Pamietnik Remusa Lupina! Pamiętnikiem opiekuje się Syrcia Do 20 marca 2009r pamiętnikiem opiekowała się K@si@@@ Do 07.07.08 pamiętnik prowadził Nowicjusz Magii Do grudnia 2007 pamiętnik prowadziłą The Halfblood Princess
Jest to taki wstęp, a raczej wspomnienia Remusa do momentu obecnego.
Są one napisane w trzeciej osobie, ale obiecuję wam, że dalsze losy będą pisane normalnie w pierwszej.
W małym, dziecinnym łóżeczku, spokojnie leżało niemowlę - uderzająco podobne do swojego ojca.
Ciemnobrązowe włosy, zgraby nosek, oliwkowa cera i małe nóżki, które śmigały zupełnie jekby malec próbował jechać na niewidzialnym rowerku.
Jego małe oczka rozglądały się ciekawie po pokoju, wypatrując swojej opiekuńczej matki.
Kobieta siedząca na fotelu wstała i podeszła do łóżeczka. Nachyliła się, aby lepiej widzieć syna.
Delikatnym ruchem ręki przeczesała mu rzadziutkie włosy i uśmiechnęła się.
- Wykapany tatuś. - rzekła zwracając się do malca. - Ale nikt nie zaprzeczy, że te piękne szaroniebieskie oczy i rumieńce na policzkach odziedziczyłeś po mnie, Remusie!
Ciemnowłosa złapała małą rączkę syna, dziecko pociągnęło matkę, jakby rządało ponownego uczesania.
Kobieta roześmiała się i ponownie pogładziła małego Remusa.
- Mój mały mężczyzna. - westchnęła. - Szkoda, że nie ma tu teraz ojca. Pewnie jest zajęty. - w jej tonie dało się usłyszeć gorycz.
Ojciec Remusa był, bowiem poszukiwaczem skarbów - pracował dla banku Girngotta, szukając złota i diamentów. Często miał do czynienia z niebezpieczeństwem, dlatego żona tak się o niego niepokoiła.
- Ty mi musisz wystarczyć. - powiedziała blado uśmiechając się do niemowlaka.
Przykryła go zielonym, bawełnianym kocykiem po czym ruszyła w kierunku drzwi.
***
- Tato, patrz jak mój latawiec wysoko leci!-krzyknął 6- letni Remus do swojego dobrodusznego ojca.
W jego szaroniebieskich oczach można było dostrzec błyski zadowolenia.
Był, bowiem z ojcem, a widywał się z nim tak rzadko...
- Remusie poczekaj! - krzyczał starszy mężczyzna za biegnącym synem. - Tutaj jest dobry wiatr!
Ojciec i syn biegali na wzgórzach niedaleko domu.
Matka malca, Mary z troską spoglądała na zabawę swoich kochanych krewnych.
"Niech się sobą nacieszą" westchnęła i wróciła do domu przygotowywać ulubione ciastka Remusa i Ben'a (jej męża).
- Tato! - krzyknął przestraszony chłopiec. - Mój latawiec!
Zabawkę z rąk chłopca wyrwał silny wiatr. Dziecko ze smutkiem spoglądało na oddalający się obiekt.
- Remusie chodź tutaj! - gestem przywołał go ojciec. - Nic się nie stało. Tatuś zrobi ci nowy... Wszystko w porządku, pójdziemy do domy i pomożemy mamie przygotować nasz ulubiony deser! A po posiłku poczytam ci jakąś ciekawą książkę, dobrze Mały Mężczyzno?
Remus kiwnął głową. Był zmartwiony tą sytuacją, ale tatuś go upokoił.
Ojciec objął go opiekuńczo i ruszyli w kierunku ich małego domku.
***
-...jak mogłeś to zrobić?! - krzyczała Mary, matka Remusa.
Dziewięciolestni chłopiec schował sie za drzwiami, przysuchując się kłótni rodziców.
-Ja... Nie wiem...To on... Ja tak naprawdę próbowałem ratować to dziecko. - odpowiedział zdezorientowany mąż.
- I nie pomyślałeś o swoim! - dodała zrozpaczona.
Remus wychylił się. Jego piękna matka płakała. Była zalana łzami. Ojca również nigdy w takim stanie nie widział. Był nerwowy. Chodził po całym pokoju, trzymając się za głowę, jakby czegoś żałował. Bardzo.
- To nie tak, Mary...
- Wiesz co nam teraz grozi?! - wykrzyknęła kobieta. - Musimy stąd wyjeżdżać. - rzekła pakując ubrania w podręczną torbę.
- Domyśla się tego, zastawi pułapkę. - oświadzczył jej pewnie Ben.
- Mam to gdzieś! Nie będę patrzeć jak moje dziecko...
Mary spostrzegła schowanego syna. Na jej twarzy zagościło zdumienie. Próbowała prędko zetrzeć łzy.
- Remusie co ty tu robisz, słoneczko? - zapytała łagodnym tonem.
Dziecko nie wiedziało co odpowiedzieć. Remus wiedział, że rozmowa była na jego temat. Pośpiesznie wybiegł z salonu na górę.
