Hej! Przepraszam, że tak późno dodaję notkę. Właściwie została już napisana kilka dni przed końcem 2008, mam pewien problem- w moim komputerze NIE MOGĘ dostać się na stronę harrypotter.org.pl, na mój panel, czy pamiętnik. Moje notki będzie wrzucać teraz Parszywek (Pozdro!!! ). Więc mam prośbę- nie pytajcie mnie w komentarzach, kiedy notka, bo i tak Wam nie odpowiem na bieżąco. Piszcie tylko, co sądzicie o fabule itd., to kiedy będę mieć dostęp nadrobię zaległości i wszystko przeczytam . Póki co, życzę Wam obfitego w przyjemne wydarzenia nowego roku. Mam nadzieję, że szybko wrócę na stronę!!! Miłej lektury.
Mróz szczypał mnie w policzki. Sowiarnia należała do moich ulubionych miejsc w Hogwarcie, a tu się obecnie znajdowałam. Obserwowałam brązowego puchacza, którego właśnie wysłałam z listem do rodziców i siedziałam na kamiennym parapecie, wcześniej sprawdziwszy dokładnie, czy nie jest brudny. W końcu to Sowiarnia.
Było przeraźliwie zimno, ale mnie to nie dziwiło. Listopad dokazywał w tym roku, zresztą, cała jesień.
Miałam niezwykle dziwny humor. Ogarnęła mnie galopująca nostalgia, gdy spojrzałam na wschód, tam, gdzie horyzont powinien się zaróżowić, ale tego nie zrobił. Wszystko zasłaniały ołowiane chmury. Błonia zakryła bardzo gęsta, angielska mgła. Wyglądał z tej wysokości, jakby tonęły w mleku.
Oddychałam swobodnie, głęboko, zastanawiając się nad dziwaczną tęsknotą, która ogarnęła moje serce. Cóż, życie się toczy, lata płyną i płyną…
Podkuliłam pod siebie nogi, obejmując kolana ramionami i naciągnęłam czapkę głębiej na uszy. Zaczęłam bawić się machinalnie jednym z frędzli szalika, wiążąc go na różne, wymyślne metody. Choć Sowiarnia była jedną z wież Hogwartu, to jednak zawsze ubierałam się cieplej, przychodząc tu.
-Bu!- usłyszałam w uchu cichy, irytujący głosik
Zachłysnęłam się własną śliną i podskoczyłam na równe nogi
-Ty pusty pacanie, chcesz, żebym wypadła?!- jęknęłam, trzymając się ściany. Black stał przy oknie i szczerzył białe kły w szyderczym zacieszu.
Westchnęłam z irytacją, a on zaczął mnie naśladować. Stanął w identyczny sposób i zrobił minę nabzdyczonego dziecka. Jeju, mam nadzieję, że nie tak wyglądam, gdy się wkurzę!
-No dalej, jeszcze jakieś wrzuty?- spytał- Ale mi się udał żart, co?
-Ha ha, bardzo- warknęłam
-No już tak się nie bocz, chciałem cię tylko rozerwać, siedzisz taka smutna… James by się śmiał- puścił mi oko. On chyba myśli, że się nie odkochałam.
-Tak, tylko że James się śmieje do wszystkiego, nawet, gdy obserwuje siebie w lustrze…
-Czego chcesz, musimy być wyrozumiali. Ja to bym tam się przed lustrem zlał na jego miejscu!
Uniosłam brwi.
-Całkiem zabawny widok, taka pocieszna morda…- kontynuował- Jak ci idzie animagia?
-Jakoś…- odparłam chłodnym, zdawkowym tonem
Zmierzył mnie przeciągłym spojrzeniem, uśmiechnął się tajemniczo i pokręcił głową z rozbawieniem
-Kobiety. Palniesz jakieś głupstwo, a one potrafią się śmiertelnie obrazić.
Zwinął usta w dziubek i pisnął z wyższością:
-Jakoś…
Z trudem opanowałam wybuch śmiechu i ruszyłam w stronę drzwi. Syriusz doskoczył do mnie, zagradzając wyjście swą drogocenną osobą.
-Przepuść mnie, co ty se…
-Nie odchodź!
Posłał mi błagalne spojrzenie wygłodzonego zwierzątka. Westchnęłam ciężko, zamykając oczy ze zniecierpliwienia.
