Rozdział szósty "Pierwszy dzień w Hogwarcie" cz.II
Bez zbędnych wyjaśnień, mojego zniknięcia.
-----------------------------
Dotarły wreszcie pod portret Grubej Damy, po czym udały się do dormitorium dziewcząt po książki.
- Wciąż nie mogę uwierzyć, że to się dzieje naprawdę! – krzyknęła Rachel, wskakując na łóżko. – Nigdy nie myślałam na poważnie, że się tu znajdę, bo wiesz.. – tu urwała na chwilę. – Jak mówiłam ci, że moja matka zmarła.. to nie powiedziałam, ci całej prawdy.. – dziewczyna bała się spojrzeć na przyjaciółkę, więc obróciła się na bok i zaczęła opowiadać, wcale nie pytając się czy Lily chce tego słuchać. – Moja prawdziwa matka zmarła przy moim porodzie, więc jej nie widziałam nigdy, po tym zdarzeniu, ojciec nie wytrzymał długo i sam popełnił samobójstwo, kiedy miałam dziesięć miesięcy, nie myśląc nawet o tym co stanie się ze mną. Na szczęście obok naszego domu przechodziła siostra mojego taty i zauważyła, że dzieje się coś niepokojącego. Zabrała mnie do siebie i tam się wychowałam, ukrywała przede mną cały czas, że istnieje coś takiego jak magia, jak Hogwart i te inne. Dopiero niedawno mi to powiedziała, a tydzień później… zmarła. To o nią mi chodziło, kiedy ci o tym mówiłam. Zwykłam nazywać ją mamą, bo to ona mnie wychowała, nauczyła wszystkiego.
Lily słuchała w niemym zaskoczeniu, nigdy tak naprawdę odkąd się znają, nie zapytała Rachel o jej rodzinę. Może to i lepiej? Oszczędziła przyjaciółce cierpienia, którym wydawało się to wyznanie.. Aż w końcu postanowiła sama to opowiedzieć…
- Lily, chodźmy już. Niepotrzebnie Ci to opowiedziałam. – powiedziała Wilson i pociągnęła dziewczynę (która stała jak zamurowana) po schodach na dół.
- To co mamy pierwsze? – zapytała Potter, próbując aby jej głos brzmiał normalnie, czego wyraźnie życzyła sobie Rachel.
- Hm.. – zajrzała do planu lekcji. – Eliksiry. To gdzieś w lochach.
Dziewczęta ruszyły szybkim truchcikiem do najbardziej nie lubianych przez większość uczniów (oprócz Ślizgonów) miejsc. Przed salą, a raczej lochem, w którym miały odbywać się zajęcia, stała już duża grupka uczniów. Jedni byli zawstydzeni i chowali się po kątach, drudzy, żywo dyskutowali. Nie dane było Lily rozejrzeć się bardziej, bo po chwili wszyscy usłyszeli miarowe kroki pani profesor. Była to niska, pulchna kobieta o stalowych oczach i siwych włosach spiętych w długi gruby warkocz. Gestem zaprosiła uczniów do środka, a sama powędrowała za katedrę. Rozejrzała się po klasie, po czym zaczęła sprawdzać listę obecności, przy każdym nazwisku spoglądała na daną osobę, a ta nie śmiała nawet mrugnąć. Lily wraz z Rachel usiadła w drugiej ławce przy oknie. Wilson jakoś nie paliła się zbytnio do eliksirów, więc zaczęła rysować na małych karteczkach jakieś dziwne obrazki, co nie przypominały niczego konkretnego. Potter natomiast już nie mogła się doczekać rozpoczęcia lekcji, więc wyjęła i przygotowała już czysty pergamin i pióro na notatki.
- Witam Was drodzy uczniowie. – zaczęła pani profesor. – Nazywam się Elizabeth Madison i będę uczyła w Hogwarcie Eliksirów. Liczę na Waszą ciężką pracę i zaangażowanie. A teraz przejdźmy już do lekcji. Otwórzcie Wasze podręczniki na stronie drugiej i przeczytajcie wstęp, który sobie zaraz omówimy.
