Pamietnik Remusa Lupina! Pamiętnikiem opiekuje się Syrcia Do 20 marca 2009r pamiętnikiem opiekowała się K@si@@@ Do 07.07.08 pamiętnik prowadził Nowicjusz Magii Do grudnia 2007 pamiętnik prowadziłą The Halfblood Princess
Ok. Postanowiłam coś zmienić, ba zmienić dużo. Naprawdę, nie potrafię się wczuć w rolę Remusa.
No, nie. Inaczej. Nie potrafię się wczuć w rolę jedenastoletniego Remusa. Po prostu nie umiem. Prawdę mówiąc to poprzednie notki pisałam... bo wypada i trzeba. Nie była to dla mnie przyjemność. Zapomniałam o tym, co w pisaniu najważniejsze. Nie czerpałam z pisania żadnych korzyści, nie mówiąc już o radości!
Nie wiem, dlaczego uświadomiłam to sobie tak późno, ale przynajmniej już wiem. Nie mogę tak dłużej. To mija się z celem. Wyrządzam krzywdę i wam, i sobie, a przecież nie taki jest cel tworzenia swoich opowiadań. Ja muszę czuć to co Remus. Przelewać na papier każdy szczegół jego osobowości i realizować swoje wizje i pomysły. Teraz tak nie jest. Źle się z tym czuje, bo to tak, jakbym okłamywała samą siebie, a przy tym was.
No, ale przejdźmy do sedna mojej wypowiedzi.
Zmieniam czas akcji. Remus będzie teraz chodził do szóstej klasy Hogwartu. Oczywiście ta zmiana wcale nie onacza, że to co działo się wcześniej w moich notkach, można puścić w niepamięć. Przypuśćmy, że to były wspomnienia Remy'ego.
Mam nadzieję, że notka wam się spodoba. Proszę was o szczerą opinię. Zależy mi na niej.
*** *** ***
Poczułem delikatny powiew jesiennego powietrza. Zapach usłych liści oraz mokrej ziemi, rozpszestrzenił się po pomieszczeniu w tępie niezwykle szybkim.
Uchyliłem powieki.
Zobaczyłem rozmazane sylwetki przyjaciół, biegających po dormitorium. Leżałem spokojnie na łóżku, przytomniejąc powoli. Obraz dzisiejszej nocy nie był mi miły. Naprawdę byłem wykończony i miałem ochotę położyć się raz jeszcze, budząc się najlepiej za tydzień.
Podczas pełnii zawsze się boję, ale teraz, gdy towarzyszą mi chłopcy, mój strach zwiększył się potrójnie. Przecież mogę ich skrzywidzić. Oni uparcie twierdzą, że przyjaciele pomagają sobie w takich sprawach. Syriusz i James powtarzają mi to do znudzenia, chociaż ja i tak zadaje im to samo pytanie: "Jesteście pewnie, że chcecie ryzykować tyle... dla mnie?". Odkąd nauczyli się zmieniać w zwierzęta są jeszcze bardziej żądni przygód (czyt. tarapatów), niż pół roku wcześniej.
Jedynie Peter wyraża trochę rozsąku, myśląc intensywnie czy warto, jednak Rogacz zaraz bagatelizuje sprawę, ględząc o nielojalności. Przecież to zdrowy rozsądek, a nie żadna nielojalność czy hańba, kiedy ja to mówię, Syriusz dodaje, że u Peter'a to przejaw strachu, bo rozsądek wyżarły my słodycze.
- Lunatyku wszystko ok? No wiesz... - zapytał Syriusz, stojąc obok mojego łóżka.
Wpatrywał się we mnie z lękiem.
- Taaa... Myślę, że wszystko jest w porządku. - stwierdziłem, wstając z łóżka.
Rozprostowałem wszystkie kończyny, po czym spojrzałem na przyjaciół.
- Czy wam się nic nie stało podczas... pełnii? - spytałem, spoglądając na James'a.
- Noo... - odparł, targając swoje czarne włosy.
W jego oczach dostrzegłem strach. Czyżby bał sie swojego dobrego kumpla?
Glizdogon spogładał w na swoje stopy, jakby coś go w nich zafascynowało. Syriusz odszedł od mojego łózka, nachylając się nad kufrem.
