Pamietnik Remusa Lupina! Pamiętnikiem opiekuje się Syrcia Do 20 marca 2009r pamiętnikiem opiekowała się K@si@@@ Do 07.07.08 pamiętnik prowadził Nowicjusz Magii Do grudnia 2007 pamiętnik prowadziłą The Halfblood Princess
Kolejna darmozjadka przejmuje ten dział...
Jak widać, przejęłam ten pamiętnik. Łaaa... Teraz wiem, że warto walczyć o swoje Normalnie padam do nóżek ZKP I baaardzo mnie to cieszy Oczywista to przejęcie, wąchanie komuś nóg nie jest takie miłe... No, jeśli myjecie, to zwracam honor.
Obraziliście się na mnie czy jak?... Chodzi o Księgę Huncwotów... Nie żeby mi specjalnie zależało, ale mi zależy na Waszych ocenach. No cóż... Jeśli chodzi o tę "pyskówkę", to pardon, ale musiałam to z siebie wyrzucić. Może nawet bezpodstawnie tak naskakiwałam, ale nikt idealny nie jest. Więc jeszcze raz przepraszam.
Notki postaram się dodawać średnio raz na tydzień, tak jak i u Huncy. Mam nadzieję, że wam się spodoba moja twórczość w wersji pamiętnika. Ja nie proszę... Ja CHCĘ komentów i krytyki, aż się wióry posypią! Heh. Nie będę się obrażała, a skąd. Noo.... eee... To chyba tyle... Tak.
Więc zapraszam do czytania
Postanowiłem kupić sobie ten pamiętnik. Ot, zwykły notes w kolorowej okładce. Spodobał mi się od razu, jak go tylko zobaczyłem w papierniczym. Moja mama uważa, że to dobry sposób na przelanie swych myśli, uczuć i trosk na papier. Wedle mojej tezy, jest to niezły sposób, by spojrzeć na różne sprawy z dystansu. Bo jak coś się napisze, a potem za kilka dni przeczyta, wszystko nabiera innego światła, barw i znaczenia. To jest ciekawe, naprawdę. Zupełnie jak matematyka... To był sarkazm, jakby co, pamiętniku... Tobie można się zwierzyć ze wszystkiego, bez obawy, że się komuś wygadasz. Z ludźmi różnie to bywa. Niby taki na śmierć i życie z tobą, ale gdy odwrócisz wzrok gotów jest wbić ci nóż w plecy. Przykładowo sytuacja, która niedawno miała miejsce: Rozmawiasz z kimś o tym, że nauczyciel od historii jest wredny i cała szkoła o tym wie, że się czepia, zadaje masy prac domowych i pały rozdaje jak ulotki. Następnego dnia przychodzisz na lekcję i facet zadaje ci takie pytania, na które nikt nie zna odpowiedzi. Potem dowiadujesz się, co sądzi o uczniach szemrzących za plecami "poczciwego, państwowego pracownika rzuconego na pastwę niewychowanej młodzieży" (to był cytat!), o tym, co myśli o dwulicości uczniów. A za tobą szyderczy śmiech "przyjaciela". Żebym chociaż to ja wieszał psy na tym brodatym kulfonie...
Ale nie sprawiłem sobie tych oprawionych kartek, by rozwodzić się nad takimi rzeczami, tylko po to, by móc uwiecznić chwile z mojego życia. Tego głupiego, podłego życia... Nie sądzę, bym przesadzał. No bo czy mogę być kiedykolwiek w życiu szczęśliwy? Założyć rodzinę, mieć żonę, dzieci... Ekhem, to nie dla mnie... Nie z mojej winy, jednakowoż...
Być może kiedyś znajdę - za kilka lat - ten pamiętnik i wrócę myślami do tych dziecięcych chwil, które spędzam w tym momencie praktycznie samotnie. Nie mam przyjaciół, bo kto by chciał się ze mną w ogóle zadawać? Dlaczego tak myślę? Jestem wilkołakiem - niebezpieczną, krwiożerczą bestią, której nie wolno kochać. Nie mam przyjaciół, ponieważ zawsze jak ktoś dowiedział się CZYM jestem, odwracał się ode mnie. Jedynie bliższych znajomych, którzy nie znają prawdy o mnie. Ciężko jest mi ich okłamywać, kiedy pytają się czemu chodze taki poobijany. Jak tak dalej pójdzie, wyjdzie na to, że ojciec mnie bije... Tak przecież nie jest! Zapomniałem się przedstawić. No cóż, skleroza podobno nie boli. A może to wczesne objawy aldschajmera?...
Nazywam się Remus John Lupin i mam 11 lat. Urodziłem się 10 marca 1960 roku. Teraz jest kwiecień 1971... Moi rodzice to Reja* i oczywiście John Lupin. Po nim jakby odziedziczyłem drugie imię w metryce. Jestem niską osobą. Mam długie do połowy łopatek miodowe włosy i duże bursztynowe oczy, a tak przynajmniej uważa moja mama. Może dlatego, że na jasnobrązowych tęczówkach widnieją mi złote, żółte i beżowe plamki?... Na moje nieszczęście mam też naprawdę dziewczęce rysy twarzy, przez co już kilka razy pomylono mnie z dziewczyną. I jeszcze te długie, gęste rzęsy... Mam nadzieję, że z wiekiem mój wygląd się nieco zmieni. Ubieram się całkowicie po swojemu, wbrew panującej powrzechnie mody. Przeważnie zakładam luźniejsze jeansy w ciemniejszym kolorze, białą koszulę i szelki. Stopy chowam w najzwyklejszych trampkach, wiążąc je dwiema różnymi sznurówkami. Nie rozstaję się z moją ukochaną czapką z daszkiem ani bluzą od dresu. Poszczególne części mej garderoby mogą się ze sobą kłócić, ale to już naprawdę nie jest mój problem. Spokój, opanowanie, nieśmiałość i chwilami również riposta - to moi przybrani rodzice. Lubię słuchać muzyki i rysować. Mi poszczęściła się umiejętność mangi. Co do muzyki, wolę spokojniejszą, ale jednocześnie rytmiczną. Od dwóch miesiący słucham reggae, wciągnęły mnie te dźwięki. Uwielbiam zespół "Vavamuffin". Jest świetny, naprawdę polecam.
