Myślodsiewna Severusa Snape'a Prowadzi asystentka Snape'a Meg
Dzięki wybitnej znajomości czarów uzyskałam dostęp do osobistej myślodsiewni Mistrza Eliksirów. Teraz będziemy mieli pełen wgląd w jego wspomnienia z młodości, a także z lat późniejszych... poznamy też jego osobiste przemyślenia, kłopoty i problemy, troski i radości bez potrzeby odwoływania się do legilimencji. Zapraszam serdecznie do lektury ściśle tajnych odbić duszy profesora Severusa Snape’a!
Oto kolejna notka w Myślodsiewni, trzynasta-wierzę, że szczęśliwa! Czy szczęśliwa dla losów Severusa Snape'a w Hogwarcie...? To się okaże. Tymczasem kilka adnotacji odnośnie komentarzy: bardzo dziękuję za ciepłe słowa wszystkim wspaniałym fanom, którzy tu zaglądają, ale w szczególności dziękuję Pauliinie[b]. [b]Narzeczona Księcia i Filch, nie martwcie się, notki są dodawane w stałych terminach, pisałam o tym parę miesięcy temu:każdego 5 i 15 dnia miesiąca o 6:00 rano, a jeśli natchnienie i czas wolny mi pozwoli, to również pojawiac się będą notki nieplanowane-postaram się o tych "niespodziankowych" wpisach powiadamiać dzień wcześniej. Tymczasem, zapraszam do lektury i komentarzy
Wszystkim magicznym fanom poniżej 18 roku życia życzę wszystkiego magicznego z okazji Dia Dziecka
***
-…Tak, panie dyrektorze. Dziękuję bardzo, tak, wiem o tym, że powinienem ta wrócić, ale to była tylko propozycja.- cichy, chłopięcy głos potoczył się słabym echem po szkolnym korytarzu, gdzieś na którymś z wyższych pięter zamku. O wiele trudniej było usłyszeć głos jego rozmówcy, ale nie ulegało wątpliwości, że był to ton odmowny.
-…panie Riddle, doskonale pan wie, iż chcemy dla naszych uczniów jak najlepiej, ale dla pana niestety nie możemy nic więcej zrobić bez uzgodnienia tego z przełożoną sierocińca…a jak już wspomniałem, pani Cole wyraziła życzenie, by do ukończenia osiemnastego roku życia co roku wracał pan na okres letni do jej…domu, by spędzić wakacje z …przyjaciółmi z sierocińca. Jej poczucie odpowiedzialności za pana z pewnością dorównuje naszemu, a ja nie mogę przeciwstawić się jej , nawet jeśli bardzo chciałbym tego, nawet przy wykorzystaniu faktu, iż jestem dyrektorem tej szkoły.
Krótkie milczenie.
-Wiem o tym.- głos chłopaka zabrzmiał granitowo spokojnie, aczkolwiek z pewnością słowa, które przed chwilą usłyszał, nie były mu całkiem przyjemnymi.
-Aha, panie Riddle…jeszcze jedno. Co to za sprawa z Dniem Nauki i z bojkotem pokazu z lekcji eliksirów? Profesor był wielce zaniepokojony i zawiedziony, nie ukrywam, że całe grono pedagogiczne liczyło na wkład uczniów domu noszącego imię wielkiego mistrza eliksirów. Podobno nawet pierwszoroczni odmówili udziału…chociażby ten dziwny chłopiec, Snape czy jakoś tak, podobno drzemie w nim niezwykły talent, ale został on niewykorzystany.
Ponowne milczenie, tym razem jakby bardziej napięte.
-Pytam pana o to dlatego, że jest pan prefektem tego domu i powinien pan coś o tym wiedzieć…może niepoprawnie zastosowałem wyraz „bojkot”, niemniej doprawdy nie mam pojęcia, jak inaczej określić to, że tylu zdolnych, naprawdę intrygujących uczniów praktycznie z każdego rocznika nie wystąpiło w pokazie.
