Stanęłam oko w oko z intruzem.
-Czego?!- warknęłam
Szare, zimne oczy Blacka zwęziły się w podejrzliwe szparki.
-Niczego…- szepnął teatralnie zza jego pleców Peter, ale go zignorowaliśmy.
-Co ty z nim robiłaś?- spytał z obrzydzeniem James.
-Nic, co mogłoby cię obchodzić!- zdenerwowałam się. No co, to już przyjaciela nie można przytulać?!
-Wynoście się stąd!- usłyszałam z prawej strony warknięcie Seva. Wszyscy czterej Huncwoci spojrzeli na niego, tylko na twarzy mojego brata nie malowało się bezgraniczne obrzydzenie.
-Nie rozkazuj nam, robaku.- wysyczał pogardliwie Black- Nie twój poziom.
Severus wstał, ale go powstrzymałam od rzucenia się na Czarnego. Sama spojrzałam na niego z najwyższą odrazą.
-Jeszcze raz coś takiego do niego powiesz, Black…- zaczęłam złowieszczo
-To co?- zawołał ze śmiechem, który absolutnie nie był wesoły- Pytamy raz jeszcze: co robiliście?
-Odpowiem pytaniem- mruknęłam chłodno- A co wam do tego?
Syriusz zmarszczył czoło i nos. Przypominał teraz psa.
-Ta odpowiedź nie była adekwatna do pytania- zezłościł się.- W naszych mózgach po prostu nie mieści się fakt, jak można choćby DOTKNĄĆ Smarka, więc… Więc jesteśmy lekko zdziwieni, jak to zniosłaś…
Ręka Seva błyskawicznie powędrowała ku niestereotypowej twarzy Syriusza. W ostatnim momencie złapałam go za nadgarstek.
-Chcesz mieć kłopoty przez idiotę?- szepnęłam przez prawe ramię do Seva
-Nooo…- zagwizdał Black- Teraz nadgarstek… Kiedy za rączki?
Myślałam, że mu odwinę, głupi buc. Co on sobie wyobraża, przepraszam bardzo?!
-W każdej chwili, wiesz? Przynajmniej jego rękę mogłabym trzymać, z twoją byłoby już gorzej… Musiałabym chyba po tym czyścić w specjalnych środkach odkażających…
Trafiłam w dziesiątkę: Black spojrzał na mnie z nienawiścią. Sev znów usiadł, wpatrując się wrogo w Huncwotów. James syknął z rezygnacją.
-My tylko chcieliśmy, abyś przyszła i coś dla nas zrobiła…- jęknął. Chyba bardzo bał się kłótni między nami, ale, niestety-pokłóciliśmy się po raz kolejny, wbrew jego oczekiwaniom.
-Co chcieliście?
-No, chodź. Powiemy ci w przedziale…
Minęłam rozjuszonego Blacka i udałam się za Jamesem. Gdy już znaleźliśmy się w piątkę w tym nieszczęśliwym, bo huncwockim, przedziale, James odwrócił się w moją stronę. Chyba chciał udawać, że atmosfera nie jest lekko zepsuta, w każdym razie zdobył się na sztuczny wyszczerz.
-Zaczęliśmy się kłócić, kto ma naj… najładniejsze włosy…
-Najładniejsze włosy?- skrzywiłam się mimowolnie- Gdzie?
James zaśmiał się nerwowo, a po nim cała reszta(nawet Black musiał ukryć lekki uśmieszek).
-Wiesz, pod pachami, siostrzyczko!- parsknął Remus- Oczywista, że na łbie!
-No, i Peter zaproponował, żebyś była jurorką, ale taką wiesz… Nikt się nie obrazi, jak go postawisz na ostatnim miejscu… Chcemy, abyś była szczera, bez względu na wszystko… W końcu to twój gust, co ci się podoba, ktoś inny może uważać inaczej.
Skrzywiłam się sceptycznie.
-Mam oceniać wasze fryzury, czy stan włosów?- mruknęłam niechętnie- Bo to nie to samo…
-Nie, oczywiście fryzury!- zawołał James- Zastanów się spokojnie, damy ci czas… A, Syriusza oceniaj obiektywnie, pomimo waszej kłótni, dobra?
