Pamietnik Remusa Lupina! Pamiętnikiem opiekuje się Syrcia Do 20 marca 2009r pamiętnikiem opiekowała się K@si@@@ Do 07.07.08 pamiętnik prowadził Nowicjusz Magii Do grudnia 2007 pamiętnik prowadziłą The Halfblood Princess
Kolejna krótka notka, pisana pod tak zwanym natchnieniem.
Zainspirowana piosenkami zespołu "Łzy"...
A gdyby ktoś chciał być informowany o wpisach tu lub u Huncwotów, niech zostawi mi swój numer Gadu-Gadu w komentarzu.
Śnieg – opad atmosferyczny w postaci kryształków lodu o kształtach głównie sześcioramiennych gwiazdek, łączących się w płatki śniegu. Po opadnięciu na ziemię tworzy porowatą pokrywę śnieżną o niewielkiej gęstości także zwaną śniegiem.
Śnieg niszczy, zamraża. Śnieg zabija rośliny, zmusza do ucieczki zwierzęta, ptaki. Jest okrutny, bezwzględny i niemożliwie piękny.
I tak bardzo go uwielbiam... Kocham zimę.
Lubię też lato, gdy słońce pieści wszystko swymi gorącymi promieniami, kiedy wywołuje bezwiedny uśmiech na ludzkich twarzach.
Lubię również wiosnę. Wszystko się budzi, wracają ptaki, zwierzęta wychodzą ze swych kryjówek. Świat pokrywa się zielenią, różnobarwnym kwieciem. Wszystko tak cudownie pachnie...
Jesienią natura przywdziewa barwne szaty, by wkrótce jednak je z siebie zrzucić, śmiesząc dzieci. Owa szata szeleści pod nogami, wiruje w gwałtowniejszych porywach coraz chłodniejszych wiatrów. Czuć wilgoć. Wilgoć i smutek - zapowiedź nadchodzących miesięcy zimna i śmierci. Po prostu śmierci.
A ja i tak kocham zimę. Jest podobna do mnie - niby miła, niby taka piękna. W środku jednak zimna, okrutna. Nie zna litości. Zachwyca, ale i przeraża.
Oto ja...
Padało. Drobne kryształki lodu opadały powoli, powolutku, wirując w tańcu, by spaść na ziemię, by dołączyć do swych sióstr.
Pośród tego stałem ja. W płaszczu, czapce naciągniętej na uszy i rękami w kieszeniach. Patrzyłem z twarzą pozbawioną wyrazu w szare, ciężkie niebo, upuszczające setki, tysiące, a może nawet miliony maleńkich, morderczych śnieżynek.
To byłem ja i moja pora roku.
Nie ważne, że urodziłem się na wiosnę. Nie ważne jest to, że przyszedłem na świat wraz kolejnym krzykiem mojej matki, wraz z kolejnym wschodem marcowego słońca, zachęcającego świat do tego, by ożył. By ożył i wybuchł, zachwycił wszystkich swym pełnym rozkwitem. By rozszalał się, popuścił trzymające go popręgi i rozkołysał świat w słodkim zapomnieniu, rozbujał, rozbujał po raz kolejny.
Przymknąłem swe złote oczy, które jeszcze kilka lat temu miały odcień łagodnego brązu. Takiego zwyczajnego koloru uschniętych liści dębu. Po mamie...
Odebrałem sobie możliwość patrzenia, jak świat znów umiera. Chciałem tego posłuchać...
Wsłuchiwałem się więc w cichy szum wiatru, błądzącego pomiędzy koronami drzew Zakazanego Lasu. Słyszałem, jak kluczy wśród pni sędziwych, mądrych drzew, zawierających w sobie całą historię tego miejsca. Zapewne wszystko chętnie by opowiedziały, dzieląc się swą wiedzą z innymi. Gdyby tylko ktoś zechciał ich posłuchać... Gdyby tylko... Znalazł się ktoś, to by usiadł między nimi, na mchu, korzeniach i opadłych liściach. Gdyby znalazł się ktoś, to by na nie spojrzał i uśmiechnął się zachęcająco. Gdyby znalazł się ktoś, kto poprosiłby cicho, by zaczęły od początku. Gdyby znalazł się ktoś, kto poprosiłby, aby nabrały potężny, długi wdech i opowiedziały wszystko od samego, samiutkiego początku, co widziały i słyszały. Odkąd tylko ich pierwsze, młode pędy wychynęły spod ziemi, rozsypując nieśmiało ich grudki na boki. Gdyby tylko znalazł się ktoś, kto je wysłucha...
Szelest. Delikatny, pieszczący me uszy szelest. Szelest spadającego śniegu.
Wstrzymałem oddech, chcąc go słyszeć jeszcze lepiej. Kucnąłem, po chwili podparłem się rękami o ziemię, przychylając głowę do śniegu. Przesunąłem czapkę, wystawiając prawe ucho. I słuchałem...
Wstałem, ponownie wsuwając ręce do kieszeni. Rozejrzałem się powoli wokół siebie. Biel, szarość i czerń. Kolory zimy...
Ruszyłem wolno w stronę Zakazanego Lasu. Śnieg skrzypiał mi pod nogami. Skrzypiał, załamywał się pod moim ciężarem, utrwalając odciski mych ciepłych butów. Utrudniał chodzenie, spowalniał.
Nie wiem, ile czasu szedłem. Po prostu szedłem, wzrok mając utkwiony w lesie. Chciałem iść do lasu. Być sam. Sam na sam z nią. Z nią, matką nas wszystkich. Ooch, gdyby nie ona...
