Witam! Mam nadzieję, że nowy rok szkolny rozpoczął się dla Was dobrze i sympatycznie Ach, jaka szkoda, że już nie jestem uczennicą… ale cóż, przede mną jeszcze kilka tygodni pseudo - wakacji, a więc postanowiłam umilić Wam kierat szkolny nowymi wpisami u Dracona i Severusa Mam nadzieję, że nowe notki spodobają się Wam Buziaki, kochani !
P.S. Tak, z tymi literówkami racja, moja droga, dziękuję za zwrócenie uwagi! Co do koloru szat Krukonów… ha, pewnie niebieskie, ale co nam szkodzi pofantazjować ? :P
***
17 grudnia, środa, 3:09, PW
Nie mogłem spać dzisiejszej nocy, chociaż jak wróciłem z astronomii, to byłem święcie przekonany, że zasnę. Obudziłem się pół godziny temu i kręciłem się w pościeli, aż doszedłem do wniosku, że lepiej będzie mi wstać i wykorzystać ten czas na opisanie dzisiejszego dnia, a jest o czym pisać!
Na dzisiejszych eliksirach mieliśmy zająć się eliksirem czyszczącym. Potrzebowaliśmy do niego przede wszystkim ziół i różnych olejków, a także sporo wywaru z trawy morskiej, nasączonej pewnymi cząsteczkami masy perłowej (wywar ten musi dojrzewać przez miesiąc w specjalnych muszlach, nasze pochodziły z Morza Północnego). Oczywiście Potter, ta gryfońska niedojda, posiekał trawę tak niechlujnie, że wszystko się rozsypało i pokruszyło(trzeba ją kroić delikatnie tak, żeby łodygi się nie pootwierały i nie zaczęły kruszyć):P
-Najwyraźniej udzielił ci się stres przedtreningowy, Potter…- powiedział nasz opiekun, widząc bajzel na ławce Wielkiego Pe. Zachichotałem, szturchając chłopaków i pokazując głową zaczerwienionego Gryfona. -… nie mogę jednak pozwolić, byś wyładowywał go na moich zajęciach. Gryffindor traci pięć punktów.- powiedział i spojrzał na Granger, która siedziała po jednej stronie Pottera. -Panno Granger, czy mówiłem, że trawa musi być pokrojona w równe części, aby uniknąć otwarcia się łodyg i skruszenia?
-Tak.- przytaknęła Granger, nie patrząc na Pottera a nasza grupa (mam na myśli Ślizgonów) teraz już jawnie nabijała się ze Świętej Trójcy (Weasley też tak się biedził z tym eliksirem, że aż się spocił ). Prof. Snape uniósł brwi i zapytał z delikatną nutą rozdrażnienia:
-A więc, dlaczego nie powiedziała o tym pani Potterowi? Gdyby mu pani o tym powiedziała, może wasz dom nie straciły punktów… minus pięć za twój egoizm i ambicję bycia najlepszą po trupach najlepszych przyjaciół.- zaakcentował te słowa z takim sarkazmem, że parsknąłem śmiechem. Uwielbiam naszego opiekuna!
-Ale, panie profeso…- zaczął Weasley, odrywając się na chwilę od swojego kociołka i patrząc z oburzeniem na Snape’a, który uciął momentalnie:
-Jeśli masz coś do powiedzenia, co nie wiąże się z lekcją, Weasley, lepiej zamilcz… i uważaj, żeby nie przesolić eliksiru… twój pot ścieka do niego strumieniami… co za fleja z ciebie!- spojrzał z obrzydzeniem na rudzielca i jego (zapewne godny pożałowania) eliksir. Weasley zaczerwienił się i otworzył buzię, ale Granger złapała go za dłoń i potrząsnęła lekko głową.
-Szkoda, że nie dyskutowali dłużej… może Gryffindor straciłby okrągłą pięćdziesiątkę…- szepnąłem z zawodem do siedzącej przede mną Pansy, a ona wyszczerzyła zęby. Snape podszedł do nas i zajrzał do mojego kociołka, potem ujął chochlę i przemieszał nią, kiwając z zadowoleniem głową, a następnie spojrzał na moją podkładkę i posiekaną trawę.
-Spójrz, jak zrobił to pan Malfoy… starannie, ostrożnie, każdy kawałek idealnie równej długości, żadnego wypadającego rdzenia… powinieneś brać z niego przykład, Potter.- powiedział Snape, nie patrząc na niego, a ja musiałem zagryźć wargi, żeby nie wybuchnąć śmiechem :P
-Potter miał minę, jakby chciał cię zamordować.- powiedziała mi potem Pansy, gdy wyszliśmy już z lochów i udaliśmy się do WS na lunch.