-Przykro mi, panie dyrektorze, ale niestety nic mi nie wiadomo o tej sprawie.- glos Riddle’a brzmiał niebywale uprzejmie, wręcz zatroskanie. Dyrektor odchrząknął i dodał niepewnie:
-No cóż, skoro panu nic o tym nie wiadomo, Riddle, to w takim razie…chyba muszę na tym poprzestać. Skoro nikt się do pana nie zgłosił, nie był pan świadkiem niczego podejrzanego, chyba nie mogę liczyć już na nic więcej. Przyznaję, że dostrzegalny jest pański autorytet wśród młodzieży ze Slytherinu i bardzo mnie to cieszy…hm, nigdy za wiele zaufanych ludzi w Slytherinie, co?- krótki, skrzekliwy śmiech dyrektora zabrzmiał nieco żałośnie.- Podobno Raffnut wiedział wcześniej o pokazach, bo i cóż się dziwić, jego rodzice pracują w Ministerstwie i sam się zgłosił, jeszcze przed czasem, a tu raptem…gdy profesor chciał go zapisać…odmówił…Ja rozumiem, jedna czy dwie osoby nie czują się na siłach, ale nie sądzi pan, że to…ech, co tu dużo gadać…profesor bardzo się zmartwił…i czym prędzej powiadomił mnie.
Po paru sekundach ciszy odezwał się znowu Riddle.
-Oczywiście, jeśli tylko coś będzie mi wiadomo o tej tajemniczej sprawie, natychmiast zgłoszę się z tym do pana.
-Mmm, będę bardzo wdzięczny, panie Riddle…-zaniósł się kaszlem.- Przepraszam, najmocniej przepraszam, coś mi siadło na płucach i puścić nie chce…chyba będę musiał zjawić się w skrzydle szpitalnym…na brodę Merlina, te dzisiejsze specyfiki domowej roboty są beznadziejne, pan tego pewnie nie pamięta, ale kiedyś szał był na…domowe wyroby…medyczne…przepraszam, przepraszam…człowiek mógł sam sobie pomóc w chorobie, użycie czterech czy trzech ziół, składników ogólnodostępnych…i po krzyku…kto miał żyłkę, zakładał aptekę…taa, to były czasy, panie Riddle…nie to co dzisiaj…ale to już późno się zrobiło, prawda…nie będę pana dłużej zatrzymywał…serdecznie dziękuję…i jeszcze raz przepraszam, Riddle, że nie mogłem…panu pomóc…przepraszam, przepraszam…do widzenia.
- Do widzenia, panie dyrektorze.
Lekki trzask drzwi i szybkie, ale nie dudniące kroki sprawiły, że niski czarnowłosy chłopiec, ciasno owinięty grubą, ciemnogranatową szatą poruszył się za pobliską zbroją, za którą był dotąd ukryty. Na przyłbicy zagrało odbicie płomyka świecy z kaganka, trzymanego przez dojrzale wyglądającego, przystojnego lecz ponurego młodzieńca, nazywanego Riddlem przez dyrektora Hogwartu. Kilka sekund później Riddle dotarł do zbroi i zatrzymał się nagle, choć na jego twarzy nie widniał ani jeden ślad zaskoczenia.
-Severus Snape…no, no, cóż za spotkanie.- w blasku świecy dostrzec można było ironiczny grymas ust.- Śledzisz mnie?
-Wiedziałem o twojej rozmowie z Dippetem.- Snape wyszedł na korytarz i stanął przed Riddlem, niski i chuderlawy w porównaniu z nim. Łączyło ich tylko jedno: blade twarze i ponure wejrzenie ciemnych oczu. Teraz wyglądali, jakby burza kroczyła wokół nich, pomrukując groźnie i oplatając ich swoimi zgubnymi ramionami coraz bardziej, coraz ciaśniej.
