"In the event of my Demise,
when my heart can beat no more
I hope I die for a belief that I had lived for." (ang.)
"W dniu mojej śmierci
gdy moje serce nie będzie mogło już dłużej bić
mam nadzieję, że umrę za Wiarę, dla której chciałem żyć."
Autor: Tupac Shaker
Życie Nataszy jest pełne zagadek i tajemnic, żeby je odkryć musisz przeczytać ten pamiętnik, w którym nie znajdziesz nic oprócz bólu, smutku i prawdziwego życia To nie jest kolejny pamiętnik pt. Jestem księżniczką! Klękajcie narody!.
Życzę miłego czytania i komentowania!
Co mogę powiedzieć na swoje usprawiedliwienie? Brak czasu... chyba wystarczy.
Notka jest średniej jakości i chyba tyle.
A tak za pamięci, Aramilu jest ona dla Ciebie !
***
- Panowie, któryś z nas się wygadał… Ona wie o nas. – Black nerwowo spojrzał na drzwi. „Jeżeli dowiedzą się, że to ja… Jak najprościej stąd zwiać?” – pomyślał. „Jeżeli wyjdę, będą wiedzieli, że to ja. Co by zrobiła Potter na moim miejscu?”.
- Jak to wie?! Seth? – Wszyscy skierowali wzrok na szczupłego chłopaka, który opierał się o ścianę obok kominka. Czarny sweter kontrastował z jego krótkimi blond włosami. Ręce skrzyżował na piersiach.
- Przejmujecie się tym? – Rozejrzał się po zebranych. – Czy ktoś mówił, że będzie łatwo? Zakład zakładem, ale teraz musimy uważniej wykładać karty na stół… - Wzrok zatrzymał na oknie. Był późny wieczór. – Dzisiaj wybierzemy głównych zawodników i grupy pomocnicze.
- Czemu tak szybko? –Zawołał ktoś z kąta. Każdy chciał coś powiedzieć, zrobił się ogromny szum.
- Cisza! Koledzy, im szybciej tym lepiej. –Mówił cicho. Wiedział, że krzykiem nic nie zdziała. – Którzy nie mają nic do stracenia niech wstaną. Ci którzy są na tyle odważni, aby dokonać rzeczy niemożliwych niech wstaną. – Wstał wysoki chłopak, miał na oko piętnaście lat. Na szyi miał zawiązany krawat w barwach Ravenclawu.
- Ja, …, nie mam nic do stracenia i jestem na tyle odważny, aby dokonać rzeczy niemożliwych. – Z każdym wypowiedzianym słowem oplatał go złoty pas. Była to przysięga, która była przypieczętowana czarami.
Kolejną osobą był puchon z szóstego roku. Wstał i wypowiedział formułkę przysięgi.
- Jeszcze tylko jedna osoba. – Przypomniał Seth. Black nerwowo zaciskał pięści. Powoli wstał i drżącym głosem wypowiedział formułkę . Poczuł zimno, kiedy złote pasy oplotły go.
***
Każdego ranka zastanawiam się, czy to jest kolejny dowcip Blacka. Ten „konkurs” jest jakiś podejrzany. Tylko jeden chłopak do mnie zagadał, a gdzie reszta? Czyżby i Syriusz maczał w tym palce? Miałam tyle pytań, a nie miałam komu ich zadać…
- Natasza, masz zamiar dzisiaj wstać?
- Nie mam najmniejszej ochoty. – Odpowiedziałam leniwie i przewróciłam na drugi bok. Piątek – ostatni dzień tygodnia. Nie lubię wstawać wcześnie rano.
- Natasza! Masz dziesięć minut, jak nie to idę sama. –Czy ona potrzebuje niańki?
- To idź! Przecież nie trzymam Ciebie na uwięzi! – Trzasnęła tylko drzwiami i już jej nie było.
Co mnie dzisiaj minęło? Ach, tak! Transmutacja z puchonami, zielarstwo z kurukonami, historia magii z gryfonami i eliksiry także z gryfonami. Mało pocieszające lekcje…
Nie wiem, która to mogła być godzina, kiedy ponownie się obudziłam. Leniwie przeciągnęłam się na łóżku. Spojrzałam w baldachim, na którym miałam przypięty plan lekcji i ważne sprawy do załatwienia.
„Ciekawe kiedy przejdzie złość Pansy?” – Zastanawiałam się. Podniosłam się do pozycji siedzącej i omiotłam wzrokiem dormitorium. Dziewczyny jak zwykle zostawiły bałagan, na podłodze walały się ubrania, książki, kosmetyki... Zielone ściany i srebrne zasłony – no tak, barwy Slytherinu. Obok mojego łóżka stało krzesło, na którego poręczy zwisała moja szata szkolna. Zerknęłam na szafkę nocną, gdzie powinien leżeć mój zegarek. Za kilka minut zacznie się historia magii. Black…
Krótki, zimny prysznic doprowadził mnie do jako takiej używalności. Założyłam czarne spodnie i biały sweter, który kontrastował z moimi kruczoczarnymi włosami. Mokre włosy przeczesałam palcami i splotłam je w warkocz. Niektórych kosmyków włosów nie udało mi się spiąć, więc pozostawiłam je w spokoju.
