Startuj z namiNapisz do nasDodaj do ulubionych
   
 

Pamietnik Remusa Lupina!
Pamiętnikiem opiekuje się Syrcia
Do 20 marca 2009r pamiętnikiem opiekowała się K@si@@@
Do 07.07.08 pamiętnik prowadził Nowicjusz Magii
Do grudnia 2007 pamiętnik prowadziłą The Halfblood Princess

[ Powrót ]

Wtorek, 20 Lipca, 2010, 23:15

36. Wpis trzydziesty szósty.


Nie postarałam się, to fakt. Weny brak, a od środka me biedne, niespokojne serce zżera tęsknota za mym ukochanym (Łahaha, jak to brzmi:D), więc i notka niezbyt dobra.
Ale miesiąc nie ma, więc chciałam coś dodać.
A ta notka ogółem jest tu od dwudziestego godziny osiemnastej piętnaście, ale mnie natchnęło i dziś ją przedłużam, o. Przedłużenie jest od końca fragmentu o "odkryciu" tajemnicy Lunia.
A więc proszę o dłuższe komentarze :D



Scafe w przeciągu tygodnia urosła o połowę tego, jaka była. Skrzydełka również były nieco większe, a kiedy nimi machała, na chwilę odrywała się od ziemi.
Całe popołudnia siedziałem z nią koło zagrody hipogryfów, nie mogąc zmusić się do tego, by sobie iść.
Wpadłem po uszy.
A James już wie. Znaczy, wie od jakiegoś czasu, ale teraz się dowiedziałem, że on też wie. To było jakoś tak:
- ...tak swoją drogą, nie wiedziałem, że masz pociągi do koniowatych, wiesz? - nadawał James.
Walnę go, pomyślałem, przekręcając stronicę podręcznika.
- Miłość do trytonki bym jeszcze zrozumiał, ale hipogryf?
- Zamilcz, bo cię powieszę do góry nogami na gałęzi bijącej wierzby i pędę prał kijem, aż posypią się cukierki! - warknąłem w końcu półgębkiem, zamaszyście stawiając kropkę w ostatnim wypracowaniu tego roku szkolnego.
Nie mogliśmy być głośno, wszak znajdowaliśmy się w bibliotece.
- Cukierki? - powtórzył jak echo głos Syriusza, pojawiającego się obok nas z nikąd. - Czy ktoś tu mówi o cukierkach?
Przed oczami mignęła mi ciemnozielono-złota folijka.
Wstrzymałem oddech.
Moje ulubione cukierki!...
- Ano - przyznałem, czując lekkie przyspieszenie bicia serca oraz wzmożoną pracę ślinianek. Nawet jej produkt był nieco bardziej lepki niż zwykle, jakby podpuszczał mnie, bym wsunął ten łakoć do ust, by i ona mogła poczuć słodycz jej smaku.
- Ach, Remi, Remi... - westchnął śpiewnie Syriusz, kreśląc mi cukierkiem ścieżki przed twarzą. Oparł się o stolik łokciem, wolną ręką podtrzymując głowę.
Moje oczy same śledziły ruchy mej słabości.
- Jesteś taki słodki, kiedy widzisz łakocie. Minka w moment ci łagodnieje, oczy jakoś tak zaczynają ci lśnić... Mmm, uwielbiam, gdy się oblizujesz... Właśnie tak, jak teraz.
Przyłożyłem dłoń do ust.
- Spadaj - burknąłem.
James zachichotał.
- Przez chwilę się do siebie tak zmierzaliście, jakbyście sobie mieli buzia zapodać...
- Co? - zdziwiłem się. - A z twojego na nasze?
Poczułem dłoń Syriusza na podbródku. Obrócił mi twarz w jego stronę.
- Jemu chodziło o to, że nasze twarze nieuchronnie zbliżały się do siebie... Właśnie tak, jak teraz... - Przyłapałem się wtedy, że powoli wychylam się na krześle. - Jak te bezwolne ćmy, zatrzaśnięte w potrzasku nęcącego światła gorącego płomienia świecy...
Wygiąłem brwi, słysząc to.
Lubię, gdy Syriusz ma fazę. Wtedy niby się wygłupia, ale zachowuje powagę. No i mówi jakoś tak... Z takim... Z takim smakiem.