- Więc wiesz, że rozmawialiśmy nie tylko o mojej przyszłości i wakacjach letnich.- blady uśmiech zaigrał na jego ustach, choć oczy pozostały zimne i podejrzliwe.- Jesteś dobrym materiałem na szpiega, Severusie…kto by się po tobie tego spodziewał…
- Uczę się od mistrza.- słowa Snape’a zabrzmiały niezwykle odważnie, ale on sam nie uląkł się i kontynuował po krótkiej chwili.- Dowiedziałem się podczas pokazu…że dyrektor wie o wszystkim.
- Dyrektor nie wie nic.- Riddle odwrócił głowę i ruszył prosto przed siebie, nie oglądając się na rozmówcę, mimo że ten podążył za nim.- Obiecałem mu pomoc.
- Słyszałem też…że mówił o Raffnucie.- Snape spojrzał na twarz kolegi.- Co zamierzasz zrobić w tej sprawie?
- Wiesz, to ciekawe…-Riddle uśmiechnął się sam do siebie, ale był to uśmiech niebezpieczny.- Gdyby ktoś mnie zapytał…wcześniej,…powiedziałbym, że to ty nas wydałeś.
Snape zatrzymał się gwałtownie u szczytu schodów i spojrzał na Riddle’a, który zbiegł kilka schodów niżej i teraz zdawał się być niższym od niego. Z jego twarzy nie schodził lekko kpiący uśmieszek.
-Dziwisz się, Severusie?- wyszeptał.
Patrzyli sobie w oczy. Severus uniósł odruchowo głowę ciut wyżej i odparł oschle:
-Podejrzewałeś mnie?
-Pewnie się zdziwisz…ale od samego początku miałem na ciebie bardzie wyczulone oko niż na innych…niż na Raffnuta…-Riddle uśmiechnął się prawie łagodnie, przez co twarz jego nabrała odrobiny milszego wyrazu, stonowanego przez jakąś dziwną, nieodgadnioną iskierkę, błyszczącą w oczach.- Jesteś zupełnie inny od nich…tobie trudno coś wmówić, ciężko cię rozgryźć, bo przywdziałeś maskę, na która nie ma skutecznego sposobu…na razie. Z jednej strony jesteś więc dla mnie zagrożeniem…a z drugiej, bardzo cennym sprzymierzeńcem. Nikt nie chciałby mieć w tobie wroga…ale jeśli okoliczności zmuszają nas do tego…cóż na to poradzisz?
-Mogę nie do końca zgadzać się ze wszystkimi twoimi metodami, Tom.- Snape zszedł stopień niżej i zrównał się z nim wzrostem. Spojrzał mu ostro w oczy.- Ale to, że przystąpiłem do ciebie powinno ci cos o mnie powiedzieć. Owszem, jestem samotnikiem, chodzę własnymi drogami, jeśli już o tym mowa; mam własne poglądy, jestem nieufny i nie mam przyjaciół; ale robię to dlatego, że nauczyłem się w dzieciństwie, iż mogę liczyć tylko na siebie. Świat od zawsze był dla mnie pełen albo ludzi, pomiatających mną albo ojca pijaka, terroryzującego mnie i moją matkę. Chcę coś osiągnąć w życiu, być niezależnym od nikogo. Moje życie jest tworem tylko moim własnym i nikt nie będzie się wtrącał do niego bez mojego pozwolenia.
W czasie tego zwierzenia twarz Riddle’a wygładziła się, a jego oczu zalśniły jakimś niespotykanym blaskiem. Zdawało się, że po raz pierwszy przywiązuje wagę do tego, co mówi Severus Snape. Tymczasem, w samym Severusie dokonywał się najwyraźniej jakiś przełom. Zdobył się na wylewność uczuć i najskrytszych myśli wobec człowieka, którego nigdy specjalnie nie darzył sympatią, ale do którego mimo to był w pewien sposób przywiązany. Wypowiedział te słowa, które dotąd skrywał nie raz i nie dwa przed samym sobą, w chwilach największej słabości.
Na Riddle’u zrobił większe wrażenie niż to było widoczne.