***
- On tu jest! - krzyknął Ben Lupin. - Bierz Remusa i uciekajcie!
Kobieta popędziła po syna. Dziewięciolatek wylegiwał się na tapczanie, wciągnięty w lekturę.
Matka szybko wzięła od niego książkę i rzuciła w kąt pokoju.
- Mamo co robisz? - spytał z pretensją.
- Nieważne. Chodź ze mną, prędko. Jedziemy do babci Eve.
Chwyciła go za dłoń i zbiegli na dół.
Było za późno.
Na korytarzu ojciec Remusa siłował się z ogromnym, groźnym stworem.
Jego ziernice były czerwone, umazany był krwią i miał wielkie, ostre kły.
Ben upadł na podłogę pod ciężarem wilkołaka, a drewniany kij, którym się bronił wypadł mu z ręki.
Bestia rozeźlona rzuciła sie w stronę dziecka i ciemnowłosej kobiety.
Matka instynktownie pchnęła syna w bok, aby uniknął ataku stwora, jednak bestia była sprytna i w ostatniej chwili zmieniła kierunek.
Wilkołak agresywnie rzucił się na chłopca i wbił swoje ostra kły w jego chudę ramię.
Mary wydała z siebie zduszony okrzyk po czym upadła na ziemię. Zemdlała.
Bestia się tym nie przejęła i pośpiesznie wybiegła z domu Lupin'ów, zostawiając za sobą trzech zemdlałych, niewinnych ludzi.
***
Jedenastolatek smętnie spojrzał na swoją pogrążoną w żałobie rodzinę. "Nie mam już ojca, który puszczał ze mną latawce i skazał mnie na los wilkołaka" myślał. I chociaż do pełnii został cały tydzień, Remus czył nadchodzący ból wzmocniony żalem. Jego ojciec umarł. Przeżył ciężką chorobę, jednak uzdrowiciele nie dawali mu nadziei, smocza ospa jest chorobą śmiertelną.
Do smutnego dziecka podeszła jego matka, ubrana w czarną, aksamitną sukienkę. Jej brązowe włosy rozwiał wiatr. Objęła opiekuńczo syna. Stali właśnie nad nagrobkiem nieżyjącego już, a tak bliskiego im mężczyzny.
- Tak musiało być, prawda? - zapytał chłopiec bezbarwnym tonem.
- Tak. Teraz czas na ciebie, skarbie. Zacznij swoją historię - odpowiedziała matka.
Wielka łza spłynęła po jej policzku. Rzuciła ostatnie spojrzenie na marmurową płytę, która miała oznaczać materialną pamięć o jej mężu. Nie pojęła jak ten pomnik może odzwierciedlić uczucie jakie żywiła do Ben'a i jego dobroć jaką rozdawał, lecz najbardziej nie mógł pokazać żalu męża do samego siebie za zbrodnię jaką wyżądził synowi.
Rzuciła bukiet fioletowych gożdzików - ulubionych kwiatów męża.
- Chodź słońce. - rzekła cicho do Remusa.
Wraz z synem ruszyła w kierunku bramy, a za nimi reszta rodziny.
***
- Mamo mam list! Mam list z Hogwartu! - z góry zbiegł uradowany chłopiec.
Remus Lupin podbiegł do matki i wręczył jej list.
Kobieta chwyciła pergamin i zaczęła czytać:
Szanowny panie Lupin!
Z przyjemnąścią oznajmiam,
że otrzymał pan propozycję
nauki w Szkole Magii i Czarodziejstwa Hogwart.
Powodem jest fakt, iż
posiada pan nadzwyczajne zdolności
na których nam zależy.
Czekam na odpowiedź do 20 sierpnia.
Dyrektor
Albus Persiwal Wulfryk Brain Dumbledore *
PS: Awaryjnie dołączamy listę podręczników.
- To wspaniale słońce! - rzekła.
- Jesteś ze mnie dumna?
- Oczywiście. - rzekła, odkładając miskę ze strannie posiekanął sałatą.
Remus uśmiechnął się szeroko. Był szczęśliwy. Naprawdę szczęśliwy. Nigdy tak się ni czuł od śmierci ojca.
- Myślisz, że trafię do Gryffindor'u? - zapytał.
- Myślę, że najwyższy czas zjeść obiad. - oświadczyła matka. - Jutro pogadamy i pojedziemy na Pokątną z babcią.
Remus usiadł do stołu i zabrał się za zjadanie sałatki.
- Mamuś?
- Słucham synuś...
- A czy mogłbym dostać z tej okazji jakąś nową książkę?
- Hm... Wybierzesz sobie jakąś jak zajdziemy do Esów. - powiedziała uśmiechając się. - I nie musisz mi się podlizywać, pysiaczku.
- Mamo nie mów tak do mnie. - oburzył się chłopiec.
- Dobrze, dobrze.
Mary uśmiechnęła się łagodnie. Delikatnym ruchem dłoni przeczesała włosy swojemu synowi. Nie były już tak rzadkie jak 11 lat temu, jednakże był to pewnien rytuar. Jej syn wkraczał w nowy etap życia.