Wszyscy zamilkli. Ta niezręczna cisza dzwoniła mi w uszach, była gorsza od najgłośniejszego hałasu. Czy ja... kogoś skrzywdziłem? Nie, nie wierzę. Mieli do tego nie dopuścić.
- Czekam na odpowiedź. - oznajmiłem trochę poddenerwowany.
- Nam się nic nie stało. - odpowiedział Peter, patrząc na mnie z nieukrywanym lękiem.
- Co mam przez to rozumieć? - zapytałem, patrząc na Peter'a.
Syriusz, odwrócił się od kufra. Spojrzał mi w oczy, po czym wstanął. Staliśmy twarzą w twarz, kiedy on nagle pokręcił głową.
- Oferma się przyczepiła. - mruknął, siadając na skraju mojego łóżka.
Przełknąłem ślinę.
- Mówisz o mnie? - spytałem, rumieniąc się.
Łapa pokręcił głową.
- Kiedy wychodziliśmy z zamku, zobaczył nas Smark. Zaczął nas śliedzić, zauważyliśmy go dopiero po twojej przemianie, a ten wyskoczył triumfalnie z krzaków, wrzeszcząc coś o naszej zniszczonej reputacji. - wyjaśnił Syriusz.
Zaklnąłem. No to pięknie. Kurczę czy ja muszę mieć takiego pecha?!
- Spokojnie to nie koniec. - oświadczył James. - Kiedy go spostrzegłeś ruszyłeś w jego stronę. Prawie byś go stratował, ale ja wykazałem trochę rozsądku i go odepchnąłem. Syriusz nie wykazał się rozumem. - dodał, zwracając się do Łapy.
- Nie rozumiem. - wtraciłem.
- To słuchaj dalej. - polecił Rogacz. - Kiedy ja siłowałem się z tobą, ten palant wziął Snape i zaczął go ciągać w przeciwnym kierunku. Oczywiście to spowodowało, że ty przypomniałeś sobie o swom celu i rzuciłeś się na niego. Syriusz, oczywiście odbiegł od Smarka, a ty się na niego rzuciłeś. Snape na szczęście wpadł do rowu. Niby na szczęście.- dodał ponuro.
- Byliśmy wtedy obok bijącej wierzby. - wyjaśnił Glizdogon. - Rozumiesz? On wpadł do tunelu, a raczej obok niego, a wierzba zaczęła go ciskać gałęziamy. Skończyło się na tym, że Snape wisiał do góry nogami na jednej z najwyższych gałęzi. James odrazu po niego ruszył, ale wierzba nie dawała za wygraną. Syriusz w tym czasie siłował się z tobą. No więc, kiedy James próbował ściągnąć Smarka, wierzba odrąciła go na bok, a raczej odrzuciła. Rogacz przemienił się w człowieka. Kiedy spostrzegł w jakiej postaci jest wykorzystał to. Wyciągnął różdżkę i ściągnął Snape na dół. - rzekł Peter.
- Tyle, że to nie był koniec. - mruknął ponuro Syriusz. - Kiedy Smark oprzytomniał, zaczął wrzeszczeć o tym, że mamy przechlapane i on już się o to postara. Ja chciałem go trochę postraszyć tobą...
- Co ja wtedy robiłem? - wtrąciłem.
- Unierochomiłem cię na chiwlę. - wyjaśnił Syriusz. - Kiedy ja go straszyłem to nagle pojawił się... Dumbledore. Oświadczył, że mogę zostawić w spokoju Smarka, i żebyśmy puścili to w niepamięć. Wziął ze sobą Snape i odszedł, ale ty sie wtedy na niego rzuciłeś. Wyobraź sobie, że jednym ruchem różdżki sprawił, że spałeś do końca pełnii!
- Trochę się wydarzyło... - rzekłem. - No, ale to cię nie usprawiedliwia Syriusz, wiedziałeś, że tak się stanie. Znasz mnie. Nie należę do głupich wilkołaków.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo żałuję. - powiedział z goryczą, waląc się w czoło.
- Z powodu tych szlabanów do końca miesiąca? - zapytał niepozornie Glizdogon, po czym wybuchnelismy śmiechem.
