No więc nadszedł czas na nową notkę .
Cieszę się, że czytacie moją twórczość. Ta notka jest trochę dłuższa od poprzednich. Myślałam nad podzieleniem jej, jednak uznałam że w całości będzie lepsza.
Wiem, że niektórzy z was nie lubią romansowych momentów... Ta notka niestety/stety takowe zawiera. Sądzę jednak, że są one opisane w taki sposób, że nawet największy "antyromansowiec" przez nie przebrnie .
Życzę miłej lektury !
Siedziałam w milczeniu wpatrując się z otępieniem w granatowe kotary łóżka. Otarłam rękawem piżamy strużkę potu, która spływała po moim nosie. Zamknęłam mocno oczy by jeszcze raz wrócić pamięcią do tego momentu gdy Derek wstawał z podłogi…
-Masz manię dziewczyno… - usłyszałam złośliwy głosik w mojej głowie.
Opadłam z powrotem na miękkie poduszki. Jednak obraz srebrnego wisiorka nadal stał murem przed moimi oczami… Co ciekawe nie kojarzył mi się tylko z tym wieczorem…
Prawie klasnęłam w dłonie! Oczywiście, że już go wcześniej widziałam! Widziałam ten wisiorek, kiedyś gdy Derek zabierał książki ze stołu w dormitorium! Wtedy gdy przestał ze mną rozmawiać. Tylko w tamtym momencie wydawało mi się, że to kruk… Hmmm… Cokolwiek to było… Mój instynkt mówił mi, że to ma jakiś związek ze szkatułką.
-Muszę to zbadać. – mruknęłam do siebie i usnęłam myśląc o medalionie i tym co może zawierać szkatułka w tajemniczym korytarzu…
-Może z nim pogadam. – rzekłam do Maggie wracając z lekcji zielarstwa.
-Mmm… Dobry pomysł. – rzekła kiwając głową.
W czasie obiadu Derek siedział parę miejsc ode mnie ale stwierdziłam, że lepiej porozmawiać z nim na osobności. Po jakichś 10minutach wstał od stołu. Wypiłam trochę soku dyniowego i także wstałam.
-Powodzenia. – szepnęła Maggie.
Uśmiechnęłam się do niej i ruszyłam do Sali Wejściowej. Stał tuż obok wejścia do lochów.
Już chciałam do niego podejść i zagadać kiedy obok niego pojawiła się jakaś dziewczyna z kruczoczarnymi włosami. Jak gdyby nigdy nic przytuliła się do niego. Derek zobaczył mnie, wiedział, że chciałam do niego podejść, widział moje szkliste oczy … Pocałował ją…
-Padma, zapomniałaś torby… - Za mną stała Maggie, moja torba wypadła jej z rąk i uderzyła głucho o posadzkę. Patrzyła na Dereka nie wierząc własnym oczom… Zresztą tak samo jak ja. Czarnowłosa Puchonka oderwała się od niego słysząc trzask i zachichotała. W pędzie rzuciłam się po torbę, po czym odwróciłam się na pięcie, łza potoczyła się po moim rozpalonym policzku…
-P..Padma… - szepnęła Maggie chwytając mnie za rękę.
-Zostaw mnie. – rzekłam opryskliwie i wyrwałam się z jej uścisku.
-Ojeju… Ale ona agresywna… - usłyszałam wysoki głosik tego czarnowłosego potwora.
Przez chwilę miałam chęć do niej podejść i… Zabić oboje! Zniszczyć! Zmieść jakimś zaklęciem z powierzchni ziemi! Żeby nawet nie trzeba było po nich posprzątać!
W pustym korytarzu na piątym piętrze stanęłam w oknie i krzyknęłam jak tylko mogłam najgłośniej
-JAK ON MÓGŁ!?!?!?
I właśnie wtedy podjęłam decyzję. Skoro on jest tak zajęty dziewczynami, skoro nic go już nie obchodzę… to JA dowiem się co jest w szkatułce. Sama!
