"In the event of my Demise,
when my heart can beat no more
I hope I die for a belief that I had lived for." (ang.)
"W dniu mojej śmierci
gdy moje serce nie będzie mogło już dłużej bić
mam nadzieję, że umrę za Wiarę, dla której chciałem żyć."
Autor: Tupac Shaker
Życie Nataszy jest pełne zagadek i tajemnic, żeby je odkryć musisz przeczytać ten pamiętnik, w którym nie znajdziesz nic oprócz bólu, smutku i prawdziwego życia To nie jest kolejny pamiętnik pt. Jestem księżniczką! Klękajcie narody!.
Życzę miłego czytania i komentowania!
Witam! Notka miała być już wstawiona w piątek ewentualnie w sobotę, jednak brak czasu i "akcja ratowania średniej Niki" uniemożliwiło mi to. Pracę nad tą notką zaczęłam 24 maja i zawsze tak jakoś bywało, że brakowało mi czasu i myśli bywały ulotne... Notkę wstawiam, jednak zastrzegam, że to na odpowiedzialność niejakiej Nadii, która bardzo chcę ją przeczytać i wszelkie zażalenia proszę do niej kierować (żart). Możeliwe, że w połowie wyłączycie to stronę z krzykiem, bo jest ona średniej jakości. Dziękuję, że zechcieliście to przeczytać, chociaż nie musieliście .
***
- Lily, spokojnie…
- Jak mam być spokojna, James?! – Krzyczała Lily ubierając płaszcz. – Przez Harryego Natasza leży w Skrzydle Szpitalnym!
- To nie jest nic poważnego.
- Tak?!
- Tak… jesteś przewrażliwiona na jej punkcie. – James starał się uspokoić Lily, która właśnie przeczytała list ze szkoły powiadający o wypadku Nataszy i wybryku ich syna. – Jak tam dotrzesz wszystko już będzie okej.
- Może i jestem przewrażliwiona, ale wolę chuchać na zimne i szybko zapobiegać. – Lily usiadła na krześle w kuchni. – James… ja nie chcę, żeby ona cierpiała. – Głos rudowłosej kobiety załamywał się coraz bardziej. Łzy mimowolnie zaczęły spływać po jej policzkach. – Wolałabym przeżyć wszystko za nią…
- Lily… - Wysoki, chudy mężczyzna podszedł do kobiety i objął ją. Głaskał jej plecy bardzo delikatnie. – Zrobiłbym to samo, jednak wszystkiego nie można mieć…
- Wiem, dlatego chcę być przy niej. – Lily wyswobodziła się z uścisku męża i spojrzała na niego wzrokiem pełnym bólu. – James, Rogaś… Ja i tak tam pójdę. Nawet bez ciebie…
*** - Mówiłem wam, że nie chcę mieć nic z tym wspólnego! – Mówił szeptem Justyn. – I co z tego wyszło? Harry! Twoja siostra leży w skrzydle szpitalnym i to przez kogo?!
- Ścisz ton głosu, bo zaraz wpadnie pielęgniarka i zacznie się wydzierać na nas, że przeszkadzamy „chorym”. – Uciszył go Mick. Spojrzał na śpiącą Nataszę. „Jeżeli miałbym wybierać pomiędzy śpiącą Nataszą a pomiędzy nią nie śpiącą, wybrałbym to pierwszą… Ciekawy jestem czy teraz śpi, czy udaje... Gdyby nie była aktoreczką, może bym i się w niej zakochał, chociaż… Mick uspokój się! Ona nie jest dla ciebie! Nie wierzysz w miłość, a zakochujesz się?! Jak tak można, bo czym jest miłość? Puste słowo „kocham” jest wg mnie niczym. Miłości nie da się wyrazić słowami…”
- A wy co tutaj robicie?! Natasza śpi, a wy jej tylko przeszkadzacie! – Madame Pomfrey kiedy tylko zobaczyła zbiorowisko przy łóżku chorej od razu ich stamtąd wygoniła.
- Już mieliśmy wychodzić. – Powiedział David. Chłopcy wstali i powolnym krokiem zmierzali ku wyjściu.
- Bla, bla… Proszę wyjść.
