53. Próbując dotrzeć do serca tajemnicy Komnaty Tajemnic...
Moi drodzy! Bardzo dziękuję za wszelkie komentarze Naturalnie, rozumiem, o co chodzi w Waszym dylemacie pomiędzy Myślodsiewnią a Pamiętnikiem i bardzo mnie cieszy, że tak Wam się podoba i jedno, i drugie. Tyle gwoli wstępu, pozdrawiam cieplutko i zapraszam do lekturki! Dziś znowu trochę grafiki
*** Środa, 21:07, PW
Ten tydzień chyba będzie bardzo, ale to bardzo pracowity! Naprzód trzeba rozwikłać tajemnicę Świętej Trójcy i Komnaty Tajemnic, a na deser zostaje nam Klub Pojedynków, którego zebranie odbędzie się dopiero w przyszły czwartek.
Razem z Pansy jeszcze we wtorek w nocy wtajemniczyliśmy Crabbe’a i Goyle’a w całą sprawę a po namyśle powiedzieliśmy też Danowi, bo mimo wszystko jeden bystrzak więcej zawsze się na zmianę przyda. Wspólnie obmyśliliśmy świetny plan: dwóch chłopaków miało od razu po zakończeniu lekcji śledzić Potterowską bandę natomiast pozostały miał tkwić w bibliotece i czekać na ewentualny znak jednego ze śledzących, iż podejrzani zmierzają do łazienki lub biblioteki. Wtedy ten z biblioteki miał szybko schować się w łazience.
-No tak, ale jeśli wejdą tam, to Granger na pewno sprawdzi wszystkie kabiny a i Jęcząca Marta nie przepuści.- zauważyła Pansy, ale ja odparłem:
-No to nawet jak sprawdzi, to i tak ugadamy się z Martą, żeby też podsłuchiwała, co oni tam robią.
Pansy i Dan spojrzeli na mnie podejrzliwie:
-Ejże, a czemu niby Marta miałaby z nami chcieć gadać?
-Hm, na przykład dlatego, że jest duchem śmiertelnie znudzonym, któremu odrobina rozrywki przyda się zawsze?- wzruszyłem ramionami; tak naprawdę chciałem zataić przed nimi, że mam wystarczająco dobre kontakty z Martą, ażeby uprosić ją o tę małą przysługę. Nie chciałem narażać się na ośmieszenie, wykpienie lub niezrozumienie. -Oj, dajcie spokój, na pewno jakoś to się da załatwić. Moim zdaniem, plan musi wypalić.
-No… właściwie… chyba masz rację…- bąknął Crabbe z Goylem. Pansy marszczyła brwi i wyraźnie nad czymś myślała. Dan uniósł wzrok i zapytał obojętnym głosem:
-A co z pracami domowymi? Wiesz, nie mam nic przeciwko znajdowaniu haków na Pottera i tamtych dwoje, ale przecież takie śledzenie może zająć trochę czasu…
-Przecież zawsze jeden z was będzie w bibliotece, to może odrobić prace domowe, w razie, gdybyście nie zdążyli…- spojrzałem na jego minę i szybko dodałem. -No, ostatecznie ja też mogę parę razy zmienić was… Gryfoni kończą tak samo jak my a poza tym idą Święta i koniec semestru, wymiana z Durmstrangiem… co innego mają na głowie, niż gnębienie nas.
-Taa, akurat… - mruknął Dan, który ostatnio podpadł bardzo Upiorowi, bo jego referat na temat historii działań zmierzających do zakamuflowania świata magii przed światem mugoli był bardzo niemiły dla niemagicznych, delikatnie mówiąc. Upiór ocenił referat na bardzo napastliwy, oczerniający oraz nadmiernie subiektywny i nie zaliczył go Danowi, twierdząc, że jego postawa jest szkodliwa dla społeczeństwa, na co Dan odpowiedział, że ma prawo do własnego zdania, na co Upiór, że w historii nie ma miejsca na własne zdanie, lecz fakty, na co Dan, że jego zdaniem fakty są właśnie bardzo subiektywne, z czym się nie zgadza, na co Upiór dał mu szlaban. Koszmarne Dan musiał za karę przeczytać cztery grube tomy Historii magii dla amatorów: świata magii a świata niemagicznych a następnie zreferować je ustnie na dodatkowych zajęciach. Dan uznał, że musi to odrobić dla świętego spokoju (zdaje się, że prof. Snape miał podobny pogląd na tę sprawę) i wybronił się na Z, uzyskując 55%. Rzecz jasna, swojej opinii nie zmienił, ale tym razem nie wdał się w żadną dyskusję z Upiorem.
