6. Snów męczących ciąg dalszy: tym razem ważną rolę odegra XIII-wieczna zbroja.
Nowa notka, tym razem w mniejszym odstępie czasu!
Dedykuję ją K@si, której należą się wieeeelkie podziękowania za nowe logo. ;*
Dziękuję za komentarze, które podnoszą mnie na duchu jednocześnie pomagając poprawić błędy.
Oczywiście mam nadzieję, że ten wpis się spodoba. Jest troszkę dłuższy od poprzednich. Akcji jeszcze nie będzie zbyt wiele, ale to dopiero początek. Mam zupełnie nowy, cudowny i emocjonujący pomysł na dalszy ciąg!
Zapraszam do komentowania!
- Cześć, przepraszam że musiałeś czekać – wydusiłam z siebie. Biegłam całą drogę z pokoju wspólnego do biblioteki. Po lunchu powodowana wyrzutami sumienia (no, przed sobą mogę się przyznać: to nie były żadne wyrzuty sumienia, chciałam tylko jak najbardziej odwlec moment spotkania się z Rodem) zdecydowałam się wysłać sowę do rodziców. Kiedy wróciłam do pokoju wspólnego, zdałam sobie sprawę, że zachowuję się niedojrzale i z pewnością idiotycznie. Mój radiowy partner czekał na mnie prawdopodobnie już od pół godziny. Tym razem bezzwłocznie ruszyłam na miejsce spotkania. Choć irracjonalny lęk wcale się nie zmniejszył, czułam, że nie powinnam zawieść Adama. Tak bardzo liczył na to, że uda się nam zrobić coś naprawdę ciekawego.
- Nic nie szkodzi. – Udawał obojętnego, ale wyraźnie słyszałam cień zniecierpliwienia w jego głosie. Usiadłam obok. Nie bardzo wiedziałam jak za to się wziąć. Nigdy wcześniej nie pisałam audycji.
- O czym piszemy? – zapytałam po kilku sekundach krępującej ciszy.
- Zapisałem kilka interesujących tematów, kiedy ciebie jeszcze nie było. Powiedz, co o tym sądzisz. – Podał mi kawałek zapisanego pergaminu.
Niewyjaśnione morderstwa ostatnich lat. Co tak naprawdę się wydarzyło?
Tajemnice nauczycieli.
Wspomnienia duchów.
Wędrówki wielkich czarodziei.
Co kryje Zakazany Las?
Jak wydarzenia ostatnich lat na nas wpłynęły?
Praca w świecie magii. Jak każdy z nas może tu się spełnić?
Czy magia jest niezbędna do życia? Czego możemy dowiedzieć się od mugoli?
Zaskoczył mnie kompletnie. Nie zdziwiło mnie, że miał tyle pomysłów, chodziło mi głównie o ostatni punkt. Ślizgon. Mugole. Te dwa słowa pasują do siebie jak pięść do nosa.
Ślizgon chce dowiedzieć się czegoś od mugoli? To nie do pomyślenia! Możliwe, że Rod zrobił sobie chyba jakiś kiepski żart. Ale to i tak… Dziwne. Jak on sam.
Spojrzałam na niego mając nadzieję, że zdziwienie nie wypisało się na mym obliczu.
- Jesteś pewien… Co do ostatniej propozycji? – spytałam niepewnie, niezbyt dobrze maskując wszystkie kłębiące się w mojej głowie uczucia.
- Tak. – odpowiedział nad wyraz spokojnie. Byłam ciekawa, czy jest po prostu dobrym aktorem, czy naprawdę aż tak mało obchodziła go moja opinia na jego temat. Przecież nigdy nie potrafiłam kłamać, więc powinien dawno już się zorientować, że czuję się w jego towarzystwie dość skrępowana. Byłam ciekawa, co tak naprawdę myśli.
- Och. To… chyba możemy zaczynać? Powiedz chociaż, który temat według ciebie jest najciekawszy.
***
- I jak? Przeżyłaś?