-Dobra…- burknęłam, i usiadłam, by przyjrzeć się ich włosom.
To było bardzo trudne. Biedne dzieci, muszą leczyć kompleksy z moją pomocą. Pomyślmy… Niechętnie przyznałam się przed sobą do tego, że Black ma najfajniejszą fryzurę: Dłuższe, niż normalnie, sterczące na wszystkie strony, czarne kosmyki gęstych, niesfornych, prostych włosów. Niektóre kładły się na jego czole, co wyglądało naprawdę ładnie. Na drugim miejscu chyba był James. Długość miał dobrą, trochę krótszą, niż Black, kolor idealny, fajnie sterczały na czubku. Kocham czarne włosy u chłopców!
Remus miał tak długie włosy, jak James, ale były rzadsze, i, niestety, tylko brązowe. Za to włosy Petera podobały mi się najmniej: miały najgorszy, bo najjaśniejszy kolor, były najkrótsze i najrzadsze. Decyzja, choć dość szybko uformowała mi się w mózgu, to i tak siedziałam w skupieniu przez co najmniej pół godziny i kontemplowałam cztery puste(no, może z wyjątkiem Remusowego) łby, by moja odpowiedź była jak najbardziej zgodna z prawdą. James zaczął się już niecierpliwić.
-No, szybciej! Bo już mnie tyłek boli…
-Nie każę ci siedzieć!- burknęłam- Jak chcecie, to możecie chodzić po przedziale, i po korytarzu…
Wszyscy czterej skorzystali z tego z chęcią. Peter mruknął coś o toalecie i wyszedł. Remus zaczął grzebać w kufrze, po czym wyjął koszulę i krawat do szkolnych szat, bez krępacji ściągnął sweter i t-shirt, po czym założył ów szarą, szkolną koszulę, zapinając guziki.
-Co ty robisz?- zdziwił się Black, który stanął w otwartych drzwiach przedziału, opierając się nonszalancko o futrynę.
-Przebieram się w szkolne szaty- oświadczył wyniośle Remus, pozostawiając dwa ostatnie guziki pod szyją niezapięte. Założył krawat, nie wiążąc go, i zaczął szukać bezrękawnika. Wyglądał kompletnie… nieremusowo, w tej rozchełstanej koszuli i niedbale zawiązanej, czerwono-żółtej pętli, zarzuconej gdzieś na barku.
-Ty zmutowany maniaku!- zaśmiał się James, który siedział na miejscu przy drzwiach i grzebał w swoim kufrze- Przecież jeszcze kawałek drogi! Śpieszy ci się gdzieś?
-Zapomniałeś, że Remus to fanatyk szkoły?- parsknął Syriusz.
-Dobra, ja idę!- oświadczyłam, i wstałam, by ruszyć do wyjścia. Black mnie jednak nie przepuścił, a jeszcze bardziej zagrodził swym cielskiem wyjście.
-Zapomniałaś?- zapytał z żalem- Przecież miałaś nas oceniać!
Coś zamruczało. Zmarszczyłam brwi. Skąd ja to znam?
Machinalnie spojrzałam na jego czarny sweter, pod którym coś się ruszało. Czyżby Syriusz nosił tego platynowego kotka, którego rzuciłam mu pod nogi? Nie dał go jakiejś dziewczynie?
-Nosisz… ten wisiorek. Ten, co był kiedyś mój…- zmarszczyłam brwi, i spojrzałam w jego zimne oczy.
-A, ten…
Black odchylił czarny golf, który opatulał jego szyję, po czym wyciągnął srebrny łańcuch, razem z platynowym kotkiem. Wzięłam do ręki wisiorek, który mruczał błogo. Zawsze mnie fascynował, gdyż zachowywał się kompletnie po swojemu. Jak miałam zły humor, on potrafił mruczeć, jak było mi wesoło-kotek czasem miauczał, bo było mu źle. Zauważyłam tylko jedną prawidłowość: mruczał zawsze w towarzystwie Syriusza. Być może pamiętał swego pierwotnego pana?
