Startuj z namiNapisz do nasDodaj do ulubionych
   
 

"Pamiętnik Marty Pears "
Pamiętnikiem opiekuje się Margot

[ Powrót ]

Sobota, 20 Grudnia, 2008, 09:15

Cześć 5.

Przyjacielska rozmowa z kimś, kto zdaje się być bratnią duszą, nie jest niczym karygodnym a i nie należy do najbardziej szalonych rzeczy, jakie zrobiłam w swoim życiu jak dotąd, jak mniemam, więc nie miałam się czego wstydzić. W dodatku już w połowie rozmowy z panią Rodriguez, która notabene ma na imię Carlota, zrozumiałam, że miałam stuprocentową rację, wybierając właśnie ją.
Kilkanaście minut później milczałyśmy obydwie, mijając nieuważnie kolorowe wystawy sklepów na ulicy Pokątnej. Carlota błądziła myślami gdzieś daleko, ja, prawdę mówiąc, również.
-Muszę dzisiaj odpisać Ministrowi. – westchnęłam po chwili, przechylając głowę na bok. –Niech pani coś powie… właśnie po to wszystko to pani opowiedziałam, mam przyjaciół i oni też wiedzą o tej całej sprawie, ale potrzebuję kogoś, kto mi poradzi… chociaż wiem, że decyzję muszę podjąć sama.
-Wiem, że najchętniej poczekałaby pani , aż wieści o rozstaniu tamtej bogatej pannicy i tego chłopca się potwierdzą… ale skoro nie można czekać, trzeba postawić wszystko na jedna kartę.- odpowiedziała, zastanawiając się nad każdym słowem. -Sama nie wiem… Na pani miejscu zadałabym sobie pytanie, co jest dla mnie ważniejsze: udział w wymianie prawniczej czy czekanie na rozwój bądź jego brak w sprawie prywatnej?
-Chce pani przez to powiedzieć, że mogę żałować wymiany, jeśli miałoby się okazać, że Draco nadal chce być ze mną, ale byłoby to doskonałe wyjście, jeśli okaże się, że nie będziemy razem, tak?
-No właśnie.- przytaknęła i ruszyłyśmy dalej. Zanim wyszłyśmy na dwór, powiedziała mi, że mieszka w domu po ciotce, dosyć daleko od Ministerstwa. Byłam na tyle zdeterminowana, że gotowa byłam iść z nią aż pod same drzwi, chociaż nigdy nie przepadałam za dzielnicą, w której mieszkała, bo była bardzo skwarna i hałaśliwa, zwłaszcza popołudniami.
-Może pani sobie zadać jeszcze jedno pytanie: czy będzie pani szczęśliwsza, spokojniejsza, wszystko jedno co, po prostu będzie miała pani lepszy nastrój, jeśli zostanie pani w Londynie czy jeśli wyjedzie pani do Szwecji na rok, ale mam wrażenie, że pani powzięła już w duszy decyzję tylko teraz szuka argumentów do podparcia jej i jednoczesnego sensownego odbicia argumentów przemawiających za wyjazdem.
-Jeśli nie pojadę, będę miała możliwość dowiedzenia się czegoś więcej o Draconie, będę mogła załatwić swoje sprawy raz na zawsze: wóz albo przewóz, ale zrobię przykrość Ministrowi i zawiodę Wizengamot.- wyjawiłam ostrożnie.
-Daję słowo, jeszcze nigdy nie słyszałam, aby ktoś czuł wyrzuty sumienia, rezygnując ze swojego życia dla idei życia zawodowego bo „zrobi przykrość pracodawcy”.- wtrąciła na pół niedowierzając, na pół dobrodusznie sobie ze mnie kpiąc.
-On naprawdę liczy na to, że wyjadę, przecież nie pójdę i nie powiem mu: „Bardzo mi przykro, ale nie mogę pojechać do Szwecji, bo kocham kogoś i muszę czekać, czy on odwzajemni moje uczucia”. –zaoponowałam z nutą goryczy.- Czy pani zdaniem to nie jest żałosne?
-Moim zdaniem, to jest typowe dla ludzi młodych, bardzo w sobie zakochanych, których los dopiero uczy pokory.- roześmiała się serdecznie. -Niech pani nie myśli, że sobie żartuję czy drwię, broń Bóg, po prostu uważam, że to próba charakteru dla was obydwojga. Wierzę głęboko, że ten Draco okaże się mądrym i dojrzałym mężczyzną, który zasłużył sobie na pani miłość, ale doprawdy, nie widzę innego lekarstwa, jak czas.