-Posłuchaj, zmęczyła mnie już…
Poczułam coś denerwującego. Otworzyłam oczy, żałując, że je w ogóle zamykałam. Syriusz stał już przy oknie rechocąc, jak opętany. Trzymał moją czapkę.
Najpierw poczułam przemożną chęć wepchnięcia go przy najbliższej okazji do klasy z fankami, lecz potem stwierdziłam, że w sumie nie chce mi się z nim użerać. Niech się podnieca głupią czapką, ile wlezie.
Udałam jednak absolutnie oburzoną i ruszyłam w stronę wyjścia.
Z twarzy Syriusza zniknął tryumf.
-Mary Ann! Czekaj, nie obrażaj się!
Lecz ja już byłam na schodach. Dogonił mnie i zaczął wymachiwać dziko czapką przed mym nosem, niczym przynętą.
-Przepraszam, że cię uraziłem, masz, oddaję ci czapunię…
-Sam jesteś czapunia. Idę na śniadanie, spadaj.
Zatrzymał się, zmieszany.
-To co mam zrobić, byś się uśmiechnęła na zgodę?- zawołał za mną
-Teraz to już za późno, trzeba było wcześniej użyć mózgu…
-Wiem, wiem co zrobię! Zrekompensuję ci to jakoś i zaproszę na bal…
-Co?!
Zaśmiałam się w głos. Dogonił mnie.
-Mówię poważnie, chcesz iść ze mną na bal?
Pokręciłam głową. Bardzo mnie ubawił.
-Nie bądź śmieszny! Ten żart, przyznaję, był dobry.
Zmarszczył brwi i przystanął.
-Ale to nie jest żart, mówię serio.
Zatrzymałam się i odwróciłam, wspierając ręce na biodrach i uśmiechając z politowaniem.
-Oj, Syriuszu, Syriuszu!…
Miał poważny wyraz twarzy, nieco urażony.
-Wiesz, ile dziewczyn dałoby się zabić za to pytanie z moich ust?
Uniosłam brwi.
-Może rzucisz je którejś, wytłuką się i będzie spokój…
-Ale ja je zadaję tobie!
Zacisnęłam usta. Głupio by było mówić, że nie mam najmniejszej ochoty iść z nim na bal.
Syriusz prawidłowo odczytał moje milczenie i ściągnął brwi.
-Czekasz, aż cię zaprosi James?- szczeknął
-Wiesz- warknęłam wkurzona- świat się nie kończy na Jamesie, zrozum to wreszcie!
Odwróciłam się i szybko odeszłam, zostawiając go jedynie w towarzystwie mojej czapki.
Niestety, choć do balu pozostał miesiąc, ludzie potrafili mówić jedynie o nim.
Ja sama popadłam w lekkie przerażenie. Jeśli nikt mnie nie zaprosi?! Może trzeba było zgodzić się na Syriusza…
-Nie myśl teraz o tym…- mruknęła Lily, odcinając różdżką rękaw mojej sukni. Ona, ja i Alicja siedziałyśmy w dormitorium, pracując nad kreacją dla mnie. Dobrze, że Hagrid pożyczył nam trochę akcesoriów krawieckich.
Odcięłyśmy rękawy i brzuch. Została sama spódnica i stanik na ramiączkach. Z siatki zrobiłyśmy nowe rękawy za łokcie oraz brzuch. Potem Alicja wpadła na genialny pomysł. Do obrzeży stanika przyszyłyśmy siatkę, która biegła do góry, by opatulić szyję. Musiałyśmy wcześniej wszyć tam gumkę, bym mogła wkładać kołnierz jak golf..
-Masz odkryte plecy i ramiona, fajnie- ucieszyła się pomysłodawczyni.
Udało nam się magicznie odłączyć resztki lnianego materiału i trochę zwiększyć objętość. Z tego zrobiłyśmy bardzo mocno rozszerzające się rękawy, które następnie doszyłyśmy tam, gdzie kończyły się te z siatki, czyli przy łokciu. Na końcu Lily rozcięła je wzdłuż moich przedramion, aż do granicy z nowym materiałem.
