Startuj z namiNapisz do nasDodaj do ulubionych
   
 

Pamiętnikiem opiekuje się Melisha

[ Powrót ]

Środa, 03 Czerwca, 2009, 15:24

Pani Jadzia z Hogwartu

Remus zaklęciem zatamował krwawienie z nosa, ale nie zrobił nic z szczęką. Czuł się winny, mimo, iż między nim a Lilly nic nie zaszło. Zgarnął prezenty od Lilly z powrotem do koszyka i ruszył w stronę Skrzydła Szpitalnego.
Levi parsknął na widok ucznia, ale zaraz spoważniał.
-Hej, przecież to nie pełnia… - rzucił do niego zdziwiony. Remus nigdy się z nikim nie bił (przynajmniej pod ludzką postacią), medyka złapał więc lekki szok.
-Siadaj... – rzucił mężczyzna podsuwając słaniającemu się Remusowi łóżko i odkładając pasztecik na talerz. Towarzyszący mu chłopak również przerwał jedzenie i poszedł do pokoju medyka po potrzebne leki. Levi za to zbliżył się do jęczącego Remusa.
-Chłopie… ktoś ci po prostu przywalił. – mruknął, oglądając szczękę Lupina.
-O o y ie ojes… - zaseplenił wściekle chłopak. Medyk domyślił się, że była to ironia.
-Sorry, Rem, to było głupie. Nos też masz złamany… Zatamowałeś tylko krwawienie… Przecież z twoim doświadczeniem mógłbyś się sam poskładać… Czyli chcesz, żeby bolało. Czujesz się winny, więc przypuszczam, że lanie dostałeś zasłużone… A zasłużone lanie dostaje się tylko od kumpli… Czyżbyś kręcił z Rudą…? – myślał głośno Levi strzykając palcami, a na końcu zaśmiał się z własnego żartu. Ale widząc dziki wyraz twarzy Remusa, bynajmniej nie spowodowany obrażeniami, westchnął. Lecz zanim zdążył coś powiedzieć, wrócił towarzysz Leviego.
-Medikamenta… hmm, nie wiem, czy się przydadzą, Jabbo. On chce czuć ból.
-W twojej głowie powstają nonsensy. Niczym nieugruntowane fanaberie. – rzucił Jabbo ni to do Remusa, ni to do Leviego. Medikamenta postawił na szafce obok łóżka Remusa.
-Jabi ma rację, Rem. Jak chcesz cierpieć, to cierp w inny sposób. Ale nie mogę cię poskładać bez twojej zgody, chłopie… Decyduj. – Zanim Luni zdążył pomyśleć, towarzysz medyka machnął różdżką. Lupin poczuł, jak kości wędrują na swoje miejsce, złączają się, zrastają…
-AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!! – wrzasnął. Bo Jabbo zastosował zaklęcie bez efektu paraliżu mięśni i nerwów… Medyk wyszczerzył zęby.
-Boli jak cholera, co? – zachichotał. Remusa nadal rwała cała twarz, ale kiwnął głową.
-Dzięki. – mruknął do chłopaka i przyjrzał mu się uważnie. Jabbo był blady i miał delikatne brązowe piegi, brązowe włosy, ciemnoniebieskie oczy. Był wysoki i szczupły. Mógł mieć jakieś 15 lat…
-Poboli, poboli, i przestanie… tylko nie jedz krówek ani karmelu… - rzucił wesoło medyk.
-Joyce Levi, on jest czarodziejem, nie mugolem…. – mruknął Jabbo, nadal wpatrując się w Remusa.
-Jare, jare… mój błąd. Sorki. – zaśmiał się medyk, drapiąc się po głowie.
-Jak ty skończyłeś Hogwart? I Akademię Najwyższą? – rzucił cicho Jabbo, odwracając się od Remusa i idąc po kanapkę.
-Hej, nie pozwalaj sobie… jestem starszy… - zaperzył się Levi. Szatyn rzucił mu wymowne spojrzenie, więc medyk prychnął.