Szedłem powoli od jednego pnia drzewa do drugiego, głaszcząc ich ciemną korę zmarzniętymi dłońmi. Robiło się coraz ciemniej, coraz gęściej. Coraz straszniej, coraz mniej przyjaźnie...
Zignorowałem to, idąc głębiej, coraz głębiej. Musiałem. Pragnąłem tego. Coś we mnie mi kazało...
W tamtej chwili najbardziej na całym pięknym, jedynym świecie.
Osunąłem się powoli na czarną, wilgotną ziemię, przyglądając grubym, starym pniom. Ileż wiedzy mają w sobie? Ileż sekretów kryją, cóż widziały?... Ile ludzkich istnień przetrwały?
- Opowiedzcie mi... - szepnąłem, wznosząc spojrzenie w górę, wysoko. Na przykryte gałęziami szare, smutne niebo. Opuściłem powieki na oczy, wsłuchując się w cichą melodię szumiącego wiatru.
Byłem sam. Sam na sam z nią. Z nią, matką nas wszystkich.
Czułem, wyraźnie czułem, jak powoli uchodzi ze mnie zło...
Znów byłem w swoim świecie, w którym nie było nikogo. Znów byłem w tym świecie, w którym słyszałem wszystkich na zewnątrz, a w którym oni wszyscy nie mogli usłyszeć mnie. Na jego ścianach malowałem swój dziki gniew, który zawsze w sobie tłumiłem, nie pozwalając mu odejść, zostawić mnie w spokoju. W spokoju ale samego.
Gniew. Mój towarzysz...
Czasem jednak płaczę. Płaczę, bo po prostu chce mi się płakać.
Z marzeń zbudowałem swą nienawiść do wszystkich, którzy nienawidzili mnie.
Za tymi ścianami budził się mój nowy dzień, na śniadanie podarowując mi lekki pocałunek słońca. Wieczorem zaś kołysał mnie delikatnym dotykiem księżyca.
Czekałem. Cierpliwie czekałem, aż znajdzie się ktoś, kto do mnie dotrze. Ktoś, kto zniszczy te grube, kamienne ściany, akceptując mnie takiego, jakim byłem, jestem i już zawsze będę. Ktoś, kto będzie ze mną bez względu na wszystko... Kto weźmie mnie za rękę i pójdziemy razem przez życie. Ja i on. My.
Wiem, że do tej pory na pewno znalazło się kilka takich osób. Nie patrzyłem na nie. Odwracałem się, chowałem. Wiem, że jednak nadejdzie taki dzień, w którym ktoś lub coś zmusi mnie, bym się otworzył. Bym otworzył swoje serce... Na świat, na ludzi.
Teraz mam tylko mój własny świat, w którym żyję tylko ja.
Do tej pory byłem niemal skazany na ciemność, a jedynym wyjściem mogła wydawać się ucieczka przez śmierć. Ubrałem się więc w gniew, by wytrwać w tym świecie i... Po prostu nie poddać się.
Ja i mój własny świat, w którym umrę tylko ja...
Świat, w którym wszystko jest inne i w którym nie istnieje nadzieja.
Komentarze:
ponurak Sobota, 13 Marca, 2010, 20:15
Więc ja bardzo proszę o powiadomienia, czytuję twoją twórczość od dłuższego czasu i jestem zachwycona, moje gg - 12473589. Mam nadzieję że weny będą Ci sprzyjać i nowa notka nie długo.
Alice Sobota, 13 Marca, 2010, 20:55
Hm...
Bardzo refleksyjna notka.
Fajna. Ja również proszę, o informowanie mnie, gdy dodasz nowe wpisy. Tak u Luniego jak i u Huncwotów. Czekam na nową notke z niecierpliwością.
gg=17868050
Doo ;) Sobota, 13 Marca, 2010, 22:32
Heeej, przybywam .
Cóż, dodałam komentarze u Lunia pod poprzednią i u Huncy, ale się nie pojawiły! Oczywiście, czytałam te notki i Ci powiem, że były genialne. Zupełnie różne, ale obydwie świetne.
Ta u Huncy miała chyba co drugie zdanie naszpikowane perfekcyjnym, specyficznym dla Ciebie humorem. Lałam ze śmiechu non stop XD. I dobra geneza nazwy, oraz pomysł z tą krwią.
Notka u Lunia była taka kochana! Syriusz się zrobił bardzo hmm... opiekuńczy?
No, a teraz o obecnej: początek już mi się spodobał, taki niby niepozorny. Cała notka bardzo krótka, ale piękna. Masz niezwykły dar opisywania zwykłych rzeczy bardzo abstrakcyjnie, ale jednocześnie logicznie-trudno mi wyjść z podziwu po przeczytaniu niektórych sformuowań, porównań etc.
" Czekałem. Cierpliwie czekałem, aż znajdzie się ktoś, kto do mnie dotrze. Ktoś, kto zniszczy te grube, kamienne ściany, akceptując mnie takiego, jakim byłem, jestem i już zawsze będę. Ktoś, kto będzie ze mną bez względu na wszystko... Kto weźmie mnie za rękę i pójdziemy razem przez życie. Ja i on. My." <- podoba mi się ten fragment, przypomina mnie...
Nic dodać, nic ująć, piękna! Skłania do refleksji i jest piękna i taka nostalgiczna...
Powiadom mnie koniecznie o następnej tu i u Huncy! Pozdrowienia