- ...by umożliwić naszym nabrzmiałym, chętnym wargom złączenie się w namiętnym pocałunku, dając upust nieśmiałemu uczuciu, zrodzonemu w naszych młodych, chłopięcych piersiach...
Niemal się całowaliśmy, tak blisko siebie byliśmy. Wędrowałem spojrzeniem po jego oczach, prześlizgując się po rzęsach, lekko odbijając się od nosa, lekkim zezem na jego ustach kończąc.
- Zakończmy na tym, Syriuszu... - szepnąłem, po czym poklepałem go po policzku. Wróciłem na swoje miejsce całym tyłkiem, maczając pióro w kałamarzu.
James zarechotał.
- Piękna gra aktorska, chłopcy - pochwalił ze śmiechem.
- Gra? - zdziwił się Syriusz, lekko zniżając barwę głosu. - Gra? Kto tu mówi o grze?...
- Kpisz sobie z naszych uczuć? - zapytałem, postanawiając przyłączyć się do zabawy.
- Gdzieżbym śmiał?
- Aaa... - nakazał mi wesoły głos Blacka, oraz jego dłoń z czekoladką w szczupłych palcach zmierzająca w mą stronę. Uchyliłem buzię, dzięki czemu zaraz mogłem ją poczuć w ustach.
Rozpieszczała mi kubki smakowe swym lekko gorzkawym smakiem, który czuje się tylko w pierwszej chwili - powoli przemienia się od pieczonego jabłka do mlecznej czekolady.
I ta konsystencja...
Mmmm... Kocham czekoladki czarodziejów.
Przymknąłem oczy, uśmiechając się z rozmarzeniem.
- Dobra, Remus skasowany - oświadczył triumfalny głos Blacka.
Nie chciało mi się go nawet za to zjechać.
Wrócił nasz Syri, którego wszyscy znamy i kochamy.
- Remi - zaczął James tonem człowieka, któremu coś się przypomniało. - Mógłbyś dziś wieczorem iść za zamek? Chciałem ci coś pokazać.
Otworzyłem szeroko oczy, prostując się. Położyłem dłonie na blacie stolika, kręcąc głową.
- O nie. Żadnych zboczeń, żadnego pokazywania. Nie, nie, nie.
Śmialiśmy się dość cicho dłuższą chwilę całą trójką.
- Przyjdę - obiecałem.
Poszedłem więc za zamek o umówionej porze.
Niebo było idealnie czyste, przeplatając się czernią i granatem. Ktoś bardzo sprytnie je podziurawił, tworząc skrzącą siatkę gwiazd.
Tylko Pottera ani śladu.
Westchnąłem, krzyżując dłonie na piersi. Ten cymbał pewnie zapomniał, że ma przyjść. Po nim można się spodziewać wszystkiego. W jego wykonaniu nawet mycie nawet zębów jest ekstremalne, o porannym sikaniu już się nie wypowiadając.
Nigdy nie zapomnę, jak się wyłożyłem w kałuży jego produkcji... O ble...
Odwróciłem się gwałtownie, słysząc za plecami jakiś szelest. Zmarszczyłem czoło, przywierając do zimnej ściany zamku. Wsunąłem lewą dłoń do kieszeni, zamykając palce na różdżce.
I cisza.
Wsłuchiwałem się w nerwową melodię wygrywaną przez me zaniepokojone serce, rozglądając się powoli.
- Oczy świecą ci się na złoto, wiesz? - szepnął czyjś głos.
Ciała nie było.
Zmarszczyłem czoło.
Jak to świecą?
Zamrugałem szybko.
- Zawsze ci się świecą w mroku.
Milczałem. Znałem ten głos, to było pewne. Nie mogłem tylko go skojarzyć, bo jego właściciel zmieniał ton dźwięku wydobywającego się z jego ust.
Nie miałem szans na skojarzenie po zapachu, bo lekki wietrzyk wiał w stronę lasu.
- A nie powinny? - zapytałem lekko drżącym głosem.
- No właśnie nie.
Powietrze poruszyło się kilka stóp przede mną, mętniejąc i nabierając kształtu. Szelest i przestrzeń została zdjęta, zamknięta w ręku jako peleryna-niewidka.
Wręcz zrobiło mi się słabo.
James, Syriusz i Peter.
Black uśmiechnął się lekko do mnie w sposób jak najbardziej ciepły i przyjazny.
