Startuj z namiNapisz do nasDodaj do ulubionych
   
 

Pamietnik Remusa Lupina!
Pamiętnikiem opiekuje się Syrcia
Do 20 marca 2009r pamiętnikiem opiekowała się K@si@@@
Do 07.07.08 pamiętnik prowadził Nowicjusz Magii
Do grudnia 2007 pamiętnik prowadziłą The Halfblood Princess

[ Powrót ]

Środa, 31 Marca, 2010, 21:30

29. Wpis dwudziesty dziewiąty.

Znowu faza, czy jak to nazwać. Lubię tak po prostu usiąść i za jednym zamachem napisać.
Oddaję w wasze ręce... ;-)



Miękka pościel. Taka... Przyjemna.
Zaraz potem powolna fala bólu, przebiegająca mi przez ciało. Nie zdołałem powstrzymać cichego jęknięcia.
Ktoś chwycił mnie za dłoń.
Mama?...
Nie, na pewno nie... Na mamę ta ręka jest zbyt mała...
Chrząknąłem z trudem, powoli otwierając oczy. Wszystko takie zamazane i stanowczo zbyt jasne...
Ponownie zacisnąłem powieki.
Znowu wydałem z siebie dźwięk wyrażający niezadowolenie.
Ręka na mojej głowie.
To pewnie Syriusz, w takim razie...
- Dawno przyszedłeś? - wydukałem.
- Jakiś kwadrans wcześniej. Teoretycznie, powinienem być na szlabanie... Wiesz, za to, co różdżką podwinąłem profesorce od mugoloznawstwa spódnicę.
Otworzyłem oczy, instrukcją uszu i nosa odwracając je na prawo. Black siedział obok na krzesełku, patrząc na mnie z troską.
- Uciekłeś?... - szepnąłem. Skinął głową. - Syriuszu, to było głu...
- To był mój najlepszy pomysł, na jaki dzisiaj wpadłem.
- Będziesz miał kłopoty...
Machnął wolną ręką, ucinając dyskusję. Wydąłem wargi.
- A mnie tam wsio rawno... Jak ty się czujesz?
Westchnąłem, wyginając brwi.
- Okropnie. Wszystko mnie boli. Pomożesz mi się podnieść?
- Po co?
- Niewygodnie mi...
Chwycił mnie niepewnie za łokcie, jakby chciał sprawdzić, czy nie są potłuczone. Nie, nie były... Przynajmniej nie mocno.
Pociągnął mnie w górę. Poprawił mi poduszkę, więc już po chwili opadłem na nią bezwładnie.
- Pielęgniarka mówiła, że jak się obudzisz, to masz to wypić... - Wskazał mi tacę z eliksriami. Jęknąłem głucho, przykładając dłonie do twarzy. Obie były zabandażowane. - No, szybciutko.
Spojrzałem na niego przez rozstawione palce. Uśmiechał się zadziornie.
- No, nie daj się prosić... Reeemi... Remuuusku...
Ile razy budziłem się po pełni w skrzydle szpitalnym, tak pierwszy raz się właśnie wtedy uśmiechnąłem.
Sięgnął po jeden z eliksirów.
- Ten wygląda jaaaak... Przecier z truskawek, o.
- Da się taki zrobić? - zdziwiłem się. Odkorkował go. Wzruszył ramionami.
- Ja tam wiem... Kolorem pasuje. Proszę bardzo. Do dna!
- Nie chcę... - mruknąłem, zakrywając usta.
- Za mamusię... - szepnął.
Nie wytrzymałem.
Podrygiwałem miarowo, nie mogąc powstrzymać śmiechu. Bolały mnie od tego żebra, gardło, brzuch i ramiona, ale nadal się śmiałem. Syri zawtórował mi cichym chichotem, podając fiolkę. Wziąłem ją od niego bez protestów, posłusznie ją opróżniając, kiedy już opanowałem się na tyle, by móc spokojnie pić.
Skrzywiłem się.
- Fuuu...
Rozejrzał się.
- Co? To nie ja! - jęknął.
Znowu się zaśmiałem. Wyszczerzył zęby w uśmiechu. Szare oczy błyszczały mu wesoło.
- Teraz dawaj ten zielony. Może będzie smakował jabłkami?
- Trawą od razu...
Przechylił głowę.
- Być może... No, dalej. Teraz za... - zwiesił głos. Przez chwilę wyraźnie widziałem, że chciał powiedzieć "za tatusia", ale powstrzymał się w ostatniej chwili. Już otwierał usta. - Zaa... Eum... Za twoje zdrowie, Damo!
Wyjął ze kieszeni szaty szklaną butelkę soku marchewkowego. Stuknąłem się z nim naczyniami, czując się trochę... Dziwnie. Odkręcił korek, upijając kilka łyków. Idąc w jego ślady, wypiłem drugi eliksir. Zakryłem usta rękawem, zaczynając kasłać. Podał mi sok z marchwi.
- Masz, trochę beta-karotenu przyda ci się na ponowne nabranie kolorków.
Uśmiechnąłem się z lekkim trudem, co pewnie bardziej przypominało szczękościsk.
- Dzięki...