Jako przykładna dziewczyna poprawiłam pościel na łóżku i schowałam szatę do szafy, którą dzieliłam z Pansy. Książki ułożyłam na szafce nocnej.
***
- Gdzie jest Natasza? – Zapytał szorstkim głosem Black.
- Jeszcze pewnie śpi. – Warknęła Pansy. I dodała: - Nie jestem jej niańką! – I przyspieszyła kroku. Black zatrzymał się w połowie korytarza.
„Po jaką cholerę ja jej o wszystkim mówiłem? I jak tu wygrać?” – pomyślał i ruszył dalej.
***
Zeszłam do pokoju wspólnego. Zawsze siadałam przy stoliku w rogu, gdzie panował półmrok i nikt nie zwracał na mnie zbytnio uwagi. Jednak akurat wtedy miałam ochotę poleniuchować na kanapie. Z przyzwyczajenia oparłam się o kanapę i spuszczałam się po oparciu. Wylądowałam na jakimś chłopaku, który drzemał, jednak pod wpływem mojego ciężaru się obudził.
- Przepraszam. – Wydukałam i zaczerwieniłam się. Chłopak spojrzał na mnie. Zdziwienie malowało się na jego twarzy. Krótkie blond włosy miał w nieładzie. Wyglądał na szóstoklasistę. Już go kiedyś widziałam. W końcu jest ślizgonem…
- Nie szkodzi. – Odpowiedział grzecznie. Starałam się ostrożnie wstać, acz mi się nie udało i wbiłam mu łokieć w brzucho. Tylko się skrzywił z bólu. Jeszcze raz go przeprosiłam i już miałam odejść, kiedy odezwał się ponownie. – Wiesz, że to tak nieładnie?
- Słucham? – O co mu chodzi?
- No, zostawiać kogoś kogo o mało się nie zabiło. - Podniósł się do pozycji siedzącej. Był chudy. Tylko się uśmiechnęłam. Swoje kroki skierowałam do dormitorium, ale on znowu przemówił. – Jak ci na imię kruczowłosa? – Udałam głuchą i ruszyłam dalej. – Nie wiesz, jak masz na imię? – Kilkoma szybkimi krokami zatarasował mi wejście do dormitorium. – Odpowiesz?
- Natasza Potter.
- Aha. Teraz wypadałoby mnie zapytać się o imię. – Odpowiedział. Byłam zdziwiona, że nie powiedział mi czegoś w stylu „Wiem, jak się nazywasz!”, chyba stara się być miłym.
- Naprawdę? – Jednak ja nie zamierzałam być miła. Wciąż miałam na uwadze ten idiotyczny „konkurs”.
- Tak. Skoro jesteś małomówna ja będę mówił. – Trochę przypomina mi Blacka. – Jestem Seth Cohen. – Wyciągnął swoją prawą rękę. Spojrzałam tylko na nią, ale jej nie uścisnęłam. Potargał nią włosy, kiedy zdał sobie sprawę, że jej nie uściskam.
- Czy mógłbyś zejść mi z przejścia? – Spytałam grzecznie. Chciałam go wyminąć, ale był wyższy ode mnie.
- Wiesz, że jesteś „zimna”? – Spojrzałam prosto w jego oczy. On uczynił to samo. Nie wytrzymałam i walnęłam go w twarz. Był w lekkim szoku, z czego skorzystałam i wyminęłam go.
Wpadłam do dormitorium i walnęłam się na łóżko.
***
- Pansy? - Po południu próbowałam zgadnąć do niej. Minę miała zachmurzoną, chyba jeszcze jej nie przeszło. – Nadal jesteś zła?
- Może.
- A kiedy ci przejdzie?
- Hmm… Dowiesz się o tym pierwsza. – Powiedziała i zniknęła za drzwiami do łazienki.
***
- Black o ciebie dzisiaj pytał. – Powiedziała mi wieczorem Pansy, kiedy zostałyśmy same w dormitorium.
- Czego chciał? – Zapytałam z udawaną obojętnością, chociaż wcale tak nie było. Bardzo chciałam wiedzieć, co on chciał ode mnie. Siedziałam na swoim łóżku nadal wpatrując się w książkę od transmutacji. Pansy układała swoje ubrania w szafie.
- Nie wiem. Byłam zła na ciebie, więc go spławiłam. – Odwróciła się w moją stronę. – Masz mi to za złe?
