52. Sprawa Komnaty robi się coraz bardziej tajemnicza...
Kochani! Na początku wielkie dzięki za wszelkie słowa uznania, jak i krytyki. Co do wątku Pansy i Dracona: w książce w ogóle nie mamy wspomniane o tym, że ze sobą chodzili, możemy się jedynie tego domyślić, chociaż ja zawsze uważałam (bynajmniej na początku), że Draco miał o wiele więcej ważniejszych spraw na głowie, niż zakochaną w nim Pansy (zmieniłam zdanie, zmieniłam^^). Wiem, że to może być melodramatyczne i nieprzyjemne oraz ciężkie, chociaż starałam się napisać to tak, jak czułam, a że ciężko: cóż, przyznaję bez bicia, że wkroczyłam na teren, który wymagał ode mnie wielu przemyśleń i logicznych układanek, teren, który sam w sobie nie pozwala się bez trudu okiełznać. Wiem, że Draco i Pansy mają dopiero po 12 lat, ale starałam się zobrazować to, że to był tylko jeden pocałunek, swoisty symbol na dalszej ich przyjaźni, czy, jak kto woli, związku. Nie chcę ukazywać ich stosunków jako uganiania się Dracona za Pansy: to, że napisał do niej list, związane było tylko z tym, że powód ich kłótni nie był zbyt lekki, nie miałam zamiaru zahaczać o melodramat. Chciałam i chcę ukazać tu przede wszystkim to, że Draco, ukazany jednostronnie przez Rowling, a właściwie- postrzegany jednoznacznie przez wielu fanów też był człowiekiem, który miał serce. Może miał inne cele, niż "dobrzy" bohaterowie, może w książce najczęściej przewija się pod postacią złośliwego, opryskliwego, wrednego Ślizgona, ale przecież jest to tylko jedna strona tego jakże intrygującego medalu. Draco jest postacią przeze mnie bardzo szanowaną od czasu szóstego tomu i o wiele lepiej go postrzegam od Harry'ego Pottera. Chcę ukazać, że być może miał wiele wad, ale miał też całkiem sporo zalet. Jeżeli czasem wyłania się zza moich wpisów chłopak miły, troskliwy wobec niektórych, życzliwy dla niektórych, wrażliwy, to możliwe, że zgubiłam po drodze kilka nut obiektywizmu, ale o wiele bardziej prawdopodobne jest, że taki właśnie miał być odbiór, że Draco też ma prawo taki być, bo to, czyim jest synem i jakie ideały przejął nie świadczy jeszcze w pełni o nim, jako o człowieku. W końcu jego wady też tu są^^
Uff, ale się rozpisałam... wybaczcie, chciałam po prostu wszystko ładnie, jasno wyjaśnić Nie myślcie, że mam żal do Nutrii, Ann-Britt czy Laury- Emmy za to, że napisały kilka krytycznych słów, nie, broń Boże, bardzo cenię sobie krytykę i nie zależy mi tylko na samych zachwytach! Nutrio, może tylko takie odniosłam wrażenie, ale czy zdanie "Nie przejmuj się moją krytyką. Jak widać po komentarzach z góry innym podoba się bezgranicznie Twoje pisanie." było odrobinę uszczypliwe dla mnie i osób, którym podoba się to, co i jak piszę? Jeśli tak, to wyjaśniam: nie jestem osobą, która obraża się za kilka słów krytycznych i, jak powiedziałam, nie chcę czytać tylko "ochów" i "achów", poza tym mam wrażenie, że wszyscy, którym się moje pamiętniki podobają, nie są subiektywni, jak to sugerujesz. Jeśli nie, to przepraszam, lecz lepiej było to rozprostować.
Już nic nie mówię, bo się rozpisałam, aż strach... Zapraszam do lektury nowego wpisu i do Myślodsiewni.
***
Wtorek, 14:56
-… chociaż zaklęcie Aquamenti jest zaklęciem niezaprzeczalnie użytecznym, nie należy zapominać o tym, że jego skuteczność jest ograniczona pewnymi czynnikami. Czy ktoś słyszał może o jakimś z nich?
-Obszar, magiczna blokada, wyjątki od prawa Gampa!