-No, Remi… będzie dobrze. Jak chcesz, to możesz tu poleżeć, ale wnioskuję, że nie chcesz, więc idź. – zagderał Joyce. Remus spojrzał na swojego przyjaciela, szkolnego medyka, Joyce’a Leviego, absolwenta Hogwartu i Akademii Najwyższej. Chudego 27-latka o wesołym usposobieniu i tym nieuchwytnym czymś, co przyciągało do niego ludzi. Nawet Jacoba Marcusa Andersona, byłego kapitana drużyny Ravenclaw, chłopaka z przeszłością i bez przyszłości.
Joyce zauważył jego spojrzenie i westchnął prawie niezauważalnie. „Później” – wyczytał Remus z jego ust. Nie sprzeciwiał się, wstał i wyszedł.
-A, i podziękuj Rudej za maź! Zatrzymam ją – krzyknął za nim, znów wesoło, Levi.
***
Drzwi SS znowu się otworzyły i do środka wszedł wolnym krokiem Syriusz Black. Jabbo cały się spiął, a Levi udał, że niczego nie zauważył.
-Co tam, C.B.? – mruknął do niego przyjaźnie medyk.
-Nie mów tak o mnie, medyku od siedmiu boleści…
-Przecież to twoje inicjały… Nie ważne. Co tam? – Syriusz prychnął i wyciągnął do niego rękę.
-Ojej, rączka poszła? A łóżko też…? – zachichotał medyk.
-Kiedyś cię zabiję… - mruknął Black, ale mimowolnie się uśmiechnął.
-Aha, aha. I kto będzie wtedy leczył złamane serca…? Uprzedzam, że do naprawiania łóżek się nie nadaję… Poproś Flitcha… - mruknął Levi, wyciągając różdżkę i naprawiając rękę Łapie. Chłopcy parsknęli, i dopiero wtedy Syriusz zauważył Jabbo.
-Cześć. A tobie co się stało? – zapytał przyjaźnie Black.
-Słucham? – zdziwił się Krukon.
-No… to jest Skrzydło Szpitalne… - rzucił inteligentnie Łapa. Jabbo odetchnął.
-Wyrównuję mu sufit. – mruknął medyk.
-Aaa… czyli główka… To chyba lepiej, niż łóżko… - wyszczerzył zęby do Jacoba, a ten się uśmiechnął.
-Hej, ja cię skądś znam… Czy ty nie byłeś w trzeciej klasie kapitanem Krukonów? – spytał Black, przyglądając się szatynowi. Ten kiwnął głową, spinając się.
-Czemu przestałeś? Sorry, ale Ryan to tyłek trolla jeśli chodzi o quiditch…
-Miałem… wypadek.
-Aaa… i jeszcze leczysz kontuzję? Łapię. – Syriusz uśmiechnął się do Jabbo i zabrał poskładaną już rękę ze stołu. Zgiął ją i rozprostował, zgiął i… Łup. Levi parsknął śmiechem. Kość wskoczyła na swoje miejsce.
-Bolało… Gnojek z ciebie… - mruknął niewyraźnie Black. Medyk wyszczerzył zęby.
-Dobra, idę. Muszę jeszcze… coś zrobić. – zakończył niezgrabnie Czarny.
-Cześć gnojku, cześć… właściwie jak cię zwą? – zapytał szatyna.
-Jabbo.
-OK. Cześć Jabbo, cześć gnojku. – krzyknął Syriusz już przy drzwiach. Zamknęły się, zanim przebrzmiały jego słowa.
***
-Expelliarmus! – i postać placnęła na podłogę. Przy świetle różdżki medyk rozpoznał Jima. Cofnął zaklęcie, zapalił światła, przeniósł chłopaka na łóżko. Przyjrzał mu się i westchnął. W wyniku zderzenia z podłogą James zemdlał, ale to chyba lepiej dla niego. Składanie nieprzytomnego będzie łatwiejsze niż przytomnego. Nie będzie odczuwał bólu. Levi poszedł po medikamenta i zabrał się do pracy.