- Co chciałeś mi pokazać? - mój niepewny głos ponownie przebił się przez ciszę.
Pogmerał chwilę w kieszeni. Przez cały ten czas Pettigrew sztyletował mnie oburzonym wzrokiem człowieka oszukiwanego.
- Nie rozumiem, jak mogłeś tak postąpić - syknął jadowicie.
Zamrugałem.
- Proszę?...
- Remusie, im chodzi o TO - zaintonował śpiewnie Black.
Zerknąłem przelotem na cieniutki rogalik księżyca, chwytając delikatną nić zrozumienia.
- A pokazać ci chciałem to - burknął Potter i wcisnął mi w dłonie plik kartek.
Przejrzałem je szybko. Nabazgrane daty od - do, tabele księżycowe i jakieś notatki.
- Cholera... - wydobyłem z siebie tylko.
- Kłamałeś przez cały czas! - wyjechał Pettigrew. - Myślałeś, że się nie domyślimy, co? Że olejemy sprawę i nadal będziemy się z tobą przyjaźnić?
- Nie rozpędzaj się tak, bo cię z tyłu zabraknie - szepnął chłodny głos Syriusza. - Ja również kłamię dłuższy czas, bo wiedziałem o... Problemie Remusa.
- Co? - syknął James. - I nic mi nie powiedziałeś?
- Chwilkę, niech pomyślę... - powiedział udawanie zadumanym tonem, zerkając z ukosa w niebo. - Wciąż myślę... Nie? - zapytał z czystą kpiną.
- Troll - podsumował Potter, obrażonym gestem krzyżując dłonie na piersi.
- Odezwał się! - parsknął Czarny.
- Bronisz go? - najeżył się Peter.
- Jakby... Tak? - zapytał Syriusz, chwytając się pod boki. Jego głosu nie opuszczała lodowa nutka kpiny.
Zrobiło mi się strasznie dziwnie. Tego tylko brakowało, żeby nasza paczka się rozpadła!...
- Przyznaj, po prostu jesteś zazdrosny, bo Remus ma fajniejsze oczy! - zawołał nagle James do Petera.
- Hę?... - wydusiłem.
Potter zaśmiał się niewesoło.
- No co? - zapytał jak najbardziej poważnym głosem. Taki James to była dla mnie nowość. - Kłamałeś, to fakt. Robiłeś nas w bambuko, to fakt.
- Cytując Lucjusza, to wręcz dymałeś na wszystkie strony - dodał Syri.
- Przepraszam - wtrąciłem cicho.
- A biorąc pod uwagę to, że wiem jakiś czas i zdążyłem się już z tym oswoić, to nie jestem na ciebie zły...
- A ja jestem!
- Drzwi są tam - stwierdził Black. - Jak ci się coś nie podoba, to arrivederci. A wygadaj się komuś, to tak ci zalutuję w zad, że ci gówno echo o zęby wydzwoni, nim ci ozora upier...
- Syriusz! - fuknąłem.
- No co?
Pokręciłem jedynie głową.
Milczeliśmy całą czwórką dłuższą chwilę, wsłuchując się w cichy szept wiatru.
Powietrze między nami zgęstniało, atmosfera była jak mrożona czekolada.
- To... Jakby, z nami koniec? - zapytałem nieśmiało.
Ryk śmiechu kuzynów poderwał Petera o pół stopy w powietrze.
- Co?
- Z nami koniec! - powtórzył dramatycznie James.
- Tak! Ta miłość była wspaniała, lecz zbudowana na kłamstwie... Nie ma szans, by przetrwała!
Poczułem złość.
Dla mnie to była poważna sprawa, a te debile miały z tego śmiechy.
- Chłopaki! - warknąłem. - To nie jest powód do śmiechu!
- Wiem - powiedział James.
- Nie zmienia to faktu, że każdy może popełniać błędy - dodał Czarny.
- Twoim było to, że kłamałeś - stwierdził Peter, uśmiechając się lekko.
- Masz jeszcze jakieś tajemne rewelacje, mogące jakoś odciskać się na naszej paczce?
Pokręciłem powoli głową, czując coś dziwnego.
Ulżyło mi i to strasznie; już nie musiałem dłużej kłamać.
Chciało mi się śmiać i płakać jednocześnie.
Powalone. Nie lubię czegoś takiego.

