Startuj z namiNapisz do nasDodaj do ulubionych
   
 

Pamietnik Remusa Lupina!
Pamiętnikiem opiekuje się Syrcia
Do 20 marca 2009r pamiętnikiem opiekowała się K@si@@@
Do 07.07.08 pamiętnik prowadził Nowicjusz Magii
Do grudnia 2007 pamiętnik prowadziłą The Halfblood Princess

[ Powrót ]

Poniedziałek, 04 Maja, 2009, 02:37

5. Wpis piąty.

Cóż. Na wstępie powiem, że wymyśliłam dosyć abstrakcyjny sposób poznania się Luńka z Huncwotami. I od niego nie odstąpię, a co! :D Poznają sięę... W następnej, albo siódmej noci. To się jeszcze okaże.
Pozdrawiam i oczywiście zapraszam do czytania. I wybaczcie że tak późno, braki weny... :D
A dedykuję wszystkim czytającym. I hej noo, co tu tak mało komentów? Że o Księdze Huncwotów już nie wspomnę. :-P
A co do szóstej notki, to kawałek już właśnie zaczynam pisać. Cóż za poświęcenie... Dla was zarywam noce... :D



Czytałem po raz enty tekst piosenki. Nic specjalnego. Chwali mamę, mówi, jaka jest cudowna, i że bez niej wszystko byłoby o wiele ciężej. Oj, byłoby...
Nie chce mi się zbytnio opisywać próby. I tak opiszę, tylko już... W oryginale. W skrócie: Najpierw wyszedłem ja i Helen. Przeczytaliśmy jakiś tekst, zapowiedzieliśmy kogoś tam... Tych z innej szkoły. Znów my, Writer zarecytowała wiersz. Ja palnąłem kilka słów i zapowiedziałem kolejną grupę. Kolej na Lily Musiała powiedzieć długaśny fragment z jakiegoś sporego utworu pisanego prozą. Ładnie jej to wyszło, naprawdę. Potem ma być mieszanka, kilka występów z naszej szkoły, kilka ich. Pierwszaki od nas jakieś przedstawienie nam tu przećwiczyły, i tam ta da daam! Wielki moment, bo oto ja, wyję do mikrofonu! Ciekawe, że zachrypłem akurat teraz?... No cóż.
Próba była po wszystkich zajęciach lekcyjnych, więc gdy tylko dobiegła końca, to jak na grzecznego synka przystało, od razu ruszyłem do domu. Wracaliśmy z Lily, Helen, Andrew'em i Jackiem. Ci ostatni na nas czekali. Szliśmy niewielką grupką środkiem chodnika, humor nam dopisywał, śmialiśmy się w głos.
- Rem, naprawdę, masz talent.
- Jack! To nie talent! Tutaj ujawnia się me pokrewieństwo z ropuchą bagienną, słyszałeś, jak skrzeczałem?
- No ja bym nie słyszał? Przecież my na antresoli siedzieliśmy.
Klepnął Mendelejewa w środek pleców, okulary w grubych oprawkach zsunęły mu się na czubek nosa. Poprawił je palcem wzkazującym robiąc nadąsaną mię. No cóż, on naprawdę wygląda na kujona. Przygładził rudawe, lekko poskręcane włosy i westchnął ciężko.
- Coś się stało? Jesteś jakiś taki... Taki.
- Remusie, to że przez chwilę nie śmiałem się jak hiena, to nie znaczy, że coś się stało.
Nachmurzyłem się. No nie! Następny! Poprawiłem pasek plecaka przekręcając na bok daszek czapki. Wzmocniłem zawiązanie rękawów bluzy w pasie patrząc na niego, mrużyłem oczy w majowym słońcu.
- Kolejny? Ile razy mam wam wszystkim powtarzać, że hieny wcale się nie śmieją? To tylko taki dźwięk podobny!
- A to tylko przysłowie.
- Nie mające żadnych podstaw! Toż to chamstwo jest!
Znów się roześmialiśmy. Lily zaczęła wachlować się ręką. No tak, słońce nieźle przygrzewało. Przyłożyłem stuloną dłoń do czoła chroniąc wzrok przed natrętnym światłem. Helen nagle zatrzymała się patrząc na szyld sklepu zielarskiego. Złapała mnie za rękę - chyba zaczynam się przyzwyczajać... - i pociągnęła, bym również przystanął.