Sharon umierała z ciekawości. Moje opowieści na temat Rodericka były wyjątkowo barwne i przepełnione przeróżnymi epitetami. Porównywałam go także do wielu interesujących przedmiotów, więc oczywistym było, że Sharon oczekiwała długiej, interesującej relacji z mojego dwugodzinnego sam-na-sam z Panem Dziwacznym.
Mimo, że rozumiałam jej chęć wiedzy, byłam przede wszystkim wykończona. Zeszłej nocy spałam bardzo krótko dręczona koszmarami z zakrwawionym nożem w roli głównej. Mimo że była dopiero czwarta po południu, a ja byłam zawalona robotą (długi na dwie stopy referat z eliksirów, z dwadzieścia zadań z numerologii i jeszcze opisać najkorzystniejszy dla mnie układ planet i efekty jego działania na wróżbiarstwo, nie mówię już o obowiązkowych ćwiczeniach wymyślnych zaklęć, których nigdy nie użyję i o wielce wskazanym kuciu na historię magii), najbardziej teraz marzyłam o długim pobycie w moim mięciutkim łóżku.
- Przetrwałam. Nie było tak źle. Napisaliśmy reportaż o tajemnicach Zakazanego Lasu. Jutro jeszcze chcemy zrobić wywiad z MacGonnagall, umówiłam się z nią po lekcjach.
- Czy to oznacza, że Lionell okazał się Księciem z Bajki? I kiedy przebywasz w jego towarzystwie, czujesz motylki w brzuchu?
- Bardzo śmieszne. Wiesz przecież, jak wygląda sytuacja. Nie lubię go – powiedziałam trochę zbyt ostro, niż chciałam. Sharon zrobiła zdumioną minę, ale w końcu wzruszyła ramionami i zmieniła temat.
- Wyglądasz jakbyś umarła dziesięć godzin temu.
- Wow. Dzięki. Nie spodziewałam się takich komplementów z twojej strony. Jesteś pewna, że nie zmieniłaś orientacji? – Ziewnęłam rozdzierająco i opadłam na najbliższy fotel. Jak się okazało, był już zajęty przez jakiegoś pierwszoroczniaka. Zerwałam się z jego kolan i nawet nie racząc na niego spojrzeć przesiadłam się na wolny podnóżek stojący nieopodal. Oparłam się o ścianę i przymknęłam oczy.
- Sama wiesz, o co mi chodzi. Ty lepiej idź się połóż. Obudzę cię za dwie godziny, ok?
- Dobrze – zgodziłam się bez dyskusji. W takim stanie prędzej zasnę nad książkami niż czegokolwiek się z nich dowiem.
***
Po odrobieniu lekcji, o dziwo, było jeszcze przed 22. Korzystając z niespodziewanego nadwyżkowego czasu postanowiłam poszukać Sharon. Teoretycznie miała jeszcze tylko 15 minut, żeby dotrzeć do dormitorium przed godziną policyjną, ale ja nie chciałam kłaść się spać.
Miało to związek z pewnym zakrwawionym nożem oraz dziwnym osobnikiem o ciemnoszarych oczach.
Poszłam prosto do biblioteki. Korytarz rozświetlały pochodnie, co nadawało tajemniczy charakter całemu przejściu. Czułam się nieswojo. Przechodząc koło zbroi nagle usłyszałam donośny trzask.
Bum!
-Aaa! – wrzasnęłam na cały głos. Tak, pewnie to brzmi śmiesznie: zbroja się rozwala a ja krzyczę gorzej niż w drugiej klasie na wieść o śmierci Cedrika Diggory’ego. Ale to było naprawdę okropne. Głucha cisza, ja cała przerażona po ostatnich nocach, nerwy napięte do granic możliwości i tu wyskakuje jakiś popapraniec zza kupy metalu po drodze ją przewracając.
Próbując uspokoić palpitacje serca i panicznie drżące kończyny spojrzałam na winowajcę z całą nienawiścią, jaką mogłam wykrzesać w tym skrajnie histerycznym stanie.