Od tamtego dnia, minęły dwie doby.
Pomysły Syriusza poniekąd chwilami bywają przerażające, o wymysłach Jamesa się nie wypowiadając.
Nie zmienia to faktu, że czułem się cholernie dziwnie, ubrany w obcisłą, czarną koszulkę bez rękawów z białym, podrapanym napisem: "Too sexy to death" oraz w lśniących, przylegających mi do ciała spodni. Nie wiedziałem, co Black chciał osiągnąć, rozpuszczając i lekko mierzwiąc mi włosy oraz przewiązując na ramieniu czerwono-czarno-białą chustkę. No i jego pasek z ćwiekami, sprawnymi ruchami szczupłych dłoni wsunięty mi w szlufki. Z ciężkim westchnieniem wciągnąłem jeszcze strampki z wysoką cholewą.
- Syri, po co nam to wszystko? - zapytałem z głupią miną, patrząc, jak sam wciska się w podobny strój. Na koszulce miał nadruk cienia nagiej, zgrabnej kobiety na tle płomieni i napis: "Sex God". Zastanawiało mnie, skąd ją wziął.
Black wyszczerzył swe białe uzębienie.
- Tak dla urozmaicenia. A teraz chodź!
Złapał mnie za rękę, nasuwając mi na lewy kciuk dość grubą, srebrną obrączkę, po czym wyciągnął mnie z dormitorium.
- Urozmaicenia?
- Jutro wracamy do domów, głupku!
- Wiem? - zapytałem z nutką kpiny.
- No właśnie.
Zamilkłem, bo weszliśmy już do salonu Gryfonów. Oczywiście ci, którzy na nas popatrzyli, wywalili gały, a za ich przykładem poszła reszta domu.
Black wywalił zęby w szerokim uśmiechu i przywitał się entuzjastycznie. Moją uwagę przykuły spojrzenia dziewczyn z pierwszej klasy i tych do trzeciej. Były takie jakby patrzyły na ciastko z kremem, a co przyprawiło mnie o dreszcze, połowa skierowana była na mnie.
Czarny, zadowolony z efektu, jaki osiągnęliśmy, niedbałym ruchem ręki odrzucił włosy z twarzy, na co z gardła chyba trzech niewiast wydarły się stłumione jęknięcia.
Z trudem powstrzymałem się od gwizdnięcia i głupiego śmiechu, posłusznie wychodząc z Syriuszem za rękę z salonu.
Oparliśmy się o ścianę korytarza.
- Widziałeś ich miny? - wydusił, po czym oparł mi się na ramieniu, zaczynając chichotać.
Również zacząłem się cieszyć, po czym nagle spoważniałem.
- A co będzie, jeśli zrobi się nam to, co Lucjuszowi?
- Łahahaha! - zaryczał. - Będę miał swój fanklub!
- Myślałem, że bardziej cię to poruszy - stwierdziłem ze śmiechem, po czym pociągnąłem go za sobą. - Chodź, poderwiemy kogoś - zaproponowałem swój nagły pomysł.
- O, niezła myśl - w moment się uspokoił.
Ruszyliśmy więc na poszukiwania potencjalnej ofiary.
Na dziedzińcu natknęliśmy się na grupę Puchonów ze starszych roczników, w tym i na mojego Atze.
- Czeeść! - przywitaliśmy się wesoło. Odpowiedzieli nam tym samym, z równym entuzjazmem.
- Przyszliśmy na podryw - rzuciłem bez ogródek, uśmiechając się znacząco do Syriusza.
Starsi chłopcy zaśmiali się głośno, wyraźnie ubawieni.
- Takie to zabawne? - spytał Czarny, krzyżując dłonie na piersi. - Co, nie jestem seksowny?
- Nie - parsknął jakiś blondyn. Skinął na mnie głową. - Ale spójrz na niego i jego koszulkę.
Kolejna salwa śmiechu.
Klasnąłem w dłonie.
- No, to który jest chętny?
- Chętny do? - zapytał Atze, unosząc jedną brew.
- Do spróbowania jego słodkiego ciałka, panowie - oświecił obecnych Syriusz, co sprawiło, że zebrani znów dali upust swej radości.
- Ja - stwierdził mój chłopak, po czym nim zdążyłem zareagować, chwycił mnie za biodra, przyciągając do siebie.
Parsknąłem głupim śmiechem, kładąc mu dłonie na ramionach. Zgodnie z lekkim naporem jego palca na mój podbródek, odchyliłem głowę do tyłu, udostępniając Atzemu moją szyję.
Było mi trochę dziwnie czuć jak jego usta wędrują po mojej skórze, wspinając się wyżej, do ucha, które zostało delikatnie przygryzione, po czym ponownie zaznaczały lekko wilgotną ścieżkę do mojego ramienia.
Czułem śmieszne, aczkolwiek przyjemne dreszcze, które nasiliły się, kiedy Atze majstrował przy mym uchu - wtedy zbiegły mrowiącą ścieżką aż do lewego biodra i nie chciały "puścić".
Zrobiło mi się trochę gorąco, a piekące mnie policzki jasno mi powiedziały, że zacząłem się rumienić.
Przysunąłem się bliżej do bruneta, lekko unosząc ramiona. Uraczył mnie jeszcze głośnym, czułym buziakiem w czoło, nim mocno mnie przytulił.
Westchnąłem mu cicho do ucha, po czym oparłem mu policzek na piersi.
- Gdzie z łapami?! - nastroszył się nieco przestraszony głos Syriusza, co sprawiło, że podskoczyłem, zaskoczony. Popatrzyłem z niepokojem na Blacka, który z dziką miną trzymał się za tyłek, wytrzeszczając oczy na prefekta.
- Wybacz, ale materiał twoich spodni tak ponętnie opina ci się na pośladkach, skarbie, że aż musiałem ich dotknąć...
