17. Walentynki! Oszołomiasty Black i tłumofobik Snape
James Potter uniósł ciemną brew w akcie niedowierzania.
-Przepraszam, ale nie dosłyszałem- rzekł, zdziwiony- Masz w marcu egzamin ze wszystkich przedmiotów, z wszystkich lat? To jakiś żart?
-Nie inaczej.
Siedziałam przy jednym z okrągłych, ciemnych stolików, niedaleko paleniska, James rozejrzał się po Pokoju, i znów zawiesił na mnie swój wzrok.
-Słuchaj- po chwili wahania usiadł na wolnym miejscu, naprzeciw mnie- Trzeba było mi to powiedzieć, pomógłbym ci, w końcu się przyjaźnimy…
-Chyba nie jest mi potrzebna pomoc, dzięki.- mruknęłam, wygrzebując notatki z historii magii.
-Na pewno?
-Tak, ale dzięki, że o mnie pomyślałeś- uśmiechnęłam się, a on to odwzajemnił. Kotek na szyi miauknął żałośnie. Rogacz spojrzał na mój wisiorek, po czym mruknął:
-Łapa ci to dał?
-Owszem.- odparłam sztywno, wracając do szukania notatek, a James uśmiechnął się tajemniczo, i odszedł. Co za dziwny chłopak!
Schyliłam się i wyciągnęłam z torby dwie walentynki. Pierwszą robiłam wspólnie z Lily, była dla Remusa. Mój brat ostatnio był taki słaby! Trzeba go pocieszyć. Lily chyba nie wie o tym, że on jest wilkołakiem, a ja nie zamierzałam jej oświecać.
Drugą zrobiłam sama, była dla Jamesa. Oczywiście, jej forma była przyjacielska. Boję się myśleć, co by się stało, gdyby dowiedział się o tym krępującym fakcie, że go wyjątkowo lubię.
Pokój powoli opustoszał zupełnie. Siedziałam teraz zupełnie sama. Po pół godzinnym siedzeniu przy notatkach od McGonagall postanowiłam się przejść. Była już chyba jedenasta w nocy, ale jakoś mi to nie przeszkadzało. Wyszłam z salonu Gryffindora, i udałam się w stronę Izby Pamięci. Tam zawsze czułam się swobodnie.
Spojrzałam na pierwszą od wejścia szybę. Moja twarz odbiła się w niej na swój własny, pokręcony sposób, ale ja już wiedziałam, że nie jestem sama. Zauważyłam w odbiciu zarys jakiejś postaci na tle okna. Na parapecie najzwyczajniej siedział sobie Severus Snape.
Spojrzałam na niego, on na mnie, a cisza zdawała się napierać na moje uszy. Żadne z nas nie było w stanie przemówić. Nie wiedziałam, czy to ja mam zaczynać rozmowę, więc czekałam biernie na jakąkolwiek reakcję mojego towarzysza. Wreszcie Snape wydobył z siebie głos:
-Lubisz tu przychodzić, prawda?
Zastanowiłam się przez chwilę, obserwując oczekiwanie na jego dziwnej twarzy.
-Zależy, z której strony spojrzeć- odparłam cicho
Uniósł brew.
-Z której strony ty patrzysz, w takim razie?
Zawahałam się i odpowiedziałam, dziwiąc się samej sobie, że utrzymuję tą dziwną, nietypową rozmowę:
-Z najbardziej osobistej.
Przekrzywił lekko głowę w bok, przyglądając mi się z zaciekawieniem.
-A ty?- spytałam po chwili milczenia- Czemu tu przychodzisz?
-Hmm- mruknął i zamyślił się- To trudne pytanie…
-A jaka jest odpowiedź?- zapytałam powoli
Severus ociągał się trochę, zanim szepnął sprytnie:
-Jak najbardziej osobista- uśmiechnął się zagadkowo.
Tym razem to ja przyjrzałam mu się badawczo.
-Jesteś bardzo dziwnym chłopakiem.
Ciemne brwi Snape’a znikły w czuprynie tłustych włosów.
-Najpierw mnie unikasz, potem bronisz, później znów unikasz…
Snape zaśmiał się krótko.
-Ale Lily mówi o tobie bardzo dobrze. Kiedy mnie uratowałeś w toalecie… Można by pomyśleć, że ci zależy na mojej osobie, Snape.
-Bo zależy.- odparł tajemniczo
Zamilkłam. Postanowiłam być cierpliwa, ale szczerze denerwowała mnie ta cała dwuznaczność jego wszystkich wypowiedzi.