Ojciec nabrał do mnie dystansu odkąd zostałem wilkołakiem. Miałem wtedy pięć lat. Opiszę to... Ale raczej nie dziś. Nie mam ochoty do tego wracać, choć i tak to zrobię dzisiejszej nocy. W snach... Niekiedy błądzę w przykrych wspomnieniach, by oderwać się od nich obudzony dźwiękiem dzwonka obwieszczającego koniec zajęć. Można rzec, że się wręcz babram w śmieciach własnego istnienia nie chcąc dać sobie szansy na jakiś promyk słońca, szczęścia czy nadziei. No... Nadzieja, to ponoć matka głupich. Mimo to zawsze warto ją mieć. Niektórym ludziom uratowała życie, gdy trwali tygodniami zasypani setkami kilogramów tynku i kamieni, bez jedzenia, picia. Mieli nadzieję że wytrwają, wierzyli, że przyjdzie ratunek. A ja nie potrafię po prostu uwierzyć w siebie. I gdzie tu doszukiwać się sprawiedliwości?...
Coś o tym, co na chwilę obecną robię w życiu:
Jestem uczniem mugolskiej szkoły podstawowej. Jednym z trójki najlepszych. Nie lubię się tym chwalić, ale nauczyciele pchają mnie na różne konkursy, na przykład historyczne, matematyczne, przyrodnicze... Jest to "trochę" nużące, ale nie chcę się sprzeciwiać. Trafiła mi się etykietka kujona, bo ciągle chodzę z nosem w książkach. Łatwo można z tego wywnioskować moje zamiłowanie do czytania...
Na trzydzieści sześć osób w klasie koleguję się z pięcioma. Z Lilyanne Evans, Katie Swang, Helen Meg Writer, Arniem Mendelejew i Jackiem Skreeg. Lily i Arnie są w tej "Trójce Wybranych Naczelnych Klasowych Lizusów". Tak na nas mówi reszta moich rówieśników.
Nie cierpię lekcji wychowania fizycznego. Nie żebym był jakąś specjalną ciapą, ale facet daje nam takie zadania... Ciekawe, dlaczego tylko ja mam z nimi problem?... Teraz przerabiamy skok przez skrzynię. Ooh, moja senna mara...
Skrzynia ta ma sześć poziomów. Gdy stanę obok niej, sięga mi do ramienia. Naprawdę mogę mieć więc kompleksy na punkcie mniejszości... W przeskoczeniu tej kupy drewna pomaga nam wyskocznia. Należy wziąć rozbieg, naskoczyć na środek "trampoliny" kładąc ręce równomiernie do szerokości ramion. Gdy wybiję się do góy, muszę przełożyć nogi między rękoma i spaść w pozycji wyprostowanej po drugiej stronie. Niby nic trudnego, ale ja zawsze coś sknocę... Głupie chichoty chłopaków i ich "miłe" uwagi wcale mi nie pomagają. Zawsze coś: albo odbiję się w złym miejscu i ześlizgnę na posadzkę, albo już dobrze skoczę i zahaczę stopą skrzynię i zlecę na twarz po drugiej stronie... Albo w ogóle boję się podejść do próby wyskoku.
Nie myśl sobie, że jestem taki marny z tego przedmiotu, pamiętniku. Jeżeli chodzi o dyscypliny sportowe jestem naprawdę dobry. W siatkówkę, mimo niskiego wzrostu, jestem najlepszy. Biegam najszybciej i "przoduję" w gimnastyce. Piłka nożna - nikt nie pobije mnie w faulowaniu. Zostawiam najtrwalsze odciski trampek na nogach. A przy koszykówce uwielbiam prześlizgiwać się innym między nogami. To takie pasjonujące...
Cóż, muszę już kończyć na dziś. Jutro czeka mnie sprawdzian z geometrii. Trzebaby powtórzyć wzory na pola figur... Nic bardziej zajmującego. Siedzenie i powtarzanie w kółko głupich tabelek. a x h, 1/2a x h... Żyć nie umierać. Szkoda, że nie mogę włączyć sobie muzyki. Według teorii mojej rodzicielki "przy muzyce nie ma nauki". Ciekawe dlaczego tak uważa? Mnie to tam pomaga się skupić...
*Imię jego matki zaczerpnęłam z mitu o powstaniu Rzymu. Z tego co wyczytałam, to w Pamiętniku Mery Ann Lupin, mamuśka Rema również ma na imię Reja. No cóż... Pozdrawiam autorkę wyżej wymienionego dzieła
Komentarze:
Zielak Wtorek, 24 Marca, 2009, 19:17
Ślicznie, kochana. O błędach już Ci pisałam, więc nie widzę potrzeby ich ponownego wytykania. Ach, a te problemy Rema, poza Wilkołactwem oczywiście... Skąd ja to znam...
I jesteś boska, pamiętaj!...;>
Pozdrawiam,
Aleksa Sobota, 28 Marca, 2009, 17:54
Świetnie że dostałaś ten pamiętnik ;d
Gratuluje jeszcze raz ;)
Było parę błędów ale co z tego? xD
Pozdro x)