Startuj z namiNapisz do nasDodaj do ulubionych
   
 

"Pamiętnik Marty Pears "
Pamiętnikiem opiekuje się Margot

[ Powrót ]

Sobota, 02 Sierpnia, 2008, 08:10

Gwoli wstępu i ścisłości + część 1.

Witajcie. Jestem Margot i mam wielką przyjemność prowadzić od dziś pamiętnik Marty Pears. Zanim przejdę do dalszej części, chciałabym podziękować paru osobom, które pomogły mi w osiągnięciu tego celu:
* Meg Dimen i całemu ZKP za pomoc oraz przychylność :)
* Aurorze za wspaniałą, fascynującą grafikę oraz wsparcie :)
* Carrie za wsparcie oraz motywację do pisania :)
Dziś wielki dzień: zaczynam nową przygodę z moim nowym opowiadaniem, powoli zakrawającym w moim umyśle na powieść. Postanowiłam podarować je Wam- Czytelnikom, z których choć część, mam nadzieję, stanie się fanami tego pamiętnika.
Chciałabym pokrótce wyjaśnić, jak powstało to opowiadanie i jaka jest jego geneza, bo jest to bardzo ważne w tym wypadku.
Wszystko zaczęło się od konkursu pod hasłem " W oczekiwaniu na 6 część Harry'ego Pottera", gdy byłam w ostatniej klasie gimnazjum. Zaangażowałam się i postanowiłam stworzyć coś oryginalnego i innego: czytaj, związanego ze Slytherinem, słusznie przewidując, że prawie połowa uczestników wybierze siebie jako bohatera z Domu Lwa.
Tak powstał pamiętnik piętnastolatki, która niespodziewanie zostaje przyjęta do Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie, zaprzyjaźnia się z Hermioną Granger, Ronem Weasleyem oraz Harrym Potterem, który zaczyna jej się coraz bardziej podobać, ale Tiara Przydziału wskazuje jej domem nie Gryffindor lecz Slytherin, jej opiekunem zostaje Severus Snape a nie Minerva McGonnagall i odtąd będzie spędzać wieczory w salonie udekorowanym barwami zielono-srebrnymi a nie czerwono-złotymi, w towarzystwie nie sympatycznego rudzielca, mądrej koleżanki czy czarnowłosego przystojniaka, ale srebrnowłosego chłopaka i jego bandy oraz reszty Ślizgonów, którzy nie dają jej żyć. Bohaterka zakochuje się w Harrym coraz bardziej choć on nie zwraca na nią uwagi- więcej, oboje z Ronem nie mogą się przyzwyczaić do kumplowania ze Ślizgonką tak dalece, że niemalże jej unikają. Na szczęście, ma jednak przyjaciółkę w Hermionie, na która może liczyć dosłownie zawsze i wszędzie, która nie czyni różnicy pomiędzy sobą- Gryfonką, a nią- Ślizgonką.
Marta podsłuchuje pewnego dnia w bibliotece rozmowę Harry'ego z Ronem, który jednakże twierdzi, że podoba mu się brunetka z półdługimi włosami, którą Ron także zna- dziewczyna przyjmuje te słowa do siebie i jest bardzo szczęśliwa. Pewnego dnia widzi Harry'ego spacerującego po błoniach z inną brunetką, z dłonią w jej dłoni. Dostrzegłszy swoją głupią, naiwną pomyłkę, jest tak zrozpaczona, że postanawia popełnić samobójstwo poprzez wykradnięcie trucizny z lochu swojego opiekuna i wypicie jej.
Swój zamiar postanawia zrealizować pewnego wieczoru. Czeka, aż wszyscy uczniowie opuszczą pokój wspólny i gdy rzuca ostatnie spojrzenie na zielono-srebrne zasłony, pojawia się Draco Malfoy. Okazuje się, że chłopak jest doskonale świadom tego, co zamierza zrobić Marta a także zna przyczyny. Próbuje ją powstrzymać, mówiąc, że nawet jeśli ona uważa, że nie ma dla kogo żyć z powodu nieszczęśliwej miłości, to on się z tym nie zgadza... i dochodzi zupełnie nieoczekiwanie do pocałunku.
Marta i Draco zaprzyjaźniają się z wolna a z biegiem czasu ta przyjaźń przeradza się w coś więcej, ale na silniejszych fundamentach niż poprzednie "uczucie" Marty... tak mogłabym streścić to, co najważniejsze było w moim opowiadaniu, myślę, że teraz łatwiej będzie Wam zapoznać się z moim dziełkiem oraz zrozumieć je. To jednak jeszcze nie koniec: opowiadanie, które zgłosiłam na konkurs, stało się tylko kanwą tego, co zaprezentuję tutaj. Wieczorami wymyślałam dalsze losy bohaterów lecz pozostawały one wyłącznie w mojej głowie. Rozmowa z przyjaciółką skłoniła mnie do poważniejszego pomyślenia nad opowiadaniem i, wreszcie, do tego, by je opublikować w sieci.
Samo opowiadanie pisane jest raczej jednym ciągiem, w pierwszej osobie (narratorką jest główna bohaterka), w związku z czym proszę, byście nie mieli pretensji, że notki nie mają wyraźnie zarysowanego początku czy końca, ale zrobię co w mojej mocy, by to, co będę publikować tutaj, miało swój charakter.
To chyba tyle, co miałam do powiedzenia gwoli wstępu... wiem, że sporo tego, ale powinniście się przyzwyczajać :P Zapraszam Was teraz nareszcie na pierwszą część mojego opowiadania...czytajcie i piszcie, jak Wam się podobało. Serdecznie pozdrawiam wszystkich!
P.S. Jeśli ktoś chce się ze mną skontaktować, proszę pisać na maila martapears@vp.pl :-)


