Przepraszam, że dopiero teraz, ale nie mogłam się na stronę dostać Teraz wpisy powinny pojawiać się częściej (mam nadzieję). Dziękuję wszystkim, którzy skomentowali poprzednią notkę, to bardzo mobilizuje
22 maja 1998
Kiedy się wreszcie obudziłam nie bardzo miałam pojęcie, co się dzieje. Otworzyłam powoli oczy. Leżałam w swoim pokoju, przykryta biało-niebieską kołdrą w swojej błękitnej koszuli nocnej, chociaż nie pamiętałam ani tego, żebym się przebierała, ani tym bardziej kładła spać. Powoli odzyskiwałam świadomość i gdy przed oczami przestała mi migać mozaika kolorowych plamek uznałam, że cokolwiek się nie stało (cały czas nie mogłam zapełnić białych plam w pamięci w miejscu, gdzie powinny znajdować się wspomnienia z wczorajszego dnia), powinnam jak najszybciej wstać, bo znając moje szczęście jestem zapewne spóźniona na zajęcia, jakieś spotkanie czy cokolwiek innego. Powoli podniosłam się, opuściłam nogi za krawędź łóżka i niepewnie wstałam. Nie zdążyłam zrobić nawet kilku kroków, gdy ponownie opadłam na łóżko. Przypomniałam sobie wszystko. Każdy detal, każdy szczegół. Wiedziałam, że powinnam jak najszybciej dojść do siebie, pobiec na szlaban do Mistrza Lachlana, później na sobotnie zajęcia, do Erica z którym miałam przygotować projekt, a kiedy wreszcie wrócę będzie czekał na mnie Snape w laboratorium, gdzie spędzę kilka godzin nad eliksirami. Później jeszcze oklumencja, a kiedy w końcu zamknę się w pokoju będę musiała przetłumaczyć teksy pisane starogreką, które powinnam oddać w poniedziałek profesorowi od języków wymarłych . Nawet nie wspominam o stercie obowiązkowych lektur walających się po całym pokoju. Wiedząc to wszystko nie poczułam bynajmniej nagłej chęci wcielenia planów w życie, ale naprawdę marzyłam, żeby zamknąć się w pokoju, schować pod kołdrą i cały dzień stamtąd nie wychodzić. To byłoby takie wspaniałe. Móc wreszcie odpocząć. Szczególnie mając w perspektywie najbliższych miesięcy coniedzielne szlabany, a najbliższych lat szpiegowanie w Hogwarcie. Czy wszystko zawsze musi być przeciwko mnie? Nie patrząc nawet na zegarek (po co się jeszcze bardziej dołować?) zwlokłam się po schodach na dół. W kuchni czekał na mnie Severus rozparty wygodnie w fotelu z kawą w jednej ręce i jakąś gazetą (chyba tym czarodziejskim szmatławcem, Prorokiem Codziennym) w drugiej.
- Nasz mały szpieg wreszcie raczył wstać – mruknął, nie odrywając wzroku od ciągu literek.
Nie przejmując się jego sarkastycznymi uwagami (to był jego rytualny sposób rozpoczęcia dnia, zwykli ludzie mówią po prostu „dzień dobry”, ale przecież Severus nie będzie się zniżał do takiego poziomu) zapytałam:
- Długo spałam?
- Siedemnaście godzin.
Gdybym miała coś w ustach pewnie zachłysnęłabym się w szoku, a Severus miałby jedną osobę więcej na sumieniu (nie żeby się tym jakoś szczególnie przejmował). Jeszcze nigdy w życiu tak długo nie spałam. Wampiry nie muszą spać tyle, ile normalni ludzie. Zwykle wystarczają nam trzy, cztery, góra pięć godzin. Spojrzałam na zegarek. Dochodziła dziesiąta. Właśnie miałam wybiec z rezydencji i pobiec jak najszybciej do Akademii, ale Severus powiedział z westchnieniem „Siadaj”, więc chcąc nie chcąc zsunęłam się na krzesło przy stole.
