Startuj z namiNapisz do nasDodaj do ulubionych
   
 

Pamiętnikiem opiekuje się Doo!

[ Powrót ]

Środa, 25 Czerwca, 2008, 19:02

12. Całkiem fajny dzień

Obudziłam się dość wcześnie: dziewczyny jeszcze spały, a za oknem było trochę ciemno. Wpatrywałam się w jedną z kolumienek mojego łóżka, próbując przypomnieć sobie, czemu mam taki paskudny humor. A potem nawiedziła mnie wizja wydarzeń z nocy. Black.
Ogarnęła mnie gorycz. Czemu nie słuchałam mamy, gdy mówiła, że nie wolno hasać nocą po szkole? Dopiero teraz sobie o tym przypomniałam, ale wtedy była tak podniecona wizją Hogwartu, że puściłam to mimo uszu.
Wstałam i podeszłam do okna. Na dworze padało. Westchnęłam. No tak, to już ponad połowa października, dni będą coraz krótsze. Zanim się obejrzę, będzie już Boże Narodzenie. Usiadłam na małym, gotyckim okienku i rozejrzałam się po osnutych mgłą błoniach. Na wschodzie, w przerwie między dwoma deszczowymi chmurami niebo różowiało. Cisza napierała na moje uszy. Dziwna ta szkoła, ale o wiele lepsza niż te, do których dotychczas uczęszczałam.
Znowu stanęły mi przed oczami wydarzenia z ostatnich dwóch miesięcy. To takie dziwne, jeszcze wtedy, na wakacjach żyłam życiem zupełnie innej osoby. Na powiekach zalśniły łzy, gdy przypomnieli mi się moi rodzice, prawdziwi rodzice. Stracili dla mnie żywot. Gdzie tu sprawiedliwość? Zawsze będą dla mnie najważniejsi, wiem o tym.
Postanowiłam spakować się na dziś. Podeszła do komódki i sięgnęłam po plan. Opieka nad magicznymi stworzeniami, znowu zielarstwo, wróżbiarstwo, dwa razy zaklęcia… A co to?
Zerknęłam na jedną z dzisiejszych przegródek: Starożytne runy/Mugoloznastwo. Podział na grupy? Do której mam iść? Przestudiowałam plan w całości i znalazłam znowu, tym razem w poniedziałkowym rozkładzie starożytne runy, ale bez mugoloznastwa obok. To samo było z mugoloznastwem w piątek. W planie znajdowała się jeszcze jedna nieścisłość: Wróżbiarstwo/Numerologia. A dzisiaj miałam samo wróżbiarstwo, bez numerologii…
Chyba spytam się Remusa, o co biega. Ubrałam się w szatę i już miałam wychodzić, gdy od strony łóżek dobiegł mnie zaspany stęk Lily.
-O rany, Mary Ann. Poczekaj na mnie…
Wedle rozkazu, stałam przy drzwiach czekając, aż Lily obrobi się. Dopadła do mnie wreszcie.
-Odrobiłaś transmutację i zielarstwo?
Wytrzeszczyłam oczy.
-A miałam?- odparłam pytaniem.
Lily uniosła brwi.
-Nie, ale lepiej pokazać, że nie wykorzystujesz tego, że nauczyciele nie wymagają od ciebie. A kiedy skończy się taryfa ulgowa, to co? Nie pozbierasz się! Chodź do biblioteki, tam jeszcze nie byłaś, to super miejsce!
-Ależ Lily!- przeraziła mnie perspektywa odrabiania lekcji, już się trochę odzwyczaiłam.
-Cicho! Idziemy odrabiać lekcję, pomogę ci! Pokażemy im, na co cię stać. I nie kręć mi tu noskiem!
Szłyśmy do biblioteki, a na korytarzach panowała cisza.
-Lily, wiesz, która godzina? Masz świadomość, co o tej porze robią NORMALNI uczniowie?
-Kto rano wstaje, temu Pan Bóg daje!- odparła dziarsko
Zaczęłam skomleć, ale Lily wsparła ręce na biodrach i zmierzyła mnie taksującym spojrzeniem