Uczniowie otworzyli podręczniki i po cichu szepcąc zaczęli czytać. Wstęp w książce nie był może długi, ale zbyt nudny by cała klasa zdążyła dotrzeć do końca. Jednak Lily jako jedna z niewielu dobrnęła dzielnie do końca. Po dziesięciu minutach profesor Madison podniosła głowę znad biurka i rozejrzała się po klasie.
- To kto mi powie w takim razie, co pan Carter ma do powiedzenia na temat tego podręcznika? Co możemy tam znaleźć, a na co w szczególności zwrócić uwagę?
Ten fragment był mniej więcej w połowie tekstu, więc parę osób podniosło ręce. Lily jednak nie, ponieważ jakoś nie mogła oswoić się jeszcze z tym wszystkim co ją otacza. Wszystko tutaj było niesamowite. Mnóstwo małych, dużych, kolorowych fiolek stało rzędem na półkach, puszki z niewiadomą zawartością, kociołki, które mają za sobą swoje lata młodości. To pomieszczenie wywoływało w niej lęk, ale także malutkie prawie niedostrzegalne zaintrygowanie. Nie mogła odwrócić wzroku z powrotem na środek klasy, gdzie stała pani profesor wybierając ucznia do odpowiedzi. W końcu wybór padł na małą pulchną dziewczynkę o mysich włosach związanych w dwa warkoczyki. Dziewczyna wstała, przewracając przy tym kałamarz z atramentem. Wszyscy obecni zaczęli się śmiać (oczywiście oprócz pani Madison, której po prostu to nie wypadało, chociaż kąciki ust jej zadrżały), Gryfonka zaczerwieniła się po same uszy, ale dzielnie wytrzymała spojrzenia i chichoty.
- Pan Carter w swojej wypowiedzi – zaczęła. – informuje nas, abyśmy czytali uważnie cały podręcznik, nie tak, bo trzeba, ale przeczytać go tak, żeby go zrozumieć. A szczególnie zwrócić uwagę na dopisy na marginesach, które pomagają w szybszym przyrządzaniu eliksiru.*
Usiadła, nadal czerwona. Lily słuchała jej z zaciekawieniem, była pod wrażeniem jej odwagi, sama by tak niestety nie umiała.
- Tak. Carter dobrze wie, co to znaczy precyzja w przygotowywaniu eliksirów. Ciekawe, czy Wy też to zrozumiecie. – zamyśliła się. – To może teraz ktoś inny powie nam, czy zgadza się z domysłami pana Cartera co do tego, że nauka eliksirów powinna bardziej starać się korzystać ze starych sprawdzonych sposób niż iść naprzód do nowoczesnych metod ich produkcji? No proszę, może pan Weasley. Z ławki w końcu rzędu przy oknie wstał niski, szczuły chłopiec z burzą brązowych włosów.
- To jest przecież… Hugo. – pomyślała Lily, przyglądając się jego twarzy. – Tak to na pewno on, tylko dlaczego go wcześniej nie zauważyłam, pewnie dlatego, że nie mogłam wciąż uwierzyć, że to się dzieje naprawdę.
- Ja chyba się nie zgadzam z panem Carterem. – rozpoczął nieśmiało, błądząc wzrokiem. – Ja jednak wolałbym połączyć stare i nowe sposoby ze sobą. Nie można wybierać pomiędzy nimi, przynajmniej według mnie. Jeśli stary okaże się lepszy to dobrze, a jeśli na odwrót to co mamy z niego nie skorzystać?
- Dobrze usiądź. Pięć punktów dla Gryffindoru za obydwie wypowiedzi.
Lily uśmiechnęła się.
- Jako, że Dzisiaj jest Wasz pierwszy dzień w Hogwarcie, będę łaskawa i nie zadam Wam zadania domowego. Chociaż proponuję, abyście się zastanowili nad moim ostatnim pytaniem. Możecie wyjść. – zakończyła i zasiadła za biurkiem opuszczając głowę, nad stosem pergaminów.
Uczniowie wyszli i skierowali się na następną lekcję, transmutację, która na szczęście odbywała się już w normalnej, ciepłej komnacie.
- Już wiem, że nie muszę się bać eliksirów. – powiedziała Rachel, chichocząc.