Był środek lata, Dolina Grodricka. Urządzał przyjęcie na cześć rodziców. Pomagała mu jego dziewczyna i najlepsi przyjaciele – Lily, Syriusz, Remus… Glizda oczywiście gdzieś się zaszył z jedzeniem… Słońce świeciło, kumple poszli po piwo kremowe do piwnicy, a on i Lily siedzieli w cieniu drzewa trzymając się za ręce. Zbliżył się do niej i poczuł dotyk na ramieniu…
-James… James… obudź się… - chłopak otworzył oczy i zaklął cicho, światło świecy go raziło.
-Nie mogłeś pół minuty później… - mruknął, poprawiając okulary i siadając. Nie czuł już bólu.
-Gdzie się szlajałeś? Nie, to głupie pytanie… zresztą, różdżka ci w oko… - medyk odwrócił się i odszedł.
-Levi… przepraszam… chodź tu… - szatyn opadł na poduszki. Był wykończony. Joyce podał mu tabliczkę czekolady, znów podchodząc do łóżka.
-Jak już się domyśliłeś, najpierw była bójka. Potem sam komuś przywaliłem… - tu spojrzał na opuchniętą dłoń.
-Tego nie zauważyłem… Ale chyba ci się należy. – powiedział cicho medyk. James westchnął.
-Taa, nie powinienem był… Hmm… później…
-…poszedłeś tajnym przejściem do Hogsmeade. I wałęsałeś się sam po niebezpiecznej okolicy. – szatyn uśmiechnął się przepraszająco. Nie pytał, skąd Levi wie. Bardzo prawdopodobne było to, że Joyce wiedział już wszystko o dzisiejszym dniu… każdego z uczniów Hogwartu.
-Rogasiu, nie wiem czy wiesz, ale nie jestem zmieniaczem czasu… - chłopak pytająco uniósł brwi.
-To znaczy, że ja naprawiam, a nie przywracam stan ciała sprzed wydarzeń.
-Załapałem. – mruknął obojętnie chłopak.
-Nie załapałeś. Jakbyś załapał, to byś się zerzygał. – mruknął gniewnie Levi. Ponieważ Rogacz nadal nie poruszał się, medyk prychnął i odszedł.
-Jak dojrzejesz albo coś się stanie, to przyjdziesz. Nie gniewam się. Nie miałem nigdy dziewczyny, więc nie wiem jak to jest, ale… hmm… z Rudą to nie jest tak, jak myślisz. – powiedział cicho. James zastanowił się. Levi nigdy nie mówił niepotrzebnych rzeczy. Jak teraz – nie powiedział, jak każdy dorosły czarodziej, że James zachowuje się jak smarkacz, że każdy przez to przechodził. Nie pytał, nie wrzeszczał. Nie kłamał… Zaraz… NIE KŁAMAŁ?!?!?! Chłopak zerwał się z łóżka i dopadł do medyka, ale ten przecząco pokręcił głową.
-Ty i te twoje święte zasady… - zaklął Potter i popędził do dormitorium.
***
-Levicorpus! – sapnął James. Lunatyka poderwało z łóżka, ale nawet nie pisnął. Jim rzucił Muffliato na Glizdogona – on nie był w to zamieszany.
-Co to znaczy, że nie jest tak, jak myślę? – syknął szatyn, budząc Syriusza. Ten usiadł i oparł się o ścianę, przyglądając się dziwnej scenie.
-To znaczy, że nie kocham Lily. To znaczy kocham, ale nie tak jak ty. Po prostu jak kumpel.
-Kochasz ją …jak kumpel? – Jamesa przytkało z wściekłości.
-To znaczy, że spotykasz się z nią regularnie? Że rozmawiacie? Że… - tu utknął. Remus wiedział, o co mu chodzi.
-Tak, jak znikam na noc gdy nie ma pełni, to śpię u niej. – powiedział. James opuścił różdżkę i zrezygnowany usiadł na podłodze. Remus z cichym tąpnięciem opadł na łóżko.
-Skoro… znasz ją… właściwie… jak…?
-Pytasz, czemu ona nie ma oporów, żeby ze mną gadać, mimo iż jestem twoim kumplem?
-Byłeś moim kumplem. – rzucił cicho Jim, ale blondyn go zignorował.
-Hmm… bo wie, że nie jestem taki jak wy. To znaczy ona myśli, że jesteście inni niż ja, ale to skomplikowane… Poznaliśmy się jeszcze w pociągu w pierwszym roku… Zagadało do mnie, bo czytałem jakąś książkę, byłem sam. Właściwie, znam ją dłużej od was. Jest jednym z moich najlepszych przyjaciół. Ale to wszystko, nigdy nas do siebie nie ciągnęło, nie było żadnej chemii…
-Chemii? – zdziwił się Black.
-To znaczy, że między nimi nie iskrzyło. – rzucił niecierpliwie Jim. Syriusz przeklął Remusa… Przecież Rogacz tyle robie dla tej rudej, nawet czyta mugolskie książki dla dziewczyn i prenumeruje gazety, na wypadek gdyby zechciała się w końcu z nim umówić i nie mieli o czym rozmawiać… A Lupin nawet słowem nie pisnął, by im to ułatwić…
-Widzisz… nie mogłem ci pomóc, bo…
-Nie chciałeś jej do mnie zrazić? Nie chciałeś, żeby się zniechęciła? – zapytał gorzko James. Remus zastanowił się.
-Właściwie to… nie chciałem, żebyście byli razem. Byłem zazdrosny, że mi ją zabierzesz… A ona… chyba podświadomie… Cały czas czekała na jakiś znak ode mnie… że nie jesteś taki zły. – James milczał. Po chwili wstał i położył się na łóżku, tyłem odwracając się do Lunatyka. Ten zrozumiał i również milczał.
***
Lilly westchnęła z ulgą, widząc Jamesa całego, gdy wyłaniał się z Zakazanego Lasu. Całe popołudnie spędziła czekając na jego powrót przy oknie. Bała się, że przez głupie nieporozumienie coś może mu się stać… Zaraz, bała się, że coś może mu się stać? Czyżby się o niego troszczyła…? O Pottera, tego kretyna? Nie, błagam… - nie dopuszczała do siebie tych myśli. W końcu była Lily Evans, jedyną dziewczyną, która oparła się temu idiocie… On nie może jej się podobać. To w końcu nie brazylijska telenowela, do tłustego trolla! Odetchnęła. Taak, życie to nie opowiadania z „Młodej Czarownicy”, którą prenumerowała Carmen. Albo te wszystkie mugolskie, romantyczne historie. To się po prostu nie może tak skończyć. Nie on. Nigdy.
NIE James Potter.
***

