Startuj z namiNapisz do nasDodaj do ulubionych
   
 

"Pamiętnik Marty Pears "
Pamiętnikiem opiekuje się Margot

[ Powrót ]

Sobota, 20 Grudnia, 2008, 11:41

Część 7.

-Draco?- szepnęłam, bo głos mi prawie zamarł.
Przełknął ślinę i poedł do mnie. Poczułam, że z niewiadomych przyczyn naszła mnie ochota do rozpłakania się… przytulenia się do niego… ale postanowiłam się trzymać tak długo, jak tylko się da- tego zresztą powinno się oczekiwać po prawnikach… Draco spróbował się uśmiechnąć, ale nie wyszło mu to. Prawdę mówiąc, on też wyglądał tak, jakby zaraz miały mu puścić nerwy.
-Witaj… jak się… jak się masz, Marto?- zapytał cicho.
-Dziękuję… jakoś… a ty? – nie mogłam oderwać od niego wzroku. Patrzył na mnie z pozoru spokojnie, ale jego oczy miały taki wyraz, że coś kłuło mnie w sercu. Poza tym, wyglądał jak zwykle przystojnie, czas spędzony w Szkocji dodał mu mężności i dostojeństwa, ale oprócz bardziej wyprostowanej postawy i pewności siebie, której może w tej akurat chwili nieco mu zbrakło, pozostał tym samym wesołym, porywczym siedemnastolatkiem, jakiego widziałam ostatni raz przed tym nieoczekiwanym spotkaniem.
-Dzięki. Żyję jeszcze.- zaśmiał się dosyć nieswojo.- Przyszedłem do Ministerstwa po papiery, złożyłem podanie o pracę.
-Wspaniale… a gdzie?- cały czas walczyłam z dławieniem w gardle i łzami, które kryły mi się pod powiekami i alarmowały, że lada moment się ujawnią .
-W Departamencie Magicznych Wypadków i Katastrof, chociaż ojciec… on wolałby mnie widzieć w Departamencie Edukacji Magicznej. A ty?
-Ja?… Ja… hm… właściwie skończyłam pracę w południe… zapomniałam czegoś zabrać… dokumenty… wróciłam po nie.
-Rozumiem.
Cały czas patrzył na mnie w ten dziwny sposób. Nasza rozmowa też była mdląco standardowa, ale raczej nie było szans na coś lepszego. Oboje chyba byliśmy równie zaskoczeni, co nieprzygotowani na taką okazję.
Draco wyciągnął dłoń i powiedział:
-Słyszałem, że jedziesz na wymianę… cóż, gratuluję ci. Bardzo się cieszę, że docenili cię tak szybko, zasługujesz na to, jesteś świetną prawniczką.
-Dzięki… -uścisnęłam jego dłoń i dodałam z nagłym postanowieniem, że po prostu nie mogę zaprzepaścić takiej szansy na szczerą rozmowę, że zrobię wszystko, na co będzie mnie w tej chwili stać, by nie powtórzyć błędu z przeszłości- bo teraz czułam, że to był błąd, a przede wszystkim sprzeciw wobec własnej woli i woli osoby, która znaczyła dla mnie bardzo wiele. –Ale ja nie jadę… nie jadę na wymianę… zrezygnowałam… nie mogłabym…
-Nie jedziesz?- zapytał a w jego głosie odbiło się coś jakby zdziwienie. Spojrzał na mnie. Wyglądałam zapewne niepięknie, na policzki wymykały mi się łzy, ale nie dbałam o to. Mówiłam dalej, a przynajmniej- starałam się.
-Draco… to wszyst-ko, co o mnie sły-yszałeś…to niep-rawda, naprawdę ja…
-Draco, tu jesteś, wszędzie cię szukam, przecież…- w rozmowę wmieszał się gwałtownie trzeci głos. Głos ojca Dracona, Lucjusza Malfoya, który w całej swej arystokratycznej krasie zmaterializował się w tym momencie koło syna. Spojrzał na mnie z bezbrzeżną pogardą i zwrócił się do Dracona z subtelną urazą i dźwięczącą jak stal stanowczością:
-Draco, idziemy do domu, matka czeka z kolacją, wiesz, jak nie lubi, kiedy się spóźniasz.
-Nie teraz, ojcze.- Draco odpowiedział mu taką samą stalą w głosie, nie patrząc na niego lecz na mnie, a w oczach miał taki metalowy blask, jaki przed chwilą był słyszalny w głosie jego i jego ojca, ale Lucjusz Malfoy chwycił go za ramię.