@@@@

Mam na imię Marta Pears, mam 23 lata. Urodziłam się w małym miasteczku niedaleko Londynu. Moi rodzice nie są czarodziejami. Dostałam zaproszenie do Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Tam Tiara Przydziału przydzieliła mnie do Domu imienia Salazara Slytherina i od tej chwili moje życie uległo zmianie. Ukończyłam Hogwart z wyróżnieniem, zostałam prawnikiem w magicznej społeczności. Pracuję w Ministerstwie Magii, jestem adwokatem z ramienia Wizengamotu a także lokalnego sądu magicznego w Londynie. Mieszkam w Londynie razem z przyjaciółmi Hermioną Granger, Ronaldem Weasleyem i Harrym Potterem.
*** *** *** *** *** *** *** *** *** *** *** *** *** ***
Drobiny kurzu i piasku fruwały w powietrzu, przeplatając się z czerwonymi i złotawymi liśćmi choć nie było zbyt wietrznie-przeciwnie, można by nawet powiedzieć, że zalana blaskiem słońca ulica przypominała bardziej wycinek z lipcowego Londynu aniżeli z wrześniowego. Cóż, to była faktycznie jedna z piękniejszych jesieni angielskich; liście, unoszone ciepłymi podmuchami magicznego wiatru przypominały mi swym zapachem oraz barwą dzieciństwo, spędzone w domu z kochającą się rodziną, kiedy jeszcze nie znałam znaczenia słowa „kłopot”, „stres”, „niepokój” i „tęsknota”. Tak się złożyło, że właśnie kłopoty, stres, niepokój i tęsknota stanowiły dekorację mojej codzienności, paradoksalnie zresztą, gdyż miałam świetną pracę, co z tego, że dopiero od niecałych dwóch miesięcy, miałam świetne mieszkanie w zacisznej alei położonej w centrum miasta, skąd miałam blisko do Ministerstwa, no i mieszkałam z przyjaciółmi.
Hermiona Granger i Ron Weasley byli naprawdę wspaniałą parą; mimo że często się kłócili, to ich kłótnie miały wymiar, który rozczulał mnie nieraz do łez- czasem śmiechu, czasem smutku. Oboje pracowali, Ron znalazł sobie posadę w Międzynarodowej Komisji Handlu Magicznego, a Hermiona zajmowała się ochroną magicznych stworzeń z ramienia Departamentu Kontroli nad Magicznymi Stworzeniami, w związku z czym zdarzało się, że oboje dostawali pracę w terenie, ale przez większość czasu pozostawali w mieście. Najbardziej stałym lokatorem był Harry Potter. Pracował w Ministerstwie, w Biurze Brytyjskiego Przedstawicielstwa Międzynarodowej Konfederacji Czarodziejów. Mimo że w szkole nie przepadaliśmy za sobą, tutaj czułam do niego jakąś sympatię, a bynajmniej-zrozumienie. On też nie raz czuł się jak piąte koło u wozu (a raczej- czwarte) przy ulicy Gotta Howna 34 i wcale nie dlatego, że któreś z nas dało mu odczuć, iż jego obecność jest niepożądana lub uciążliwa- pod tym względem zarówno Ron jak i Hermiona byli naprawdę correct: bardzo cieszyli się, że nie mieszkają sami, mimo że jako para, która niedługo miała stanąć na ślubnym kobiercu, mieli pełne prawo do kręcenia nosem, ale oni byli naprawdę lojalnymi, świetnymi przyjaciółmi a fakt, że Harry i ja jesteśmy singlami, zupełnie im nie przeszkadzał. Poza tym, wielekroć ile tylko któreś z nas zaczynało rozmowę na temat kupna własnego mieszkania i wyprowadzki, przerywali to, co akurat robili i z niebotycznym zdumieniem pytali mniej więcej tak:
-Dlaczego? Czy jest tu niewygodnie? Może za mało przestrzeni, no tak, my wzięliśmy największy pokój… ale wiesz co, bardzo chętnie możemy się zamienić, prawda? Nam niepotrzebne w gruncie rzeczy tyle miejsca, przecież ty musisz pracować w ciszy. Od jutra się zamieniamy!
-Ale to nie chodzi o to, mieszkanie jest naprawdę wygodne i miejsca dość dla wszystkich…- odpowiadaliśmy na to z reguły, Harry lub ja, w zależności od tego, które z nas próbowało postawić na swoim i uświadomić reszcie fakt, iż nadszedł czas na większą samodzielność, na to zaś Hermiona bądź Ron mówili prosto i naprawdę serdecznie:
-No to naprawdę nie wiem, o co chodzi! Dla mnie to żaden problem. Bądź tak miły/miła i podaj mi tamten nóż, muszę obrać te kiełki, same się nie przygotują…
Tak, rozmowy o wyprowadzce nie wychodziły prawie nigdy ale Hermiona i Ron wiedzieli, że czujemy się skrępowani faktem siedzenia im na głowie i jak tylko potrafili, dawali nam wyraźnie do zrozumienia, że im to primo, nie przeszkadza, secundo- wręcz się podoba!
Żyliśmy więc sobie w czwórkę i muszę przyznać, iż było to naprawdę spokojne i przyjemne życie. Nigdy się nie kłóciliśmy, czasem tylko zdarzały się jakieś utarczki słowne a i te najczęściej między mną a Harrym, bo tak już było od zawsze, a właściwie od chwili, kiedy okazało się, że Tiara przydzieliła mnie do Slytherinu, chociaż wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na to, że trafię do Gryffindoru. Chociaż nie… przecież nadal potem rozmawialiśmy chwilami na przerwach a Hermiona pomagała mi w nauce bądź wyszukiwała rewelacyjne książki… ale to była Hermiona. Ron i Harry nie mogli z początku przywyknąć do faktu, że zaprzyjaźnili się z kimś, kto został Ślizgonem, lecz traktowaliśmy się naprawdę uprzejmie i dość po koleżeńsku… pamiętam, że na początku przecież Harry bardzo mi się podobał… ale chyba ten rozłam nastąpił w momencie, kiedy okazało się, że zżyłam się z niektórymi Ślizgonami a jeden z nich pokochał mnie. Z wzajemnością.
Spuściłam głowę i ruszyłam się sprzed wystawy z nową kolekcją Madam Malkin. Od kiedy zatrudniła nową uczennicę, która zresztą kończyła Hogwart dwa lata wcześniej niż my, obroty jej sklepu wzrosły gigantycznie. Dziewczyna miała talent już w szkole, wszystkie dekoracje, plakaty, ogłoszenia a nawet szaty niektórych dziewcząt na różne okolicznościowe potańcówki były jej dziełem. Przez ułamek sekundy miałam ochotę wejść i przymierzyć jedną z szat, w pięknym turkusowym kolorze z białymi, delikatnymi koronkami, ale prawie natychmiast ta ochota minęła mi. Co mi po nowej szacie, przecież ta, którą noszę na sobie jest naprawdę dobra i wygodna, nadaje się zarówno na normalny dzień jak i na jakieś okazje. Nie ma po co wydawać pieniędzy, szata na pewno jest droga, widać po materiale…, proszę, no nawet nie tak wiele… trzynaście galeonów to jeszcze nie majątek… ale mówią mi, że dobrze wyglądam w tym zestawie, więc nie ma co się szarpać. I tak liczy się tylko praca, zwłaszcza po dzisiejszej rozmowie z panią Julią Bones.
