Dzięki za wszystkie sugestie i propozycje zmian
***
Kiedy ojciec opowiadał mi o życiu codziennym w Hogwarcie, sądziłem, że trochę koloryzuje, jak to ojciec, żeby zmotywować mnie do nauki; niestety, już drugiego dnia potwierdziły się jego opowiastki. A niech to, żeby tyle było wkuwania?! Oczywiście najgorsza jest transmutacja z tą surową i sztywną McGonnagall. Reszta lekcji jest po prostu nudna, bardziej niż dziamdzianie mojej matki przed wyjazdem tutaj, a to już sukces nie lada. Dziękować za mnóstwo śmiechu na korytarzach i ubawu z tych głupich Gryfonów. Znalazłem świetną paczkę ludzi w Slytherinie, którzy myślą dokładnie tak jak ja: że śmieci powinno się wyrzucać natychmiast, bo jeśli dasz im jakąś szansę, to wszystko Ci prześmierdnie i zgnije. Najbardziej zależy nam na wkurzaniu tych przemądrzalców i pupili z Gryffindoru, do których zalicza się kujonka ze szlamowatej rodziny, Granger i nieśmiertelny Potter ze swoim przyjacielem, Weasley’em. Miałem przez moment dobre intencje-żal mi się zrobiło tego kompletnie niezorientowanego a wręcz zacofanego jeśli chodzi o magię Pottera i chciałem go oświecić, ale on odmówił. Cóż, jeśli jest na tyle głupi, by poświęcić dobre imię, sławę oraz kompanów z prawdziwego i poważanego środowiska magicznego dla dobra łopatozębej, zakompleksionej szlamy i rudego, piegowatego obdartusa bez ćwiartki knuta przy duszy, to już jego wybór, którego konsekwencje pozna przy pierwszym publicznym pokazaniu się w towarzystwie tak znamienitych „przyjaciół”. Potem nieźle mi się dostało od Flint’a (Flint jest starszy ode mnie, kieruje drużyną quidditcha) za próbę przeciągnięcia na naszą stronę Potter’a.
-Co ty sobie właściwie wyobrażasz, Malfoy? Że Potter z radością poprosi McGonnagall o przeniesienie do Slytherinu?- zaatakował mnie podczas jednej z przerw.
-No nie…-zgodziłem się nieco pokornie, co u mnie codziennością nie jest więc zaraz zaoponowałem- Potter zachowywał się tak, jakby ktoś dopiero dwie godziny przed powiedział mu, jak się nazywa, więc pomyślałem, że mógłbym wykorzystać tę jego głupotę i uświadomić mu, kto tu się naprawdę liczy.
-No to szkoda, że nie zrobiłeś tego, zanim nie spotkał tych dwojga.-machnął ręką na przechodzących opodal Granger i Weasley’a. Notabene, wyglądali komicznie: Granger, jak zwykle z wielką księgą pod pachą, recytowała coś znudzonemu jak zwykle Weasleyowi. Spory kawałek za nimi stał Potter, jak zwykle otoczony glorią chwały i sławy w towarzystwie dwóch rudowłosych wyrostków również noszących nazwisko Weasley i będących bliźniakami oraz braćmi tego Ronalda czy jak mu tam.. -Poza tym, jego starzy zginęli z ręki Tego Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać, jakbyś zapomniał. Dlaczego więc miałby sprzymierzać się z...no...nami?- syknął ciszej już Flint, patrząc na mnie piorunującym wzrokiem.-Potter jest dla nas stracony, ale prędzej czy później odbije to się na nim. Na razie daj sobie spokój z przyjaźnią z nim i uważaj raczej na swoich kumpli. Pamiętaj, tutaj nie wszyscy zapomnieli o tamtych czasach, a obecność Pottera w tej szkole tylko podnosi napięcie i ożywia wspomnienia.
-I powoduje, że pół tuzina nauczycieli prawie pada mu do nóg!- warknąłem. -Co powiesz na to, co zrobiła McGonnagall?? Jak to nie jest złamanie zasad regulaminu, to jestem Puchonem!
-Nie wściekaj się, Malfoy, podobno facet ma naprawdę talent. Słyszałem, że jego stary był w quidditchu genialny. Nie zdziwiłbym się, gdyby Potter odziedziczył po nim zdolności do utrzymania się na miotle przez więcej niż osiem minut.
-Nie tylko do latania, Flint.- mruknąłem mu na to, uśmiechnąwszy się złośliwie.-Także do wiązania się z wyrzutkami społecznymi, szlamami oraz pakowania się w kłopoty. Pamiętasz, jak profesor Snape opowiadał o szlabanach Pottera i jego kumpli? Filch ma zapewne tego całe stosy w tej swojej graciarni, którą nazywa swoim biurem…
-Zaczynasz rozsądnie gadać, Malfoy więc jednak nie odbiło ci tak do końca.- pochwalił mnie i walnął w ramię po przyjacielsku.- Wyrośnie z ciebie porządny gość…kto wie, może pomyślimy o wkręceniu cię do drużyny…
-Super, Flint, naprawdę uda ci się tak nagiąć przepisy?- ucieszyłem się, ale w tym momencie ten drań dokończył z politowaniem:
-…w przyszłym roku.
