Startuj z namiNapisz do nasDodaj do ulubionych
   
 

"Pamiętnik Marty Pears "
Pamiętnikiem opiekuje się Margot

[ Powrót ]

Sobota, 20 Grudnia, 2008, 11:50

Część 11.

Nie pamiętam, co dokładnie się stało: przypominam sobie tylko, że strasznie krzyczałam. Chyba rzuciłam się biegiem w stronę domu, Draco próbował mnie zatrzymać, ale wyrywałam się mu. Wbiegłam do otwartego domu i zobaczyłam ich… a potem pamięć mi się urwała. Ocknęłam się na jakiejś kanapie, w ciemnym pokoju, wyglądającym na salon. Bardzo bolała mnie głowa i nie mogłam zrozumieć, co się stało i gdzie jestem. Potem przed oczyma pojawiła mi się zielona czaszka i zerwałam się z kanapy na równe nogi. Rodzice…
-Rodzice… mama…- wychrypiałam a potem zobaczyłam mnóstwo płatków przed oczyma i zrobiło mi się słabo oraz duszno, ale nie upadłam: ktoś mnie złapał i powiedział:
-Połóż się, jesteś zbyt słaba, by wstać, proszę cię.
Machinalnie i półświadomie spełniłam prośbę nieznajomego głosu. Usłyszałam jakieś szepty, ale nie miałam pojęcia, kto jest w pomieszczeniu. Zamknęłam oczy i chyba zasnęłam.
Obudziłam się, gdy ktoś delikatnie pogłaskał mnie po dłoni. Czułam się lekko oszołomiona, przed oczyma wciąż migały mi chaotyczne sceny a moje serce biło w zdecydowanie zbyt szybkim rytmie. Kiedy się uspokoiłam, ktoś powiedział cicho i łagodnie:
-Marto… jeśli czujesz się na siłach, mogłabyś wstać?
-Co… kim… kto tu…- pytałam bezładnie, próbując opanować zawroty głowy gdy przybrałam pozycję siedzącą a głos odpowiedział:
-To ja, Hermiona… profesor Dumbledore jest na dole, zejdziesz się z nim zobaczyć, czy mam go zawołać tutaj?
-Nie, w porządku, zejdę.- powiedziałam już spokojniej a gdy po chwili z pomocą Hermiony stanęłam na nogi, zapytałam: -Gdzie ja jestem?
-W swoim domu.
Potem wolno zostałam poprowadzona po schodach w dół a następnie- korytarzem do kuchni na parterze.
Wewnątrz niej, przy eleganckim, owalnym drewnianym stole siedzieli Harry, Ron, Draco i profesor Albus Dumbledore na szczycie. Zegar wiszący nad stołem wskazywał godzinę siódmą wieczorem; na stole stał wielki dzbanek z parującą herbatą i sześć szerokich filiżanek. Na mój widok Draco wstał gwałtownie i zrobił taki ruch, jakby chciał wyjść zza stołu i podbiec do mnie, ale profesor Dumbledore położył na jego ramieniu dłoń. Draco usiadł, nie odrywając ode mnie wzroku. Jego twarz była blada i wstrząśnięta ale nie odezwał się.
-Dobry wieczór.- przemówił dyrektor Hogwartu, unosząc się zza stołu i podchodząc do mnie. Uścisnął mnie lekko i powiedział cicho. –Wyrazy współczucia, Marto. Jesteśmy razem z tobą, wszystkim nam bardzo przykro z powodu tej straty i postaramy się pomóc ci w każdy dostępny sposób.
-Dziękuję.- mruknęłam i usiadłam przy stole, naprzeciw Dracona a po lewej ręce Dumbledore’a, podczas gdy Hermiona nalała mi herbaty.
-Rozmawiałem już z Draconem na temat tego, co się stało, ale, rzecz jasna, chciałbym porozmawiać także z tobą, bo ciebie najbardziej to dotyczy. Nie masz nic przeciwko, byśmy porozmawiali tutaj?
-Nie.
Hermiona i Ron oraz Harry podnieśli się natychmiast; Draco nie ruszał się, patrząc na mnie, ale Harry położył mu rękę na ramieniu i wymienili się spojrzeniami. Po sekundzie Draco pokiwał potakująco głową i ,uniósłszy się zza stołu, wyszedł za moimi przyjaciółmi, mówiąc cicho, gdy mnie mijał:
-Będę w salonie.
Gdy zamknęły się za nimi drzwi, profesor Dumbledore powiedział spokojnym, cierpliwym głosem:
-Rozumiem, jakie to dla ciebie bolesne, ale musimy rozwikłać przyczyny tego niesłychanego zajścia. Może nie powinienem wymagać tyle od ciebie tak świeżo po… ale uważam, że każda strata czasu umniejsza nasze szanse na poznanie prawdy. Ponieważ znam już ogólny zarys, poprzestanę tylko na konkretnych pytaniach, abyś nie musiała opowiadać wszystkiego od początku do końca. Zgadzasz się ze mną, że wielu czarodziejów wiedziało o twoim niemagicznym pochodzeniu?
-Tak.
-Kto z grona śmierciożerców wiedział o tym?
-Podejrzewam, że tylko Lucjusz Malfoy… i sam Voldemort. Teraz nie jestem pewna… może Lucjusz zdradził tę informację innym, ale nie wiem, jaki mógłby mieć w tym interes, skoro Voldemort uwierzył, że mimo że nieczystej krwi, to jestem szczerze oddana jego rozkazom.
-Czy ktoś znał adres twoich rodziców?
-Tylko Hermiona, Harry i Ron. Nigdy nie jeździłam tam z żadnym z czarodziejów, dopiero dzisiaj miałam tam pojechać z kimś… raczej też nie istniała możliwość, by ktoś mnie wyśledził, to mała wieś ale nie na pustkowiu, wszyscy tam się znają i są zsolidaryzowani… nie mam pojęcia , jak mogło do tego dojść.
Dumbledore milczał chwilę a potem powiedział, łącząc ze sobą opuszki palców i patrząc na mnie uważnie.
-Za zabójstwem twoich rodziców stoją śmierciożercy. Obawiam się, że ta wojna, o której mówił Lucjusz, już się rozpoczęła.