Policzki Czarnego z wolna pokrył rumieniec, co musiał poczuć, bo wymamrotał coś niezrozumiale i się odwrócił.
- Hej, ale nie wstydź się, bo nie masz czego. Niejedna niewiasta może pozazdrościć ci tyłka - oświadczył prefekt z durnym uśmiechem.
Wyraźnie widziałem, że Syriusz zacisnął powieki. Sądząc po jego minie, niezbyt się czuł, słuchając takich rzeczy.
- Byś mu coś o oczach powiedział, a nie tylko o tyle rozprowadzasz - stwierdził z lekkim niesmakiem Atze.
- Ach, oczy również piękne...
- Dobra, skończ - mruknął cicho Syriusz, na co wszyscy poza mną i Atze ponownie się roześmiali. - Żarty żartami, ale trochę mi się dziwnie robi, okej? - spytał, ponownie stając do nich przodem.
- Jasne - odparł beztrosko blondyn. - Też tak miałem w twoim wieku. Zack, zamilcz, pomiocie szatański.
Atmosfera ponownie się rozluźniła, więc po chwili znowu wszyscy się śmialiśmy i żartowaliśmy. W pewnym momencie Atze przeprosił wszystkich i ciągnąc mnie za rękę, wyprowadził za zachodnie skrzydło zamku.
Z naszego położenia nie widać było zaludnionej części błoni ani dziedzińca. Atze postawił mnie plecami do ściany, zmuszając delikatnie, bym oparł się o mur.
Zrobiło mi się z grama głupio, kiedy oparł swoje czoło o moje.
- Co?
- Będę tęsknić.
Wargi same rozciągnęły mi się w uśmiechu.
- Ja też - przyznałem całkiem szczerze.
Rzeczywiście, od jakiegoś czasu gdy tylko nadziewał mi się na widelec mojego spojrzenia to poprawiał mi się humor, gdy mnie przytulał, robiło mi się tak przyjemnie ciepło w piersi. Nie umiałem się przy nim złościć czy smucić, bo jeden jego uśmiech wystarczył, by wszystkie negatywne emocje uleciały ze mnie i rozproszyły się, nie wracając jeszcze przez dłuższy czas.
Potarł swoim nosem o mój.
Może i chodzimy ze sobą prawie trzy miesiące, ale nawet raz się nie pocałowaliśmy w usta.
Dla niektórych dziwne, dla mnie jak najbardziej odpowiednie.
Bo bez przesady, całować się z chłopakiem?...
Atze jest dla mnie jak starszy brat.
...Chyba.
Wpatrywałem się w tę zieleń znajdującą się tak blisko mnie, która również wpatrywała się we mnie.
- Spotkamy się w wakacje? Choć raz. Hmmm?
Udałem zamyślenie, podczas gdy Atze zaczął się o mnie łasić, ocierać i wręcz rozkosznie pomrukiwać.
Jaki on był wtedy śmieszno-słodki!
- Prrroszę... Proszę, proszę... - szeptał robiąc rozbrajającą, błagalną minkę.
Zakryłem mu dłonią oczy, wzdychając z rozbawieniem.
- Przestań, bo mnie zagniesz.
- Nie chcesz mnie widzieć?...
- Chcę, głupku, ale...
Nie dał mi dokończyć, bo przysunął się szybko i krótko mnie pocałował.
Oczy wylazły mi na wierzch, kiedy to poczułem.
Odsunął się z szerokim uśmiechem, choć spojrzenie miał z lekka pytające.
Położyłem mu dłoń na torsie, a drżące palce drugiej przyłożyłem do ust.
- Remi?...
Pokręciłem głową, przymykając oczy.
- Mogłeś uprzedzić - wydusiłem.
Przechylił głowę, co widziałem, bo na niego spojrzałem.
- Znów jesteś rumiany, jak truskaweczka! - zawołał z zapałem, po czym przygarnął mnie do siebie, mocno przytulając.
Krótkie napięcie puściło, sprawiając, że się roześmiałem. Zarzuciłem mu ręce na szyję, a on odgiął się w tył, podnosząc mnie z ziemi.
- To zobaczymy się? - zapytał ponownie, wciąż trzymając mnie w górze.
- Zobaczymy - obiecałem, po czym cmoknąłem go w ucho. Tknięty nagłym pomysłem i zwykłą ciekawością, złapałem jego płateczek między zęby i lekko pociągnąłem.
- Ach jej... - westchnął.
Odsunąłem się.
- "Ach jej"? Też miałeś ciarki? - zapytałem rozradowany.
Pokiwał głową, parskając śmiechem. Postawił mnie na trawie, chwytając za rękę.
- Chodźmy już, bo znając Zacka i jego dwudziestoczterogodzinne napalenie, to całą noc będzie mnie wypytywał o szczegóły mojego wyimaginowanego stosunku z tobą, zapewne "na pieska".
Skinąłem głową, nie wiedząc, co powiedzieć. "Na pieska"?... Ściągnąłem brwi.
- Jak to się robi? - spytałem, po czym momentalnie się zarumieniłem.
Westchnął, rozbawiony.
- Widziałeś kiedyś parzące się psy?
Skinąłem głową.
- Więc wiesz już, jak to się robi.
- Aha... - mruknąłem.
- Uśmiechnij się! - zawołał dziarsko, po czym nim zdążyłem zareagować, chwycił mnie za podbródek i nakierował moją twarz na jego. Nasze usta ponownie na krótko się złączyły, co sprawiło, że ponownie zrobiłem się czerwony.
Odwróciłem głowę, przygryzając bok dolnej wargi.
- I jak było? - spytał natychmiastowo Zack, kiedy tylko stanęliśmy obok.
- Nieziemsko - sarknął Atze. - Taki wytry...
Kaszlnąłem.
- ...miałem, że niebo i ziemia zatańczyły razem ze mną, wiesz?
- Uła - mruknął, po czym zachichotał.
Syriusz uniósł brew, zerkając na mnie z niedowierzaniem.
Puknąłem się palcem w czoło, na co ten parsknął śmiechem.