- Poczekacie? Miałam zajść do tego sklepu, kupić babci jakieś ziółka.
- Dobrze, ale postaraj się szybko. My pójdziemy na lody.
Kiwnęła głową i pociągnęła mnie za sobą. No nie, to moje zdanie się tutaj już nie liczy? Nie mając ochoty na dąsy dziewczyny, poszedłem za nią. Pchnęła drzwi, dzwoneczek obwieścił nasze wejście. Grzecznie stanęliśmy w niewielkiej kolejce. Zmarszczyłem nos, co Writer przywitała cichym śmiechem. No tak. Znów kojarzę jej się teraz ze świnką. Ale czy to moja wina, że jak tak robię to przypominam wieprza? Na domiar złego, ta ostra zapachowa mieszanka mocno drażniła mój i tak nienaturalnie wyczolony zmysł węchu. Zakasłałem, łzy napełniły mi oczy. Eh, nie cierpię tego. Helen popatrzyła na mnie ze zdziwieniem przestając się szczerzyć. Potrząsnąłem głową ocierając policzki.
- Wszystko dobrze, zbyt mocny zapach po prostu.
Uśmiechnąłem się do niej krzywo starając się nie myśleć o tym, jak ta woń bobruje mi nos. Założyłem bluzę i zakryłem nozdrza rękawem. Tak, teraz jest o wiele lepiej... Drzwi pononie się otworzyły i wszedł jakiś chłopak, mniej więcej miał około dwudziestu lat. Krok miał luźny, lekceważący, pierś zakrywała mu czarna koszulka z wizerunkiem Boba Marley'a, krok spodni luźno bujał się w kolanach. Długie włosy (normalnie dłuższe od moich!) zaplecione miał w niestarannie zrobione dredy. Wyminął kolejkę i oparł się niedbale o ladę.
- Jest zioło?
- Noo... Tu są różne zioła. - poważny mężczyzna, na oko lat pięćdziesiąt pięć, zmierzył chłopaczka czujnym wzrokiem.
- Ale czy jest "marycha"?
Sprzedawca nagle zbulwersował się strasznie. Nadął się jak pompowany balon, ściągnął brwi i łypnął na młodzika piorunującym spojrzeniem. Nabrał powietrza i huknął donośnym głosem:
- Od kiedy jesteś chłopcze, z moją żoną na "ty"?!
Zacząłem się śmiać. Starszy pan nie wiedział, że temu wyrostkowi nie chodziło o żadną kobietę, tylko po prostu, o marihuanę. A skąd ja to wiem? No cóż. Ma się swoje talenty... Z resztą po nim to widać, że on lubi sobie "przydymić". Spojrzał na mnie i skinął mi głową.
- Ty to młoda wiesz o co biega, no nie?
Zachichotałem patrząc na niego przez łzy. Teraz to również i śmiechu... Prócz tego poczułem zalewającą mnie nagle złość. Kolejny imbecyl, co mnie to pomylił z dziewczyną. Grrrr!... Nie cierpię tego!
- No... Domyślam się. I przepraszam: Nie młoda, lecz młody, jeśli już.
- Nie martw się piękna, nikomu nie wygadam twojego sekretu.
Puścił mi oczko szczerząc zęby. Zacisnąłem zęby, starając się powstrzymać od kąśliwego komentarza na jego temat. Obiegłem wzrokiem jego postać, po czym rzuciłem niezbyt uprzejmie:
- Posciągnij spodnie, menelu, bo wyglądasz, jakbyś tam co najmniej piętnaście kilogramów nosił.