-Pięknie, ale…- Alicja zlustrowała mnie- Spódnica zbyt prosta, brak ozdób…
Wycięłyśmy więc smukłe trójkąty z wierzchołkami naokoło połowy ud zwiewną tkaninę uformowałyśmy w marszczenia i powszywałyśmy w miejsca po trójkątach. Na końcu udało nam się uformować z niej róże i przyszyć na wierzchołkach. Różany wianek otaczał moje uda, a ja czułam się nieco śmiesznie. Ostatnią różę Alicja przytwierdziła na środku stanika. Suknia była gotowa.
-Ale super!- ucieszyła się Lily pomimo zmęczenia.- I te fałdy tak ładnie wypływają z tych przerw…
-A mnie się najbardziej podobają rękawy…- szepnęłam
-Też mogłabym przerobić suknię, może bardziej bym się spodobała Frankowi…
-Jakiemu Frankowi?
Alicja pokraśniała
-Frankowi Longbottom… Zaprosił mnie!
Wpatrywałyśmy się w jej szczęśliwą twarz, a potem coś nam strzeliło i rzuciłyśmy się na siebie, piszcząc, śmiejąc się i tańcząc.
Dobry nastrój miałam bardzo długo.
-Cześć- ponury głos Seva wyrwał mnie z zamyślenia.
Staliśmy w bibliotece. Ja wypatrywałam jakiejś ciekawej książki i wpadłam na niego
-Co za euforia!- parsknęłam, a on uśmiechnął się blado
-Gdzie Lily?
-Nie wiem… Co ty tak tu sam jesteś, co?
-Uczyłem się. Mam dość i idę się pochlastać.
-No no, tylko bez takich…- fuknęłam ostrzegawczo.
-No co?! Kończy się listopad, zbliża się ten cholerny bal…
-Nie cieszysz się?- spytałam
-Z czego? Nawet nie mam z kim iść…
-To zaproś którąś, co za problem… A Lily?
-Żadna mnie nie zechce… A Lily już z kimś chyba idzie.
-Oj Sev, co ty w ogóle…
-Dziwisz się?- uniósł brwi
-Tak.
-To wskaż mi taką, która mogłaby ze mną iść…
-Na przykład, ja bym mogła…
Poczułam, że się rumienię. Severus zrobił zaskoczoną minę, a potem uśmiechnął się lekko.
-Ale ja nie umiem tańczyć…
Wzruszyłam ramionami i odwzajemniłam uśmiech.
-A nie chciałaś iść z kimś bardziej czaderskim? Z Blackiem? Potterem?
-Black już mnie zapraszał…- przewróciłam oczyma.
-I co? Wolisz obciachowego Smarkerusa od Blacka?- zdumiał się szczerze
Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej. Sev zrobił zaskoczoną minę, po czym mruknął:
-No dobra, jak chcesz, to możemy wybrać się razem…
Zaśmiałam się, nie wiedzieć czemu, bardzo szczęśliwa. Po prostu rozpierało mnie szczęście.
Sev posłał mi szczery, radosny uśmiech, który tak rzadko gościł na jego twarzy, po czym wycofał się do swego stolika. Ja ruszyłam do sąsiedniego działu, by znaleźć coś ciekawego.
A więc idę na bal z Sevem. Rany, co za ulga! Mam partnera i to w dodatku Severusa! Czułam sympatię do wszystkich naokoło. Dawno nie miałam tak wyśmienitego humoru.
-Siema, lachon!
To był James. Wychylił się zza półki, przy której stałam.
-Spadaj!- mruknęłam, ale i tak ucieszyłam się w duchu na widok poczciwej gęby Jamesa.
Rogaś napuszył się, po czym ukłonił teatralnie nisko.
-Och, przepraszam, jeśli uraziłem waćpannę, nadobna dziewico.
-Cóż, tego ostatniego nie jesteśmy pewni, no nie?- usłyszałam irytujący tenor Blacka, który zmierzał w naszą stronę. Już miałam mu zgryźliwie odpowiedzieć, że on na pewno nie będzie tym, który to sprawdzi, czy zmieni, gdy ten odwrócił się, napotykając mój zniesmaczony wzrok i odwrócił się na pięcie, skręcając do innego działu.
-A jemu co znowu?
James wzruszył ramionami
-Przechodzi jedną ze swoich faz… Chodź do nas, usiądziesz sobie.
Ja i Rogaś poszliśmy zatem do stolika obsadzonego Huncwotami.
-Hej, skarbie!- przywitał mnie Remus
-Co robicie?
-Odwalamy eliksiry- jęknął Peter, drugi z dwóch siedzących przy stoliku.