-Bardzo dobrze, panno Granger, bardzo dobrze, właśnie zarobiła pani 5 punktów dla Gryffindoru! Wymieniła pani wszystkie czynniki, jeśli ktoś nie usłyszał, to powtórzę: obszar, magiczna blokada, wyjątek od prawa Gampa. Waszym zadaniem domowym będzie scharakteryzować jeden z wybranych czynników i przedstawić magiczne znaczenie! To wszystko na dziś, dziękuję!
Rozległ się dzwonek i wszyscy zaczęli się natychmiast zrywać z miejsc i pakować.
-Hej, Draco!
Ocknąłem się pod wpływem szturchnięcia Pansy i wibrującego gongu. Zastępstwo z Flitwickiem wreszcie się skończyło.
-O rany, nie mogę uwierzyć, że to już koniec.- ziewnąłem i powlokłem się za Pansy w stronę lochów. -Bałem się, że ten dzień nigdy się nie skończy.
-W sensie zajęcia? Nie było tak źle, nie narzekaj, na transmutacji pisaliśmy o transmutacji międzygatunkowej, a na eliksirach całe dwie godziny warzyliśmy wywar z nasion tentakuli i wanilii górskiej a tę lekcję praktycznie przespałeś. Chyba lepsze to, niż słuchanie pana Lalusia?
-No, niby tak… hej, spójrz tylko!- pociągnąłem ją za rękę i stanęliśmy za załomem ściany. Kilkanaście stóp przed nami Weasley i Granger kłócili się o coś.
-Nie, Hermiono, nie zamierzam ryzykować, że Percy znowu mnie przyłapie w łazience dla dziewczyn, sama słyszałaś, zagroził, że…
-Słuchaj, Ron, ja cię do niczego nie zmuszam, ale sądziłam, że bezpieczeństwo Hogwartu jest choć trochę ważniejsze dla ciebie od jednego wyjca!- zawołała ze złością Granger. Weasley poczerwieniał i odparował obrażonym tonem:
-Tak, mówisz tak, bo sama nigdy nie dostałaś wyjca i nie wiesz, jak to jest!
Granger założyła ręce i patrzyła na niego w milczeniu a potem powiedziała cicho.
-Wiesz co? Dziękuję ci, Ron, że przypomniałeś mi, że jestem tylko… że nie pochodzę z magicznej rodziny!
Z tymi słowy odwróciła się i pobiegła korytarzem, a Weasley, krzycząc „Zaczekaj!” ruszył za nią przez tłum uczniów. Spojrzeliśmy na siebie z Pansy i wybuchliśmy śmiechem. Kiedy nam przeszło, Pansy powiedziała:
-Ciekawe tylko, co oni robią w łazience dla dziewczyn??
-Może lepiej nie wiedzieć?- zaśmiałem się krótko. -Dobra, chodźmy na obiad, bo czuję, że wytrzeźwieję, jak coś zjem.
Po obiedzie postanowiliśmy pouczyć się do testu z transmutacji, jaki miał być w piątek. Strasznie nam się nie chciało, ale czuliśmy, że to jedyna rozsądna decyzja. W dodatku, kiedy siedzieliśmy sobie w PW i odpytywaliśmy się wzajemnie z różnych reguł, ograniczeń, zakazów i innych takich, do środka wpadła mała sowa. Przyleciała prosto do mnie i, wylądowawszy na moich kolanach, wystawiła łapkę z listem i małą, kwadratową paczuszką. Odsunąłem paczuszkę na bok i zająłem się listem.
-To od ojca!- ucieszyłem się, niecierpliwie odplątując kartkę i rozkładając ją. -Prosiłem go o opisanie mi historii Komnaty Tajemnic.
Pansy przysunęła się z ciekawością do mnie.
Drogi Synu,
Historia Komnaty Tajemnic jest historią niezwykle starą i niepewną, mroczną i pogmatwaną. Zgodnie z legendą, twórcą Komnaty był patron Twojego domu a utworzył ją w nieznanym sobie celu. Myślę, że nie powinienem Ci tego mówić, ale mam nadzieję, że potrafisz zatrzymać pewne informacje przy sobie: Komnata została już raz otwarta pięć dziesięcioleci temu i w wyniku tego zdarzenia zginęła jedna dziewczyna brudnej krwi oraz wyrzucono jednego ucznia.
