Startuj z namiNapisz do nasDodaj do ulubionych
   
 

Pamietnik Remusa Lupina!
Pamiętnikiem opiekuje się Syrcia
Do 20 marca 2009r pamiętnikiem opiekowała się K@si@@@
Do 07.07.08 pamiętnik prowadził Nowicjusz Magii
Do grudnia 2007 pamiętnik prowadziłą The Halfblood Princess

[ Powrót ]

Poniedziałek, 21 Czerwca, 2010, 23:52

35. Wpis trzydziesty piąty.

No i nowa notka! :D Ta jeszcze krótsza, niż u huncwotów. O trzy strony, normalnie...
Ale jest! ^ ^



Jak zawsze po pełni, obudziłem się w skrzydle szpitalnym. Jak za każdym razem, odkąd Czarny się dowiedział, siedział obok mnie, gdy otwierałem oczy.
Tym razem również nie było inaczej.
- Dzień dobry, Damo!
Nie odpowiedziałem, bo uniemożliwiał mi to ból żeber. Nie wiedziałem tylko, dlaczego był tak silny.
Skrzywiłem się.
- Lepiej staraj się nie ruszać zbytnio. Pielęgniarka mówiła, że miałeś trzy czy cztery żebra złamane.
Zamknąłem oczy. Westchnąłbym, ale nie miałem ochoty przejawiać masochizmu.
- Atze o ciebie pytał.
Otworzyłem jedno oko.
- Powiedziałem mu, że Dumbledore cię do siebie prosił i nie wróciłeś do końca dnia. I ten. Te rude powiedziały, że przyjdą koło jedenastej. - Zerknął na zegarek. - Jest za dwadzieścia. Rozumiem, że one też wiedzą?
Skinąłem powoli głową.
- Aha. Chcesz coś? Wiesz, dostałem bojowe zadanie od młodej Pomfrey. Mam się tobą opiekować, póki nie wróci. - Zafalował brwiami.
Powoli nabrałem powietrza.
- Pić mi się chce - oświadczyłem ochryple. Zrobiłem płaczliwą minę. - I... muszę do łazienki!
Syriusz milczał krótką chwilę, po której bezceremonialnie odrzucił mi kołdrę.
- A gdybym nic na sobie nie miał? - syknąłem.
Zachichotał.
- Myślisz, że nie wiem, jak wygląda nagi, dwunastoletni chłopak?
- Ośmielę się sądzić, że bez ubrań wyglądasz nieco inaczej, niż ja.
- Porównamy kiedyś?
Przez tego idiotę kilka łez puściło mi się z oczu, kiedy się śmiałem.
- Nigdy w życiu - odparłem ciężko.
- Poczekaj, mam świetny pomysł! - zawołał. - Spróbuj usiąść, a ja zaraz wrócę.
Flegmatycznymi ruchami obróciłem się, spuszczając nogi z łóżka. Powoli, krzywiąc się, usiadłem.
Chwilę później pojawił się Syri, prowadząc wózek do rozwożenia leków. Taki na kółkach.
- Po co tak? - zdziwiłem się, posłusznie podając mu rękę.
Delikatnie podciągnął mnie w górę.
- Tak będzie ci wygodniej. Postaw tu nogi - nakazał, ściągając górną część tego jakby wózka.
Z jego pomocą stanąłem na tej dolnej.
- I jedziemy! - zawołał z entuzjazmem.
Parsknąłem, kładąc mu ręce na ramionach dla lepszej równowagi, stałem lekko przygarbiony.
Pomysł Syriusz miał naprawdę dobry. Chodzenie z tak zwanymi zakwasami i obolałymi stawami wcale nie jest takie łatwe.
Wstawił mnie do łazienki, ustawiając tak, że stałem do muszli klozetowej przodem.
Ukłonił mi się i wyszedł, zamykając za sobą drzwi.
Zamiast zająć się tym, co dyktowała mi natura, starałem się powstrzymać śmiech.
Kilka minut później ponownie znalazłem się w łóżku, z miską płatków na kolanach i miękką poduchą pod plecami.
Wraz z ostatnią łyżką płatków, która znalazła się w moich ustach, drzwi od skrzydła otworzyły się i weszły rude bliźniaczki.
- Cześć! - przywitały się dziarsko, choć widać było, że nie spały w nocy - potargane włosy, blade twarze i nienaturalnie świecące się oczy mówiły same za siebie.
- Cześć. Coście takie zmiętolone? - zapytałem.
Zachichotały.
- Dowiesz się na obronie, gdy będzie lekcja o wampirach - stwierdziły, wyraźnie nie przejmując się obecnością Syriego. - Ty też dobrze nie wyglądasz.
Skinąłem im głową z wymuszonym uśmiechem.
- Dzięki wielkie.
- Tak w ogóle... Julie, a to Martina - zwróciła się jedna z sióstr do Syriusza.
Czarny pokiwał głową, choć po jego minie widziałem, że niemal natychmiast zapomniał, która jest która.
- Syriusz.
- A więc mamy mały krąg zaufania! - zaśmiała się Martina. - Wszyscy wiemy o swoich genetycznych odchyłach, nie?
Pozostałe trzy czwarte zebranych pokiwało głową.
- Ty nie masz żadnych, nie? - dodała Martie.
- Poza skrzywieniami psychicznymi i skłonnościami sadystycznymi, co do genów chyba się nie liczy... To nie - odparł szarooki.
- Musicie tak stać? - zapytałem. - Trochę mi dziwnie, że tylko ja leżę, a reszta stoi.
Kto gdzie stał, tam padł siadem płaskim.
Zamrugałem.
- Na podłodze?...
Julie machnęła ręką.
- Remusie, wiesz może po co James przekopywał w bibliotece dział o wilkołakach? - zapytała niewinnie jej siostra.
Zadławiłem się powietrzem.
- Co?!...
- No to. Mamrotał coś jeszcze o cwaniaczkach, ale nie chciałam go śledzić. To nie moja specjalność. - Wyszczerzyła zęby w niewinnym uśmieszku.
Coś kliknęło mi w głowie. Odwróciłem twarz do Syriusza.
Zrobił żałosną minę.
- No co? Ten gamoń nie wie, że ja wiem o tym, że ty wiesz to, że ja wiem, że James niemal wie. Yyy... - Zamilkł, widząc sceptyczny wyraz mej twarzy. - Nie powiedziałem mu! - zawołał machając rękami. - Obiecałem ci przecież! Nie moja wina, że mnie przyłapał, jak czytałem książkę o wilkołakach!
- Faktycznie, to było w tym wszystkim najbardziej podejrzane - westchnąłem. - Syriusz czytający książkę... CZYTAJĄCY, nie oglądający obrazki...
Zrobił nadąsaną minkę obrażonego dziecka.
- Dajcie spokój, prędzej czy później i tak wszyscy się dowiedzą, albo chociaż będą domyślać. Przecież widać po nas, że jesteśmy inni.
- Znaczy, że wśród zebranych tylko ja jestem normalny? - spytał Syri.
- Żartujesz sobie? - odparłem pytaniem.
Dziewczyny roześmiały się głośno.

