Pamietnik Remusa Lupina! Pamiętnikiem opiekuje się Syrcia Do 20 marca 2009r pamiętnikiem opiekowała się K@si@@@ Do 07.07.08 pamiętnik prowadził Nowicjusz Magii Do grudnia 2007 pamiętnik prowadziłą The Halfblood Princess
Tak, więc jak wiecie miałam wyjechać i wyjadę.
Za nim to zrobię obdarzę was notką.
Poprzednia była krótka. Ta też będzie, bo postanowiłam pisać krócej, a częściej i lepiej!
Do zobaczenia i miłego czytania!!!
Po śniadaniu wraz mamą opuściłam progi mojego małego domu i wsiadłem do samochodu, którym mieliśmy odjechać.
Zza szyby rzuciłem ostatnie spojrzenie na budynek.
Poczułem tęsknotę. Taaak. Napewnoe będę myśleć o mamie, o naszym psie Hubercie, o Julie... Nie! Nie będę tęskinić za Juliet.
Napewno nie po tym, jak zdradziła mój sekret Dumbledore'owi. Myślałem, że nie dostanę się do Hogwartu z jasnynych powodów, ale dyrektor okazał się niezwykle tolerancyjny.
Nie zmienia faktu, że mnie okłamała, zdradziła. Nic nie zmieni.
Obserwowałem wymijające nas samochody. Całe szczęście, że nie ma dziś korków, jeszcze bym się spóźnił na pociąg!
Swoją drogą to ciekawe, co dzieje się z taką spóźnioną osobą? No coż, nie chciałbym być w jej skórze.
- Remusie popraw klatkę z Arielką. - poprosiła mama, skręcając w prawo.
Spojrzałem na sówkę.
Ptak podskakiwał w klatce, przyczyną były zapewne wzniesienia. Ustawiłem klatkę na podłodze, a sowa zachukała - zupełnie, jakby poczuła ulgę.
- Mamo daleko jeszcze? - zapytałem matkę po kilkunastu minutach.
- Och nie, nie, nie. - zapewniła mnie. - Pięc minut i będziemy na miejscu.
Taaak, ale to pięć minut trwało dosyć długo, bo pech chcił, że trafiliśmy na remontowaną drogę, a to oznacza korek.
Minuty mijały, a nasz samochód ciągną się powoli w rządku wypolerowanych aut.
Nie minęła minuta, jak mam gwałtownie skręciła w prawo w pierszą uliczkę, a nie mineły dwie, jak zaparkowała na najbliższym wolnym miejscu.
- To nie ma sensu! - krzyknęła wychodząc z pojazdu.
Zrobiłem to samo otworzyłem drzwi i wyjąłem kufer oraz klatkę z sówką.
- Na peron dojsziemy piechotą! - postanowiła, odtrącając niesforny kosmyk z twarzy.
- Yhy. - mruknąłem nieznacznie.
Napewno nie rzucimy się w oczy, idąc z zdenerwowaną już sową i z wielkim kufrem na czele.
- To już niedaleko, chodź słońce. - popędziła mnie mama.
Szliśmy uliczkami, aż w końcu dotarliśmy na miejsce. Na stację King Cross.
Mineliśmy kasy i poczekalnię. Wyszliśmy na peron.
Na marmurowych słupach dostrzegłem cyfry, oznaczające numer peornu. Na wielkiej wieżyczce budynku stacji widniał ogromy, pozłacany zegar. Wskazywał godzinę za pięć dziesiąta.
Pewnym, a zarazem szybkim krokiem ruszyłem z matką w poszukiewaniu peronu dziesiętego lub dziewiątego.
Mugole patrzyli na nas z pogardą, bądź ze zdumieniem w oczach. Nie dziwię się. To musiało wyglądać dość kosmicznie.
- Remusie tędy. - pogniła mnie mama.
Wreszcie dotarliśmy do celu.
Stałem pomiędzy peronem dziesiątym, a dziewiątym. Wątpliwości ogarnęły moje serce.
Dwie minuty.
