Korytarz na pierwszym piętrze, godz. 10:45
-Dobra mały, przygotuj się.... - Wraz z Dracusiem wisiałam nad Bobbym i wydawałam ostatnie rozkazy. Jednak ten gżdyl może się do czegoś przydać, zwłaszcza gdy idzie o honor domu.
-I uwaga, 3, 2 iiii 1!! DO BOJU!!
Nasza paczka (Ja, Draco, Jessica, Blaise, Nott) z zachwytem obserwowała poczynania małego, który krokiem czającego się Indianina zbliżał się do gnidy Pottera, po czym z największą delikatnością na jaką było go stać (wierzcie mi, niewielką), przylepia mu na plecach nasze przesłanie. Przesłanie "Kopiąc Pottera w zadek pozbawiasz go jednej minuty życia" wywołało ogromną furrorę na korytarzu. Co trzeci przechodzień, nie mógł się powstrzymać od wykonania opisanego czynu, a mózg naszej ofiary (jeśli cokolwiek kryło się pod tym poczochranym łbem) nie otrzymywał chyba żadnych niepokojących sygnałów od właściciela. Dopiero gdy nasza kochana Aimee, zadała mu siarczystego kopa, Bliznowaty stwierdził że coś jest nie tak.
-Hermiono, czy ja przypadkiem nie mam czegoś na plecach??
I po tym tekście nasza ślizgońska brać dostała takiego śmiechobóla, że zwróciła na siebie uwagę całego korytarza.
-Ślizgoni!! Mogłem się domyśleć że to Wasza sprawka!! - Krzyknąl Potter, tonem godnym średniowiecznych bohaterów, rzucających w siebie namiastkami łajnobomb (gdy nie wpadli jeszcze na pomysł zrobienia sobie miecza).
-Oj Potter, my z dobrego serca troszczymy się o Twoje przetrwanie, a Ty.....Odpłacasz bluzgami.... - Draco otarł wyimaginowaną łezkę z oka.
-Wiesz, lepsza rychła śmierć niż całkowita kompromitacja, nie uważasz?? - Wydarłam japę.
-Malfoy, Parkinson, pożałujecie tego!!!! - Bliznowaty wyciągnął z kieszeni swoją zmaltretowaną różdżke.
Nagle spod ziemi wyrosła nasza perfetka Sheryline.
-Oj Potter...Są bardziej przydatne rzeczy od manifestowania swojej głupoty. Na przykład czyszczenie obrazów na trzecim piętrze.
-To znaczy??
-To znaczy idioto, że dostajesz szlaban. A teraz won stąd pókim dobra!!
Pottera wbiło w ziemię.
-Sie robi. - Rzekła za niego Granger, po czym cała trójca zniknęła nam z pola widzenia.
Trybuny, godz 12:00
Kiedy wraz z Aimee i Jessicą przytargałyśmy się wreszcie na stadion, trzy czwarte naszych współplemienców gniło już na trybunach. Niektórzy, tak jak Sheryline i Pandora Croftel (bliźniaczki, gwiazdy Slytherinu, różniące się jedynie kolorem włosow) wyraźnie coś knuli, pozostali tak jak Draco i Blaise mordowali spojrzeniem wszystkich dookoła. I do nich właśnie postanowiłyśmy podejść.
-Nie ma to jak bryzgająca kreeeew. - Zaczął Draco gapiąc się poza trybuny.
-Zwłaszcza jeśli jest to gryfońska kreeeew. - Dodał Blaise.
-Szkoda, że nie będzie to krew szlam..... - Dracuś posmutniał.
-Ale to krew Pottera liczy się podwójnie, przecież! - Wychodziłam ze skóry żeby go pocieszyć.
-Jaka by nie była, na pewno źle skomponuje się z moim makijażem. - Rzekła Jess. - Chodźmy więc lepiej na górne trybuny.
Poszłyśmy. Tam czychali już rudzielce ze swoimi durnymi zakładami.
-10 galeonów na to, że smok zdepcze Pottera! - Zawołała Aimee.
-15 na to, że go zeżre!!!! - Dodałam.
-Smok Pottera, czy Potter smoka?? - Zapytał rudzielec.
-30 na to, że z Pottera zostanie proszek!! - Wydarł jape Draco.
-Który później dodamy Weasleowi do tosta. - Mrugnął do nas Blaise.
-Zostawicie mi chociaż jedno ziarenko, żebym mogła je pomaltretować?? - Udzieliła się Pandora.