McGonagall nic nie zrobiła mnie i Syriuszowi za to, że nie pojawiliśmy się na teście. Wiedziała o moim problemie, więc nie robiła mi specjalnych wyrzutów. Kiedy tłumaczyłem jej, czemu zabrakło i Blacka, wyraźnie widziałem, że lekko się uśmiechnęła. Nie wiem tylko, czemu starała się to ukryć. Że co, że nie wypada?...
Obaj tę klasówkę napisaliśmy tego samego dnia, pojawiając się w jej gabinecie po kolacji. Posadziła nas przy biurku i podała testy.
Połowy nie umiałem, szczerze mówiąc...
Dostosowując się do głosu mego serca, podpowiadającego mi: "Strzelaj, Remi. Strzelaj!", zakreślałem po kolei A, B i C. Oczywiście w tych, których nie umiałem.
Gdyby nie pełnia, przerobiłbym materiał do testu w dormitorium, ale nie bardzo miałem jak...
Widziałem kątem oka, że Syriusz nie miał problemów z tą klasówką. Zapewne to podręcznik od transmutacji czytał, kiedy spałem z głową na jego kolanach. Dobrze, że nie zawalił jej przeze mnie...
Do świąt zostały dwa tygodnie. Za półtora wracamy do domów.
Ciężko mi jest wyobrazić sobie tegoroczne święta...
- ...po prostu nie mam pojęcia, jak to będzie... Wigilia bez taty... To takie dziwaczne, kiedy chociaż o tym myślę. - Pokręciłem głową. - Nie wiem, co robić... Nie wiem, jak mama będzie się zachowywać. Wolałbym szczerze mówiąc zostać w Hogwarcie, jakoś odwlec ten moment, kiedy wrócę do domu i będę musiał zmierzyć się z faktem, że zostałem tylko ja i mama. Wiem, że nie powinienem zostawiać jej samej, zwłaszcza na te całe święta... - Ukryłem twarz w dłoniach, kręcąc głową. - Święta od jakiegoś czasu były dla mnie bezsensownym zachodem. Teraz po prostu wydają mi się żałosne... Cała ta "rodzinna atmosfera", ozdóbki, choinki, pierniki... Teraz to takie... Puste - szepnąłem na końcu, czując pieczenie w nosie. Zamrugałem szybko, a Syriusz otoczył mnie ramieniem. Oparłem głowę na jego ramieniu.
Siedzieliśmy na oknie w salonie Gryffindoru, poza nami w komnacie była jeszcze tylko grupka uczniów z siódmych i szóstych klas. Reszta w Hogsmeade, a ci, którzy nie byli jeszcze w trzeciej klasie, wylegli na błonia.
Oczywiście, z Potterem na czele.
Syriusz oparł policzek na mojej głowie.
- Nie martw się - powiedział spokojnie. - Na pewno jakoś to będzie. Pierwsze dni będą najgorsze, a potem... Potem jakoś pójdzie. Nie możesz przed tym ciągle uciekać, wiesz?
- Wiem... Ale ja się zwyczajnie boję.
- To całkiem zrozumiałe. Do tej pory, o ile się nie mylę, święta mimo wszystko u ciebie były czymś... Ważnym, takim rodzinnym, prawda? A teraz nagle zginął twój tata... To nie tylko dla ciebie jest trudne, wiesz? Twojej mamie na pewno również jest ciężko.
- Wiem... - mruknąłem, zamykając oczy. - Mimo wszystko, chyba wolałbym tu zostać...
- Zostać i uciec?
Skinąłem głową.
- Ucieczka jest dla tchórzy, Remi. A ty sobie poradzisz. Po prostu to wiem. A teraz... Ubieraj się, idziemy na błonia.
Uniosłem brwi. Zamachał mi ręką przed twarzą.
- Damo, raz się żyje, potem tylko straszy! Aktualnie jesteśmy w tej pierwszej fazie. A więc... Do boju, brygada! - ryknął.
Skojarzył mi się z Jamesem, co mimo wszystko mnie rozbawiło.
Syriusz również był bardzo sympatyczny. Nie od samego początku, ale był... No i jest.
Nie nieustannie, ale jest.