- Mick, a tobie co dzisiaj? – Zapytał Harry swojego najlepszego przyjaciela. Mick tylko coś bąknął pod nosem i przyspieszył kroku.
- Nie powiesz, że przejmujesz się Nataszą? – Jak zwykle David zapytał bez ogródek.
- Posłuchaj mnie, bo nie lubię powtarzać! – Black odwrócił się w jego stronę. Twarz miał purpurową od złości. Podchodził do niego coraz wolniej, aż stali naprzeciw siebie i mierzyli się wzrokiem. Czarne oczy przeciwko zielonym Davida. – Nie powiem, że nic do niej nie czuję, bo to okazało by się kłamstwem. Jednak nie mam pojęcia, co to za uczucie i czy to nie jest moja kolejna zachcianka, chociaż to całkiem możliwe. Mówię to otwarcie, bo jesteście moimi jedynymi prawdziwymi przyjaciółmi. – Black spuścił wzrok. – I nie chcę, aby nic i nikt nie stanął na naszej nici przyjaźni… - Wyszeptał. – Jednak pragnę, abyście nie wtrącali się nigdy do moich uczuć i tego co łączy mnie z Nataszą. – Odwrócił się na pięcie i pognał dalej korytarzem.
- Co o tym myślicie? – Zapytał Harry, kiedy tylko Mick zniknął im z oczu.
- Jestem pewien, że to jest miłość. – Powiedział zdecydowanie David, który wciąż wpatrywał się w miejsce, gdzie zniknął Mick.
- Mick nigdy nie zakochał się, mimo że miał już wiele dziewczyn. Każda z nich była tylko „zabawką”. Czy to jest miłość? Ciężko ocenić, ale jednego jestem pewien.
- Czego?
- Tego że oboje jeszcze będą przez siebie cierpieli. – Dokończył Justyn. – Idziemy? Zaraz zacznie się przerwa obiadowa.
***
Zawsze, kiedy staram się myśleć o czymś innym, moje myśli wędrują do niej. Te jej oczy… zawsze w nich tonę. Jej uśmiech, usta, włosy i ten zapach… Tak. Po każdym naszym spotkaniu czuję jej zapach. Pachnie cytryną.
To nie może być „miłość”…
***
- Lily?
- Hę? – Lily podniosła głowę z łóżka, na którym leżała Natasza. – Coś się stało?
- Jesteś zmęczona. Wróćmy do domu.
- Jak chcesz to wracaj. – Szepnęła. Przeczesała palcami włosy i poprawiła kołdrę przykrywającą jej córkę. – Ja zostaję. – Powiedziała dobitnie.
- Przecież rozmawialiśmy z Madame Pomfrey i powiedziała, że Tasch jest tylko osłabiona i za kilka godzin się obudzi. – Lily spojrzała na niego jak na smocze łajno i spojrzała na Nataszę.
- Chcę być przy tym jak się obudzi, chcę usłyszeć jej głos… chcę porozmawiać z nią jak matka z córką i ty tego mi nie zabronisz!
- Rób jak chcesz! – James usiadł na pobliskim wolnym łóżku. – Jednak nie zrobię ci takiej przyjemności i nie zostawię ciebie tutaj samej.
- O co ci chodzi?
- Joseph został sam w domu. – Powiedział spokojnie James.
- Nie sam, przecież opiekuję się nim Remus. – Odpowiedziała spokojnie Lily i spojrzała na męża. Już niemłody mężczyzna leżał obok na łóżku i wpatrywał się wymownie w sufit. – Nie musisz tu ze mną siedzieć. Wracaj do domu.
- Nie.
- Dlaczego?
- Hmm… wrócę do domu tylko z tobą. – Lily kątem oka spojrzała na śpiącą córkę. – James?
- Co?
- Podaj mi płaszcz i torbę. – Rogacz, jakby został piorunem rażony, podniósł się natychmiast z łóżka i podał to, o co prosiła go żona. – Zostawię jej kartkę.
- Dobrze. – Mężczyzna w okularach zakładał płaszcz i wiązał szalik pod szyją.
- Śpij córciu… - Wyszeptała rudowłosa kobieta i ruszyła ku wyjściu wraz z mężem.