Peter nie śmiał się, wręcz dziwił się naszym zachowaniem i kręcił tylko głową, patrząc na nas z politowaniem.
- Nie rozumiem co było w tym śmiesznego, pytałem na serio. - oświadczył, kiedy się uspokoiliśmy.
Oczywiście tym samy, zaczeliśmy śmiać się ponownie, tym razem głośniej.
- Peter, naprawdę myślałem, że zmądrzałeś. - rzekł James.
Glizdogon wzruszył ramionami, po czym zajrzał do swojego kufra, zapewne w poszukiwaniu słodyczy.
Spojrzałem na Syriusza. W jego oczach, rzeczywiście widziałem żal, ale musiałem być pewny czy jest on prawdziwy.
- Jeszcze dziś przeprosisz Snape. - powiedziałem, wyciągając z kufra ubrania.
Syriusz wytrzeszczył oczy. Szczęka opadła mu tak, że mógłby dotknąć ziemi.
- Że niby co? Dziś jest Hogsmeade!
- To zrobisz to podczas wypadu. Inaczej koniec z nocnymi wyprawami. - oświadczyłem, po czym podszedłem
do drzwi, położyłem na klamce dłoń.
- No... Dobra. - odpowiedział Syriusz.
James zaśmiał się krótko.
- Będzie na co popatrzeć. - stwierdził, patrząc na kolegę.
Łapa spojrzał na niego spod łba.
- Oj, będzie. - mruknąłem, po czym ruszyłem do łazienki się przebrać.
*** *** ***
Poczułem powiew chłodnego powietrza. Kolorowe liście szybowały w powietrzu. Mimo, iż było chłodno, słońce nie szczędziło promieni. Byłem zadziwiony. Co to za komiczna anomalia pogoady? No, ale przecież żyjemy w świecie czarodziejów.
Ustawiłem się na końcu kolejki. Filch sprawdzał czy wszyscy mamy pozwolenia na wypady do Hogsmeade. Właśnie szukał na liście Leny Jonas, kiedy usłyszałem łagodny głos.
- Witaj Remusie.
Odwróciłem się.
Za mną stała Vanessa, uśmiechając się promiennie. W jej oczach zauważyłem radość. Wyglądała naparwdę ślicznie, jak zawsze zresztą.
- Cześć. - przywitałem ją.
Głos mi się zmienił. Stał się nienaturalnie wysoki i... słodki.
Sprówałem się uśmiechnąć. Chyba niezbyt mi to wyszło...
- Gdzie reszta Huncwotów? - zapytała Nessa, rozglądając się.
- James umówił się z Celine, a Syriusz podobno idze gdzieś z Oktawią. Peter już dawno poszedł gdzieś ze swoim bratem, Adamem. Ja się nudzę. - oznajmiłem. - A ty gdzie zgubiłaś Lilkę?
- Idzie to Hogsmeade z Severusem. - wyjasniła McGowan, patrząc na swoje buty.
Poczułem, że coś jest nie tak.
Była wyraźnie speszona. Smutna.
- Możemy pójsć gdzieś razem. - zaproponowałem.
Vanesssa rozpromieniła się.
- Ach... Z przyjemnością, Lunatyku. - odpowiedziała, uśmiechając się.
Staliśmy przez chiwlę w kolejce, aż w końcu Flich wypuścił nas. Ruszyliśmy pierw do sklepu Zonka, aby obejrzeć jego nowe szalone akcesoria, a nastepnie kupiliśmy trochę słodyczy w Miodowym Królestwie. Chciałem jeszcze zajrzeć do miejscowej księgarni, a Vanessa nie miała nic przeciwko temu. Szukaliśmy ciekawych dzieł, ukryci za regałami. Rozmawialiśmy o szkole, ale też o dowcipach Syriusza i James'a oraz realcjach tego drugiego z Lilką.
- A co myślisz o Dorcas? - zapytała nagle Vanessa.
Spojrzałem na nią. Odłożyłem na półkę Dzieje Magii.
- Wiesz lubię ją i... dla mnie nie liczy się jej przydział. Nie zmieniła się. Często widzę się z nią w bibliotece. - oznajmiłem.