-Ale Ministrowi tego nie powiedziałaby pani.
-Być może!- śmiała się dalej, zatrzymując się obok mnie przed pasami. W jej oczach błyszczały pogodne iskierki.- Szczerość podobno najbardziej popłaca, proszę pani, ale nie ręczę, że nasz pan Minister zrozumiałby to. Ja, oczywiście, na jego miejscu powiedziałabym tak: „Kochaniutka, szczęście jest w życiu najważniejsze, wyznacza nam drogi, którymi podążamy a skoro wyjazd za granicę i rozwój kariery jest zboczeniem z tej trasy, trzymaj się własnej mapy, bo to wizja szczęścia jest ważniejsza od mojej wizji. Praca zawsze może poczekać zwłaszcza że wyjazd ten byłby premią, a nie koniecznością w twoim przypadku bo jest pani wybitną prawniczką.”
-Żeby to pani była Ministrem a on sprzątaczką, dla mnie byłoby lepiej, ale dla Ministerstwa i naszych biurek z pewnością nastałoby siedem lat nędzy higienicznej. – mruknęłam ponuro ale w tym momencie pani Rodriguez zaczęła się śmiać tak serdecznie, radośnie i zaraźliwie, że rychło i ja roześmiałam się. Kiedy nam przeszło, pani Rodriguez spłoniła się i, podając mi dłoń, jęła mówić przepraszającym tonem:
-Bardzo panią przepraszam, ale ja w międzyczasie zaczęłam pani mówić na „ty”, bardzo proszę o wybaczenie, omsknęło mi się w tym zapale.
Odparłam jej z taką swoboda i wesołością, że aż sama się sobie dziwiłam:
-Ależ nie ma sprawy, pani Rodriguez… miło mi, Marta Pears.- wyciągnęłam ku niej dłoń, a ona, zaskoczona, ujęła ją po chwili i, ściskając przyjacielsko, powiedziała:
-Carlota Rodriguez, miło mi również… ale ja i tak będę mówić pani na… to znaczy, tobie per „pani” w pracy, bo to nie wypada mi tak się do osoby z takim…
-Carloto, proszę.- uśmiechnęłam się na co urwała tylko i, na przemian uśmiechając się i mrugając, kontynuowała rozmowę, z lekka wahając się jeszcze przy bezpośrednim zwracaniu się do mnie:
-A więc, co do pa… twoich spraw prywatnych, powinnaś powiedzieć sobie tylko jedno słowo i już będziesz wiedziała, jaką decyzję podjęłaś. Uwaga, krawężnik, tutaj jest bardzo wysoki, a p… ty w tych szpilkach powinnaś bardziej uważać, o, już tu jest równiej… no więc… zadam ci ostatnie pytanie, a ty odpowiesz bez namysłu, dobrze?
-Dobrze.
Zatrzymałyśmy się w jakiejś kamiennej bramie, oplecionej bujną roślinnością. Carlota zdmuchnęła sobie grzywkę z czoła i zapytała:
-Draco czy wymiana?
Widziała, że zastanawiam się, więc uprzedziła, donośnie wołając:
-Bez zastanowienia, bez zastanowienia, mów, co pierwsze ci do głowy przyjdzie, to płynie z serca, druga odpowiedź nie będzie już taka sama!
-Draco.- wypaliłam szeptem a zaraz potem przestraszyłam się; jednakowoż, Carlota nie straciła głowy, nie wahała się. Jej twarz rozjaśnił wielki uśmiech od ucha do ucha, który pojawił się w chwili, gdy z moich ust padło słowo „Draco” a to uświadomiło mi, że wybrałam właściwie, skoro ona to popiera. Nie znałam tej kobiety tak dobrze jak Hermiony, Julii Bones czy też Juliette, ale ten jej uśmiech wrył mi się głęboko w pamięć, zupełnie tak, jakby powiedziała: „Dobra robota, mała, twoje serce działa jak należy.” I z jakiegoś powodu poczułam się bardzo, bardzo szczęśliwa a ulga, jaka na mnie spłynęła, tylko dopełniła mej dziwnej radości, tak, że nawet nie zaskoczyły mnie następne słowa Carloty, brzmiące:
-No to skoro już masz problem z głowy, zapraszam cię na pyszne, zimne gazpacho. Jesteśmy pod moim domem.