Spod szczątków zbroi wynurzył się złoczyńca: chłopak, jakiś nieznany mi blondyn koło piętnastki.
- Czy ty jesteś chory psychicznie! – syknęłam z całą mocą, pomna prawdopodobieństwa obecności nauczyciela w odległości co najmniej stu metrów. Mój głos, o dziwo, w cale nie drżał, choć obawiałam się tego. Przecież dopiero co wychodziłam ze stanu silnego przerażenia. – Idę spokojnie, a tu jakiś paralityk, walnięty na umyśle głupek, idiota kopnięty w głowę przez centaura w dzieciństwie, wyskakuje zza zbroi i doprowadza mnie prawie do zawału serca! Dostałam przez ciebie palpitacji! Co ty sobie w ogóle wyobrażasz?!
Winowajca stał w miejscu, patrząc na mnie z zaciekawieniem. Byłam ogromnie wzburzona, a spojrzenie palanta wybiło mnie jeszcze bardziej z równowagi.
-Co… Ty…- zachłysnęłam się zbyt dużą ilością słów wypadających z prędkością karabinu maszynowego z mojej głowy. Zaczerpnęłam bezgłośnie powietrza.
-Przepraszam, że cię wystraszyłem.- wykorzystał okazję delikwent. - Czekałem tu na kogoś i dźwięk twoich kroków mnie przestraszył, odwróciłem się trochę zbyt gwałtownie… I przewróciłem to żelastwo.
-Daj już spokój. – Przerażenie ustąpiło wściekłości tyko na chwilę, by zaraz zmienić się w zniecierpliwienie i pustą złość. Zmierzyłam winowajcę oceniającym spojrzeniem. Tak, miał piętnaście lat, był Ravenclawu (Ha! Naszywka na swetrze. Ma się to oko.), blond czuprynę pokrywał, zapewne trzynastowieczny, kurz i różne inne paskudztwa, które wydostały się z wnętrza zbroi. Był przystojny, trzeba mu to przyznać. Patrzył na mnie ze szczerą ciekawością. Ale ja daleka byłam od flirtu.
- Sorry, ale spieszy mi się. Jest prawie 22.
Odwróciłam się i ruszyłam w stronę pokoju wspólnego.
Dopiero po przejściu dziesięciu kroków zdałam sobie sprawę, że miałam iść do biblioteki.
Ale nieeee… Nie dam mu tej satysfakcji. Nie zawróciłam i kiedy zrezygnowana dostałam się w końcu do Wieży Gryffindoru było już po wybiciu godziny policyjnej.
Sharon nie było ani w salonie, ani w jej dormitorium.
Dowlokłam się do łóżka i aż do zaśnięcia wymawiałam sobie, jaką to idiotkę z siebie zrobiłam.
***
Nie, tym razem nie śnił mi się zakrwawiony nóż. Można by to uznać za sukces, gdyby nie to, że jego miejsce zajęła brudna, zakrwawiona zbroja rozsypująca się i ustawiająca z powrotem na moich oczach chyba z tysiąc razy. Za każdym razem czułam ten sam paniczny lęk. Było to bardzo męczące, szczególnie, że w tle słyszałam głos Rodericka, który opowiadał różne straszne rzeczy, które wyczytaliśmy wczoraj o Zakazanym Lesie.
***
Rano spotkałam się z Sharon już w pokoju wspólnym. Obudziłam się wyjątkowo wcześnie, ponieważ dziewczęta z mojej sypialni raczyły wyjątkowo głośno się śmiać w trakcie porannych pogaduszek. Nie groziło mi spóźnienie się na lekcje: była niedziela i choć nie tęskniłam do poniedziałku, byłam wściekła, że to akurat dziś obudziłam się przed siódmą trzydzieści. Do śniadania, tak czy inaczej, miałam godzinę.
Dzisiaj moja niebieskooka, ruda przyjaciółka wyglądała bardzo ładnie. Może dlatego, że nie miała na sobie szaty wyraźnie ją zniekształcającej, tylko swoją ładną, zieloną bluzkę i dżinsy.