- Więc nadal ją lubisz? Jesteście przyjaciółmi? Dla ciebie nie ma znaczenia to, że jest Ślizgonką? - spytała zdawkowym tonem Nessa.
- No nie, a dlaczego pytasz? - spojrzałem na nią podejrzliwie.
- Bo uważam tak samo. - uśmiechnęła się.
Po tej wymianie zdań wyszliśmy z księgarni i udaliśmy się do Trzech Mioteł.
Pub był, jak zwykle zatłoczony, chociaż większość klientów to byli uczniowie z Hogwartu.
Vanessa ze strachem spoglądała na postać w czarnej pelerynie.
- Są tutaj bardzo podejrzane typki. - mruknęła.
Przyznałem jej rację. Dziewczyna chwyciła mnie za rękę. Poczułem, że się rumienię. Jej dłoń była taka... delikatna, a ja poczułem niezwykłe ciepło w okolicach serca. Byłem... szczęśliwy.
Usiedliśmy przy małym sotliku w rogu sali.
- Gorąco tu. - stwierdziłem, ściagając kurtkę.
Oparłem się o na krześle.
Vanessa spojrzała mi w oczy.
- Jak tam... zdorwie? - zapytała.
- Yyy... ok. A u ciebie? Wszystko w porządku?
- Taaa... W ogóle to... Nauczyciele dużo wymagają w tym roku, prawda? Owutemy i w ogóle... - rzekła McGowan.
- Muszą. To dla naszego dobra, chociaż McGonnagal momentami przesadza. - stwierdziłem.
Vanessa już chciała coś powiedzieć, jednak się powstrzymała. Uśmiechnęła się figlarnie.
- Remusie... - zaczęła.
- Hej tutaj! - krzyknął ktoś.
Rozejrzałem się po pubie.
Wśród tłumu nieznajomych dostrzegłem Syriusz i James'a ze swoim towarzyszkami.
Machali do nas wesoło, szczerząc zęby.
- Idziemy? - zapytałem Vanessę.
Dziewczyna kiwnęła głową.
Niechętnie wstała od stolika i usiadła pomiędzy Syriuszem, a Celine. Ja zająłem miejce obok James'a.
- Co tam robiliście? - spytał Syriusz, szczerząc zęby.
- Rozmawialiśmy. - odpowiedziała ponuro Nessa.
Nieco dziwiło mnie jej zachowanie. Zawsze była taka pełna energi, chociaż zawsze delikatna i wrażliwa, jednocześnie. To w niej lubiałem, a nawet... Ach...
- Rozumiem. - kiwnął głową James, rzucając mi porozumieniawcze spojrzenie.
- To... Kiedy przeprosisz Snape? - zapytałem Syriusza.
- Chociażby teraz. - odpowiedział.
Odwróciłem się.
Lilly i Severus weszli właśnie do Trzech Mioteł, rozglądjąc się za stolikiem.
Łapa wstał od stolika i ruszył w kierunku Snape.
Widocznie chciał pogadac z nim na osobności, bo Lilly niechętnie odeszła od nich, ruszając ku nam.
- Hej.- przywitała się siadając obok Vanessy.
Bacznie przyglądała się Celinie.
- To jest moja dziewczyna Celine. - oznajmił James, wskazując na Celine.
Celine z wdziękiem odgarnęła z twarzy niesforny kosmyk złotych włosów, spoglądając na Lilly.
- Miło mi. - mruknęła tonem, z którego można wywnioskować, że miło jej nie jest.
- Mnie też. - odparlą Lilly tym samym tonem, zakładając ręce na klatce piersiowej.
- Czego Black chce od Severusa? - zawróciła się do mnie.
- Nie musisz wiedzieć. - rzekł Rogacz, szczerząc zęby.
- Nie pytam się ciebie! - oświadczyła Lilka, dając nacisk na ostatnie słowo.
Spojrzałem w stronę Syriusza.
Wyglądało to, jakby go rzeczywiście przepraszał, ale mina Snape bardzo mnie niepokoiła. Cóż on możne knuć? Nigdy go nie lubiałem, chociaż na pieńku miał z Łapą i Rogaczem, nie ze mną. Moze to wrodzony uraz, a może zwykła lojalność wobec przyjaciół? Możliwe też, że zwykły brak rozsądku z mojej strony, bo wprawdzie Snape mi nieczym nie zawinił.
