Pozdrawiam wszystkich serdecznie i kłaniam się w podziękowaniu za słowa uznania ;* Szczególnie dziękuję Miyuki .
* * * * * * * *
Szanowna Pani,
Zawiadamiamy, że wyniki Pani badania odczytu pamięciowego zostały poddane analizie biegłych, która wykazała pozytywną wartość dowodową tego badania. Opinia wraz z dokumentacją medyczną wpłynie do sądu dnia…
dalej było napisane coś jeszcze lecz nie byłam w stanie tego doczytać. Upuściłam kartkę na kołdrę i zagryzłam wargi. Uzdrowiciel uśmiechał się do mnie - on już znał wyniki analiz.
-Mogłem to pani powiedzieć, ale wolałem, żeby pani sama się o tym dowiedziała.- powiedział, podchodząc do mnie. -Mam nadzieję, że cieszy się pani?
-Czy się cieszę…? Nie umiem tego opisać! Wie pan… -otarłam szybko jakąś głupią łzę -nie spodziewałam się, że się uda, liczyłam na to, ale w głębi duszy myślałam, że… to znaczy, że jest druga szansa!
-Jest i to całkiem spora.- Lafarre wszedł do sali. Towarzyszył mu jakiś mężczyzna z papierami w dłoni. -Z poufnych źródeł wiadomo mi, że Wizengamot ma już opinię oraz wyniki badań i jest bardzo nimi skonfundowany. Pani sprawa zostanie ponownie rozpatrzona.
-Dziękuję.- uśmiechnęłam się do niego, bo nie potrafiłam inaczej mu podziękować. Jak się spodziewałam, pokręcił głową i skinął na uzdrowiciela.
-Możemy na chwilę?
-Tak, tak, proszę bardzo. Zostawiam państwa samych.
-Panno Pears, termin następnej sprawy został wyznaczony na dziesiątego czerwca.- powiedział śledczy po wyjściu uzdrowiciela. -Czy chce pani być nadal reprezentowana przez mecenasa Higgsa?
-Wydawało mi się, że mój adwokat jest obecnie nieosiągalny. Jak pan mówił: Rzym…?
-Dokładnie. Powiem krótko: jeśli pani chce, mecenas Rawlison może go zastąpić.
Spojrzałam na adwokata, który natychmiast mi się przedstawił. Prawdę mówiąc, nie wyglądał na prawnika i to mnie zmyliło. Kiedy powiedział mi parę słów na temat mojej sprawy i nowej linii obrony, nabrałam do niego zaufania. Okazało się później, że Rawlison wiele lat pracował w Portugalii a teraz wrócił i zamierza założyć kancelarię w Londynie (tak mi powiedział pan Lafarre, gdy mecenas nas zostawił).
-Nie musi się pani o nic martwić, zaręczam, że on panią wybroni.- zapewnił mnie na końcu naszej rozmowy. -Skoro poradził sobie z rozwodem mojego syna i synowej, to taka sprawa jest dla niego pestką.
Rzeczywiście, Rawlison jest znakomitym adwokatem: kiedy na wznowionej rozprawie zaczął prezentować swoje umiejętności, nie tylko sąd i ja byliśmy pod wrażeniem lecz - widziałam to - również oskarżyciel, który po skończonej sprawie podszedł do mojego obrońcy i uścisnął mu dłoń szczerze.
Sprawa była przełomowa nie tylko ze względu na nowe dowody w postaci dokumentacji lekarskiej, ale także… zeznania. Severus Snape zeznał, że widział, jak Bellatrix Lestrange obezwładniła mnie i oszołomiła a następnie, za pomocą mojej różdżki zabiła Narcyzę Malfoy.
Mimo że zeznania tej wagi powinny były pojawić się w aktach wcześniej, teraz nie zostały zlekceważone (Rawlison wytłumaczył mi później, że ponownie przesłuchano wszystkich świadków, także ze strony powódki, która wezwała dwóch nowych - niestety, nie uwierzono im, jak tylko jej szwagier wyraźnie odwołał swoje wcześniejsze zeznania obciążające mnie). Razem rzecz biorąc, sąd nie miał wątpliwości, że wina leży po stronie siostry Narcyzy. Ja zostałam oczyszczona ze wszelkich zarzutów a Bellatrix została skazana na dożywotnie więzienie w Azkabanie.
Wyjście na wolność jawiło się w mym umyśle jako coś nieprawdopodobnie pięknego i niezasłużonego. Z jednej strony, byłam szczęśliwa, że sprawiedliwości stało się zadość lecz z drugiej - czułam się zagubiona.
Po miesiącu w więzieniu, po koszmarnej historii z zabójstwem mojej niedoszłej teściowej czułam, że teraz już nic nie jest pewne w moim życiu i nic nie jest naprawdę ważne. Dokonało się we mnie nie tyle przewartościowanie pojęć, co ich wyblaknięcie. Oczywiście, mogłam teoretycznie zacząć żyć tak, jak dotąd, wrócić do pracy (co pewnie bardzo ucieszyłoby Korneliusza Knota) i zapomnieć o tym wszystkim, ale nie umiałabym. Zrozumiałam, że tak naprawdę nie odpowiada mi życie pod dyktando społeczne i prawnicze, poza tym, nie miałam w sobie tyle sił fizycznych i psychicznych, by zacząć walkę na nowo. W końcu media żerowały na moim życiu od paru dobrych tygodni i nie zanosiło się na szybki koniec: wiem, bo gdy wychodziłam ze szpitala, wpadłam w tłum dziennikarzy i fotoreporterów. Na szczęście, udało mi się bezpiecznie ukryć w mieszkaniu Harry’ego - on miał walkę z popularnością (niechcianą głównie) opanowaną do perfekcji.
-Myślę, że powinnaś teraz odpocząć i nabrać sił w jakimś miejscu, które będzie wolne od prasy i tego całego zamętu.- powiedział dyrektor Hogwartu, gdy spotkaliśmy się po raz pierwszy od chwili mojego wyjścia na wolność. Siedzieliśmy u niego w gabinecie i piliśmy herbatę, podczas gdy na błoniach uczniowie od jedenastu do siedemnastu lat beztrosko korzystali z ostatnich chwil w szkole, otoczonej magicznymi błoniami i jeziorem. -Musisz się odizolować od tego wszystkiego na pewien czas, to ci dobrze zrobi i wrócisz do siebie.
-Też o tym myślę.- pokiwałam głową. -Najchętniej wyjechałabym dokądś, ale problem w tym, że nie mam dokąd.
-Dwudziestego czerwca kończy się rok szkolny i do pierwszego września szkoła będzie pusta. Oczywiście, będą trwały prace przygotowawcze do kolejnego roku nauki, układanie planu i tym podobne lecz generalnie - spokój. Dużo świeżego powietrza, idealny teren do spacerów, znane i bezpieczne miejsce.
-O co panu chodzi?- spojrzałam na niego nierozumiejąco. Dumbledore uśmiechnął się z rozbawieniem.
-O to, Marto, że proponuję ci właśnie wakacje w Hogwarcie. No, dalej, nie uśmiechaj się, tylko powiedz, że się zgadzasz! Niewielu osobom to proponujemy.
-Dobrze.- uśmiechnęłam się niepewna, czy postępuję poprawnie. -Dziękuję, panie dyrektorze…