Dziś od razu po zajęciach Crabbe z Goylem dali swoje notatki Danowi, który udał się do biblioteki, a sami udali się w ślad za Gryfonami. Pansy i ja w zaciszu PW jęliśmy przygotować mnie do wizyty u naszego wychowawcy.
Plan był taki, że pójdę tam pod tytułem „Potrzebuję konsultacji w sprawie jednego eliksiru związanego z leczeniem osób spetryfikowanych” co miało od razu wprowadzić mnie na potrzebny grunt. Trzeba było to rozegrać niesłychanie ostrożnie i starannie, bo Snape jest niezwykle czujny i potrafi wyniuchać każdy kant, dlatego potrzebowałem porządnego namysłu na ułożenie pretekstu i pytań.
Do gabinetu opiekuna udałem się około godziny siedemnastej, gdy Snape, wg naszych obliczeń, powinien właśnie zajmować się ukochaną rozrywką, czyli poprawianiem sprawdzianów Gryfonów z I klasy, co nieomylnie wskazywało na to, iż będzie w wymaganym dla mnie humorze.
-No, to pamiętaj, naturalność i przypadkowość.- powiedziała mi Pansy zamiast „powodzenia” i szepnęła, że będzie czekać w PW. Ja zaś pokiwałem głowa, bo jakoś dziwnie spięty byłem i, zastukawszy, wszedłem do „jaskini lwa”.
Snape faktycznie poprawiał prace Gryfonów. Kiedy wszedłem, miał na twarzy typowy, pełen pogardy i ironii wyraz który szybko zmienił się w kamienny na mój widok.
-Cóż za zaskakująca wizyta.- rzucił mi przenikliwe spojrzenie a potem odsunął szybko prace i wskazał mi dłonią krzesło po drugiej stronie biurka. -Proszę, usiądź.
-Dziękuję… - powiedziałem cicho a potem przełknąłem ślinę. Do dzieła, Draco, nie daj się zbić z tropu! -Panie profesorze… ja właściwie przyszedłem w sprawie pracy domowej… tej związanej z eliksirami na leczenie osób spetryfikowanych.
-Pamiętam.
-No właśnie… i mam problem z eliksirem z żołędzi afrykańskich… znalazłem go w jednej książce, ale w innych źródłach nie mas potwierdzenia co do jego właściwości ożywiających, powiedzmy… chciałem zapytać, czy mogę zawrzeć ten eliksir w pracy?
-Eliksir z żołędzi afrykańskich, zwany też inaczej eliksirem minotauryjskim, to bardzo specyficzny środek. Charakteryzuje się tym, że w zależności od dodanego składnika zmienia swoje właściwości i może odpowiednio zaszkodzić, albo pomóc. Żeby pomógł osobom spetryfikowanym, należy zmieszać go z odrobiną skondensowanego soku mandragory i szczyptą amandylowca ale sok z mandragor jest o wiele bardziej bezpiecznym, skutecznym i powszechnym środkiem.- powiedział Snape spokojnie, a ja wysłuchałem go z uwagą i nieudawaną fascynacją. -Nie sądzę jednak, byś nie wiedział o tym, przeczytawszy podstawowe dzieła eliksirologii, jakie są dostępne w szkolnej bibliotece, co zatem jest prawdziwym powodem twojej wizyty?
Zamrugałem, zbity z tropu takim obrotem akcji.
-No… bo to wszystko jest takie dziwne.- powiedziałem z żalem. -Ta cała Komnata Tajemnic, dziedzic, atak na kotkę woźnego i spetryfikowani Gryfoni… nie wiem, o co w tym chodzi i…
-Czy to nie ty krzyknąłeś do Granger „Ty będziesz następna, szlamo!” w Noc Duchów?- przypomniał delikatnie a ja zaczerwieniłem się i odparłem obronnie:
-Tak, ja, ale to było nieświadomie, nie wiem, dlaczego to zrobiłem, naprawdę ja nic nie wiem o Komnacie, chyba pan nie myśli, że ja mógłbym mieć…
-Oczywiście, że tak nie myślę, Draco.- przerwał mi spokojnie, łącząc koniuszki palców i spoglądając na mnie chłodno. -Nie przyszłoby mi do głowy podejrzewać cię o to, bo tak się składa, że zgodnie z legendą, założycielem Komnaty był Salazar Slytherin, o czym pewnie też już wiesz.