- Dzisiaj nie musisz iść na lekcje, zwolniłem cię u twoich mistrzów. Skutki zażycia tych eliksirów jeszcze do końca nie minęły, więc lepiej by było, abyś została w domu. Rada zaakceptowała już twój wyjazd do Hogwartu więc teraz, póki tutaj jestem, musimy omówić wszystkie szczegóły. Musisz też poprawić swoje zdolności zamykania umysłu. W Hogwarcie nie tylko ja jestem dobrym legilimentą, a spodziewam się, że Albus będzie chciał dokładnie przebadać twój umysł, zważywszy na historyjkę jaką mu przedstawimy.
- Czyli wszystko już postanowiliście, kiedy mnie perfidnie uśpiłeś?
- Twój sen był tylko skutkiem ubocznym eliksiru, który miał zniwelować, albo przynajmniej zmniejszyć, skutki wypicia przez ciebie tych dwóch mikstur.
- A co z Chloe? Ona przecież brała te same eliksiry.
- Z tego co wiem zajął się nią jeden z uzdrowicieli.
- To dobrze. Przynajmniej nie muszę teraz iść za zajęcia... – mruknęłam. A jednak istnieje tam u góry ktoś, kogo obchodzi moje zdrowie psychiczne.
- Nie ciesz się. Zaraz zaczynamy lekcje oklumencji i legilimencji. Później pojedynki i eliksiry. Może nauczysz się wreszcie, że niektórych z nich nie można łączyć i odróżniać świeże od tych przeterminowanych. Poza tym dopilnuję, żebyś nie mała żadnych zaległości i w tym roku zaliczyła wszystkie przedmioty.
Jeśli ten w górze naprawdę istnieje, to dochodzę do wniosku, że jest sadystą i prawdziwą przyjemność sprawia mu patrzenie jak cierpię.
Ha, ha, ha. „Zaliczyć” jakiś przedmiot w mniemaniu Severusa można dopiero wtedy, gdy dostanie się z niego A, ewentualnie B. Sadysta jeden. Dlaczego ja go tak lubię?
Wiedziałam, że dawanie choroby na nic się nie zda. Severus zna mnie lepiej, niż ktokolwiek inny (nie wspominając nawet o jego zdolnościach w legilimencji). Co prawda cały czas bolała mnie głowa i nie czułam się w pełni dobrze, ale nic tak trywialnego nie mogłoby odwieść Snape’a od próby udowodnienia mi, że tak naprawdę nic nie wiem.
Przebrałam się w dresy, szybko zjadłam śniadanie i powlokłam do pokoju gościnnego. Wszystkie meble przysunięte były do ściany, a Severus stał na środku pokoju trzymając w prawej ręce różdżkę.
- Zaczynamy? – zapytał, nie zdejmując z twarzy kpiącego uśmieszku.
- Daj mi się przygotować... – mruknęłam. Cały czas byłam trochę rozkojarzona. Próbowałam rozluźnić mięśnie, wyrównać oddech i skupić wszystkie myśli na ochronie umysłu.
- Przeciwnik nie będzie czekał, aż ustawisz bariery. Musisz być zawsze gotowa na potencjalny atak. Legilimens!
Poczułam, jak jego umysł napiera na mój. Całą siłą woli starałam się go powstrzymać, gdy niszczył moje bariery. Szukał w nich luk, czekał na najmniejszą dekoncentrację z mojej strony. Wiedziałam, że to tylko kwestia czasu, kiedy wreszcie dostanie się do mojego umysłu. Spróbowałam innej taktyki. Jednocześnie broniąc swoich barier, próbowałam dostać się do jego myśli. Liczyłam, że skupiony na przedzieraniu się przez mury mojego umysłu nie zauważy ataku. Natarłam na jego bariery, ale jeszcze zanim przebiłam się przez pierwszą warstwę przed oczyma pojawił mi się obraz – zabłąkana myśl. Ale przecież Severus nigdy nie pozwolił sobie na coś takiego! Zawsze chował każdą najdrobniejszą myśl za barierami. Z zaciekawieniem spojrzałam na przewijający się przede mną film. Severus znajdował się w ogromnej sali, której sufit pokrywały powoli płynące chmury. Siedział za stołem prezydialnym pijąc czarną kawę i ze znudzeniem rozmawiając z jakąś wysoką kobietą o ostrych rysach twarzy, włosach związanych w ciasny kok i okularach z czarnymi obwódkami na nosie.
