Myślodsiewna Severusa Snape'a Prowadzi asystentka Snape'a Meg
Dzięki wybitnej znajomości czarów uzyskałam dostęp do osobistej myślodsiewni Mistrza Eliksirów. Teraz będziemy mieli pełen wgląd w jego wspomnienia z młodości, a także z lat późniejszych... poznamy też jego osobiste przemyślenia, kłopoty i problemy, troski i radości bez potrzeby odwoływania się do legilimencji. Zapraszam serdecznie do lektury ściśle tajnych odbić duszy profesora Severusa Snape’a!
Hej! Bardzo Wam wszystkim dziękuję za krzepiące słowa Dzisiaj obdarowuję Was dwudziestym wspomnieniem Wspaniałego Severusa Snape'a oraz dwudziestym czwartym wpisem w pamiętniku Nie Mniej Cudownego Dracona Malfoya ;-P Zapraszam do lektury w obydwu poddziałach a także, jak zwykle, na mojego prywatnego bloga. Mam nadzieję, że ta notka spodoba się Wam Wszystkiego dobrego, kochani!
***
-Ooo, to właśnie tutaj chciałem z tobą przyjść, tego gościa przynajmniej znam a tamten z tego dziwnego namiotu sprawiał wrażenie, jakby…Severusie, co się z tobą dzieje?
Lucjusz przystanął w połowie zatłoczonego traktu, patrząc z wyrzutem na wlokącego się za nim czarnowłosego, chudego kolegę, który zdawał się nie zwracać uwagi na jego słowa.
-Nic, wszystko w porządku. Tutaj? –mruknął Severus, wskazując kolorowy stragan, przy którym stały dwie zakapturzone postacie w rudych pelerynach. Lucjusz pokiwał głową ale nie ruszył się z miejsca.
-Cały czas myślisz o tym arcamenelowym wisiorku, zgadza się?
W odpowiedzi Severus potrząsnął głową ale Lucjusz, oczywiście, wiedział swoje i nie dał się tak łatwo zbyć.
-Taa, taa, pewnie…a może nie tyle o wisiorku co o tym, jak cię nazwał?- uśmiechnął się lekko pogardliwie i zniżył głos. –Mistrz Eliksirów…tak, oczywiście, już wiem, co gra w duszy Severusa Snape’a…
-Odczep się.- burknął niegrzecznie Snape i demonstracyjnie udał zainteresowanie stosikiem, w którego pobliżu stali.
Na drewnianej, jasnej ladzie leżały gliniane spodki i miseczki, wypełnione barwnymi, sproszkowanymi substancjami. Niektóre z nich migotały niczym kruszec, inne zdawały się dymić, a jeszcze inne- topnieć pod wpływem ciepła, więc jedna z postaci ukrytych pod rudym kapturem co jakiś czas machała różdżką w kierunku odpowiedniej miseczki. Poza tym, obie zdawały się milczeć. Za ladą stał sporej wielkości regał, na którym ustawiono walcowate pudełka w beżowych odcieniach, przewiązane czarnymi i czerwonymi wstążeczkami; każde z nich było opisane tłustym, dziwnym drukiem. Severus przechylił się lekko w stronę szafki i spróbował odcyfrować kilka pierwszych napisów, ale bez skutku.
-To starożytne runy.
Severus drgnął, zaskoczony na dźwięk głosu, który nie należał do Lucjusza, ale pomimo to był znajomy, i obrócił się. Przed nim, a właściwie za nim stała ładna, rudowłosa dziewczyna o zielonych oczach, ubrana w jasnożółtą szatę.
-Futhark. –machnęła dłonią z uśmiechem w kierunku regału. –To stoisko raczej dla zawodowców, ale tutaj jest katalog po łacinie.- wzięła do ręki długą rolkę pergaminu, która leżała za miseczkami, a której Severus nie zauważył z racji tego, że jej kolor zlewał się z barwą lady.
-Dzięki. –mruknął Severus i wziął do ręki katalog.
-Szukasz czegoś konkretnego?
-Ee…nie, ja tylko tak…przeglądam. Dopiero co tu przyszedłem. - odpowiedział z wahaniem. Nie mógł przecież przyznać się, że obaj szukają czegoś na jej chłopaka. Po chwili dodał: - Jestem z Lucjuszem Malfoyem.
Przez twarz Lily przebiegł niezauważalny cień.
-Och, tak…syn organizatora. Wszędzie się z nim włóczysz, co? –powiedziała gwałtownie, a Severus, nim zdążył pomyśleć, odpowiedział chłodniej, niż chciał:
-Zaprosił mnie tutaj.
