Pamietnik Remusa Lupina! Pamiętnikiem opiekuje się Syrcia Do 20 marca 2009r pamiętnikiem opiekowała się K@si@@@ Do 07.07.08 pamiętnik prowadził Nowicjusz Magii Do grudnia 2007 pamiętnik prowadziłą The Halfblood Princess
Notka może dziwna, urwana z choinki. Jakoś tak mnie wzięło. Może wydawać się chwilami chaotycznie. Tak wyszło...
Pisząc to, słuchałam dwóch piosenek. "Keine Lust" i "Moskau" w wykonaniu Rammstein.
Parvati, tak. Słucham reggae : D Na dokładkę jeszcze metalu i jego pochodnych oraz popu.
Z dedykacją dla Doo, Parvati, oraz niejakiej B. i Marthy.
Zardzewiałe szyny niemal znikły między źdźbłami pożółkłej trawy. Rozwalony kamienny mur odgradzał tory od tego, co znajdowało się za nim. Nie widziałem więc, co znajduje się dalej. Ponownie popatrzyłem na tory. Nie wyglądały jakoś nadzwyczajnie. Zwykła, nieuczęszczana linia. Patrzyłem na to dłuższą chwilę.
Nie wiał nawet delikatny wietrzyk, panowała idealna cisza. Nie czułem nic. Jakbym był, ale i mnie nie było. Nie słyszałem nawet swojego oddechu. Nie oddychałem?...
Przestąpiłem z nogi na nogę, pokruszone betonowe płyty zagrzechotały mi pod stopami. Z krawędzi spadło kilka kamyczków.
Przełknąłem ślinę. Odwróciłem się, wzrok kierując na stary, kwadratowy budynek z pochyłym dachem. Wszystkie szyby były powytłukiwane, drzwi trzymały się na jednym zawiasie. Nie miały klamki ani dziurki na klucz. Podszedłem nieco bliżej. Mozaika tworząca posadzkę była brudna, utytłana w jakiejś dziwnej, nieznanej mi substancji. Jakby krew?... Krew, błoto i piach. Gdzieniegdzie plamy promieni słonecznych, wdzierające się przez poszatkowany dosłownie dach. Zawędrowałem spojrzeniem dalej, śledząc krwiste odciski butów na podłodze. Doprowadziły mnie do ściany. I na tym koniec, jakby właściciel tego obuwia wsiąkł w ścianę. Duch? Tylko duchy nie zostawiają śladów podeszw...
Do moich uszu doszedł dźwięk alarmujący kierowców samochodów o zbliżającym się pociągu. Sznur poruszał sercem dzwonka samodzielnie, nikt nie trzymał jego końca. Gdzie tu pociąg?...
Wyszedłem na peron. Nie słyszałem swoich kroków, choć stawiałem je odważnie, zdecydowanie. Nie bałem się tego faktu. Przecież nic nie czułem. Czy ja w ogóle żyłem?...
Podszedłem do krawędzi platformy, ignorując białą, prawie niewidoczną linię, ostrzegającą, gdzie kończy się bezpieczna odległość od nadjeżdżających pojazdów. Spojrzałem w lewo. Słup, na końcu którego znajdowała się sygnalizacja świetlna. Szlabany opuszczały się z donośnym, świdrującym w uszy zgrzytem. Przymrużyłem od dołu lewe oko, wydymając wargi. Były drewniane. Stare, zacinały się. Zielona farba odłaziła płatami, widziałem to z odległości kilku metrów.
Moją uwagę przykuł nadjeżdżający samochód. Granatowy. Identyczny jak ten, którym jeździł mój tata. Kierowca wyraźnie się gdzieś spieszył, zignorował opuszczające się szlabany. A może ich nie zauważył? Zerknął na zegarek, widniejący na jego ręku. Nie zorientował się, kiedy znalazł się w zamknięciu pomiędzy szlabanami. Podniósł głowę, rozglądając się.
