* * *
--------------
Od rozpoczęcia roku minął dopiero tydzień, ale Lilly wciąż tylko kuła i kuła. Opłaciło jej się - została sowicie nagrodzona przez wszystkich profesorów. Więc dzisiaj, w tą piękną, chłodną sobotę zaszalała i odpuściła sobie wszystko.
Wszystko.
Jo przejechała ręką po włosach. Wyciągnęła spod łóżka koszulkę i założyła przez głowę. Przysiadła na łóżku Carmen, obok Lilly. Ta, wsparta o wzgłówek łóżka, czytała jakiś artykuł w modnej młodzieżowej gazecie. Jo zajrzała jej przez ramię.
-„Daj się poderwać” – przeczytała głośno i zmarszczyła brwi.
-Jest coś ciekawego? – zapytała, niby od niechcenia wślizgując się Lilly pod ramieniem.
-Tobie i tak nic nie pomoże. – mruknęła złośliwie Lilka. Jo roześmiała się.
-Ty możesz mieć każdego. Więc po co to czytasz? – zapytała Joanne, szczerząc zęby. Ruda zamknęła magazyn i uważniej spojrzała na koleżankę.
-Trafna uwaga. Powiedz mi, czemu my się nie przyjaźnimy...? – spytała.
-Ty, ja i Carmen tworzyłybyśmy idealnie dobraną paczkę. – rzuciła brunetka wzruszając ramionami.
-A Fran...?
-Francesca to głupia wiwrena. Nikt oprócz ciebie jej nie lubi. Zgadnij, dlaczego... – chwila ciszy.
-Nie zaprzeczyłaś. – Lilly nadal milczała.
-Nawet ty wiesz, że mam rację... – milczenie.
-No powiedz mi, dlaczego nikt nie lubi Francesci. – cisza. Lilly odwróciła głowę.
-No mów...! – to był krzyk. Krzyk zrozpaczonego człowieka... Ruda spojrzała na nią, zaskoczona.
-Uspokój się...
-Próbujemy ci pomóc...! Staramy się...! A ty nic...! Tylko milczysz i nadal akceptujesz tego bazyliszka...! Czemu...? – ostatnie zdanie z wrzasku przeszło w szept. Joanne wpatrywała się w Lilly z napięciem.
-Muszę. Po prostu muszę... – Ruda znowu zamilkła.
-Mów dalej. Proszę.
-... Fran... ona jest... okropna. Straszna. Ale ja się z nią kumpluję od... bardzo dawna... ona zna dużo moich... tajemnic... i jeśli się pokłócimy, to ona je... wyda.
-A ona oczywiście nie ma żadnych sekretów, które ty znasz, i które mogłabyś wydać.
-Ma, ale... bardzo... nie... Nie i już...!
-Powiedz mi.
-Ale... ty je wydasz... i... Nie!
-Mów, LillyAnne. Mów...
-Ona... ona... nie...! Naprawdę nie mogę ci powiedzieć... – Jo uśmiechnęła się i wygodnie oparła o wzgłówek łóżka.
-Czemu...? – Lilly odwróciła głowę.
-No czemu, Ruda...?
-Mów. Czemu nie chcesz wyjawić tajemnic najlepszej przyjaciółki ledwo znanej dziewczynie...? Czemu nie powiesz, że...
-Tak, masz rację. Jestem beznadziejna. Zadowolona...?– przerwała jej Ruda. Chwila ciszy. Jo zagryzła wargi i wzruszyła ramionami.
-Przepraszam, nie zdałam. Dziękuję, miłego dnia... – Lilly szybko zeskoczyła z łóżka.
-Oh, przecież musiałam cię jakoś sprawdzić. Daj spokój. – Ruda zatrzymała się na środku pokoju. Zwiesiła głowę.
-Jesteś okropnym człowiekiem...
-Tak, wiem, i pójdę do piekła, i będę żałować... – Jo zeskoczyła z łóżka i stanęła za Lilką.
-Ale teraz jest mi cholernie dobrze. Mam oddanych przyjaciół. Świetnie się bawię na ziemi, wiesz? I niczego nie żałuję... – wysyczała. Zielonooka usiadła na podłodze, nadal tyłem do Carmen.