Rozmowa z profesorem Dumbledorem trwała około godziny. Pytania, odpowiedzi, subiekcje, aluzje, sugestie, podejrzenia- przez to wszystko musiałam przejść aczkolwiek od momentu, gdy –świadomie lub nie- profesor Dumbledore zaczął utwierdzać mnie w przekonaniu, że śmierć moich rodziców była ostrzeżeniem Lucjusza Malfoya przed dalszymi działaniami, przestałam czuć cokolwiek poza czymś w rodzaju nienawiści i pragnienia poznania prawdy. Narodziła się we mnie wola walki. Wiedziałam, że kiedyś, prędzej lub później, pomszczę moich rodziców bo nie zamierzałam pozwolić, by Lucjusz Malfoy decydował o moim życiu: ani poprzez zastraszanie mnie, ani poprzez mordowanie po kolei wszystkich bliskich mi osób. Dyrektor zdawał się być kontent z mojej siły ducha i nie omieszkał mi tego wyjawić pod koniec naszego spotkania.
-Miałem nadzieję, że uda ci się przemóc ból oraz rozpacz i nie zawiodłem się… muszę cię jednak ostrzec: bez względu na to, jak bardzo chciałabyś pomścić śmierć bliskich, nigdy nie zniżaj się do poziomu mordercy… akurat w tej sytuacji tą zasadą powinnaś się kierować. Nie warto, Marta, jeśli pozwolisz mu wciągnąć się w tę szaleńczą grę, w której chodzi o życie lub śmierć tych, na których ci zależy, trzeba walczyć z myślą o nich. Jak zapewne wiesz, w mugolskiej historii świata istniał ktoś taki jak Hammurabi, król babilońskiego imperium. To on jest autorem między innymi prawa „oko za oko, ząb za ząb” ale często zasada ta prowadzi nie do satysfakcji lecz zguby, dotyczącej nie tylko samego siebie ale i osób, które są dla nas ważne, rozumiesz?
-Rozumiem. Wiem, co mam robić.
-Przede wszystkim nie trać kontroli nad sobą. Będzie to szczególnie ważne podczas zgromadzenia… będzie to dla ciebie wielki sprawdzian, nie wiem, czy nie największy. Nikt nie będzie mógł ci pomóc, nawet gdyby chciał, a wszyscy będą chcieli cię przetestować. Pytam po raz ostatni: jesteś pewna, że sobie poradzisz?
-Tak, panie profesorze.
-W takim razie, koniec na dzisiaj… aha, jeszcze jedno… nie martw się o rodzinę, zajmiemy się tym. Teraz wszystko w twoich rękach i nie pozwól, by ktoś cię za nie złapał.
Kiedy dyrektor wyszedł, ja również opuściłam salon. W korytarzu spotkałam Dracona i przez chwilę poczułam się trochę tak, jakby mój bojowy duch i siła woli osłabły ale zaraz zacisnęłam zęby i nakazałam sobie spokój. Draco stał niepewnie, jakby nie wiedząc, co zrobić i co powiedzieć; patrzył na mnie wręcz z niepokojem a ja milczałam bez ruchu, bo nagle dotarło do mnie, sama nie wiem czemu, że Draco jest j e g o synem… tak jakby miało mieć to dla mnie jakieś znaczenie. To było bardzo dziwne uczucie, tak jakby ktoś zmieszał w mojej głowie moje myśli z myślami, które nigdy dotąd nie przyszły mi do głowy… a które usilnie wypychały się na pierwszy plan. Kiedy do niego podeszłam, dziwne uczucie przeszło, zostawiając tylko pustkę. Bez słowa oparłam głowę na jego piersi a on po prostu pogładził mnie po włosach i przytulił do siebie; chyba sprawiłam mu tym ulgę równie wielką jak sobie.