***



Zbliżała się czwarta po południu. Duży, staroświecki zegar po ciotce Carloty właśnie zaczął wybijać godzinę. Dźwięk schrypniętego kuranta ocknął mnie z transu, w jaki wprawiła mnie rozmowa z Carlotą, genialny obiad oraz popołudniowa zielona herbata w saloniku, nad albumami jej rodziny.
-Zasiedziałam się, przeszkadzam ci na pewno… pójdę już, czas na mnie.- powiedziałam z zawstydzeniem, wstając i szukając wzrokiem torebki. Carlota odsunęła albumy i także wstała, machając ręką:
-To naprawdę żaden kłopot, ja mam dzisiaj wolne popołudnie, a z tobą spędziłam je naprawdę mile. Cieszę się, że mogłam ci pomóc.
-To ja się cieszę.- uśmiechnęłam się.-Dziękuję za ten pyszny obiad i za rozmowę, naprawdę bardzo mi pomogłaś. Głupio mi… bo staram się być samodzielna i radzić sobie sama, ale to chyba po prostu wina mojego charakteru, że kiedy z całych sił pragnę być silna i zachować swoje troski w duszy, na gwałt potrzebuję przyjaciela, kogoś, kto mnie wysłucha i poradzi. Nie chcę się narzucać nikomu, ale jednocześnie pragnę mieć kogoś, kto byłby moją drugą duszą, rozumiesz?
-Oczywiście, świetnie to rozumiem, ja też miałam podobne problemy po przyjeździe do Londynu. Zawsze byłam towarzyska i otwarta, lubiłam otaczać się ludźmi i tutaj też znalazłam sobie trochę znajomych, poza tym ciocia naprawdę starała się pomóc mi w miarę swoich sił oraz możliwości ale i tak nie udało mi się uniknąć swoistej ksenofobii, tak że czułam się często samotna tak, jakby nikogo przy mnie nie było, ani siostry matki, ani znajomych. Nie krępuj się tym, że kogoś niewiele obchodzą twoje problemy, a już zwłaszcza wobec Hermiony, Rona czy Harry’ego, bo to oni są przede wszystkim twoimi przyjaciółmi i chcą ci pomóc, na pewno sami nie raz zwierzali cię ze swoich trosk i prosili o to, byś wypowiedziała swoje zdanie. Nie bój się posądzenia o natręctwo czy ślamazarność: kłopoty są naturalnym ogniwem w życiu każdego człowieka i każdy radzi sobie z nimi tak, jak najlepiej umie, a proszenie o radę, wymyślanie rozwiązania w większej grupie nie jest żadną hańbą.
-Tylko że ostatnio zwierzam się z trosk wcale nie tym trojgu a osobom… no, nie obcym, ale takim, które znam krócej niż Hermionę i resztę, np. Julii Bones, Juliette Bianchon czy tobie.
-Nie przejmuj się, żadna z nas nie powiedziałaby ci złego słowa, gdyby nie chciała pomóc, raczej by nie wysłuchała… poza tym, mniemam, że wszystkie jesteśmy szczere i nie zamierzamy ci wyświadczyć niedźwiedziej przysługi.
-Wiem…- uśmiechnęłam się z wdzięcznością.- Ale teraz muszę naprawdę już iść… bardzo dziękuję raz jeszcze, mam u ciebie dług.
-Daj spokój.- machnęła ręką i uścisnęła mi pożegnalnie dłoń.- Do widzenia i uważaj na siebie.
-Do widzenia!
Zbliżało się wpół do piątej, kiedy otwierałam bramkę przed domem. Miałam nadzieję, że żadne z moich przyjaciół nie martwiło się moim prawie trzygodzinnym spóźnieniem.
W przedpokoju natknęłam się na Rona, Miał znakomicie ułożone włosy i elegancką, satynową szatę, ale minę -cokolwiek nieszczęśliwą.
