Moi drodzy! Na początek, proszę się nie bać: krzykliwy nagłówek nie oznacza broń Boże tego, że odchodzę, możecie oddychać spokojnie :P Chodzi o coś innego, a nawet… o zupełnie inny pamiętnik.
Wskutek splotu nieprzewidzianych okoliczności oraz mojej prywatnej decyzji, postanawiam Wam wyjawić największą moją tajemnicę : otóż, oprócz pamiętnika Dracona prowadzę także pamiętnik Marty Pears… tak, tak, to ja jestem Margot Nieliczni o tym wiedzą. Ale, do rzeczy.
Jak zapewne zauważyliście, w pamiętniku są tylko dwa wpisy… a bynajmniej, są od 6 grudnia br. Złośliwe coś, czego nazwy nie znam, sprawiło, że w momencie, gdy chciałam dodać nowy wpis, zawartość pamiętnika Marty Pears skasowała się. Jak widać, nie skasowała się nieodwracalnie, ale co to są odzyskane 2 wpisy w porównaniu z 35, które trzeba dodać od nowa? Pisałam już w tej sprawie do administratora i to dzięki niemu udało się odzyskać te dwa wpisy. Resztę chciałam dodać dziś lecz nadal w panelu jest błąd, w związku z czym muszę poczekać (i Wy także, o co gorąco proszę) do kolejnej interwencji wszechcierpliwego Guardiana. Bardzo, bardzo gorąco przepraszam Was za tę czasową niedyspozycję w pamiętniku i obiecuję, że zrobię, co w mej mocy, by przywrócić mu stan świetności. Promise.
Korzystając z instytucji post scriptum , chciałabym jeszcze wspomnieć, że dokończyłam swoje dłuższe dzieło, o którym wspomniałam parę miesięcy temu, bodajże przy okazji pożegnania z Myślodsiewnią. ‘Książka’ - bo moja koleżanka i pierwsza czytelniczka nalega na takie właśnie określenie - jest gotowa i jeśli ktoś jest chętny, bym mu ją przesłała (format Word, 100 stron, tytuł: Margaret Butterfly ), proszę o pozostawienie adresu mail w komentarzu do tego wpisu.
Jeszcze raz gorąco przepraszam i proszę o cierpliwość. Buziaki!
P.S. Obiecuję też, że notka u Dracona niedługo: mam ją na warsztacie :P