Ja i James rozsiedliśmy się. Remus pisał coś ze stoickim spokojem, natomiast Peter wyglądał na ogólnie zdekoncentrowanego.
-Co jest?- spytałam
-Pet szuka panienki- szepnął teatralnie James, po czym wrzasnął na całą bibliotekę- Laski wszelkiej maści i rozmiarów! Uwaga, uwaga, Peter Pettigrew szuka kobitki! Ustawiać się w ogonku!
-Przestań!- jęknął Peter
-I co? Zaprosiliście już kogoś?- zapytałam
-Pójdziesz ze mną na bal, Meg?- palnął Peter
James i Remus spojrzeli na mnie, wyczekując reakcji.
-Eee, ale mnie już ktoś zaprosił…
Peter zaklął
-Co?! Już?!- Rogaś wytrzeszczył gały- Kto?
Ale pokręciłam głową, bo dosiadł się do nas Syriusz, trzymając książkę pod pachą
-Ja staram się o Evans, ciekawe, czy mi się uda…- mruknął James
-Pamiętasz bal w pierwszej klasie?- spytał Remus- To była katastrofa, dobrze, że nie musiałem na niego iść…
-Tak, pamiętam tylko czerwoną twarz McGonagall gdy całą salę podminowaliśmy łajnobombami.- mruknął Pet
-Dobre czasy…- westchnął James- Remus, pamiętam, że była pełnia. Żałuj!
-Teraz też może będzie…- burknął z nadzieją w głosie.
-Wtedy mieliśmy po jedenaście lat, niewinne przedszkole.
-Rzeczywiście niewinne- mruknęłam z ironią- Łajnobomby, proszek czyrakowy w majtkach dyra…
Z sąsiedniego stołu dobiegł nas głośny chichot. Siedziały tam jakieś dwie Krukonki w naszym wieku. Patrząc na nie żywo przed oczyma uformował mi się obraz Sandry.
Przy naszym stole zapanowała cisza i wszyscy machinalnie na nie spojrzeli, z wyjątkiem Syriusza, którego pochłonęła lektura, a poza tym siedział do nich tyłem jako jedyny.
-Zauważyłam,- odezwała się jedna na tyle głośno, by wszyscy usłyszeli- że noszę największy stanik w całej klasie! Syriusz Black na pewno mnie zaprosi, on lubi dojrzałe!
Wybuchnęliśmy niepohamowanym śmiechem, natomiast Syriusz uniósł wzrok znad książki, spiekł raka, wytrzeszczył oczy z przerażenia i rozdziawił buzię, jakby komunikował „Ratunku!”. Zaraz po tym powiedział na cały regulator nieco spłoszonym tonem:
-O, jak się cieszę, że jest tu tyle normalnych dziewczyn! Głupio, jak jakaś laska jest zbyt obfita. To działa, jak rykoszet: ledwo podejdziesz na stopę i już się odbijasz…
Ryknęliśmy śmiechem, tym czasem dziewczyna przestała się idiotycznie szczerzyć i poczęła gorączkowo wyciągać ze stanika papier toaletowy, hipokrytka.
-Mam dość tego balu!- warknął Syriusz
-Ja też- przyznał Pet
Pomyślałam, że trochę przesadzają, przynajmniej Syriusz. On by bardzo łatwo jakąś znalazł. Przy takiej urodzie i popularności? Banał…
***
Na początku grudnia Krukoni i Puchoni rozegrali drugi w tym roku mecz.
-A my i tak zdobędziemy puchar!- chełpił się James
-Nie bądź taki pewien…- sarknął Łapa- Ten bal przyprawi mnie o palpitację serca, więc jeden gracz mniej.
-Spoko, w końcu znajdziesz jakąś dziuńkę…
Remus i Peter zapodziali się gdzieś w tłumie, więc musiałam trzymać się Rogasia i Łapy. To samo z Lily i Sevem
-Gdzie oni są?- niecierpliwił się James- Pójdę ich poszukać…
Porwał go tłum, a ja zostałam sama z Czarnym. Zapadła niezręczna cisza.
-Czemu musisz tak panikować?- spytałam nagle- Zaproś którąś, każda się w zasadzie…
-Nie, nie każda. Ty się nie zgodziłaś- warknął
-Ja to ja.
-Ale czemu? Coś ci we mnie nie odpowiada? Byłbym grzeczny…
-Przestań naciskać. Jak nie chcę, to chyba mam powód, no nie?