Poszliśmy do salonu w którym siedzieli moi przyjaciele.
-Dobrze się czujesz?- spytała Hermiona cicho.
Wzruszyłam w odpowiedzi ramionami, czułam się tak, jakbym nie miała w sobie żadnych uczuć. Dopiero teraz przypomniałam sobie, że byli w Norze na urodzinach Freda i George’a, mieli zostać tam do niedzieli… a tymczasem byli tutaj.
-Wiecie co, dziękuję wam, że przyjechaliście, ale muszę iść się położyć... wciąż mam zawroty głowy.- skłamałam i bez słowa opuściłam salon. Nie minęło pół minuty, jak zamknęłam się w swoim pokoju.

Harry i Ron patrzyli na siebie ze zaskoczeniem a Hermiona spoglądała na wyjście z salonu. Draco stał nieruchomo, jakby ze zdumienia wmurowało go w podłogę. Po chwili odezwała się Hermiona, mówiąc ze sztuczną otuchą:
-Cóż, musimy ją zrozumieć… każde z nas czułoby się tak samo, to jasne… przeżyła szok. Dajmy jej spokój. Draco- zwróciła się do niego. –proszę cię, zajrzyj do niej raz jeszcze potem, czy coś się nie stało… i daj nam znać, gdybyś czegoś potrzebował.
-Dzięki, dam sobie radę.- odpowiedział z niezamierzoną oschłością. Troje byłych Gryfonów bez słowa opuściło kuchnię a następnie dom, Draco zaś, chwilę pokręciwszy się bezładnie po kuchni, w końcu wbił dłonie w kieszenie i ruszył na górę tak cicho, jak tylko mógł. Przystanął pod drzwiami pokoju Marty, jakby namyślając się, czy nie wejść do środka ale po chwili wycofał się ostrożnie do swojego pokoju.