-Ale z ciebie leń! Następnym razem urządzę ci taką pobudkę, jakiej nawet Huncwoci nie potrafiliby zainicjować w swoich najbardziej finezyjnych projektach!
Tym argumentem skutecznie mnie zgasiła.
Biblioteka to było istne cudo! W moich szkołach zazwyczaj w pomieszczeniu niesłusznie nazywanym biblioteką stało dziesięć lichych regalików na krzyż, a tu? Dwa piętra ogromnych regałów, balkoniki, schody, drabiny, poziomy… Nawet moja imponująca biblioteka domowa jakoś bledła przy tym zbiorze tysięcy ksiąg, nagromadzonych przez wieki.
Usiadłyśmy przy jednym ze stołów, a Lily poleciała po książki. Z głębokim, rozpaczliwym westchnięciem cierpiętnicy wyciągnęłam z torby pióro i kałamarz, a następnie rolkę pergaminu.
Kolejną rzeczą zupełnie odmienną do moich przyzwyczajeń ze szkoły było używanie pergaminu. Zamiast zeszytu-kilka rolek notatek. Bardzo fajnie, ale gdzie to wszystko trzymać? Już w zeszytach miałam bałagan, a teraz zwyczajnie nie mogłam pozbierać się z tym wszystkim i rolki mi się mieszały. Na szczęście nie piszemy tak dużo, lekcje są raczej praktyczne, chyba. Przynajmniej tak wywnioskowałam z mojego poprzedniego dnia.
-No!- Lily położyła z hukiem kilka ciężkich książek na stole.- Do pracy! Najpierw zielarstwo, to nasza dzisiejsza lekcja!
Od razu zanotowałam sobie w głowie postanowienie: nigdy więcej nie odrabiać lekcji z Lily Evans! Nie rozumiałam nic z tego, co ona mi mówiła, ale wytrwale brnęła dalej.
-Nie, nie tak, Meg! Nie zrozumiałaś nic z trzeciego punktu? Poza tym, „Wnykopieńki” pisze się razem…
Maglowała mnie tak jeszcze z pół godziny, a we mnie narastał frustracyjny ryk.
Gdy skończyłyśmy, Lily odetchnęła głęboko, jakby miała do czynienia z wyjątkowo ciężkim przypadkiem. Ja siedziałam cicho, stłamszona, jak nigdy.
-Dobra. Jest już za piętnaście ósma, mamy jeszcze czterdzieści pięć minut do lekcji. Siedź tu, a ja pójdę odłożyć księgi…
Wstała i znikła między regałami.
-Cześć, siostra!- usłyszałam wesoły okrzyk, po chwili do mojego stołu dosiedli się Remus i James. Uśmiechnęłam się do nich.
-Gdzie podzialiście Petera?- zapytałam
-Jeszcze śpi.- odparł Rogacz- Razem z Syriuszem.
-Peter i Syriusz? No tak, mogłam się twego spodziewać…
James parsknął śmiechem
-Nie, to nie tak, po prostu oboje jeszcze śpią. Przepraszam, muszę oddać książkę…
Oddalił się, a Remus przeniósł na mnie wzrok.
-Co masz taki nieszczęśliwy wyraz twarzy?
Zastanowiło mnie jego pytanie, lecz po chwili już znałam odpowiedź.
-To przez tego twojego kumpla, jak on się tam wabi… Syriusz…- warknęłam
Remus zrobił obrażoną minę
-No wiesz!...
James opadł ciężko na krzesło i zawiesił na mnie wzrok.
-Jak tam? Pierwszy szlabanik, co?
-Spadaj- mruknęłam
-Jak możesz mnie tak ranić! Nie lubisz mnie już?- zakrzyknął dramatycznie
-Wiesz, gdybym cię nie lubiła, moja odpowiedź byłaby bardziej dosadna!
James wyszczerzył zęby. Wyglądał teraz bardzo ładnie.
-Dzięki! W każdym razie: tak trzymaj, dziewczyno! Fajni ludzie mają szlabany! Tylko sztywniaki… Jak tam, Evans?