Mam nadzieję, że w tym roku oszczędzone będą tej szkole takie nieczyste sprawki, aczkolwiek przy obecnych władzach nie liczyłbym na szybkie i konstruktywne uporanie się ze sprawą otwarcia Komnaty.
Uważaj na siebie Draco. Matka przesyła Ci trochę domowych łakoci.
Twój Ojciec Lucjusz Malfoy
-Na brodę Merlina!- powiedziała z niesłychanym zdumieniem Pansy. -To jest… nieprawdopodobne!
-Pięćdziesiąt lat temu… mój ojciec wtedy był w którejś z pierwszych klas Hogwartu… powinien wiedzieć, kto zginął i jak.- myślałem na głos, marszcząc czoło. -Skoro mi tego nie napisał, znaczy, że wie, ale nie chce powiedzieć…
-Musimy dowiedzieć się tego sami. W końcu niewykluczone, że takie coś zdarzy się po pięćdziesięciu latach ponownie.- zadecydowała Pansy. -Na pewno znajdziemy coś w starych Prorokach .
-Jesteś pewna? Przecież to musiał być skandal dla szkoły, chcieli go zatuszować, a nie rozgłaszać!- zauważyłem. -Nie, musimy znaleźć inny sposób. Na pewno jest ktoś, kto zna tę sprawę, kto też był wtedy w szkole, kto…- umilkłem nagle, olśniony myślą, jaka przyszła mi do głowy. Pansy spojrzała na mnie wyczekująco.
-No, co??- zapytała ponaglająco. -Coś wymyśliłeś?
-Przyszło mi do głowy coś absolutnie genialnego.- oświadczyłem, uśmiechając się triumfalnie. -Jest w szkole osoba, która musi, nie ma opcji, m u s i wiedzieć coś o pierwszym otwarciu Komnaty i my mamy do niej lepszy dostęp, niż Potter.
-Masz na myśli… Snape’a?- Pansy ostatnie słowo wypowiedziała niemalże szeptem. Pokiwałem radośnie głową.
-No jasne, że niego, przecież przyjaźnił się z moim ojcem, byli na tym samym roku!
-To jest naprawdę świetna myśl, ale trzeba to porządnie zaplanować.- ostudziła mój zapał Pansy, opierając policzek na dłoni. -On też może nam podać tylko ogólne fakty, jak twój ojciec… zwłaszcza, jeśli zacznie podejrzewać, że węszymy… trzeba to zrobić tak, aby wypadło na naturalne i neutralne zainteresowanie sprawą… najlepiej byłoby też zataić, że pisałeś do swojego ojca… musimy to porządnie obmyślić.
Od rozmyślań oderwał nas gwar, jaki nagle wybuchł w pokoju. Okazało się, że prefekt właśnie przyniósł ogłoszenie o klubie pojedynków. Spotkania mają być co dwa tygodnie i mają zapewnić nam możliwość skutecznej obrony w obecnej sytuacji.
-Tylko co to jest „obecna sytuacja”?- zapytałem na glos, gdy już przepchnąłem się do ogłoszenia. -Przecież nic się jeszcze nie stało, tylko ta kotka Filcha jest martwa.
-Ona nie jest martwa, tylko spetryfikowana, a poza tym coś zaatakowało małego Colina Creeveya z Gryffindoru. - usłyszałem czyjś głos. Wszyscy zamilkli a ja odwróciłem się. Za mną stała ponura jak noc Millicenta Bulstrode. Na milczące zdziwienie Ślizgonów, zebranych w PW, powiedziała głośno i niemniej ponuro:
- Trafił do skrzydła szpitalnego w nocy po meczu. Obaj są spetryfikowani. Zdaje się, że Creevey chciał zrobić temu czemuś zdjęcie, ale jego aparat się spalił i stopił.
W pokoju rozległo się wiele szeptów i cichcem zadawanych pytań.
-Hej, Mil, skąd o tym wiesz?- pociągnąłem ją na bok. -Nie mówiłaś o tym wcześniej.