-Ciekawe dlaczego. – mruknęła cicho, ale Snape dosłyszał. -Pewnie nie przyszło mu do głowy, że ty możesz zjawić się tu bez zaproszenia.
Zastanowiło go to, co powiedziała, akcentując ostatnie siedem słów. Rozejrzał się uważnie, ale Lucjusz przepadł gdzieś w tłumie a po chwili stał się widoczny: rozmawiał z jakąś Ślizgonką cztery stragany dalej. Severus pochylił się w stronę Lily i powiedział spokojnie:
-Lucjusz jest moim kolegą.
-Taaa, tak samo jak ten cały Riddle. Szkoda, że ciebie nie stać na lepszych, Severusie…-odęła wargi i spojrzała na niego, a w jej oczach zabłysły iskierki złości. –Ale skoro nie przeszkadza ci, w jaki sposób cię traktuje, to miłej zabawy!
-Ja ci nie wypominam, że szlajasz się wszędzie z tym łazęgą Potterem i tą całą gryfońską bandą zuchwalców!- syknął a Lily uniosła ze zdziwieniem brwi. Severus opanował się w przeciągu ułamka sekundy, ale coś powstrzymało go od cofnięcia tych słów, w dodatku Lucjusz przerwał rozmowę ze Ślizgonką i zaczął iść w ich stronę
-Oni przynajmniej są uczciwi i…. Nie sądziłam, że możesz być aż tak…aż tak…- pokręciła głową i, odwróciwszy się na pięcie, odeszła szybko, akurat w chwili, gdy Lucjusz dotarł do poruszonego Severusa i spojrzał za oddalająca się dziewczyną z pogardliwym uśmieszkiem.
-Nieźle ją odprawiłeś…powiedziałeś jej prawdę w oczy, kobiety lubią to tylko w kilku wypadkach…i powiem ci, stary, że to nie był ten.- klepnął go współczująco po ramieniu, ale Severus żachnął się jak ugryziony: -Odwal się, dobrze?! I chodźmy już do tego stoiska, jeśli mamy zdążyć, muszę się potem z matką spotkać.
-Jasne, stary, jak chcesz!- Lucjusz rozłożył ugodowo ręce i zajęli się katalogiem substancji.
Nawet pomimo faktu, że poznawali wiele łacińskich odpowiedników składników podczas zajęć z eliksirów ale też nikt nie uczył ich tego języka poza tym więc niemały kłopot sprawiało im rozpoznanie czegoś znajomego. Severus podejrzewał, że większość substancji pochodziła po prostu z dalekiej zagranicy i/lub dostępna była tylko na fachowym rynku. Zgodził się w duchu z Lily: sklepik nastawiony był na specjalistów a nie dzieciaki, niemniej niektóre nazwy po dłuższej chwili zaczęły mu świtać znajomo w głowie a także Lucjuszowi.
-Spójrz, to brzmi podobnie do liści jaskiniobyliny…a to trochę jak te dziwne gryzące rośliny…ale to podejrzane, nie sądzisz? A tam, o…
-Być może, Lucjuszu.- z trudem powstrzymał się od zgrzytnięcia zębami. –Myślę, że jeśli chcemy tu coś znaleźć, musimy zapytać tych zakapturzonych.
-Tylko ciekawe, czy nam odpowiedzą.- mruknął Lucjusz, zerkając z ukosa na jedną z postaci ukrytych pod kapturem lecz potem uniósł nieco głowę, przybrał swój powitalny wyraz twarzy (czytaj: pełen złośliwości z domieszką pogardy i kroplą dumy zaprawionej arystokratyczną bezczelnością) i powiedział:
-Szukamy czegoś na…ee…wroga. Możecie nam w tym pomóc?
Jedna z postaci obróciła ku nim kaptur i zsunęła go czubkami wiotkich palców. Lucjusz wziął głęboki, gwałtowny oddech z wrażenia i nawet Severus musiał przyznać, że coś się w nim zagotowało.
Rude zwoje szat skrywały gibką postać smukłej, jasnowłosej dziewczyny o cerze w kolorze płatka róży. Jej usta były barwy miąższu arbuza a oczy zdawały się świecić ciemnoniebieskim światłem spod czarnych, długich rzęs. Rzęsisty blask jej długich, pysznych włosów skojarzył się Severusowi natychmiast z sierścią jednorożca. Dziewczyna spojrzała prosto w oczy Lucjuszowi, który cofnął się o krok, najwyraźniej nieświadomie, a potem Severusowi.
