Tak, jak obiecałam-nowa notka, szósta. Kolejna, siódma, o tytule Przeciwko Snape'owijuz niedługo!Miłej lektury
***
Ja już sam nie wiem, ale czy Potter to jakiś antytalizman? Ten człowiek jest zwiastunem pecha, porażki i wszystkich najgorszych rzeczy razem wziętych!
Razem z Pansy wymknęliśmy się w połowie obiadu pod pretekstem potrzeby udania się do skrzydła szpitalnego- Pansy zaczęła się skarżyć na bóle brzucha i symulowała wymioty- a kiedy tylko znaleźliśmy się bezpiecznie na schodach, puściliśmy się biegiem do góry, na trzecie piętro. W połowie schodów jednak Pansy stanęła i znowu zwinęła się w pół, ciężko oddychając.
-Co jest, naprawdę cię brzuch rozbolał?- zdenerwowałem się, bo czas leciał, ale ona rzuciła mi tylko wielce urażone spojrzenie i szepnęła karcąco:
-Zwariowałeś, Draco. To tylko profilaktyczne posunięcie, moja mała strategia na wypadek, gdyby twoje przewidywania miały się sprawdzić.- ruszyła wolno do góry, bacznie rozglądając się na boki i nadal trzymając się za brzuch. Jednocześnie kontynuowała coraz ciszej- Nie chcesz chyba wpaść w łapy Filcha? On rzadko kiedy daje się nabrać, przez co jest dla nas groźniejszy niż nawet Snape. No, a teraz spokojnie, już blisko.
Znaleźliśmy się na podeście pomiędzy drugim a trzecim piętrem. Pansy kazała mi przez chwilę nasłuchiwać, czy nikogo nie ma u celu naszej wędrówki, a kiedy wydawało się nam, że wszystko jest bezpiecznie, pędem udaliśmy się do góry. Atmosfera była niezła: drzwi tuż przed nami, pusto i cicho wokół...podeszliśmy wolno do drzwi, sprawdzając, czy na pewno nic nam nie grozi. Pansy spojrzała na mnie uważnie a potem znów na drzwi i spytała, prawie niedosłyszalnie:
-Co o tym myślisz?
-Nie wiem, co tam jest. Korytarz chyba nie jest ogromny, z tego, co mówił mi kiedyś tata...kto wie, co tam trzymają?
-Chcieli coś ukryć, to z pewnością, tylko przed kim...?-myślała na „głos” Pansy, chodząc wolno w kółko.- Może przed...
Nie dałem jej dokończyć, bo właśnie w tej chwili usłyszałem jakiś dziwny szelest przy ścianie naprzeciwko i pociągnąłem Pansy szybko za wielką kolumnę tak, żeby nie było nas widać. Na naszych oczach ściana otworzyła się, ukazując wąskie, owalne przejście, z którego wygramolił się, kaszląc...Potter. Tak, właśnie on!! Zaraz za nim wylazła ta szlama i rudzielec, wszyscy troje utytłani w kurzu jak nieboskie stworzenia.
-Przyznaj szczerze...do twarzy jej z tą smugą kurzu na nosie, nie sądzisz?- syknęła Pansy.-Szkoda tylko, że wpadli na ten sam pomysł, co my.
-Też chcą powęszyć?- zdenerwowałem się.- To co ty tu jeszcze robisz, przegońmy ich, czas leci a my tkwimy jak jakieś głupki za kolumną!
-Uspokój się!- szczypnęła mnie całkiem mocno, ale nic nie powiedziałem.- Nie rozumiesz, że póki co, tak jest lepiej? Może coś odkryją i my nie będziemy musieli główkować nad tym dłużej...możemy skorzystać na tym, a jeśli nie uda im się, to wyjdziemy.
Jej myślenie było w miarę logiczne, więc przycisnąłem się tylko mocniej do ściany i obserwowałem poczynania Gryfonów.
Potter rozejrzał się uważniej, podczas gdy rudzielec badał drzwi. Szlama otrzepała się z kurzu i wyciągnęła różdżkę.
-Co chcesz zrobić?- zapytał ze zdziwieniem rudy, na co szlama uniosła wyżej głowę i odparła przemądrzale:
-Chyba chcemy otworzyć te drzwi, no nie? Nie da się zrobić tego bez pomocy czarów, Harry już próbował.
-Skąd wiesz, co tam jest...jeśli to niebezpieczne...może to nie najlepszy pomysł, Hermiono?- pisnął rudy a Pe zaoponował.
-Jak chcesz, to możesz nie wchodzić, chyba nie trzymają tam wrednego trolla? Ten korytarz nie może być ogromny, bo zaraz obok są magazyny i klasy, Ron.
-To jak?
Nie zdążyli jednak nic uzgodnić, gdyż nagle dało się słyszeć bardzo wyraźne, bardzo groźne miauczenie. Nie do wiary, że wszyscy przestraszyliśmy się go bardziej niż przyłapania przez nauczyciela.
-Rany, to Pani Norris!- jęknął Weasley, wpatrując się w kota, który pojawił się znikąd i wpatrywał się wyłupiastymi oczyma w jego zakurzoną szatę.-Zaraz zawoła Filcha!
