Niebieski, puszysty i mięciutki-to słowa „klucz” opisujące mój nowy pamiętnik. Kupiłam go 26 sierpnia, gdy podążałam z rodzicami, i z Parvati na Pokątną. Spojrzałam na kolorową, mugolską witrynę sklepu papierniczego, dostrzegłam go i stwierdziłam, że muszę go mieć !
Dziś pierwszy dzień szkoły. Bardzo cieszyłam się, że wreszcie wrócę do Hogwartu. Magia to mój żywioł! Poza tym, co tu ukrywać, nareszcie „pozbędę się” Parvati. Już nie mogłam wysłuchiwać jej ciągłej gadaniny o Ronie Weasleyu… Jest coraz przystojniejszy(fakt ), ale on jej nie chce-i tu cały problem… bo kiedy jej to mówię wybucha płaczem i zamyka się w swoim pokoju(może byłam trochę nietaktowna w tych rozmowach, ale co ja zrobię-mówię prosto z mostu, no i nie okłamuję jej tj. robiła to prawie przez całe wakacje Lavender Brown). Muszę ją(Lavender)dorwać podczas jutrzejszego śniadania i poważnie porozmawiać. Skoro ja nie mogę, to niech ona delikatnie porozmawia z Parvati i niech przyswaja ją z myślą, że Ron… Hmmm… Cóż-nie jest zainteresowany. To przykre, ale tak bywa.
Powracając do mnie i uczty w Wielkiej Sali-czegoś takiego jeszcze nigdy nie przeżyłam! Pierwszy września tego roku będzie niezapomniany! Wysłuchałam dziś tylu komplementów, że aż miło . Trochę schudłam przez te wakacje(straszna katorga z tym nie jedzeniem słodyczy, ale opłaciło się) i dostałam od koleżanki-Agnieszki (moja mugolska znajoma) świetne perfumy-ach, ten zapach niósł się przez całą Wielką Salę. Ja i moja klasa obrobiliśmy trochę Zachariasza Smitha, który puszył się jak paw (okropny pustak! Żeby choć był przystojny, czy mądry-a tu nic)-oczywiście BEZ POWODU! Wszedł do Sali, z nosem wycelowanym w sufit, usiadł przy stole Puchonów i jedyne co usłyszeliśmy to było:
-…mecz był bombowy… Pojawił się żmijoptak… Załatwiłem paskudnika…
Puchoni mało nie krzyczeli z podziwu, a Zachariasz-„rósł, rósł i rósł” w oczach! Od tego puszenia prawie wybuchał. Lecz na jego nieszczęście Michael Corner widział tę sytuację i opowiedział nam(ze szczegółami ) co działo się tamtego dnia w okolicy domu Smithów. Pokrótce, Zachariasz grał w quidditcha z kolegami na podwórzu, nagle ni stąd, ni zowąd pojawił się żmijoptak(wiem, że ciężko w to uwierzyć, ponieważ jest to zwierzę bardzo niebezpieczne, ale no prawda!). Stworzenie zaczęło obrzydliwie i przeraźliwie skrzeczeć, zwróciło swe okropne ślepia wprost na Zachariasza (który właśnie wylądował na ziemi) iiii rzuciło się na niego! Podobno Zachariasz pobił swój rekord życiowy w biegu na 150metrów(aż się za nim kurzyło) !
Nie mogliśmy odpuścić takiej okazji temu przebrzydłemu Puchowi. Tak więc, niewiele myśląc Chris(kolejny kumpel z klasy) zaczął wydawać przeróżne odgłosy, aby jak najlepiej oddać dźwięki wydawane przez żmijoptaka. Siedzący, można powiedzieć, prawie za mną Zachariasz zesztywniał, rozejrzał się(widać było ten strach w oczach ) i nie zauważywszy niczego podejrzanego odwrócił się z powrotem do kolegów. A wtedy ja podeszłam do niego od tyłu i krzyknęłam mu prosto w ucho:
-ŻMIJOPTAK ATAKUJE!!!
Na te słowa Smith zaczął się drzeć w niebogłosy, jak oparzony wyskoczył z krzesła i wybiegł z Wielkiej Sali. Po chwili wybuchła salwa śmiechu, większość Krukonów prawie się popłakała, Gryfoni tarzali się pod stołem, nawet kilku Ślizgonów nagrodziło nas gromkimi oklaskami, oczywiście Puchoni siedzieli wściekli i milczący aż do końca uczty.
Profesor Flitwick już wstawał od prezydialnego stołu, żeby nas upomnieć, gdy nagle do Wielkiej Sali weszła nasza kochana pomyLuna Lovegood. Widząc ją moja przyjaciółka Maggie zdołała jedynie powiedzieć:
-Luna, co ty masz na głow….
Nie skończyła, bo Wielką Salę rozdarł krzyk olbrzymiego Orła Przedniego!!! Tak, tak, to był „szalony kapelusz Luny”. Już kiedyś go ubrała, na mecz Gryfonów ze Ślizgonami, tylko że wtedy z czubka kapelusza wyła głowa lwa. Nie mogłam wytrzymać ze śmiechu(tj. i reszta Sali)! Nawet sam Dumbledore usilnie powstrzymywał się od śmiechu, udało mu się jedynie uśmiechnąć. Och ta Luna, aż się opłakałam;)! Oczywiście ona nie miała pojęcia z czego wszyscy się śmieją .
W świetnych nastrojach wróciliśmy do pokoju wspólnego.
P.S. Wychodząc z Wielkiej Sali spotkałam Harrego, Rona i Hermionę. Uśmiechnęliśmy się do siebie serdecznie, a do tego Ron mnie przytulił(stwierdził, że się stęsknił ), oczywiście się nie broniłam, bo jak stwierdziłam wcześniej Ron bardzo wyprzystojniał. Niestety, widziała to Parvati z Lavender… Moja siostrzyczka była wściekła i rozżalona. Ale to nie moja wina, że ona się nie podoba Ronowi… Muszę jutro koniecznie pogadać z Lavender!