Pamiętnikiem opiekuje się Lucy Do 27.10.2008r. pamiętnikiem opiekowała się Luna Pomyluna. Kącik Luny
Pani Norris - c.d... Dodała Luna Sobota, 23 Grudnia, 2006, 19:26
Nareszcie mogę Wam dokończyć opis okropniastej przygody, w której Pani Norrris zaatakowała Ginny i zjawił się Filch.
Jak już wiecie, odrzuciłam kotkę zaklęciem Flipendo. Kiedy jednak woźny spojrzał na mnie spod tych swoich obrzydliwych włosów, to od razu schowałam różdżkę.
- Co to ma być? - warknął. Nie wiedziałam, co powiedzieć, Ginny najwidoczniej też nie; zajęta była oględzinami zadrapań na rękach.
- Yyy...No, pańskie zwierzę rzuciło się na moją koleżankę, więc musiałam je jakoś odepchnąć. Nie było innego sposobu, przepraszam... - Odpowiedziałam w końcu.
- A gdzie tam, bez powodu się rzuciło, tak? TAK? no słyszycie, rozpieszczone bachory, pytam się o coś!!! - Filch przegiął pałę. Miałam ochotę też go tak rąbnąć tym Flipendo, albo czymś jeszcze gorszym. Niech sobie nie zapomina, że jestem członkinią GD W każdym razie taka byłam wściekła, że nie potrafiłam nad sobą zapanować i zaczęłam wrzeszczeć: Proszę pana, co sobie pan wyobraża, moja koleżanka cała jest w strzępach! Nie widzi pan? Włosy potargane, krew jej cieknie (yyy…?) i cała jest podrapana!A wszystko przez pańskiego kota! I wtedy Filch już się naprawdę wkurzył. Tuląc Panią Norris do piersi, zaprowadził mnie i Ginny do profesor McGonagall.
Kiedy już wszyscy stanęli przed biurkiem, woźny oznajmił chrypiącym głosem:
- Atak uczniów na mojego kota.
- Atak kota na uczniów!!! – Zaryczałam, uspokojona zaraz przez Ginny.
- Nie rozumiem. – McGonagall patrzyła na całą trójkę jak na bandę kretynów. – Co zaszło? I dlaczego na miłość Boską, Filch, Ginny Weasley jest taka podrapana? Czy to nie przypadkiem sprawka twojego kota?
- Och, ależ nie, nie, na pewno nie. – Mruczał Filch.
- Och, ależ tak, tak, z pewnością tak!!! - O rany, ale ja jestem głupia. Znowu mi się wyrwało ;-P
McGonagall skarciła mnie spojrzeniem i zapytała Ginny:
- Co się stało?
- Szłam z Luną przez korytarz. Za gobelinem znalazłyśmy to - Ginny rozwinęła list WMIGUROKA. – No a potem chyba coś powiedziałam i Pani Norris rzuciła się na mnie. Luna musiała odepchnąć kota za pomocą Flipendo, po prostu musiała.
- Zaraz, zaraz co to jest?? - Wykrzyknął Filch, wydzierając Ginny list z ręki. – To moje! I dlatego mój kot rzucił się na to dziewuszysko!
- Opanuj się, Filch. Dziewczyny mogły nie wiedzieć…
- Ale tu jest nawet napisane:Argus Filch! Ukaraj je, Minerwo! Ukaraj!
- Proszę stąd wyjść, Argusie. Załatwię to sama. – Kiedy drzwi się zamknęły za rozwścieczonym woźnym, McGonagall powiedziała do nas:
- Idźcie już, proszę. Pan woźny jest chyba troszeczkę…przewrażliwony.
I tak się skończyło. Uff, bez szlabanu
Atak Pani Norris Dodała Luna Niedziela, 17 Grudnia, 2006, 21:01
Przygoda goni przygodę. Dzisiaj też wydarzyło się coś ciekawego.
Po obiedzie ja wraz z Ginny szłam sobie korytarzem do biblioteki. Nagle zauważyłam jakiś skrawek papieru wetknięty za wypłowiały gobelin. Kiedy wyciągnęłam go i rozwinęłam, okazał się być jakimś listem. Wydrukowany był na lśniącym, nowym papierze...Oto jego treść: WMIGUROK Z przykrością informujemy pana Argusa Filcha, iż nie zdał Pan pomyślnie pisemnego egzaminu naszego kursu błyskawicznej nauki skutecznej magii. Jeśli chciałby Pan spróbować ponownie, na Pański adres zostanie przesłany dodatkowy materiał powtórzeniowy i nowy arkusz egzaminu.