Może tak ma być? Może nienawiść jest w tym przypadku wskazana, ze względu na przyjaciół, ale w ten również spsób oddalam się od Lilly, chociaż ją bardzo lubię. Jest moją siostrą, której nigdy nie miałem. Pomaga mi. Rozumiemy się świetnie, chociaż to nadal tylko i wyłącznie przyjaźń. Co z Vanessą? Ona jest dla mnie... no właśnie kim? Dobrą przyjaciółką? Możliwe, że jest przyjaciółką, która z czasem stanie się kimś więcej? Kimś ważnym w moim życiu? Bez przesady, chociaż lubię ją, ale w jakim sensie tego słowa... czy jest to coś więcej, niż przyjaźń?
*** *** ***
- Muszę iść. - oświadczyła Vanessa, wstając.
Wyraz jej twarzy był bezbarwny.
- Gdzie? - zapytał ponuro Syriusz. - Heeej. Przeprosiłem Smarka chyba mi się coś należy. Chciałem, abyśmy to uczcili.
- Przepraszam. - odparła Nessa, wychodząc z pubu.
- Co jej się stało? - spytałem cicho.
Co jej się mogło stać? Wszystko było w porządku, dopóki... No właśnie co? Od początku spotkania była taka... dziwna, ale teraz. Czy to przeze mnie? Może powinnien iść za nią.
- Łapo, dlaczego nie jesteś zadowolony? - odezwał się nagle James, zmieniając temat
- Zaraz wracam. - powiedziałem, ruszając w kierunku drzwi.
- Ej, gdzie ty..? - zaczął Syriusz.
Wyszedłem szybko z pubu.
Ciężkie, zmine krople wody padały na moją twarz i ubranie. Poczułem się świeżo, gdy lodowaty wodny dreszcz przeszedł moje ciało. Rozejrzałem się dookoła.
Całkiem niedaleko ujrzałem zarys sylwetki dziewczyny. Podbiegłem do niej w nadziei, że to Vanessa. Niestety była to jakaś inna uczennica Hogwartu.
Może już jej tu nie ma? Może jest w którymś ze sklepów albo jeszcze lepiej, w Hogwarcie? Nie mam pojęcia.
- Vanessa! - zawołałem.
Rozejrzałem się dookoła.
Było ciemno, chociaż dopiero wieczór. Deszcz padał niezwykle gęsto, nie szczędząc lodowatej wody, miałem więc ograniczoną widoczność.
Jak to możliwe, że pogoda zmieniła się tak szybko? Jeszcze dwie godziny temu słońce nie szczędziło promieni, a wiatr chłodził deliktanie policzki. Jeszcze tak niedawno miałem przed oczami jej orzechowe włosy, biękne błękitne oczy, ozdobione kruczoczarnymi rzęsami.
Poczułem zapach świżych malin z nutką... mięty? Coś łaskotało mnie po szyi. Słyszałem równomierne oddechy. Osoby, którą jest...?
- Remusie.
Miała delikatny głos. Vanessa.
Odwóciłem się. Stała tuż za mną, przemoknięta do suchej nitki. Włosy miała przylizane, a na jej pięknej twarzy malował się smutek.
- Co się dzieje, Nesso? - zapytałem, przełykając ślinę.
Dziewczyna zbliżyła się do mnie, kładąc swoją głowę na moim ramieniu.
- Boję się. - wymamrotała. - Ta cała wojna. Ludzie giną, Remusie. Tacy ludzie, jak ja. Martwię się o moich rodziców, krewnych znajmomych... Nie mogę znieść myśli, ze pewnego dnia przeczytam ich nazwysko w nekrologach albo, że już ich nigdy nie zobaczę. Lękam się, że pewnego dnia obudzę się w świecie opanowanym przez czarnoksiężnika, którego nie jestem w stanie wymówić imienia. Co jeżeli pewnego dnia usłyszę świst, zobaczę smugę zielonego światła, a ciemność pochłonie mnie na wieki?! Remusie to jest wojna! Ja... nie daję rady. - zakończyła cicho.
Płakała. Krople deszczu błyszczały na jej twarzy, ale odróżniałem te prawdziwe łzy. Wyglądała na zmartwioną, zdesperowaną i smutną.