Pielęgniarka wypuściła mnie ze skrzydła dopiero po dwóch dniach, wraz z początkiem czerwca.
Usiedliśmy z Syriuszem i bliźniaczkami nad jeziorem, korzystając z grzejącego słońca i weekendowej wolności.
Black padł płasko na plecy, rozkładając szeroko ramiona. Wygiął wargi w rozmemłanym uśmieszku.
Julie usiadła obok niego, dwa szczupłe palce wsuwając mu między guziki koszuli.
Zakwiczał, zrywając się.
Ruda zaczęła się głośno śmiać, do czego przyłączył się Syriusz.
- Ile im dajesz? - szepnęła mi do ucha Martina.
Wzdrygnąłem się, unosząc ramiona od dreszczy, które przebiegły mi wzdłuż kręgosłupa.
- Na co? - odparłem cicho.
- Na zostanie parą, nie?
Spojrzałem na nią.
- Czy ciebie coś boli?
- Brzuch trochę.
- Eh... Marti, jesteśmy dziećmi.
Uśmiechnęła się.
- Nie przesadzaj, WILCZKU. Czy tobie chodzenie kojarzy się jedynie z czymś takim, co łączy naszych rodziców?
Zamrugałem, podpierając się ręką.
- A to nasi rodzice się znają?
Po krótkiej chwili ciszy, oboje zaczęliśmy się śmiać.
Nabrałem powietrza przez nos, czując mieszaninę lata i zapachu brzoskwini.
- Tak jakby chyba od tego się zaczyna - podjąłem przerwany temat.
Pokręciła głową.
- Nie w tym wieku. Teraz to tylko zabawa, nie? Mama mówiła, że to jakby nas przygotowuje do tego, co będzie kiedyś.
Skinąłem głową.
- Wiem. Ale po co tak wcześnie?
- Raz się żyje - odparła spokojnie.
Odchyliła się do tyłu, opierając rękami. Wystawiła buzię do słońca, podciągając kolana. Spódniczka nieznacznie zsunęła się jej z ud.
Westchnąłem, zadzierając głowę do nieba. Po chwili spojrzałem w stronę zamku.
Atze!
Podniosłem się, kierując w jego stronę.
Na przywitanie tradycyjnie mnie podniósł, uniemożliwiając mi czucie gruntu pod nogami. Całkiem fajne uczucie.
Można rzec, że polubiłem swój wzrost.
Przecież jest mój, nie?...