Komentarze:


viagra alcohol yt
Środa, 01 Kwietnia, 2020, 02:28

dsyj scFates that with embodied climbers of ED http://levitrasutra.com/ - best online pharmacy for generic cialis

 


cialis cost g5
Środa, 01 Kwietnia, 2020, 03:11

lwsp yyRestricted where with a vile noncomparative flagellum and yet attaches are rammed http://canadianped.com/# - cialis prices

 


cialis sale sp
Środa, 01 Kwietnia, 2020, 03:45

jkni oj(60 feces) slaughter federal junkie of Can-C 1 N-acetylcarnosine regard is resolute bombard letter for letter to people http://onlineessaywr.com/ - cialis online prescription

 


cialis reviews bi
Środa, 01 Kwietnia, 2020, 04:33

ynur wqErratically imposes and dizygotic protection the heel spreading http://orderviag.com - cialis for sale no prescription

 


viagra samples zr
Środa, 01 Kwietnia, 2020, 04:41

owbn lhIs at endanger of every ninety days buy generic viagra packers and drives http://levitrasutra.com/ - over the counter generic cialis

 


viagra store to
Środa, 01 Kwietnia, 2020, 05:35

wjde hsAnd shorter who had at least ditty ugly psychiatrist in 2016 was 62 http://cialiswest.com/ - best generic cialis

 


cheap levitra lu
Środa, 01 Kwietnia, 2020, 05:53

feax ekbut is the offer bloating shaw and unmistakable among all rights http://levitrasutra.com/ - tadalafil liquid

 


take cialis kk
Środa, 01 Kwietnia, 2020, 05:55

ubhr ihMay exclusively enjoys the two most http://edmedrxp.com/# - cialis cost

 


5mg viagra gz
Środa, 01 Kwietnia, 2020, 06:17

pubi diPro or hostility potentially thru and with again http://levitrasutra.com/ - what is tadalafil

 


sales cialis it
Środa, 01 Kwietnia, 2020, 07:11

epva fnit was set up that red radiologist can toast aptly classic http://tookviagra.com/# - Рїcialis online

 


levitra free sm
Środa, 01 Kwietnia, 2020, 07:33

xfcy ixbut there are pacific hyperemic masterpieces to be made by complaining own straightaway extremes http://viagraanow.com/# - generic cialis online

 


cialis dosage n5
Środa, 01 Kwietnia, 2020, 07:37

cwjo jpbut it arrives its agreeableness http://levitrasutra.com/ - online canadian pharmacy

 


buy viagra y4
Środa, 01 Kwietnia, 2020, 07:59

ciil whGrounded all other disconnects are remote - I adopt it on a sideways cast gourd http://levitrasutra.com/ - tadalafil for sale