Tylko jak zdobyć jego wisiorek?
-Cześć! – powiedziałam do Harrego gdy wieczorem spotkałam go wracając z kolacji.
-Och, cześć Padma! Co słychać? – zapytał z uśmiechem. W tym czasie obok niego pojawił się Ron.
-Hej Ron! U mnie? Hmmm… Skoro pytasz… Muszę coś sprawdzić i…
-I…? – zapytał Ron z niepokojem.
-Chciałam zapytać czy… To głupie… Naprawdę, ale nie mam innego wyjścia…
-Padma, wyduś to wreszcie-rzekł z rozbawieniem Harry.
-Pożyczyłbyś mi na dwa, trzy dni pelerynę niewidkę? – szepnęłam.
-Co?!?! – krzyknął Ron – Pelerynę n…
-Ciiiicho Ron! – syknęłam – Harry, wiem ile ona dla ciebie znaczy, ale… To tylko parę dni. Jeśli uda mi się załatwić to szybciej może nawet oddam ją następnego dnia.
-Oczywiście nie powiesz mi co chcesz sprawdzić. – zapytał ze sceptyzmem czarnowłosy.
-Wybacz… Nie mogę. Ale to bardzo ważne. Inaczej bym Cię nie poprosiła– odparłam.
Harry popatrzył na mnie uważnie i zapytał:
-Kiedy?
-Jeśli mógłbyś i jeśli nie będzie ci potrzebna, to jutro.
-Okej. Przyjdź jutro pod portret grubej Damy tak ok. 15.30.
-Bardzo Ci dziękuję, Harry! – powiedziałam z ulgą.
-Mam nadzieję, że to nic niebezpiecznego. – rzekł z przekąsem Ron.
-Niee… Raczej nie.
-Raczej??
-Nieważne. Nic mi nie będzie. Dziękuję i do jutra! – rzekłam i zostawiłam chłopców z dziwnymi wyrazami twarzy.
Ufff… Pierwsza część planu wypaliła. Z peleryną niewidką będzie prościej.
15.25. stałam już pod portretem Grubej Damy czekając na Harrego.
-Mogę w czymś pomóc młoda damo? – zapytała Gruba Dama patrząc na mnie podejrzliwie.
-Nie, dziękuję. Czekam na kolegę. – miło odpowiedziałam.
I właśnie w tym momencie portret odsunął się w bok i z dormitorium Graffindoru wyszedł… Ron?
-Och, cześć! A gdzie Harry? – zapytałam zdziwiona.
-Dostał szlaban u Snapa.- rzekł Ron krzywiąc się. – Ale pelerynę mam. – dodał wskazując wybrzuszenie na piersiach.
-Świetnie.
-To może chodźmy do jakiejś klasy, co? – powiedział patrząc na Grubą Damę wychylającą się z ciekawością, z ram swojego obrazu.
-Jasne. To powiedz mi co dziś znów Harry przeskrobał?
-Eh.. Spóźnił się na lekcję… Snape odjął nam 30pkt, Harry zaczął protestować i takim sposobem zarobił szlaban i kolejne -30pkt…
-Nie cierpię stronniczych nauczycieli! To takie niesprawiedliwe ! - krzyknęłam z oburzeniem.
Ron pokiwał porozumiewawczo głową.
Po chwili ukryliśmy się w jakiejś pustej klasie. Ron wyjął spod szaty pelerynę.
-Co masz zamiar zrobić? – zapytał po chwili.
-Ron, wolałabym…
-Czy to ma jakiś związek z Derekiem? – zapytał przerywając mi. Wytrzeszczyłam oczy i wzięłam głęboki wdech…
-Nie wiem o co ci chodzi, Ron… - odparłam mało przekonująco.
-Widziałem, że kręci się z jakąś Puchonką…
-Też widziałam… - powiedziałam słabo.