Wycie, mrożące krew w żyłach śmiechy i dźwięk rogu. Identycznie wyobrażałem sobie dźwięk tego z "Pieśni o Rolandzie". Mgła. Otoczyła mnie mgła, zimna, błękitna mgła. Niebo pociemniało, powlekło się czarnymi chmurami. Na latarni, drzewie, szlabanach i słupie, pojawiły się postrzępione, niebieskawe szmaty. Wyglądały na delikatne, miłe w dotyku tkaniny. Falowały lekko, zgodnie w jednym kierunku, choć nie było wiatru. Drzwi zaczęły skrzypieć. Znów ten róg. Chichoty, krzyki. I róg. I wszystko w różnych odcieniach niebieskiego, cienie podrygiwały lekko, ziemia drżała, mgła panoszyła się coraz bardziej, coraz wyżej. Była coraz gęstsza. Niebieskawo-sine mleko.
Ciało pokryła mi gęsia skórka. Popatrzyłem na samochód. Obok kierowcy siedziała jakaś kobieta.
- Reja, wyskakuj! - krzyknął mężczyzna. Był przerażony. Kobieta usłuchała. Loki opadły jej na twarz, gdy pochyliła się do pasów bezpieczeństwa. Odgarnęła je niecierpliwym ruchem ręki. Odpięła pas, odrzuciła go niedbale. Nacisnęła klamkę, wypadła na zewnątrz. Zatrzasnęła drzwi, odbiegła kawałek, przełażąc pod szlabanem. Mężczyzna dalej się szarpał.
- John! - zawołała ochryple. Zagłuszył ją ten róg. Mężczyzna dalej szarpał się z zapięciem. Chciała podbiec, nawet wykonała taki ruch.
- Nie! Ani mi się waż! - ryknął.
Donośny, niemal ogłuszający dźwięk wydawany przez pociąg wypełnił me uszy. Rechoty nasiliły się. Huknęło, przez chwilę było całkiem czarno. Kilka sekund całkowitej ciemności. Szum, stukanie kół na szynach. Odwróciłem się przodem do tego publicznego środka transportu. Nie myśląc, co robię, wskoczyłem na szyny, rozkładając ręce. Nie miałem pojęcia, co mi to miało dać. W zasadzie nic.
Plakietka informująca cel podróży pociągu była pusta, całkiem biała. Światła pociągu zaświeciły się mocniej, oślepiając mnie. Przez chwilę miałem nawet wrażenie, że pociąg uśmiechnął się do mnie złośliwie, ściągając brwi i przymrużając relfektory. Zacisnąłem z całej siły powieki, zasłaniając się rękami. Krzyknąłem, kiedy uderzył we mnie. Czułem to tylko przez chwilę, jakby coś grzmotnęło mnie ze średnią siłą w brzuch. Spojrzałem niepewnie. Byłem... W środku. Miałem wrażenie, jakbym szybko, bardzo szybko biegł na tył pojazdu. Ale ja stałem, nie ruszałem się. Tylko patrzyłem. To pociąg się przemieszczał, nie ja.
I nagle wszystko znikło, zachłysnąłem się powietrzem. Podmuch wiatru potargał mi rozpuszcznone włosy, długą do kostek czarną, postrzępioną u dołu szatę wprawił w dziki taniec. Nie pamiętałem, bym przyodziewał owy materiał. I byłem boso. Kaszląc, osunąłem się na kolana, kaptur opadł mi na głowę. Usłyszałem jeszcze huk i krzyk. Donośny, przerażony, kobiecy krzyk. Pełen bólu... Nie musiałem się odwracać, by wiedzieć, co się stało.
Zakręciło mi się w głowie, świat wirował. Dziwny, widmowy efekt obejmującego mnie otoczenia znikł, jakby go ktoś ręką odjął. Zamiast tego, wokół mnie, we mnie, pojawiła się ciemność. Pustka, nicość... Jakby wrzechświat? Z tą różnicą, że mogłem oddychać i nie było żadnych ciał niebieskich. Jedynie biała półka, na której stałem. Nieco niżej, pojawiła się inna. Skoczyłem na nią. Kawałek dalej zmaterializowała się jeszcze jedna. Ponownie skoczyłem. Powtórzyło się to kilkanaście razy, tworząc schody. Ostatnia znikła, nim zdążyłem dotknąć jej stopami. Nie mogłem też się zatrzymać, powstrzyać tego, co miało się wydarzyć. Wrzasnąłem, zaczynając spadać. Wnętrzoności podjechały mi do gardła, okręcałem się bezwładnie w przestrzeni. Spadałem jak szmaciana lalka z zatrważającą prędkością, wirując. Słyszałem urywki różnych rozmów. Swój głos, własne krzyki, szybkie kroki. Płacz matki, wołanie ciotki. Trzaśnięcie drzwi, płacz. Ktoś wyraźnie biegł.
