Jestem załamana! Po prostu załamana! Hagrid! Ale może od początku.
Po obiedzie spacerowałam sobie samotnie po błoniach. Świeciło słońce, ptaki dawały koncerty, od jeziora wiała lekka bryza... Myślałam o pierwszych dniach spędzonych w Hogwarcie. Ciągle nie dawała mi spokoju jedna sprawa: owy stary eliksir odnaleziony przez Jima. Czy to dobrze, że go odnaleźliśmy? Czy wyrzucą nas ze szkoły za mały niewinny żarcik? Tatę nie wywalili.... Ani Świętej Pamięci wujka Freda.... Chociaż aż tak święty to on nie był...
Tak myśląc zobaczyłam w oddali chatkę Hagrida. Przypomniałam sobie słowa psora Nevilla na ostatniej lekcji zielarstwa:
„- Roxano, czy będziesz się może widziała z Hagridem? Jeśli tak, to powiedz mu proszę, że nie mogę tego dla niego zrobić. Że bardzo mi przykro, ale na prawdę nie mogę.”
Wtedy, gnana zapisami na lekcje portugalskiego i francuskiego, nie zastanawiałam się nad tym, tylko szybko przytaknęłam i popędziłam do gabinetu transmutacji. Teraz, gdy tak chodziłam po błoniach szkolnych, zastanowiło mnie to. Czemu Neville nie powiedział konkretnie o co mu chodzi, tylko gnał naokoło równika, abym się w niczym nie zorientowała?
Zastanawiając się nad tym poszłam do Hagrida. Zapukałam.
- O!!! Witaj Roxanne. Nie spodziewałem się ciebie tutaj. – mówił spokojnie, ale za wszelką cenę chciał ukryć coś ruchliwego, co stało na jego potężnym stole.
- Eeee... Hagrid? Co to jest?
- O co ci chodzi?
- Czym jest to coś na twoim stole?
- A... nic. To nic.
- Ach tak? To dziwne coś nazywa się Nic? Witaj Nic! Jak się czujesz Nic? – zaczęłam sobie żartować. – Hagridzie, powiedz prawdę. Przecież dobrze widzę, że to Nic, to nie jest Nic.
- To....yyyyy.... to jest..... Ah, wejdź do środka. – poprosił. Gdy zamknął starannie drzwi, pokazał mi coś, czego można było się spodziewać tylko po Hagridzie. To „coś” miało głowę kota z dziobem papugi i maleńkimi, ostrymi różkami, skrzydła jak u nietoperza, tułów wyglądający jak żywcem zdjęta skóra ze sklątki tylnowybuchowej, małe, koślawe nóżki zakończone kopytkami i maleńki, cieniutki ogonek. Całe było ciemnobordowe. Nagle usłyszałam coś na kształt drwiącego śmiechu wydobywającego się z brzucha owego czegoś.
- Yyyy... Hagrid.... Co to jest?!
- To jest hahenróg. – Powiedział z dumą Hagrid. – Będziemy się nimi opiekować na lekcjach. Super, no nie?
- Eeee.... No tak Hagridzie, to jest wspaniałe. – skłamałam, na co Hagrid się rozpromienił. Po chwili wpatrywania się w hahenroga, powtórzyłam słowa Nevilla Hagridowi, uważając czy czegoś więcej się nie dowiem. Ten po wysłuchaniu tego, posmutniał i powiedział:
- A więc mówisz, że Nev... ekchm... profesor Neville nie może tego zrobić tak? A to szkoda... Wielka szkoda. No więc będę musiał iść z tym do profesor McGonagall...
- Ale Hagridzie, o co chodzi?! Z czym musisz iść do McGonagall?!
- Profesor McGonagall, Roxanne. To po pierwsze. A po drugie, nie mogę ci nic powiedzieć, to tajemnica.
- Ale to chyba nie ma nic wspólnego z hahenrogami, prawda? – przestraszyłam się.
- Cholibka, Roxy! Skąd wiedziałaś?
- Z nikąd. Ale jeśli jest to potrzebne na nasze lekcje, to profesor Neville czy profesor McGonagall powinni Ci to udostępnić! Nie rozumiem w czym problem!
- Problem w tym Roxano, że hahenrogi lubią tak bardzo diabelskie sidła, że muszą je dostawać 5 razy dziennie! Więc teraz będę musiał je chyba przesadzić z Zakazanego Lasu do swojego ogródka, bo te o których Wy się będziecie uczyć na zielarstwie, są jeszcze za młode! Próbowałem naciągnąć profesora Nevilla, żeby chociaż dostarczył mi je na pierwszą lekcję, ale on nie chce!
Mój umysł przestał pracować. Diabelskie sidła?! Hahenrogi?! Karmić je?! Czy Hagridowi padło na umysł?! Zdołałam z siebie tylko wydusić:
- Mamy karmić hahenrogi sidłami?
- O cholibka, ale mam długi jęzor! To miała być niespodzianka na lekcję! Proszę, nie mów nikomu, dobrze?
- O.K. – odpowiedziałam, ale w duchu przyrzekłam sobie, powiadomić o tym wszystkich moich przyjaciół. – Dobra Hagrid, muszę już lecieć. Carmen prosiła, żebym jej pomogła z zaklęciami.