* w pierwszym roku list pisał dyrektor, później dopiero zastępca (przyp.autorki)
Mam nadziję, że treść spodobała się.
Mile widziana krytyka.
Z góry przepraszam za błędy, szczególnie te interpunkcjne - nie radzę sobie z tym.
POzdrawiam K@si@@@
PS: Czy ktoś z was wie jak można wgrać obrazek?
Komentarze:
Magic Dog Czwartek, 10 Lipca, 2008, 11:18
PIERWSZA!!!
Notka ogólnie fajna, i w ogóle S-U-P-E-R...
P+
Sol Angelika Piątek, 11 Lipca, 2008, 00:33
Podoba mi sie ta notka, bo dokladnie pokazalas, co moglo sie stac, gdy Remus zostal ugryziony i masz swietny styl pisania, nie nudzisz tylko piszesz wszystko dokladnie, musisz jednak popracowac nad interpunkcja, bo faktycznie sobie z tym nie radzisz. Czekam z niecierpliwoscia na nastepna notke:--
Marta G/ZKP Piątek, 11 Lipca, 2008, 10:46
Droga Autorko. Wpis podobał mi się, ponieważ opisałaś tu kilka ważnych sytuacji i zrobiłaś to w sposób zadowalający, tyle tylko, że mam dla Ciebie kilka uwag i porad:
1. Popracuj nad stylem: więcej opisów, odczuć, trochę prostszy chwilami język;
2. Przecinki -wiem, nikt ich nie lubi i chyba wszyscy mają z nimi mniejsze lub większe problemy; Ty na szczęście, należysz do tej pierwszej grupy, ale i tak uważaj na nie
3. Nie podobało mi się, że nazywałaś Greybacka stale bestią, mogłaś też ukazać go jako trochę bardziej przerażającego, bardziej realnego;
4.Literówki, np. "rytuał", nie "rytuar" ;)
Poza tym, uważam, że dobrze się spisujesz jako Remus i czekam na kolejny wpis 
Życzę wielu fantastycznych pomysłów, weny oraz wolnego czasu.
Pozdrawiam i jeśli będziesz miała ochotę, zajrzyj do pamiętnika Malfoya i Myślodsiewni Snape’a 
Bardzo fajnie streściłaś nam jego wcześniejsze życie. Czułam się jekbym weszła do jego świadomości i widziała strzępy jego wspomnień, było to niesamowite odczucie. Poza tym w miarę poprawnie(bez większych byków).
Pozdrawiam i zapraszam do mnie.
hermiona18 Niedziela, 13 Lipca, 2008, 10:51
Wiesz , popracuj trochę nad stylem pisania.Więcej uczuć. Nie jest żle ale sądzę, że stać cię na więcej.Tak mogłabyś zamiast bestia napisać :potwór, krwiożerca, gnębiciel
Lucy Niedziela, 13 Lipca, 2008, 19:33
Hej!
Tu Luna Lovegood.
Zmieniam nick na Lucy.
Pozdrawiam!
PS. Jeśli ktoś chce wiedzieć dlaczego, nie jest to tajemnicą. Może napisać do mnie, email w nicku.
Syrcia Poniedziałek, 21 Lipca, 2008, 01:07
Ziemia do MArsaaa! Tu Twoja konkurentka z konkursu Czego się oni tak czepiają tej bestii? A jak niby miałaś napisać? Potwór? Zwierzę? Krwiożercza bestia? Bleee... Nie zwróciłąm uwagi na błędy, nie rzuciły mi się w oczy po prostu... Fajnie zaczęłaś, miałaś oryginalny pomysł. A Luni jako lizus... A fe, z tym to sobie u mnie przegrałaś^^ I luni miał jasnobrązowe oczy, jeśli nie powiedzieć miodowe CZekam na kolejne nocie!
Eio Poniedziałek, 21 Lipca, 2008, 20:23
No takiej notki nie pisze się w pół godziny
Bardzo mi się podobała i mnie wciągnęła Mam zamiar częsciej zaglądać.
A co twojego komentarza to może jeszcze kiedyś spróbuje z innym pamiętnikiem ale to dopiero chyba za jakiś czas narazie będe się szwędać i czytać prace innych
Pozdrawiam
Eio
Lara (Roxanne) Środa, 23 Lipca, 2008, 15:42
Bardzo mi sie podobalo, szczegolnie to, ze ukazalas prawie cale dziecinstwo Remusa. No i ten watek z ukaszeniem wilkolaka... Po prostu cudownie! Dzieki za komentarz u mnie!
Pozdrawiam
Lara
armatka Piątek, 25 Lipca, 2008, 11:39
Fajnie oddałaś emocje tej sytuacji i w ogóle notka była SUPER!!!
K@si@@@ Piątek, 25 Lipca, 2008, 11:49
Dzięki armatka! *przesyła usmiech*
Wiem kto ty;p
Afra Lupin Piątek, 25 Lipca, 2008, 16:40
Fajnie to napisałaś , miałam jednak nadzieję że to będzie kontynuacja