Zrozumiałem. Wiedziałem, skąd te sceny.
Uderzyłem w podłogę, kiedy tylko zorientowałem się co do ich pochodzenia. Rozsypałem się na setki maleńkich kwadracików. Niczym puzzle, w napadzie szału ciścięte o ścianę. Potoczyłem się we wszystkie możliwe strony, odbijałem się chwilę od ziemi. Grzechotałem cicho na idealnie gładkim podłożu. Niesamowity ból rozrywał każdy z nich, każdy z moich fragmentów. Chciałem krzyczeć, lecz nie mogłem nabrać oddechu, brakowało mi tchu. Bolało. Czułem ból nieznośnie pustych płuc. Czułem, że łzy napływają mi do oczu. Nie wiedziałem tylko, gdzie one są. Nie wiedziałem prawie nic. Jedynie to, że boli. Każda moja maleńka cząsta, każdy fregmencik wrzeszczał w proteście. Miałem wrażenie, że krew popłynęła mi z uszu cienkimi stróżkami. Nie mogłem tego sprawdzić. Nie miałem przecież uszu, nie miałem rąk. Dlaczego ja to wszystko czułem?!
Pod podłogą, na której znajdowały się moje fragmenty, buchnął wielki, nieznośnie gorący płomień. Lizał wszystkie kostki, obejmował je. Rozgrzewał, nie chciałem tego, ale je rozgrzewał. Coraz bardziej i bardziej... Zajaśniały czerwienią, powoli zmieniały się w ciecz. Stopiłem się. Przesiąkłem przez kraty, które pojawiły się tak samo nagle, jak nagle setki kropli zlały się w całość, na nowo rzęźbiąc moje ciało. Nie miałem ubrań, nadal spadałem. Jak wtedy; szybko, bezwładnie. Znów głosy, tym razem jakieś inne. Byłem cały mokry, zlany potem. Ponownie uderzyłem w jakąś powierzchnię.
Poderwałem się z krzykiem do pozycji siedzącej. Wydarłem się głośniej, niespodziewanie widząc tak dobrze mi znane twarze Jamesa i Syriusza. Obok nich stał ten cały Pettigrew. Cały dygotałem, włosy pozlepiały się w strąki od potu, koszulka od piżamy kleiła mi się do ciała. Jęknąłem cicho, dysząc ciężko. Dotknąłem swojego brzucha, piersi i twarzy. Uśmiech rozciągnął mi wargi. Byłem cały, w jednym kawałku. Zacząłem się głośno śmiać, wyrażając tym swoją ulgę.
- To sen! - szepnąłem, uspokajając się. - Tylko sen... - powtórzyłem, po czym wybuchnąłem płaczem. Ktoś mnie objął. Nawet dwie osoby. Nie musiałem nawet pytać, które. Nie zadały nawet jednego pytania.
Komentarze:
Doo Piątek, 25 Grudnia, 2009, 20:15
Mistrzowska notka, choć krótka. Bardzo dobrze, szczegółowo opisany sen. Jakbyś sama go śniła! Naprawdę, doskonale zachowałaś absurdalność i abstrakcyjność snu. Okropna była ta scena z rodzicami Remusa ;(. Płakać się chciało.
A zakończenie kochane ;). Huncwoci są tacy... no wiesz, jacy XD.
Uwielbiam ich.