-Draco, nie rób scen!- uniósł trochę głos, ale Draco wyrwał się mu, jakby rozjuszony i odskoczył, wołając:
-Chcę dokończyć rozmowę, zostaw mnie w spokoju!
-Od kiedy rozmawiasz z czarnymi owcami w społeczeństwie? To jest szlama!
Aż nie do uwierzenia, że tyle pogardy i gniewu potrafił zmieścić w tych kilkunastu słowach, jakby samo ich znaczenie już nie wystarczyło. Kilku przechodzących czarodziejów zaczęło się oglądać na nas. Poczułam się tak, jakby scena sprzed pięciu lat rozgrywała się ponownie, jakbym użyła zmieniacza czasu.
-Wystarczy, panie Malfoy! – ucięłam dość głośno i ostro, chociaż głos zaczął mi drżeć. Zmusiłam się jednak do spokoju i bezwiednie ocierając łzy rękawem, kontynuowałam, patrząc na jego zimną twarz. –Obraził mnie pan w każdy możliwy sposób od chwili, gdy zmusił nas pan do rozstania pięć lat temu, dbał pan przez cały ten czas o to, by zszargać mi opinię oraz nerwy… a nienawidzi mnie pan tylko dlatego, że moi rodzice nie są czarodziejami, dlatego uważa pan, że nie jestem i nigdy nie będę dość dobra dla pańskiego syna, zupełnie tak, jakby pochodzenie odgrywało tu największą rolę a nie to, co do siebie czujemy!- nie zauważyłam, że zaczęłam krzyczeć. - Jednocześnie nie widzi pan, że rani pan przy okazji swojego syna, nie wiem, czy nie bardziej, niż mnie, a pańskie pojęcie o jego szczęściu różni się od jego pojęcia!
Draco gwałtownie zrobił kilka kroków w moją stronę, ale Lucjusz zatrzymał go wyciągniętą dłonią.
-Draco, zaklinam cię, nie popisuj się, uwierz, że ja to zrobię lepiej od ciebie.- po czym zbliżył się do mnie i powiedział teraz już cicho, ale na tyle głośno, by mógł go usłyszeć Draco i ja. – Nie będę się powtarzał, zdaje się, że kiedy oboje kończyliście szkołę, też się tak stawiałaś… ale rozumiem to… tacy jak ty nigdy nie zrozumieją, że są gorsi i że nic tego nie zmieni, nawet kariera w Ministerstwie, bo brudnej krwi nic nie oczyści. Nie waż się oceniać tego, co dla niego robię, bo całe życie harowałem, by zapewnić mu dobry start i nie pozwolę mu tego zmarnować z powodu c i e b i e.
-Ojcze! – krzyknął Draco, ale Lucjusz nie zareagował. Zmierzył mnie wzrokiem, jakby czekał na ripostę.
-Całe życie wręczając łapówki rozmaitym urzędnikom i omijając setki przepisów? A więc taka jest droga do szczęścia pańskiego syna, panie Malfoy? Tylko na to pana stać, choć jest pan przecież lepszy?- odparłam spokojnie, przełykając łzy. Szłam na całość, było mi wszystko jedno, czy za chwilę mnie uderzy czy nazwie po raz kolejny szlamą, starałam się tylko nie patrzeć na Dracona.
-Niezbyt to chwalebne, by oskarżać mnie tak publicznie bez żadnego dowodu, zwłaszcza jak na prawnika, który uzyskał możliwość wymiany…- zadrwił a zaraz potem dodał, prostując się lekko. –Ale cóż, obrzucanie s z l a m e m na pewno jest charakterystyczną cechą twoją i takich, jak ty, parszywych szczęściarzy, którzy choć w najmniejszym stopniu nie zasłużyli na to, uzyskali magiczne wykształcenie… zawsze twierdziłem, że ten świat schodzi na psy… ale kto by się tym martwił, skoro tacy idioci teraz rządzą. Tobie radzę dla swojego własnego dobra, daj mu spokój, bo pożałujesz.- teraz był już wyjątkowo oschły i w jego tonie wyczuć się dało złowieszcze nuty.
-Grozi mi pan?
-Ja w przeciwieństwie do ciebie potrafiłbym bez większego trudu udowodnić m u, że grasz na dwa fronty… i że to raczej nie j e m u jesteś wierna.