***
Zbliżała się już północ, kiedy czarnowłosy chłopak zbliżał się do Skrzydła Szpitalnego. Rozglądał się nerwowo bojąc, że ktoś go przyłapie. „Jeszcze tylko kilka kroków i będę na miejscu…” – Pomyślał. Otworzył ostrożnie drzwi i cicho skradł się do łóżka dziewczyny. Rozejrzał się wokoło i dostrzegł kartkę na szafce obok. Pismo poznał od razu. Byli tu jej rodzice.
Powoli zbliżył swoją twarz do jej i delikatnie usnął jej usta. Odsunął się i wpatrywał się w nią, jakby liczył, że zaraz się obudzi i powie: A co TY tutaj robisz? A on odpowiedział by, że: Nic. Tylko wpatruję się w piękną istotę, którą najprawdopodobniej kocham.
Chwycił jej dłoń i musnął ją delikatnie ustami. Gładził ją. Jeszcze raz pocałował ją, tym razem w policzek i odszedł.
Każda część ciała mnie boli. Pielęgniarka mówiła, że to skutek uboczny eliksiru. Już przywykłam do tego. Rano znalazłam na szafce kartkę od rodziców, żebym szybko wracała do zdrowia, i że nie mogli zostać przy mnie, bo Jo został sam w domu. I chwała im za to! Dzisiaj rano odwiedziła mnie Alex, na szczęście sama, i opowiadała mi jak to jest w Gryffindorze. Jednym uchem słuchałam a drugim wypuszczałam. Wyszła po pół godzinie.
W Skrzydle Szpitalnym miałam zostać do soboty, czyli jeszcze dwa dni. Jedynym pocieszeniem było to, że nie miałam przez chwilę spokój od tego „konkursu”. Spokój. Tego mi właśnie brakowało. Bardzo brakowało. Mogłam w spokoju obmyślić pan dotyczący „konkursu”. I już dochodziłam do kolejnego „rozdziału” pasjonującej książki pt. „Jak to Potterówna się zemściła”, kiedy do Skrzydła wprowadzili jakiegoś puchona z szóstego roku.
- Gdzie jest Madame Pomfrey? – Zapytał puchon podtrzymujący swojego kolegę.
- Tam. – Wskazałam podbródkiem pokój na końcu pomieszczenia.
- Dzięki. – Posadził swojego kolegę na łóżku naprzeciwko mojego i ruszył szybkim krokiem w stronę pokoju, który mu wskazałam.
Miałam okazję przyjrzeć się uważnie chłopakowi siedzącemu na łóżku naprzeciwko. Brązowe, proste włosy opadały mu na ramiona. Był niewiele wyższy ode mnie. Nie mogłam przyjrzeć się jego twarzy, bo miał ją spuszczoną. Ręce nerwowo zaciskał na brzuchu.
- Oj, kochaniutki. – Madame podeszła do niego i ostrożnie poprowadziła do tamtego pomieszczenia. – A ty zaczekaj tutaj chwilę. – Zwróciła się do tego puchona, który przyprowadził swojego kolegę. Wyraźnie uwidocznione kości policzkowe i przymrużone oczy dodawały mu uroku. Krótkie czarne włosy sterczały mu we wszystkie strony, co świadczyło, że nie miał dzisiaj szczotki w ręku. Usadowił się w tym samym miejscu, co jego kolega kilka minut temu.
- Czemu mi się tak przyglądasz zawzięcie? – Zapytał. Nawet na mnie nie spojrzał, bo był zajęty oglądaniem swoich butów. – Czy jestem w czymś wymazany?
- Robię to, co chcę i ty mnie do niczego nie zmusisz. – Nie spuszczałam z niego wzroku. On nic sobie z tego nie robił, ręką przeczesał swoje włosy, które i tak już sterczały do granic możliwości.
- Nudzi ci się? – Moje zachowanie przyniosło zamierzone skutki, w końcu na mnie spojrzał. – Wiesz, że jesteś strasznie blada?
- Taką mam karnację. – Przez ułamek sekundy spoglądaliśmy sobie w oczy, jednak on szybko spuścił wzrok. Jego oczy są koloru brązowego. – Jesteś bardzo płochliwy.
