Witam! Oto nowa notka. Mam nadzieję, że się spodoba.
Madeleine Halliwel - możesz używać Kaleen Buristaf.
Życzę miłego czytania!
- Dzień dobry, pani profesor.
- Witaj Roxanne, co cię do mnie sprowadza? – nauczycielka eliksirów była wyraźnie zdziwiona, że uczennica przychodzi do niej w niedzielę, dzień wolny od nauki. Owszem, już po pierwszej lekcji zauważyła, że jest pilną uczennicą, z ręką do eliksirów, i że bardzo ciekawi ją ten przedmiot, ale....
- Pani profesor, pamięta pani, jak w poniedziałek pomyliły się Jamesowi książki? – nauczycielka pokiwała głową w milczeniu. – Widzi pani, mam wrażenie, że jest tam kilka informacji, których nie ma w naszych książkach i pragnęłabym je przeczytać i porównać. Czy mogę pożyczyć tę książkę?
- Ależ oczywiście. Ale czy pamiętasz która to? Bo ja jakoś nie zwróciłam uwagi.
- Mam nadzieję, że ją rozpoznam.
Poszłyśmy do sali eliksirów. Psorka otworzyła drzwi składziku i zaprosiła mnie do środka.
- Roxano, czy nie sprawi ci różnicy jeśli wyjdę na chwilkę i zostawię cię tu samą? Muszę jeszcze coś załatwić. To naprawdę szybka sprawa.
- Tak, dobrze.
- To poszukaj tej książki i poczekaj tutaj na mnie.
Skinęłam głową. W duszy bardzo się cieszyłam. To, że psorka wyszła, ułatwiało jeszcze bardziej sprawę. No taaak... Teraz najtrudniejsze... Kurcze, czemu Jim nie pomyślał i zostawił tutaj książkę?! Teraz cała robota spadła na mnie! Fakt, tylko ja się do tego nadawałam, bo interesuję się bardzo eliksirami, ale.... No dobra.... Skupiłam się i wypowiedziałam zaklęcie:
- Accio stara książka eliksirów z okropnie starą miksturą!Nie wierzyłam, żeby to zadziałało. W końcu to zaawansowane zaklęcie z czwartego roku! A na dodatek nie sprecyzowałam dokładnie o co mi chodzi. No i tak jak się spodziewałam, nic się nie stało. Spróbowałam raz jeszcze:
- Accio stara książka, którą w poniedziałek miał James Potter!I.... w moje ręce wleciała stara księga od eliksirów. Otworzyłam książkę na stronie którą podał Jim i... był tam! Był tam ten przepis na owy stary eliksir. Zamilkłam... Usłyszałam kroki na korytarzu... To na pewno psorka! – pomyślałam. Szybko, lecz cicho wyrwałam pożółkłą stronicę, schowałam ją do kieszeni niebieskiego sweterka, zamknęłam księgę, schowałam ją za inne i wzięłam inną, tak samo starą książkę. Wyszłam ze składziku akurat w tym samym momencie, w którym nauczycielka weszła z powrotem do klasy.
- Znalazłam tę książkę, proszę pani. Odniosę ją, gdy wszystko sprawdzę.
- Ależ oczywiście. Trzymaj ją tak długo, jak chcesz. Tylko oddaj mi ją przed końcem roku.
Pożegnałam się i wyszłam. Oddychając głęboko, poszłam do Pokoju Wspólnego Gryfonów, w którym reszta mojej paczki powitała mnie okrzykami radości i podziwu....
*********************************
- Mike, obudź się!!!!
- Mamo.... chcę czekolady.... gorącej..... bo mrówki.... dadzą mi.... szlaban.... – była północ, wszyscy byliśmy już ubrani, tylko Mikel mamrotał coś przez sen. Nie mogliśmy go obudzić!
- Aguamenti! – Jen straciła już cierpliwość.
- Aaaa! Co.. CZEMU MNIE TAK WCZEŚNIE BUDZICIE, DO JASNEJ TRZASNEJ?!!! Jestem cały mokry!
- Aha, no to jak chcesz spać, to przeproś Roxy za to, że nie potrzebnie poszła do Buristaf.
- Ale, o co wam... O kurka wodna! Zapomniałem, o naszym planie!
- To co, zaczynamy? – nie mogłam się już doczekać uwarzenia eliksiru. Wszyscy pokiwali głowami.
Rozsiedliśmy się na podłodze w dormitorium chłopaków. Mamy szczęście, że nie dzielą go z nikim więcej.
Zapaliłam ogień w kominku i postawiłam kociołek na palenisku. Jen zaklęciem wlała do niego trochę wody.
- Dobra Jim, czytaj instrukcję.
- Do letniej wody wsypać 200 mg sproszkowanej skórki ropuchy.