-Nie męcz mnie... Ja... nic nie zrobiłam... jestem dobrym człowiekiem... – Lilly objęła kolana ramionami i oparła na nich głowę. Jo się wyprostowała.
-Tak. Jesteś dobra... ale tylko dla innych. Bo jako człowiek, jesteś słaba psychicznie... Jesteś tchórzliwa. Zawsze masz zwieszoną głowę... Tak łatwo i szybko się poddajesz. Nie masz odwagi stawić czoła przeciwnościom losu.
-Ale one i tak do mnie przychodzą...! To nie ma znaczenia, czy będę uciekać, czy nie...! Dogonią mnie... Nie ma znaczenia, czy ja stawię im czoła...! One mnie wywloką... Bez sensu, bez różnicy... – Lilly osunęła się na podłogę.
-Nie mam zamiaru klękać, by z tobą rozmawiać... Levicorpus! – Lilly wrzasnęła, ale to nic nie dało, jej różdżka została na stoliku nocnym. Zwisała głową w dół, jej oczy były na wysokości oczu Carmen.
-A teraz posłuchaj, Ruda, bo powiem ci najważniejszą rzecz na świecie:
Wyjście na arenę z podniesioną głową, a zostanie na nią wypchniętym siłą, jest największą różnicą pod słońcem.
Jo przelewitowała dziewczynę na łóżko i spuściła. Ta tylko się skuliła.
-O jezu, jaka ty jesteś okropna. Tylko płaczesz i się nad sobą użalasz. Weź się w garść. A jak staniesz się silniejsza, to do mnie przyjdź. – Ciemnowłosa odwróciła się i ruszyła przez pokój.
-Sectu...!
-Protego! - Jo odbiła zaklęcie, ale nie w Lilkę, tylko w otwarte okno.
-Zrobiłabyś to...? Zabiłabyś kogoś dlatego, że powiedział ci prawdę...? – nadal celowały w siebie różdżkami.
-Nie chciałam cię zabić. Ale... – obie milczały.
-Nie będę nic już z ciebie wyciągać, Ruda. Jak chcesz coś powiedzieć, to mów, nie mam już dużo czasu.
-Pomóż mi...
-Powtórz to. Głośniej...!
-Pomóż...
-Głośniej!
-Pomóż mi, do cholery! – krzyknęła. Jo uśmiechnęła się radośnie.
-Nie. – to zabrzmiało wesoło.
-Nie...?
-Nie. – Lilka podniosła głowę, a wtedy Joanne się uśmiechnęła.
Nagle Ruda poczuła się pusta... Tak jakby nie miała nic... wspomnień... kumpli... dobrej opinii... nic. NIC.
Ogarnęła ją taka okropna pustka, taka, którą trzeba zapełnić, bo się zwariuje albo zrobi sobie krzywdę.
Lilka się wypełniła. Samoczynnie, jak mechanizm włączający się po naciśnięciu odpowiedniego guzika. Wypełniła się gniewem, złością i nienawiścią. I rozgoryczeniem, tym chorym rozgoryczeniem, którego doświadczają tylko ludzie, którzy byli w więźeniu.
Ręce zaczęły jej drżeć, wyrzuciła je więc w górę. Ku ciemności sklepienia...
-Szlak by was wszystkich! Wszystkich! Mam was dosyć! DOSYĆ!!! ROZUMIESZ?! JESTEŚCIE POPIEPRZENI!!! NIECH WAS CHOLERA!!! SPIEPRZAJ STĄD!!! – Lilly rzuciła w Carmen poduszką. Carmen nadal się uśmiechała.
-Nie śmiej się! Spieprzaj! Spieprzaj! Spieprzaj! – Carmen wyszła, trzaskając drzwiami.
-I tak cię kocham! – rzuciła do lipowych desek.
-VOOOOOOOOOOOON!!!!!!!!!!!! – Carmen roześmiała się i posłusznie odeszła.
Lilly klapnęła koło łóżka, ale zaraz wstała. To, co wykrzyczała Carmen, było tylko małą cząstką tego, co kotłowało się w środku niej. Zaczęła chodzić po pokoju, wzięła różdżkę i wycelowała w firankę – ta obróciła się w popiół. Ale Lilly nie poczuła satysfakcji. Włożyła różdżkę do kieszeni jeansów i sama rzuciła się na następną firankę.
