"In the event of my Demise,
when my heart can beat no more
I hope I die for a belief that I had lived for." (ang.)
"W dniu mojej śmierci
gdy moje serce nie będzie mogło już dłużej bić
mam nadzieję, że umrę za Wiarę, dla której chciałem żyć."
Autor: Tupac Shaker
Życie Nataszy jest pełne zagadek i tajemnic, żeby je odkryć musisz przeczytać ten pamiętnik, w którym nie znajdziesz nic oprócz bólu, smutku i prawdziwego życia To nie jest kolejny pamiętnik pt. Jestem księżniczką! Klękajcie narody!.
Życzę miłego czytania i komentowania!
07 wrzesień
Dzisiaj jadę na te przeklęte badania. Przyzwyczaiłam się do nich. Zawsze dostaje sale z nr 753 i mogę robić co tylko mi się podoba. Mam nadzieje, że Tonks przyjdzie mnie odwiedzić. Muszę z nią porozmawiać, bo inaczej nie wytrzymam i zwariuje. Ile byłam dni w Hogwarcie? Raptem kilka, a już mam dość tych durnych uśmieszków na korytarzach. Kto by przypuszczał, że trafię akurat do Slytherinu, chociaż miałam przeczucia i wolałam iść do jakiejkolwiek innej szkoły, ale rodzicom zachciało się wysłać mnie do tej. Trudo. Przywyknę albo nawet polubię te mury wielkiego zamczyska. Za kilka lat nie będę chciała odejść z tego miejsca, bo to będzie najwspanialsze miejsce na świecie.
Za godzinę muszę być w Mungu, ale tak nie mam ochoty tam jechać. Znowu zaczną te swoje badania, które i tak nic nie pomagają, ale rodzice w to wierzą, bo tylko dla nich to robię.
-Aniołku zejdź na dół! Musimy już jechać!- z dołu dobiegło mnie wołanie taty. Czasami mam dość tego „Aniołku”, ale nie chcę urazić taty. Może napiszę wieczorem, jeżeli nie będę miała żadnych badań, ale to raczej wątpliwe.
-Już idę!
Wieczorem
Dzień minął mi na badaniach. Jestem strasznie zmęczona, ale nie mogę zasnąć, bo podali mi jakiś eliksir i muszę siedzieć tak do rana. Jedyną pocieszającą rzeczą jest to, że jutro mogę spać cały dzień. Więc dzisiaj mogę pisać i pisać bez końca, chociaż muszę uważać, aby nie zapisać wszystkich kartek. Heh… O czym by tu popisać, bo nie chce mi się opisywać dzisiejszego dnia, ale w skrócie to zrobię. Rano zjadłam śniadanie i wraz z tatą i mamą, która robiła mi wykłady na temat „Źle postąpiłaś Natascho! Powinnaś przeprosić Micka!”, ale ja jednym uchem słuchałam a drugim uchem wypuszczałam, więc mało pamiętałam. Nie mogliśmy podróżować dzisiaj siecią fiu, ponieważ była jakaś awaria w centrali wczoraj wieczorem i okrąg #1452**, do którego my należymy został odcięty na tydzień, zatem do Św. Munga dotarliśmy Błędnym Rycerzem, ale miotło. Mama z deka była wkurzona, że tata wybrał ten transport, ale za to tata był uradowany. Gdy dotarliśmy na miejsce grupka mało ważnych uzdrowicieli od razu zabrała mnie na jakieś badania. Podali mi jakiś zielono-niebieski wywar do wypicia, po którym nieźle mnie zemdliło i myślałam, że zaraz puszczę pawia na najbliżej stojącego uzdrowiciela, ale jednak wytrzymałam. I tak cały dzień, aż w końcu przed południem dali mi spokój na jakąś godzinkę, abym mogła się przebrać w piżamę i zjeść obiad, który był wyjątkowo niesmaczny, ale tłumaczona mi, że tak jest po tym eliksirze. Po południu miałam podstawowe badania, a później mogłam pospać chwilę, która nie trwała długo, bo obudziła mnie jakaś baba mówiąc, że to już pora kolacji. I znowu podawali mi te eliksiry przez jakieś dwie godziny i nie kazali mi spać prze tą noc, więc teraz siedzę i piszę, chociaż mam ochotę iść spać.
Tata wspominał mi, że Tonks mnie nie odwiedzi, bo jest na jakiejś misji. Szkoda, tak bardzo chciałam z nią porozmawiać, ale nie wyszło. Mówi się trudno. Jakoś dam radę.
Przypomniała mi się pewne wydarzenie, które utkwiło mi w głowie, jak i reszcie mojej rodziny. Dzisiaj przy śniadaniu Alex zawala masę pytań, bo chciała widzieć, jak jest w Hogwarcie, więc zmuszona do odpowiadania na jej głupie pytania musiałam opowiadać. W trakcie tej rozmowy patrzyłam ukradkiem na Yoh i to przypomniało mi się coś…
Narodziny mojego braciszka Josepha.
Pamiętam, że w wieku 4 lat bawiłam się różdżką mojego taty, który po pracy się zdrzemnął. Pamiętam to jak przez mgłę, ale to było takie zabawne i za razem straszne. Tata później miał prze ze mnie kłopoty w ministerstwie, ale mi mówił, że jestem jego małą cytrynką, którą kocha nad życie.
Tata wrócił do domu zmęczony, więc postanowił się zdrzemnąć. Reszta mojej rodziny robiła w tym czasie coś innego, mama nie miała czasu, żeby zająć się mną i Harrym, bo musiała wyjść do uzdrowiciela. Harry bawił się wtedy z chłopakami w ogródku, a ja wiele nie myśląc, chociaż taki wiek, wzięłam różdżkę należącą do mojego taty. Jaka ja byłam głupia! Poszłam do pokoju rodziców i wzięłam pierwszą lepszą książkę, akurat trafiłam na transmutacje rzeczy w zwierzęta. Siedząc w fotelu oglądałam ją, przy każdym opisie zaklęcia znajdował się obrazek. Strasznie lubiłam smoki, więc zniosłam księgę na dół i machnęłam różdżką… dobrze, że trafiłam w krzesło, które stało za oknem (okno było otwarte, ponieważ było lato). W wieku czterech lat nie potrafiłam czytać, więc pomyślałam o dużym smoku i machnęłam różdżką tak jak było w książce. Mając przeogromne szczęście tata przebudził się i zadział natychmiastowo, jak to bywa z aurorami. Smok był naprawdę duży i piękny, tylko tyle pamiętam z tego dnia.
Pamiętam jeszcze to, że mama nawrzeszczała na mnie. Bardzo wzięłam sobie to do serca, bo mama była w ósmym miesiącu ciąży z Josephem i tata musiał zawieźć ją do Św. Munga. I takim sposobem zyskałam braciszka.
Tak właśnie wyglądały narodziny Yoh i moje pierwsze czary. Później Syriusz miał kupę śmiechu z tego, a mała głupiutka dziewczynka tylko puszczałam wtedy buraka. Teraz bym wyśmiała Łapę niż miała zaczerwienić się przez jego durne zaczepki.
Mam jeszcze masę czasu i nie wiem jak go wykorzystać, chociaż…
...
c.d.
Komentarze:
MichaelTib Czwartek, 24 Czerwca, 2021, 19:20
free dating sites
<a href=http://datingsitesover.com/?>dating web sites</a>