Następnego dnia postanowiliśmy odwiedzić Hagrida, bo jak powiedział James, ma "coś, cholibka, super". Ciekawość zwyczajnie wzięła górę, więc zebraliśmy naszą paczkę, zgarnęliśmy dziewczyny i całą sześcioosobową zgrają ruszyliśmy w stronę chatki gajowego.
Na miejscu zapukaliśmy.
Szczerze mówiąc, trochę się bałem. Hagrid jest taki wielki, ja taki mały... No i właściwie nic o nim nie wiem. Nie wiem, jaki jest i tak dalej...
Stresik był.
Drzwi otworzyły się szeroko.
Zadarłem głowę do góry, by móc spojrzeć mężczyźnie w twarz.
Wielki, brzuchaty, owłosiony... Szeroko uśmiechnięty. Śmiały się również jego czarne oczy.
- Siemasz, James! Przyprowadziłeś przyjaciół? Świetnie, świetnie... Właźcie, nie będzieta stać w przejściu!
Czmychnąłem pod jego wyciągniętym ramieniem, czując się jak taki maleńki żuczek, czy też robaczek.
- Siadajcie! - zagrzmiał.
Na jednym fotelu zmieściłem się ja, Julie i Martina. I tak mieliśmy trochę luzu. Na drugim zapakowali się chłopcy.
Hagrid opadł ciężko na swoje.
- Herbatki?
To pytanie z jego ust wydało mi się tak dziko abstrakcyjne, że z trudem powstrzymałem się od wybuchnięcia histerycznym śmiechem.
Skinęliśmy głowami.
Gajowy wydał z siebie dźwięk podobny do tego, które robią konie, kiedy daję im kostki cukru. Parsknął jakby tak nisko...?
- Zara zaleję wam kubki i pójdziemy na skraj lasu. Mówię wam, zobaczycie coś naprawdę niesamowitego!
Zgodnie z jego słowami, po zalaniu herbatki w kubkach wielkości małych wiaderek (Och, biedny ja i mój biedny pęcherz...), Hagrid wyprowadził nas z chatki.
Za jego wielką postacią szliśmy skrajem lasu niemal za zamek, dopóki naszym oczom nie ukazały się jakieś drewniane zagrody i coś na rodzaj usypanych z ziemi wielkich kopców.
Wszystko pod baldachimem drzew.
- Chodźcie, nie bójta się. Som oswojone.
Zatrzymałem się jak wryty.
- Oswojone... Co?
- No, hipogryfy!
Syriusz wydał z siebie dziwny odgłos.
- Te takie fajne ze skrzydłami?
- Teraz to przypadkiem nie ma pory lęgu?... - zapytała cicho Julie.
Gajowy skinął głową.
- Dziś rano wykluły się młode.
Zrobiłem wielkie oczy.
- To one mogą być agresywne! Przecież...
Głos uwiązł mi w gardle, kiedy usłyszałem chichot Hagrida.
- Nie są, mam je wszystkie od jajka. Dobrze mnie znają.
- Ale nas nie - wtrącił Peter.
- Dobra, najwyżej nas zjedzą - stwierdził lekceważąco James.
Rozładowało to nieco sytuację, kiedy ogół parsknął śmiechem.
- Dobra, chodźmy. Chcę je zobaczyć! - oświadczył Syriusz.
No więc poszliśmy.
Hagrid zdjął z pala szal fretek. Dosłownie. Zarzucił go sobie na szyję i podszedł do zagrody. Wszedł odważnie do środka, zaraz obskoczyły go te stworzenia.
Autentycznie zmiękły mi kolana. Były... Przepiękne.
Nie myśląc nad tym, co robię, podszedłem bliżej, podobnie jak reszta moich rówieśników.
- Właźcie! - zawołał Hagrid.
Chwilę później stanąłem obok gajowego. Przyczłapał do mnie jeden z hipogryfów. Miał błękitno-szare ubarwienie.
Przepiękny, no, po prostu był.