-Na co czekasz, Ron, zwiewajmy!- Granger złapała go za rękę, druga przyłożyła Potterowi między łopatki i wszyscy troje runęli w dół schodami, jakby się paliło. Trzeba przyznać, że niestety znowu mieli cholerne szczęście! Zaledwie rąbek szaty Granger znikł nam z pola widzenia, przejście otworzyło się ponownie, tym razem wypuszczając zakurzonego, zirytowanego woźnego Filcha.
-On jest obrzydliwy!- jęknęła bardzo, bardzo cicho Pansy, opierając się o mnie, by móc lepiej widzieć zgarbioną sylwetkę wychudzonego łachmaniarza.
-Kochanie, byli tu, wiem.- dziad przemówił prawie łagodnie do starej kocicy i pogłaskał jej wredny grzbiet, dodając szeptem- Przyłapiemy ich, na pewno tu wrócą, jak będą myśleli, że stary Filch stracił czujność. Zostań tu, maleńka.
-Fuj...nawet moja matka nie mówi tak do swojego ukochanego kocura.- zauważyła Pansy, uśmiechając się pogardliwie.
-Co dalej robimy? Mamy przechlapane, zostawił tu to sfiksowane zwierzę.- zapytałem prawie niedosłyszalnie, kiedy Filch znikł w przejściu a Pani Norris ruszyła w stronę drzwi, prężąc zaniedbany ogon.
-Nic tu po nas, chyba że masz kawałek kiełbasy.- spojrzała na mnie z nadzieją, ale w odpowiedzi prychnąłem cicho i dodałem gwoli wyjaśnienia złośliwie:
-Jak ci potrzebne żarcie, to zawsze znajdziesz je u Crabbe’a i Goyle’a.
Zachichotała a potem ostrożnie wyszła zza kolumny. Pani Norris patrzyła na nią tępo, ale ostrzegłem Pansy, również wychodząc z kryjówki:
-Nie daj się jej zwieść, Pansy, lepiej się pospiesz, nie wiadomo, co ten kot sobie myśli.
Udało nam się szybko i bezpiecznie dotrzeć na drugie piętro, gdzie zatrzymaliśmy się, by odetchnąć.
-Gdyby nie Potter, już bylibyśmy może na korytarzu.- nie okiełznałem wściekłości. Najbardziej w świecie nie znoszę, jak ktoś, kto działa mi na nerwy., krzyżuje moje plany. Pansy zaoponowała dosyć pogodnie:
-Wiesz, mamy dużo czas, korytarz nie rozpłynie się w ciągu dzisiejszej nocy. Jutro tu przyjdziemy.
-Też w porze obiadu?- powątpiewałem, wbijając dłonie w kieszenie.- Snape nie jest na tyle ślepy i na tyle nierozgarnięty, musimy odczekać, pewnie Filch zgłosi, że ktoś się tam kręcił i wzmogą czujność.
-O rany, która godzina?- Pansy przypomniała sobie chyba coś. Zerknąłem na zegarek i odpowiedziałem obojętnie:
- Za dwadzieścia trzecia. Obiad skończył się dziesięć minut temu.
- Chodź.- chwyciła mnie na to za rękę (zupełnie jak Granger Weasley’a, ugh!!!) i pociągnęła w kierunku zmatowiałego lustra w połowie korytarza. Nie wierząc, że popsuła jej się fryzura i zapragnęła nagle przejrzeć się, zapytałem:
- O co ci chodzi, Pansy?
- Mieliśmy być ,w skrzydle, pamiętasz? Wyszliśmy dwadzieścia pięć minut temu, Snape może nas szukać!- jednym ruchem odsunęła lustro, ukazując kwadratowy tunel, na którego końcu majaczyły w słabym świetle świecy schody. Pojąłem w jednej chwili i na łeb, na szyję rzuciliśmy się do przejścia...
Podoba mi się,ale dlaczego Potter jako królik doświadczalny?
Wiolka Wtorek, 02 Stycznia;, 2007, 19:20
notka jak zwykle długatroche taka nijaka ale chociarz są tytuły(plus dla ciebie)ale dlaczego podałaś tytuł następnej notki?
troche tego nierozumiem ale widocznie tak masz
Potter krolik dosuatcalny??? phi neu podobau mia se!!!
Karka11 Poniedziałek, 08 Stycznia;, 2007, 18:23
Zgadzam się z soplem. Mogłabyś też dodać nie gryfonów, tylko plugawej mieszanki gryfonów
emma Środa, 10 Stycznia;, 2007, 16:17
Tytuł...pozostawię bez komentarza, treść notki jest taka sobie i w skali Hogwardzkiej dałabym N (nędzny)(mogło być gorzej np. O lub T).
K@rolc!@ Piątek, 12 Stycznia;, 2007, 23:02
No jak dla mnie to notka troche przydługa! Szpiegowanie i węszenie to bardzo w stylu Malfoja i to mi sie podoba... Tylko ja też nie rozumiem tytułu... (wytłumacz w następnej notce <prosi>)
mart@ Piątek, 27 Kwietnia, 2007, 15:50
hg
martyn@ Piątek, 27 Kwietnia, 2007, 15:52
Notatka fajna,ale nie wiem o co chodzi w tytule.
Ja tam lubię długie wpisy.
Pozdto dla redakcji
martyn@ Piątek, 27 Kwietnia, 2007, 15:54
TO jESZCZE rAZ jA .
Ta mart@ to jakas zdrowo pieprznieta taki komentarz...