-Ty też jesteś nietuzinkową osobą…- mruknął- Broniłaś mnie, pomimo tego, że nie okazywałem ci sympatii. Czemu tak zrobiłaś?
Jego pytanie zmusiło mnie do zastanowienia.
-Nie wiem- odpowiedziałam flegmatycznie.- Hmm…
Snape nagle zeskoczył z parapetu i podszedł bliżej.
-Słyszysz?- spytał z napięciem
Na korytarzu rozległy się kroki. Zamarliśmy, nasłuchując. Kroki ucichły zaledwie kilka stóp od drzwi do Izby
-Irytku- usłyszeliśmy charkot Filcha- Zabiję cię za tą zbroję…
Poczułam, jak zziębły mi palce. Filch! Jesteśmy już martwi!
-Szybko- syknął Severus, chwycił mnie za przegub, i pociągnął za sobą. Podbiegliśmy na palcach do drewnianej, wyjątkowo szerokiej komody, stojącej w rogu Izby. Sev otworzył szybko drzwi. W komodzie nie było prawie w ogóle miejsca-wszystko zajmowały drewniane półki ze złotymi nagrodami. Pod ostatnią półką, przy ziemi, było pusto.
-Właź!- szepnął, schylając się, by sprawdzić, czy rzeczywiście nic tam nie ma.
-Co?!- spytałam z niedowierzaniem, ale nie było czasu na fumy- z każdą sekundą w komnacie robiło się jaśniej, bo Filch kluczył już między licznymi półkami. Szybko położyłam się na podłodze i wczołgałam pod ostatnią półkę. Przycisnęłam się do ściany komody, żeby Snape też mógł wejść. Gdy już to uczynił, zamknął drzwi i ogarnęła nas idealna, duszna ciemność. Przez szparę między drzwiami zobaczyliśmy smugę światła, pochodzącą od latarni Filcha.
Czułam się, niczym w trumnie. Komoda była na tyle długa, by rozprostować swobodnie nogi, ale z dwóch stron czułam okropny nacisk. Ciasno byłoby tam jednej osobie, a co dopiero dwóm. Spróbowałam odwrócić się w stronę ściany komody, ale bezskutecznie-było zbyt ciasno na jakiekolwiek manewry. Poczułam się bardzo niekomfortowo. Miałam do Seva jakiś dziwny, nieuzasadniony wstręt. Po chwili przypomniało mi się, jak czytałam kiedyś artykuł o pewnej otoczce naokoło człowieka, i gdy ktoś obcy ją naruszy, to człowiek nie czuje się zbyt dobrze.
-Poszedł?- szepnęłam, chcąc przytłumić narastającą niechęć.
-Nie- mruknął cicho Severus.- Krąży.
Postanowiłam tkwić w bezruchu, żeby nie zdradzić naszego miejsca pobytu, ale długie końcówki włosów Snape’a łaskotały mnie w twarz. „Zaraz kichnę!” pomyślałam, i spróbowałam sięgnąć dłonią, by powstrzymać kichnięcie, ale nie potrafiłam zmieścić ręki między mną, a Sevem. Kichnęłam głośno i malowniczo, Severus przełknął głośno ślinę, zaklął, a pod naszą komodę już zasuwał Filch. Otworzyły się drzwi, a moje serce stanęło na moment.
-Mam was!- rzekł znienacka Filch. Ja i Sev czekaliśmy w milczeniu na „Za mną” Filcha, ale nic nie powiedział. Słyszeliśmy, jak nad nami szurały nagrody, gdy woźny sprawdzał półki. Zrozumiałam. On wcale nas nie zauważył. Może mu się wydawało, że ktoś siedzi w komodzie za nagrodami?
-Szata osunęła mi się chyba na buty Filcha!- szepnął zrozpaczony Sev, a ja zamarłam.
Lecz Filch nic nie zauważył. Zamknął z powrotem komodę i oddalił się, szepcząc coś do siebie.
-Mało brakło- mruknął Snape.
Po półgodzinnym leżeniu jak śledź dostałam nagłego ataku klaustrofobii, a Snape wyłaził ze skóry, by mnie uspokoić. Niestety, nie mogliśmy wyjść, bo Filch uparł się, by krążyć w tym miejscu. Być może ulubioną rozrywką Irytka było rozbijanie kryształowych pucharów pamięci o okna? W każdym razie, Severus usnął dosyć szybko, choć pod koniec uspakajania mnie zachowywał się jak jeden, wielki kłębek nerwów. Ja nie mogłam oddychać głęboko, co było przyczyną bezsenności, bo nie znoszę, gdy mam mało tlenu. Poza tym, zdrętwiałam już tak, że zaczęłam zastanawiać się, czy cała lewa część mojego ciała nie jest purpurowa od zatrzymanego krwiobiegu. Wreszcie osunęłam się w płytki, niespokojny sen.