~ ~ ~

Jutro do domu.
- Nie! He, he! - wyrzuciłem z siebie, rzucając się do ucieczki przed Jamesem i Syriuszem. Za główny cel (wymyślony oczywiście przez Pottera - Black z nudów na niego przystał) na następny kwadrans obrali sobie łaskotanie mnie, aż się posikam. Ambitne, doprawdy...
Black i Potter gonili mnie przez chwilę. Stanąłem jak wryty, stwierdzając, że nagle się zatrzymali. Wzdrygnąłem się, czując niemiły skurcz w żołądku, kiedy James wydał z siebie absurdalnie kobiecy pisk. A fe!...
Odwróciłem się powoli, patrząc na niego wielkimi oczami. Wskazywał na coś palcem, wytrzeszczając gały i przyciskając dłoń do policzka. Syriusz stanął obok, zawieszając mu się na ramieniu i z czymś na kształt chłodnego zainteresowania patrząc na to, co pokazywał Potter.
- Tam jest kurz! - zapiał okularnik. Drugi brunet westchnął przeciągle, odsuwając się. Popatrzył na mnie dziwnie, przymrużając oczy od dołu. Wyłamał po kolei wszystkie palce, uśmiechając się złowrogo.
Pokręciłem głową, cofając się o krok. Nie wiedziałem, o co mu chodzi, ale Syriusz, to Syriusz. Lepiej z nim uważać...
Niby Gryfon, niby uprzejmy, uśmiechnięty (palić skrzacie włosy, że niekiedy sztucznie) i tak dalej, ale chyba tylko kompletny młot nie zauważył by, że i tak przemawia przez niego chłód, ironia i pogarda do wszystkiego, co "nie czyste". Pomimo to, że jest naprawdę miły i opiekuńczy, jest w nim coś takiego... Chłodnego.
Wiele razy widziałem przecież, jak zachowuje się przy stole. Pełne dystyngowanie i królewskie maniery, które powolutku zaczynają się... Zacierać?
A ten grymas, kiedy widzi, że ktoś się ubrudził na twarzy... Przecież to takie niezgodne z etykietą właściwego zachowania przy stole jest, no.
Ciekawi mnie, czym wpojono mu takie zasady w domu. Słowem? Prośbą? Groźbą? A może zwykłym biciem?
Sam z siebie przecież by nie był taki sztywny w wielu przypadkach...
Black pochylił się szybko, chwytając za rogi dywanu. Nim zdążyłem zareagować, szarpnął nań z całej siły, wydając z siebie ciche stęknięcie. Jęknąłem, upadając boleśnie na tyłek. Potter stanął nade mną, przytrzymując mnie.
- Do reszty wam mózgi wysuszyło? - sapnąłem, szarpiąc się. - O nie, nie! Przestań! - krzyczałem, kiedy Syri zaczął mnie zawijać w dywan.
- Moja ty Kleopatro! - zawołał dumny z siebie, tonem ociekającym złośliwą uciechą człowieka, którego niezwykle radowało robienie ludziom krzywdy, kiedy leżałem zawinięty jak naleśnik w ten brudny, gruby i zakurzony dywan. Nie podobał mi się jego zapach, był taki... Duszący.
Zacząłem kasłać.
- Przestań, idioto, robić z siebie debila większego, niż jesteś i rozwiń mnie!
- Nie! - wrzasnął ucieszony Potter. Zaczął szybko klepać w materiał.
Zacisnąłem powieki, starając się nie przeklinać. Wcześniej również nie miałem w zwyczaju brzydko się wyrażać, ale wtedy zrozumiałem, co to znaczy czuć ochotę do bluzgów.
Ten debil klepał mnie po tyłku!

- ...No nie wstydź się, połóż tu rączkę..
- Nie chcę..!
- Nie masz się czego bać, to nie boli... Zobacz...