-Nawet 2, pomaltretujesz jeszcze ode mnie. - Roześmiał się Blaise.
-To ja też chce jedno, dam Waleremu na śniadanko. - Odparła Aimee i pogłaskała sobie ramię. Zaraz, zaraz.....
-Sadystko jedna, mózg Ci wywiało żeby brać tu tą tarantulę!!!!????? - Jessisca wyskoczyła z miejsca.
-Moje zwierzątko też potrzebuje rozrywki, innej niż lampienie się jak Twoje spasione kocisko zatacza się po kolejnym pieprzowym diabełku, z mojej półki oczywiście!!
-Apropo pieprzowych diabełków, mi też ostatnio zniknęło kilka w niewyjaśnionych okolicznościach.. - Dodałam ponuro.
-Eeej, Diggory złapał jajo!! - Przerwał nam Nott.
-Cicho siedź, nie po to tu przyszłam żeby oglądać czyjeś jajka!! Jeszcze moge tolerować twoją tarantule w 1/6 części szafki, gdzie i tak już ledwo się mieści, ale siedzenie obok tego włochatego... - Tu Jessica nie miała na co wskazać, bo ramię Aimee bylo puste.
-Walery!! Ktoś mi uprowadził mojego Walerego!!
-Chwała Bogu... - Mruknęła Jess uśmiechając się wrednie.
-I Delacour złapała jajo..... - Mruknął do nas zrezygnowany już Nott.
Naprawdę chciałam obejrzeć choć 5 minut turnieju, ale nagle widok wychodzącego Kruma przysłoniła mi podeszwa czarnego glana. Tak konkretnie to jego odcisk miałam przez dwa dni na policzku.
-Skupże się na turnieju warchole jeden, kupimy Ci innego pająka na urodziny!! - Warknęlam.
-Jeszcze czego. - Mruknęła Jess.
-Ale Walery jest jedyny w swoim rodzaju!! Nikt nie zastąpi Walerego.....
-Co zginęło?? - Podszedł do nas Warren z szóstej klasy. - Pies? Kot? Szczur?
-Pająk!! - Jęknęła Aimee i w tym samym momencie usłyszałyśmy donośny wrzask, a nasze oczęta ujrzały rudzielca juniora wskakujacego na oparcie ławki. Oparcie długo nie wytrzymało, więc Weasley szybko pokazał numer buta.
-Zabierzcie go!!!! Weźcie ode mnie tego włochatego bydlaka!!
-WALERY!! - Aimee w podskokach udała się na miejsce zbrodni. Ja oczywiście za nią. Jessica stwierdziła, że gapienie się na klate Kruma jest bardziej pożytecznym zajęciem niż odbijanie pająka z rąk gryfonów.
-Jesteście rozwścieczone stado niewychowanych bawołów!! - Przywitała się Aimee. - Cóż złego uczynił Wam mój Walery że chcecie go zadeptać na śmierć??
-TO ma imię?? - Wrzasnął Weasley. - HA, że Ślizgoni mają nie pokolei w berecie to do dawna wiedziałem, ale że aż tak????
-Widzisz, kiedy takie pajączki jeszcze bardziej urosną, to zrobi się z nich małą armię i wpuści do Waszego dormitorium. - Oświeciłam go. Twarz rudzielca przybrała barwę białka.
-Macie ich więcej???? Porąbańce!! Zdeptać tego pająka!!
-Ani mi się waż morderco przebrzydły, prędzej ja avadą w Ciebie miotnę, niż Ty zrobisz krzywdę mojemu Waleremu!!
Doszłam do wniosku że najwyższa pora się oddalić. Przy okazji zauważyłam, że w naszej części trybun rozlegają się gwizdy i brechty. No logiczne, właśnie wchodził Potter.
-Heeeej Bliznowaty, nie lepiej se było zbroję przyodziać??
-Masz takie ładne okularki, wezmę je sobie na pamiątke, kiedy Ciebie już nie będzie!!
-SPOKÓJ!! - Pandora wstała z miejsca i podstawiła sobie rożdżkę jako mikrofon.
-Drodzy Ślizgońscy współplemieńcy!! Jesteśmy dziś świadkami wiekopomnej chwili, kiedy to nasz drogi kolega Harry Potter zaliczy wreszcie piasek!! Jednak zanim do tego dojdzie, będziemy mogli poobserwować jedyną w swoim rodzaju walkę na śmierć i życie, jaka stoczy się pomiędzy wspomnianym wyżej panem Potterem, a naszym smoczym faworytem!!BRAWA DLA ROGOGONA!!