***
Otworzyłam, wydawałoby się, pięć minut potem, oczy, ale ogarniała mnie wciąż lepka ciemność. Poczułam na policzku i czubku nosa coś miękkiego, wełniastego-to podczas snu moja głowa spoczęła na swetrze Snape’a. Poczułam się trochę głupio i cofnęłam łepek do tyłu, na ściankę komody, ale natychmiast poczułam okrutny ból w karku. Severus najwyraźniej odczuł, że jakiś ciężar ustąpił z jego piersi, toteż rozbudził się. Podejrzewam, że zapomniał o naszym położeniu, bo machinalnie podniósł się do góry, walnął bokiem głowy w dolną półkę i jęknął.
-Nigdy więcej- wydyszał i naparł ciałem na drzwi komody.
-Nie otworzę!- jęknął z przerażeniem!- Filch musiał zatrzasnąć moją szatę i drzwi się zacięły!
-Spróbuj jeszcze raz!- poprosiłam, przerażona perspektywą zostania w komodzie.
Snape pchnął jeszcze raz, po czym wypadł z łoskotem na posadzkę. Wstał i odetchnął z ulgą.
Wygramoliłam się i wyskoczyłam z radością z tej okropnej trumny. Westchnęłam pełną piersią
-Powietrze!- westchnęłam ze szczęściem, i całe moje ciało poczuło wreszcie luz.
-No!- ucieszył się Snape- Przestanę narzekać na moje domowe posłanie…
-Co wy tam robiliście?!
To była Lily. Stała przy wejściu z rozdziawioną buzią. Opisaliśmy jej wszystko.
-Jeja, a ja zastanawiałam się, czemu nie było cię w dormitorium! To wszystko musiało być okropne!
-Bo było- mruknął Sev
-Pewnie jesteście głodni, co?- zagadnęła Lily
-Okropnie!- odparłam- Gdyby dzisiaj nie była sobota, tylko normalny dzień szkoły, to bym chyba nie wyrobiła…
Lily zgarnęła trochę grzanek z Wielkiej Sali, po czym wszyscy troje usiedliśmy na marmurowych schodach, wcinając śniadanie.
-A dzisiaj są…- zaczęła Lily z radością w głosie, a Severus jęknął- …Walentynki! I hmm…romantyczny wypad do Hogsmeade!
-Jaki romantyczny wypad?- spytałam- Idziesz z kimś?
-Nie, ale pójdę z wami, no nie? To niezwykły dzień! Pełen miłości i szaleństwa! Każdy ma uczucia, a ten dzień jest po to, by je wrazić! Zakochani mogą być ze sobą, i nikt nie będzie się śmiał, to takie romantyczne! I wszędzie są serduszka…
Sev skomentował to swoim zwyczajowym, gburowatym tonem:
-Taa… Pier…-zaczął, ale reszta wyrazu utonęła w pełnym oburzenia okrzyku Lily „Severusie!”, ale Snape zdążył dokończyć resztę sekwencji- …kotka za pomocą młotka…
Uśmiechnęłam się pod nosem. Hmm, wyrażać uczucia…
-Poczekajcie tu- mruknęłam, i popędziłam do dormitorium, zostawiając Lily i Severusa, którzy kłócili się o coś zawzięcie. Chwyciłam walentynki, które zostawiłam w torbie wczoraj, i wrzuciłam do wielkiej, tandetnej skrzynki na walentynki, która co pewien czas wykrzykiwała: „Walentynki, walentynki! Dla chłopczyka, dla dziewczynki!”, po czym wróciłam do Lily i Seva.
-To co robimy?- spytałam, gdy nareszcie się z nimi zrównałam.
-Do Hogsmeade!- zawołała Lily, ale Severus jęknął:
-Nie teraz! Tam są tłumy…
-Boisz się tłumów?- spytała Lily z drwiną, a Snape się najeżył.
-To fakt, tłumy nie są zbyt miłe!- mruknęłam, z Lily spojrzała na mnie z wyrzutem.
W tej chwili minęła mnie spora sowa, upuszczając karteczkę u stóp Lily.