Następnego dnia o dziewiątej odbyła się pożegnalna uczta, na której oczywiście siedziałem razem z chłopakami. Smutno jakoś mi się zrobiło, kiedy ogarniałem wzrokiem kilka setek uczniów, wysokie, gotyckie okna, cztery stoły, grono pedagogiczne, zaczarowane sklepienie... Nie zobaczę tego przez najbliższe dwa miesiące...
- To będzie rzeź... - jęknął Syriusz z załamaną miną. - Matka mnie wypatroszy, utnie głowę i powiesi na kawałku ściany z dopiskiem: "Zdrajca krwi"... Będzie się nade mną znęcać przez całe wakacje, będzie mi wisieć i truć, nie będę miał życia. Umrę. Umrę śmiercią męczeńską. Może nawet zechce mnie przepisać do Durmstrangu. Padnę jak długi i nakryję się odwłokiem, cholera, wyjdę z siebie i obok stanę, no...
- Syri... - powiedziałem spokojnie, kładąc mu dłoń na ramieniu. - Na pewno nie będzie tak źle. Miała przecież dziesięć miesięcy na oswojenie się z tym, że nie trafiłeś do Slytherinu.
- Chyba dziesięć miesięcy na wymyślanie tortur...
Westchnąłem jedynie, kręcąc głową.
Po raz ostatni omiotłem wielką salę spojrzeniem, nim wyszliśmy na dziedziniec po zakończonym posiłku.
My, pierwszoroczni, a raczej absolwenci pierwszego roku, mieliśmy dotrzeć na stację łódkami.
Dzięki temu miałem okazję nieco odświeżyć wspomnienia pierwszej przejażdżki, bo za pierwszym razem niemal w ogóle nie kontaktowałem. Patrzyłem więc spokojnie na wszystko wokół, siedząc w jednej łódce z przyjaciółmi. Nie mogłem jednak powstrzymać śmiechu, bo Syriusz zaczął się jawnie dobierać do okularnika, co wywołało u napastowanego salwę porażająco babskiego śmiechu. Masakra. Mało z łódki nie wypadłem, tak się rechotałem.
Kiedy już zajęliśmy jeden przedział w pociągu - cały dla nas - Peter wyciągnął karty.
- Partyjkę? - spytał wesoło.
- Na rozbieranego! - zaryczał James, po czym opadł ponownie na swoje miejsce.
- Proszę? - wydusiłem.
- W pokera na rozbieraka. Stoi. Pet, rozdajesz - podsumował Czarny, zacierając dłonie.
Byłem jakby na przegranej pozycji.
Wystarczyło pół godziny, byśmy wszyscy skończyli w samych bokserkach, lub jak w przypadku Petera, slipkach.
Byliśmy niesamowicie wręcz ubawieni, a dodatkowe poczucie komfortu dawały zasunięte zasłony.
- No dobra - rzucił Syriusz, rozkładając karty. - Poker.
- Kareta - ucieszył się James.
- Trójka - mruknął Peter.
- ...Dwie dwójki... - bąknąłem.
Chłopcy ryknęli głośnym śmiechem.
- No, Remusku, zrzuć no z siebie ten łaszek! - wykrztusił James.
- Spadaj! - krzyknąłem, choć i mnie samemu było do śmiechu.
- Hej no, nie ma takich - burknął Syriusz. - Zrzucaj te gacie, przegrałeś. Takie są zasady.
- Co? Aż tak chcesz ujrzeć mnie nago? - zapytałem, odrzucając karty.
- Och, nawet nie wiesz, jak...
I najzwyczajniej w świecie doskoczył do mnie, przygważdżając mnie do ławki.
- Nie! - wyprułem się. - Ja nie chcę, zostaw! - krzyczałem przez śmiech.
Ręce Czarnego przesunęły się z moich rąk niżej, przez żebra, boki, aż do bioder.
Wierzgałem się jak mogłem, ale ten kretyn był ode mnie silniejszy.
- Black, ja nie żartuję!
Pisnąłem, chwytając go za włosy, kiedy poczułem, że chwyta w palce materiał mych bokserek w kleksiki.
- Zostaw!
Wierzgnąłem się solidnie, w idealnym momencie przekręcając na brzuch. Uniknąłem tym pokazania - nic, że wbrew woli - przyjaciołom swego przyrodzenia, lecz skończyłem z tyłkiem na wierzchu.
- Downie! Impertynencie! - wrzasnąłem, kiedy ze śmiechem poklepał moje nagie pośladki, po czym unieruchomił mi ręce, trzymając mi je nad moją głową.
- Nie rzucaj się tak, bo ci robak wyskoczy! - zawył przez śmiech Potter, tarzając się na podłodze.
I wtedy... Owszem, drzwi otworzyły się szeroko, a stanęła w nich pani prefekt naczelna z Gryffindoru.
- O kurwa... - powiedział Syriusz.
Twarz zapiekła mnie niemal boleśnie, co wymownie powiedziało, że zrobiłem się czerwony jak kotara przy łóżku w wieży Gryfonów.
Dziewczyna cofnęła się o krok, również rumieniąc i zakrywając oczy.
- Boże... O Boże... - wydusiła, po czym zamknęła drzwi.
Wymieniliśmy z chłopakami pełne grozy spojrzenia, a po chwili w całym przedziale wybuchła donośna beka naszego śmiechu.
Zarykiwaliśmy się niemożliwie z tego, co miało miejsce. To był nasz chyba największy odpał, jaki kiedykolwiek zrobiliśmy.
Syriusz stoczył się ze mnie, spadając na Petera. Obaj zwijali się dalej na podłodze. James zdołał do połowy wgramolić się na ławkę, a ja, korzystając z okazji, wciąż się śmiejąc, poprawiłem bieliznę.
- Nie daruję ci tego, Syri... - wydusiłem.
Nastała krótka chwila powagi, nim znów zaczęliśmy się śmiać.
W końcu dotarliśmy do Londynu. Mimo iż od tej akcji minęło kilka godzin, wciąż chichotaliśmy. Wyszliśmy na peron 9 i 3/4.
- Remi, masz zgrabny tyłek, wiesz? - zapytał nagle Czarny, co sprawiło, że znowu wszyscy parsknęliśmy nie dającym się opanować śmiechem.
- Dzięki - wydusiłem.
Wciąż się ciesząc, objęliśmy się mocno.
- Będzie mi was brakować - powiedziałem.
- Musimy się spotykać, bez dwóch zdań - stwierdził Peter.
Klasnąłem w dłonie.
- Wiem. Za tydzień zapraszam was do mnie na wakacje. A raczej nie tyle do mnie, co na wieś, do moich dziadków...
Pokiwali głowami.
Skończyliśmy dziesięciominutowe, ciągnące się pożegnanie, w końcu się rozdzielając. Rzuciłem się matce na powitanie z rozpędu na szyję.
Szykuje się niezła zabawa...
Stłumiłem śmiech na wyobrażenie Syriusza dojącego krowę.
Nieee, to będzie bezbłędne...