-Skaleczyłam się nim, gdy go zrywałam…- mruknęłam do siebie
-W jednym miejscu na łańcuchu wciąż są ślady twojej krwi…- szepnął Black, i spojrzał na mnie uważniej, po czym pogładził się po swojej długiej szyi. Widocznie niezbyt mu się podobał pomysł, że można sobie rozciąć skórę łańcuchem. Pochyliliśmy ponownie głowy, by przyjrzeć się trzymanemu przeze mnie kotkowi.
ŁUP!
To się stało w ułamku sekundy. Pociągiem tak gwałtownie szarpnęło, że ja i Syriusz wpadliśmy na siebie. Najgorsze, że zarobiliśmy niezłe zderzenie czołowe i nosowe.
-Auu!!!
Wpadliśmy w plątaninie na wciąż siedzącego Jamesa, a Remus przewrócił się na ziemię.
-Co jest, do jasnej…
James zaklął, zrzucił z siebie Syriusza, a mnie elegancko przytrzymał, bym mogła wstać, czego nie uczyniłam, bo pociąg wciąż ostro hamował, więc wszyscy przypłaszczyliśmy się do siedzenia, no, może z wyjątkiem Remusa, który wylądował pod nim. Z całego pociągu dały się słyszeć wrzaski zdziwienia i zaskoczenia. Gdy pociąg już zupełnie się zatrzymał, każdy podniósł się z niewygodnej pozycji, w której przed chwilą spoczywaliśmy.
-Co im odbiło?!- jęknął zbulwersowany do ostatnich granic Syriusz, zbierając Remusa z podłogi, a James pomógł mi wstać z jego kolan.
Pociąg nie ruszał w dalszą drogę.
-Mam bardzo złe przeczucia- zaczęłam powoli- To mi się wcale nie podoba…
-I słusznie!- kiwnął głową Black
-Idę spytać konduktora, co tu się święci…- warknął James, i po chwili go nie było. Wyjrzałam na korytarz, tak, jak wielu innych pasażerów. Na korytarzu robiło się nieco tłoczno. Wszyscy byli naprawdę podenerwowani i zszokowani zaistniałą sytuacją. Widać, pociąg do Hogwartu jeszcze się nigdy nie zatrzymał…
Usłyszałam za sobą zgrzyt otwieranego okna: to Syriusz wyglądał na coraz ciemniejszy świat. Przyglądał się z napięciem pierwszym wagonom pociągu. Remus zaczął nerwowo miąć w dłoniach bezrękawnik, którego nie zdążył założyć.
-Co tu się dzieje…- powiedział złowieszczo. Na jego odkrytej szyi i kawałku piersi zalśniły kropelki potu. Nagle Syriusz odskoczył od okna, i rzucił się ku mnie z przerażeniem i zgrozą, wypisaną na twarzy. Objął mnie jednym ramieniem, drugą ręką złapał Remusa z przodu za koszulę, i począł ciągnąć nas w stronę drzwi.
-Co jest?
-Zmywamy się stąd- mruknął pełnym napięcia głosem- Jak najdalej od lokomotywy.
-Ale…- zaczęłam
-Bez żadnego ale!- warknął
Wypadliśmy na korytarz, i Syriusz ruszył w kierunku przeciwnym do lokomotywy, przeciskając się przez tłum niczym trajzega, a my, chcąc nie chcąc, za nim.
Przebyliśmy spory szmat drogi przez wszystkie dalsze wagony, aż dotarliśmy do miejsca, gdzie jeszcze nigdy nie byłam: do ostatnich trzech wagonów.
-Zamknięte!- jęknął Remus, gdy tylko spróbował otworzyć drzwi.
-Alohomora.- mruknął Black, celując różdżką w zamknięcie. Weszliśmy do środka.
W wagonie piętrzyły się stosy drewnianych skrzyń. Nie zwracając na nie uwagi, Syriusz podleciał do drzwi na końcu. Te nie były zamknięte. Tak więc, chwilę potem znaleźliśmy się w kolejnym wagonie, a później w ostatnim. Tutaj też były całe masy skrzyń. Black za pomocą różdżki zawalił wejście jedną z nich, po czym podleciał do okna, by wyjrzeć. Ja i Remus, który chyba kompletnie nie zdawał sobie sprawy z tego, że ma rozpiętą czwartą część koszuli, i krawat na plecach, spojrzeliśmy na siebie w ciszy. Żadnemu z nas się nie podobało to wszystko.