Niepewnie oddaliłem się od metalowej barierki. Rozbiegłem się. Byłem coraz bliżej, myślałem, że zdeżę się z twardym metalem, tymczsem przeniknąłem przez barierę, pojawiając się na peronie dziewięć i trzy czwarte.
Spojrzałem na czerwony Express Hogwart, z którego buchała szara para. Dookoła mnie stali rodzice żegnając sie ze swoimi pociechami.
Chwlię potem pojawiła się mama.
Dopiero teraz na jej twrzy pojaiły sie łzy. Podeszła do mnie i przytuliła się do mnie mocno.
Odwzjamniłem gest.
CZułem jej ciepło, jej radość, a zarazem smutek - musi pożegnać syna na kilka miesięcy.
- Będę pisał. - szepnąłem. - Spotkamy się pewnie na ferie. O mamo! - rzekłem patrząc, jak spogląda na mnie opiekuńczo. - Będzie dobrze! - pocieszyłem ją.
- Pamiętaj, że zawsze jestem z tobą. Kocham cię synku. - wyszeptała patrząc w moje szaroniebieski oczy.
- Proszę. - rzekła podając mi bilet do pociągu. - Nie zgub. Masz pieniądze. Wszystko... Och. - po jej policzkach spływały wielkie łzy.
Przytuliłem ją po raz ostatni.
- Do wiedzeni, mamo! - pożegnałem ją i oddaliłem sie w stronę pociagu.
Odwróciłem się od matki. Jeszcze nie wsiadłem do pociągu, a już tęsknię.
Przy wejściu do Expresu ujrzałem uśmiechniętą twarz Dorcas. Powoli podeszłem do niej, pchając kufer i uważając na srebrnoszarą sówkę.
- Cześć! - powiedziła nazbyt słodko.
- Uuu... To najmilsze "cześć" jakie słyszałem. - odparłem.
- Nie wiem co to było. - odpowiedziała już normalnie. - Nie mogę poradzić sobie z bagażem, a muszę uważać na Fostera - wskazała na jasterzębią sowę. - i Cornely. - pokazała rudego persa.
- Hm...Może ci pomogę? Do najsilniejszych nie należe, ale zawsze to coś. - zaproponowałem. - Zresztą ty możesz pomóc i mnie.
Kiwnęła głową.
Wspólnymi siłami wnieśliśmy mój kufer oraz klatkę z sową, a potem pomogłem Dorcas wnieść jej bagaż.
Kiedy szliśmy wąskim korytarzem, konduktor poprosił nas o bilety. Posłusznie wykonaliśmy polecenie, po czym ruszliśmy salej.
- Ale tłok. - stwierdziła krótkowłosa przepychając się ze
mną w poszukiwaniu wolnego przedziału.
- Nie ma co będzie ciężko. - oznajmiłem.
Rzeczywiście będzie ciężko. W Hogwarcie, w pociąg, na lekcjach, na Ceremonii Przydziału. Nie należę do tych uczniów stresujących się. Nie obchodzi mnie do jakiego domu trafię. Ważne, że tam będę, że mnie przyjeli.
***
Brązowowłosa kobieta stała na peronie dziewięć i trzy czwarte żegnając swojego jedenastoletniego syna.
Miała nadzieję, ze w Hogwarcię będzie szczęsliwy i nie będzie pokował się w tarapaty.
Spojrzała ostatni raz na oddaljący się pociąg, po czym ruszyla w stronę wyjścia.
Taaak. Mary Lupin miała nadziję na dobrą przyszłość swojego syna.
Miała nadzieję i jej syn wyrósł na bardzo porządnego faceta
Kasiu,
Literówki mi się zauważyły,
nie czepiam się, bo ja tez je robię, ach te niegrzeczne klawiatury :P
Remy jest słodki
hehe ale nie o tym...
Taki mamisynek ciut, ale to logivzne skoro zostałą mu tylko matka
a mamuśka nadopiekuńcza :P <heh to chyba norma>
I dlaczego Dor miała psa?