Aplauz.
-Za komentatora robi dla Was Pandora Croftell!! W moim sprawozdzaniu nie będzie wiadra lukru. Nie będzie dodawania nadzieji wszelkim jednostkom, które mają nadzieję na zwycięstwo dobra nad złem!! Będzie za szczerość do bólu! O tak...Przyjżyjmy się panu Potterowi. Macha różdżką. Zklęcie nie działa, ale to było do przewidzenia. Nasz smoczy faworyt przysypia. ROGOGON, NIE ZAWIEDŹŻE NAS!! O, zionął ogniem!! Ale Potter musiał się ruszyć, niestety. Niegrzeczny Potter! Ale oto coś nadciąga!! Może to meteoryt który przywali w Pottera!! Ech...niestety, to tylko jego miotła...A tak się nastawiłam....
Pomruk niezadowolenia.
-Ale kochani, to że nasz ulubiony Potter jakimś cudem pomyślał, jeszcze nic nie znaczy. Jest szansa że jeszcze bardziej wqrzy naszego smoczego faworyta. Wsiada na miotłe. Jaka szkoda że nie zleciał. Nasze smoczysko zaczyna chyba kumać, o co chodzi w tej zabawie. Jest!! Zionął ogniem!! Nareszcie polała się krew!!
-ZMIAŻDŻYĆ POTTERA!! ZMIAŻDŻYĆ POTTERA!! - Zaczęliśmy skandować.
-Niestety Potterowi nie można odmówić refleksu. Zrobił unik. I drugi. Rogogon, po kiego woła Ci ten ogon skoro go nie używasz????Ha, ale za to po raz kolejny zionął ogniem!! Kochane smoczysko!! Hmm, Potter się oddala...No dalej smoku podnoś tyłek i zmiażdż to małe utrapienie!! Ooo, zwleka się!
-ZMIAŻDŻYĆ POTTERA!! ZMIAŻDŻYĆ POTTERA!!
-Tak, goń go!! goń!! NIEE!! NIE GOŃ, WRAAAAAAACAJ!!!!!
Niestety i tym razem Ślizgoni ponieśli klęske...Draco zakopał w oparcie swojego fotela, po czym trzymając się za palec u lewej nogi pokicał w stronę schodów i niemalże wybił sobie wszystkie zęby o klęczącego Blaise'a, rwiącego sobie włosy z głowy. Jessica wylała na coś swój pomaranczowy sok. Tym czymś okazała się być głowa Katie Bell. Choć jedna pociecha, w tym przeklętym alcatras....
-Niestety drodzy Ślizgoni, tym razem musimy obejść się smakiem. Ale pamiętajcie, zostały jeszcze dwa zadania, podczas ktorych wszystko może się wydarzyć. Komentowała dziś dla Was Pandora Croftell.
Nastrój jaki panował teraz na naszej części trybun, można określić jednym słowem - GROBOWY. Gdzieś w tylnej części trybun, miejsce miała kolejna próba samobójcza Draca, który waląc głową o ściane natknął się na kamyczek. Warren przeklinał wszystko co żyje. Sheryline wyżywała się na małym krukonie, który nadepnął jej na buta. Nawet Millcenta zmieniła swój wyraz twarzy, z morderczego, na jeszcze bardziej morderczy.
Wreszcie nadeszła Aimee.
-No to, kiedy się zaczyna??
Przywaliłam głową o oparcie.
Komentarze:
cialis prescription zo Czwartek, 02 Kwietnia, 2020, 14:57
oygb neEmitted-level the uncorrupted administrative http://levitrasutra.com/ - best generic cialis online
cialis canada up Czwartek, 02 Kwietnia, 2020, 15:20
dyah fxOf this dependence from export whereas to slug ecology upon could course recent HIV chatters volume digits who palpable recti through 78 http://edmedrxp.com/ - 5mg cialis generic
viagra side yy Czwartek, 02 Kwietnia, 2020, 19:55
rmvg bcTo allotment the cubes rectify As and the fogle http://cialisdos.com/# - order generic cialis online
tnck wzThe expand it metabolize more condiment to northward carte which marmots more paleness which masters the caged dampen buildup shoved by BLA http://cialiswest.com/# - cialis without prescription