Spojrzał na mnie bykiem. W jego oczach czaiło się tyle negatywnych emocji, jakaś dziwna złość, oburzenie i niezdrowa chciwość, że przez moment wystraszyłam się, że mnie zmusi siłą. W końcu jest bardzo porywczy. Stwierdziłam nagle, że wcale go nie lubię.
Na szczęście doszli do nas Remus i Peter.
-A gdzie Rogacz?- spytali naraz
-Poszedł was szukać, przepraszam…
Bo oto dostrzegłam Lily i Seva, więc zaczęłam się do nich przedzierać.
W szkole wybuchła panika tych, którzy jeszcze nie mieli z kim iść. Ja byłam spokojna, miałam Seva. Dopiero w drugim tygodniu grudnia zostałam gwałtownie ściągnięta na ziemię.
-O, właśnie cię szukałem…
To Severus wpadł na mnie, gdy pędziłam ciemnym korytarzem na historię magii.
-Mam bardzo ważną sprawę…
-Teraz?
-Tak. Jak najszybciej. I z góry cię przepraszam, bo myślę, że się obrazisz.
Uniosłam brew, przeczuwając niezbyt pozytywne wieści.
-Otóż Lily właśnie pięć minut temu zaproponowała mi, żebym z nią poszedł na bal.
-Co?! To ona nie wie, że idziemy razem?!
-Najwyraźniej.- spojrzał na mnie wymownie. Do mojego mózgu wkradło się podejrzenie zamiarów Seva.
-I co? Wolałbyś iść z nią, mam rozumieć?- mruknęłam beznamiętnie.
-Nie to, że wolałbym, ale wiesz, co do niej czuję…
Coś osunęło mi się w żołądku. Świetnie. Ktoś, kto jest moim przyjacielem(a może nawet kimś więcej…) właśnie został mi sprzątnięty sprzed nosa. Jednak nie miałam wyjścia. W tej sytuacji nie było sensu trzymać go przy sobie na siłę, gdy zaledwie nieco ponad miesiąc temu żalił mi się, że ją kocha.
-Dobra, idź z nią…- było mi wszystko jedno
-Ale nie obrazisz się?- upewnił się- Ja chętnie bym z tobą poszedł, ale…
-Dobra, no to pa…
Tę walkę przegrałam…
-Co to za mina?
Rogacz, siedzący przede mną i Remusem, z którym siedzę na historii magii odwrócił się do nas.
-Właśnie się dowiedziałam, że nie mam z kim iść na bal, bo ta osoba woli Lily…
-Co?! To nie idziesz z tym tajemniczym menem?
-Nie, bo on idzie z Lily…
Westchnęłam. James pokręcił głową.
-Ten bal daje we znaki każdemu. Pet nie ma laski, Remus chyba też…
-A ty? I Syriusz?
Wyszczerzył zębiska.
-A może już mam?
Uniosłam brwi
-Możesz się wyrażać w mniej enigmatyczny sposób?
-Czy pójdziesz ze mną na bal?- wypalił niespodziewanie
Zaśmiałam się. Binns jak zwykle nie zareagował.
-Nie, teraz się nie wygłupiam. No, nie daj się prosić!- spojrzał na mnie błagalnie
W sumie, pomyślałam. Jamesa wyjątkowo lubię, a i nie znajdę chyba nikogo lepszego. Jak mam skończyć z Syriuszem lub Goyle’em… Zresztą, to nawet fajny szpan, pójść z Jamesem Potterem na bal. Jest popularny i całkiem przystojny.
-No dobra, pójdę z tobą… Ale nie zmieniaj zdania na dzień przed, dobra?
-W życiu, słonko, lepszej laski nie znajdę!
-Dzięki!- parsknęłam. No, przynajmniej to.
-Hura, mam lachona!- ucieszył się James- Jako drugi.
-A Syriusz był pierwszy, tak?
-Taa…- zachichotał
-A jednak znalazł swoją potworę? Która to, jakaś z jego fanek, co nie?
-I tu się mylisz, baby! Z tego co mi mówił, to przyuważył taką jedną Krukonkę z klasy wyżej. Nie należała do jego fanklubu, wręcz przeciwnie. Sporo go kosztowało usłyszenie pozytywnej odpowiedzi, z początku nie chciała o tym słyszeć. A wcześniej starał się o Dorcas, ale ona miała już z kimś iść i też nie chciała o tym słyszeć.