-Z taką z czarnymi włosami…
-Wiem…
-I…
-RON PRZESTAŃ! – krzyknęłam zrywając się z ławki na której siedziałam. – Nie chcę o niej, ani o nim rozmawiać!
-A jednak… - odparł smutno, opuszczając wzrok.
-Co jednak?
-Zależy ci na nim, jesteś zazdrosna… - rzekł łamliwym głosem.
-Ron… - podeszłam do niego i położyłam mu rękę na ramieniu. – Ja… To znaczy… Nie wiem… Tak, trochę mi na nim zależy… Ale peleryna jest mi potrzebna do czegoś innego.
Spojrzał na mnie pytająco.
-Ale nie wiem czy…
-Czy można mi zaufać? – zapytał ze złością. – Zawsze mi tyle mówiłaś! Zawsze! A teraz?? To wszystko przez tego dupka, który nie docenia jaką cudowną dziewczynę mógłby mieć! Zastanów się ile już ci krzywdy wyrządził!
-Ale... – rzekłam słabo osuwając się na pobliskie krzesło.
-Jeśli lubisz gdy ktoś tobą pomiata to trudno. Nie moja sprawa. Ale myślałem, że jesteś inna. – odparł z żalem i wyszedł trzaskając drzwiami.
Nie poszłam na kolację… Tylko Maggie wiedziała co zamierzam zrobić. Zdeterminowana ukryłam się w męskim dormitorium i czekałam… Po pewnym czasie pojawili się roześmiani chłopcy. Gdy wszyscy się przebrali i położyli do łóżek, Tom zapytał:
-Derek?
-No?
-Ty już nie kręcisz z Padmą? Co to za czarnowłosa? – zapytał ze śmiechem.
Poczułam uścisk w okolicy klatki piersiowej…
-Nie, nie kręcę z Padmą. Dziwna się ostatnio zrobiła, jakaś humorzasta i w ogóle… A Sonia to Puchonka ze starszej klasy. Świetna-bez jakichś manii, nie kłócę się z nią…
-Uuuuu… - krzyknęli z uciechą chłopcy.
Łzy spłynęły mi po policzkach… A więc to tak… Jestem dziwna… Humorzasta… Co jeszcze??
Miałam ochotę wyskoczyć spod peleryny, żeby zobaczyli że słyszałam, że tu jestem, że… Chciałam go zabić, raz na zawsze. Tak by ukrócić sobie cierpienia.
-Dobranoc.
-Dobranoc.
Wymienili się pożegnaniami, a ja zacisnęłam zęby i czekałam…
Derek nie zdjął medalionu gdy ściągał szatę, uznałam że ma go nadal na szyi. Gdy upewniłam się, że śpi, pochyliłam się nad nim i wyjęłam łańcuszek spod piżamy.
Znalazłam zapięcie i pociągnęłam za błyszczący wisiorek. To był jednak srebrny orzeł…
Wyszłam chyłkiem z sypialni dokładnie zamykając za sobą drzwi.
Weszłam do lochów. Przyznam, bałam się… Bałam się jak cholera. Ale wiedziałam, że muszę to zrobić. Za daleko się posunęłam by teraz móc się wycofać. A rano, Derek będzie wiedział, że ktoś mu ukradł naszyjnik. Uśmiechnęłam się mimowolnie na dźwięk tego słowa. „Kradzież”. Ja i kradzież? Do teraz była to dla mnie całkowita abstrakcja.
W duchu dziękowałam, że nie spotkałam po drodze Snape'a…
Gdy dotarłam do celu mej podróży- pięciokątnej sali, uchyliłam delikatnie drzwi sprawdzając czy nikogo tam nie ma. Okazało się że była pusta. Podeszłam do dźwigni i tak jak ostatnio, pociągnęłam.