-Nie mówiłam, bo nie wiedziałam i pani Pomfrey zakazała mi o tym mówić, ale Gryfoni i tak wiedzieli, przecież tej nocy leżał tam też Potter.
-O rany, to jest potwornie dziwna sprawa… a nie wiesz, co go zaatakowało?
-Nie, ale wiem, że przyniesiono go z drugiego piętra.
Drugie piętro. Przełknąłem ślinę, czując, że powoli zaczynam coś rozumieć. Usiadłem w fotelu a Mil porwały kolejne osoby, złaknione wyjaśnień. Pansy bezszelestnie zajęła fotel obok. Do PW wpadli też teraz Crabbe i Goyle. Opowiedzieliśmy im pokrótce, czego się dowiedzieliśmy. Kiedy zainteresowanie słowami Mil przycichło, pochyliłem się do przodu i szepnąłem do Pansy:
-Myślę, że trzeba pogadać z Jęczącą Martą.
Ona, ku mojemu zdumieniu, od razu pokiwała głową i podniosła się. Crabbe zapytał leniwie:
-Gdzie idziecie? Dopiero co się obiad skończył.
-Wiem, ale musimy iść… idziemy coś sprawdzić.- powiedziałem z lekkim wahaniem. -Zaraz wrócimy.
Wymknęliśmy się z pokoju i szybko pobiegliśmy na parter. Nim zdołaliśmy jednak dotrzeć na drugie piętro, z biblioteki wyszła pani Pince i zawołała za nami skrzeczącym głosem:
-A wy dokąd? Biblioteka jest tu!
-Tak, tak… my tylko chcemy…- odkrzyknąłem, ale w połowie zawiodła mnie wyobraźnia. Spojrzałem z paniką na Pansy, ale ona też chyba nie była zasobna w błyskotliwie wymówki. Pince podparła się dłońmi i machnęła na nas stanowczo dłonią.
-Nie macie czego tam szukać, lepiej dla was, żebyście się nie pętali, gdzie nie trzeba.- burknęła, a my, chcąc, nie chcąc, weszliśmy do biblioteki. Skoro już tam się znaleźliśmy pod czujnym okiem bibliotekarki, nie wypadało nie wypożyczyć ani jednej książki. Pansy jednak wpadła na jakiś pomysł, bo podeszła do niej i zaczęła z nią rozmawiać, a potem poszły obie w stronę półek z dziełami odnoszącymi się do historii magii. Zrozumiałem w lot, że Pansy stworzyła mi okazję na wymknięcie się, więc raz - dwa wyprysnąłem z biblioteki i udałem się do łazienki Jęczącej Marty. Pech chciał, że w chwili, gdy złapałem za klamkę, złapał za nią też ktoś inny. Uniósłszy wzrok, zobaczyłem Pottera. Obaj puściliśmy klamkę w tym samym momencie. Potter zbladł i zapytał głośno i dziwnie zaskoczonym tonem:
-Co ty tu robisz, Malfoy?
-A co, powinienem wg ciebie siedzieć w lochach?- odparowałem złośliwie. -Ja nie mam powodów bać się Dziedzica, nie wiem, jak ty.
-Nie byłbyś taki chojrak, gdyby nie twój ojczulek, Malfoy.- syknął ze złością. -Poza tym…- zaczerwienił się lekko, złapał za klamkę i poruszył nią kilkakrotnie bezskutecznie. -ta łazienka jest nieczynna, jak widzisz.
-Aha, a ty o tym nie wiedziałeś, co? Nie ze mną te numery, Potter… ale jak chcesz myszkować, to może zabierz ze sobą szlamę i rudzielca, a nuż Dziedzic zrobi nam przyjemność i zgładzi was z tego świata?
Zamachnął się na mnie, ale ja zrobiłem unik i wybuchłem kpiącym śmiechem. Potem, szczerząc do niego zęby, zacząłem cofać się do biblioteki. W progu obróciłem się jeszcze. Pottera już nie było. Zastanawiałem się, czy wszedł do łazienki, czy zwyczajnie poszedł sobie. W bibliotece trafiłem na rewelacyjny moment: Pansy właśnie wracała z Pince z drugiej sali. Na mój widok okazała zamaskowaną ulgę.