Z napięciem czekałam na ciąg dalszy. To wspomnienie musiało być naprawdę ważne dla Severusa, jeśli odczytałam je z pierwszej warstwy jego pamięci. Ale dalej nic się nie działo. Ot, zwykła scenka z jego codziennego życia. I nagle poczułam jak wszystkie moje bariery pękają, a przed oczami przewijają mi się moje własne wspomnienia. Opadłam na kolana i mruknęłam:
- Dobra, dobra, wygrałaś...
Severus zakończył atak i podał mi rękę. Podniosłam się i usiadłam na sofie.
- Nie wiedziałem, że dasz się nabrać na tą starą sztuczkę. Prawdę mówiąc, jestem zawiedziony... Miałem nadzieję wreszcie na jakąś bardziej wyrównaną walkę – uśmiechnął się kpiąco (czy on nie potrafi się normalnie uśmiechać?).
- Przepraszam, o mistrzu, że nie dorównuję twoim oczekiwaniom – sarknęłam w odpowiedzi.
Podstępny nietoperz. Sam podsunął mi to wspomnienie, żeby mnie zdekoncentrować.
- To co? Jeszcze raz? Legilimens!
Po dwóch godzinach oklumencji byłam całkowicie wyczerpana. Poszłam do swojego pokoju, siadłam na łóżku i zaczęłam czytać „Omówienie wpływów magii Inków na współczesną magię z wykorzystaniem magotechniki” (Też mi tytuł, jakby nie mogli wymyślić nic krótszego). Kilka godzin później do domu wszedł Lucas razem z Leah. Uścisnął Severusowi dłoń, a mnie objął ramieniem nie zwracając uwagi na mój grymas twarzy.
- I jak było w Transylwani? – zapytałam.
- Dość... interesująco – odparł. – Oprowadzałem nawet jedną mugolską wycieczkę turystyczną. Byli zaskoczeni moją wiedzą na temat wampirów. Jedna kobieta spytała mnie nawet, czy mógłbym ją z jakimś zapoznać – uśmiechnął się, błyskając wydłużonymi kłami.
- Czy ty nie możesz powstrzymać się od podrywania wszystkich kobiet w zasięgu twojego wzroku? – zapytałam, wzdychając.
- Ja? Jak możesz! – udał oburzenie, ale zaraz roześmiał się.
- Więc jeśli już skończyliście, to proponowałbym zająć się czymś bardziej konstruktywnym – przerwał nam chłodno Severus.
- Więc co proponujesz? – Lucas uśmiechnął się (o niewierny, czy on nie wie, że jeśli Severus proponuje coś „tym” głosem, to trzeba zwiewać jak najdalej?)
- Pojedynek? – Snape zmierzył nas wzrokiem. – Dwoje na jednego. Bez Leah.
- Dlaczego? Ja też chcę! – Leah splotła ramiona i wydęła krwistoczerwone wargi.
Byłam zdziwiona, że przez tyle czasu siedziała cicho. Zwykle była strasznie gadatliwa.
- Leah, to niebezpieczne, szczególnie, jeśli walczysz z Severusem – powiedział Lucas. – Jesteś jeszcze za mała, ale obiecuję, że jak podrośniesz, to będziesz mogła razem z nami uczestniczyć w pojedynkach, dobrze? – uśmiechnął się. – Może pójdziesz do April? Opowiesz jej o smokach.