Wtuliła się w moje ramiona, a ja poczułem ciepło. Była taka delikatna, taka... niesamowicie piękna? Może po prostu kochana? Nie było osoby, która by nie znała Vanessy McGowan, a rzadko zdarzały się osoby nie lubiące jej. Serdeczna, przyjazna, wrazliwa i delikatna. Momentami szalona, ale potrafiła zachować powagę oraz była niezwykle bystra i inteligentna.
- Rozumuiem cię, ale pamiętaj, że masz przyjaciół. - szepnąłem jej do ucha.
- Ale czy przyjaciele nie są zajęci swoimi sprawami? - zapytała, patrząc mi w oczy.
Jej błękitne tęczówki były takie... pełne emocji, lśniły od łez.
- Obiecuję być zawsze przy tobie. - odrzekłem, obejmując ją.
Nessa spojrzała na mnie raz jeszcze.
- Jesteś... kochany. - uśmiechnęła się przez łzy.
Wytarłem ręką łzę spływającom po jej policzku. Dziewczyna otworzyła na w pół usta. Niebezpiecznie zbliżała się do mnie. Mogłem dostrzec łzy przyklejone do jej rzęs.
- Dziękuję. - odparła, kładąc swoją głowę na moim ramieniu.
- Możesz na mnie liczyć. - szepnąłem. - Zawsze.
*** *** ***
-... przejdźmy, więc do następnego zagadnięcia. Transmutacja między garunkowa, zapewne mieliście już z tym do czynienia. Mniewam, że większość z was opanowała ją, ale nie o to nam chodzi. W poprzednim roku przemienialiście kruka w mysz, żabę w wróbla oraz wiewiórkę w ślimaka. Teraz będziecie mieli doczynienia z transmutacją ludzką. Musicie zmienić się w... przypuśćmy kanarka.
McGonnagal machnęła dębową różdżką w stronę tablicy, na której pojawił się schemat transmutacji między gatunkowej ludzkiej.
- To jest symbol TMGL. To sktót od transmutacji międzygatunkowej ludzkiej. Poliakow, skup się, bo to nie przelewki. To jedno z najtrudniejszych zadań z jakimi będziecie musieli się zmierzyć w tym roku, więc ostrzegam. Poprzeczka będzie wysoka. Nic nie osiągniecie bez solidnej nauki i codziennej praktyki. Koncetracja to cecha, którą musicie nabyć, aby zdać owutema. Od tego zależy wasza przyszłość! Wracajmy do tematu... - kontynuowała profesor.
Gapiłem się na McGonnagal zaznaczającą symbol TMGL. Następnie powtórzyliśmy kilka razy formułkę i kazała nam przeczytać fragment o przemianie. Skorzystałem z okazji, że przeczytałem cąlą książkę tydzień temu napisałem na skrawku papieru list do Syriusza.
Coś ty taki niemrawy??? Oktawia cię rzuciła? Randka niewypał?
Mówiłem ci, abyś się z Puchonkami nie zadawał. Żart, oczywiście.
Na serio. Wszystko OK? Od wczoraj trochę przybity jesteś.
Lunatyk
Podałem liścik Syriuszowi, siedziącemu po mojej prawej stronie.
Po kilku minutach otrzymałem odpowiedź.
Ach... Oktawia? Sam z nią zerwałem to nie mój typ dziewczyny, tak samo
James z Celine. Są naprawdę miłe, ale... To nie to.
Co do twojego pytania... Powiem tyle:
Smarkerus to gnojek, który ucieka od szamponu w poszukiwaniu
czystych gaci, ale i zemsty, niestety.
To powinno ci zarysować obraz sytuacji...
Łapa
---
Nie rozumiem twojej goryczy Syriusz, czyżby
Snape żądał czegoś w zamian wybaczenia?
Tak wnioskuję z twojej barwnej wypowiedzi...
Lunatyk
---
Nie bez powodu uchodzisz za mądrale klasową...
Gnojek z niego.
Wyjaśnię ci po lekcji.
A jak sprawy z Vanessą?
Łapa
---
To czekam.
Całkiem nieźle trochę... mokro i smutno,
ale wydaje mi się, że...