Zapraszam Cię do mnie jutro i dziękuję za dedyk, Syrciu ;*
Parvati Sobota, 26 Grudnia, 2009, 12:44
To było coś niesamowitego, perfekcyjnego, mistrzowskiego. Każde zdanie, każdy opis był tak realistyczny a zarazem abstrakcyjny, że uczucia przy czytaniu zlewały się i właściwie nie wiedziałam, czy płakać z nerwów o rodziców Remusa czy nie wierzyć ze względu na idealną fikcję pomieszaną z mistrzowsko opisanymi uczuciami. Potrafisz tak dogłębnie wczuć się w bohatera, że Ty o nim nie piszesz- Ty nim jesteś, Ty kierujesz jego uczuciami, ruchami, emocjami. Masz tak niesamowitą wyobraźnię, którą do doskonałości dopełnia świetne wyczucie stylu i przepiękny język literacki, że ta notka to były perfekcyjne granie uczuciami czytelnika, przepiękne, obrazowe, barwne i niezwykle realistyczne opisy, niezwykle wciągająca i oryginalna, a przede wszystkim jedyna w swoim rodzaju, odrębna od standardów i przepięknie opisana akcja z wysuniętymi na pierwszy plan mistrzowskimi uczuciami i opisami. To, co tu piszę, i tak nie jest w stanie określić jakości Twojej notki- moim zdaniem jednej z Twoich najlepszych. Wybitny, a gdyby był wyższy stopień, to ten najwyższy z najwyższych : ) Jedyny mały błąd: „przez chwile”, a powinno być „przez chwilę”, ale to pewnie literówka. Naprawdę, Syrciu, jesteś wspaniałą pisarką, serio : )
Dzięki wielkie za dedykację : )
Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za komentarz i Wiktorka : )
P.S. Tak myślałam, że słuchasz reggae Jakoś to tak jest, że zawsze przelewa się swoje cechy czy hobby chociaż w jednego z bohaterów : )
Wesołych Świąt! : )
martha Niedziela, 27 Grudnia, 2009, 14:59
dzięki za dedykacje ;)
Notka świetna , podoba mi się jak piszesz notatki tu i u huncwotów
Fajnie że opisałaś jak zginoł tata Remusa.
Pozdrowienia
Chciałabym być wilkołakiem zamiast ciebie.
STRACIŁEŚ JUŻ OJCA!
Świetnie piszesz wyobrażam to sobie.
Ty nim poprostu jesteś.
++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++
UWAGA Emma Watson-Hermiona granger zmienia nicka na:Wampir Wilkołak Emma-Hermiona.
Chciałabym być wilkołakiem zamiast ciebie.
STRACIŁEŚ JUŻ OJCA!
Świetnie piszesz wyobrażam to sobie.
Ty nim poprostu jesteś.
++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++
UWAGA Emma Watson-Hermiona granger zmienia nicka na:Wampir Wilkołak Emma-Hermiona.
Chciałabym być wilkołakiem zamiast ciebie.
STRACIŁEŚ JUŻ OJCA!
Świetnie piszesz wyobrażam to sobie.
Ty nim poprostu jesteś.
++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++
UWAGA Emma Watson-Hermiona granger zmienia nicka na:Wampir Wilkołak Emma-Hermiona.
Chciałabym być wilkołakiem zamiast ciebie.
STRACIŁEŚ JUŻ OJCA!
Świetnie piszesz wyobrażam to sobie.
Ty nim poprostu jesteś.
++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++
UWAGA Emma Watson-Hermiona granger zmienia nicka na:Wampir Wilkołak Emma-Hermiona.
Chciałabym być wilkołakiem zamiast ciebie.
STRACIŁEŚ JUŻ OJCA!
Świetnie piszesz wyobrażam to sobie.
Ty nim poprostu jesteś.
++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++
UWAGA Emma Watson-Hermiona granger zmienia nicka na:Wampir Wilkołak Emma-Hermiona.
Chciałabym być wilkołakiem zamiast ciebie.
STRACIŁEŚ JUŻ OJCA!
Świetnie piszesz wyobrażam to sobie.
Ty nim poprostu jesteś.
++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++
UWAGA Emma Watson-Hermiona granger zmienia nicka na:Wampir Wilkołak Emma-Hermiona.
Chciałabym być wilkołakiem zamiast ciebie.
STRACIŁEŚ JUŻ OJCA!
Świetnie piszesz wyobrażam to sobie.
Ty nim poprostu jesteś.
++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++
UWAGA Emma Watson-Hermiona granger zmienia nicka na:Wampir Wilkołak Emma-Hermiona.
Aleksa Środa, 06 Stycznia;, 2010, 00:05
Yyyy...
Rozwalily mnie komentarze powyzej xd
Notka fajna, chociaz krotka. Nawet bardzo ;d Ale wierze w ciebie i to, ze nastepna bedzie dluuga ;d;d
Sen fantastycznie opisany, bardzo realistycznie i szczegolowo...
No nic ;]
Czekam na nastepna ;*
Alice Sobota, 16 Stycznia;, 2010, 15:57
Zaczęłam czytać ten pamiętnik, bo słyszałam o nim dobre opinie.Powiem że jesteś najlepszą autorką jaką do tej pory miał ten pamiętnik. Czekam na kolejny wpis