-Cóż, nie moja wina, że zjada go stres… gdybym też tak miał wszystko załatwiane po znajomość i tytule Chłopca, Który Niestety Przeżył, też bym się denerwował, że moje beztalencie wyjdzie na jaw.- odpowiedziałem beztrosko i na tyle głośno, by idący przede mną Gryfoni usłyszeli to. Obejrzeli się na mnie ze złością, a my wyminęliśmy ich, pękając ze śmiechu.
Przyznam się bez bicia, że oczekiwaliśmy pokazowego treningu Gryfonów z niecierpliwością, ale wcale nie z taką, jaką masz na myśli, Pamiętniku Postanowiliśmy po prostu zrobić cichaczem mały kawał Wielkiemu Pe i jego drużynie… ^^ Nawet nie wiem, kto to wymyślił, grunt, że wszyscy zaaprobowali nasz pomysł i byli nim totalnie zachwyceni :P
-Tylko uważajcie, żeby nikt was nie przyuważył.- ostrzegły nas dziewczyny, gdy staliśmy w kolejce na trybuny (fanki Pottera przygotowały olbrzymi, czerwono - złoty szyld z napisem „POTTER IS THE BEST!* i miały „lekki” problem z wniesieniem go przez bramę).
-Spokojna głowa, nikt się nie skapnie.- mruknąłem pobłażliwie i jak tylko weszliśmy do przejścia, rozpoczęliśmy nasze show
Polegało ono na tym, że zacząłem się strasznie zwijać z bólu, jęczeć i ogólnie odgrywać ból brzucha, a Roan (postanowiliśmy, że on nadaje się do akcji lepiej od moich kumpli, Crabbe’a i Goyle’a, bo zna się lepiej na lewitacji) zajął się mną troskliwie, niczym siostra miłosierdzia i wyprowadził mnie do szybko pustoszejącego wejścia.
Chłopacy, którzy go pilnowali (oczywiście, Gryfoni z piątej klasy), poszli sobie w pięć minut później a my natychmiast wśliznęliśmy się z powrotem, tyle że nie poszliśmy na trybuny, ale weszliśmy p o d nie, chyląc się i stąpając bardzo ostrożnie.
Nigdy w życiu nie byłem pod trybunami i powiem szczerze, że nie chciałbym tego powtarzać drugi raz: owszem, miejsce na kryjówkę idealnie, jednakże warunki do bani. Półmrok, pełno kurzu, piasek wciskający się do oczu, czasami śmieci… kto by chciał tam siedzieć pół meczu? No, na przykład ja i Roan, ale dla dobra sprawy, a to się chwali :P
W końcu wycyrklowaliśmy odpowiednie miejsce i ja podsunąłem się nieco do najniższej szpary tuż przy powierzchni boiska, żeby wyjrzeć, czy mamy odpowiednie warunki.
-Idealnie, nikt nas nie zobaczy!- szepnąłem do Roana, który odmruknął z ukontentowaniem i także podsunął się do szpary. Była ona dość spora, jakieś cztery cale wysokości, w dodatku nikt nie zasłaniał nam jej skrajem szaty, można powiedzieć: bosko :P Roan wyjął różdżkę zza pazuchy, ja zaś wydobyłem z kieszeni małego orzeszka z papierowymi skrzydełkami, oklejonego pazłotkiem i potraktowanego zaklęciem nabłyszczającym.
Odczekaliśmy spokojnie do 1720 (z tego, co widziałem przez górną szparę co jakiś czas, przez którą wyglądałem na zmianę z Roanem, więcej było dodatkowych akcji, szumu i widowiska aniżeli skupienia się na szybkiej, skutecznej grze :P) i wówczas ja wysunąłem delikatnie naszego fałszywego znicza przez szparę, trzymając go w dwóch palcach a Roan stuknął go różdżką i wymówił cicho zaklęcie:
- Wingardium Leviosa .
Orzeszek drgnął, więc wypuściłem go, a on uniósł się w powietrze. Roan ułożył się wygodniej na brzuchu i sterował różdżką a ja wspiąłem się na palcach do wyższej szpary i obserwowałem przez małą „lornetkę”, pożyczoną od jakiegoś pierwszaka, co się dzieje na boisku, nasłuchując jednocześnie komentarza lektorskiego (Lee Jordana).