-Syriusz ma chyba tendencję do wybierania dziewczyn, które nie chcą z nim iść…- mruknęłam, myśląc o sobie
-Taa, lubi sobie utrudniać życie, nie pójdzie z pierwszą lepszą, jest ambitny…
James posłał mi dwuznaczny uśmieszek i odwrócił się w stronę katedry.
-A ty, Remus? Masz kogoś na oku?- zwróciłam się do brata.
Luniaczek posłał mi zakłopotane spojrzenie.
-Właściwie to zaprosiłem kogoś w październiku…
Szok. A to sprytna bestia! I nic mi nie powiedział?
-Kojarzysz taką dziewczynę, jest w Hufflepuffie, rok niżej niż my, jedna z rodzeństwa Bones’ów. Rose, i ma rude włosy.
-Chyba kojarzę. I co, nie mówiłeś twym chorym kumplom?
-Nie, bo mnie wyśmieją.
Pokręciłam głową
-Co wy na to, żeby Peta chajtnąć z kimś z pierwszej klasy?- spytał James, ponownie się do nas odwracając.
-No cóż, jeśli ten pierwszak nie będzie miał nic przeciwko…
Nadszedł wreszcie Dzień Sądu. Wyczuwało się ekscytujące oczekiwanie.
-Jutro jedziemy do domu- westchnęła tęsknie Lily, gdy siedzieliśmy w trójkę na schodach w Sali Wejściowej
-Mów za siebie- burknął Sev
-Głowa do góry, dziś bal- zawołałam
-Hura…- mruknął Sev
Lily natomiast była nieźle podekscytowana, zresztą, nie tylko ona. Nagle zaczęły się rzucać w oczy grupki roześmianych dziewcząt, rozprawiających wciąż o chłopakach.
Po południu Filch i prefekci zostali zagonieni do przygotowania WS, toteż zostałam sama z Severusem, który prawie dostał drgawek.
-Nie umiem tańczyć, to bezsens…
-Przestań, bo mnie wpędzisz w mantrę! Wiesz co? Idę się przygotować, mam dość.
-Co?! Już?! Zostało przecież…
-…jeszcze cztery godziny. To mało.
Uciekłam więc na górę, zostawiając kłębka nerwów sam na sam.
Alicja była już w dormitorium, gdy weszłam. Ubrana w prostą, lśniącą sukienkę.
-Nie mogłam się powstrzymać!- pisnęła, a ja parsknęłam. Fajnie, że idzie z Frankiem.
Weszłam do łazienki by umyć siebie i włosy. Gdy już to zrobiłam, wcisnęłam się w moją fantazyjną sukienkę.
Wyszłam i spostrzegłam, że Lily też już przyszła. Obecnie czyściła sukienkę z drobnych farfocli, które do niej przylgnęły.
Ja i Alicja rozsiadłyśmy się na jej łóżku, sprawdzając, jaką zawartość kryją w sobie kolorowe fiolki i puzderka z apteki, które Lily kupiła ostatnio. Były tu cienie i barwne pomadki do ust, oczywiście z magicznie przedłużoną trwałością.
Gdy Lily poszła do toalety, ja i Al zaczęłyśmy sobie podkręcać nawzajem rzęsy różdżkami. Była z tym kupa śmiechu, a już prawdziwej głupawki dostałyśmy, gdy jedna rzęsa Alicji urosła na długość przedramienia.
Wkrótce Lily do nas dołączyła i zabrałyśmy się za fryzury. Alicji upięłyśmy grzeczny japoński kok, tuż przy karku. Twarz Lily okalała burza rudych loków. Moich sprężynek nie dało się w żaden sposób ujarzmić, toteż wnerwiona ruda w końcu upięła mi na czubku artystyczny kok. Kilka sprężynek wymsknęło się spod niego, lecz Alicja stwierdziła, że tak wygląda odjazdowo. Przyszedł czas na makijaż.
-Uch, gdybym mogła w jakiś sposób zakryć te piegi…- mruknęłam
-Przecież one ci dodają uroku!- zaskrzeczała Lily, którą sporo nerwów kosztował mój kok- Nie marudź!