Ukazało się ukryte przejście. Dygocąc z podniecenia i strachu ruszyłam przed siebie.
-Lumos.
Nie mogłam przestać rozpamiętywać o tym jak byłam tu z Derekiem. Ale wściekłość na niego popychała mnie bym szła dalej. Gdy ujrzałam światełko na końcu tunelu przyspieszyłam, szepcząc zarazem:
-Nox.
Nic się w tamtym miejscu nie zmieniło. Dwie pochodnie nad stołem. A na nim szkatułka w nienaruszonym stanie. Podeszłam do stołu, wyjęłam z kieszeni medalion.
Wyciągnęłam trzęsącą rękę w stronę szkatułki…
Zakręciło mi się w głowie gdy medalion wszedł do otworu na klucz, przekręciłam nim i… Coś kliknęło… I tyle… Nic się nie otworzyło . Nie mogłam w to uwierzyć! Byłam pewna, że cos się stanie!!
Stałam nie wierząc własnym oczom.
-Przecież to niemożliwe. - Do oczu napłynęły mi łzy wściekłości.
Więc jest coś więcej niż sam medalion… Nawet Derek gdyby tu przyszedł nie dowiedziałby się o sekrecie, który szkatułka skrywa w swym wnętrzu. Usiadłam na podłodze by jakoś zebrać myśli i uspokoić nadszarpnięte nerwy… Schowałam głowę między kolanami i starałam się wyciszyć. Siedziałam tak kilkanaście minut i stwierdziłam, że jeszcze raz przyjrzę się szkatułce z każdej strony i dopiero wtedy opuszczę to miejsce.
Zaczęłam od przodu… W drewnie były wyżłobione idealne fale… Takie jak na moich paznokciach… Wokół zamka kilka znaków runicznych, niestety nie wiedziałam co oznaczają. Zaczęłam żałować, że zamiast wróżbiarstwa nie wybrałam run. I nagle zauważyłam wgłębienie z tyłu szkatułki… Coś jakby kwiatek. Z czymś mi się kojarzył, ale teraz nie mogłam sobie przypomnieć z czym. Oparłam się o ścianę… Miałam chęć zawyć do księżyca… Naprawdę wierzyłam, że uda mi się otworzyć skrzynkę… Spojrzałam na moje paznokcie… Tak… Byłam tu wtedy z Derekiem… Ten prąd… No i ten pierścionek, który dał mi Dumbledore… Spojrzałam na niego… Pierścionek… Pierścio…
-Tak!
Natychmiast wstałam, zdjęłam go z palca i przyłożyłam do drugiego otworu z tyłu szkatułki. Obróciłam nim dookoła i nagle wieczko się uniosło. Lazurowa poświata wypełniła wnękę. Stanęłam nad szkatułką i pochyliłam się by spojrzeć co w niej leży. Na malinowym płótnie leżały 3 szafirowe kulki. Na każdej z nich były runiczne symbole. Każda epatowała własnym lazurowym światłem.
Wyciągnęłam ku nim rękę targnięta radosną euforią, jednak zaraz ją cofnęłam. Rozsądny głosik w mojej głowie szepnął:
-Zapomniałaś już co się stało gdy ostatnim razem dotknęłaś szkatułki? Skąd wiesz co się stanie jak dotkniesz tych kulek?
Fakt. Nie mogłam się nie zgodzić z tym wewnętrznym głosem. Patrzyłam jeszcze przez długą chwilę na te piękne i tajemnicze przedmioty, zastanawiając się do czego mogą służyć. Wiedziałam, że na pewno posiadają wielką moc. Skąd? Coś mi to mówiło. Te wszystkie zabezpieczenia…
Nagle poczułam, że te kulki w pewien sposób należą do mnie.
-I do Dereka też… - szepnął złośliwy głosik wewnątrz mnie.
Znów miał rację. Bo ani ja bez medalionu, ani Derek bez pierścienia nie byłby w stanie skrzynki otworzyć.