Westchnąłem przeciągle, drażniąc sobie drogi oddechowe. Potrząsnąłem w miarę możliwości głową, starając sobie nie przypominać dalszego ciągu tamtego zdarzenia.
- Skończ - mruknął cicho Syriusz. Kaszlnąłem po raz kolejny. - Chodźmy stąd, mam pomysł - powiedział spokojnie.
- Dobra - powiedział uchachany Potter.
Och, gdybym tak mógł wstać i ich rąbnąć...
Poszli sobie. Tak po prostu.
Zwalczając w sobie nagłą ochotę do zalania się łzami, zacząłem się wić i wiercić. Jak się z tego wyplątać?
Sapiąc i powarkując pod nosem, szarpnąłem się na lewo, przetaczając nieco na bok. Nic to nie dało. Może w drugą stronę?
Podziałało. Toczyłem się więc bezwładnie, czekając, aż w końcu będę wolny.
Bach, bach, bach!
Jęcząc z bólu staczałem się z kolejnych stopni. No tak, za mocno się rozpędziłem...
Padłem w końcu krzyżem (nie specjalnie, oczywiście) na posadzkę, tuż pod nogi jakiegoś wysokiego Ślizgona.
Tylko mi tu teraz Węży brakowało, pomyślałem, podnosząc się.
Zmarszczyłem czoło, patrząc na jego twarz. Skądś go kojarzę, tylko skąd?...
- I co my tu mamy? - zapytał przez ramię owy Ślizgon dwójki swoich towarzyszy. Mieli raczej tępe wyrazy twarzy, a małe oczy lśniły im w wyjątkowo nie podobający mi się sposób. Uśmiechali się głupkowato, choć to na pewno miały być uśmieszki z kategorii drwiących.
Przerzuciłem spojrzenie z pryszczatego nastolatka o twarzy buldoga na tego stojącego tuż przy mnie. Brązowe włosy do ramion miał zaczesane w tył. Wydatny nos, piwne oczy... Hmm...

"Ja nie, ale Detlef na pewno będzie. Det, wiesz, co masz robić..."

Skierowałem wzrok niżej, na jego buty. Lekki obcas.
- Detlef - bąknąłem, doznając oświecenia. Zaśmiał się krótko.
- Pamiętasz - stwierdził cicho. Skinąłem głową, przestępując z nogi na nogę. Nie czułem się pewnie, ani troszeczkę. Miałem ochotę zwiać, tak szczerze mówiąc. - Ty jesteś jednym z przyjaciół młodego Blacka?
Ponowiłem ruch czaszką, nie mając pojęcia, o co mu chodzi, kiedy spojrzał na mnie, jak na coś, co przywarło mu do deski w kiblu.
Wyrywając z mojego gardła stłumiony okrzyk zaskoczenia, Detlef chwycił mnie za koszulę na piesi, podnosząc. Materiał spiął się w jego palcach, utrudniając mi tym nieco oddychanie. Już nigdy, nigdy nie zapnę guzików koszuli tuż pod szyją!
- Co ty?!... - zacząłem przestraszony, kładąc dłonie na jego rękach. Poczułem, że przyspiesza mi tętno.
Docisnął mnie do ściany.
- A więc zapamiętaj, kmiocie, raz na zawsze, że masz trzymać się od niego z daleka.
Zrobiłem wielkie oczy.
- Co?...
- To, co słyszałeś - syknął z twarzą tuż koło mojej. Za blisko był. - Właśnie przez takie szumowiny z brudną krwią, takie, jak ty, Black może zejść na psy. Mącicie mu w głowie, szlamy! To, że nie trafił tam, gdzie powinien, jeszcze o niczym nie świadczy. To jeszcze da się uratować. Rozumiesz? Trzymaj się od niego z daleka! Pieprzony plebs...! - warknął, puszczając mnie. Opadłem ciężko na podłogę, kładąc sobie rękę na szyi. Oddychając stanowczo ciężej niż zwykle, patrzyłem za nimi, jak odchodzili. Ten buldog spojrzał na mnie jeszcze, wykrzywiając dziwnie wargi. O uszy obiło mi się "Panienka". Zapewne o mnie...
Czułem się bardzo dziwnie, jakoś tak jak galareta... Chyba się bałem.
Zebrałem się z podłogi, chwiejnym krokiem ruszając w stronę wieży.