Mike odważył składnik i wsypał do kociołka.
- Po pięciominutowym mieszaniu w prawą stronę, dodać ćwierć wysuszonej wątroby szczuroszczeta.
Podczas gdy ja mieszałam, Jen ucięła wątrobę. Po wykonaniu tej instrukcji, mieliśmy czekać aż wątroba zmięknie. W tym czasie, pokroiliśmy jeden strączek białej magicznej fasolki i w moździerzu utłukliśmy odpowiednią ilość ususzonej skórki z pomarańczy. Gdy szczuroszczet zrobił się już miękki, dodaliśmy oba składniki i mieszaliśmy (tym razem w lewo).
Po dwóch godzinach mieszania, eliksir był już gotowy......
*****************************
- Kurcze, po ciemku trudno jest znaleźć jego „mieszkanie”.
- Jen, nie marudź. Przecież mówiłem ci, że słyszałem jak mruczał pod nosem „swój adres”. – odpowiedział siostrze Mike.
- Ale czy napawdę nie możemy go podłożyć Scorpiusowi? – James wrócił do swojego retorycznego pytania, którym zamęczał nas codziennie.
- Nie Jim, nie możemy. – moja codzienna odpowiedź na jego codzienne pytanie.
- Ale dlaczego?
- Po pierwsze dlatego, że on ci nic nie zrobił. Po drugie dlatego, że nie jest taki jak jego ojciec. Po trzecie dlatego, że to nie jego wina, że jest synem wroga twojego ojca. A po czwarte dlatego, że nie wiemy ani gdzie znajduje się Pokój Wspólny Ślizgonów, ani hasła do niego.
- No dobra, wygrałaś.....
- Cicho! – szepnęła Jen. – Chyba słyszę jego chrapanie. Pewnie już blisko!
I rzeczywiście. Gdy skręciliśmy w następny korytarz, znaleźliśmy stare dębowe drzwi, zza których słychać było baaaardzo głośne chrapanie. Pchnęliśmy je. Dziwne... Nawet nie skrzypnęły... Mike wydostał się spod peleryny niewidki i cicho odkorkował butelkę z eliksirem. Podszedł do śpiącego. Na szczęście miał otwarte usta. Po cichu wlał eliksir do gardła staremu osobnikowi....
********************************
Rano przy śniadaniu, wszedł do Wielkiej Sali dziwaczny gość. Wszyscy umilkli po czym.... wybuchnęli śmiechem. Otóż, stał pośrodku ktoś, kto miał twarz i ręce porosłe ostroróżowymi, grubymi włosami, długaśne paznokcie u rąk i nóg, co spowodowało dziury w butach, zamiast uszu miał uszy królika z kolcami dinozaura oraz krosty na całym ciele. Miał na sobie ubrania starego woźnego Filcha....
Komentarze:
Marta G Sobota, 21 Czerwca, 2008, 20:34
Hm, powiem tak: wpis jest w porządku, ale mam parę uwag:
1. Zapis dialogów, szczególnie na początku: uważaj bardziej na to, kto mówi jaką kwestię i co w związku z tym powinnaś napisać po zacytowaniu wypowiedzi.
2. Styl notaki: wprowadziłaś parę części i dobrze, ciekawy zabieg, tylko że - zastrzegam od razu, że to może być li i jedynie mój subiektywizm- ta notka nie zrobiła na mnie takiego wrażenia, jak robiły poprzednie /jakie powinna zrobić ze względu na ukazane w niej zdarzenia. Nie wiem, czy to tylko moje zdanie, ale nie czułam w ogóle napięcia podczas czytania tego wpisu, chociaż przecież tok akcji powinien wzbudzać spore emocje.
Podobały mi się za to dowcipnje teksty Roxanne i jej przyjaciół: to u Ciebie nie zmieni się nigdy i właśnie dobrze, bo to jeden z fajniejszych elementów Twojej twórczości.
Podsumowawszy: daję Ci dziś P Pozdrawiam i zapraszam do mnie!
podobało mi sie. a zwłaszcza te na końcu - uśmieszek -
pozdrawiam i też nie mogę się doczekać następnej notki
pawlaczkaj Środa, 25 Czerwca, 2008, 09:44
droga zu... tzn. roxanne!
bardzo mi się podobają te twoje opowiadania i czekam (jak wszyscy) na new! pisz częściej! /a tak poza tym nie mogę się doczekać twojego przyjazdu!/ całuski :* :* :*
tytoń Czwartek, 26 Czerwca, 2008, 16:51
super
Lara (Roxanne) Czwartek, 26 Czerwca, 2008, 20:52
UWAGA!!!!!
Jutro wyjeżdżam na całe wakacje, tak więc notki będą ukazywać się rzadko, ze względu na ograniczony dostęp do kompa.