-Dziękuję raz jeszcze za pomoc, teraz już z pewnością poradzę sobie sama.- powiedziała grzecznie do bibliotekarki i wyszliśmy stamtąd (w końcu!). Jak tylko stanęliśmy na korytarzu, pociągnąłem ją w stronę łazienki. Nacisnąłem klamkę. Faktycznie, drzwi były zamknięte.
-Co ty robisz?- zapytała Pansy, obserwując mnie z zaintrygowaniem, gdy już z lekkim rozczarowaniem zgodziłem się na powrót do PW. -Czego w ogóle się dowiedziałeś od Marty?
-Nie dowiedziałem się niczego, bo spotkałem Pottera.- odpowiedziałem, a Pansy prawie wybałuszyła oczy. -I dam sobie głowę uciąć, że chciał tu wejść, tylko na mój widok zrezygnował. Kiedy wróciłem do biblioteki, już tu go nie było.
-A to ciekawe…- zamyśliła się Pansy. -Myślisz, że też chciał powęszyć?
-Na pewno.- przytaknąłem ruchem głowy. -Tylko dlaczego tak się krył z wejściem do łazienki??
-Może dlatego, że to łazienka dla dziewczyn a wy się nie lubicie.- podsunęła mi myśl Pansy a potem zamarła i nagłym ruchem złapała się za głowę, jęcząc:
-Boże, co ze mnie za idiotka!
-Że co?- zatrzymałem się w połowie Wielkich Schodów, patrząc na nią z niekłamanym zaskoczeniem. Pansy łypnęła na mnie potępiająco i dodała, wciąż jęcząc:
-No, łazienka Jęczącej Marty! Rusz głową, przecież widzieliśmy ostatnio Weasleya i Granger, rozmawiali właśnie o łazience dla dziewczyn a my zastanawialiśmy się, co tam robią! To musiało chodzić o łazienkę Marty a Potter dlatego tak się krył, bo to jakaś dziwna sprawa, tajemnica!
Milczałem, bo mnie kompletnie ogłuszyła! Byłem powalony jej bystrością i swoją głupotą. Miała rację, bez pudła miała rację!
-To wszystko jest ze sobą jakoś związane, mówię ci.- odezwałem się, gdy już obojgu nam przeszła wielka wściekłość na swoją anty-zdolność kojarzenia faktów. -Łazienka Jęczącej Marty, Święta Trójca, Komnata Tajemnic, atak na ducha i tego Gryfona. To wszystko ma związek z…
-Z drugim piętrem. Wszystko się dzieje właśnie tam.- dokończyła za mnie Pansy, ruszając w dół. -Kurczę, szkoda, że wtedy natknąłeś się na Pottera, gdybyś wyszedł z biblioteki parę sekund później, może udałoby się coś podsłuchać…
-Wszystko przed nami, Pansy, przecież oni na pewno nie byli tam pierwszy i ostatni raz. -wstąpiły we mnie nowe siły i energia do działania. -Wystarczy, że któregoś dnia pójdziemy za nimi i…
-Sami nie damy rady, oni na pewno się już zorientowali, że to wygląda podejrzanie. Na ich miejscu zaczęłabym chodzić pojedynczo w odstępach czasowych a to strasznie komplikuje całą robotę.- pokręciła głową.
-Coś się wymyśli.- odparłem przekonująco. -Wtajemniczymy w to Crabbe’a i Goyle’a, oni nie sprawiają wrażenia jednostek inteligentnych, więc nikt nie będzie się przejmował takim ogonem… na pewno coś wkrótce wyniuchamy.
-Dobra, ale musimy też załatwić Snape’a. On może nam pomóc, pytanie tylko, czy zechce.
Spojrzałem na nią, stając, bo właśnie dotarliśmy do chimery w lochach. Pansy miała zdeterminowany wzrok ale wiedziałem, że nie odpuści. Z cichą radością w sercu wypowiedziałem hasło i wróciliśmy do PW.