~ ~ ~

- Żartujesz. - Syriusz wyprostował się, odrywając od opróżniania przestrzeni pod jego łóżkiem. Pokręciłem głową, opadając na swoje posłanie. Nogi miałem jak z waty.
- Sam bym to sobie zrobił? - zapytałem, odpinając dwa guziki koszuli. Odsłoniłem czerwone ślady na skórze przy szyi.
Poprawiłem ubranie.
Black pokręcił głową.
- Co za... - Podszedł bliżej, przewiercając mnie na wskroś tymi szarymi oczami. - Poza tym nic ci nie zrobili?
- Nie, tylko wyzywali od szlam i plebsu... - mruknąłem, pomijając "Panienkę".
Twarz Syriusza wykrzywiła się w grymasie złości.
- Bawią się w niańki, cholera... To na pewno przez Lucjusza! - Zacisnął dłonie w pięści. - Już ja sobie z nim pogadam...

~ ~ ~

- Remi mnie kocha? Remi, kochasz mnie? Remi mnie nie kocha...? Remi, nie kochasz mnie, czy mnie kochasz? Kochasz, czy nie kochasz? - nadawał James, kiedy szliśmy pod salę zaklęć. Biegał przy tym wokół mnie, najwyraźniej mając ochotę pobawić się w układ słoneczny. Ja, jak wywnioskowałem, byłem Słońcem.
Zacisnąłem wargi w ciup.
- Nie, nie kocham cię - burknąłem, wsuwając ręce do kieszeni.
- Kochasz Syriusza! - oświadczył oskarżycielsko, głosem drżącym od powstrzymywania śmiechu.
Z tego szoku przydepnąłem sobie skraj peleryny od mundurka, przez co prawie upadłem. Torba przeciążyła mnie i bachnąłem na posadzkę. Jednak nie utrzymałem równowagi.
- Co?! - wydusiłem, podnosząc się. Mimochodem otrzepałem szatę.
- To, co sły...
- ...nie przerywaj mi! - warknął rozjuszony głos Syriusza, brzmiący coraz wyraźniej. W tle słychać było mocne, energiczne kroki. Zatrzymaliśmy się z Jamesem, patrząc w kierunku rozwidlenia korytarza. Zmarszczyłem nos. - Nic nie obchodzą mnie polecenia mojej matki i ciebie tym bardziej nie powinny! Pilnuj lepiej siebie, żebyś przypadkiem nie wpadł na korytarzu na jakąś szlamę, a nie mieszasz paluchy do tego, z kim JA się zadaję! To moje życie, moja sprawa i NIE TWÓJ interes! - krzyczał Czarny. Pojawił się na początku korytarza. - Ci twoi durnowaci kumple niech też odwalą się ode mnie, mojego planu zajęć, od tego, z kim siedzę w ławce i tak dalej! A przede wszystkim niech nie wyładowują swoich kompleksów na MOICH przyjaciołach! Dotarło?! - ryknął. - Mam nadzieję, że tak, ale jeśli nadal masz problem z przetworzeniem tego, mogę powtórzyć w dużym, telegramowym skrócie: Odwalcie się ode mnie! To moje życie, jasne?!
Wysoki blondyn skinął głową.
- Ależ oczywiście, kuzynie.
- Mam nadzieję - warknął.
Lucjusz wykrzywił wargi w ironicznym uśmiechu, unosząc głowę. Zacmokał cicho, odwracając się i odchodząc szybkim krokiem.
Zatrzymał się jeszcze, rzucając przez ramię:
- Nie sądziłem, że z tobą jest już tak źle, Syriuszu.
- Zjeżdżaj! - zawołał Czarny.
Malfoy tylko westchnął, kręcąc jasnowłosą głową. Zniknął za rogiem korytarza, odprowadzony odgłosem jego kroków.
Podszedłem cicho do Syriusza, który stał ze spuszczoną głową, ciężki oddychając. Zaciskał drżące dłonie w pięści.
- Syriusz?... - zapytałem niepewnie, kładąc mu dłoń na ramieniu. Popatrzył na mnie szklistymi oczami. Zatkało mnie. - Nie będziesz chyba płakać?...
Otarł szybko dwie nieposłuszne łzy, które spłynęły mu po policzkach.
Zamurowało mnie. Dokumentnie. Płaczący Syriusz?... Ile go znam, tyle nie widziałem, by coś mogło wytrącić go z równowagi, a tu... Łzy?
- Nie... Zaraz mi przejdzie. Po prostu się zdenerwowałem.
Potter pojawił się za Blackiem jak kamfora. Sam nie zauważyłem, kiedy się zbliżył.
Syriusz ukrył twarz w dłoniach, wydając z siebie ciężkie, chrapliwe westchnięcie. Objąłem go bez namysłu, opierając mu policzek na ramieniu, co zrobił również Potter.
Zignorowaliśmy dzwonek nawołujący na lekcje.
Są rzeczy ważniejsze, niż szkolne zajęcia.