Wyniki z poprzedniego testu: 23/50 pkt.
Z poważaniem prof. Mikeus Slodge, dyrektor głównego zarządu WMIGUROKA
Ja i Ginny wybuchnęłyśmy śmiechem, no bo przecież WMIGUROK jest idealny dla charłaków i większość z nich pomyślnie go zdaje. Ach, ten Filch to rzeczywiście jakieś dziwadło
Nagle jednak nasz śmiech ucichł, gdyż przed nami pojawiła się nieoczekiwanie Pani Norris.
- A kysz, wstrętne kocisko - zażartowała Ginny, bo przecież gdyby nie to, że kot należy do Filcha, to na pewno nikt nie mówiłby, że jest on wstrętny.
Ale te słowa wystarczyły, by oczy Pani Norris zwęziły się i zwierzę w napadzie furii wściekle rzuciło się na biedną Ginny. Próbowałam odepchnąć je, ale bez skutku. Siedząc dziewczynie na głowie, drapało pazurami, kopało, darło się i gryzło. W końcu użyłam Flipendo i wtedy dopiero kocur oderwał się i pacnął na podłogę. Ale w tym samym czasie pojawił się Filch...
O jejku, pani Pince zamyka już bilbliotekę, gdzie teraz siedzę. Zmykam, dokończę, kiedy tylko będę mogła!
Przedsmak świąt i zwariowane Frisbee Dodała Luna Poniedziałek, 11 Grudnia, 2006, 19:57
do Gwiazdki jeszcze niecałe dwa tygodnie, ale w Hogwarcie już pojawiły się zapierające dech w piersiach dekoracje. Girlandy oplatające poręcze schodów, kolorowe choinki w Wielkiej Sali, w klasach i na korytarzach, stroiki z gwiazd betlejemskich na oknach...Wszystko to wygląda prześlicznie, chociaż pamiętam, jak w czasie Turnieju Trójmagicznego każda ozdoba była jeszcze piękniejsza.
Hermiona Granger zawsze szalała z tą swoją WSZĄ i obroną skrzatów domowych. Nigdy jednak nie poruszały mnie te sprawy, ale ostatnio zastanowiłam się chwilkę - musiały się nieźle napracować z tymi wszystkimi dekoracjami. Hermiona również to zauważyła i zwznowiła produkcję czapeczek z coraz to bardziej fantazyjnymi pomponikami. Kiedyś słyszałam, jak Harry mówił Ronowi, że każdy podarek od Hermiony zgarnia Zgredek. O jejku, może powinnam jej to powiedzieć?
Aha, zapomniałabym! Godzinę temu, kiedy większość Krukonów uczyła się w swoim salonie, jakiemuś drugoklasiście wymknęło się zębate Frisbee. Zaczęło szaleć po całym pomieszczeniu i szarpać nieszczęsne girlandy i stroiki. Zanim uczeń zdążył złapać zabawkę, pojawili się prefekci i na szczęście zdołali wszystko doprowadzić do porządku. Hmm, gdyby był z innego domu, na pewno dostałby punkty karne No ale cóż, nie zdradza się przyjaciół
Okropne Wróżbiarstwo Dodała Luna Poniedziałek, 27 Listopada, 2006, 13:25
Strasznie się dzisiaj najadłam wstydu podczas Wróżbiarstwa. A to było tak; Trelawney chyba dopadł jakiś wgnębitrysk, bo ciągle krzyczała, upominała, była bardzo roztargniona i przewrażliwiona i w ogóle...A akurat przerabialiśmy zaawansowane wróżenie z fusów po herbacie i kawie, którego jeszcze do końca nie opanowałam. I nagle, chociaż profesor nigdy tego nie robiła, zaczęła pytać. Normalnie przepytywać jako sprawdzian wiedzy, jak to się często robi w mugolskich szkołach. Po Ginny (to była lekcj z Gryfonami), która otrzymała Zadowalający, przyszła kolej na mnie.