Al Makijaż był ciepły i subtelny. Lily oczy pomalowałyśmy na pastelowy błękit, a usta pociągnęłyśmy przezroczystą wazeliną. Moje oczy dziewczyny pomalowały na oliwkową zieleń, a wargi potraktowały bardzo jasnym, lecz intensywnym beżem.
Założyłam moje balerinki i opryskałam szyję różanymi perfumami.
-Kurczę… Nie wiedziałam, że moja twarz może… tak wyglądać…- powiedziałam, gdy przejrzałam się w lustrze. Nigdy wcześniej się nie malowałam, z wyjątkiem robienia kresek. To był istny szok. Nie mogłam opanować podniecenia.- Wyglądam inaczej, tak kobieco… Ile do balu?
-Około godziny!- odkrzyknęła Alicja
Resztę czasu spędziłyśmy na dyskusjach i śmiesznych hipotezach dotyczących uroczystości. Dowiedziałyśmy się od Al, że Frank bardzo jej się podoba, i że jest taka szczęśliwa, że ją zaprosił. Lily też była zadowolona z Seva, w końcu to ona go tak jakby zaprosiła. Moim kosztem.
-A ty, Mary Ann? Z kim idziesz?
-Z Jamesem Potterem.
Lily wywaliła gały na wierzch.
-Wiedziałam, że wylądujesz z którymś z nich, bidulka…
Gdy już zbierałyśmy się do wyjścia raz jeszcze rzuciłyśmy się na siebie z piskiem. Wyglądałyśmy odlotowo.
W salonie roiło się od ludzi w różnokolorowych kreacjach. Trochę oczopląs. Powymijałyśmy wszystkich, kierując się do Sali Wejściowej, na samym dole. Tam tłumy były jeszcze większe. Prawie natychmiast jednak znalazłyśmy Franka.
-Hej!- przywitał nas wesoło- Wiecie, że będziemy wchodzić parami, w ogonku?
-Trzeba będzie zrobić jakiś megaogonek- stwierdziłam, obserwując pierwsze pary, które ustawiły się przy wejściu do WS.
-Idziemy, Alicjo?- spytał, a ona kiwnęła głową, zaróżowiona od emocji. Odeszli, by zasilić szeregi par przy drzwiach. Zaraz potem przyszedł Sev. Po raz kolejny skojarzył mi się z nietoperzem.
-Wyglądacie super- bąknął, wcale na nas nie patrząc- Lily, przepraszam, że z tobą idę…
-Co ty gadasz?! Chodź, staniemy w kolejce. Pa, Mary Ann, przeżyj jakoś ten wieczór, by się nie rozsypać.
Puściłam mimo uszu aluzję o moim partnerze i pomachałam im na pożegnanie.
Zaczęłam rozglądać się za Huncwotami. W końcu dostrzegłam skubańców, stali na prawo od schodów w towarzystwie jakiejś dziewczyny z blond włosami i różową suknią a’la Barbie.
Podeszłam do nich, czując się niczym królewna w tej kreacji.
Wytrzeszczyli gały
-Co?- parsknęłam- Zatkało ruskie kakao?
-To ty?!- zachłysnął się Remus
-Wyglądasz jakoś…- zaczął Peter, ale zdusił w sobie dalszy ciąg
-Wyglądasz najładniej!- dokończył James z entuzjazmem- Ale mam fajną lalę!
-Sam jesteś lala!- odgryzłam mu się. Rozbawiły mnie ich miny.
-A to jest Melanie- przedstawił dziewczynę Pet. Kojarzyłam, że była Gryfonką.
-Z której klasy jesteś?
-Z drugiej…- odparł piskliwie i posłała Glizdkowi zalęknione spojrzenie. Za jego plecami Syriusz i James zdusili w sobie wybuch śmiechu. W tym samym momencie podeszła do nas jakaś dziewczyna.
-Cześć!- przywitała się.
Miała na sobie śliczną białą sukienkę o prostym kroju, która ją bardzo wysmuklała. Trudno byłoby ją nazwać stereotypową pięknością. Przypominała mi elfa, którego kiedyś widziałam na obrazie. Miała migdałowe szare oczy i ogniste pukle grubych włosów.
-To jest Joanne- przedstawił Syriusz
-Wiemy!- zareagował zblazowany James
-Gdzie jest Rose?- zniecierpliwił się Lunatyk
-A co? Tęsknimy?- zarechotał perfidnie Rogaś
-Wypchaj się, jeszcze przed chwilą sam jęczałeś „Gdzie jest moja Meggie?!”