Lily właśnie wyszła zza jednej z półek. Na widok chłopaków jej uśmiech spełzł z twarzy niczym ciecz. Uniosła oczy ku górze, patrząc wymownie w sufit, odwróciła się na pięcie i poszła sobie. James patrzył chwilę jeszcze w to miejsce, po czym odwrócił się do nas, lekko przygaszony. O co tu chodzi?
-Ej, ludzie- mruknęłam, przerywając ciszę.- O co chodzi z tymi podziałami na grupy?
Wyciągnęłam z torby plan i wskazałam na pole.
-No więc.- zaczął Remus rzeczowym tonem- To są przedmioty dodatkowe. Możesz sobie wybrać, czy idziesz na starożytne runy, czy na mugoloznastwo. To samo z wróżbiarstwem i numerologią. Nie musisz wybierać dwóch przedmiotów(na przykład, Peter chodzi tylko na wróżbiarstwo), ale musisz chodzić na minimum jeden z nich.
-A jakby ktoś chciał na wszystkie?
-To musi iść do McGonagall i z nią pogadać. Po prostu, pójdziesz na tą lekcję, którą wybierzesz, wtedy na pewno zostaniesz zapisana jako uczennica tego przedmiotu. My musieliśmy wybierać pod koniec tamtego roku, którego z tych przedmiotów będziemy się uczyć.
-To co mi radzicie?
-Zapisz się ze mną na wróżbiarstwo, tam jest niezła zlewka!- parsknął James
-Zlewka?- powtórzyłam- A z czego się tak zlewasz?
James przybrał przymulony wyraz twarzy i zaczął przemawiać skrzekliwym, rozmarzonym głosem.
-Moi najukochańsi uczniowie! Widzę niezwykłe wypadki, które wkrótce nawiedzą naszą rzeczywistość! Strzeżcie się: pełnia jest blisko…
Remus zmarszczył czoło, a James przestał zachowywać się dziwnie, i przytulił mocno wyrywającego się Remusa.
-Przepraszam, Luniaczku!!! Nie chciałem palnąć głupoty! Ty wiesz, że cię kocham!!!
-Tak, tak…- wystękał zmiażdżony Remus, a James go puścił- Odczuwam to aż za dobrze…
Parsknęłam, a Remus zwrócił się do mnie.
-Nie słuchaj go. Wróżbiarstwo to strata czasu…
-Wcale nie!- wpadł mu w słowo James- To najśmieszniejsza godzina w tygodniu…
-Ja chodzę na numerologię, to fascynująca rzecz! A z tamtych dwóch wybrałem starożytne runy. To dopiero jest ciekawy przedmiot, takiego drugiego nie ma!
-Dobra, pójdę na starożytne runy.- mruknęłam po chwili namysłu.- A to drugie? Co jest lepsze?
-Numerologia.-powiedział Remus
-Wróżbiarstwo.-zawołał w tej samej chwili James
-No dobra. Pójdę na…wróżbiarstwo.
-No, świetny wybór!- ucieszył się James
-No, trudno.- mruknął Remus- Nie będę wnikał w twoje wybory…
Wstałam.
-Odprowadzicie mnie na śniadanie? Nie znam drogi, a Lily zwiała…
-Nie ma sprawy!- rzekł James i wziął mnie pod rękę, robiąc przy tym śmieszną, wyniosłą minę.
-Niech madame łaskawie raczy wziąć swoje rzeczy. Pański lokaj odprowadzi panią na posiłek.
Parsknęłam i wzięłam torbę. Ruszyliśmy wszyscy ku Wielkiej Sali. Nastrój Rogacza udzielił
mi się i po chwili zaczęłam udawać wyniosłą damulkę.
-Co z pana za lokaj, panie Potter? Za co panu płacę, prawdziwy lokaj powinien nosić rzeczy swojej pani!
-Przepraszam najserdeczniej, już panią odciążam. Ta torba jest na wskroś ciężka…
-Wyglądacie, jak para idiotów.- parsknął mój brat
-Idiotą to ty możesz sobie sam być! Nie obrażaj mojej wasalki…
Remus westchnął ciężko.
-Po prostu stwierdzam to, bo ludzie się patrzą.
-A niech się patrzą- wrzasnął James na cały korytarz- Fajni ludzie zwracają uwagę mas!
-Nie rób siary!- mruknął Remus, ale i tak nieźle się przy nas ubawił