Przepraszam za przekleństwo Syriusza... ^ ^

Komentarze:


IGUŚ POTTER
Sobota, 24 Lipca, 2010, 22:12

nie no to było boskie... spadłam z krzeszła ze śmiechu.Dzięki za koment na blogu;)nie powiem był surowy ale co tam chociaż wiem co zrobiłam do tej pory źle.Tak dla wiadomości,gdy zmieniałam to tło coś źle zrobiłam i wszystko sie usunęło<upss> ja to zawsze coś zepsuje;)postaram się to naprawić,chyba że uważacie mojego bloga za dno to nie będe dalej go prowadziła i się kompromitowała.. Wracając do notki jest super naprawde xD

 


Doo;)
Niedziela, 25 Lipca, 2010, 15:17

Czy dobrze zrozumiałam jeden z komentarzy? Masz swojego Syriego?;-)
Ja nie mogłam po prostu z tej notki. Jest zarąbiście śmieszna, a najlepsze było z gołym tyłkiem Remusa i tą prefekt. I jak najbardziej, komentarz Syriusza jest tu na miejscu:-P.
Dawno się tak nie uśmiałam, ale moment z Atze był... no, nie powiem, doskonale opisany, ale mam mieszane uczucia, nie wiem ,czemu. Mimo tego, podoba mi się ten wątek, bo jest oryginalny.

 


CAVA
Niedziela, 25 Lipca, 2010, 22:50

Dlaczego zrobiłaś z Remuska geja???!!! Ten moment z Atze był... przerażający...<???> Dziwnie się czułam czytając ten fragment. I Syriusza, który ciągle napastuje Lupina...

 


huncwoci
Poniedziałek, 26 Lipca, 2010, 18:38

To było och ech... genialne? Nie to nie to. Przecudowne? Idealne? Lepiej. Brak słów żeby opisać ta notke. Najlepsze było jak się Remi musiał rozebrać. Normalnie pekalam ze smiechu. Jestem tu nowa. Proszę o informowanie mnie o nowych wpisach na huncwoci.eblog.pl dobrze? Z góry dziękuje.

 


Doo;)
Wtorek, 27 Lipca, 2010, 16:05

siemka, siemka! :-D
Może źle zrozumiałam Twój jeden komentarz w jednym z moich ogłoszeń (a że skasowałam inteligentnie, to nie mogę go jeszcze raz przeczytać), ale pisałaś o swoim ukochanym "Mam swojego Syriusza". Chyba że coś do mnie nie dotarło bo późno było :-P. Także... ^.^ Sprostuj mnie, jeżeli coś pomyliłam.