Siedziała na fotelu i swoim „cześć” wytrąciłam ją z głębokiego zamyślenia.
- Gdzie się podziewałaś po godzinie policyjnej? – Moje pytanie wyraźnie zbiło ją z tropu.
- Powiem ci po śniadaniu… Widzisz, w tym tygodniu byłaś taka zajęta, że nie za bardzo miałam czas o wszystkim ci opowiedzieć.
Z niecierpliwością jadłam, bo byłam strasznie ciekawa sekretu Sharon. Po posiłku ogłoszono, że chętni, którzy posiadają zgody, mogą udać się do Hogsmeade po południu. Do południa jeszcze trochę zostało, dlatego usadowiłyśmy się na parapecie w zacisznym kącie biblioteki, gdzie nie sięgał nawet słuch pani Pince. Widocznie książki zalegające na tych półkach nie były zbyt użyteczne.
-Ja słucham, ty gadasz. –zarządziłam szybko. Sharon nie patrzyła mi w oczy, tylko w podłogę. Cicho i szybko zaczęła mówić.
-W piątek, tydzień temu, kiedy pierwszy raz poszłaś na to swoje zebranie, po lekcjach poszłam do biblioteki. Kiedy siedziałam tu, zaczepił mnie chłopak z mojej grupy, chciał pożyczyć moją „Historię Magii”… - Już wiedziałam jak to się skończy, ale słuchałam cierpliwie. – No wiesz, gadaliśmy trochę, okazało się, że mamy wspólne zainteresowania, no i… dość dużo czasu spędzaliśmy razem wieczorami, kiedy ty się uczyłaś, albo ciebie nie było…
- Znacie się dopiero tydzień! Daj spokój…
- No wiesz, teoretycznie znamy się po imieniu już pięć lat, ale nigdy ze sobą dłużej nie gadaliśmy. – Spojrzała na mnie, jakby czekając na werdykt. Westchnęłam ciężko. No cóż, kto jak kto, ale JA nie powinnam jej niczego mówić ani być dla niej wzorem zachowania.
-No i co? Chodzisz z nim już?
-To znaczy, nie, jeszcze nie…
-Jak wygląda?
-Jest strasznie przystojny – Sharon się rozmarzyła, zapominając chyba, że dziesiątki razy tłumaczyła mi na czym polega zauroczenie i wmawiała mi, że jestem irytująca z tym swoim „dziecinnym” (HA!) podejściem do chłopaków. – I inteligentny, uwielbia książki, nawet te same co ja! No i uwielbiam z nim gadać. Mieszka w Kornwalii, w Penzance, nad morzem. Wychowywała go ciotka.- Urwała na moment, bacznie mi się przyglądając. To spojrzenie oznaczało, że wpadła właśnie na jakiś genialny pomysł.. – Chciałabyś go poznać? – rzuciła niepewnie.
- Ja? – zrobiło mi się trochę głupio. Jakoś nigdy specjalnie nie chciałam, żeby Sharon poznawała moich wybrańców. Ale może to kwestia różnicy charakterów… - To znaczy, bardzo chętnie, chociaż wiesz… jeśli nie chcesz…
- Ale ja właśnie chcę. Na pewno też go polubisz!
***
Może dla niektórych byłoby to oczywiste z pewnych względów, ale nie dla mnie. Okazało się, że dany wybraniec mej przyjaciółki, Will O’Donnell, to nie kto inny, jak mój Parszywiec zza Zbroi. Miły. Inteligentny. Wysoki. Przystojny.
Tak, muszę to przyznać Sharon, ma oko do facetów. Will wydaje się być porządny, poza tym bardzo przepraszał mnie za zbroję. Okazało się, że czekał tam na Sharon i gdybym nie pomyliła kierunków, niechybnie bym się na nią natknęła. Wygonieni przez panią Pince, usiedliśmy na jakimś marmurowym postumencie. Sharon była wniebowzięta, a on patrzył na nią z prawdziwym zachwytem w oczach.