-Słyszałem o tym, ale nadal nie wiem, co takiego kryje się w tej Komnacie, że ma moc petryfikowania! W jaki sposób to coś atakuje, dlaczego to robi, jak silne jest, że potrafiło za… spetryfikować nawet ducha?!- w zapamiętaniu rozpędziłem się i dopiero jakiś błysk w oku Snape’a zwrócił moją uwagę. -No… każdy zadaje sobie te pytania… każdy zastanawia się nad tą całą Komnatą, w końcu to nie jest takie byle co, tu doszło do ataków!
-Zapewniam cię, że nie masz czego się obawiać, Draco.- powiedział krótko.
-A niby dlaczego miałbym być wyjątkiem?- postanowiłem odegrać rolę porządnie poruszonego uczniaka z nadzieją, że to zmiękczy Snape’a, ten jednakże odpowiedział mi w sposób, który poszedł mi w pięty.
-A to dlatego, że szkoła jest bardzo dobrze chroniona i że żaden uczeń nie jest osamotniony ani zagrożony…- pochylił się nieco do przodu, patrząc mi w oczy. Wytrzymałem to spojrzenie. --…chyba, że na własną odpowiedzialność robi coś, co zagraża jego bezpieczeństwu, na przykład sam wystawia się na atak bądź łamie nadzwyczajne przepisy.
Milczałem, nie wiedząc, jak w miarę neutralnie nawrócić do tematu, który mnie interesował.
-Gdyby szkoła była chroniona, jak trzeba, nie doszłoby do tego ataku.- mruknąłem.
-Proszę cię, Draco, nie zachowuj się tak, jakby zależało ci na bezpieczeństwie szkoły, bo nie umiesz kłamać, poza tym, powinieneś doskonale wiedzieć, dlaczego ty jesteś bezpieczny. Jeżeli ciekawi cię, bądź twoich przyjaciół także, czy wiem coś o Komnacie Tajemnic, czego wy nie wiecie, to mogę ci z całą odpowiedzialnością powiedzieć, że nie ma takiej rzeczy związanej z tą sprawą, którą my ukrywamy przed wami. Dopóty dopóki wszelkie zarządzenia dyrektora będą przez was przestrzegane, nie ma najmniejszego powodu, by niepokoiła was Komnata Tajemnic. Czy wyraziłem się jasno?
-Wystarczająco.- odpowiedziałem cicho, uznając to za koniec rozmowy, ale Snape zatrzymał mnie wzrokiem.
-Nie chcę, żebyś myślał, iż okłamuję cię lub taję przed tobą część prawdy, Draco. Jeśli czegoś ci nie powiedziałem, to wyłącznie dlatego, iż sam nie jestem tego pewien bądź tego nie wiem.
-Rozumiem i dziękuję.- odpowiedziałem uprzejmie i wyszedłem z gabinetu. Popędziłem do PW, ale Pansy tam nie było. Ktoś powiedział mi, że przyszedł po nią Dan i poszli razem do biblioteki, więc szybko pobiegłem na I piętro, mając nadzieję, że tam czekają na mnie lepsze wieści.
-Coś znaleźliście?- wypaliłem bez zwracania uwagi na jakiś wstęp, jak tylko ich odszukałem.
-Nie.- pokręcił głową Dan. -Chłopacy wpadli mi powiedzieć, że tamci poszli do PW i tam siedzą, a przed chwilą była tu Granger i przyszła tylko oddać jakąś książkę.
-Nie podsłuchaliście, jaką?- zwróciłem się z rosnącą pretensją do nikogo w szczególności ale Pansy zgasiła mnie ponuro:
-Podsłuchaliśmy, nie bój bidy. Nic ciekawego, Księga magii , tom pierwszy ale za to chciała wypożyczyć Historię Hogwartu .
-A to po co??
-Bo tam jest legenda o Komnacie Tajemnic.- odpowiedział Dan.-Wszyscy chcą ją poznać dokładnie, ale zabrakło książek.
-Pewnie i tak nie dowiemy się więcej z tej Historii , niż powiedział mi Snape.- mruknąłem do nich. Dan usiadł z zainteresowaniem przy stole a Pansy pochyliła się bardziej w moją stronę. -Nie powiedział mi nic konkretnego, poza tym, że jestem bezpieczny i w ogóle nic nam nie grozi, bo szkoła jest dobrze chroniona.
-Tere fere kuku.- prychnął cicho Dan. -Gdyby tak było, nie byłoby tych napaści.