Byłam świadoma tego, że moje zachowanie chwilami było irracjonalne, ale działo się ze mną coś dziwnego, z czym nie umiałam sobie poradzić. Draco usiłował pomóc mi na wszystkie sposoby, był przy mnie cały czas, ale to nie dawało efektów: parę razy nawet zachowałam się jak skończona idiotka, krzycząc na niego, że nie potrzebuję jego pomocy oraz że ma mi dać święty spokój i uciekając z płaczem do swojego pokoju. Byłam straszna a on to znosił w milczeniu i z cierpliwością: mogłam liczyć na niego zawsze, choć nie zawsze odwzajemniałam się mu tym samym, szczególnie w tym czasie.
Również Hermiona, Ron i Harry parę razy zmuszeni byli znosić moje dziwne zachowanie, ale oni też nie uczynili mi słowa komentarza. Chyba wszyscy wiedzieli, że nie jestem sobą. Gdy patrzyłam w coraz smutniejsze oczy Dracona, widoczne na jego bladej twarzy i jego coraz bardziej wymuszony uśmiech, pękało mi serce na myśl, że to wszystko moja wina, ale nie potrafiłam być z nim i przy nim tak, jak tego potrzebował i na co sobie wielką troską zasłużył.
Tak upłynął jeden koszmarny tydzień. Pochowałam swoich rodziców na cmentarzu w Londynie, towarzyszyli mi moi przyjaciele, znajomi i Zakon. Z tego wszystkiego przypomniałam sobie o zebraniu dopiero w czwartek, dzień po pogrzebie rodziców, gdy podczas zgromadzenia w Kwaterze podszedł do mnie profesor Snape z kondolencjami.
-Spotkamy się na Grimmauld Place o dziesiątej wieczorem. Miejsce uległo zmianie.- powiedział cicho a ja pokiwałam głową na znak, że przyjęłam do wiadomości, ale on nie odszedł. Spojrzał na mnie z uwagą i powiedział:
-Wszystko w porządku?
-Tak, dlaczego nie?- odpowiedziałam nieco niegrzecznie, ale on zareagował natychmiast, tak jakby chyba spodziewał się takiego przyjęcia.
-Może dlatego, że z powodu śmierci twoich rodziców Draco myśli o wyprowadzeniu się a twoi przyjaciele szukają znajomych, którzy leczą depresję.- warknął. Nie tyle rozzłościł mnie, co wprawił w niebotyczne zaskoczenie.
-Draco… myśli o wyprowadzce? Skąd pan wie?
-Bo ja umiem się opanować i wysłuchać. Rozmawialiśmy o tym.
-Ale…ja staram się z tym walczyć… tylko że coś się… jakby ktoś mną zawładnął… ja naprawdę nie chciałam ani razu na niego krzyczeć ani nic… to jest silniejsze ode mnie, nie umiem dać sobie z tym rady!
-Więc dlaczego go odtrącasz?- zapytał ostro. –Oni wszyscy chcą ci pomóc.- machnął ręką. –Hermiona, Ron, Harry, Draco, próbują do ciebie dotrzeć, bo wiedzą, jak wstrząsnęło tobą to, co się stało, ale ty ich odtrącasz!- potrząsnął mną. - Jak mają ci pomóc, skoro im to utrudniasz?
-Nie wie pan, jak się czuję… nie wie pan, jak ciężko jest to przemóc!- wyszarpnęłam się gwałtownie. -Straciłam właśnie rodziców i coś we mnie pękło! Próbuję z tym walczyć!
-Zaiste, nic mi o tym nie wiadomo…- skrzywił usta jakby w gorzkim uśmiechu pełnym sarkazmu. -…chociaż ja nie miałem ojca od najmłodszych lat, bo mnie nienawidził… a matka miała tyle zgryzot na głowie, że ledwo ciągnęła na posadzie matki i ojca w jednej osobie, ale zawsze umiałem docenić pomoc. Radzę ci, jeśli nie chcesz go stracić, to się opanuj!
Z tymi słowy zakręcił się na pięcie, załopotał czarną peleryną i wyszedł.
Bardzo chciałam zmienić swoje zachowanie a słowa Snape’a wryły mi się głęboko w serce. Był to jednak ważny dzień i nie mogłam wywinąć się od kłamstwa. Gdy wróciłam do domu, Dracona nie było na dole.
-Draco?- zawołałam ale nikt mi nie odpowiedział. Z biciem serca rzuciłam torbę w bok i ruszyłam na obchód domu. Nie było go w salonie ani w kuchni, więc poszłam do góry, z sercem w gardle i duszą na ramieniu, a kiedy otworzyłam drzwi jego pokoju, zobaczyłam, że siedzi w swoim ulubionym fotelu i czyta jakieś papiery. Na odgłos otwieranych drzwi oderwał od nich wzrok i wstał.
-Przepraszam, byłem zajęty… wołałaś mnie?- spytał, patrząc na mnie. Poczułam, że za chwilę się rozpłaczę. Wszystko mi się pomieszało… przytaknęłam cicho:
-Tak… myślałam… myślałam, że…
-Co myślałaś?- spytał, podchodząc do mnie. Spojrzałam na niego i dokończyłam prawie szeptem:
-…że… odszedłeś.
Łzy wymknęły mi się na policzki.
-Draco, przepraszam cię, wybacz mi moje całe zachowanie, ja… ja nie byłam sobą, to nieprawda, co mówiłam, ja naprawdę cię potrzebuję… proszę, nie odchodź…!- urwałam, bo on przytulił mnie mocno do siebie i powiedział:
-Nigdy w życiu.