-Pierwsza klasa Hogwartu?
-Słucham?- wybąkał Lucjusz, patrząc nieprzytomnie na dziewczynę a ona zwęziła oczy i powiedziała dużo ostrzej i nieprzyjemniej:
-Oczywiście…pierwsza klasa Hogwartu, zgadza się?
-My…właściwie…jestem synem organizatora…- zaczął pokrętnie tłumaczyć Lucjusz, odzyskując równowagę ale gdy rozmówczyni uniosła brwi, Severus dodał naprędce:
-Tak, jesteśmy z pierwszej klasy.
-I szukacie czegoś na wroga?- uniosła brwi jeszcze wyżej.
-Tak, to nasze zadanie domowe: dowiedzieć się, jakich eliksirów można używać w celu pokonania, upokorzenia albo ośmieszenia nieprzyjaciela. –wyjaśnił bardzo spokojnie Snape, nie spuszczając wzroku z fiołkowych oczu dziewczyny.
- Mamy też przynieść ze sobą próbki.- pomógł mu sprytnie Lucjusz, unosząc dla kurażu głowę jeszcze wyżej i przyjmując jeszcze bardziej zuchwałą postawę. –Najlepiej jak najwięcej jak najbardziej niebezpiecznych…to jest, zabawnych…nieszkodliwych.
- To niebezpiecznych czy nieszkodliwych, panie Malfoy?- zapytała dziewczyna, przechodząc za ladę i przesuwając delikatnie palcami po miseczkach. Perłowe paznokcie zalśniły w słońcu.
- I to, i to. –odpowiedzieli wspólnie koledzy a dziewczyna bez większego namysłu ujęła koniuszkami palców trzy ze spodeczków i szczyptę ich zawartości wsypała do trzech różnych, srebrzystych torebek. Następnie, w milczeniu podała im torebki i, rozłożywszy dłoń, oświadczyła:
- Trzy galeony, trzy sykle, pięć knutów.
- A te knuty to za co? Za torebki?- powiedział z goryczą Lucjusz, wyjmując sakiewkę i wysupłując z niej odpowiednie monety.
- Między innymi.- brzmiała chłodna odpowiedź.
- Mam nadzieję, że chociaż to coś było tego warte.- burknął, kiedy już zmieszali się z wielokolorowym tłumem i ruszyli wolno w stronę majaczącego w oddali podium z jasnego drewna. Na nim stała właśnie elegancka kobieta w średnim wieku, jej kasztanowe włosy upięte były w kok a na jej pociągłej, bladej twarzy nie widniał ani cień uśmiechu. Odziana była w ciemnoszarą szatę z pobłyskującymi srebrnymi nićmi a w dłoni trzymała skórkową, czarną torebkę. W drugiej trzymała różdżkę, którą machnęła teraz i powiedziała do niej niczym do mikrofonu:
- Drodzy goście! Bardzo dziękuję raz jeszcze wszystkim za przybycie na nasz festyn. Nie będę zajmować wam wiele czasu, chciałam tylko ogłosić, że o godzinie czternastej na rynku pojawią się najlepsi kucharze w hrabstwie, by poczęstować państwa najlepszymi potrawami, jakie są w stanie przyrządzić. Poczęstunek jest całkowicie bezpłatny. Mam nadzieję, że wszyscy będą się doskonale bawić i przypomnę tylko na koniec, że dwa procenty wpływów z biletów na atrakcje dla dzieci, umieszczone w Parku Merlina zostaną przekazane na Szpital Św. Munga, który dotąd opiekował się moim mężem…a który zmarł dzisiaj, dosłownie przed chwilą.- po tłumie przeszedł szmer. Severus poczuł jakieś kłucie w boku i ze wszystkich sił starał się nie spojrzeć na Lucjusza, ale to zrobił: jego twarz pozbawiona jednak była wszelkiego wyrazu. Kobieta, która była jego matką odczekała chwilę, aż zapadnie cisza i kontynuowała trochę drżącym głosem:
- Dlatego proszę o wybaczenie, że żaden z organizatorów nie będzie dzisiaj już na festynie…ale nad wszystkim będzie czuwał pan Gieorgij Gaponet…podczas gdy…rozumiecie państwo. – kobieta opuściła dłoń z różdżką i, odwróciwszy się na pięcie, ze stukotem obcasów opuściła podium i wbiegła w tłum w pobliżu sceny, wśród którego zaraz zaczęła się przepychać. Lucjusz drgnął i spojrzał na Severusa. Nie powiedzieli sobie nic, ale to nie było potrzebne. Lucjusz odwrócił wzrok i kiwnąwszy głową w niejasnym kierunku, rzucił się w ciżbę ludzi i zaczął kierować się w stronę, z której dochodził głos wołającej go matki. Severus oderwał wzrok od niego w chwili, gdy na scenie pojawił się blondyn w okularach i ciemnozielonej szacie i, postąpiwszy z różdżką tak, jak wcześniej zrobiła to Hazel Malfoy, powiedział głosem, którego głośność zwiększyła się magicznie:
- Proszę o minutę ciszy…ku pamięci organizatora Festiwalu, pana Abraxasa Malfoya.