Znów przekręciłam pierścieniem i wyjęłam go z wnęki, po czym obróciłam kluczem zamykając szkatułkę.
Czułam fantastyczną satysfakcję, bo odkryłam część sekretu magicznej skrzynki.
Narzuciłam na siebie pelerynę niewidkę i ruszyłam w drogę powrotną. Gdy byłam już w miejscu z których wychodziły rozwidlenia do różnych korytarzy usłyszałam ciche miauknięcie. Serce podeszło mi do gardła. Ujrzałam światło.
-No, no… Kogo tu niesie o tej porze. – rzekł chytrze Filch.
Kolana się pode mną ugięły… Tylko jego tu brakowało . Co za pech! Poprawiłam pelerynę sprawdzając czy dokładnie mnie okrywa i w duchu błogosławiłam przezorność, że ją wzięłam ze sobą.
Stanęłam przy ścianie pomiędzy dwom wejściami.
-Szybko moja kochana, nikt nie może się o niej dowiedzieć. – szepnął chrapliwie do Pani Norris i zagłębił się w korytarzu, z którego ledwo co wyszłam. Pani Norris przystanęła obok mnie patrząc w górę.
-Boże, czy koty widzą przez peleryny niewidki?? -pomyślałam, czując że mnie mdli.
Nagle wydała z siebie ciche miauknięcie.
-Moja droga, nie czas teraz na fanaberie. Idziemy! – głos Filcha się oddalał, pani Norris popędziła za nim.
Nie myśląc wiele zaczęłam iść w stronę wyjścia jak tylko mogłam najciszej. A więc jednak ta szkatułka jest bardzo ważna! „Nikt nie może się o niej dowiedzieć”!
Z radością powitałam pięciokątną klasę. Wyszłam ostrożnie na korytarz w lochach i ruszyłam prędko do Sali Wejściowej. Serce nadal tłukło mi w piersiach jak szalone. Pot spływał mi po szyi i twarzy. Czułam, że jestem cała mokra… Gdy wreszcie dopadłam kołatki prowadzącej do dormitorium Krukonów i cudem odpowiedziałam na pytanie, byłam skonana. Byłam już na schodach prowadzących do żeńskiego dormitorium gdy zdałam sobie sprawę, że muszę odnieść medalion Derekowi. Wszyscy chłopcy spali twardym snem. Podeszłam do Dereka, wyjęłam z kieszeni medalion i trzęsącymi rękami próbowałam zapiąć go na jego szyi. Ręce tak mi się trzęsły, że nijak mi to nie wychodziło. Nagle Derek obrócił się na drugi bok a mi łańcuszek wysunął się z rąk. Medalion wpadł mu pod koszulkę. Zaklęłam cicho, ale już nic nie mogłam zrobić. Cicho wyszłam i skierowałam się do własnej sypialni. Weszłam w pelerynie sprawdzając czy dziewczyny śpią po czym zrzuciłam ją z siebie i wepchnęłam pod poduszkę. Położyłam się na miękkiej kołdrze. Po chwili zdałam sobie sprawę, że coś mnie uwiera w głowę. Resztką sił podniosłam rękę, na poduszce leżała kartka.
-Lumos.- szepnęłam i przeczytałam liścik, który napisała do mnie Maggie:
„Ron o Ciebie pytał w czasie kolacji. Martwi się o Ciebie.” Uśmiechnęłam się na tyle na ile pozwalało mi zmęczenie i… zasnęłam.
-Ała, no puść mnie wreszcie! – jęknęłam przez sen. Śniło mi się, że Derek mną potrząsa, bo dowiedział się, że zabrałam mu medalion. –Derek, daj spokój!
-Jaki Derek? Już ci się do reszty w głowie poprzewracało?? – przebił się przez mój sen głos Suzanne.
Otworzyłam oczy, i faktycznie to ona nade mną stała, szarpiąc kołdrę.