Od głowy do połowy długości tułowia miał lśniące ptasie pióra, które stopniowo przechodziły w gładką sierść. Seledynowy, koński ogon falował nieznacznie na delikatnym wietrze. Rozpiętość jego jednego skrzydła na pewno miał większą, niż ja odrastałem od podłogi.
- ...Hagridzie... On się na mnie dziwnie gapi - stwierdziłem.
- Ukłoń mu się, Remusie. Tylko nisko! Reszta to samo - rzucił spokojnie.
- Mam mu nadstawiać karku? - syknął Peter.
Widząc niezbyt przychylne spojrzenie pana pięknego z wielkimi, orlimi oczami, przygiąłem się do ziemi.
Nie wiedziałem, po co mam to robić.
- A teraz się cofnij. Powoli - instruował mnie nagle lekko zaniepokojony Hagrid.
No więc wrzuciłem wsteczny.
Kilka chwil później stworzenie ugięło pokryte żółtą łuską kolana.
- Po co tak? - zdziwiła się Martina.
- Cóż, cholibka, hipogryfy to bardzo honorne stworzenia. Łatwo je obrazić...
- Aaaa żeby nas nie uszkodziły, mamy okazać im szacunek, tak? - zapytał głos Syriusza. Głaskał jednego z nich po głowie, co wyraźnie się głaskanemu podobało.
- Dokładnie.
- A małe dużo różnią się od dorosłych? - zapytał James.
Hagrid jedynie się uśmiechnął.
- Jednemu z nich zmarła, cholibka, matka. Trzymam go z innymi, ale karmić go muszę ja. Poczekajta chwilę, pójdę po mleko.
Uśmiechnąłem się do siebie.
Mały hipogryf karmiony z butelki.
Gdy wrócił Hagrid, a po chwili przyniósł i ową sierotkę, nie zdołałem powstrzymać głośnego jęku. Nie ja jeden.
- O Booże, jaki on śliczny! - pisnęła Julie.
- Cuuudny! - westchnęła Martina.
- Jak się gapi! - zaśmiał się Black.
Maleństwo, bo inaczej nie da się go określić, było całkowicie różowe. Soczyście różowiutkie. Autentycznie miało taką śmieszną, odstającą grzywkę.
Patrzyło się na wszystko wokół dużymi, złotymi oczami, raz po raz mrugając. Otwierało i zamykało zakrzywiony, orli dzióbek, machając przy tym żółtymi łapkami, zakończonymi czarnymi pazurkami. Czarne kopytka fruwały niezdarnie w powietrzu, raz po raz omiatane ogonkiem.
- O jaaa...! - stęknąłem. - Mogę go potrzymać?
Hagrid nie odpowiedział, jedynie mi go podając.
Chwyciłem go pod... Hm... Paszkami, unosząc na wysokość twarzy.
Hipogryf zakwilił wesoło, nie przestając przebierać dolnymi nóżkami. W takiej pozycji mogłem również popatrzeć na jego skrzydełka.
Również różowe. Nieco ciemniejsze, niż reszta jego ciałka. I nie duże. Wręcz nieproporcjonalnie małe.
Trzepotały zawzięcie, nie mając raczej w tym większego celu. I tak nie były by w stanie unieść tego malca.
Był wielkości mniej więcej rocznego dziecka.
- Ja takiego chcę! - pisnęła Martina, stając obok.
- Słodziusi... - powiedział głos Syriusza.
- To dziewczyna? - spytał Peter.
James westchnął.
- Który zdrowy na umyśle chłopak-hipogryf wyklułby się różowy?
Nie odrywałem wzroku od niej wzroku, czując, że mięśnie twarzy wyrażały bezkresne rozczulenie.
- Ma na imię Scafe - oświecił nas Hagrid.
- Scafe... - zacząłem. - Skradłaś mi serce, wiesz?
Odchyliła główkę, ponownie wesoło skrzecząc.
Głuchy jęk wyrwał mi się z gardła, kiedy Scafe leżała mi na ramieniu z butelką w dziobie, skrobiąc w nią pazurkami i pijąc z niej mleko z głośnymi cmokami w tle.
No po prostu się w niej zakochałem.