-Nie znoszę sztywniackich imprez z ludźmi, których nie znam.- burknął, siadając pod wieszakiem i zakładając buty. W tej samej chwili zjawiła się Hermiona w błękitnej sukience, zapinając kolczyki-perełki. Ona również miała świeżo ułożone włosy i wyglądała rewelacyjnie.
-Super wyglądasz, Hermiono.- rzuciłam w ramach powitania, zsuwając z ramion płaszcz i torbę.- Już idziecie?
-Cześć, tak, za chwilkę.- zapięła drugi kolczyk i obrzuciła krytycznym spojrzeniem Rona.- Masz zgięty lewy róg kołnierzyka, popraw to, Ronald. Cieszę się, że już jesteś, zastanawiałam się, gdzie byłaś.
-U znajomej, a właściwie nowej znajomej…- uśmiechnęłam się na samo wspomnienie ciepłej twarzy Carloty. –Przepraszam, że się spóźniłam, tak jakoś wyszło.
-A jak tam wymiana? Spotkałaś się z Ministrem?- zapytał Ron, wstając, poprawiając koszulę i kręcąc głową, jakby dla rozluźnienia.
-Tak, rozmawialiśmy na ten temat, ale mam tu jeszcze papiery…- chcąc im pokazać, włożyłam dłoń do torby i ze dziwieniem skonstatowałam, że rzeczonych dokumentów w torbie nie mam. -O kurczę… nie mam ich… musiałam zostawić je w pracy… ale jak to możliwe?
-Spieszyłaś się, wychodząc, to pewnie wrzucałaś wszystko jak leci, ja też tak robię. – powiedziała Hermiona, przeglądając się w lustrze.- A po co ci te papiery, dzisiaj nie musisz przypadkiem dać odpowiedzi?
-Powinnam… ale ponieważ się wahałam, a Minister wysłał mi różne dane o tej wymianie, które nie doszły, dał mi trochę więcej czasu.- odparła szybko. –Ale wiecie co… ja jednak chyba już zdecydowałam. Nie pojadę.
-Dlaczego?- Ron nie mógł w pierwszej chwili ukryć zaskoczenia, ale Hermiona rzuciła na mnie okiem i, kryjąc uśmiech w kącikach ust, klepnęła go i rzuciła zdawkowo:
-Marta sama wie najlepiej, co dla niej dobre… może po prostu nie chciała nas opuszczać na tak długo, a ty chyba nie śmiesz powiedzieć, że cię to martwi, Ron?
-Nie, no nie, skądże, bardzo się cieszę, że zostajesz… o, Harry… sie masz, stary!
Na schodach, wiodących na piętro, ukazał się Harry, w czarno-białym dresie. Wyglądał na zaspanego.
-Przed chwilą się obudziłem, zdawało mi się, że ktoś przyszedł.- spojrzał na mnie krótko i obojętnie a potem przeciągnął się i ziewnął. -Miłej zabawy, o której się można was spodziewać?
-Będziemy najpóźniej po pierwszej, ale nie sądzę, żeby spotkanie tak się przeciągnęło. Kolacja jest w kredensie, świeża herbata w dzbanku, wystarczy ją podgrzać kwadrans przed podaniem Magicznymi Zapałkami, na razie, trzymajcie się!
-Na razie, bawcie się dobrze.- pomachałam im a oni wyszli. Chwilę później znikli za rogiem ulicy.
Obróciłam się, ale Harry nawet na mnie nie spojrzał, przeszedł do kuchni. Kiedy weszłam tam dziesięć minut później, już przebrana i odświeżona, ujął bez słowa kubek z kawą i wyminął mnie.
-Harry…- zawołałam za nim, ale odpowiedziało mi tylko trzaśnięcie drzwi jego pokoju na górze.
W tej sytuacji postałam chwilę, medytując, a potem z namysłem narzuciłam na ramiona coś ciepłego i wyszłam z domu, kierując kroki ku Ministerstwu. Sprawa dokumentów dotyczących wymiany ze Szwecją dręczyła mnie, byłam prawie pewna, że wkładałam je do torby, ale może to Hermiona miała rację, że w pędzie brałam ze sobą wszystko, jak leci.