Dotarliśmy do Wielkiej Sali. Kiedy usiedliśmy, nad sufitem zaczęły krążyć…sowy!
-Sowy!- zawołałam- Co one tu robią?
-Przyleciały do krewnych.- rzekł poważnie Rogacz, a kiedy posłałam mu zdumione spojrzenie, wyjaśnił:
-No co? Nie wiedziałaś, że Ślizgoni pochodzą w prostej linii od zwierząt?
Mój brat i ja zaśmialiśmy się, a James zaczął mi tłumaczyć odwiedziny sów.
-Przynoszą pocztę. Przylatują tu codziennie.
-To dlaczego wczoraj ich nie było?
-Były. Ale ty tak byłaś zajęta rozmową z fajnym Jamesem i jego świtą, że ich nie zauważyłaś…- powiedział Rogacz i wyszczerzył zębiska- A ja ci się nie dziwię. Widok Jamesa przyćmiewa wszystko inne… Hej Łapa, ŁAPSKO!!!
Do Sali wszedł Peter, ale, niestety, nie sam.
Wstałam szybko, żeby odejść, ale w miejscu, gdzie stał mój talerz, usiadła sowa z listem.
-To do mnie?- zapytałam
-Najwyraźniej tak. Otwórz.- poradził Rogacz
-A jak mnie ugryzie?
Remus wytrzeszczył oczy.
-To jak ty odbierałaś listy, które ci wysyłałem?
-Rodzice odbierali je od sów. O nie.- mruknęłam do siebie ostatnie zdanie, bo dosiedli się do nas Peter i Black.
-Daj mi rękę.- powiedział łagodnie James
-Co? A na co ci moja ręka?- zapytałam poddenerwowana, bo patrzyła na mnie cała czwórka Huncwotów, w tym Black.
James zrobił wyczekujący wyraz twarzy, więc podałam mu dłoń. Delikatnie zbliżył nasze dłonie do listu. Sowa się nie ruszała, ale ja chyba zrobiłam się czerwona, bo poczułam się dziwnie.
-No, a teraz odczep list. Jak udziabnie, to mnie. Osłaniam cię, nie bój się!
Odwiązałam list od nóżki sowy, a James delikatnie oddalił nasze dłonie z listem od sowy, która odleciała.
-No widzisz? Wszystko było okej, prawda?- zapytał wesoło, a ja kiwnęłam głową, zdziwiona własnym milczeniem.
-Żebyś nie był taki delikatny pojutrze, na meczu- mruknął Black
-Idę. Cześć, braciszku! Pa, James! Smacznego, Peter!- wstałam, i skierowałam się do Lily, siedzącej samotnie na końcu stołu.
-Pojutrze jest jakiś mecz, o co biega?- zapytałam.
-Och, chodzi o quiddicha.
-Że co proszę?- byłam pewna, ze Lily się przejęzyczyła.
-Quiddich. To gra czarodziejów, wytłumaczę ci…
Tłumaczyła mi dobre pięć minut.
-No, a kiedy szukający złapie znicza, masz koniec gry. Kumasz?
-Nie! Nic z tego nie rozumiem…
Lily westchnęła.
-Trudno, pojutrze zobaczysz… Póki co, chodźmy na ONMS. A, przy okazji, McGonagall kazała mi ci to dać.- wręczyła mi mały rulonik z pergaminu.
Wyszłyśmy na tereny przyszkolne. Niebo przesłoniły ciemnoszare chmury, ale nie padało.
Przeczytałam liścik od McGonagall, w którym pisało, że szlaban mam w piątek, o szóstej wieczorem.
-Czyli pojutrze- mruknęła Lily, oddając mi liścik.- Zdradź mi, za co ten szlaban?
Opowiedziałam jej wszystko.
-No, nie przejmuj się. Szlabany, słyszałam, potrafią być łagodne… Z tego, co tu pisze, będziesz patroszyła ropuchy, to nie tak źle…
-Nie tak źle?- zapytałam, zrozpaczona- Boję się pytać, jakie są najgorsze szlabany. Może czyszczenie sklepienia Wielkiej Sali bez użycia magii?
List sowi był od rodziców. Cała lista kazań, a o szlabanie nic nie było. Może jeszcze nie wiedzą?