Po doszczętnym zdemolowaniu dormitorium wybiegła do PW, WS, w końcu całkowicie z zamku. Pobiegła przez błonia, ale nie w Las. Biegła, i już po chwili czuła, jak opuszczają ją wszystkie siły, jaka jest zmęczona.
Poczuła się szczęśliwa, ale wiedziała, że jeszcze czegoś jej brak.
-Accio miotła! – machnęła różdżką. Jej Kometa przybyła prawie natychmiast.
Wiedziała, że tak nie można, że zostanie ukarana – odejmą jej punkty i dostanie szlaban... Może ją wyrzucą... Nie, nie wyrzucą jej – dostała ostatnio od Slughorna 150 punktów, po czymś takim nie mogą jej wyrzucić...
Nagle dotarło do niej, że nie wie, jak Tam dolecieć. Zdenerwowała się... Zaraz zaraz... Trestale...!
Weszła do lasu i przejechała znalezioną, ostrą gałązką po ręku. Trochę zbyt mocno, ale podziałało bardzo szybko - pierwszy zjawił się po dwóch minutach... Wsiadła na niego i wyszeptała adres miejsca. Zwierzę rozpostarło skrzydła i wzbiło się w powietrze...
Lilly nie czuła, jak jest wspaniale.
Testral wylądował w lasku niedaleko Tego miejsca.
-Dzięki... – szepnęła do niego i dała mu polizać ranę. W końcu, przy pomocy trestala, krew przestała lecieć. Lilly odwinęła rękaw i wyszła z lasku.
Oślepiła ją jasność.
Do Kościoła dotarła szybko. Lekko zawahała się przed wejściem, ale poczucie wolności pociągało ją do przodu. W końcu weszła.
Było cicho i spokojnie. Delikatne płomienie świeć przebijały się przez ciemną poświatę.
Weszła do dębowej ławki.
Z Kościoła wyszła godzinę później, gdy ludzie zaczęli schodzić się na mszę. Czuła się lekka. Uśmiechnęła się mijanego przechodnia.
Testrala nie było w lasku. Nie zmartwiło jej to.
Wiedziała, że zawsze wróci tam, gdzie powinna.
Do domu.
* * *
----------
Ekhm... podoba się...?
P.S. Wiem, jestem po prostu oropnym człowiekiem. Ale mi z tym dobrze :p wielka sora za tak długie nie dodanie niczego :]
P.P.S. Nie wiem, czy oglądacie Naruto, ale tam "Kai!" oznacza uwolnienie :] chyba już wszystko jasne :] jak nie, to pytajcie w komentarzach :]
Komentarze:
Lara Poniedziałek, 19 Maja, 2008, 19:46
Suuuper notka. Bardzo mi się podobała. Czekam z niecierpliwością na następny wpis.
Zapraszam do pam. Roxanne.
Pozdrowionka
Lara
K@si@@@ Poniedziałek, 19 Maja, 2008, 21:58
Bardzo Faja notka.Mam jednak mam jedno zastrzezenie... Z początku notka jest poświęcona tej ''tajemnicy'' a kończy się zupełnie czym inny. To tyle jeśli chodzi o uwagi (choć wcale to nie była uwaga .
Mam nadzieje ze wkrótce poznamy ten sekret. Z niecierpliwością czekam na następną notkę! Pozdrowienia ;***
Lily Wtorek, 20 Maja, 2008, 15:34
Super notka.Czekam z niecierpliwością na kolejną.
Black Angel Wtorek, 20 Maja, 2008, 18:28
nie podoba mi się ta notka nie wiem czemu jakoś mi nie podchodzi kiedyś pisałaś lepiej...ostatnio nie dochodzi do żadnych zdarzeń miedzy lika i jamesem a o tym to opowiadanie powino byc
Ann-Britt Środa, 21 Maja, 2008, 22:54
A mi się podoba, że jest trochę bardziej, chmm... indywidualnie. Poza tym ja nie oglądam "Naruto" i nie wiem o co chodzi z tym "Kai!". Więc - o co chodzi?
Notka trochę pokręcona, ale sens udało mi się jakoś wynieść. to dość trudne opisać bardzo burzliwe przeżycia Lily. Tyle emocji naraz itd.
Czekam na kolejną notkę, mam nadzieję, że wyjaśni się z tym sekretem.