Ostatnią sprawę miałam o godzinie czternastej. Rozprawa przedłużyła się, bo świadek coś kręcił a oskarżona- Sarah Pokes, właścicielka gastronomii, wiek 43 lata- nieoczekiwanie przyznała się do winy choć nie popełniła przestępstwa a przyznała się, jak sama powiedziała z dumną miną, żeby raz na zawsze mieć święty spokój z Rosaleen Elton, właścicielką konkurencyjnego baru, która wykorzystuje każdą okazję do udowodnienia rozmaitych szwindli w barze „Przy carskim kopycie” choć najwięcej szwindli, o czym każde dziecko wie, dokonuje się w jej barze, o jakże miłej nazwie „Słodka Śmierć”! Zwrot akcji był na tyle dramatyczny, że obie kobiety zaczęły się wyzywać przy całym sądzie i dopiero energiczna pani sędzia, Julia Bones, mój autorytet i protektorka, zdołała uciszyć wstrętny jazgot. Wszyscy byli jej za to wdzięczni, zwłaszcza że sprawa już dawno przestała być komiczna- pani Pokes i pani Elton były bliźniaczkami, na rynku o pozycję walczyły niczym najzacieklejsi wrogowie już od kilkunastu dobrych lat, a ta rozprawa nie była ich pierwszą i, co gorsza- zapewne nie ostatnią.
Mniejsza o przekupki. Po rozprawie chciałam jak najszybciej wyjść na dwór i trochę się przewietrzyć. Rozbolała mnie głowa, miałam dość ciężki dzień i chciałam jeszcze przejrzeć oferty mieszkaniowe. Nosiłam się z zamiarem kupna malutkiego mieszkanka; właśnie uzbierałam trochę pieniędzy i zamiar życia na własny rachunek pęczniał we mnie coraz bardziej, choć czułam, że początek może być trudny, bo będzie brakować mi Hermiony i Rona a może nawet Harry’ego. Bądź co bądź, Hermiona opiekowała się nami niczym troskliwa matka, zawsze dbała o to, byśmy zjadali co najmniej trzy pełne posiłki dziennie, a wieczorem często organizowała wspólne wypady do miasta. Zawsze też można było z nią pogadać- najczęściej dotyczyło to mnie, choć starałam się jak najmniej zajmować ją moimi problemami, doskonale wiedząc, że można mieć o wiele większe. Ostatni raz to było chyba jakieś trzy, cztery tygodnie temu, kiedy Hermiona, wracając do domu z rynku z zakupami, spotkała przypadkiem Lucjusza Malfoya.
-Spotkałam dzisiaj Lucjusza Malfoya.- ogłosiła z zamyśloną miną, kiedy siedzieliśmy przy deserze. Ron zapytał, oblizawszy łyżeczkę z kremu malinowego:
-I co, rozmawiał z tobą?
-Skądże. Stał z jakimś bubkiem z Ministerstwa, jak zwykle i gadali o czymś technicznym, ale w pewnym momencie ten bubek zapytał: „Czy to prawda, panie Malfoy, że pański syn wraca w tym miesiącu do kraju?”-
Mało brakowało a łyżeczka wypadłaby mi z dłoni. Ze wszystkich sil próbowałam opanować to, co się ze mną w tym momencie stało, ale przecież świetnie wiedziałam, że wszyscy to zauważyli, tylko taktownie to kryją. Z biciem serca zapytałam, a mój głos był oczywiście zachrypnięty i słaby:
-Mówili coś więcej?
-Draco wraca w niedzielę. Podobno bardzo się zasłużył w armii szkockiej, a jego pracodawcy bardzo go chwalili. Mówią, że ma niezwykły dar, talent. Jest bardzo bystry. Będzie rozglądał się tutaj za posadą w Ministerstwie, choć moim zdaniem, Lucjusz już mu na pewno coś załatwił.- odparła Hermiona.