Na NMOS zajmowaliśmy się gumochłonami, co było wyjątkowo nudne. Profesor Kettleburn był miły i ciekawie wszystko tłumaczył, ale same gumochłony po prostu praktycznie się nie poruszały. Bardziej interesująco zrobiło się dopiero pod koniec lekcji, gdy James i Black wysadzili jednego gumochłona, wkładając mu do otworu gębowego petardę. Wszyscy zostaliśmy spryskani pozostałościami po nim, a chłopcy dostali szlaban, tak dla odmiany.
-No co?- usłyszałam Jamesa- chciałem tylko go zmusić do ruchu, biedak miał takie nudne życie…
Po opiece mieliśmy zielarstwo, więc przerwę spędziłyśmy na błoniach. Lily pokazała mi jezioro.
Na zielarstwie pani Sprout pochwaliła nasze projekty.
-Świetnie, Lupin. Nie musiałaś tego robić, ale świetnie, naprawdę! Obie, ty i Evans, dostajecie dziesięć punktów.
Nie powiedziałam jej, że to w sumie Lily zrobiła za mnie ten projekt.
-Teraz jest wróżbiarstwo, lub, jeśli ktoś chodzi na numerologię, to wolna lekcja.- oznajmiła Lily
-Idziesz na wróżbiarstwo?- zapytałam.
-Tak, ja chodzę na wszystkie dodatkowe przedmioty.- mruknęła, a ja nie zdarzyłam jej spytać, jak to robi, bo podszedł do nas ten tłustowłosy chłopak.
-Lily, chodź, muszę z tobą pogadać.- odeszli
Stałam sama na korytarzu, dopóki ktoś nie złapał mnie w pół od tyłu, i nie zaczął ciągnąć korytarzem.
-Cześć, piękna! Idziemy na zlewkę, nie ociągamy się!
-James, ale mnie wystraszyłeś!
-Chodź, nie ma czasu do stracenia!
Doszliśmy do złotej drabiny, prowadzącej do klasy wróżbiarstwa.
-Gdzie zgubiłeś świtę?- zapytałam
-Remus poszedł na numerologię, a reszta… Chyba w klopie, nie wiem.
Klasa wróżbiarstwa była naprawdę niezwykła. Wyglądała bardzo nastrojowa, ale była też duszna. Ja i James usiedliśmy na końcu, na podwyższeniu. Zamiast krzeseł były pufy.
W końcu do sali zaczęły się schodzić grupki uczniów, Gryfonów i Ślizgonów. Peter i Black usiedli razem, niedaleko nas, a Lily usiadła z dziwnym, czarnowłosym chłopakiem. Patrzyła na mnie z niedowierzaniem, po czym zaczęła skrobać cos piórem na kawałku pergaminu.
Do sali weszła dziwna kobieta. Miała szeroką twarz. Obwieszona była dziwną biżuterią, tonami amuletów. Była przysadzista, ubrana w kolorowe chusty i jedwabie, włosy upięła w luźny kok. Zaczęła przemawiać cichym głosem.
-Moi najmilsi, dzisiaj zajmiemy się…
Nie wytrzymałam i parsknęłam śmiechem. Po prostu James zaczął skrzeczeć słowo w słowo z nią, bardzo dobrze naśladując jej alt.
-…Szklane kule znajdują się na waszych stołach. Oddajcie się wpływowym prądom atmosfery panującej w tym pokoju i odnajdźcie w nich przyszłość.
Każdy wlepił otępiały wzrok w kule.
-Widzisz coś?- zapytałam
-Widzę, że nie pierze tych obrusów. Patrz, jakie uświnione…
Na naszym stoliku wylądowała kartka. Był to list. Otworzyłam.
„Co jest? Czemu siedzisz z Potterem?”
No tak, to Lily. Czemu o to się pyta?
„Ty siedzisz z tym chłopakiem, mam prawo z Jamesem siedzieć”
Odesłałam różdżką liścik
Kiedy wyszliśmy z sali, kierując się na zaklęcia, James parsknął.
-Nawet nie skapnęła się, że doszedł ktoś nowy! Ale niezawodny jasnowidz, no nie?
Uśmiechnęłam się.
-Muszę z tobą pogadać- to Lily staranowała mnie, odciągając od Jamesa.
