Myślodsiewna Severusa Snape'a Prowadzi asystentka Snape'a Meg
Dzięki wybitnej znajomości czarów uzyskałam dostęp do osobistej myślodsiewni Mistrza Eliksirów. Teraz będziemy mieli pełen wgląd w jego wspomnienia z młodości, a także z lat późniejszych... poznamy też jego osobiste przemyślenia, kłopoty i problemy, troski i radości bez potrzeby odwoływania się do legilimencji. Zapraszam serdecznie do lektury ściśle tajnych odbić duszy profesora Severusa Snape’a!
Czołem, kochani! Nowy Rok za pasem, toteż milion słodkich buziaków i najlepszych życzeń posyłam Wam wszystkim! Mam nadzieję, że ta nocia znajdzie Wasze uznanie-czytajcie, piszcie, bo doczekać się nie mogę;P
1) Emisia- wielkie dzięki;)
2) Ala- witam w skromnych progach i dziękuję;)
3) Pauliina- stokrotne dzięki, kochana;)
4)anonim- bardzo mi miło to słyszeć;) Bez obaw, możesz się ujawnić, Snape nie patrzy-sprawdziłam;D
5)Arya- ach, ta Twoja zwięzłość i precyzja;) dziękuję!
A teraz zostawiam Was sam na sam z Severusem...
***
Zaledwie Tom zdążył wypowiedzieć słowa do końca, gdy na końcu boiska ukazał się ten sam Ślizgon, trzymający pod ramię jakiegoś związanego i wyrywającego się chłopaka. Kiedy podeszli bliżej, okazało się, że chłopak ma czarne, rozwichrzone włosy. Severus już wiedział, kim jest ów nieoczekiwany gość: James Potter.
Ślizgon puścił Pottera na środku murawy, przed Riddlem a ten niedbałym ruchem różdżki poluzował nieco więzy.
-Witamy serdecznie, panie szukający.- powiedział z odrobiną pogardy w głosie.- Przez ciebie Gillowsowi pękło parę naczynek.
Potter szarpnął się i, prychając, rzucił okiem na trybuny.
-No? A gdzie brawa dla wyśmienitego gościa? Zachowujcie się, moi drodzy… w końcu jesteśmy w Hogwarcie!- zawołał kpiąco Riddle a Ślizgoni, gwiżdżąc, klaszcząc i śmiejąc się szyderczo, jak jeden mąż wysypali się z trybun i podeszli bliżej, z Severusem w tyle.
-Powiesz nam, jaki to powód przywiódł cię tu o tej porze, Potter?
-Nie twoja sprawa!
-Oj, oj, oj… nieładnie tak odpowiadać. Powinieneś się cieszyć, że cię gościmy… Gillows rozprawiłby się z tobą, delikatnie mówiąc, brutalnie.- kontynuował Riddle, obchodząc go z różdżką u boku. –A zresztą, po co robić tajemnicę z faktu, że szpiegowałeś drużynę Slytherinu? My cię rozumiemy… każdy wie, że Gryfoni to ostatnie fajtłapy i tylko takie szpiegowanie może wam trochę podnieść poziom…
Potter szarpnął się raz jeszcze w stronę Riddle’a, ale ten odepchnął go krótko a mocno, mówiąc ostrzej:
-Opanuj się, Potter…
-Ty parszywa gnido, nie waż się szkalować drużyny Gryfonów, ty… ty żmijo!
-Zabawne,- Riddle zaśmiał się teatralnie.- Żmija… samo ci wyszło powiązanie z Domem Wielkiego Węża, czy tylko zwykły traf?
-Odwal się, mówię!
-Krzycz sobie dalej, Potter, nikt cię tu nie słucha… nauczyciele są w zamku a gajowy jak zwykle usnął w fotelu przed kominkiem.
Potter obrzucił go wściekłym wzrokiem i umilkł.
-Jak mówię, zagrałeś na słabych nerwach Gillowsa a on postanowił cię przyskrzynić na trochę, żebyś skruszał… korzystając z okazji, postanowiłem cie zaprosić na nasze małe spotkanie. Cieszysz się?