Komentarze:


Lily Lupin
Czwartek, 01 Kwietnia, 2010, 11:30

cool, tylko pisz częściej masz talent

 


Daria
Czwartek, 01 Kwietnia, 2010, 17:07

świetny prezent na Wielkanoc :P
Troche żal mi Syriusza, rodzina może rozwalić ci życie

 


Doo ;)
Sobota, 03 Kwietnia, 2010, 10:21

He he, bojowy Syriusz...
Współczuję mu-prześladuje go jego urodzenie. I ten Ślizgon śmiał skrzywdzić mojego Remiego :-(.
Dużo Syriusza, pojawia się James (jak zwykle szalony i nieprzewidywalny), a gdzie Pet? Mam nadzieję, że wkrótce zaprzyjaźnią się i z nim, bo się stęskniłam :-D.
Fajny jest Twój Łapa-taki opiekuńczy. Warto byłoby mieć kogoś takiego u boku na codzień...
Pozdrawiam i zapraszam do mnie! Kiedy nowa notka u Huncy?!

 


JudithThedy
Poniedziałek, 24 Kwietnia, 2017, 00:52

wh0cd836633 <a href=http://cialisprice2017.com/>cialis no prescription</a>

 
Twój komentarz:
Nick: E-mail lub strona www:  

| Script by Alex

 





  
Kolonie Harry Potter:
Kolonie Travelkids
  
Konkursy-archiwum

  

ŻONGLER
KSIĘGA HOGWARTU

Nasza strona JK Rowling
Nowości na stronie JKR!

Związek Krytyków ...!
Pamiętnik Miesiąca!
Konkurs ZKP

PAMIĘTNIKI : KANON


Albus Severus Potter
Nowa Księga Huncwotów
Lily i James Potter
Nowa Księga Huncwotów
Pamiętnik W. Kruma!
Pamiętnik R. Lupina!
Pamiętnik N. Tonks!
Elizabeth Rosemond

Pamiętnik Bellatrix Black
Pamiętnik Freda i Georga
Pamiętnik Hannah Abbott
Pamiętnik Harrego!
James Potter Junior!
Pamiętnik Lily Potter!
Pamiętnik Voldemorta
Pamiętnik Malfoy'a!
Lucius Malfoy
Pamiętnik Luny!
Pamiętnik Padmy Patil
Pamiętnik Petunii Ewans!
Pamiętnik Hagrida!
Pamiętnik Romildy Vane
Syriusz Black'a!
Pamiętnik Toma Riddle'a
Pamiętnik Lavender

PAMIĘTNIKI : FIKCJA

Aurora Silverstone
Mary Ann Lupin!
Elizabeth Lastrange
Nowa Julia Darkness!

Joanne Carter (Black)
Pamiętnik Laury Diggory
Pamiętnik Marty Pears
Madeleine Halliwell
Roxanne Weasley
Pamiętnik Wiktorii Fynn
Pamiętnik Dorcas Burska
Natasha Potter
Pamiętnik Jasminy!

INKUBATOR
Alicja Spinnet!
Pamiętnik J. Pottera
Cedrik Diggory
Pamiętnik Sarah Potter
Valerie & Charlotte
Pamiętnik Leiry Sanford
Neville Longbottom
Pamiętnik Fleur
Pamiętnik Cho
Pamiętnik Rona!

Pamiętniki do przejęcia

Pamiętniki archiwalne

  

CIEKAWE DZIAŁY
(Niektóre do przejęcia!)
>>Księgi Magii<<
Bestiarium HP!
Biografie HP!
Madame Malkin
W.E.S.Z.
Wmigurok
OPCM
Artykuły o HP
Chatka Hagrida!
Plotki z kuchni Hogwartu
Lekcje transmutacji
Lekcje: eliksiry
Kącik Cedrica
Nasze Gadżety
Poznaj sw�j HOROSKOP!
Zakon Feniksa


  
Co sądzisz o o zakończeniu sagi?
Rewelacyjne, jestem zachwycony/a!
Dobre, ale bez zachwytu
Średnie, mogłoby być lepsze
Kiepskie, bez wyrazu
Beznadziejne- nie dało się czytać!
  

 
© General Informatics - Wszystkie prawa zastrzeżone
linki