Ech. Niektóry to mają szczęście.
Will opowiadał dużo o swoich zainteresowaniach. Uwielbia konie (tak jak Sharon) i zaczytuje się w historycznych książkach.
Ciężko było mi obiektywnie na tą całą sytuację patrzeć, ponieważ od początku postrzegałam to wszystko przez pryzmat Sharon. Muszę przyznać, że szczerze polubiłam Willa.
***
- I co? – Sharon trudno było opanować zniecierpliwienie. Była taka szczęśliwa!
- Świetny gość. – Siedziałyśmy na jej łóżku i słuchałyśmy muzyki. W dormitorium nie było nikogo poza nami. – Mam nadzieję, że się nim nie rozczarujesz. Sama wiem, jak to bywa…
-Tak, tak. Ale wierz mi, Will to nie Liam. Poza tym, nawet Liam starał się, po prostu nie pasowaliście do siebie. Nie musisz się o mnie martwić.
Czy ja mówiłam coś o martwieniu się o nią? To chyba naturalne, że chcę ją ostrzec. Przyjaźnimy się. Uch.
***
Spotkałam się z Rodem przed wyjściem do Hogsmeade.
-Cześć, Romilda.
-Cześć. – Sharon, z którą stałam w kolejce do Filcha sprawdzającego zgody, przeprosiła na moment. – Co cię do mnie sprowadza?
- Musimy dokończyć reportaż. Spotkajmy się gdzieś, żeby nagrać wszystko na próbę, ok.? Musimy też załatwić ten wywiad MacGonnagall. Mam nadzieję, że nie zapomniałaś? – znów ten nieprzyjemny, obojętny ton…
-Oczywiście, że nie zapomniałam. Może spotkamy się w hallu, koło 19. Pójdziemy potem do pierwszej lepszej wolnej sali.
-Ok. To do zobaczenia.
***
Hogsmeade. Nic specjalnego. Te same zatłoczone uliczki, szarzy przechodnie, kolorowe sklepy… Od razu skierowałyśmy się ku naszym ulubionym. Poszłyśmy pooglądać ubrania, potem do Miodowego Królestwa. Po dwóch godzinach wylądowałyśmy w zatłoczonym pubie. Nie miałam ochoty na rozmowę, temat niechybnie zszedłby na Willa.
Jakimś zrządzeniem losu, Sharon wypatrzyła wolny stolik.
Ja najchętniej wróciłabym do Hogwartu, ale tego chyba nie brała pod uwagę. Zamówiła dwa kremowe piwa i już miała coś powiedzieć, kiedy zauważyła kogoś za moimi plecami. Odwróciłam się i zobaczyłam… Williama, kogo by innego.
Przysiadł się do nas, a ja korzystając z okazji wymówiłam się bólem głowy i wyszłam z dusznej gospody. Zaczął właśnie siąpić deszcz, niebo było zasnute chmurami.
Kiedy szłam przez miasteczko, mżawka się nasiliła i musiałam naciągnąć na głowę kaptur. W oddali błysnęło i już po minucie deszczyk zmienił się w ulewę. Zrezygnowana weszłam do pierwszej napotkanej kafejki.
Po zielonym menu poznałam, że to „Belle Epoque”, rzadziej odwiedzana przez uczniów. Tym razem jednak w tej przytulnej w swojej ciasnocie, brązowej sali zauważyłam wielu młodych czarodziei skrywających się przed deszczem, podobnie jak ja.
Usiadłam i zamówiłam. Było tu całkiem przytulnie. Wszyscy rozmawiali ściszonymi glosami, więc mogłam napawać się moją gorącą czekoladą i samotnością do woli. Nagle ktoś do mnie podszedł.
-Cześć. Czy może mogłabym się dosiąść? Wszystkie inne miejsca są zajęte. – Takim oto sposobem poznałam kolejną osobę! Hurra.