Komentarze:


Daria
Wtorek, 22 Czerwca, 2010, 20:58

Scafe.. jakie łądne imię. Słudziutki musi być taki mały hipogryf, nie dziwię się, że Remus się zakochał.
"No więc wrzuciłem wsteczny" - uwielbiam to jak piszesz i dodajesz takie rozwalające sformułowania :D

 


Doo;)
Czwartek, 24 Czerwca, 2010, 17:18

Co tak krótko?! Syrciu, bo będzie kocówa! :-D
Rzeczywiście, słodki ten hipogryf! Od razu mi się skojarzył z kucykiem Pony, nie wiem czemu...
Czyżby Syri i Julie mieli się ku sobie? Hmm, coś się kroi... A kiedy tamte dwa się skapną, że Remy jest wilkołakiem?!
Heh, jak se wyobraziłam Remuska i Syriusza porównujących siebie samych bez ubrania... :-D
Pozdro!!!

 


IGUŚ POTTER
Poniedziałek, 05 Lipca, 2010, 14:29

Nawet nawet ta notka. Wiem że stać cię na więcej.. z tego co piszesz u huncwotów widać że masz talent do pisania... po to dawałam te komenty (przyznaje niektóre były dość dziecinne)byś i z tego pamiętnika zrobiła prawdziwe cudo ;);) ;) chciałam troche zmotywować sorry jeśli odebrałaś to innaczej

 


IGUŚ POTTER
Piątek, 16 Lipca, 2010, 11:11

wiecie pozwole wam się na mnie odegrać,jak za łorzyłam własnego bloga,byłabym wdzięczna jakbyście weszli i skomentowali te wypociny, wiem że wielu wspaniałym aktorkom działającym na tej stronie nigdy nie doruwnam, będziecie pewnie mysleś ,,sama nie potrafi pisać a innych osądza,, taka już dziwna jestem;)
lily-i-james-w-swiecie-innym-niz-zyjemy-na-codzien lub lily i james w świecie bez voldemorta Pozdrawiam

 
Twój komentarz:
Nick: E-mail lub strona www:  

| Script by Alex

 





  
Kolonie Harry Potter:
Kolonie Travelkids
  
Konkursy-archiwum

  

ŻONGLER
KSIĘGA HOGWARTU

Nasza strona JK Rowling
Nowości na stronie JKR!

Związek Krytyków ...!
Pamiętnik Miesiąca!
Konkurs ZKP

PAMIĘTNIKI : KANON


Albus Severus Potter
Nowa Księga Huncwotów
Lily i James Potter
Nowa Księga Huncwotów
Pamiętnik W. Kruma!
Pamiętnik R. Lupina!
Pamiętnik N. Tonks!
Elizabeth Rosemond

Pamiętnik Bellatrix Black
Pamiętnik Freda i Georga
Pamiętnik Hannah Abbott
Pamiętnik Harrego!
James Potter Junior!
Pamiętnik Lily Potter!
Pamiętnik Voldemorta
Pamiętnik Malfoy'a!
Lucius Malfoy
Pamiętnik Luny!
Pamiętnik Padmy Patil
Pamiętnik Petunii Ewans!
Pamiętnik Hagrida!
Pamiętnik Romildy Vane
Syriusz Black'a!
Pamiętnik Toma Riddle'a
Pamiętnik Lavender

PAMIĘTNIKI : FIKCJA

Aurora Silverstone
Mary Ann Lupin!
Elizabeth Lastrange
Nowa Julia Darkness!

Joanne Carter (Black)
Pamiętnik Laury Diggory
Pamiętnik Marty Pears
Madeleine Halliwell
Roxanne Weasley
Pamiętnik Wiktorii Fynn
Pamiętnik Dorcas Burska
Natasha Potter
Pamiętnik Jasminy!

INKUBATOR
Alicja Spinnet!
Pamiętnik J. Pottera
Cedrik Diggory
Pamiętnik Sarah Potter
Valerie & Charlotte
Pamiętnik Leiry Sanford
Neville Longbottom
Pamiętnik Fleur
Pamiętnik Cho
Pamiętnik Rona!

Pamiętniki do przejęcia

Pamiętniki archiwalne

  

CIEKAWE DZIAŁY
(Niektóre do przejęcia!)
>>Księgi Magii<<
Bestiarium HP!
Biografie HP!
Madame Malkin
W.E.S.Z.
Wmigurok
OPCM
Artykuły o HP
Chatka Hagrida!
Plotki z kuchni Hogwartu
Lekcje transmutacji
Lekcje: eliksiry
Kącik Cedrica
Nasze Gadżety
Poznaj sw�j HOROSKOP!
Zakon Feniksa


  
Co sądzisz o o zakończeniu sagi?
Rewelacyjne, jestem zachwycony/a!
Dobre, ale bez zachwytu
Średnie, mogłoby być lepsze
Kiepskie, bez wyrazu
Beznadziejne- nie dało się czytać!
  

 
© General Informatics - Wszystkie prawa zastrzeżone
linki