-Co jest?
-Czemu z nim siedziałaś, przecież to palant!
-Ja tak nie uważam… Ale co, to źle?
-Nie, po prostu martwię się o ciebie!
Uśmiechnęłam się zdziwieniem.
-A może on ci się podoba?
Reakcja Lily nie była taka, jakiej się spodziewałam. Zdenerwowała się, jak nie wiem co.
-Myślisz, że on mógłby mi się spodobać?! ON?! Mylisz się, mylisz!!!
Uciekła, zostawiając mnie samą. Zabrzmiał dzwonek. Dlaczego tak to ją ruszyło?
Zauważyłam ze zgrozą, że nie ma przy mnie nikogo. Jak ja znajdę klasę od zaklęć? Chcąc, nie chcąc, błądziłam trochę po zamku, aż McGonagall znalazła mnie i zaprowadziła do klasy. Usiadłam sama, bo wszystkie ławki były już zajęte.
-Witam, panno Lupin, jestem profesor Flitwick. Właśnie ćwiczymy zaklęcie przywołujące, otwórz podręcznik na siedemdziesiątej drugiej…
Lekcja zaklęć była bardzo fajna, a ja, o dziwo, dawałam sobie nieźle radę. Na drugiej godzinie cały mój dobry humor prysł-znowu przez Blacka.
Otóż Huncwoci nieźle dokazywali, w końcu nauczyciel trochę się zdenerwował.
-Potter, do panny Lupin! Przesiadaj się! Albo nie, ty tu szczególnie rozrabiasz, wobec tego usiądziesz pod moją katedrą, a Black przesiądzie się do Lupin.
Wytrzeszczyłam gały. Co za pech!!! Ja to mam szczęście!
Do klasy weszła McGonagall
-Czy mogę porwać Evans na chwilę?- zapytała
Tymczasem Black usiadł obok mnie, a ja odsunęłam się od niego.
-Witam, księżniczko- warknął mściwie.
-Spadaj, idioto!- odwarknęłam, niestety zbyt głośno. Cała klasa, łącznie z McGonagall(Flitwick na szczęście nie usłyszał, bo użerał się z Jamesem) odwróciła głowy w moją stronę.
-Co ty opowiadasz, Lupin?- zapytała zdumiona profesorka- Black nie jest żadnym idiotą!
Black wyglądał na wniebowziętego. Chyba nie dowierzał własnym uszom. Odwrócił się do klasy, wskazywał na siebie i robił miny, jakby chciał powiedzieć „Słyszeliście? Ona mówi o mnie! Powiedziała, że nie jestem idiotą!”. Cała klasa zaczęła klaskać i gwiżdżeć na cześć Blacka, a on uśmiechnął się, jakby chciał powiedzieć "No widzicie? Ma się ten potencjał! Nie jestem idiotą, to nowość!"
-Przeproś, że go nazwałaś idiotą- poprosiła profesorka
-Przepraszam, że jesteś idiotą.- zwróciłam się do Blacka
-Lupin!
-No dobrze. Przepraszam, że nazwałam cię idiotą…
McGonagall odwróciła się od nas, a ja dokończyłam zdanie.
-…bo lubię nazywać rzeczy po imieniu.- Black zmrużył oczy ze złością.
Po zaklęciach ja i Remus poszliśmy na runy. Remus miał rację-ten przedmiot był rewelacyjny! Lily nie rozmawiała ze mną przez całą lekcję, a ja nie wiedziałam, co mam powiedzieć, by ją udobruchać. Postanowiłam milczeć. Może sprawa rozejdzie się po kościach?
-Astronomia- mruknęłam do brata, gdy wyszliśmy z klasy.
-Dopiero wieczorem.- powiedział- Wtedy, gdy widać gwiazdy, ale jest tyle chmur, pewnie znów będzie sama teoria. W poniedziałki mamy teorię, a dziś praktykę, ale nie zawsze niebo jest czyste, to jasne.
Na nieszczęście chmury były. Po tym wszystkim Remus zaoferował się pomóc mi w lekcjach. Gdy już się wyrobiliśmy, poszłam spać. Czułam, że życie tu będzie ciekawe, zapowiadało się rewelacyjnie…