Poczułam ciarki na plecach. Doskonale wiedziałam, o czym mówi, ale nie mogłam w to uwierzyć… jednak za wszelką cenę nie mogłam okazać, że choć trochę te pogróżki mnie zaniepokoiły. Zapytałam z pozornym spokojem:
-To ma być ultimatum?
-Nie zamierzam dłużej o tym dyskutować. Albo raz na zawsze zerwiesz kontakt z Draconem albo możemy rozpocząć otwartą wojnę, nie znającą pojęcia fair: jednak jestem na tyle uczciwy, że daję ci wybór, t o b i e!
-Nie możesz decydować o moim życiu!- wtrącił się Draco, patrząc na niego ostro. –Zapominasz, że jestem dorosły!
-Bez urazy, ale ja jestem starszy.- rzucił krótko, ucinając dyskusję i dodał po chwili, tonem nie znoszącym sprzeciwu: -Koniec z tym, rozumiesz? Jesteś moim synem i wciąż jestem za ciebie odpowiedzialny, a skoro w Szkocji niczego cię nie nauczyli, muszę wciąż wybierać to, co dla ciebie najlepsze i wybacz, ale chyba nie narazisz się na śmieszność i nie przedłożysz szlamy nad…
-Nie nazywaj jej tak!- krzyknął, zaciskając pięści ale to spowodowało, że Lucjusz tylko podniósł głos:
…nad swoją przyszłość, którą zapewniliśmy ci z matką! To się robi doprawdy śmieszne, dziwię się jej, ale po tobie spodziewałbym się chociaż krzty wdzięczności za cały nasz, m ó j trud.
-Wdzięczność za to, że zrujnowałeś mi życie nie ma nic wspólnego z Martą! Nie popełnię drugi raz tego samego błędu, zrozum, że to jest właśnie to, czego pragnę a ty mi to uniemożliwiasz, zasłaniając się -paradoksalnie!- m o i m szczęściem!
-Draco!- po raz pierwszy usłyszałam gniew w jego głosie. –Nie pozwalaj sobie na taką dziecinadę wobec mnie!
-To ty nie pozwalaj sobie na kierowanie moim własnym życiem, nie wiesz, co dla mnie najlepsze, nigdy nie spytałeś mnie o zdanie, o to, czego j a pragnę a teraz mam tego dosyć! Chcę być z Martą, a jeśli się nie zgodzisz, możesz mnie wykląć z rodziny, proszę bardzo, mi opinii już nie zniszczysz tak jak jej a wiesz dlaczego? Bo bardziej zaszkodziłbyś sam sobie!
Zamknęłam oczy i pokręciłam głową.
-DOŚĆ! Nie zniosę tego dłużej… skoro zamierza pan zniszczyć nam życie, jeśli spełniłyby się nasze marzenia, to ja rezygnuję!
-Marta!- krzyknął ostrzegawczo Draco, ale, nie zwracając na niego z wszystkich sił żadnej uwagi, mówiłam dalej, skupiona na twarzy Lucjusza Malfoya.
-Robi pan wszystko, by wzbudzić w ludziach otaczających mnie nienawiść do mnie, robi pan wszystko, by udowodnić mi, jak plugawą istotą jestem i jak bardzo tutaj nie pasuję. Cóż, najwyraźniej pan zawsze wygrywa! Skoro uważa pan, że to jest najlepsze dla Dracona, proszę bardzo.- teraz przestałam się powstrzymywać i pozwoliłam łzom płynąc bez zatrzymywania, nie bacząc na nic i nikogo. – Lecz może kiedyś on się panu odpłaci i zobaczy pan, że bardziej go pan unieszczęśliwił bo start to nie wszystko, tak samo jak pochodzenie!
Z tymi słowy odwróciłam się na pięcie i pobiegłam ku wyjściu. Gdzieś w połowie dogonił mnie Draco, mówił coś, próbował mnie zatrzymać ale wyrwałam się mu, mówiąc przerywanym głosem:
-Będzie najlepiej dla wszystkich, jak nigdy się nie spotkamy ponownie, Draco.
Kiedy dobiegłam, zdyszana i zapłakana do domu, natychmiast wbiegłam na górę i zamknęłam się w swoim pokoju, płacząc i szlochając z całych sił, byle szybciej to się skończyło. Nie wiem, co się ze mną działo, ale był to potworne, potworny ból i żal, rozpacz i beznadzieja; byłam w stanie załamania, pragnęłam umrzeć, zapaść się pod ziemię, cokolwiek, byleby tylko móc nie ukazywać się już na oczy światu.