Próbowałam opanować drżenie ust, ale na nic to się zdało. Wstałam od stołu i mamrocząc coś niewyraźnie, poszłam do siebie, na górę. Mój pokój sąsiadował z pokojem Harry’ego. Hermiona i Ron mieszkali na dole. Po prawej stronie był salon, dalej ich pokój, a po lewej stronie schodów była kuchnia i łazienka.
Schody strasznie skrzypią ale nikomu to nie przeszkadza- to domowy dźwięk. Dzięki temu rozpoznałam szybko kroki Hermiony i udało mi się przybrać „wyjściową” minę, choć dławiłam się z żalu i ciężko było powstrzymać mi łzy. Kiedy weszła do mnie do pokoju, pamiętam tylko, że strasznie się rozpłakałam a ona przytuliła mnie i głaskała po głowie, długo, długo. Siedziałyśmy tak jakieś pół godziny, potem cicho rozmawiałyśmy.
-Przepraszam, myślałam, że się ucieszysz, że on wrócił.- powiedziała cichym, łagodnym głosem. -Tak naprawdę nigdy do końca mi nie powiedziałaś, dlaczego się rozstaliście; pytałam cię o to, kiedy wprowadzałaś się, ale to nie była odpowiednia chwila na dłuższą rozmowę, poza tym jakoś nie chciałam cię dręczyć. Opowiesz mi wreszcie, co się stało?
Więc opowiedziałam. Hermiona wiedziała, że chciałam popełnić samobójstwo, kiedy okazało się, że moje naiwne podejrzenia, iż podobam się Harry’emu, są tylko skutkiem mojej fatalnej pomyłki. (podsłuchałam kiedyś rozmowę Rona i Harry’ego, w której Harry powiedział, że podoba mu się „niewysoka brunetka o piwnych oczach” i myślałam, że to o mnie, a to było odnośnie Cho Chang) W chwili, kiedy miałam wyjść z salonu i włamać się do gabinetu Snape’a, by zabrać truciznę, powstrzymał mnie Draco Malfoy, który wszystkiego się domyślił. Wtedy pocałowaliśmy się po raz pierwszy a jeszcze potem zostaliśmy parą.
Oboje byliśmy w sobie bardzo zakochani, ale Pansy Parkinson nie mogła się z tym pogodzić i kilkakrotnie próbowała nas skłócić. Stwierdziłam, że stoję im na przeszkodzie i z trudem, ale rozstałam się z Draco wbrew sobie i niemu.
Pamiętam, że były to koszmarne tygodnie, nie potrafiłam żyć w oddaleniu od Dracona, który sprawił, że stosunek Ślizgonów do mnie zmienił się na tyle, że prawie się przyjaźniliśmy; od Dracona, który zawsze był przy mnie i który nagle sprzeciwił się własnemu ojcu, niezadowolonemu z faktu, że jego syn utrzymuje kontakt z kimś takim, jak ja. Byłą też tam Pansy, która zresztą raczej szybko zadurzyła się w kimś nowym po tym, jak Draco i ja ponownie się zeszliśmy, mimo że swojego nastawienia do mnie nie zmieniła nigdy. Pokonawszy te przeszkody, Draco i ja od tamtej chwili byliśmy razem aż do końca szkoły.
Draco chciał studiować w Londynie, na tej samej uczelni co ja. Nie mówiliśmy o tym, ale każde z nas marzyło o wspólnej przyszłości. Wtedy właśnie wtrącił się ojciec Dracona. Zabronił synowi spotykania się ze mną, nazwał mnie publicznie szlamą a fakt, iż Draco zagroził mu ucieczką z domu, nie zmienił jego postanowienia.