- No to cześć!
Pożegnałam się i wyszłam powoli z chatki Hagrida, a gdy już miałam pewność, że mnie nie zobaczy, puściłam się biegiem do wieży Gryffindoru. Rzuciłam Grubej Damie hasło, po czym wpadłam z rozwianymi włosami do Pokoju Wspólnego. Wpadłam tak nagle, że wszyscy się na mnie obejrzeli. Nie zważając na to, podbiegłam do zawalonego książkami i pergaminami stołu, za którym siedziała Carmen.
- Gdzie jest Jen, Angel, Jim i Mike? – zapytałam od razu na wstępie.
- Dziewczyny są w dormitorium, a chłopacy....
- Tu jesteśmy! – zawołał „nasz blondynek”, który razem z Jamesem przeszedł właśnie przez dziurę pod portretem.
- Poczekajcie tu na mnie, zawołam tylko dziewczyny.
- Ale, Roxy! Co się stało?!
Nie odpowiedziałam tylko popędziłam na górę i ściągnęłam dziewczyny na dół, nie mniej zdziwione, niż reszta, która zajęła już wygodne fotele przed kominkiem. Gdy także usiadłam wybuchnęłam jak wulkan:
- Hagrid! Nowy, „przepiękny”, „cudny” pomysł Hagrida! Słuchajcie! – powiedziałam i zaczęłam opowiadać o wszystkim, zaczynając od mojej przechadzki po błoniach a kończąc na moim „wielkim” wejściu do Pokoju Wspólnego. Gdy skończyłam wszyscy siedzieli oniemiali, z otwartymi ustami, nie mogąc wymówić słowa. Pierwsza odezwała się Angel:
- Czy on oszalał?! Hahenrogi to przecież bardzo niebezpieczne stwory!!! Przecież możemy narazić nasze życie! Możemy wylądować w szpitalu! Możemy...
- Angel, przesadzasz! – przerwał jej Mike. – Ale masz rację: Hagrid oszalał. Słyszałem kiedyś, że hahenrogi są jadowite, ale nigdy żadnego nie widziałem w naturze, tylko na jakiejś rycinie w starej księdze...
- Nie sądzę by oszalał. W końcu to w jego typie! Te jego „milutkie” zwierzaczki! Niedługo zaczniemy się opiekować smokami!
I tak dyskutowaliśmy, zapominając o odrobieniu lekcji....
heh... fajne jest. przyznam że mnie wciągnęło.
dziwne stworzenie z tych hahenrogów (nie wiem czy dobrze napisałam ale raczej tak).
mam też pytanie: mogłabym pożyczyć profesor Kaleen Buristaf bez profesor? poprostu będzie uczennicą Hogwartu.
Marta G Poniedziałek, 16 Czerwca, 2008, 09:35
Notka miała w sobie sporą dozę humoru, bardzo mi się to podobało. Napisane całkiem dobrze, chociaż mam jakiś lekki niedosyt. Akcja interesująca, wciągająca i naprawde rozśmieszająca. Dziś dałabym Ci P. Aha, jeszcze jedno: proszę, nie gnęb Scorpiusa...
P.S. Zapraszam do pamiętnika Dracona i myślodsiewni Snape'a.
Super notka, bardzo mi się podobała. Ciekawa akcja, poza tym śmieszna i wesoła, co dodaje fajny charakter notce. dzięki za komentarza u mnie
pozdrawiam
Parvati
I ja nie chciałabym abyś się znęcała nad Scorpiusem. Czym sobie zasłużył? Tym, że jego ojcem jest Draco? No chyba, że będzie gorszy (czyt. wredniejszy) od niego to O.K.
Błędy...Brak kilku przecinków(np. "konkretnie o co" powinien być przed "o"; "Nie rozumiem w czym" i przed w)oraz literówki(np. progesor zamiast profesor, "- Angel, przesadasz!" chyba przesadzasz).
Tak poza tym to jest w porządku. Notka na P.
Pozdrawiam
Alarice Środa, 18 Czerwca, 2008, 18:25
Zgadzam się z moją poprzedniczką.
Ann Czwartek, 19 Czerwca, 2008, 16:42
kiedy napiszesz następną notke? a tak w ogóle to fajnie piszesz chociaż ...Szczerze? ja rozumie że może nie lubisz romantyzmu ale może wpletłabyś jakijś romans?
Cho Chang Piątek, 20 Czerwca, 2008, 20:52
świetna notka! Nie mogę się doczekać następnej.
Ann-Britt Piątek, 20 Czerwca, 2008, 21:25
Notka fajna, interesująca, chociaż ten wątek z Hagridem nie jest całkiem w moim guście. A tak to ok, dowcipny styl, jednak to nie jest Twoja najlepsza notka! Nie dałaś z siebie wszystkiego, tak myślę. Czekam na kolejną notkę!
Pozdrowienia!;*
Luna Lovegood (Lavender i Lily) Czwartek, 03 Lipca, 2008, 19:56
Ciekawe, ciekawe...
Kara (Victoire Weasley) Środa, 30 Lipca, 2008, 11:50