Komentarze:

Brak komentarzy.

 
Twój komentarz:
Nick: E-mail lub strona www:  

| Script by Alex

 





  
Kolonie Harry Potter:
Kolonie Travelkids
  
Konkursy-archiwum

  

ŻONGLER
KSIĘGA HOGWARTU

Nasza strona JK Rowling
Nowości na stronie JKR!

Związek Krytyków ...!
Pamiętnik Miesiąca!
Konkurs ZKP

PAMIĘTNIKI : KANON


Albus Severus Potter
Nowa Księga Huncwotów
Lily i James Potter
Nowa Księga Huncwotów
Pamiętnik W. Kruma!
Pamiętnik R. Lupina!
Pamiętnik N. Tonks!
Elizabeth Rosemond

Pamiętnik Bellatrix Black
Pamiętnik Freda i Georga
Pamiętnik Hannah Abbott
Pamiętnik Harrego!
James Potter Junior!
Pamiętnik Lily Potter!
Pamiętnik Voldemorta
Pamiętnik Malfoy'a!
Lucius Malfoy
Pamiętnik Luny!
Pamiętnik Padmy Patil
Pamiętnik Petunii Ewans!
Pamiętnik Hagrida!
Pamiętnik Romildy Vane
Syriusz Black'a!
Pamiętnik Toma Riddle'a
Pamiętnik Lavender

PAMIĘTNIKI : FIKCJA

Aurora Silverstone
Mary Ann Lupin!
Elizabeth Lastrange
Nowa Julia Darkness!

Joanne Carter (Black)
Pamiętnik Laury Diggory
Pamiętnik Marty Pears
Madeleine Halliwell
Roxanne Weasley
Pamiętnik Wiktorii Fynn
Pamiętnik Dorcas Burska
Natasha Potter
Pamiętnik Jasminy!

INKUBATOR
Alicja Spinnet!
Pamiętnik J. Pottera
Cedrik Diggory
Pamiętnik Sarah Potter
Valerie & Charlotte
Pamiętnik Leiry Sanford
Neville Longbottom
Pamiętnik Fleur
Pamiętnik Cho
Pamiętnik Rona!

Pamiętniki do przejęcia

Pamiętniki archiwalne

  

CIEKAWE DZIAŁY
(Niektóre do przejęcia!)
>>Księgi Magii<<
Bestiarium HP!
Biografie HP!
Madame Malkin
W.E.S.Z.
Wmigurok
OPCM
Artykuły o HP
Chatka Hagrida!
Plotki z kuchni Hogwartu
Lekcje transmutacji
Lekcje: eliksiry
Kącik Cedrica
Nasze Gadżety
Poznaj sw�j HOROSKOP!
Zakon Feniksa


  
Co sądzisz o o zakończeniu sagi?
Rewelacyjne, jestem zachwycony/a!
Dobre, ale bez zachwytu
Średnie, mogłoby być lepsze
Kiepskie, bez wyrazu
Beznadziejne- nie dało się czytać!
  

 
© General Informatics - Wszystkie prawa zastrzeżone
linki