Trelawney kazała mi wymienić zasady wróżenia z fusów. O jejku, myślałam że zapadnę się pod ziemię - teraz nie szło czegoś wymyślić, poopowiadać...W końcu oświadczyłam że nie znam żadnej z zasad. Gdzies po kątach rozległy się ciche szepty, "Ooo, Luni - Pomyluni odebrało mowę"..."No tak, dziwakom zawsze trudno się wykręcić"...Sybilla, nie zważając na te uwagi pod moim adresem, rozpoczęła nudne kazanie na temat psot i figli na teoretycznych zajęciach z Wróżbiarstwa. W końcu postawiła mi Okropny. A czego się spodziewałam?!
To był męczący dzień...
O, wkleję tu jeszcze na boku zdjęcie tej podłej Trelawneyki. Takie malutkie, bo - możecie się śmiać - ale po tym indydencie jakoś przestałam ją lubić.
Gryffindor - Hufflepuff Dodała Luna Piątek, 24 Listopada, 2006, 18:20
Odbył się kolejny mecz Quidditcha! Gryffindor pokonał Hufflepuf 170 do 150. Podczas rozrywki jak zwykle miałam na sobie kapelusz w kształcie głowy lwa ryczącego, kiedy się go dotknie różdżką. Mecz nie obył się bez wrażeń. Jeden z puchońskich ścigających przez przypadek rąbnął miotłą w tablicę wyników, dodając Huflepuffowi sporo punktów. W efekcie powstało duże zamieszanie - każdy dom miał swoją wersję wyniku przed całym incydentem. Spór rozstrzygnęła Hooch, która kto jak kto ale jako sędzia najlepiej musi znać aktualny wynik. Potem już wszystko wróciło do normy, ale...Znów pojawiły się konflikty w drużynie Gryfonów. Ginny wrzeszczała, Harry ryczał, widownia nie rozumiał niczego. Po upomnieniu Hooch opamiętali się jednak, zgrali i zdobyli całą masę punktów. Ale za to Hufflepuff złapał znicza po kilku minutach zażartej walki pomiędzy dwoma szukającymi. O rany, nie mogę się doczekać rozgrywki z udziałem Krukonów...
Niedźwiedź w klasie! Dodała Luna Piątek, 17 Listopada, 2006, 23:44
Lekcje nie minęły dzisiaj bez wrażeń. Na Transmutacji przez wypadek...Niechcący...Nie wiem, nie mam pojęcia, jak to się stało...Źle wypowiedziałam formułkę i zamiast gekona w damską torebkę, to ja zamieniłam nauczycielskie biurko w olbrzymiego, wściekłego niedźwiedzia! Wszyscy powłazili na ławki, a dziewczyny zaczęły wrzeszczeć, i nikt nie mógł zainterweniować, bo pani McGonagall poszła załatwić jakąś sprawę. Zostaliśmy sami z ryczącym, gigantycznym niedźwiedziem, ospale człapiącym po całej klasie! Darłam się jak szalona, w mig zapomniałam wszystkie oszałamiające zaklęcia, chociaż zwykle jestem spokojna. A w ogóle to wszystko była moja wina...Sama poleciałam po nauczycielkę, która od razu zaprowadziła porządek. Uff, nakrzyczała na mnie tylko trochę, bo rozbawił ją widok jednej takiej histeryzującej Krukonki, która ze strachu usiłowała wejść na lampę. Co za dzień...
Hogsmeade Dodała Luna Niedziela, 05 Listopada, 2006, 23:43
Dzisiaj odbył się zaplanowany wyjazd do wioski czarodziejów - Hogsmeade. Wiał silmy wiatr i padał okropny, lodowaty deszcz, więc mało osób skorzystało z wycieczki, ale ja wśród tych osób się nie znalazłam Zaraz na początku odwiedziłam kilka małych sklepików, np. taki jeden z magicznymi roślinkami. Potem wstąpiłam do Miodowego Królestwa po lodową mysz, gumy Drooblesa i kilka gryzków. Po chwili skusiłam się jeszcze na waniliowo-czekoladowe karaluchy; ale ze mnie łakomczuch!