Skoro można było mieć koty, sowy, ropuchy...
no, ale to było dawno wiec mogli nie zabronić do czasów czarnego animaga
Buziaczki
Ach te mamuśki....
Kasjer?
Jeśli już to konduktor, ale nie sadzę zeby był w expresie do Hogwartu skoro szkoła wysyłala bilety
K@si@@@ Wtorek, 05 Sierpnia, 2008, 00:05
Auroro PERSA to taka rasa kotów;)
Tosiu poprawię, ale jeżeli ten bilet jest to uznałam, że mogę dodać taki hm... taką sytuację
Aurora Wtorek, 05 Sierpnia, 2008, 01:03
ja nie wiem skąd mi sieubzdurało, ze widziałam słowo pies...
Jasne ze kotów, to wiem
wybacz to chyba już ze starosci mi oczy siadają
Eveline;* Wtorek, 05 Sierpnia, 2008, 01:10
oj Roruś...
Notka całkiem nizła, ale literóweczki!
Opisy, dialogi wszstko na zadowalającym poziomie i czekam na ciąg dalszy;).
No i zapraszam do Fleur;***
Sol Angelika (Julia Darkness) Wtorek, 05 Sierpnia, 2008, 02:26
Najpierw bledy:
pojaily- pojawily
do widzeni- do widzenia
w pociag- w pociagu
pokowal- pakowal
nadzije- nadzieje
To tyle literowek znalazlam. Notka jest fajna, tylko troche zbyt mugolska. Remus faktycznie zdziecinnial, ale jednak troche za bardzo, byl bardziej powazny i zrownowazony w ksiazce. Juz sie nie czepiam. Notka na Z+++
Pozdrawiam
K@ś Wtorek, 05 Sierpnia, 2008, 08:26
Może i mugolska, ale nierozumeim o co ci chodzi w poważnym przecież cały czas taki jest i aż tak bardzo nie zdziecinniał:P
Afra Lupin Wtorek, 05 Sierpnia, 2008, 12:47
w książce pisze że można mieć tylko JEDNą sowę albo JEdNEGO kota albo ropuchę.
A czy wszystko musi być jak w książce? Kasia pisze tak, jak ONA chce, a nie Rowling Kasia, mi się podobało, bo było tak zręcznie opisane i przemyślane. Literówki były lecz nie raziły. Remus mi się podoba.
Ann-Britt(ZKP) Środa, 06 Sierpnia, 2008, 21:22
Moim zdaniem notka fajna, szkoda tylko że Remus taki malutki. Ale da się przyzwyczaić. Masz dobry styl, literówek aż tyle nie ma. Mam nadzieję, że w następnych wpisach dodasz jakieś fajne wątki. Weny życzę.
Pozdrowienia!;*
K@si@@@ Piątek, 08 Sierpnia, 2008, 12:07
Narazie wprowdzamwas w ten świat^^
Eio Sobota, 09 Sierpnia, 2008, 11:55
Ho ho ho (to nie święty mikołaj tylko ja )
Widzę że się rozkręcasz. Notka mi się bardzo podobała choć ja zawsze muszę coś odwalić więc się przyznaje zamiast tarapaty przeczytałam parapety. Czekam na kolejną notkę i pozdrawiam
Szczególnie spodobały mi dwa ostatnie zdania napisane w pierwszej osobie, a mianowicie:
,,Nie obchodzi mnie do jakiego domu trafię. Ważne, że tam będę, że mnie przyjeli."
Tak mówi wdzięczna osoba, która dostrzega szansę i co najważniejsze docenia ją. Jest bezgranicznie szczęśliwy mając tam być i nie patrząc na takie drobnostki jak dom do którego będzie należał.
Naprawdę należy Ci się za te zdania DUŻY plus.
Pozdrawiam serdecznie.
Sophie Rossell Sobota, 09 Lutego, 2013, 17:12
Podoba mi się, ale przeprosin do końca nie przyjmuję. Nienawidzę błędów. Może ich być z pięć, ale nie więcej. Już ich nie będę wypisywać. Nie do końca, ponieważ widzę, że się poprawiasz. Wysil się jeszcze bardziej...