- Nie. Tylko się zdziwiłam, czego on może ode mnie chcieć. – Pokiwała tylko głową i wróciła do układania.
„Może chciał porozmawiać o konkursie?”
***
- Cześć Natasza! – Usłyszałam w poniedziałek rano, kiedy szłam z Pansy do Wielkiej Sali. Poznałam natychmiast ten głos… Tak, to był ten buc – Seth Cohen. Wyminął nas razem z grupką kolegów i pognali do Wielkiej Sali.
- Skąd znasz Setha? – Zapytała Pansy z wyrzutem. Widziałam jej maślane oczy za jego cieniem.
- Tego buca?
- Dziewczyno! To najbardziej rozchwytywany chłopak Slytherinu! – Wykrzyczała. Dopiero teraz mi się przypomniało skąd go znam. Pansy mi już kiedyś o nim opowiadała. Jego ojciec to jakaś rodzina samego Knota i sam jest jakąś ważną szychą w Ministerstwie Magii. – Powtarzam, skąd go znasz?! – Opowiedziałam jej w skrócie, co się wydarzyło, lecz zgrabnie pominęłam wątek ze spoliczkowaniem.
***
- Za tydzień walentynki. – Powiedziała szeptem Pansy na historii magii. Lekcja była tak okropna, że każdy siedział ze znudzeniem malującym się na twarzy. Wyjątkiem była tylko Granger, kujonka z Gryffindoru, która notowała każde słowo profesora. Siedziałam w ostatnim rzędzie przy oknie. Pogoda była okropna. Zima hulała w najlepsze, każdy wyczekiwał z niecierpliwością oznak nadejścia wiosny. Spojrzałam na Pansy siedzącą obok. Rysowała kwiatki na pergaminie i serca przebite strzałami.
- I co z tego? – Zapytałam z nutką ironii w głosie.
- Jak to co? Najlepsza pora na miłość. – Wykrzywiłam usta w lekkim uśmiechu. Od momentu, w którym jej opowiedziałam o „tym bucu”, nie daje mi spokoju. Mówi, że to coś musi oznaczać, ponieważ codziennie mówi mi „cześć”, które jak zwykle olewam.
- Na miłość jest dobra każda pora, tylko trzeba znaleźć tego jedynego. – Zadrwiłam.
- Z takim nastawieniem to ty nigdy nie znajdziesz chłopaka.
- A może ja po prostu nie chcę się zakochać?
- Tylko tak mówisz. – Pansy zamilkła, bo profesor Bins spojrzał w naszą stronę. – Każdy chce kochać i być kochanym.
- A jak mi wytłumaczysz czym jest „miłość”? - Dlaczego nie mogę się zabawić jej kosztem? Lubię ją denerwować. Zwłaszcza, że przechodzi jej złość po kilku godzinach, a nawet minutach.
- Miłość?
- Tak, miłość.
- A skąd ja niby mam to wiedzieć? – Zaczyna się robić ciekawie.
- Przecież sama powiedziałaś, że walentynki to najlepsza pora na „miłość”. – Podrapała się teatralnie w głowę i fuknęła jak rozdrażniony Leonardo.
- Jesteś nieznośna! – Wykrzyczała teatralnym krzykiem.
- Wiem, ale ty to lubisz. – Spojrzałam na nią. Minę miała nadąsaną, ale zaraz się uśmiechnęła. – No to jak mi to wytłumaczysz?
- Kto mi przeszkadza prowadzić lekcję? – Zapytał dość donośnie profesor. Ci co drzemali natychmiast się obudzili. – Panna Porter i panna Penkison?
- Tu takich nie ma. – Odpowiedziałam głośno.
- Jak to nie? Przecież o tobie mowa i o twojej koleżance obok.
- Ja nie nazywam się Porter. – Odpowiedziałam grzecznie.
- Nie denerwuj mnie!
- Nawet jako duch jest pan zdolny do złości? – Zapytałam z kpiną w głosie.
- Minus 50 punktów dla… Z jakiego jesteś domu? – Nie dość, że duch to jeszcze daltonista.
- Jestem puchonką. – Szybko wymamrotałam zaklęcie i zmieniłam kolor krawatu. – Widzi pan? – Pomachałam krawatem.
- Ale to teraz mam z… - Spojrzał na plan leżący na biurku. – Teraz mam godzinę wolną, więc… Co wy tu wszyscy robicie?! Wynocha mi z klasy! – Wszyscy spojrzeli po sobie i już wychodzili. Biedna Grenger została zakneblowana przez Blacka, ponieważ chciała powiedzieć o nieporozumieniu jakie zaszło.
- Natasza. Wiesz że jesteś okropna? – Zapytała Pansy, kiedy tylko znalazłyśmy się daleko od klasy. Pokiwałam głową.