-Też tak myślę, ale on wtedy powiedział, żebym przestał udawać, że interesuje mi bezpieczeństwo szkoły. Mówił, że nie mam myśleć, że mnie okłamał, czy coś, a jeśli czegoś mi nie powiedział, to tylko dlatego, że sam tego nie wie lub nie jest pewny.
-Czyli jest w tej całej sprawie coś, czego nie ujawnił ani twój ojciec, ani Snape.- podsumowała Pansy, patrząc na nas z namysłem. -Może jednak to c o ś jest w tej głupiej Historii Hogwartu , co?
-Nie wiem.- pokręciłem głową. -Możesz popytać, a nuż ktoś ją ma?
-Wiem!- szepnęła nagle, olśniona, unosząc na mnie pałający wzrok.
-No, mów.- zachęcił ją Dan. Pansy usiadła prosto a potem pochyliła się ku nam.
-Wiem, co trzeba zrobić. Musimy odkryć, jaką książkę Granger wypożyczyła z Działu Zakazanego!
-Ee… a to po co?- zdziwił się Dan, ale Pansy szybko odpowiedziała:
-Chociaż naprowadzi to nas na to, co robią w łazience Marty.
-Jak to chcesz zrobić?- zerknąłem ku Pince, kręcącej się przy wejściu. -Ukraść kartę Granger?
-Nie, ale można podejrzeć ostatnią pozycję.- wyjawiła triumfującym szeptem. Któreś z nas zajmie Pince, a w tym czasie ja zerknę, co takiego wypożyczyła.
-Niezła myśl.- powiedziałem z namysłem. -Całkiem niezła… tylko to by wymagało jakiegoś fest zamieszania, nie sądzisz?
-Draco… coś wymyślisz!- spojrzała na mnie spod rzęs a ja wybuchłem cichym śmiechem. -No, dobra, dobra, coś załatwię, jak chcesz, tylko kiedy?
-Najlepiej jutro po obiedzie, kiedy będzie najwięcej ludzi.- zadecydowała Pansy a ja i Dan przyznaliśmy jej rację.
-A tak nawiasem mówiąc, to gdzie się podziali Crabbe i Goyle?- zainteresowałem się, rozglądając. -Tkwią pod PW?
-Crabbe tkwi, a Goyle poleciał do pielęgniarki. Zdaje się, że za dużo najadł się bitej śmietany na deser.
-O rany, z nimi to tak zawsze chyba…- pokręciłem głową z niesmakiem. -No dobra, to co teraz?
-Proponuję napisać ten esej dla Snape’a a potem pouczymy się trochę z zielarstwa, Dan ma przecieki, że Sprout chce zrobić sprawdzian praktyczny.- zachichotała. -Madeleine mu powiedziała.
-Madeleine??- uniosłem brwi, powstrzymując się z trudem od śmiechu, bo Dan zasztyletował mnie prawie wzrokiem i rozzłościł się.
-Oj, dajcie spokój, ta dziewucha sama za mną łazi jak rzep, nie moja wina, natknąłem się na Madeleine w Wielkiej Sali po obiedzie i ona mi powiedziała, że Sprout zrobiła już coś takiego jej grupie. Musieli umieć opisywać wygląd mandragory w każdym stadium rozwoju a potem na ocenę przesadzali pięć mandragor.
-Dobrze, że chociaż jest jakiś pożytek z tych jej zalotów.- zakpiłem. -Nie przesadzaj, Dan, ona nie jest wcale taka zła!
-Taa… rozumu za grosz, tylko uroda jej dopisuje.- skrzywił się. -Gdyby nie była z Hufflepuffu, może bym się za nią raz obejrzał, a tak to…
-Cześć, Dan!
Podnieśliśmy głowy: Pansy i ja nie zdążyliśmy ukryć rozbawienia ale Dan był totalnie przerażony. Zaczerwienił się, bo przed nim stała piękna, blond włosa dziewczyna w szacie z żółtymi lamówkami.
-Nie przeszkadzam? Tak myślałam, że cię tu znajdę, pewnie kujesz zielarstwo?- mówiła, siadając z wdziękiem na krzesełku pomiędzy mną a Pansy. Dan spojrzał na nas z paniką. Wyszczerzyłem do niego zęby i zerknąłem na Pansy, a potem oboje jak na komendę zerwaliśmy się, wołając chórem:
-No to na razie, Dan, my idziemy!
Dan zrobił złą minę i chciał się zerwać także, ale zrozpaczony głosik Madeleine „Już idziesz??” chyba osłabił go na tyle, że padł z powrotem na krzesło, rzucając gromy w naszą stronę. My zaś w mgnieniu oka wypadliśmy z biblioteki i dopiero za jej drzwiami pozwoliliśmy sobie na wybuch śmiechu.