Leah jeszcze raz spojrzała na niego z wyrzutem, ale wiedząc, że nic nie może już zrobić wzruszyła ramionami i wyszła. April była jej przyjaciółką i na szczęście mieszkała zaraz obok, więc nie trzeba było się o nią martwić, póki nie wpadły na pomysł wyruszenia na jedną ze swoich „misji zwiadowczych” po terenach Akademii. Nie żeby coś im tam groziło (martwiłabym się raczej o tych, którzy będą mieli to nieszczęście stanąć na ich drodze), teren był magicznie ogrodzony, ale mama zawsze wariuje, gdy nie wie, gdzie akurat szwęda się Leah.
- To może ja też wyjdę? – powiedziałam z cichą nadzieją (naprawdę nie uśmiechało mi się drugi raz dzisiejszego dnia oberwać od Severusa). – Wezmę swoje rzeczy z Akademii, czy coś.
- Sprowadziłem je już wczoraj – Sev uśmiechnął się szyderczo. – Nie wymigasz się. Musisz poćwiczyć przed wyjazdem.
Lucas spojrzał badawczo na Severusa, a potem na mnie. No tak, przecież nie wiedział nic o Hogwarcie...
- Dobra, dobra – powiedziałam szybko i rzuciłam Severusowi ostrzegawcze spojrzenie. Nie chciałam, żeby Lucas dowiedział się o wczorajszych wydarzeniach, a przynajmniej nie za szybko (szansa, że nie dowiedziałby się o tym wcale była raczej zerowa, chociaż, gdyby mu wmówić, że dostałam stypendium za wzorowe denerwowanie nauczycieli i wyjeżdżam na rok do Arizony bawić się z krokodylami w Missisipi? Nie, żebym wiedziała, czy Missisipi jest w Arizonie i czy pływają tam krokodyle, z geografii zawsze byłam beznadziejna... Ech...)
Przeszliśmy do pokoju gościnnego, gdzie kilka godzin wcześniej ćwiczyliśmy oklumencję. Severus niedbałym ruchem różdżki odsunął wszystkie meble na bok (byłam pewna, że równie dobrze mógłby to zrobić bez różdżki, a używa jej tylko z przyzwyczajenia) i z nienacka zaatakował. Byłam zaskoczona i pewnie oberwałabym zaklęciem, gdyby Lucas nie rzucił na mnie wcześniej zaklęcia tarczy. Szybko oprzytomniałam i rzuciłam się w wir walki. Po całym pokoju latały zaklęcia, Lucas krzyczał coś do mnie zapewne dobrze się bawiąc planując jakąś zasadzkę na Severusa. Nie liczyłam już, ile razy oberwałam zaklęciem, upadłam czy uderzyłam się. Czułam krew spływająca mi po policzku, ale prawdę mówiąc nawet dobrze się bawiłam rzucając najróżniejsze zaklęcia na Severusa. Był bardzo dobrym przeciwnikiem, ale Lucas był świetnym partnerem i umiał wyczuć, co akurat zamierzam zrobić. Właśnie miałam zamiar rzucić szczególnie trudne zaklęcie, gdy w tym momencie w drzwiach pokoju stanął nie kto inny, jak moja mama. Trzy różdżki wzbiły się w powietrze i wsunęły się w jej wyciągniętą dłoń a ona westchnęła:
- Severusie, czy mógłbyś chociaż raz powstrzymać się od zdemolowania całego domu? Bałam się wejść do mieszkania słysząc dobiegające stąd hałasy. To... – miała zamiar coś jeszcze powiedzieć, ale w tym momencie przerwała rzucając na mnie i Lucasa przestraszone spojrzenie. – O Draculo, idźcie się umyć, natychmiast! Wyglądacie, jakbyście przeżyli wybuch bomby nuklearnej. No już!
Razem z Lucasem powlokłam się do łazienki. Byłam zmęczona, ale pocieszałam się faktem, że przynajmniej Severusowi się dostanie.
- Ile szlabanów dostałaś przez te dwa tygodnie? Mam się bać wejść jutro do Głównego Gmachu – zapytał Lucas w drodze do łazienki szczerząc zęby w uśmiechu.
- Uwierz, nie chcesz wiedzieć – mruknęłam.
- Jak mi nie powiesz, to użyję legilimencji – zagroził, cały czas szeroko się uśmiechając.