Na końcu odwiedziłam gwarne i tłoczne jak zwykle Trzy Miotły, gdzie nalałam sobie moją ulubioną mieszankę piwa kremowego z sokiem z mango (i znowu te zdziwione spojrzenia...ech). Spotkałam tam Neville'a. Usiedliśmy razem przy stoliku, gawędząc o lewitujących drzewach - on przecież uwielbia zielarstwo. Wróciliśmy do Hogwartu cali zmoknięci, ale z całym zapasem słodyczy
Tajemnica Hadiego Dodała Luna Sobota, 04 Listopada, 2006, 23:41
Jeszcze więcej rzeczy się wyjaśniło; jutro jest wyjazd do Hogsmeade, więc nie będzie za bardzo czasu na zadanie domowe z zielarstwa - opisanie wnykopieńki na 2,5 stopy pergaminu, które trzeba było, tak jak wyciąganie strączka na lekcji, zrobić w parach. W związku z czym spotkałam się z Hadim w Wielkiej Sali i odrobiliśmy to zadanie...Przy tym jednak wiele się dowiedziałam o tym Ślizgonie, który już przestał być tajemniczy. Powiedział, że jest bratem Dracona Malfoy'a. Że wcześniej chodził do Durmstrangu, bo jego tata Lucjusz Malfoy zawiódł się na Dumbledorze i nie chciał posłać Hadiego do Hogwartu, tak jak Draco. Że potem Lucjusz pokłócił się z Karkarowem, dyrektorem Durmstrangu, no i w końcu przeniósł nieszczęsnego Hadiego do Hogwartu. I że...Co najgorsze...Tata wymyślił mu takie imię "Hadi", bo to od Hadesa, mitycznego władcy świata podziemi. To okropne. Hadi nienawidzi swojego imienia, powiedział mi. I że w domu niezbyt dobrze go traktują, bo nie pomiata innymi i w ogóle...Żal mi go. Oto cała prawda o nim...Trochę mroczna
Ogłoszenie i eksplodujący dureń Dodała Luna Piątek, 03 Listopada, 2006, 23:39
Dzisiaj dzień bardzo się wszystkim dłużył, a na dworze padał deszcz i była po prostu ponura chlapa. Dlatego też wszyscy niezmiernie się ucieszyli, kiedy w każdym salonie zawisła kartka z informacją o wypadzie do Hogsmeade, który będzie miał miejsce pojutrze. Bardzo się cieszę, lubię takie wycieczki
Mamy okropnie dużo zadania domowego – 2 stopy pergaminu na temat suszenia liści melisy i mięty oraz ich właściwości na Eliksiry, interpretacja ułożenia fusów po herbacie na Wróżbiarstwo, tabelka zamiany królika w mugolski zakreślacz na Transmutację…I jeszcze kilka zadań z Historii Magii, ale już je wykonałam. Na szczęście!
Uff, no to zabieram się do roboty. Aha, 3 razy wygrałam dzisiaj w eksplodującego durnia z jakąś Puchonką, której nie znam. W ogóle cud, że chciała ze mną grać. W każdym razie zdobyłam 16 fasolek, ale oddałam połowę mojej przeciwniczce, bo miała taką minę, jakby miała się za chwilę rozpłakać. Kończę już, jest strasznie późno.
lekcja zielarstwa Dodała Luna Czwartek, 02 Listopada, 2006, 23:38
Na zielarstwie wszyscy się już dobrali w pary do ćwiczeń w grupach, więc ja zostałam sama. Ale nie tylko ja jedna – tajemniczy chłopak również. W efekcie profesor Sprout poleciła, abyśmy pracowali razem. Widząc to, inni Ślizgoni zadrwili:
- Biedny Hadi. Uważaj, bo Pomyluna naśle na ciebie redakcję durnego brukowca jej ojca!
A może jakieś niewidzialne stworzenia, hehe! – rechotali i kpili. No to mam przechlapane, pomyślałam, kimkolwiek on jest, zacznie mnie już uważać za idiotkę.
Zaczęłam mu tłumaczyć całą sprawę Żonglera, ale on tylko machnął ręką i powiedział: „daj spokój, ja nie zwracam na nich uwagi”. To już było coś. Czyżby on różnił się od innych Ślizgonów? I to…W tę „dobrą” stronę?
Potem już zaczęliśmy pracować. Trzeba było przytrzymać szalejące witki wnykopieńki i wyciągnąć strączek z wnętrza pieńka, które owe witki ochraniają. On („Hadi”, czy jakoś tak?) zajął się tym pierwszym, a ja drugim. Już wyciągałam dłoń z palcami zaciśniętymi na strączku na powierzchnię, kiedy wyślizgnął mi się i plasnął Hadiego w nos.
Nie wiedziałam, jak zareaguje, może zacznie wrzeszczeć…Ale on zaczął się śmiać, podniósł strączek i już do końca lekcji panowała przyjemniejsza atmosfera. Już wiem, on na pewno nie jest taki, jak inni z jego okropnego domu.