Przepraszam za tak długą nieobecność, ale była ona spowodowana moimi problemami ze zdrowiem. Z tej notki jestem średnio zadowolona, ale mam nadzieję, że Wam się spodoba. Milej lektury
Izolda
Dormitorium dziewcząt, godz.8.00
Poranna toaleta rozpoczęła się donośnym krzykiem. Jessica, zapominając chwilowo o swoim zimnym opanowaniu, wyleciała z łazienki i z rykiem pognała do łóżka zasuwając kotary. Ja i Aimee, spojrzałyśmy na siebie ze zdziwieniem.
-Jessi, złotko o co ten raban?? - Zaczęłam delikatnie. Jess nie była może oazą stoickiego spokoju, ale takie wybryki rzadko kiedy jej się przytrafiały.
-W łaz-z-z-ience, z prawej strony szafki....
Nastawiając się na porażające zło, ja i Aimee, uzbrojone po zęby w poduszki i opatulone grubymi kocami ze skóry hipogryfa, dzierżąc w łapkach różdżki, doniczki, tomiszcza Historii Magii i cholera wie co jeszcze, udałyśmy się na miejsce zbrodni (bo straszenie naszej Jessi było niewątpliwie zbrodnią).
-Gotowa? - Zapytała Aimee, gdyż po ciągnięciu zapałek wyszło na to, że musi otworzyć drzwi i wejść pierwsza. Ja miałam na głowie wielką poduszkę więc tylko delikatnie nią kiwnęłam.
-Start!! -Moja towarzyszka wbiegła do łazienki, a ja pokicałam za nią z bojowym rykiem. Rozejrzałam się i ujrzałam.....pustkę.
-Teren czysty!! - Wrzasnęłam do Jessiki.
-Wcale nie!! - Odkrzyknęła.-Sprawdźcie w szafce!!
Aimee ruszyła odważnie w stronę białej szafki na kosmetyki, otrzymując ode mnie mojego kapcia i moje błogosławieństwo. Otworzyła szafkę, zerknęła, zamrugała, po czym zerknęła raz jeszcze.
-Pająk?
-A jakiś duży chociaż?? - Zapytałam, z nadzieją, że Jess jest jeszcze przy zdrowych zmysłach.
-Coś Ty, zobacz jakie słodkie maleństwo!!
-Aaa, no to wyeliminowanie potwora nie będzie takie skomplikowane. - Zdjęłam mojego różowego kapcia i dzierżąc go w dłoni, niczym rycerski miecz, ruszyłam w stronę szafki.
-Pansy, ani mi się waż!! Ty...Ty podła sadystko, morderczyni niewinnych, bezbronnych istot!! Ten biedny pajączek tak bardzo pragnie żyć, aż pewnego dnia napatoczy się jakaś kanalia z kapciem w ręku i pozbawia go jego spokojnego.....
-Ale Aimee!! - Przerwałam jej.
-NIE!!
I tym przesądziła sprawę.
I takim sposobem, ku uciesze Aimee i udręce Jessiki, w naszym dormitorium zamieszkał pająk Walery. Wychodziło na to, że teraz tylko ja nie miałam żadnego zwierzątka, ale nadal byłam pewna, że taki nowy przyjaciel byłby osobistą zdradą wobec mojego ukochanego kota Alojzego, który jako nieboszczyk ze złotą aureolką, siedzi pewnie nadal na moim parapecie, upewniając się, że wciąż kocham go najbardziej na świecie. Zresztą z pozostałymi zwierzakami był w pokoju taki burdel, że mój Alojzy nawet za żywca nie przeżył by tu minuty. Wiecznie jazgocąca papuga Gargamel, spasiony do granic możliwości kot Belzebub i Baltazar - kruk morderca, należący oczywiście do Milicenty. Takie wesołe towarzystwo, zwłaszcza gdy zbierze się całe do kupy, tworzy iście zabójczą mieszankę, dla każdego, kto nie jest choć trochę odporny na chaos. Wszyscy esteci omijają nasze dormitorium szerokim łukiem .
Wielka Sala, godz. 8.30
-Rozrośnie się toto niedługo do rozmiarów bydlaka, zeżre Ciebie i pół Hogwartu, i tyle będziesz miała ze swojego matkoteresowego podejścia do życia!!
-W czym Ci to przeszkadza, mój pająk zajmuje tylko 1/100 szafki, a Twój spasiony kot połowę dormitorium!!
Siedziałam cicho grzebiąc łyżką w owocowym jogurcie, bo wrzaski moich współlokatorek to armagedon dla mojej głowy. Z tego wszystkiego nie zauważyłam nawet, obiektu mojej obsesji, który właśnie spoczął obok mnie z tostem w ręku.
-O co tym razem im poszło?? - Zapytał, a raczej zaryczał, żeby zagłuszyć jakoś „głosiki” moich przyjaciółek.
-Aimee, bierze się za hodowanie pająków, Jessice się to chyba nie podoba. - Odpowiedziałam.
-A Tobie?
-Co mnie?
-Co Ty o tym myślisz??
-Ja?? - Nie rumień się, nie rumień się... - Ja myślę, że gdyby to była żaba, to protestowałabym głośniej od Jess. -Odparłam, uśmiechając się.
-Haha, to ja już wiem, za co się przebiorę w następne Halloween!! No ale idę handlować plakietkami z Potterem, trzymaj się!!
-Bardzo śmieszne, pa!! - Odpowiedziałam. Zauważyłam, że Jess i Aimee już dawno przestały się wydzierać i teraz patrzą na mnie z rozbawieniem.
-No co??
-Oj Pansy, wyglądasz jak mały buraczek. - Szepnęła Aimee, po czym obie wybuchnęły perlistym śmiechem. No cóż, plus z tego taki, że przynajmniej się pogodziły...