Co młodsi z kolejki wybuchnęli śmiechem, facet od marychy zmrużył oczy i mamrocząc pod nosem wycofał się ze sklepu. Patrzyłem za nim wkurzony, ludzie się śmiali... Nawet nie zauważyłem, kiedy nadeszła kolej Helen. Wspięła się na palce i złożyła zamówienie w imieniu jej babki. No i co tu pisać? Kupiła co trzeba, złapała mnie za rękę i wyciągnęła za drzwi. Odetchnąłem świeżym powietrzem. Hm... Ale czy powietrze w mieście może być świeże?... Przeszliśmy na drugą stronę ulicy wypatrując Jacka i reszty. Kiedy znaleźliśmy się już bezpiecznie na chodniku, burknąłem coś niewyraźnie wyszarpując rękę z jej uścisku. Popatrzyła na mnie zaskoczona.
- Coś nie tak? - ponownie sięgnęła do mojej dłoni. Zacisnąłem usta chowając ręce do kieszeni.
- Helen, mnie to denerwuje.
- Co cię denerwuje? - patrzyła na mnie ze zdezorientowaną miną. Odgarnęła z twarzy niesforne loczki, które zwiał jej na buzię wiatr. Nie powiem, wyglądała teraz naprawdę ładnie. Uniosłem brwi z niedowierzaniem patrząc w jej niebieskie jak niebo nad nami, oczy.
- Kiedy do ciebie w końcu dotrze, że ani nie jestem twoim chłopcem, ani cię nie kocham, nie lubię być ściskany za rękę, nie lubię jak ktoś za mną łazi, nie lubię gdy udajesz idiotkę, mimo że dobrze wiesz, o co mi chodzi... I nienawidzę, jak dziewczyny przy mnie płaczą! - dodałem widząc, że łzy zaczęły toczyć się jej po policzkach. Staliśmy na środku chodnika, Helen bez skrępowania głośno płakała, przechodni się na nas oglądali, a ja jak ten ostatni debil gapiłem się na nią nie wiedząc w ogóle, co o tej sytuacji myśleć. (O kolejnym kroku do wykonania to już nie wspomnę!...) Po chwili wahania wyciągnąłem ramiona chcąc ją przytulić, w celu bezinteresownego pocieszenia. Owszem, dała mi się objąć, ale po chwili poczułem solidne uderzenie w policzek i... tyle ją widziałem.
- Helen! Przepraszam, nie chciałem... żebyś płakała... - dodałem już do siebie widząc, że wbiegła do pierwszej z brzegu kamienicy. Poderwało mnie, gdy usłyszałem głos Jacka w lewym uchu:
- Coś ty jej nagadał? Człowieku, teraz to z miesiąc będzie chodziła obrażona.
Popatrzyłem na Skreeg'a. Westchnąłem ciężko ponownie tego dnia obwiązując się bluzą w pasie.
- Co jej powiedziałem? Prawdę. Już seryjnie, doprowadzała mnie do nerwicy tym chodzeniem pod rączkę.
Roześmiał się klepiąc w ramię. Popatrzył na mnie z rozbawieniem i ruszył w dół ulicy. Chcąc nie chcąc, drobiłem za nim.
Kurczę, głupio się stało, że się popłakała. Nie chciałem, żeby tak wyszło. Ehh... dziewczyny. Dziwne to są stworzenia, no bez przesady... Żeby zaraz ryczeć jak głupia, gdy ktoś powie, żeby nie łapała go za dłonie? Emyyy... A może to ja zawiniłem? No w sumie fakt, mogłem powiedzieć jej to delikatniej, a nie zaraz tak naszczekać... Swoją drogą, Helen to naprawdę temperamentna dziewczyna... Nie zawsze wie czego chce, ale poza tym jest naprawdę bardzo fajna. Lubię ją...
"No nic." - pomyślałem przekręcając czapkę tak, że daszek chronił mi oczy. - "Co się stało, to się nie odstanie. A jeśli Jack ma rację... To przez miesiąc będę mógł odpocząć od tych tak zwanych 'czułych gestów'. No bo przepraszam, palce zaczynały mi się deformować. Chociaż może ja tak mam same z siebie te krzywe palce? No, bo obgryzanie paznokci..." - włożyłem kciuk do ust mieląc zębami to, co zwie się paznokciem. - "... z pewnością nie ma z tym nic wspólnego! To w ogóle nie ma takiej opcji nawet. No bo jak?"