Dlaczego pytasz?
Lunatyk
---
Ona na ciebie leci! Jak deszcz.
Całowaliście się już?
Łapa
---
Chyba cię pogrzało. Jesteśmy przyjaciółmi!
Nie rozumiem twojego punktu widzenia, Łapo.
Po prostu musiałem ją pocieszyć i... przytulić.
Lunatyk
---
I umówić się z nią do bliblioteki w sobotę?
Yhy... Napewno. Przestań mnie okłamywać...
Łapa
---
Skąd wiesz..?
Zacząłem pisać odpowiedź, ale słyszałem głosne westchnięcie za swoimi plecami.
Odwróciłem się. McGonnagal stała za nami, patrząc na nas surowo.
- Żadnych liścików podczas lekci! - oświdczyła głośno. - Gryffindor traci dziesięć punktów! Black, Lupin proszę uważać na moich lekcjach, bo taka niesubordynacja skończy się tygodniowym szlabnem. To jest moje ostatnie ostrzeżenie.
- Dobrze pani profesor. - rzekł ponuro Syriusz.
- Przepraszamy. - dodałem.
McGonnagal podeszła od tablicy zaczynając paplać o TMGL. Wszystkie te informacje były z książki, więc nie widziałem sensu w ich słuchaniu...
Jejku co się ze mną dzieje? Zawsze byłem.. pilnym uczniem, wykonującym zadane prace, a teraz... Świat stanął do góry nogami.
Komentarze:
armatka Czwartek, 04 Września, 2008, 14:01
Twoje słowa na początku budziły grozę i niepewność. Już myślałam, że odchodzisz[!!!!!!!] a to byłoby straszne, ponieważ ta notka była świetna!!! Bardzo mało błędów, ciekawa historia. Doskonale K@si@@@!!!! Buśśśśki:-*
Zdaje mi się, że miałaś racje, teraz o wiele lepiej wczuwasz się w Remusa. Tamte notki były świetne, ale teraz są... inne. Bardziej poważne, zabarwiane lekką nutką humoru. Podoba mi się:P
Pozdrawiam
Lily Czwartek, 04 Września, 2008, 15:57
Tak ta notka jest o niebo lepsza niż poprzednie
Pozdrawiam i weny życzę
Zaczynam nadrabiać zaległości w czytaniu Twojego pamiętnika i naprawdę, szczerze, z całego serca, podoba mi się Reszta potem, jak będę po dalszej lekturze. Pozdro
Ann-Britt/ZKP Czwartek, 04 Września, 2008, 17:24
Przepraszam, że tak długo nie komentowałam.
Notka dobra, chociaż zauważyłam sporo literówek:
"usłych"-zeschłych
"rozpszestrzenił"- raczej rozprzestrzenił
"pełni" pisze się przez tylko jedno "i"
"rozsąku"-rozsądku
"Unierochomiłem", "zdorwie", "lubiałem". Poza tym międzygatunkowej pisze się razem.
Sądzę że winna jest klawiatura i tempo pisania.
Dobre opisy i ten ostatni, "liścikowy" dialog ciekawy. Widzę, ze skupiasz sie przede wszystkim na miłosnych perypetiach bohaterów. Gdzieś zabrakło mi kawałów huncwotów. Ale ogółem bardzo dobrze.
Pozdrowienia!;*
Teraz to naprawdę wcieliłaś się w Remusa. Jest on taki jaki powinien być. Fajnie, że Lupin zbliżył się do Vanessy, jemu też przyda się trochę miłości.
Jedno tylko mnie denerwuje i to w prawie każdym opowiadaniu o Huncwotach, a mianowicie to, że prawie każdy zna ich przezwiska oraz ogólną nazwę, Huncwoci. Wydaje mi się dość jasne, że znali to jedynie oni, może później Lili jak zaczęła chodzić z Jamesem. Naprawdę nie wiem czemu aż tak mnie to irytuje, ale mniejsza z tym. Grunt, że jest bardzo fajnie bo co do reszty to nie mam nic do zarzucenia.