Komentarze:


lolek
Środa, 25 Czerwca, 2008, 19:25

"-Cześć, piękna! Idziemy na zlewkę, nie ociągamy się!" HAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHA xD
Kopara! Uśmiałam się jak nie wiem co! Jesteś boska..;)

 


[Sylvia]
Środa, 25 Czerwca, 2008, 19:47

zgadzam sie z lolek, ten tekst był świetny.
Wogle notka extra. wstawiaj szybko następną.

 


Nadia
Środa, 25 Czerwca, 2008, 20:05

Ech...no i powiedzcie mi co ja bym zrobiła, bez regularnego czytania pamiętnika Mary Ann? Twój pamiętnik, jest jak puch na cięte rany...eee...dobra ja za poetke to tu robić nie będę, w każdym razie jak zwykle! Super, extra, bombowo, szałowo, hiper, mega kosmicznie, wybuchowo...i aż brak epitetów...Podoba mi się twój James, no i Syriusz. Opisujesz ich dokładnie tak, jak sobie wyobrażałam. I love! I co ja teraz będę robić? Wyjeżdżam na miesiąc na wieś, gdzie nie ma internetu, no i co? jak ja przeżyje?

 


lolek:)
Środa, 25 Czerwca, 2008, 21:56

King. jesteś kochana!!!!!

 


Syrcia
Środa, 25 Czerwca, 2008, 22:52

ja PIERDYLE... tekst z tymi sowami mnie rozwalił xD pisz czescieeeej!

 


Marta G
Czwartek, 26 Czerwca, 2008, 08:58

Doo, powiem Ci szczerze, że jestem oszołomiona. Uśmiałam się, jak nigdy w życiu a moment z "osłanianiem" Jamesa podczas odbierania listu od sowy był napisany w taki sposób, że należą Ci się za to wielkie brawa. Bardzo ciekawe wątki, świetnie skomponowany łańcuch wydarzeń, wplecione super dowcipne teksty i romantyczne chwile... mogłabym tak pisać jeszcze długo, chociaż chyba nie: nie znalazłabym słów:-) Naprawdę uważam, że robisz z wpisu na wpis gigantyczne postępy i bardzo polubiłam Twój styl. Coraz mniej błędów, dziś nie dostrzegłam nic. Brawo,brawo,brawo!Zapraszam do pamiętnika Malfoya i myślodsiewni Snape'a.

 


Aga
Czwartek, 26 Czerwca, 2008, 17:57

błagam Cię, dodaj notkę przed początkiem lipca, bo ja wyjeżdżam pierwszego i nie będę mieć dostępu do neta na miesiąc
notka jak zwykle rozbrajająca i świetna
pozdrawiam

 


Katie
Czwartek, 26 Czerwca, 2008, 19:49

Supcio..

 


Lilly
Piątek, 27 Czerwca, 2008, 21:45

Suuuuper... Pozdrawiam :)

 


Dz. B.
Sobota, 28 Czerwca, 2008, 14:19

Przepraszam że jesteś idiotą...
O KURCZE!!!!!!!!! ALE SIE UŚMIAŁAM!!!!!!!
Jak Ty to robisz, Doo?
JESTEŚ NAJLEPSZA

 


Afra Lupin
Sobota, 28 Czerwca, 2008, 14:40

Długie i fajne. nie moge sie doczekać następnego

 


Doo
Niedziela, 29 Czerwca, 2008, 15:39

Dzięki:-D!
Niestety, nie będę mogła dodać noty, bo wyjeżdżąm na tydzień:-( Ale potem dopiszę dalszy ciąg!