-Syriuszu?- zagadnęłam z niepokojem, a Remus aż podskoczył, gdy usłyszał, że tak łagodnie wymówiłam jego imię. Że w ogóle je wymówiłam.
Black okręcił się w miejscu, by na mnie spojrzeć, wyraz twarzy miał znudzony, jedną brew uniesioną do góry, ale jego oczy nie kłamały: coś go porządnie musiało przestraszyć.
-Co to było? Czemu tu jesteśmy? Uciekamy przed czymś?- spytałam
Syriusz zaczął wykręcać się od odpowiedzi, a żeby zyskać na czasie, wyjrzał ponownie na zewnątrz. O czym on tak myśli?
Skądś ozwały się wrzaski przerażenia. W naszym wagonie panowała niezdrowa cisza. Ja i Remus ponownie, bardzo powoli, odwróciliśmy głowy w swoją stronę. Na jego twarzy można było odczytać „Nie wiem, jak ty, ale ja mam naprawdę niepokojące przeczucia. Dzieje się coś złego.”. Remus przełknął głośno ślinę.
BUM! BUM! BUM!
Pociągiem raptownie szarpnęło, pogasło światło. Zatoczyłam się na Remusa i oboje upadliśmy na ziemię, po czym pojechaliśmy po niej kawałek.
-Moja różdżka! Cholera!
Różdżka Blacka minęła nas, po czym wpadła w szparę między dwoma olbrzymimi skrzyniami. Wstaliśmy.
-Upuściłem różdżkę!- warknął Syriusz i podbiegł do skrzyń. Spróbowaliśmy przesunąć je razem z nim, ale na próżno: skrzynie były megaciężkie. Żadne z nas nie miało różdżki, by przywołać różdżkę Czarnego.
-To koniec! Nie mamy czym się bronić!- załamał się Syriusz- Już nie mówiąc o wyjściu z tej kabały…
-Bronić?- powtórzył ze zdziwieniem Remus- Przed czym?
Syriusz zignorował go, a może dlatego, że pociągiem szarpnęło po raz kolejny, tym razem tak silnie, że jedna ze skrzyń na samym czubku sporej wierzy osunęła się, runęła na ziemię, i potoczyła z rozpędem w naszą stronę.
-Uwaga!- wrzasnął Remus. Ja i on odskoczyliśmy na ziemię, unikając zmiażdżenia. Syriusz przywarł do drugiej ściany. Skrzynia walnęła z całej pary w inne skrzynie, rozsypując się na kawałki, i obsypując swe najbliższe otoczenie szkłem. Podeszliśmy do pozostałości po skrzyni, by zobaczyć, gdzie się podział Syriusz.
Na podłodze walały się jakieś…
-Gumochłony.- mruknął Remus- Marynowane Gumochłony w słoikach. Nic dziwnego, że to wszystko się potłukło.
Pociągiem lekko szarpnęło. Utrzymaliśmy się z trudem na nogach. Wtem usłyszeliśmy jęk.
–Syriusz?- zawołał ze zgrozą Remus.
Znaleźliśmy go pod drzazgami skrzyni, która właśnie się rozsypała.
-Co ci jest?- przeraziłam się
-Nic!- burknął, ale trzymał się za ramię.
-Pokaż…- Remus delikatnie odciągnął jego rękę, po czym wyciągnął ze swetra olbrzymi kawał zakrwawionego szkła…
Wytrzeszczyliśmy oczy.
-Zdejmuj sweter!- rozkazał natychmiast mój brat.
-Nie! Tu się dzieją ważniejsze rzeczy, niż jakieś skaleczenie!
-Nie gadaj!- i Remus siłą ściągnął mu sweter przez głowę. Na białej koszuli Blacka, w miejscu, gdzie utkwiło szkło, pojawiała się purpurowa plama.
-A ja myślałem, że mam błękitną, arystokratyczną krew!- zaśmiał się cynicznie Syriusz. Widać na siłę starał się zachować jakiś humor, ale sytuacja kompletnie do tego nie pasowała.