Komentarze:


Paulina
Piątek, 08 Maja, 2009, 16:36

świetna notka, informuj mnie o nowych będę wdzięczna

 


Paulina
Piątek, 08 Maja, 2009, 16:36

świetna notka, informuj mnie o nowych będę wdzięczna

 


Marta G/ZKP
Wtorek, 12 Maja, 2009, 16:00

Syrciu, notka całkiem przyjazna. Trochę za dużo brutalnego humoru, jak dla mnie, ale to Twój styl, więc nie mogę się czepiać. Piszesz starannie, czasami zapomnisz o jakimś przecinku, ale rzadko, chwała Ci za to. Za wpis dostajesz ode mnie... a niech tam, Z+. Pozdrawiam i zapraszam do Marty Pears;*

 


Zielak
Środa, 13 Maja, 2009, 18:30

Co by tu napisać? Że notka jak zwykle mi się podobała, że była świetna? Powtarzam się...
Ale cóż, znów się powtórzę. Notka jak zwykle świetna, ale jak dla mnie to za mało w niej Jacka ; p. Ale cóż, mnie zawsze jest go za mało...
Remi zachował się chamsko w stosunku do Helen, o.
Pozdrawiam ;]

 
Twój komentarz:
Nick: E-mail lub strona www:  

| Script by Alex

 





  
Kolonie Harry Potter:
Kolonie Travelkids
  
Konkursy-archiwum

  

ŻONGLER
KSIĘGA HOGWARTU

Nasza strona JK Rowling
Nowości na stronie JKR!

Związek Krytyków ...!
Pamiętnik Miesiąca!
Konkurs ZKP

PAMIĘTNIKI : KANON


Albus Severus Potter
Nowa Księga Huncwotów
Lily i James Potter
Nowa Księga Huncwotów
Pamiętnik W. Kruma!
Pamiętnik R. Lupina!
Pamiętnik N. Tonks!
Elizabeth Rosemond

Pamiętnik Bellatrix Black
Pamiętnik Freda i Georga
Pamiętnik Hannah Abbott
Pamiętnik Harrego!
James Potter Junior!
Pamiętnik Lily Potter!
Pamiętnik Voldemorta
Pamiętnik Malfoy'a!
Lucius Malfoy
Pamiętnik Luny!
Pamiętnik Padmy Patil
Pamiętnik Petunii Ewans!
Pamiętnik Hagrida!
Pamiętnik Romildy Vane
Syriusz Black'a!
Pamiętnik Toma Riddle'a
Pamiętnik Lavender

PAMIĘTNIKI : FIKCJA

Aurora Silverstone
Mary Ann Lupin!
Elizabeth Lastrange
Nowa Julia Darkness!

Joanne Carter (Black)
Pamiętnik Laury Diggory
Pamiętnik Marty Pears
Madeleine Halliwell
Roxanne Weasley
Pamiętnik Wiktorii Fynn
Pamiętnik Dorcas Burska
Natasha Potter
Pamiętnik Jasminy!

INKUBATOR
Alicja Spinnet!
Pamiętnik J. Pottera
Cedrik Diggory
Pamiętnik Sarah Potter
Valerie & Charlotte
Pamiętnik Leiry Sanford
Neville Longbottom
Pamiętnik Fleur
Pamiętnik Cho
Pamiętnik Rona!

Pamiętniki do przejęcia

Pamiętniki archiwalne

  

CIEKAWE DZIAŁY
(Niektóre do przejęcia!)
>>Księgi Magii<<
Bestiarium HP!
Biografie HP!
Madame Malkin
W.E.S.Z.
Wmigurok
OPCM
Artykuły o HP
Chatka Hagrida!
Plotki z kuchni Hogwartu
Lekcje transmutacji
Lekcje: eliksiry
Kącik Cedrica
Nasze Gadżety
Poznaj sw�j HOROSKOP!
Zakon Feniksa


  
Co sądzisz o o zakończeniu sagi?
Rewelacyjne, jestem zachwycony/a!
Dobre, ale bez zachwytu
Średnie, mogłoby być lepsze
Kiepskie, bez wyrazu
Beznadziejne- nie dało się czytać!
  

 
© General Informatics - Wszystkie prawa zastrzeżone
linki