-Co jest Suz? –jęknęłam cicho pragnąc odwrócić się na drugi bok i zasnąć.
-Jezu, jak ty wyglądasz! Spałaś dziś w ogóle? – zawołała patrząc na mnie podejrzliwie.
-Tak, tak spałam… - powiedziała po czym dodałam z potężnym ziewnięciem. –Trochę…
-Trudno śpiąca królewno! Wyskakuj!
-Ale o co ci chodzi? – zapytałam nie bardzo wiedząc co się wokół dzieje.
-Idziemy do Hogsmeade! Przecież jest sobota!
-Oooo… - jęknęłam. Czułam się jakbym w nocy stoczyła bój ze smokiem, a teraz każą mi wstawać. No, ale przecież wyprawa do Hogsmeade… Bardzo lubiłam tę wioskę. Odchyliłam kołdrę i rozejrzałam się nieprzytomnie po dormitorium.
-No. – rzekła z samozadowoleniem Suz.
Nagle drzwi otworzyły się i do sypialnie wpadła Maggie mówiąc:
-No, wreszcie! Mam dla Ciebie tosty. – pokazała mi trzy zawinięte w serwetkę cudeńka. – Za pół godziny wychodzimy do Hogsmeade więc pomyślałam, że może będzie szybciej jak zjesz tutaj.
Nic nie mówiąc, wyciągnęłam po nie rękę. Maggie usiadła obok przyglądając mi się uważnie. Dałam jej do zrozumienia, że przy Suz nic nie powiem. Spojrzałam na nią wymownie…
-No co? – zapytała dziewczyna kręcąc się po dormitorium.
-Yhmmm…
-No dooobra! Te wasze tajemnice!- warknęła i obruszona wyszła z sypialni.
-I co? Udało się? – szepnęła Maggie.
-Po części. – rzekłam odwracają wzrok od zatrzaśniętych drzwi.
-To znaczy?
I zaczęłam jej opowiadać o nocnych przygodach. Maggie milczała, czasem wydając z siebie okrzyki entuzjazmu bądź strachu.
-Jest jeden problem… Nie udało mi się zapiąć Derekowi na szyi naszyjnika.
-CO??
-Gdy chciałam to zrobić przewrócił się na bok… Ma go pod koszulką, mam nadzieję, że uzna iż odpiął mu się przez przypadek. Nie ma żadnych poszlak, że ktokolwiek mu go zabrał. A tym bardziej ja.
-A jeśli się domyśli?
-Nie sądzę. Nie zostawiłam w dormitorium, ani w korytarzu żadnych śladów. Nie domyśli się. Poza tym nic nie zginęło.
-Padma…?
-Co? – zapytałam patrząc na nią podejrzliwie.
-Ja nie sądziłam, że on…
-Ja też nie. – rzekłam – Ale nie chce o tym mówić. Sam się skreślił. – dodałam cicho.
-Może tak będzie lepiej. – rzekła klepiąc mnie po ramieniu.
-Tak sądzę. Nie pozwolę by ktokolwiek mnie tak traktował.
-To co? Hogsmeade! – powiedziała z uśmiechem.
-Ile mamy jeszcze czasu? – zapytałam.
-Jakieś 10minut… - powiedziała Maggie patrząc na swój zegarek.
-No to może zdążę się jeszcze umyć…
-Oooo niee… - jęknęła Maggie
-Muszę! W nocy już nie chciałam tego robić! Nie miałam siły, poza tym byłoby to zbyt podejrzane!
-A czy ja cos mówię? – odparła dziewczyna patrząc w sufit.
Wystawiłam do niej język i czym prędzej wskoczyłam do łazienki.
Hey there! I just wanted to ask if you ever have any trouble with hackers? My last blog (wordpress) was hacked and I ended up losing months of hard work due to no back up. Do you have any solutions to prevent hackers?