Wyjaśniliśmy sobie wszystko. Dziwna blokada i chłód w moim sercu znikły. Czułam, że moje zdumiewające zachowanie należało jakby nie do mnie i że ta tajemnicza osoba, która władała mną przez ostatnie parę dni, opuściła nareszcie moje ciało. Teraz dopiero poczułam się normalnie i trzeźwo, dotarło do mnie znaczenie słów dyrektora Hogwartu i mogłam psychicznie przygotować się do najtrudniejszej misji w moim życiu, jak przypuszczałam. Zaczęłam już od powiadomienia Dracona o tym, że muszę popilnować domu przyjaciołom.
-Draco… muszę wyjść w sobotę wieczorem… Hermiona i reszta wyjeżdżają do Nory, jakaś impreza rodzinna no i prosili mnie, żebym popilnowała im domu. To nie potrwa długo, w sobotę rano już powinnam być.- powiedziałam, starając się brzmieć jakbym mówiła prawdę.
-Może nie powinnaś iść tam sama, pójdę z tobą, hm?- zaproponował zgodnie z moimi oczekiwaniami, ale na to też byłam przygotowana. Nie zgodziłam się, mówiąc z udaną lekkością:
-Nie, dziękuję, poradzę sobie… poza tym Hermiona prosiła mnie o przejrzenie jakiś szpargałów w jej kufrze dotyczących prawa, twierdzi, że są tam materiały, które mogą przydać mi się w nowej sprawie...zostań w domu, nic mi nie będzie, już wszystko w porządku. W niedzielę się zobaczymy.
-Jak chcesz.- odpowiedział, wzruszając ramionami i uśmiechnął się.- A teraz chodź, zjedzmy spokojnie kolację. Herbata już stygnie.

Komentarze:

Brak komentarzy.

 
Twój komentarz:
Nick: E-mail lub strona www:  

| Script by Alex

 





  
Kolonie Harry Potter:
Kolonie Travelkids
  
Konkursy-archiwum

  

ŻONGLER
KSIĘGA HOGWARTU

Nasza strona JK Rowling
Nowości na stronie JKR!

Związek Krytyków ...!
Pamiętnik Miesiąca!
Konkurs ZKP

PAMIĘTNIKI : KANON


Albus Severus Potter
Nowa Księga Huncwotów
Lily i James Potter
Nowa Księga Huncwotów
Pamiętnik W. Kruma!
Pamiętnik R. Lupina!
Pamiętnik N. Tonks!
Elizabeth Rosemond

Pamiętnik Bellatrix Black
Pamiętnik Freda i Georga
Pamiętnik Hannah Abbott
Pamiętnik Harrego!
James Potter Junior!
Pamiętnik Lily Potter!
Pamiętnik Voldemorta
Pamiętnik Malfoy'a!
Lucius Malfoy
Pamiętnik Luny!
Pamiętnik Padmy Patil
Pamiętnik Petunii Ewans!
Pamiętnik Hagrida!
Pamiętnik Romildy Vane
Syriusz Black'a!
Pamiętnik Toma Riddle'a
Pamiętnik Lavender

PAMIĘTNIKI : FIKCJA

Aurora Silverstone
Mary Ann Lupin!
Elizabeth Lastrange
Nowa Julia Darkness!

Joanne Carter (Black)
Pamiętnik Laury Diggory
Pamiętnik Marty Pears
Madeleine Halliwell
Roxanne Weasley
Pamiętnik Wiktorii Fynn
Pamiętnik Dorcas Burska
Natasha Potter
Pamiętnik Jasminy!

INKUBATOR
Alicja Spinnet!
Pamiętnik J. Pottera
Cedrik Diggory
Pamiętnik Sarah Potter
Valerie & Charlotte
Pamiętnik Leiry Sanford
Neville Longbottom
Pamiętnik Fleur
Pamiętnik Cho
Pamiętnik Rona!

Pamiętniki do przejęcia

Pamiętniki archiwalne

  

CIEKAWE DZIAŁY
(Niektóre do przejęcia!)
>>Księgi Magii<<
Bestiarium HP!
Biografie HP!
Madame Malkin
W.E.S.Z.
Wmigurok
OPCM
Artykuły o HP
Chatka Hagrida!
Plotki z kuchni Hogwartu
Lekcje transmutacji
Lekcje: eliksiry
Kącik Cedrica
Nasze Gadżety
Poznaj sw�j HOROSKOP!
Zakon Feniksa


  
Co sądzisz o o zakończeniu sagi?
Rewelacyjne, jestem zachwycony/a!
Dobre, ale bez zachwytu
Średnie, mogłoby być lepsze
Kiepskie, bez wyrazu
Beznadziejne- nie dało się czytać!
  

 
© General Informatics - Wszystkie prawa zastrzeżone
linki