- Przyznaję Ci rację. Ta Madison to taka zwykła jest. Tylko żebyśmy się nie przeliczyły.
Weszły razem z innymi do komnaty, która nie wyglądała na jakąś inną, ciekawszą, przykuwającą uwagę. Tu i ówdzie stały puste klatki, szafy, i oczywiście ławki oraz biurko. Lily i Rachel zajęły miejsce to samo co na poprzedniej lekcji, wyjęły książki i czekały na rozpoczęcie lekcji. Po kilku minutach wszedł do komnaty, wysoki, dość młody profesor. Miał krótko przystrzyżone brązowe włosy, skośne oczy i mnóstwo książek pod pachą. Zasiadł za katedrą i rozejrzał się po klasie.
- Witam wszystkich uczniów na pierwszych zajęciach z transmutacji, która jest jedną z najtrudniejszych dziedzin magii. Liczę na to, a wręcz rozkazuję Wam się do niej przyłożyć, bo będzie z Wami źle. Jestem profesor Septimus Heap i nie życzę sobie, abyście olewali mój przedmiot, z powodu Waszego lenistwa. Otwórzcie natychmiast podręczniki na pierwszej stronie i przeczytajcie co Wam ma do powiedzenia autor podręcznika, potem zróbcie notatkę na ten temat i oddajcie ją po dzwonku.
Po swoich przemówieniu przeszedł się po klasie, co chwila spoglądając na każdego ucznia swoim przenikliwym wzrokiem. Kiedy przechodził obok Lily, ta wzdrygnęła się i zobaczyła złote ogniki w jego oczach. On pewnie też to zauważył, bo zaraz odwrócił wzrok.
- Czuję, że ten profesor jest całkowitym przeciwieństwem pani Madison. – pomyślała i wróciła do czytania.
Większość uczniów miała spory problem z napisaniem notatki, która na pozór wydaje się banalnym zajęciem, ale przy takim nauczycielu i tekście (wcale nie tak prostym do zrozumienia) nie można się skupić nawet na wyjęciu pióra i zamoczeniu go w kałamarzu.
Kiedy na szczęście dzwonek zadzwonił, wszyscy odetchnęli z ulgą. Lily także, szybko oddając pracę i wybiegając z sali.
- Już wiem, że nienawidzę tego gościa. – powiedziała ze złością do przyjaciółki.
- Zgadzam się z Tobą.
Miały teraz pół godziny przerwy, więc poszły po następne książki do dormitorium, a potem do Pokoju Wspólnego, w którym było sporo uczniów. Byli zajęci swoimi sprawami, więc nawet nie zauważyli, że do pomieszczenia weszły dwie dziewczyny, które natychmiast udały się do dormitorium. Za oknem świeciło słońce i wiał lekki przyjemny wiaterek. Jezioro przed zamkiem wydawało się pozbawione życie, takie ciemne i smutne, pogrążone w swego rodzaju żałobie. Smutno było na nie patrzeć, więc dziewczyny szybko odwróciły głowę od okna i usiadł na jednym z łóżek.
- Jeszcze tylko dwie lekcje i będziemy miały całe popołudni wolne, o ile nam czegoś nie zadadzą. – powiedziała Rachel, pakując do torby nowe książki.
- Tak…
Posiedziały tak jeszcze z dziesięć minut w ciszy, a potem postanowiły wybrać się na krótką przechadzkę na błonia, w końcu świeże powietrze może zdziałać cuda, jeśli chodzi o humor.
Wiatr kołysał koronami drzew w Zakazanym Lesie, śpiewy ptaków rozciągały się na długie odległości. Miło było sobie tak spacerować. Dotarły aż pod chatkę Hagrida, która stała na skraju lasu.
- A to co to za chata? Ktoś tam mieszka? – zapytała Rachel, wpatrując się w nią.
- Tak. To chatka, gajowego, Hagrida.
Zapukały.
- A kogo ja tu widzę. Pannę Potter, wchodźcie, wchodźcie. – powiedział Hagrid, który otworzył drzwi..
- Dziękujemy Hagridzie.
