51. List do ojca, mini rendez - vous z Pansy i co się święci ze Świętą Trójcą?
Witajcie! Dzięki za wszystkie komentarze! Wpis krótszy, niż zwykle, ale mam nadzieję, że i tak spotka się z Waszym uznaniem... Kolejny dodam najprawdopodobniej około 15 czerwca, lecz nigdy nic ze mną nie wiadomo i byc może dodam coś wcześniej Teraz już zapraszam do czytania i potem do myślodsiewni. Pozdrawiam!
***
Poniedziałek, 23:10, Dormitorium
Drogi Ojcze,
W szkole dzieje się coś dziwnego. Wczoraj w nocy ktoś napisał na ścianie, że Komnata Tajemnic została otwarta i że wrogowie Dziedzica mają się mieć na baczności. Wszyscy zastanawiają się, co się stało i kto to zrobił. Pamiętam, że kiedyś opowiadałeś mi coś o Komnacie. Mógłbyś mi opisać tę sprawę jeszcze raz? Może ta legenda pomoże nam rozwikłać zagadkę.
Twój syn
Draco Malfoy
Przeczytałem krytycznie list a potem z westchnieniem przywiązałem go do łapki jednej ze szkolnych sów. Irma zapewne wybrała się na łowy i jeszcze nie wróciła.
Był bardzo wczesny, poniedziałkowy ranek. Nie mogłem spać i, prawdę mówiąc, wstałem już o świcie i natychmiast udałem się do sowiarni. Bolała mnie głowa i w ogóle czułem się fatalnie, psychicznie i fizycznie, ale cóż robić, trzeba żyć dalej. Miałem nadzieję, że ojciec odpisze mi szybko. Pragnienie wyjaśnienia choćby jednej sprawy zalęgło się we mnie na stałe.
Spojrzałem na zegarek i wysłałem sowę do domu. Było wpół do siódmej, pora bardzo wczesna. Wyjąłem kolejny kawałek pergaminu i nakreśliłem na nim następujący liścik:
Droga Pansy,
Bardzo mi przykro, że tak się zdarzyło wczorajszego wieczora. Nie chciałem, żeby ta rozmowa tak wypadła, ale cóż, stało się i się nie odstanie. Chciałbym z Tobą porozmawiać na osobności, najlepiej dziś po zajęciach na błoniach. Proszę Cię, przyjdź.
Draco
Wysłałem kolejną sówkę, tym razem do dormitorium dziewcząt z II klasy Slytherinu. Kto wie, czy Pansy zechce w ogóle ze mną rozmawiać, pomyślałem i zacisnąłem zęby. Nie, do licha ciężkiego, nie może być ciągle pod górkę! Ona musi w końcu wiedzieć!
Zaledwie zdążyłem przespacerować się po zamku, już musiałem lecieć po torbę i ruszać na śniadanie. W Sali Wejściowej wpadłem na kogoś.
-Och, przepraszam!- zawołałem i podałem rękę swej ofierze. Z zaskoczeniem ujrzałem, że osobą, którą niechcący przewróciłem jest Pansy Parkinson. Spojrzała na mnie ze złością i wstała sama, ze wzgardą odrzucając moją dłoń.
-Nie mógłbyś bardziej uważać, co?!- fuknęła, otrzepując spódniczkę i schylając się po kartkę, którą upuściła, ja jednak byłem szybszy i pierwszy ją podniosłem. Niechcący mój wzrok padł na pismo i ujrzałem swój własny list. Podniosłem wzrok na dziewczynę. Zaczerwieniona Pansy wyrwała mi szybko kartkę.
-To twoje brednie?- zapytała po chwili, siląc się na złośliwy ton, chociaż bezskutecznie. -No więc wiedz, że nie zamierzam…
Nie zdążyła dokończyć, bo w tej chwili objąłem ją, przyciągnąłem do siebie i pocałowałem.
Nie myślałem o tym, co robię, nawet nie wiem, czy zrobiłem to świadomie…! To było… coś niezwykłego, odruchowego… poczułem się dziwnie, ale zarazem, jakbym przeżył właśnie coś cudownego…
-Pansy, nikt inny się dla mnie nie liczy od…
-Czy nie powinniście być teraz przypadkiem na śniadaniu, panie Malfoy?
Drgnąłem, puszczając Pansy. Obok nas stał Snape z kamienną twarzą.
-Dzień dobry, panie profesorze.- powiedzieliśmy szybko z Pansy, nie patrząc na siebie. Snape wskazał dłonią Salę i powiedział zagadkowym tonem:
-Owsianka wam wystygnie.
-Taa… już idziemy, już… ja tylko…- bąknąłem niepewnie, ale Snape już zawinął się i wszedł do środka. Przełknąłem ślinę. O rany, co za głupia sytuacja!!!
-Hej, nie przejmuj się…- usłyszałem pełen otuchy głos w uchu i poczułem ciepłą dłoń na swojej. -To było nawet śmieszne, jeśli chodzi o Snape’a… a jeśli chodzi o…
Spojrzałem na nią. Uśmiechała się i patrzyła na mnie tak, że poczułem jakieś ciepło w sercu, jakby wzruszenie.