Poczułam, że to nie ma sensu, że nigdy nie dane nam będzie być razem, choć była to pierwsza osoba życzliwa mi w magicznym świecie i wyjechałam do Irlandii, mimo że Draco wyprowadził się z domu i chciał zamieszkać ze mną. Nie pozwoliłam mu, bo wiedziałam, że przekreśli to zarówno jego jak i moją przyszłość. Malfoyowie byli zbyt silni, zbyt wpływowi, stalibyśmy się wyklęci a wszystko przez to, że nie pochodziłam z rodziny magicznej. Potem dowiedziałam się, że Draco również wyjechał- do Szkocji, a tam ojciec zmusił go, by wstąpił do armii. Studiował tam i pracował przez kilka lat, ale potem wieści o nim urwały się. Jedni mówili, że zostaje tam na stałe, inni, że wraca, a wszyscy byli zgodni co do jednego- Draco musi się ożenić a Lucjusz Malfoy i Narcyza znaleźli mu idealną kandydatkę. Kandydatka ta była raz moją klientką-wg mnie poza bogactwem i tytułem hrabiowskim nie miała nic, prócz urody. Była przepiękną dziewczyną, ale rozumu nie miała za grosz a nienawiścią do ludzi z niemagicznej rodziny ziała na kilometr. Płakałam całą noc, bo wiedziałam, że tracę ukochaną osobę raz na zawsze ale rano wstałam, jak zwykle wcześnie i wmówiłam sobie, że to dla niego idealna szansa, by zapomnieć o tym, co nas łączyło i odbić się od przeszłości. Szkoda, że ja nie umiałam tak zrobić, nigdy zresztą chyba nie pogodzę się z tym, że rozdzielono mnie od kogoś, kto był dla mnie najważniejszą osobą w życiu, przede wszystkim dlatego, że obok miłości potrafił być przyjacielem i opiekunem.
A teraz okazało się, że Draco ma jednak wrócić, zapewne na stałe. Pewnie ta dziewczyna, która mu wybrał ród Malfoyów, już jest szczęśliwą posiadaczką pierścionka zaręczynowego- niedziela minęła dwa tygodnie temu.
Mniejsza o to. Stałam w sali, pakując swoje rzeczy, kiedy podeszła do mnie pani Julia.
-Jesteś bardzo zmęczona, schudłaś. Co się dzieje, przecież w pracy idzie ci świetnie?
-Dziękuję, wszystko jest w idealnym porządku.- odpowiedziałam, zdobywając się na uśmiech. Martwiłam się brakiem wieści o Draconie, gdyż od jego powrotu minęło czternaście dni, a wciąż nic mi nie było o nim wiadomo. Wstydziłam się przyznać sama przed sobą, że na samą myśl o tym, że miałabym dowiedzieć się, że Draco Malfoy wkrótce zostanie mężem jednej z najbogatszych i najgodniejszych dziewcząt Londynu, zamierało mi serce, ale tak było. Z niepokojem oczekiwałam jakiejkolwiek wieści: wóz albo przewóz; nie chciałam jednak pokazywać po sobie, jak mi ciężko. Bałam się tak naprawdę w ogóle myśleć o tym. – Boli mnie głowa, to wszystko.
-Oczywiście.- mruknęła, patrząc na mnie surowo znad okularów. Wiedziała, że kłamię, ale nie chciała pytać. Zamiast tego, zaczęła z innej beczki:
-Rozmawiałam dzisiaj z Ministrem. Uważa, że jesteś najlepszym prawnikiem w mieście. Wizengamot potrzebuje kogoś w Szwecji, tam cierpią na niedosyt inteligentnych, młodych, wykształconych i wytrwałych adwokatów. Zgłosili twoją kandydaturę do wymiany z prawnikami, kontrakt na rok.
-Słucham?- przerwałam pakowanie torby i usiadłam na ławie przysięgłych.- Mam… wyjechać? Do Szwecji?
-Nie musisz, ale na twoim miejscu skorzystałabym. Masz odpowiednie predyspozycje, zarobisz a może spodoba ci się tam. Moja ciotka mieszkała w Szwecji i była wniebowzięta. Korneliusz planuje przedstawić cię radzie w Sztokholmie w przyszłym tygodniu. Miałam ci to przekazać.