Tłum zamilkł kompletnie. Severus uczcił pamięć ojca Lucjusza a potem zaczął kierować się w stronę, z której przyszedł, próbując poukładać sobie wszystko w głowie. Zmierzając w kierunku miejsca spotkania z matką, rozmyślał gorączkowo, czując się tak, jakby w niezrozumiały sposób śmierć praktycznie obcego mu człowieka sprawiła, że grunt rozstąpił się nie tylko pod nogami Lucjusza, ale także jego. Zastanawiając się nad przyczyną, dotarł w końcu do placu i, oparłszy się o jakieś drzewo, jął niezbyt świadomie rozglądać się za matką.
To było zupełnie tak, jakby umarł jego ojciec, chociaż tak nie było. Może nie zawsze się do tego przyznawał przed samym sobą, ale nachodziły go takie myśli, takie marzenia, w których jego własny ojciec opuszczał ziemski padół łez. Teraz poczuł, jak okrutne mimo wszystkiego były te mrzonki. Wiedział też, jak bardzo śmierć ojca musiała i z pewnością zabolała samego Lucjusza, który często zgrywał się na twardziela i człowieka odpornego na wszelkie wzruszenia obojętnie czym wywołane, ale tak naprawdę, w głębi duszy, nie zatracił wrażliwości całkiem. Wystarczyło spojrzeć mu w oczy, gdy pani Malfoy ogłosiła wiadomość o śmierci swojego męża…ten wzrok wrył się w pamięć Severusa tak głęboko, że jeszcze długo nie mógł się go pozbyć i dopiero matka, potrząsająca nim przywróciła go do życia.
Komentarze:
nikunia Poniedziałek, 17 Września, 2007, 19:29
hej jestem pierwsza!
Mam nadzieję, że wkrótce dowiemy się co stanie się z Jamesem
stawiam P-
Pauliina Wtorek, 18 Września, 2007, 17:47
Jak ty to robisz, że za każdym razem piszesz taką notkę, za którą nie mogę ci dać nic innego jak wielkie W?? Świetna notka. Bardzo dobrze opisałaś scenę, w której Severus rozmawia z Lily. Czekam na następną notkę
anonim Piątek, 21 Września, 2007, 08:56
nocia fajna stawiam W
anonim Piątek, 21 Września, 2007, 08:56
nocia fajna stawiam W
anonim Czwartek, 27 Września, 2007, 15:14
Coraz fajniejszy bieg wydarzeń pogratulować Stawiam Wielkie W
Dobrze opisałaś rozmowę Severusa Snape'a z Lily Evans. Brakuje mi tutaj konkretnego opisu uczuć Lucjusza, gdy dowiedział się o śmierci ojca. Ogólnie całość wypadła bardzo dobrze.
Mam prośbę: czy jak już rozprawią się z Potterem czy mogłabyś zeswatać Severusa z Lily?
Czekam z niecierpliwością na dalsze części. ;)
Sejdi Niedziela, 04 Listopada, 2007, 14:39
Hmm dawno mnie tu nie było, ale już nadrobiłam zaległości xD
Notki jak zwykle rewelacyjne
Aaa i tak dla wyjaśnienia dawniej podpisywałam się asieńka pamiętasz?
Serdecznie pozdrawiam
Luna Lovegood (Lavender i Lily) Poniedziałek, 02 Czerwca, 2008, 12:02
Kawałek poprzedniego mego komentarza się nie zgadza, nie wiedziałam, że będzie ciąg dalszy festynu.
Lily pomagająca Severusowi...
Dobrze opisałaś rozmowę z Lily. Szkoda jednak, że aż taka ostra.
Biedny Malfoy... Nie opisałaś zbyt jego uczuć po tej złej wiadomości.
Stawiam za pomysłowość Wielkie W