Pozdrawiam;D
K@si@@@ Czwartek, 04 Września, 2008, 18:44
Błędy? ;D ach no szkoła popędza i sprawdziłam tę notę tylko raz, więc... No efekty xD
Cieszę się, że się wam podoba, bo lepiej się czuję gdy piszę o szesnastoletnim Remusie. Aha i Ann- Brit uwierz, że kawały będę, chociaż nie do końca masz rację. Poczatek notki jest... Huncwocki.
Notrio - te nazwy ludzie znaa, bo Huncowci mówią tak o sobie w towrzystwie, więc nawet jeżeli ludzie nie znają ich przyczyny to i tak je stosują ;] Zresztą Snape je znał. Dowodezi na to reakcja w III tomie( jak zobaczył mapę;p).To tyle chyba.
Pozdrawiam wszystkich!
hermiona18 Czwartek, 04 Września, 2008, 19:56
Sorry że tak póżno pisze komentarz i że się nie odzywałam pod kkilkoma poprzednimi notkami, ale miałam coś w rodzaju... zachwiania psychicznego. Ale nie o mnie mowa, a o notce.
Taka dziwna mi się ona wydała. W pierwszym odruchu. Rzeczywiście widać tu cechy Remusa : jego inteligencję, troskę i rozsądek. Ale widać też, że się zmienia ( prawdopodobny wpływ Huncwotów ). POdoba mi się obserwowanie tego,jak bohater się zmienia. Nessa.... mmmm. Miłość? Wiedziałam,że w końcu o tym napiszesz.
Co do błędów: Jeśli rzeczywiście sprawdzałaś tę notkę tylko raz, to ci się nie dziwię. Ale masz dużo błędów, które mnie rażą, np.: om na końcu zamiast ą. Może nie potrzebujesz ale jakby co to mogę sprawdzać notki. Ale tak ogólnie o notce na podsumowanie. Fajna, ale trochę za dużo drobnych błędów. Dobra uczuciowo. Wedłóg mnie ocena Z+.
Komentarze będę dodawać najczęściej jak najszybciej się da albo w weekendy.
hermiona18
Diana0512/Kimberly L. (ZKP) Czwartek, 04 Września, 2008, 20:07
O jejku, dawno nie czytałam tak śwetnej notki.
Doo psze zupełnie inaczej, a Marta tak barziej poważnie, z to Ty..
ty masz w sobie coś takiego spokonego i trochę śmiesznego, idalenie wczułaś się rolę Remusa, naprawde mi się podobało, znakomita akcja i te lściki, wiadać, że 'prawdizwy' Syriusz ;P
Naprawdę extra;d
W!
Rozsadek zeżarły mu słodycze <osioł sie kłania> przygód czyt, tarapatów
Kto jak kto ale Remy nie jest głupi, nawet jako wilkołak ;P
Ostatnio motyw hunce+wilkołak+Severus często sie pojawia w pamiętnikach i podoba mi się to, że każdy widzi to na swój sposób
Remus sie zakochał!!!!!
A Lily i Jim wojna musi trwać :p
hmm.... Bieda Nessa, już myślam.... a tu masz ramię położyła :p
Łapa to jest jednak od choler i za to go kocham ;D
Kasiu, powiem tak: ten wpis jest świetny! Widać wyraźnie, że idzie Ci lepiej, jednakże nie zapominajmy o wartości takich wpisów, też były niczego sobie Bardzo fajnie łączysz humor z romantyzmem, tekst o przyklejonych do rzęs łzach zapachniał mi Harrym i Cho ale to pewnie zboczenie literackie :P Bardzo dobre ujęcie motywu z tunelem, nie spotkałam jeszcze tak oryginalnej wersji. Ogółem za notkę P i czekam na więcej, gratuluję naprawdę porządnego wpisu! Buziaki;)
K@ś Czwartek, 04 Września, 2008, 22:14
Dziękuję wam wszystkim!
Kochani jesteście;***
Następna nota gdzieś za tydzień albo i wcześnej. Zapewniam kolejną dwakę wrażen;D i trochę więcej kawałów. Czyli Huncwockiego oraz szkolnego życia!
K@si@@@ Środa, 10 Września, 2008, 13:42
Co do nowej noty. Naprawde nie wiem kiedy sie pojawi, ale jak pojdzie dobrze to moze jeszcze w tym tygodniu, chociaż wątpie, ale postaram się.