 


Aurora
Niedziela, 29 Czerwca, 2008, 22:04

heh super
To zdejmowanie listu...
zajście od tyłu...
Jakaś iskra i ta zazdrosna panna Evans?
i zadowolony z siebie boski idiota
Rewelacja :)

 


Natti
Niedziela, 29 Czerwca, 2008, 22:09

Tylko dodaj notkę przed 21 lipca, błagam! Inaczej będę zmuszona przeczytac notkę dopiero w październiku(najpierw wyjeżdżam na wakacje, a potem będę miec zmieniane z tp.sa na netię, więc błagam, dodaj przed 21 pierwszym bo ja bez ciebie to po protu kitnę!!!

 


Luna Lovegood (Lavender i Lily)
Środa, 02 Lipca, 2008, 20:29

To jest genialne! Chociaż dobrze o tym wiesz.;)
Super opisane zdarzenia, i te teksty, prawie spadłam z krzesła. Ja już nie mam co pisać, jedynie tylkoto, że gratuluję zwycięzctwa.:)

 
Twój komentarz:
Nick: E-mail lub strona www:  

| Script by Alex

 





  
Kolonie Harry Potter:
Kolonie Travelkids
  
Konkursy-archiwum

  

ŻONGLER
KSIĘGA HOGWARTU

Nasza strona JK Rowling
Nowości na stronie JKR!

Związek Krytyków ...!
Pamiętnik Miesiąca!
Konkurs ZKP

PAMIĘTNIKI : KANON


Albus Severus Potter
Nowa Księga Huncwotów
Lily i James Potter
Nowa Księga Huncwotów
Pamiętnik W. Kruma!
Pamiętnik R. Lupina!
Pamiętnik N. Tonks!
Elizabeth Rosemond

Pamiętnik Bellatrix Black
Pamiętnik Freda i Georga
Pamiętnik Hannah Abbott
Pamiętnik Harrego!
James Potter Junior!
Pamiętnik Lily Potter!
Pamiętnik Voldemorta
Pamiętnik Malfoy'a!
Lucius Malfoy
Pamiętnik Luny!
Pamiętnik Padmy Patil
Pamiętnik Petunii Ewans!
Pamiętnik Hagrida!
Pamiętnik Romildy Vane
Syriusz Black'a!
Pamiętnik Toma Riddle'a
Pamiętnik Lavender

PAMIĘTNIKI : FIKCJA

Aurora Silverstone
Mary Ann Lupin!
Elizabeth Lastrange
Nowa Julia Darkness!

Joanne Carter (Black)
Pamiętnik Laury Diggory
Pamiętnik Marty Pears
Madeleine Halliwell
Roxanne Weasley
Pamiętnik Wiktorii Fynn
Pamiętnik Dorcas Burska
Natasha Potter
Pamiętnik Jasminy!

INKUBATOR
Alicja Spinnet!
Pamiętnik J. Pottera
Cedrik Diggory
Pamiętnik Sarah Potter
Valerie & Charlotte
Pamiętnik Leiry Sanford
Neville Longbottom
Pamiętnik Fleur
Pamiętnik Cho
Pamiętnik Rona!

Pamiętniki do przejęcia

Pamiętniki archiwalne

  

CIEKAWE DZIAŁY
(Niektóre do przejęcia!)
>>Księgi Magii<<
Bestiarium HP!
Biografie HP!
Madame Malkin
W.E.S.Z.
Wmigurok
OPCM
Artykuły o HP
Chatka Hagrida!
Plotki z kuchni Hogwartu
Lekcje transmutacji
Lekcje: eliksiry
Kącik Cedrica
Nasze Gadżety
Poznaj sw�j HOROSKOP!
Zakon Feniksa


  
Co sądzisz o o zakończeniu sagi?
Rewelacyjne, jestem zachwycony/a!
Dobre, ale bez zachwytu
Średnie, mogłoby być lepsze
Kiepskie, bez wyrazu
Beznadziejne- nie dało się czytać!
  

 
© General Informatics - Wszystkie prawa zastrzeżone
linki