Rozpięliśmy jego koszulę, by zobaczyć ranę. Na jego ramieniu tkwiło paskudne rozcięcie.
-Remus, to bardzo ważne!- powiedział Black- Musisz wyglądać na zewnątrz i obserwować! Zrób to, bardzo cię proszę.
-Nie! Ty jesteś ważniejszy.
-Ta sytuacja jest beznadziejna!- warknął Black- Jeśli ty tego nie zrobisz, to sam pójdę!
Remus westchnął ciężko, po czym podszedł do okna.
-Trzeba czymś zatamować krwawienie. I, przede wszystkim, wyjąć ci resztkę szkła.- rzekłam
Syriusz spojrzał na mnie z obawą.
-Nie bój się, nie będzie bolało…
Jak najbardziej delikatnie umiałam, wyciągnęłam mu z ramienia odłamek szkła.
-Nie ma czym zatamować krwi!- jęknęłam- Przydałby się jakiś materiał…
-Odpruj kawałek z mojej koszuli- zaproponował spokojnie- Albo ja to…
-Nie! Ty leż spokojnie, tak, jak teraz. Sama to zrobię. Na pewno chcesz, bym ci pruła koszulę?
-Naprawi się…
Odprułam więc spory pasek, po czym mocno ścisnęłam ranę, i związałam. Syriusz ani razu się nawet nie skrzywił. Gdy już udało nam się zatamować krew, pomogłam mu włożyć sweter, i podnieśliśmy się. Black od razu podszedł do Remusa.
-Co widzisz?
-Nic, właściwie- wzruszył ramionami Remus.- Nic się nie porusza, ciemno, słychać wrzaski. Tylko tafla wody faluje na wietrze…
-Tafla wody?- podchwycił nerwowo Black- Gdzie ty tu masz wodę?
-Pod nami. Jesteśmy przecież na moście, nie zauważyłeś?
-O nie…- jęknął Black, na jego twarzy malowało się skrajne przerażenie- O nie… To bardzo… bardzo niebezpieczne położenie…
Ja i Remus wymieniliśmy zdziwione spojrzenia.
-Ci ludzie…- zaczął z trudem- Ci, co stoją za tym wszystkim…
-Jacy ludzie?- spytaliśmy jednocześnie. Szarpnęło nami lekko.
-Oni nie cofną się przed niczym. Znam ich dobrze!- rzekł Syriusz, gdy już odzyskał równowagę.
-Co masz na myśli? Czemu nas zaatakowali?- Remus zmarszczył brwi.
Czarny tylko pokręcił głową na znak, że nie ma zamiaru odpowiadać na pytania Lunatyka. Wymieniliśmy w trójkę zatrwożone spojrzenia. W tym samym momencie pociągiem tak zarzuciło, jak jeszcze nigdy. Chyba uniósł się na kilka cali nad torami. Powpadaliśmy na siebie, i przywarliśmy do podłogi. Kilka skrzyń spadło i porozbijało się. Pociąg bardzo, bardzo powoli ruszył, zgrzytając ciężko.
-O!- ucieszył się Remus, a ja uniosłam głowę z torsu Syriusza, na którym wylądowałam, i spojrzałam na niego. Leżał sztywno, jak kołek, i miał białą twarz.
-Co jest?- szepnęłam do niego, ale ten tylko podniósł się, podleciał do okna, i wyjrzał przez nie. Tymczasem z pociągu dochodził wrzaski większe, niż do tej pory. Wrzaski bezgranicznego przerażenia.
-Co się dzieje, przecież ruszamy!- zdziwił się Remus, i podniósł mnie.
Black ukrył twarz w dłoniach, był chyba załamany. Podbiegliśmy do niego, i też wyjrzeliśmy. Zmroziło mnie ze strachu.
Na środku mostu ktoś spowodował powstanie ogromnej dziury, dokładnie w tym miejscu, gdzie stała lokomotywa i pierwszy wagon. Obecnie oba obiekty wisiały, przodem w dół, lada chwila mogąc runąć w odmęty wody. Ale ich siła ciągnęła za sobą całą resztę pociągu, który powoli jechał w stronę dziury.