-Sowa?- spytałam, zaskoczona- O tej porze?
-One roznoszą te głupie kartki…- burknął Sev
-Walentynka?- zdziwiła się ruda- Dla mnie?
Podniosła liścik, przeczytała go, po czym zrobiła się czerwona, niestety, ze złości. Zgniotła karteczkę jednym, zgrabnym ruchem, wyciągnęła różdżkę i mruknęła „Evanesco!”. Kartka rozsypała się w popiół.
-I ty coś mówiłaś o okazywaniu uczuć?- spytałam sarkastycznie, a Lily rzuciła mi jadowite spojrzenie. Zaraz potem znokautowała mnie jakaś narwana sowa.
-Auu!
Sowa chwilę potem odleciała. U moich stóp leżały aż trzy kartki.
-Tłumy fanów?- spytał z drwiną Sev, a Lily warknęła, najwyraźniej tamta walentynka wytrąciła ją z równowagi:
-Masz jakąś obsesję na punkcie tłumów, czy co?
Severus zrobił obrażoną minę, a ja otworzyłam pierwszą kopertkę. Po pierwszym wersie już wiedziałam, co za ciężki palant mi ją przysłał:
„Drogi Kotku!
Jako przedłużenie naszego rozejmu, przysyłam Ci oto tą kartkę walentynkową, Abyś wiedziała, ze nie jesteś mi obojętna. Taka przyjacielska sugestia.
Syriusz Łapa Black”
-Hmm…- westchnęłam ze znużeniem- Ciężki przypadek, oj tak… Mówisz do takiego normalnie, a on-nic. Nie wiem, może on nie kuma, jak się do niego mówi…
-Kto?- spytał Sev
-Oczywiście, Syriusz. Tyle razy mu mówiłam, żeby nie zwracał się do mnie w taki sposób…
Groch o ścianę…
Kręcąc głową nad głupotą Syriusza, otworzyłam drugi liścik.
„Tylko żeby nie było, że coś, ale- droga Meggie!
Ty wiesz, jak bardzo Cię kocham, więc ta kartka, nie jest zbyt bogata w zbędne ozdoby. Wystarczy tylko jedno, proste słowo: kocham!!!
Twój kochający, wiecznie tęskniący, BRACISZEK!
P.S.: Remus Lupin, jakbyś się dłużej zastanawiała”
Uśmiechnęłam się na myśl o moim ukochanym braciszku. Jest czasem naprawdę rozczulający!
Otworzyłam wreszcie ostatnią karteczkę.
„Księżniczko Moich Snów(ale szajs, co nie?)!
Jesteś wyjątkową dziewczyną, i naprawdę Cię lubię. Przysyłam Ci tą walentynkę, byś wiedziała, że o Tobie myślę.
P.S.: I nie przejmuj się egzaminem, zawsze zostanie dziarska praca gajowego! Ja to umiem pocieszać, no nie?
Stary, skostniały James Rogacz Potter, Kawaler Na Zamku Hogwart, Główny Huncwot, Posiadacz Największej Liczby Orderów W Zawodach Na Najbardziej Malowniczego Pawia, Król Gryfońskich Szukających, Najbardziej Wzięty Gryfon, etc.…
P.P.S.: Chcesz autograf?”
Zaśmiałam się głośno. Hmm, ciekawe, czy z tym pawiem to był tylko żart? Znając Jamesa, nie.
Wreszcie, po godzinnej namowie, Sev przezwyciężył tłumofobię, i mogliśmy spokojnie stanąć w ogonku do Filcha.
-Hmm, mam złe skojarzenia z tym człekiem, a ty?- mruknęłam do Severusa, a on kiwnął.
Niedaleko, w pewnej odległości od normalnych ludzi, stała sobie grupka Huncwotów. Postanowiłam podejść, by podziękować za walentynki.
-Hej!- zaczepiłam ich, i mruknęłam do Remusa- Dzięki za tak pięknie przez ciebie ozdobioną walentynkę.
Remus uśmiechnął się z wdzięcznością.
-Ja też ci dziękuję. Poczekaj, bo tu jest straszny rumor…
Bo oto James wskoczył Syriuszowi na barana, i zaczął piać, jak kogut, a Łapa zataczał się pod jego ciężarem.
Podeszłam do Syriusza, spojrzałam w górę na Jamesa i powiedziałam stanowczo:
-Nie!
-Co „nie”?- spytał, zaskoczony.
-Nie, nie chcę autografu.
