"In the event of my Demise,
when my heart can beat no more
I hope I die for a belief that I had lived for." (ang.)
"W dniu mojej śmierci
gdy moje serce nie będzie mogło już dłużej bić
mam nadzieję, że umrę za Wiarę, dla której chciałem żyć."
Autor: Tupac Shaker
Życie Nataszy jest pełne zagadek i tajemnic, żeby je odkryć musisz przeczytać ten pamiętnik, w którym nie znajdziesz nic oprócz bólu, smutku i prawdziwego życia To nie jest kolejny pamiętnik pt. Jestem księżniczką! Klękajcie narody!.
Życzę miłego czytania i komentowania!
Czas nadal stoi dla mnie w miejscu, ale nowa podróż przede mną.
1 lipiec 1991
Hmm… Dość dziwne, że wciąż jestem w domu. W sobotę dwudziestego drugiego czerwca wróciliśmy do domu (ja i Debilny Kwartet). Na dworcu zastaliśmy naszych ojców, bo mamy szykowały „imprezę powitalną”, która odbyła się w moim rodzinnym domu. Przeróżne potrawy, cista, ciasteczka, sałatki, itp. Czekałam, kiedy powiedzą coś o tej karze, lecz oni nic. Black milczał, więc ja też. Nie chciałam wiedzieć, modliłam się skrycie, chociaż nie wierzę w nic, o odwołanie kary. Nie potrafiłam nic wykombinować w tej sprawie, on też nie… Sobota minęła.
W niedzielę unikałam rodziców. Miałam plan, żeby wyjść z domu, ale ojciec powiedział, że dzisiaj idziemy do jego rodziców na obiad, więc kicha z planu. Obiad u dziadków Potterów był pyszny. Jak zawsze. Nawet zapomniałam o tej „karze”, ale wieczorem…
-Natasza! Zejdź na dół! Musimy porozmawiać!- Dobiegł mnie krzyk z dołu. Powoli podniosłam się ze swojego łóżka i na drżących nogach zeszłam na dół. W salonie siedzieli już Blackowie i rodzice.
-Dobrze. Możemy zaczynać.- Powiedział tata. –Lily, kochanie!
-Czemu zawsze ja?!- obruszyła się, ale zaraz zaczęła swój monolog. –Jak dobrze pamiętacie, mam taką nadzieję, wyznaczyliśmy WAM karę. Miała ona polegać na spędzeniu przez WAS wakacji… razem. Jednak… - Tu spojrzała na Dorcas, Syriusza i ojca. – doszliśmy do wniosku, że nie ma sensu wysyłanie WAS razem, bo mogło by to zakończyć się śmiercią, któregoś z WAS. –Zerknęłam na Micka, który przez cały czas wpatrywał się w czubek swoich adidasów. –Nie myślcie sobie, że obejdziecie się bez kary!- Zagrzmiała, ale zastanawiało mnie jaki jest prawdziwy powód. –Natasza, jutro kładziesz się do Munga na tydzień lub, jeżeli będzie to konieczne, na dłużej. Zrozumiałaś?- Pokiwałam tylko głową. Nie miałam ochoty na rozmowy, a zwłaszcza przy Blackach. Szczerze nie lubię ich rodziny, oprócz Maksa, który wydaje się normalny z nich wszystkich.
-Pójdę się spakować. –Już miałam wychodzić, gdy zaczepił mnie Syriusz.
-Natasza?
-Hę?- Stanęłam w drzwiach i czekałam, aż zacznie.
-Możemy porozmawiać na osobności?- Spytał się. Kiwnęłam głową na znak zgody. Ruszyłam do kuchni, kiedy miałam usiąść na jednym z krzeseł, powiedział:
-Wyjdźmy stąd. Odpowiada ci spacer?
-Tak.- Ruszyliśmy przez drzwi kuchenne prowadzące do ogrodu. Dalej przez furtkę w stronę lasu. Szliśmy z dobre dziesięć minut.
-Jak się czujesz?- Zagadnął. Czułam, że nie potrafi dobrać słów. Bał się?
-Zależy o co pytasz.- Zrobiłam pauzę, ale on nie odpowiadał. –Fizycznie trzymam się, ale teraz trochę pochoruję. Znając życie.
-Przecież wiesz, że o to nie pytam.
-Nie jestem idiotką Black. Nie ułatwię ci sprawy, musisz postarać się.- Powoli skierowałam się w stronę jeziora. Syriusz stał w miejscu, jakby nad czymś się zastanawiał.
-Ja nie wiem, jak ludzie mogą się z tobą dogadać. Ciężki przypadek z ciebie. –Stwierdził i podszedł do mnie. –Jesteś taka niedostępna dla wszystkich?
-Może…
-Ja wiem swoje. Nie będę owijał w bawełnę. Jak traktują ciebie ślizgoni?- Ciekawe kto jeszcze mnie o to zapyta podczas tych wakacji.
-Nie wiem o co pytasz. Przecież ja też jestem ślizgonką. Zapamiętaj sobie, nie jestem taka jak WY, wyznaję inne zasady.- Gdy miałam już odejść chwycił mnie za rękę. Muszę przyznać, że ma parę w rękach. Chciałam wyrwać się z jego uścisku, lecz nie mogłam. Byłam za słaba…
-Zechcesz mnie puścić Black!- Wysyczałam.
-Nie, dopóki nie porozmawiamy na poważnie.- Minę miał zaciętą. Mick może jest podobny do Syriusza, ale nie z charakteru. Różnią się pod tym względem. –Jednak będziemy musieli odłożyć to na inny termin.- Rozluźnił ucisk, lecz wciąż trzymał mnie za nadgarstek.
-Dlaczego? Skoro mówisz, że to ważne.- Tak naprawdę to zainteresowało mnie to, co chce mi powiedzieć. Nigdy nie rozmawiał ze mną sam na sam.
-Czas nadal stoi dla mnie w miejscu, ale nowa podróż przede mną.- Powiedział i po prostu odszedł tak sobie.
Przez kolejny tydzień nic nie pisałam, bo zapomniałam „pamiętnika” z domu. Jednak nie miałam ochoty ani czasu na pisanie przez te badania. Uzdrowiciele twierdzą, że powinnam zacząć przyzwyczajać się do mięsa, bo tak mnie nigdy nie wyleczą, ale bardzo się boję… Może kiedyś, jak będę gotowa.
Zastanawiają mnie słowa Syriusza. Nie wiedziałam jaki jest ich sens. Czyżby jakaś zagadka? Ja się tego dowiem…