-Potter właśnie leci do znicza… nurkuje… za nim trzyma się pesudoprzeciwnik, jakiego gra wyjątkowo Alicja Spinnet… piękny wiraż tuż nad samą ziemią i Potter dolatuje do znicza… - emocjonował się Jordan. -…ale co to? Potter nagle odwraca się i…
-Co tam?- usłyszałem głos Roana. Przycisnąłem lornetkę do oczu i odszukałem Pottera.
-Zdaje się, że nasz kumpel Potter myśli, że ma zeza.- odparłem z uciechą, obserwując, jak Potter ogląda się z dezorientacją i zawraca miotłę. Alicja Spinnet, która siedziała mu non stop na ogonie, też spojrzała na niego ze zdumieniem, ale, niewiele myśląc, puściła się za nim.
-…Potter leci w górę, czyżby Spinnet zmyliła go? Wszyscy wyraźnie widzą znicza, przeleciał właśnie przed moim podium, a nasi szukający wciąż na zachodniej części boiska…- dudnił przez megafon Jordan, a w jego głosie słychać było niepokój. Zobaczyłem, że któryś z bliźniaków, mijając Pottera, walnął go lekko pałką w ramię i wrzasnął coś, ale nie usłyszałem, co. Potter leciał jednak dalej, goniąc za zniczem… to było coś niesamowitego :P Roan cały czas sterował swoim zniczem spod desek a ja co chwila prychałem cichym śmiechem w rękaw (Jordan swoim megafonem i tak nas nieco zagłuszał). Po czterdziestu minutach Potter złapał znicza tuż przy trybunach i rozległ się jeden wielki ryk radości oraz gromkie brawa, podczas gdy Jordan komentował:
-I tak, po wielu niebezpiecznych akcjach, zwodach, wirażach i nieoczekiwanych taktycznych ruchach udało się! Potter złapał znicza przed szukającym drużyny przeciwnej. Mam nadzieję, że trening pokazowy drużyny Gryfonów podobał się wszystkim. To z pewnością jeden z trudniejszych, bardziej niebezpiecznych i zaskakujących treningów tego tygodnia, Oliver Wood przeszedł chyba nie tylko nasze lecz i swoje oczekiwania… - tu nastąpiła chwila przerwy, podczas której pewnie McGonnagall powiedziała mu parę słów na temat obiektywności (zawsze to robi na meczach, zwłaszcza wtedy, gdy grają Gryfoni… :P) a reszty nie słuchaliśmy już: Roan zakończył niepostrzeżenie lewitację znicza (deski zaczęły dudnić, nieomylny znak, że ludzie opuszczali trybuny) i szybko zaczęliśmy się zwijać, w sam raz, by wmieszać się w wychodzący tłum.
-Wow, byliście fenomenalni!- to była reakcja Pansy, gdy już w spokoju naszego dormitorium zaśmiewaliśmy się z dzisiejszego treningu, czekając na astronomię. -Żebyście widzieli minę Pottera po treningu!
-Słyszałam, jak mówił do tej dwójki swoich przyjaciół, że coś było nie tak, że były dwa znicze, albo jest głupi.- dodała Wilma.
-Może ma zeza?- zastanowiła się Rox a my wybuchliśmy śmiechem.
-Nie no, trzeba to uczcić… mam gdzieś zapas kremowego piwa, które ludzie z drużyny zostawili po jakiejś imprezie na dole.- powiedziałem, nadal śmiejąc się złośliwie. -Crabbe i Goyle zwinęli je, zanim tamci się zjarzyli, zresztą byli w takim stanie, że raczej nie obeszło ich to.
-Nie wypiliście ich dotąd?
-Nie, są pyszne, ale po tym, jak Dan kiedyś założył się z nami i wypił dwie i pół butelki za jednym zamachem a potem z lekka mu odbijało, woleliśmy sobie je dozować no i zostało nam coś około dziesięciu… poza tym, chłopaki czasem dają się namówić i przynoszą nam z Hogsmeade, wiecie, tego miasteczka, co tylko czarodzieje żyją. Proszę.- wydobyliśmy wespół zespół z chłopakami skrzynkę piwa kremowego i zajęliśmy się zaprawioną dowcipami i ironią konsumpcją… :P
Its such as you learn my thoughts! You seem to know so much approximately this, like you wrote the guide in it or something. I feel that you just could do with some % to power the message house a bit, but instead of that, this is great blog. A great read. I will definitely be back.
I have been absent for some time, but now I remember why I used to love this site. Thank you, I will try and check back more often. How frequently you update your website?