-Nie gniewaj się.- szepnąłem a ona roześmiała się i po krótkim namyśle uniosła dłoń i potargała mi włosy. Potem poszliśmy na śniadanie.
Nie wiem, czy to tylko przez ten jeden pocałunek, lecz czułem się naprawdę cudownie, jakby świat przestał mieć ciemne barwy, jakby za oknem nie było wichury i ulewy, jakby Komnata Tajemnic przestała istnieć!! Nic się dla mnie nie liczyło! Trochę z początku czułem się dziwnie, przyznaję ale kiedy zrozumiałem, że to jest całkiem normalna, fajna rzecz, przestałem się tym zamartwiać Nie, żebyśmy od razu chodzili ze sobą za rękę, obściskiwali się w klasach, nie, nic z tych rzeczy! Po prostu to jest coś więcej niż przyjaźń, ot i tyle. Nikt chyba nawet nie zauważył tego, że już się pogodziliśmy No, może poza jedną Millicentą, która chodziła od rana jak chmura gradowa ale unikała mnie jak ognia. Kurczę, sama przecież powiedziała, że chce, bym był szczęśliwy i rozumie mój wybór!
Po lekcjach poszliśmy do biblioteki odwalić zadanie domowe z zielarstwa. Pansy poszła poszukać jakichś encyklopedii a ja udałem się, by zająć dla nas stolik. Nie zdążyłem jednak postawić nawet torby, gdy Pansy przybiegła z powrotem.
-Co, już znalazłaś?- zdziwiłem się, ale ona pokręciła głową, oddychając ciężko. Była rozpalona a oczy jej jaśniały. -Hej, co jest, dobrze się czujesz?
-Przed chwilą widziałam, jak Potter, Weasley i Granger wypożyczyli książkę z Działu Zakazanego.- wypaliła triumfującym głosem, siadając na krześle i łapiąc oddech.
-Żartujesz! A widziałaś, jaką?- zainteresowałem się, siadając obok. Pansy potrząsnęła przecząco głową.
-Wiem tylko, że mieli pozwolenie, na które Pince patrzyła krzywym okiem, ale w końcu im dała.
-Ciekawe, kto im dał pozwolenie i na co.- zamyśliłem się. -Są w bibliotece?
-Nie, poszli gdzieś dość szybko. To była gruba książka, duża i ciemna.
-Może tylko potrzebowali czegoś do referatu…- spojrzałem na swoje notatki z zielarstwa, ale Pansy prychnęła.
-Chyba nie sądzisz, że musieli wspomóc się dziełami z t e g o działu? Granger wie tyle, że poradzi sobie bez trudu z każdą pracą.
-Szkoda, że nie można lewitować wiedzy.- westchnąłem. -No dobra, skoro zwiali z książką, może chodźmy po coś dla nas?
-Zaraz coś przyniosę, wysunęłam to ale nie zdążyłam zabrać, boby mnie zobaczyli.- Pansy zerwała się z krzesła i wróciła raz - dwa z tomem Encyklopedii Zielarstwa dla laików. Po kwadransie oboje byliśmy już zajęci pracą.
Kończę, bo muszę lecieć na astronomię, chociaż bardzo mi się nie chce ;)
Komentarze:
Marzena Wtorek, 03 Czerwca, 2008, 15:53
Super! Jak zawsze.
Teraz postaram się częściej wchodzić na stronę ;)
Ann-Britt Wtorek, 03 Czerwca, 2008, 18:57
Świetna notka, tylko czy w książce Draco i Pansy chodzili tak wcześnie ze sobą? Ten ich wątek jest taki... melodramatyczny, rzekłabym. A tak ogólnie bardzo mi się podobało, tylko tak trzymaj!
Czekam na kolejną notkę!
Pozdrowienia!;*
Parvati Patil Wtorek, 03 Czerwca, 2008, 21:39
Super notka! Aż musiałam stłumić okrzyk, kidy Snape podszedł do nich, całujących się! Sl;icznie opisałaś pocałunk...Naprawdę, tylko Cię podziwiać!
Nie zauważyłam, żadnych ,,byków" ortograficznych jak i interpunkcyjnych. Widać, że masz sporo fajnych pomysłów dotyczących Malfoya, oby tak dalej!
Teraz kilka złych słów:
Czytając stwierdziłam, że jest to ciężki tekst. Nieprzyjemnie się go czyta. A poza tym uganianie się Malfoya(przynajmniej moim zdaniem) za Pansy nie jest w jego typie, i o ile dobrze zrozumiałam on jest dopiero w drugiej klasie.
Nie przejmuj się moją krytyką. Jak widać po komentarzach z góry innym podoba się bezgranicznie Twoje pisanie.
Zgadzam się z Nutrią, Malfoy wogóle nie zachowuje się jak... Malfoy . Jest miły, troskliwy i życzliwy, a gdzie jego okrucieństwo, złość itp? Ale ogółem notka super!