-Naprawdę?- zdumiałam się- Och, to słodkie…
-Ja jestem słodki!- ucieszył się James- Niczym ciasteczko… Hej, Luniaczku, idzie twa białogłowa…
W naszą stronę zmierzała już Rose Bones. Swoje piękne rudoblond włosy związała w warkocz. Ubrana była w fioletowo-różową sukienkę. Na jej okrągłej twarzy rozlał się uśmiech, który zapewne(tak przypuszczam) przyciągnął Remusa.
-Ale czad, ona ma dołeczki!!!- zapiał w dzikiej ekstazie James- Ale jazda!
Zaraza zarobił kopniaka w łydkę od Remusa
-Hej!- przywitała się ciepło- To co, idziemy?
Wszyscy straceńcy, jak jeden mąż powiedzieli „Madame?”(ciekawe, ile to ćwiczyli), po czym złapałyśmy ich pod ramię, by ustawić się w ogonku…
Komentarze:
liet Piątek, 09 Stycznia;, 2009, 18:51
Tacy są faceci! Im bardziej się ich odbycha tym bardziej są pewni, że są zakochani.. ciekawe czy mary ann robi to specjalnie.
pozdro!
gorgie Sobota, 10 Stycznia;, 2009, 14:06
Dobra twoja notka była ochydna, paskudna, zła niedobra, egoistyczna, nieromantyczna, nieciekawa i nudna
Dobra żartuje to jest tylko na motywację do następnej notki. Tak naprawde jest odwrotnie. Wiem, że niepowinnam się o to pytać o co zwyklę sie pytam lecz prosze postaraj się aby ta notka była jak najszybciej bo o notkę o balu pisałam od kilku notek
P.S. sorki za powtórzenia, ale nie mam takiego talentu jak ty
Lily Sobota, 10 Stycznia;, 2009, 16:50
Notka jest cudooowmna xD
Na początku myślałam, że Mary Ann pójdzie z Syrkiem, a Lily z Jamesem
BuUuziaki ;* ;))
liet Sobota, 10 Stycznia;, 2009, 22:00
Co? Jak Sev mógł tak potraktować Mary Ann!!Oburzające! (właśnie doczytałam notkę do końca)
Notka wspaniała|! ;) Chłopcy to jednak głąby ;) takie ciemne trolle Notka długaśna i peło w niej dialogów, trochę za mało opisów ;) Nie mogę doczekać się balu Mary z Jemesem ;) Super
Zapraszam do pam. Laury Diggory!
Notka bardzo mi się podobała. pełna emocji, oryginalna...
Nie sądziłam, że Mary w końcu pójdzie z Jamesem, a tu proszę, co za niespodzianka!
Notka długa i ciekawa: taka jaka powinna być. nie zauważyłam literówek, bardziej skupiałam się na treści. Mam nadzieję, że hp.org Ci już działa i szybko dodasz coś nowego.
Pozdrowienia!;*
P.S. Zapraszam do Romildy! ;P
JOANNA Czwartek, 15 Stycznia;, 2009, 13:26
Hej hej, nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, że znów jest notka. Jak zwykle pełna śmiechu i śmiesznych ripost. mam nadzieję, że szybko pokażą się nowe!!!! oby tak dalej!!!
Lunary Sobota, 17 Stycznia;, 2009, 17:09
Kocham pam Mary Ann!!!Przeczytałam wszytskie notki i muszę przznać, że to jest po prostu extra!!!Mam nadzieję że dodasz szybko nową notkę bo chyba umrę z tego czekania
Malina Vox Środa, 21 Stycznia;, 2009, 19:26
Ta notka jest Boska! Jak zawsze dużo w niej psot i śmiechu, jak i zarazem złości. Ach ci chłopacy xD
Doo Środa, 28 Stycznia;, 2009, 12:47
Hej wszystkim XD. Hp.pl mi już działa, nareszcie, więc notka powinna pojawić się w tym tygodniu. Mam nadzieję, że Wam się spodoba. Dziękuje za pokrzepiajace komenty-nawet nie wiecie, ile dla mnie znaczą
ika Czwartek, 29 Stycznia;, 2009, 15:52
przeczytalam wszystkie notki od poczatku powoli bo meczy mi sie szybko wzrok ten pamietnik jest the best