James potrzebował piętnastu sekund intensywnego myślenia, by skojarzyć oba fakty.
-Aaaa…- zareagował- a szkoda, kiedyś będę sławny, a wtedy ty, właśnie ty, będziesz płakać w poduszkę, ale nie, to nie, łaski bez! A tak w ogóle, to dzięk…AAAAA!!!
On i Syriusz runęli na kamienną podłogę.
-Weź ten drugorzędny dżins z mojej szlacheckiej twarzy, dziecinko!- jęknął Black, odgarnął nogawkę spodni Rogacza, po czym błyskawicznie wstał i otrzepał się.
-No, nie dziwie się-mruknęłam z ironią- że stoicie tak daleko od normalnych, zdrowych na umyśle ludzi. Kwarantanna, no nie?
Syriusz zrobił obrażoną minę, ale nagle coś sobie przypomniał.
-A mnie podziękować, to nie łaska?- spytał mnie, po czym dodał- Jak ci się podobała walentynka, kotku?
-Hmm, zależy, z której strony spojrzeć, myszko.- powiedziałam słodko, już dawno postanawiając sobie, że odpłacę Blackowi pięknym za nadobne; będę go nazywać w obciachowy sposób przy kumplach.- Na przykład z tyłu, to białe pole: całkiem niezły kawałek pergaminu, można by na nim coś zanotować… Praktyczna rzecz!
Syriusz złapał się za głowę, i zaczął biadolić:
-A ja nad tym siedziałem cały tydzień, głowiąc się, i głowiąc…
-No tak, rzeczywiście- mruknęłam z sarkazmem- Wymagało to wyjątkowo natężonej pracy mózgu…
Syriusz wyprostował się z godnością
-Taka obraza rycerskiego honoru nie może pozostać bez reakcji. Wyzywam cię na pojedynek!
Uniosłam brwi.
-To chyba znaczyło „Ale niedorobiony czubek!”, no nie?- spytał teatralnym szeptem James, ale Łapa już stanął w pozycji bojowej, wyciągając przed siebie ręce.
-Dobra, walczymy, cukiereczku!- zawołałam, chwyciłam go za dłonie i zaczęliśmy się mocować. Remus, Peter, i James kibicowali mi, a ja i Syriusz naciskaliśmy na swoje dłonie.
-Tak łatwo ze mną nie wygrasz!- zawołałam, ale on obrał inną taktykę: błyskawicznie objął mnie jednym ramieniem w pasie, druga ręką przerzucił przez swoją głowę moje ramię, i podniósł mnie. Ani się obejrzałam, a już zwisałam głową do góry, jego bark wbijał mi się w biodra, a moje kolana obijały się ze złością o jego brzuch.
Syriusz zaśmiał się tryumfalnie, a ja już widziałam na sobie żądne krwi spojrzenia lasek w promieniu dziesięciu stóp.
-Postaw mnie na ziemię, oszołomie!- zawołałam z przerażeniem, ale nie mogłam powstrzymać się od śmiechu- Wariacie jeden!
-A gdzie się podziało „Cukiereczku”?- parsknął Syriusz
-Aaa!- krzyknęłam ze strachu, bo Łapa zachwiał się niebezpiecznie, ale po chwili stwierdziłam, że po prostu ruszył się z miejsca. Począł chodzić w kółko i śpiewać jakiś podniosły hymn. Objął mnie ramieniem w moim zgięciu nóg i zawołał z dumą:
-Mój łup wojenny!
-Chciałbyś!- krzyknęłam, i zaczęłam walić pięściami w jego plecy. Platynowy kotek wbijał mi się w tors, mrucząc głośno.- Syriusz, to już nie jest zabawne!
Czułam się niczym baleron, przewieszona przez czyjeś ramię. Nagle Black zachwiał się, i…runął, jak długi, na ten bok, na którym, niestety, spoczywałam ja. Podniósł się, obolały, po czym chwycił mnie. Gdy już wstałam, z jego pomocą, dźgnęłam go palcem w pierś.
-Nigdy więcej tego nie rób! Przy tobie człowiek obawia się każdego gwałtowniejszego ruchu!
Syriusz uśmiechnął się tajemniczo.
-Przyznaj, podobało ci się!
-Nie, wcale nie!- zaprzeczyłam prędko
-Oj tak!
-Nie!- poczułam, że z jakiegoś idiotycznego powodu zarumieniłam się.- Nie wmawiaj mi bzdur!
-A ja jednak twierdzę, że…- zawahał się, po czym dokończył- zapasy to coś, co zawsze już będziesz lubić, kotku!