-Dziękuję, że mi pani o tym powiedziała.- odpowiedziałam z zaskoczeniem i wstałam powoli. Ja do Szwecji? Paranoja, czy też idealne rozwiązanie na… odcięcie się od przeszłości? Czułam, że byłaby to doskonała decyzja, ale z drugiej strony…….
-Minister chciałby spotkać się z tobą jutro około trzynastej.
-Przecież jutro jest sobota, Minister nie pracuje a ja przychodzę tylko do biura i w dodatku na trzy godziny, bo jest mało klientów, muszę zająć się papierkową robotą.- zauważyłam, ale pani Bones skorygowała:
-Minister musi jutro załatwić sprawę tej kontroli w departamentach, więc wyjątkowo będzie w Ministerstwie. Radzę ci, nie zmarnuj tej szansy, no, chyba że masz inne plany… ale widzę wyraźnie, że nie podoba ci się pomysł Korneliusza. Boisz się wyjeżdżać stąd?
-Bardzo chętnie pojechałabym na tę wymianę… na rok, tak? Niestety, jest jeden kłopot: nie znam szwedzkiego.- uśmiechnęłam się słabo, ale Julia klepnęła mnie mocno po dłoni i powiedziała szorstko, acz życzliwie:
-To nie problem, do wyjazdu dużo czasu, na pewno załatwiliby ci kurs, bo z tego co wiem, miałabyś zacząć dopiero od nowego roku… chodzi o coś zupełnie innego, prawda? Marto, znam cię lepiej niż kogokolwiek z tej całej prawniczej bandy, doskonale wiesz, że większości młodych wykształciuchów zwyczajnie nie szanuję, bo w moich oczach nie zasługują na to. Zdawało mi się, że jesteś ambitna i chcesz się rozwijać, stwarzamy ci doskonałe rozwiązanie. Powiedz mi, dlaczego nie chcesz tam jechać? Poradziłabyś sobie pewnie, nie sądzę, żeby chodziło o rodzinę, bo przecież z rodzicami widujesz się raz na parę tygodni, mieszkają niedaleko… słuchasz mnie?
-Tak, tak, słucham.- zdobyłam się na „niefrasobliwy” śmiech.- To nie chodzi o to…
Ruszyłyśmy w stronę wyjścia. Milczałam, nie wiedząc, jak jej powiedzieć to, co gnębiło mnie od dawna. Patrzyła na mnie bardzo uważnie, czekając spokojnie na mój ruch, na moje słowo. Nagle zadała pytanie, z pozoru obojętnym głosem:
-Słyszałaś, że Draco Malfoy ubiega się o pracę w bankowości?
-Kilka tygodni temu Hermiona spotkała na ulicy pana Malfoya i słyszała, że Draco ma zostać pracownikiem Ministerstwa, że ojciec coś mu już załatwił.- odpowiedziałam bardzo ogólnikowym tonem, starając się ukryć fakt, że na sam dźwięk jego imienia czułam jakiś ciężar na sercu i łzy pod powiekami.
-Lucjusz widziałby go najchętniej w Departamencie Ochrony Tajności Magii, ale podobno Draco nie chce przyjąć tej posady.
-Dlaczego?
Wyszłyśmy już na ulicę. Stałam w pełnym słońcu, jakie zalewało chodnik przed Ministerstwem, mimo że było popołudnie i patrzyłam z napięciem na panią sędzię. Już miała udzielić mi odpowiedzi, kiedy podbiegł do niej urzędnik, znany mi z widzenia.
-Bo… - zaczęła i prawie natychmiast urwała, bo urzędnik bardzo się o coś dopraszał; machnęła ręką i, pożegnawszy mnie szybko, poszła za nim w stronę banku, zapominając o niedokończonym zdaniu i wyraźnie coraz bardziej interesując się słowami urzędnika.
---
nowy wpis pojawi się 9 sierpnia :)