Była to mała blondynka, przeciętnej urody o niezwykle ciemnych, piwnych oczach. Nie wyglądała na kogoś, kto miałby zaraz ściągnąć za sobą do mojego stolika pół Hogwartu, więc kiwnęłam głową i wlepiłam wzrok w nowoprzybyłą. Chciałam, żeby odezwała się pierwsza. Tak też się stało.
- Jestem Lauren. Lauren Stevens. Siódma klasa, Slytherin. A ty?
-Romilda Vane, szósta klasa, Gryffindor. Jesteś tu sama? – Chciałam się upewnić, czy mogę już w stu procentach czuć się bezpiecznie. Nie chciałam tłumu ludzi. Pragnęłam za to z całego serca móc w ciszy delektować się moją czekoladą. Bo samotności tak czy siak zostałam już pozbawiona.
kamagra 100mg tablets
<a href="http://kamagrabax.com/#">kamagra online</a>
how to use kamagra oral jelly sildenafil
<a href="http://kamagrabax.com/">buy kamagra</a>
kamagra 100 sildenafil citrate chewable tablets 100 mg
efvoexpic Czwartek, 18 Czerwca, 2020, 00:03
learning to write paper https://writemypaperbuyefp.com/ - write my paper write my paper for me <a href="https://writemypaperbuyefp.com/#">write a paper online</a> write my paper
Dennisoxype Czwartek, 18 Czerwca, 2020, 00:56
kamagra oral jelly customer reviews
<a href="http://kamagrabax.com/#">kamagra 100mg</a>
kamagra oral jelly 100mg side effects
<a href="http://kamagrabax.com/">kamagra jelly</a>
sleep store kamagra
RobertTug Czwartek, 18 Czerwca, 2020, 08:37
kamagra 100mg oral jelly sildenafil reviews http://kamagrabax.com/ - kamagra oral jelly usa next day shipping <a href="http://kamagrabax.com/">kamagra oral jelly</a> kamagra oral jelly review forum
is the kamagra store legit
<a href="http://kamagrabax.com/#">kamagra</a>
kamagra 100mg tablets india price
<a href="http://kamagrabax.com/">kamagra 100mg</a>
kamagra store uk
Dennisoxype Czwartek, 18 Czerwca, 2020, 15:49
kamagra 100mg chewables for sale http://kamagrabax.com/ - kamagra jelly india for sell <a href="http://kamagrabax.com/">kamagra</a> kamagra oral jelly amazon nederland tx
kamagra 100mg oral jelly kako se uzima
<a href="http://kamagrabax.com/#">kamagra oral jelly</a>
kamagra store info erfahrungen
<a href="http://kamagrabax.com/">kamagra jelly</a>
kamagra dosage
kamagra kopen in de winkel nederland http://kamagrabax.com/ - kamagra oral jelly kaufen <a href="http://kamagrabax.com/">kamagra 100mg</a> kamagra 100mg tablets
Dennisoxype Czwartek, 18 Czerwca, 2020, 23:28
kamagra store coupon code
<a href="http://kamagrabax.com/#">kamagra 100mg</a>
kamagra oral jelly usa
<a href="http://kamagrabax.com/">kamagra</a>
direct kamagra uk
RobertTug Piątek, 19 Czerwca, 2020, 01:52
kamagra oral jelly available in india http://kamagrabax.com/ - kamagra 50 mg oral jelly usa <a href="http://kamagrabax.com/">kamagra 100 mg</a> is the kamagra store legit
Dennisoxype Piątek, 19 Czerwca, 2020, 02:41
kamagra forum srpski
<a href="http://kamagrabax.com/#">kamagra</a>
kamagra oral jelly india price
<a href="http://kamagrabax.com/">buy kamagra</a>
kamagra shop erfahrungen 2017
Dennisoxype Piątek, 19 Czerwca, 2020, 03:17
cost of kamagra jelly http://kamagrabax.com/ - buy cheap generic viagra co uk kamagra oral jelly 100mg <a href="http://kamagrabax.com/">kamagra</a> kamagra gold teeth