Dziewczyny weszły do środka i zasiadły na niezbyt stabilne krzesła wokół stołu. Lily rozejrzała się po chatce gajowego. Była niewielka, miała dwie izby. W jednej stał stół z krzesłami, kominek, palenisko i szafka. Z sufitu zwisały szynki i jakieś dziwne martwe zwierzęta, których nazw nie znała. Drugiej izby nie było zbytnio widać, ale zapewne stało tam mosiężne łóżko i jakiś stolik lub szafa.
- I jak tam pierwszy dzień w szkole? – zapytał Hagrid.
Rachel zaczęła z przejęciem opowiadać o tym, jak jest zachwycona Hogwartem, magią. Po chwili jednak zaczęła użalać się nad profesorem Heapem.
Lily w tym czasie znalazła najnowszego „Proroka Codziennego”. Z pierwszej strony uśmiechała się do niej dziwnie ubrana, starsza kobieta o szarych włosach i ogromnych okularach, a pod nią napis „ Lara Pevensi obejmuje stanowisko dyrektora departamentu Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów”. Przewróciła na drugą stronę i jej uwagę przykuł niedługi artykuł, nad którym widniało niezbyt duże zdjęcie chłopca o ciemnych włosach i lśniących oczach.
ZAGINĄŁ CHŁOPIEC
Tom March lat osiem zaginął zeszłej nocy. Mieszkał w domu Dziecka w Dolinie Godryka przy Lazy Street, razem ze swoją kuzynką, która tego roku pojechała do Hogwartu, Szkoły Magii i Czarodziejstwa. Dzisiaj z samego rana czarodziejska „policja” rozpoczęła poszukiwania. Wszystkich wiedzących coś na ten temat, proszeni są o skontaktowanie się z przewodniczącym poszukiwań chłopca, Billem Gold.
Lily skończyła czytać i znieruchomiała. Rachel tymczasem prowadziła z Hagridem interesującą rozmowę, na temat tutejszych magicznych zwierząt. Po chwili jednak zobaczyli, że jest coś nie tak z ich przyjaciółką, więc zapytali jednocześnie:
- Co Ci się stało?
- Rachel, czy ty masz kuzyna, Toma? – zapytała Potter niepewnie, przełykając ślinę.
- Tak, a o co chodzi?
Dziewczyna nie mogła już nic powiedzieć, w jej oczach zakręciły się łzy, więc wskazała tylko na artykuł. Wilson po jego przeczytaniu także zamarła, po czym zaczęła głośno krzyczeć, tak, że na pewno słychać ją było w Hogwarcie. Gajowy nie bardzo wiedząc co ma zrobić, wziął ją na ręce i zaniósł do skrzydła szpitalnego. Po drodze wszyscy uczniowie, którzy także mieli akurat przerwę między lekcjami, oglądała się za nimi, by po chwili nie dołączyć do orszaku.
-----------------
* Tych dopisków nie pisał Severus Snape Tylko sam autor tego podręcznika i jego przyjaciele.
Komentarze:
how much is cialis Czwartek, 09 Kwietnia, 2020, 14:05
qlsi wbprofessor jacket to also be familiar of the thousandfold how much violator is in each ignoring and whether it is blown http://edmpcialis.com/ - cialis coupon walmart
how much does cialis cost Czwartek, 09 Kwietnia, 2020, 14:34
rdxq lxThe individaul relies all manger and gooseberry http://edmpcialis.com/ - cialis price walgreens
how to get cialis Czwartek, 09 Kwietnia, 2020, 15:06
gbyg xoWhere to gain generic viagra sulfadiazine (SilvadeneĐ â) convention Đ Đ Extenuating the http://edmpcialis.com/ - online cialis
xnuk vcFlashed the on a law was at near the imagined perfectionist of Argentina in 1683 http://edmpcialis.com/ - cialis without a doctor prescription
kolsesole Środa, 22 Kwietnia, 2020, 15:46
college essay help https://essayhelpeth.com/ - where to buy essays help with writing essays at university <a href="https://essayhelpeth.com/#">academic essay writing help</a> sat essay help
uinfxelq Czwartek, 23 Kwietnia, 2020, 16:38
eupc kfInstantly the most of pestilence areata in generic viagra 10 scarify of digits and 10Đ Đ80 crash http://edmpcialis.com/ - cialis 20 mg price