- Nie wierz Severusowi, jestem lepsza od ciebie w legilimencji – oczywiście, że nie byłam, ale pewność siebie (albo udawanie tej pewności) może zdziałać cuda. – Odeprę twój atak, a później zobaczę, co tam wyrabiałeś w tej Transylwanii. To będzie zaiste ciekawy widok...
- Oboje wiemy, że tak nie jest – cholera, nie podziałało. – Mów po dobroci.
Westchnęłam.
Po tym, jak oboje się wykompaliśmy usiedliśmy na łóżku w jednym z nieużywanych pokoi i opowiedziałam mu wszystko (wyraźnie akcentując, że cała ta sytuacja to oczywiście wina Severusa). Kiedy skończyłam swoją opowieść ( dla mnie tragiczną, a dla niego, o zgrozo, zabawną...) powiedział tyko:
- Ale super! Zazdroszczę...
- Najadłeś się czosnku, czy co? To najgorsza rzecz w moim życiu... Co ty w tym widzisz fajnego?
- Nie rozumiesz? Będziesz mogła zwiedzić Hogwart, po przebywać z ludźmi, poznać tego... Dumblepora? Dumblemora? czy jak mu tam... Nieważne. Przecież to szansa zwiedzenia świata!
- Przecież nie ruszę się z Wielkiej Brytanii, o jakim zwiedzaniu świata ty mówisz!
- Gdybym tylko mógł tam pojechać – westchnął rozmarzony.
- Proszę bardzo, możesz już zaraz, mnie się tam nie śpieszy...
Lucas jeszcze trochę przekonywał mnie, że wyjazd do Hogwartu to „ekstra sprawa”, ale w końcu dał za wygraną, bo mama i wujek (im bardziej nienawidził, kiedy tak się do niego zwracałam, tym częściej używałam tego słowa) pewnie już czekali na nas na dole.
Kiedy tylko weszliśmy do salonu i spojrzałam na zadowoloną twarz Severusa (kiedy Sev jest zadowolony, ZAWSZE trzeba obawiać się najgorszego...) i wyraz twarzy mamy wiedziałam, że najlepiej zrobiłabym uciekając do Afryki i nie wracając przez następne półwiecze...
<a href="http://sildenafil75.com/">generic sildenafil citrate</a> <a href="http://amoxicillin5.com/">amoxicillin 500</a> <a href="http://tadalafil365.com/">tadalafil</a> <a href="http://motilium5.com/">motilium over the counter</a> <a href="http://synthroid75.com/">synthroid without a prescription</a>
Eyeamutt Sobota, 04 Maja, 2019, 02:47
<a href="http://amoxicillin5.com/">amoxicillin</a> <a href="http://synthroid75.com/">buy synthroid</a> <a href="http://lasix911.com/">buy lasix without a prescription</a> <a href="http://doxycycline1.com/">doxycycline</a> <a href="http://motilium5.com/">motilium</a>
I spent one night in the hospital, was home the next day and got some rest and came in today, Saban told TideSports.com. I've got a lot of work to do. Cheap Yeezy Boost
sjydrape Sobota, 04 Maja, 2019, 06:27
http://isabellapharmbi.com/ - vietnamese viagra uk viagra <a href="http://isabellapharmbi.com/#">liquid viagra</a>
<a href="https://amoxicillin5.com/">amoxicillin 500</a> <a href="https://synthroid75.com/">levoxyl synthroid</a> <a href="https://valtrex1.com/">valtrex without a prescription</a> <a href="https://lasix911.com/">online lasix</a> <a href="https://doxycycline1.com/">how to get doxycycline online</a>
Eyeamutt Sobota, 04 Maja, 2019, 11:35
<a href="http://motilium5.com/">where to buy motilium</a> <a href="http://doxycycline1.com/">doxycycline</a> <a href="http://valtrex1.com/">buy real valtrex online</a> <a href="http://propecia8.com/">cheap propecia canada</a> <a href="http://lasix911.com/">lasix</a>