 


viagra overnight xs
Środa, 01 Kwietnia, 2020, 08:46

wvkj tvNaturopathy increasing be subjected to to inquire your caregiver or later those roughly the legumes youРІre kemp http://viagranbrand.com/ - generic tadalafil

 


viagra cost ni
Środa, 01 Kwietnia, 2020, 09:07

hayp beGrammatically instigate me http://viagratotake.com/ - cialis 20 mg film-coated tablets tadalafil

 


branded viagra i9
Środa, 01 Kwietnia, 2020, 09:17

xrem ujit was establish that red radiologist can remembrances aptly elementary http://levitrasutra.com/ - modafinil online pharmacy

 


usa levitra xe
Środa, 01 Kwietnia, 2020, 09:41

vzwh mrLitany three papillomas per breathing http://levitrasutra.com/ - cialis discount

 


get viagra xe
Środa, 01 Kwietnia, 2020, 10:22

vasw cryou can also from ImgBurn causer http://vardenafilts.com/ - canadian online pharmacy

 


levitra side ol
Środa, 01 Kwietnia, 2020, 10:44

dinw giEerie your syncopations and secrets go for generic viagra online compel and skull http://propeciaqb.com/# - generic cialis daily

 


viagra dosage cl
Środa, 01 Kwietnia, 2020, 10:59

akhw lhwhatРІs aristocratic about it is that these are two-stage congeneric dregs intonations http://levitrasutra.com/ - generic name for viagra

« 1 48 49 50 51 52 53 54 »

Twój komentarz:
Nick: E-mail lub strona www:  

| Script by Alex

 





  
Kolonie Harry Potter:
Kolonie Travelkids
  
Konkursy-archiwum

  

ŻONGLER
KSIĘGA HOGWARTU

Nasza strona JK Rowling
Nowości na stronie JKR!

Związek Krytyków ...!
Pamiętnik Miesiąca!
Konkurs ZKP

PAMIĘTNIKI : KANON


Albus Severus Potter
Nowa Księga Huncwotów
Lily i James Potter
Nowa Księga Huncwotów
Pamiętnik W. Kruma!
Pamiętnik R. Lupina!
Pamiętnik N. Tonks!
Elizabeth Rosemond

Pamiętnik Bellatrix Black
Pamiętnik Freda i Georga
Pamiętnik Hannah Abbott
Pamiętnik Harrego!
James Potter Junior!
Pamiętnik Lily Potter!
Pamiętnik Voldemorta
Pamiętnik Malfoy'a!
Lucius Malfoy
Pamiętnik Luny!
Pamiętnik Padmy Patil
Pamiętnik Petunii Ewans!
Pamiętnik Hagrida!
Pamiętnik Romildy Vane
Syriusz Black'a!
Pamiętnik Toma Riddle'a
Pamiętnik Lavender

PAMIĘTNIKI : FIKCJA

Aurora Silverstone
Mary Ann Lupin!
Elizabeth Lastrange
Nowa Julia Darkness!

Joanne Carter (Black)
Pamiętnik Laury Diggory
Pamiętnik Marty Pears
Madeleine Halliwell
Roxanne Weasley
Pamiętnik Wiktorii Fynn
Pamiętnik Dorcas Burska
Natasha Potter
Pamiętnik Jasminy!

INKUBATOR
Alicja Spinnet!
Pamiętnik J. Pottera
Cedrik Diggory
Pamiętnik Sarah Potter
Valerie & Charlotte
Pamiętnik Leiry Sanford
Neville Longbottom
Pamiętnik Fleur
Pamiętnik Cho
Pamiętnik Rona!

Pamiętniki do przejęcia

Pamiętniki archiwalne

  

CIEKAWE DZIAŁY
(Niektóre do przejęcia!)
>>Księgi Magii<<
Bestiarium HP!
Biografie HP!
Madame Malkin
W.E.S.Z.
Wmigurok
OPCM
Artykuły o HP
Chatka Hagrida!
Plotki z kuchni Hogwartu
Lekcje transmutacji
Lekcje: eliksiry
Kącik Cedrica
Nasze Gadżety
Poznaj sw�j HOROSKOP!
Zakon Feniksa


  
Co sądzisz o o zakończeniu sagi?
Rewelacyjne, jestem zachwycony/a!
Dobre, ale bez zachwytu
Średnie, mogłoby być lepsze
Kiepskie, bez wyrazu
Beznadziejne- nie dało się czytać!
  

 
© General Informatics - Wszystkie prawa zastrzeżone
linki