Położył mu dłoń na ramieniu i powiedział prawie przyjacielskim tonem:
-W takim razie jestem…a właściwie powinienem być ci winien przeprosiny…za uzasadnione podejrzenia. Dobrze wiesz, czego wymagam, Snape. –zniżył głos do szeptu.- Tej jednej, jedynej rzeczy: lojalności. Chyba już się nauczyłeś, że w tym jednym jesteśmy podobni: lepiej żyć ze mną w przyjaźni, jeśli raz się ją zadeklarowało…aczkolwiek my nie musimy się przyjaźnić…wystarczy mi, że będziesz po mojej stronie. Więc…jak się umawiamy? Zamierzasz być ze mną czy przeciw mnie? Daję ci wybór…niewielu tego doświadczyło.- roześmiał się lekko i prawie natychmiast spoważniał. –Nie mogę uwierzyć, że namawiam cię do tego, byś był moim poplecznikiem…ale dobrze wiesz…to ulubione słówko Dippeta…że tylko w ten sposób możesz mi udowodnić, że się myliłem…że zasługujesz na moje przeprosiny.
Snape spojrzał na niego. Jego oczy nie były zwierciadłem duszy…więc choć naprawdę czuł wagę chwili i wiedział, że wybór, jakiego dokona, będzie wlókł za sobą konsekwencje przez całe życie, choć czuł pewien niepokój i rozdarcie…nic na to w jego wzroku nie wskazywało, a wręcz przeciwnie. Szybko wyciągnął dłoń i uścisnął rękę Toma Marvolo Riddle. Jednocześnie szepnął też przez zaciśnięte zęby bardziej do siebie:
-Udowodnię ci, że na mnie można polegać zawsze.
ale Tom usłyszał to i, odwzajemniając uścisk, uśmiechnął się do swoich własnych myśli.
-Obyś się nie pomylił.- szepnął mu do ucha tak cicho, że Severus ledwie to usłyszał, a w kilka sekund później znikał już za rogiem korytarza, znacząc swoją drogę świetlistą smugą płomienia świecy, wypalonej niemalże do połowy…
Komentarze:
kacper96 Wtorek, 05 Czerwca, 2007, 17:09
fajna nota suuuuuper
Pauliina Wtorek, 05 Czerwca, 2007, 20:26
Im więcej twoich notek czytam tym bardziej mi się to podoba. Tworzysz nowy wizerunek Severusa Snape! I to bardzo fajny wizerunek ;). Jak ty to robisz, że tworzysz taką świetną historię? Notki za każdym razem są super. Cierpliwie będę czekać na następną (oby się pojawiła jak najszybciej!!).
cgsc Środa, 06 Czerwca, 2007, 21:50
Ach tojest PIEKNE naprawde aż mnie podziw bieze masz prawdziwy talent!!!!!!!!
Bloomdber Czwartek, 07 Czerwca, 2007, 13:19
Jest jedno Ale ;] Riddle nie byl w szkole ze Snapem ;D
Meg... ... ... To jest wyśmienite!!!
Bardzo dobrze ujmujesz charakter Snape'a, jego konflikty wewnetrzne, przeżycia.
Historia również świetna! Prowadzisz zdarzenia w ten sposób, że razem z naszą wiedzą o starszym Snape'ie tworzą jednolitą całość. Gratuluję!
Wstawiam zasłużone W!
Filch Wtorek, 12 Czerwca, 2007, 16:01
Swietna Notka Super kontynuujesz Historię!!!!
Nimfadora Poniedziałek, 27 Sierpnia, 2007, 22:15
To w twoich nociach dyrektorem Hogwartu jest Dubledore czy Dippet??troche sie pogubiła ale nocia świetna W+++++
Emisia Piątek, 19 Października, 2007, 00:23
ta notka przebija wszystkie poprzednie, oby reszta była równie dobra, no i w tym kawałku nie ma żadnych niedomówień
Luna Lovegood (Lavender i Lily) Niedziela, 01 Czerwca, 2008, 10:13
Super Nic dodać nic ująć
Podoba mi się to jak opisujesz Snape'a te jego rozważania, przeżycia. A fabuła jest genialna!