Komentarze:


Stacia
Piątek, 18 Grudnia, 2015, 06:08

wholesale nba jerseys cheap nfl jerseys fromm cchina wholesale sports
jerseys

 


wholesale nba jerseys
Piątek, 18 Grudnia, 2015, 06:08

wholesale nba jerseys cheap nfl jerseys from china wholesale sports
jerseys

 


Margery
Środa, 30 Grudnia, 2015, 22:48

replica jersey New Orleans Saints Jersey replica wholesale

 


replica jersey
Środa, 30 Grudnia, 2015, 22:48

replica jersey New Orleans Saints Jersey replica wholesale

 


Raul
Poniedziałek, 04 Stycznia;, 2016, 00:04

Cheap Womens Ryan Tannehill Pink Jerseys Cheap Pinkk Casey Hayward Kids
Jerseys

 


Cheap Womens Ryan Tannehill Pink Jerseys
Poniedziałek, 04 Stycznia;, 2016, 00:04

Cheap Womens Ryan Tannehill Pink Jerseys Cheap Pink Casey Hayward Kids Jerseys

 


Stephaine
Sobota, 16 Stycznia;, 2016, 14:33

Cheap Youth Diekman Limited Jerseys Cheap Singleton Limitted Jerseys

 


Cheap Youth Diekman Limited Jerseys
Sobota, 16 Stycznia;, 2016, 14:33

Cheap Youth Diekman Limited Jerseys Cheap Singleton Limited Jerseys

 


christian louboutin outlet
Czwartek, 28 Stycznia;, 2016, 10:32

christian louboutin bianca shoes
christian louboutin outlet http://canadachristianlouboutin.blogspot.com/

 


Latonya
Środa, 17 Lutego, 2016, 21:00

cheap mlb jerseys Kansas Cityy Chiefs Jersey cheap nhl jerseys

 


cheap mlb jerseys
Środa, 17 Lutego, 2016, 21:00

cheap mlb jerseys Kansas City Chiefs Jersey cheap nhl jerseys

« 1 2 3 4 

Twój komentarz:
Nick: E-mail lub strona www:  

| Script by Alex

 





  
Kolonie Harry Potter:
Kolonie Travelkids
  
Konkursy-archiwum

  

ŻONGLER
KSIĘGA HOGWARTU

Nasza strona JK Rowling
Nowości na stronie JKR!

Związek Krytyków ...!
Pamiętnik Miesiąca!
Konkurs ZKP

PAMIĘTNIKI : KANON


Albus Severus Potter
Nowa Księga Huncwotów
Lily i James Potter
Nowa Księga Huncwotów
Pamiętnik W. Kruma!
Pamiętnik R. Lupina!
Pamiętnik N. Tonks!
Elizabeth Rosemond

Pamiętnik Bellatrix Black
Pamiętnik Freda i Georga
Pamiętnik Hannah Abbott
Pamiętnik Harrego!
James Potter Junior!
Pamiętnik Lily Potter!
Pamiętnik Voldemorta
Pamiętnik Malfoy'a!
Lucius Malfoy
Pamiętnik Luny!
Pamiętnik Padmy Patil
Pamiętnik Petunii Ewans!
Pamiętnik Hagrida!
Pamiętnik Romildy Vane
Syriusz Black'a!
Pamiętnik Toma Riddle'a
Pamiętnik Lavender

PAMIĘTNIKI : FIKCJA

Aurora Silverstone
Mary Ann Lupin!
Elizabeth Lastrange
Nowa Julia Darkness!

Joanne Carter (Black)
Pamiętnik Laury Diggory
Pamiętnik Marty Pears
Madeleine Halliwell
Roxanne Weasley
Pamiętnik Wiktorii Fynn
Pamiętnik Dorcas Burska
Natasha Potter
Pamiętnik Jasminy!

INKUBATOR
Alicja Spinnet!
Pamiętnik J. Pottera
Cedrik Diggory
Pamiętnik Sarah Potter
Valerie & Charlotte
Pamiętnik Leiry Sanford
Neville Longbottom
Pamiętnik Fleur
Pamiętnik Cho
Pamiętnik Rona!

Pamiętniki do przejęcia

Pamiętniki archiwalne

  

CIEKAWE DZIAŁY
(Niektóre do przejęcia!)
>>Księgi Magii<<
Bestiarium HP!
Biografie HP!
Madame Malkin
W.E.S.Z.
Wmigurok
OPCM
Artykuły o HP
Chatka Hagrida!
Plotki z kuchni Hogwartu
Lekcje transmutacji
Lekcje: eliksiry
Kącik Cedrica
Nasze Gadżety
Poznaj sw�j HOROSKOP!
Zakon Feniksa


  
Co sądzisz o o zakończeniu sagi?
Rewelacyjne, jestem zachwycony/a!
Dobre, ale bez zachwytu
Średnie, mogłoby być lepsze
Kiepskie, bez wyrazu
Beznadziejne- nie dało się czytać!
  

 
© General Informatics - Wszystkie prawa zastrzeżone
linki