-Bogowie, widziałeś jego minę?- wydyszała Pansy po chwili, gdy już nam atak śmiechu przeszedł. -On nas zabije, jak wyrwie się ze szpon Madeleine!
-Da radę, pewnie spławi ją po godzinie…- obejrzałem się, parskając śmiechem po raz ostatni. -To co, idziemy do PW? Mówiłaś coś o eseju dla Snape’a.
-Mhm, wolę go napisać dzisiaj, a przynajmniej zacząć, trzy rolki na poniedziałek, to nie jest tak mało.
-Na szczęście, powiedział mi trochę o eliksirze minotauryjskim, a zdaje się, że coś takiego widziałem w twojej Eliksirologii dla laików . -rzuciłem z satysfakcją. Pansy strasznie się ucieszyła i już po kwadransie byliśmy po pierwszych pięciu calach pracy. Nie jest źle
P.S. Nie wiem, czy wam o tym wspominałem, ale Pansy miała parę dni temu urodziny! Taka zołza, w ogóle się nie przyznała ;-P Przez przypadek Gerda się przy mnie wygadała więc złożyłem jej najserdeczniejsze życzenia. Pansy była chyba trochę zaskoczona i zła na Gerdę, ale nie wiem, dlaczego.
Dostała od rodziców aparat fotograficzny, ale taki super, wiecie, najnowszy model, co to sam robi zdjęcia magiczne, ma samowyzwalacz i inne takie bajery. Dziewczyny zrobiły sobie wieczorem imprezę w dormitorium i ochrzciły to cacko poprzez zrobienie sobie dowcipnej, „nocnej” sesji. Jej efekty udało nam się dorwać przypadkiem (Pansy miała je w książce od zielarstwa ale korzystaliśmy z niej wspólnie na zajęciach, bo zapomniałem swojej, no i kiedy ona poszła do odpowiedzi, ja zacząłem z nudów przeglądać i zobaczyłem zdjątka… no i… skopiowałem je sobie ;-P) i dochodzę do wniosku, że są rewelacyjne. Sam oceń, Pamiętniku!(Jeszcze nie umiem ich powiększać, ale jak stukniesz różdżką na zdjęcie, to powiększy się i zobaczysz pełnię możliwości aparatu Pansy;D)
Oto Pansy. Hm, po raz pierwszy ją widzę wymalowaną… widzę, że dziewczyny zaszalały ;-P ale muszę powiedzieć, że ładnie jej z tym, tylko cicho sza!
Tutaj zaś Millicenta… no, no… szczerze, to nawet nie sądziłem, że jakiś tam głupi makijaż czy fryzura mogą AŻ tak kogoś przeobrazić.
Tutaj zaś Angela, skądinąd mi wiadomo- autorka makijaży i fryzur dziewczyn. No, no, co za styl!
A tu Gerda, ciekawie umalowana;)
Dobra, to tyle na dziś. Muszę jeszcze zajrzeć do eliksirów.
Komentarze:
Marzena Poniedziałek, 23 Czerwca, 2008, 22:17
BOSKO! Najpierw pomysł z śledzeniem, a potem z tym aparatem! Cudo! Zauważyłam, że w tej notce Twój styl pisarski jest trochę inny. Ale i tak jest cudownie!
Matix Wtorek, 24 Czerwca, 2008, 13:01
Notka BARDZO fajna naprawdę gratuluje talentu!! Ale dlaczego Snape odrazu nie prześwietlił Malfoya? przecież był mistrzem oklumencji/leglimencji, a więc nie musiał się go pytać!
<<<3 Środa, 25 Czerwca, 2008, 20:37
Dluuga notka;) >Matix< /Myślę, ze Snape chciał po prostu zobaczyć co odp Draco.\ Bardzo podoba mi sie Twój styl pisania:P Znalazłam kilka literówek, ale w porównaniu jet ich malo W paru miejscach jakby niepotrzebnie używasz dokładniejszych opisów, np. gdy Draco opowiada o tym, czego dowiedział sie od Snape'a. Ostatecznie mogłoby wystarczyć tylko to, co mówi do kolegów. Mogłabyś w kilku miejscach utrzymacczytelnika bardziej w niepewności;) Ale ogółem notki są wciągające i jedyne w swoim rodzaju. Moze sie czepiam, ale to tylko takie moje uwagi, pozdro;)