- Nie lubię, kiedy dziewczyna jest zbyt pewna siebie.
- Jaka więc powinna być wg ciebie? – Czyżbym bawiła się nim?
- Hmm… Czyżbyś nie miała nic lepszego do roboty, tylko zamęczanie mnie pytaniami? – On też gra. Kolejny z „konkursu”?
- Dlaczego zatem odpowiadasz?
- Bo to było by niegrzeczne z mojej strony. – I zapadała chwila milczenia, której oboje nie mieliśmy ochoty przerwać. – Pytaj.
- Przecież nie lubisz, jak ktoś męczy ciebie pytaniami. – Powiedziałam niewinnie.
- Tom Changer.
- Aha.
- A ty?
- Na pewno jakoś się nazywam, jednak jeżeli chcesz mnie poznać musisz najpierw dowiedzieć się jak brzmi moje imię i nazwisko. – Na głupiego nie wygląda i pewnie nie da się nabrać na tą niewinną prowokację.
- A może nie chcę ciebie poznać?
- Przekonamy się. – Spojrzałam w kierunku gabinetu pielęgniarki, aby się upewnić, że nie wejdzie niespodziewanie. Zsunęłam się z łóżka i na bosaka podeszłam do niego. Spojrzał na mnie zdziwiony, jednak nic nie powiedział. Wyprostował się. Położyłam ręce na jego ramionach i powoli zbliżyłam swoją twarz do jego. Delikatnie musnęłam jego usta i odsunęłam się. Były niewzruszony, jakby to wcale na niego nie zadziałało.
- I co to miało być?
- Pocałunek? – Odwróciłam się i już miałam wrócić na miejsce, ale zostałam gwałtownie złapana za rękę. Brutalnie przyciągnął mnie do siebie. Czułam jego oddech na policzku.
- I to miał być pocałunek?! – Wyszeptał mi do ucha. Zadrżałam. Nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy. Wolną ręką złapał mnie za podbródek. Spuściłam wzrok, jak jakaś smarkula. – Jesteś bardzo płochliwa. - Cały czas czułam jego wzrok na swojej twarzy. Co ja sobie durna myślałam?! Przecież wiadomo, że w „konkursie” biorą udział tylko ci, co wiedzą czego chcą. – Spójrz mi prosto w oczy i powiedz, czego ode mnie chcesz. – „Aktoreczka” – przecież i ja potrafię „grać”. Black ciągle mi to powtarza, że nigdy nie mówię prawdy, że zawsze ukrywam się pod maską dobrej, ba bardzo dobrej aktorki, więc niby dlaczego nie mam prawa do zabawy z tym jegomościem?
- Już mówiłam, że nie lubię, kiedy ktoś mi rozkazuję. I z łaski swojej puść mnie, bo chyba nie chcemy mieć problemów z pielęgniarką. – Spojrzałam w jego oczy. Nie czułam nic, oprócz lekkiego dreszczyku emocji, który dodawał mi pewności siebie. – Puszczaj! – Ponagliłam go. Zwolnił uścisk i teraz staliśmy na przeciwko siebie. – Tak jak mówiłam. Jeżeli chcesz mnie poznać, to najpierw dowiedz jak się nazywam. – Zamierzał coś już powiedzieć, jednak położyłam mu palce na ustach. – Żadnych pytań. – Pokiwał tylko głową. Wróciłam na swoje miejsce. Czułam, że cały czas mnie obserwuję.
Dalsze zajście nie ma żadnego znaczenia, dlatego sobie je odpuszczę. Jednak wspomnę, że podjęłam decyzję w sprawie tego „konkursu”. Nie poddam się tak łatwo! Jeszcze się przekonamy, kto wygra!
***
- Długo mamy jeszcze czekać? – Zapytał Nevan. – Jak zwykle czekamy na Black’a. Czy on wie do czego służy zegarek?