Ciekawa jestem, czy Snape im pomoże...Świetna notka, ciekawa, interesująco napisana, wesoła, wspaniała i w ogóle-naprawde, super piszesz! Wiesz, na początku nie lubiłam Pansy, ale teraz stwierdziłam, że mimio swoich wad, jest Ok. Co do Malfoya, rzeczywiście zawsze pani Rowling przedtsawiała go jako wrednego ignoranta, co wcale nie znaczy, że nie ma on dobrych cech. I Ty je właśnie pokazujesz, co sprawia, że Twoje notki są ciekawsze, bo Draco staje się tak jakby "inny", w sensie że patrzymy na niego z innego punktu widzenia...Nie wiem, czy wiesz, o co mi chodzi...Twoje notki naprawdę są S U P E R, wciągają i sprawiają, że człowiek nie może doczekać się kolejnej. Jeśli ktoś by mnie spytał, kto jest na tej stronie osobą, z której staram się brać przykład w pisaniu, to na pewno byłabyś nią Ty.
Matix Poniedziałek, 16 Czerwca, 2008, 16:19
no, no, o notka super, lecz moim zdaniem myśldsiewnia jest 100 razy lepsza. Z niecierpliwością czekam na kolejny wpis!
Ann-Britt Poniedziałek, 16 Czerwca, 2008, 22:04
Malfoy ma serduszko i nigdy w to nie wątpiłam. Notka bardzo dobra. Lubię długie wpissy, a Ty mi ich dostarczasz ;p
"Zamaskowana ulga" -> he he, pierwszy raz się spotykam z takim określeniem, ale świetnie pasowało do sytuacji.
Po części zgadzam się z Matixem, u Snape'a piszesz lepiej ale to nie znaczy, że tu gorzej!!!! (paradoks) Chodzi o to, że tu trochę inaczej, tam jest taki "snape'owaty" klimat.
Bardzo mi się podobało i czekam na następną notkę!!!!!!
Pozdrowienia!;*
Parvati Patil Wtorek, 17 Czerwca, 2008, 15:17
Chyba też wolę myślodsiewnię, ale ten pamiętnik też jest rewelacyjny! Obydwa są super. Bez dwóch zdań.
Matix Wtorek, 17 Czerwca, 2008, 19:31
Wiesz co przeczytałem 10 poprzednich notek i zmieniłem zdanie myślodsiewnia nie jest 100 razy lepsza ale tylko 10 razy. Kiedy czytałm poprzednie notki, to tak sie wciągnłem że czytałem jedną za drugą. Gratuluje talentu i czekam z niecierpliwością na kolejny wpis.
Aśka Wtorek, 17 Czerwca, 2008, 20:59
Nie chcę się powtarzać, więc napisze, że całkowicie zgadzam się z Parvati No i osobiście też bardziej wole Myślodsiewnie, ale to nie znaczy, że nie lubie tego pamiętnika. Po prostu w Myślodsiewni jest taki "inny" klimat (taki 'Snape'owaty" jak to określiła Ann-Britt) Ten pamiętnik różni się od Myślodsiewnie bo przecież Snape i Draco to dwie całkiem różne osoby.
A co do tego wpisu to opczyiście nie mam żadnych zastrzeżeń.
Pozdrawiam
sprawiasz mi niezłą frajdę nowymi notkami, zarówno tu jak i w Myślodsiewni. Twoje wpisy poziomem znacznie przewyższają inne pamiętniki. Oby tak dalej. Fajnie, że to Ty prowadzisz te dwa działy. Draco i Sewerus to najbliższe mi postacie i aż serce rośnie, gdy można przeczytać tak wielobarwne, nie jednostronne opisy wydarzeń z ich życia
el-Paula Poniedziałek, 11 Sierpnia, 2008, 22:15
Zgadzam się z Severią, Aśką, z Ann i z Parvati (musiałam wymienić żeby się nie powtarzać)
Chcę tylko powiedzieć że jesteś osobą utalentowaną jeśli chodzi o pisanie. Serdeczne Gratulacje! Umiesz
pisać z humorem ale też poważnie, umiesz stworzyć swoją akcję i swoje określenia. Mamy do czynienia z przyszłą pisarką!
W ukłonach pozdrawiam
el-Paula