Myślałem, że zabiję go wzrokiem, ale on tylko dał mi drugiego kuksańca i rzucił na odchodnym:
-Nie przejmuj się, przez rok się utemperujesz, chyba nie chcesz zniżać się do poziomu Wielkiego Pe?
Dobra, niech mu będzie, ale dlaczego Pe ma prawo być w drużynie i chodzić na treningi, a ja nie? Latam na pewno dużo lepiej od niego. Nie sądzę, żeby ci mugole, u których się wychował, byli zachwyceni perspektywą obcego prawie dzieciaka, za którego odpowiadają chcąc nie chcąc, fruwającego nad grządkami kwiatowymi na zmiotce?
Super mamy też wychowawcę, ale przecież wiadomo: Snape. Załatwił na perłowo Wielkiego Pe podczas pierwszych eliksirów. Zadał mu dosyć proste pytania, przynajmniej dla przeciętnie inteligentnego czarodzieja, ale Potter oczywiście zbłaźnił się totalną niewiedzą, na swoją obronę mając tylko słabej jakości pretekst wychowywania się w rodzinie mugolskiej, gdzie czarodziejskie księgi, porozkładane naokoło nie zaliczają się do codzienności. Pocieszające, że przynajmniej on nie traktuje Potter’a jakby był ósmym cudem świata i jego wielkim zbawcą.
Pisał do mnie wczoraj ojciec. Nie był zadowolony, podobnie jak ja, z faktu, że Potter jest faworyzowany aż do takiego stopnia, by zostać najmłodszym od wieku zawodnikiem quidditcha w naszej szkole, ale obiecał, że pomyśli, czy nie dałoby się czegoś zrobić. Matka, jak to ona, pytała, czy nie marznę w tych lochach i czy jestem grzeczny. Chciało mi się zwrócić zawartość talerza, którą pochłonąłem podczas kolacji, ale jakoś się powstrzymałem, bo uwielbiam pieprzne diabełki i kwachy, a to właśnie znajdowało się w wielkiej paczce, oprócz listu i koca, oczywiście. Słodycze zabrałem ze sobą, list spaliłem, a koc postanowiłem dać Potterowi, ale chcę to jeszcze obmyślić z chłopakami. Trzeba wynaleźć jakiś błyskotliwy tekścik, żeby mu dopiec do żywego, bo wcale nie ma powodów do aż takiej dumy, skoro przez 11 lat żył w przeświadczeniu że jest parszywym mugolem. Pierwsza część się zgadza, ale drugą-mimo wszystko- zmieniłbym na „czarodziej”.
Komentarze:
emma Niedziela, 17 Grudnia, 2006, 15:11
Popieram Sonie strasznie nudna notka.
emma Niedziela, 17 Grudnia, 2006, 15:11
Popieram Sonie strasznie nudna notka.
K@rolc!@ Piątek, 12 Stycznia;, 2007, 22:09
Oki ta nota mi sie najbardziej z pierwszych trzech podoba! ale dobija mnie ksywka Harego "Wielki Pe"?????? Mi to do Malfoja zdeka nie pasuje! A i jeszcze co ma Flint do kłótni Malfoja i Harego?-----
K@rolc!@ Piątek, 12 Stycznia;, 2007, 22:09
Oki ta nota mi sie najbardziej z pierwszych trzech podoba! ale dobija mnie ksywka Harego "Wielki Pe"?????? Mi to do Malfoja zdeka nie pasuje! A i jeszcze co ma Flint do kłótni Malfoja i Harego?-----
K@rolc!@ Piątek, 12 Stycznia;, 2007, 22:10
Oki ta nota mi sie najbardziej z pierwszych trzech podoba! ale dobija mnie ksywka Harego "Wielki Pe"?????? Mi to do Malfoja zdeka nie pasuje! A i jeszcze co ma Flint do kłótni Malfoja i Harego?-----
Owca Sobota, 02 Czerwca, 2007, 21:34
Nie dziwię ci się żę jesteś zły na pOTTERA zabrał ci sławę i miejsce w drużynieTeż dałam by mu w kość...Daję za dziennik P...I żeczę miłygo dzniaLubię Cię Malfoy!!!
Lucy Poniedziałek, 14 Lipca, 2008, 09:02
Notka super Bardzo mi sie ten pamiętnik podoba i nie wiem o co niektórym osobom chodzi... No ale cóż, nie wszystkim się dogodzi. Ale mam jedno zastrzeżenie, jak piszesz dialogi to dawaj po myśliniku spacje np."-Nie przejmuj się, przez rok się utemperujesz(...)" to lepiej wygląda jak napiszesz tak: "."- Nie przejmuj się, przez rok się utemperujesz(...)"
Pozdrawiam!