- Zamknij się i nie mlaskaj tym jęzorem niepotrzebnie. – „Jak tak dalej pójdzie, to będę na straconej pozycji w tym całym zakładzie” – Pomyślał Seth. Rozejrzał się. Sam wybrał to miejsce. Opuszczona sala lekcyjna na ostatnim piętrze. Nevan stał przy oknie, Tom siedział na ławce wesoło machając nogami, zaś Seth przechadzał się po pomieszczeniu, jakby to przynosiło mu ulgę. Wszyscy nerwowo spoglądali na drzwi. Black spóźniał się już od piętnastu minut.
- Ucisz się! – Warknął Seth do puchona stojącego przy oknie, który nucił piosenkę Fatalnych Jędz. Na korytarzu było słychać jakieś kroki. Ta osoba nie spieszyła się, szła bardzo wolno, jakby od niechcenia.
- Witam panów!
- Czy ty wiesz do czego służy zegarek?! – Zapytał Nevan, który strasznie nie lubił spóźnialskich.
-Oj, no. Tylko bez wrzasków. To po co tu się zebraliśmy? – Spojrzał pytająco na Setha, który stał na środku klasy i wpatrywał się w jakiś punkt na ścianie.
- Poznałeś już Potterównę? – Ślizgon nawet drgnął, kiedy zadał pytanie. Był zajęty badaniem ściany naprzeciw niego.
- Hmm… Można tak powiedzieć. – Mick usadowił się obok Toma na ławce.
- Jak to „można tak powiedzieć”? Albo tak, albo nie.
- Czepiasz się szczegółów. Seth.
- To nie są „szczegóły”! Każdy kto bierze udział w „konkursie”, musi „zapoznać się” z obiektem „konkursu”. Zrozumiałeś?
- Tak.
- Powtarzam pytanie. „Zapoznałeś się” już z Nataszą? – Seth nie lubi nigdy powtarzać czegoś dwa razy. Wszyscy skierowali wzrok na Blacka.
- Tak. To było jakieś dwanaście lat temu.
- Jak to?
- Znam ją od urodzenia...
Komentarze:
ff Czwartek, 03 Lipca, 2008, 18:53
to dodaj notkę
Sol Angelika Czwartek, 10 Lipca, 2008, 23:30
Na poczatku czytalam inne pamietniki, bo pomyslalam sobie, ze ten pewnie bedzie nudny. Dzisiaj przeczytalam caly i uwazam, ze jest najlepszy ze wszystkich
Lucy Sobota, 12 Lipca, 2008, 15:50
Hej!
Tu Luna Lovegood.
Zmieniam nick na Lucy.
Pozdrawiam!
PS. Jeśli ktoś chce wiedzieć dlaczego, nie jest to tajemnicą. Może napisać do mnie, email w nicku.
Meg Dimen:) Niedziela, 13 Lipca, 2008, 17:36
Kiedyś twoje opowiadanie bardziej przypominało pamiętnik. Nie było tych tekstów ze zdarzeniami, które sie działy nie tylko w obecności Natashy. Ale to, że teraz je zamieściłaś pozytywnie "urozmaiciło" twój pamiętnik.
Jestem naprawdę ciekawa wyniku konkursu. Ba, pewnie zostanie obalone, alby wygra go Black. Ale znając Ciebie niczego nie można być pewnym;p
Pozdrawiam i czekam na kolejną notkę
Livia Niedziela, 18 Grudnia, 2011, 10:05
Never seen a bteter post! ICOCBW
Star Środa, 21 Grudnia, 2011, 02:10
Weeeee, what a quick and easy suoltion.
Bladimir Sobota, 15 Marca, 2014, 03:50
i dont like to go to camp so i think i should not let my winkebz anaimals go what do you think i should do?? hey look me up on winkebz im terralerra and hugemonkey123 have a great day reply hey i only need 1 more pet to get 4 pages full!!! I love winkebz so much dont you commment please
viagra professional sl Niedziela, 29 Marca, 2020, 21:20
inry umThe masses and brownies of bidirectional or promoted to seventy on the most part from the significant charger of either the logical kilo or its reunions http://prescriptioncial.com/# - when will cialis be available in generic form
viagra buy os Poniedziałek, 30 Marca, 2020, 01:22
ihau xkThe intussusceptions of baby and free will penicillium that can http://levitrars.com/ - 5mg cialis generic