Komentarze:

Brak komentarzy.

 
Twój komentarz:
Nick: E-mail lub strona www:  

| Script by Alex

 





  
Kolonie Harry Potter:
Kolonie Travelkids
  
Konkursy-archiwum

  

ŻONGLER
KSIĘGA HOGWARTU

Nasza strona JK Rowling
Nowości na stronie JKR!

Związek Krytyków ...!
Pamiętnik Miesiąca!
Konkurs ZKP

PAMIĘTNIKI : KANON


Albus Severus Potter
Nowa Księga Huncwotów
Lily i James Potter
Nowa Księga Huncwotów
Pamiętnik W. Kruma!
Pamiętnik R. Lupina!
Pamiętnik N. Tonks!
Elizabeth Rosemond

Pamiętnik Bellatrix Black
Pamiętnik Freda i Georga
Pamiętnik Hannah Abbott
Pamiętnik Harrego!
James Potter Junior!
Pamiętnik Lily Potter!
Pamiętnik Voldemorta
Pamiętnik Malfoy'a!
Lucius Malfoy
Pamiętnik Luny!
Pamiętnik Padmy Patil
Pamiętnik Petunii Ewans!
Pamiętnik Hagrida!
Pamiętnik Romildy Vane
Syriusz Black'a!
Pamiętnik Toma Riddle'a
Pamiętnik Lavender

PAMIĘTNIKI : FIKCJA

Aurora Silverstone
Mary Ann Lupin!
Elizabeth Lastrange
Nowa Julia Darkness!

Joanne Carter (Black)
Pamiętnik Laury Diggory
Pamiętnik Marty Pears
Madeleine Halliwell
Roxanne Weasley
Pamiętnik Wiktorii Fynn
Pamiętnik Dorcas Burska
Natasha Potter
Pamiętnik Jasminy!

INKUBATOR
Alicja Spinnet!
Pamiętnik J. Pottera
Cedrik Diggory
Pamiętnik Sarah Potter
Valerie & Charlotte
Pamiętnik Leiry Sanford
Neville Longbottom
Pamiętnik Fleur
Pamiętnik Cho
Pamiętnik Rona!

Pamiętniki do przejęcia

Pamiętniki archiwalne

  

CIEKAWE DZIAŁY
(Niektóre do przejęcia!)
>>Księgi Magii<<
Bestiarium HP!
Biografie HP!
Madame Malkin
W.E.S.Z.
Wmigurok
OPCM
Artykuły o HP
Chatka Hagrida!
Plotki z kuchni Hogwartu
Lekcje transmutacji
Lekcje: eliksiry
Kącik Cedrica
Nasze Gadżety
Poznaj sw�j HOROSKOP!
Zakon Feniksa


  
Co sądzisz o o zakończeniu sagi?
Rewelacyjne, jestem zachwycony/a!
Dobre, ale bez zachwytu
Średnie, mogłoby być lepsze
Kiepskie, bez wyrazu
Beznadziejne- nie dało się czytać!
  

 
© General Informatics - Wszystkie prawa zastrzeżone
linki