-Mylisz się, myszko!
Odwróciłam się na pięcie i odeszłam do obserwujących tą scenę Lily i Seva. Severus wyglądał, jakby mu się zrobiło wręcz niezdrowo.
Pokręciłam głową z politowaniem.
-Wybaczysz mi- mruknął Sev- gdy ci powiem, że moja różdżka i upadek tego idioty miały coś wspólnego?
-Och- mruknęłam- Dzięki, Sev, nie wiem, czy by mnie puścił. On zawsze robi to, co chce.
-No, to chodźmy wreszcie- zawołała Lily i razem ruszyliśmy do kolorowego, wesołego Hogsmeade, by przeżyć w nim pełne atrakcji, walentynkowe popołudnie.
Komentarze:
lolek Poniedziałek, 21 Lipca, 2008, 20:58
hmmmm...świetne.qięcej nic nie napiszę.dzięki za twoje słowa
Aurora Poniedziałek, 21 Lipca, 2008, 21:35
Ta cholera myszka jest niemożliwa
miała Meg wspaniałą noc...
heh tradycyjnie- podobało się, ale mam jedno ale
tresć listu proponuje "dziabnąć" kusywą.
Walentynki mnie powaliły....
A tak akcja na końcu "wybaczysz mi..." Snape i hunce nie byli sobie dłużni :p
bużka
Meg Dimen:) Poniedziałek, 21 Lipca, 2008, 22:12
Na gacie Dumbledora, poczekaj aż wstane, bo z tego co mi się zdaje jeszcze leżę pod biórkiem i zwijam się ze śmiechu
15 min później
Ok, już się czuję lepiej (lepiej, bo normalna ja nigdy nie byłam;p). Dosłownie, i to dosłownie leżałam na ziemi, gdy czytałam ten odcinek. Ba, jak jeszcze moja kuzynka przyszła, to sie działo... Te walentynki były nie do pokonania
No ale bonkrety. Notka - Boska, Cudowna, Prze...Prze...Przewspanaiła!
Mam nadzieje, że taka(i jeszcze lepsza - o ie to możliwe) ukaże się już niedługo.
Pozdrawiam:*!
Ps. - Spać przylkejonym do Seva - Blee(słowa głębokiego współczucia dla Mary).
Kimberly L. /ZKP Wtorek, 22 Lipca, 2008, 09:51
Meg, co do Twojego PS : ja bym chciała tak spać w jednej szafie z facetem! I to domyślam się jak duża była ta szafa.
Co do notki:
Podoba mi się ta akcja z Syriuszem, ale gdy przeczytałam, że objął ją ramieniem w pasie, to myślałam, że chce ją pocałować! Mogłaś tak zroić, ale nie chcę wnikać w Twoją powieść. ;)
Naprawdę wspaniale.. ! Masz śwwietne opisy i odpowiednio dobierasz epitety. ! ;D
Gratuluję W+!
Sylvia Wtorek, 22 Lipca, 2008, 12:30
Super,po prostu extra :P
Łapcia Wtorek, 22 Lipca, 2008, 12:37
Mery Ann na pewno była by bardziej zadowolona gdyby spała koło Jamesa he he. Podobała mi się akcja z Syriuszem i walentynki, ale uśmiałam przy nich !!!
Dz. B. Wtorek, 22 Lipca, 2008, 16:59
Jej noc była zarąbista. A wygłupy z Syriuszem jeszcze lepsze.
O kurcze, ale się naśmiałam!
UWIELBIAM twoje opowiadania. KOCHAM
Są najlepsze.
Afra Lupin Wtorek, 22 Lipca, 2008, 18:34
fajne
Afra Lupin Wtorek, 22 Lipca, 2008, 19:12
śWIETNIE PISZESZ . nie mogę się doczekać kolejnych
Sol Angelika Wtorek, 22 Lipca, 2008, 23:41
Bardzo sie usmialam przy tej notce, o malo co nie spadlam z krzesla i po 30 min. Jeszcze nie doszlam do siebie, ale sie powoli opanowuje Bardzo podobal mi sie poczatek:James Potter uniósł ciemną brew w akcie niedowierzania." i wogole cala notka byla fajna! I zapraszam do pam. Julii Darkness, ktory bede prowadzila
taka jedna Środa, 20 Listopada, 2013, 21:57
Świetnie piszesz ! ! ! ! ! ! ! Nie umiem się rozwodzić więc to tyle ,ale genialne