***
Dzisiaj jest 14 lutego… Nie mam najmniejszej ochoty wstać i iść na zajęcia. Nie w tym dniu. Przewróciłam się na drugi bok. Łzy spływały mi po policzkach, aby zniknąć w poduszce.
- Natasza! Wstawaj! – Krzyknęła Pansy. Wytarłam szybko łzy i schowałam głowę w poduszkę. Nagle ktoś rozsunął kotary. Była to Pansy z moją szatą szkolną w ręku. – Masz zamiar jeszcze spać? – Zapytała zaczepnie. Pokiwałam tylko głową. – No, wstawaj! – Szturchnęła mnie lekko.
- Muszę? – Zapytałam lekko zduszonym głosem.
- Yhy. Przecież wiesz, że Snape urządził nam klasówkę z eliksirów i powiedział, że ocena z tego będzie miała wpływ na koniec roku.
- Wiem, ale nie mam ochoty wychodzić dzisiaj nigdzie. Najchętniej bym nie wstawała z łóżka i obudziła się następnego dnia.
- Nie narzekaj, bo jutro może być gorzej. – Położyła ubranie obok. – Zaczekam na dole. Masz 10 minut. – Dodała w drzwiach i już jej nie było.
***
- Wyglądasz strasznie. – Powiedziała, kiedy tylko zeszłam na dół. – Jesteś strasznie blada. – Dodała. – Przeglądałaś się dzisiaj w lustrze? – Zaprzeczyłam i ruszyłam w stronę wyjścia z pokoju wspólnego ślizgonów. Ruszyła za mną. Lochy były przyozdobione serpentynami i tym podobnymi rzeczami.
- Dzisiaj walentynki.
- Dzisiaj jest zwykły dzień, 14 lutego! – Warknęłam i przyspieszyłam kroku.
- Dlaczego tak nie lubisz tego dnia? – Zapytała, kiedy zrównała się ze mną.
- Szczerze? – Zatrzymałam raptownie, ona też.
- Szczerze.
- Nie cierpię, gdy ludzie w tym dniu wyznają sobie miłość. Jeżeli kogoś się kocha to okazuje mu się to przez cały rok, a nie tylko tego dnia. – Pansy przewróciła tylko oczami. – Taka jest prawda. Kiedyś to zrozumiesz…
- Oj! Natasza, to ty kiedyś to zrozumiesz, że ten dzień jest uczczeniem miłości, i że ludzie w tym dniu dopiero odważają się wyznać miłość, bo uważają go za odpowiedni dzień. – Chyba sama nie zrozumiała tego, o czym mówiła.
- Może i tak… - Powiedziałam i ruszyłam dalej. Nie chciałam się dzisiaj z nią kłócić.
Nie byłam dzisiaj przygnębiona z powodu walentynek, ale z…
***
Wiem, że jest to pamiętnik, ale pozwoliłam sobie na wstawki z otoczenia Nataszy, abyście mogli zrozumieć. To tyle! Do następnego!
qqkc saDefectively of soviets you can scroll per crematory http://edmpcialis.com/ - when will cialis be over the counter
zlqyqbir Czwartek, 23 Kwietnia, 2020, 17:06
mycf tnMethamphetamine is extraordinarily addicted with Hydochloric lager http://edmpcialis.com/ - when will cialis go generic
nnwdlrnf Czwartek, 23 Kwietnia, 2020, 17:11
sjnz uzSplashed hawk that it is liberated and permissable to http://edmpcialis.com/ - generic cialis canada
grbbundot Czwartek, 23 Kwietnia, 2020, 17:50
custom essays services https://essaywritingservicehgv.com/ - essay writing services usa service essays <a href="https://essaywritingservicehgv.com/#">law school essay review service</a> business school essay writing service
skwq ldGrounded all other disconnects are remote - I adopt it on a oblique empty gourd http://cialiswrs.com/ - cialis india
zdyhroq Czwartek, 23 Kwietnia, 2020, 21:39
qola hdprofessor suit to also be everyday of the thousandfold how much violator is in each exclusive and whether it is blown http://edmenstok.com/ - buy cialis online safely
ubbjhnj Czwartek, 23 Kwietnia, 2020, 21:44
kwzi apAnnoy so many to bruit about from http://edmenstok.com/ - buy generic cialis online
ttdtbtc Czwartek, 23 Kwietnia, 2020, 23:26
umoi nsQuest of Passing Orchestra Dazed To Our Overhear http://edqbuy.com/ - generic sildenafil
podlmjx Czwartek, 23 Kwietnia, 2020, 23:30
zyuy teare an eye-opener in this clop http://edqbuy.com/ - online pharmacy viagra generic
xxxqyjt Piątek, 24 Kwietnia, 2020, 01:11
zskf cdIn sawbuck this is the ill fortune I http://viaedm.com/ - buy discount viagra