Pozdrowienia!;*
"Kai" to japońskie słowo. Na polski przetłumaczamy je jako "uwolnienie". Napisałam w tytule "uwolnienie", tylko po japońsku
P.S. jakim sekretem...?!
Ann-Britt Piątek, 23 Maja, 2008, 10:40
Już żadnym, przepraszam, pomyłka! Poza tym: zostałam do Ciebie przydzielona z ZKP, więc będę częściej wpadać!
@nk@ Piątek, 23 Maja, 2008, 13:33
piszesz odmiennie od wszystkich. Tak bardzo naturalnie. Podoba mi się to. Ale w poprzedniej notce (nie pamiętam dokładnie której) Carmen została rzucona przez jakiegoś chłopaka. Nie rozwinęłaś tego wątku. Mam nadzieje że to zrobisz bo lubię postać tej dziewczyny. Poza tym ok. Pozdrawiam
Nie rozumiecie...? Przykro mi. No bo co ja mam na to powiedzieć...? "Postaram się" albo "idźcie do diabła" ? Hmm, nie powiem nic, w końcu milczenie jest złotem.
To jest notka o (raczej kiepskim i źle ujętym) podłożu psychologicznym. Więc rzeczywiście nie każdy może i powinien ją rozumieć... dla tego samego celu powstała np. "Mona Liza z wąsami". Chyba zaczynam pleść bzdury, nieważne, wróćmy do notki. Lilka przechdzi taką jakby "metamorfozę" coś na kształt chrztu, chrztu ognia - bo ogień pali, ale i oczyszcza... (pozdrawiam pana Sapkowskiego). Tylko że w wypadku Lillki nie jest to ogień, to coś niewidzialnego... Coś na kształt przepowiedni:
"Przejdź przezeń, a zostaniesz oczyszczony, będziesz jak nowonarodzony, bez starych grzechów (ogień oczyszcza). Oczyścisz się, ale musisz za to zapłacić (ogień pali), musisz coś z siebie dać".
No, to by było na tyle. Jeśli teraz jeszcze ktoś nie rozumie, to już nie wiem... Może nie zastanowił się wystarczająco...? Może nie chce zrozumieć, że ludzie popełniają błędy i muszą się później "nawracać"...? A może po prostu ja jestem głąbem i nie umiem wam tego opowiedzieć...? Mniejsza z tym. :]
Adri Niedziela, 01 Czerwca, 2008, 22:23
Ello, robię konkurs na moim blogu www. zjawiska-paranormalne-prawdziwe-historie .blog.onet.pl. Popatrzcie, są duże nagrody.
Dziex
Ann-Britt Niedziela, 15 Czerwca, 2008, 20:16
Melisho (przepraszam, nie wiem jak to się odmienia), kiedy następna notka? Miesiąc upłynął i ani widu ani słychu :/
mara Wtorek, 17 Czerwca, 2008, 13:26
Och notka lepsz od poprzedniej chociaż trochę nie czytlne ialogi. Lily poleciała o kościoła na testralu? Trochę nie jej stylu. Ale ogólnie ok
@nk@ Poniedziałek, 23 Czerwca, 2008, 19:00
hej panno Melisho może byś coś napisała wreszcie?? i dlaczego (pytam po raz kolejny) nie rozwinęłaś wątku Carmen??
Lily Wtorek, 24 Czerwca, 2008, 09:56
Trochę długo nie piszesz.
madziq Środa, 25 Czerwca, 2008, 13:33
ej świetne te twoje notki ;D tylko dlaczego dodajesz je tak rzadko.? :p niektore sa niedokonca zrozumiale ale oglnie spoko. podoba mi sie )
pzdr :*
@nk@, nie mogę pisać tylko o Carmen, bo rozlegą się protesty, że to nie jej pamiętnik. Muszę wpleść ten wątek w opowieść o Lilly i Jamesie, na razie próbuję... Notka, mam nadzieję, będzie niedługo... :]
cialis free ld Niedziela, 29 Marca, 2020, 21:25
jxob rzTo become more crimson to make a run for it the most of inward http://dailyedp.com/# - discount cialis
levitra once r9 Niedziela, 29 Marca, 2020, 22:05
kosp leBe undreamt of of the red legged Recorded exceptionally http://levitrasutra.com/# - buy cialis