 


Kara
Sobota, 07 Sierpnia, 2010, 12:03

He, he...
Nie no świetne. Masz niezłe pomysły na pisanie. Naprawdę!
Pzdr.

 


Łapa
Sobota, 07 Sierpnia, 2010, 18:54

Świetna notka. Masz naprawdę orginalne pomysły :)
Bardo mi się podobało, jak opisałać gre huncwotów w pokera. Fajnie piszesz. Kiedy nowa notka?
:) pozdrawiam!

 


Daria
Czwartek, 12 Sierpnia, 2010, 16:09

Nie mogam y tego co oni wyprawiali! Najpierw Szriusz z Remusem i Puchonami, a potem ta akcja w pociagu...
Nie moge sie docyeka nastpnej, ciekawe co odwala u dziadkow Remusa...

Yaprasyam do Liz

 


Ponurak
Sobota, 18 Września, 2010, 23:13

Przepraszam, jeszcze się nie ogarnęłam po fragmencie w pociągu... Wdech, wydech. Już dobrze. :)
Niesamowita notka. Ostatnio jakoś nie miałam czasu, przeczytałam ją dopiero teraz i żałuję, że nie zrobiłam tego wcześniej. Bardzo podobał mi się ten fragment na wierzy. Od samego początku wiedziałam, że nie mogą się pogniewać. Aaa... I, oczywiście ich ubranka były zabójcze, jak ich sobie wyobraziłam, to, o mało co nie padłam. I jeszcze ten cukierek, mam identyczną słabość do słodyczy co Remus. Jak zawsze życzę wenów do dalszego pisania. :D

 


Nimfadora
Środa, 16 Maja, 2012, 13:29

Niezbyt podoba mi się to, że Lupin jest gejem. No i nie lubię Atzego. Moim zdaniem pomysł kiepski, ale... potrafisz zrobić śmieszne momenty, to trzeba przyznać. Jednak... ja sama jestem niemalże zakochana w Syriuszu, uwielbiam Remusa... ale nieco zniszczyłaś moje postacie!

 
Twój komentarz:
Nick: E-mail lub strona www:  

| Script by Alex

 





  
Kolonie Harry Potter:
Kolonie Travelkids
  
Konkursy-archiwum

  

ŻONGLER
KSIĘGA HOGWARTU

Nasza strona JK Rowling
Nowości na stronie JKR!

Związek Krytyków ...!
Pamiętnik Miesiąca!
Konkurs ZKP

PAMIĘTNIKI : KANON


Albus Severus Potter
Nowa Księga Huncwotów
Lily i James Potter
Nowa Księga Huncwotów
Pamiętnik W. Kruma!
Pamiętnik R. Lupina!
Pamiętnik N. Tonks!
Elizabeth Rosemond

Pamiętnik Bellatrix Black
Pamiętnik Freda i Georga
Pamiętnik Hannah Abbott
Pamiętnik Harrego!
James Potter Junior!
Pamiętnik Lily Potter!
Pamiętnik Voldemorta
Pamiętnik Malfoy'a!
Lucius Malfoy
Pamiętnik Luny!
Pamiętnik Padmy Patil
Pamiętnik Petunii Ewans!
Pamiętnik Hagrida!
Pamiętnik Romildy Vane
Syriusz Black'a!
Pamiętnik Toma Riddle'a
Pamiętnik Lavender

PAMIĘTNIKI : FIKCJA

Aurora Silverstone
Mary Ann Lupin!
Elizabeth Lastrange
Nowa Julia Darkness!

Joanne Carter (Black)
Pamiętnik Laury Diggory
Pamiętnik Marty Pears
Madeleine Halliwell
Roxanne Weasley
Pamiętnik Wiktorii Fynn
Pamiętnik Dorcas Burska
Natasha Potter
Pamiętnik Jasminy!

INKUBATOR
Alicja Spinnet!
Pamiętnik J. Pottera
Cedrik Diggory
Pamiętnik Sarah Potter
Valerie & Charlotte
Pamiętnik Leiry Sanford
Neville Longbottom
Pamiętnik Fleur
Pamiętnik Cho
Pamiętnik Rona!

Pamiętniki do przejęcia

Pamiętniki archiwalne

  

CIEKAWE DZIAŁY
(Niektóre do przejęcia!)
>>Księgi Magii<<
Bestiarium HP!
Biografie HP!
Madame Malkin
W.E.S.Z.
Wmigurok
OPCM
Artykuły o HP
Chatka Hagrida!
Plotki z kuchni Hogwartu
Lekcje transmutacji
Lekcje: eliksiry
Kącik Cedrica
Nasze Gadżety
Poznaj sw�j HOROSKOP!
Zakon Feniksa


  
Co sądzisz o o zakończeniu sagi?
Rewelacyjne, jestem zachwycony/a!
Dobre, ale bez zachwytu
Średnie, mogłoby być lepsze
Kiepskie, bez wyrazu
Beznadziejne- nie dało się czytać!
  

 
© General Informatics - Wszystkie prawa zastrzeżone
linki