-Utoniemy!- szepnął Remus, nie mogąc uwierzyć- Wpadniemy za całym pociągiem do wody…
-O Boże…- udało mi się tylko powiedzieć
Staliśmy, jak figury woskowe, bez ruchu. Pociąg z wolna przyspieszał. Remus podbiegł do drzwi, i spróbował odsunąć skrzynię, Black spróbował mu pomóc, a ja wpatrywałam się w drugi wagon, który dołączył do konwoju zwisających. Wrzaski były potworne, pełne przerażenia. Podeszłam z wolna do chłopców, bo już nic mi nie pozostało. Byłam w takim szoku, że po prostu nie potrafiłam wrzeszczeć, bać się, płakać…
W tym samym momencie, w którym chłopcom udało się usunąć skrzynię, rozległ się ogłuszający wybuch, i nasz wagon podskoczył, po czym wszystko zaczęło się przesuwać na koniec, a my przewróciliśmy się, i zjechaliśmy, na przeciwległą ścianę, razem ze wszystkimi skrzyniami, dzięki Bogu, żadna nas nie przymiażdżyła. Pociąg się nie poruszał, ale my czuliśmy, że ktoś zrobił dziurę pod naszym wagonem.
-Wisimy nad odmętami wody, w każdej chwili nasz wagon, lub więcej, oderwie się, i koniec!- wydyszał Remus.- Koniec z nami.
Każde z nas wiedziało, że to prawda. Przytuliliśmy się w trójkę do siebie, siedząc na jednej ze skrzyń, i zastanawiając się nad całym życiem, nad najbliższymi, również tymi w pociągu.
Kolejny, przeraźliwy zgrzyt. Nasz wagon począł balansować, to w jedną, to w drugą stronę. Rozległ się ogłuszający trzask, a potem runęliśmy w dół, ku głębokim odmętom rzeki pod nami… Ku tragicznej, nieodwracalnej śmierci…
Komentarze:
Lea Niedziela, 19 Października, 2008, 17:44
O jejku.
Początek notki i środek ironiczny, z humorem, znakomite opisy. POwiem szczerze, że fanką postaci fikcyjnych nie jestem, ale fanką Mary Ann chyba zacznę być. Dziewczyno masz talent. Najpierw trzęsłam się z śmiechu, a na końcu ze strachu. W dodatku świetnie dawkujesz napięcie, a Mary ma chrakterek i jest dobrze zarysowana. Wiesz niektóre postacie fikcyne (zwłaszcza pokolenie huncwotów) są sztuczne. Zazwyczj do obserwacze, tego co dzieło się pomiędze Lilly a Jamesem i żarty Huncwotów no i miłość z którymś z Huncwotów. A twoja postać jest wyjątkowa! I chociaż jestem pewna, że z Syriuszem będzie to i tak mi to nie przeszkadza. Bomba.
Koniec w najciekawszym momencie ostatnio jest bardzo modny. Muszę zadać to pytanie... CO DALEJ?
Ocena - oczywiście zasłużony Wybitny
Lucy Środa, 22 Października, 2008, 20:10
I co ja mogę jeszcze dodać?
To było wspaniałe, może kilka literówek było, ale co tam...
Strasznie się bałam... Naprawdę...
Kiedy dodasz nową notkę?
sara Czwartek, 23 Października, 2008, 12:43
Kiedy następna notka?
Lolek Czwartek, 23 Lipca, 2009, 11:39
Jejku! To jest fantastyczne!! Niesamowite! Ta notka to wspaniałe mistrzostwo w zakresie wątku akcji,naprawdę niesamowity. Bardzo mi się podobał.Trzymał w napięciu.Pdobały mi się opisy,zwłaszcza te dramatyczne.Były wyczerpujące.Było ich bardzo dużo,więc cały ten wątek był realistyczny.
Lolek Czwartek, 23 Lipca, 2009, 11:41
Jejku! To jest fantastyczne!! Niesamowite! Ta notka to wspaniałe mistrzostwo w zakresie wątku akcji,naprawdę niesamowity. Bardzo mi się podobał.Trzymał w napięciu.Pdobały mi się opisy,zwłaszcza te dramatyczne.Były wyczerpujące.Było ich bardzo dużo,więc cały ten wątek był realistyczny.