-Bardzo.- warknął Gryfon.- Jakbyś mi jeszcze przyniósł gorącej czekolady i ciasteczka, byłoby bosko!
-A niech cię, Potter, masz poczucie humoru… szkoda tylko, że ono mi nie odpowiada.- powiedział Riddle bez uśmiechu i uniósł różdżkę. Patrząc na jej rdzeń, zapytał łagodnie:
-Ciekaw jestem, Potter, dlaczego ziejesz taką nienawiścią do moich kolegów ze Slytherinu… masz jakiś konkretny powód?
-Jakbyś nie zauważył, oni też nas wkurzają!- zauważył Potter. Riddle uniósł brwi i kontynuował.
-Od dawna zastanawiałem się, gdzie leżą przyczyny nienawiści między naszymi domami. Mówi się, że leżą one w konflikcie Salazara Slytherina z Godrykiem Gryffindorem. Znasz tę historię, Potter? Cóż, nawet jeśli jej nie znasz, i tak wam ją opowiem. Otóż Salazar Slytherin dostrzegał w umiejętnościach magicznych prawdziwe, głębokie piękno, należące się czarodziejom. Godryk Gryffindor nie widział świata poza męstwem, śmiałością i innymi rycerskimi przymiotami. Nie liczyła się dla niego wykwintność magii, a przez to pewna jej ezoteryczność, którą Slytherin dostrzegał. Ich konflikt sprowadził się do prawa nauki w świeżo założonej szkole, które Gryffindor chciał przyznać wszystkim, Slytherin zaś- nielicznym. Konflikt przerodził się podobno w coś bardziej zbrojnego… mówi się też o podłożu emocjonalnym i uczuciach, jakimi darzona była przez założycieli Rowena Ravenclaw ale to bzdura dla romantycznych. W gruncie rzeczy chodziło i sprawy tak naprawdę podstawowe- o to, komu powinno przyznać się przywilej czarowania, bo w istocie jest to przywilej. W wyniku konfliktu Salazar opuścił zamek… choć mówią, że nie bez śladu.- Riddle uśmiechnął się pod nosem i mówił dalej, gładząc różdżkę długim palcem wskazującym.- Szkoła funkcjonowała zgodnie z zasadami trójki założycieli, choć nie zrezygnowano z poświęcenia jednego z domów Salazarowi Slytherinowi- i dobrze, bo przynajmniej są fundamenty do walki. Niemniej, na zawsze Salazar zapisał się w umysłach jako postać negatywna. Zadziwia mnie to, jak wielu ludzi ominęło jego ideologię bez zagłębiania się w jej oczyszczającą wartość…
-Co ty chrzanisz, Riddle?- przerwał mu spieniony z furii Potter. –Co to za gadka, jakiś pean na cześć Slytherina?
-Nie do końca… raczej próbuję wam ukazać, jak błędne jest podejście ludzi o jego pomysłów… które mogły zdziałać naprawdę wiele dobrego dla nas, czarodziejów.
-Czyli, innymi słowy, naszymi podwalinami jest to, co kiedyś próbował przeforsować Salazar Slytherin, tak? Że magia, to przywilej itd.?- wtrącił się ktoś ze Ślizgonów a Riddle, kiwając głową, powiedział:
-Dobrze kombinujesz, Westcoat. Magia j e s t przywilejem i zbyt wielu o tym zapominać. Czas im to przypomnieć… choć Potter najwyraźniej się nie zgadza… ale wyobraź sobie, że jesteś szefem restauracji, którą chcesz uczynić popularną i bardzo lubianą. Chyba nie powierzyłbyś stanowiska szefa kuchni komuś, kto albo nie ma o tym pojęcia do chwili gdy kierujesz do niego tę ofertę, albo też wie o tym coś niecoś ale nie pali się, nie docenia piękna tej sztuki? Pomyśl rozsądnie, Potter…- Tom wyszeptał mu to prawie do ucha, teraz zatrzymując się na pół stopy od niego. Gryfon spojrzał na niego spode łba i rzucił niecierpliwie:
-Hogwart to nie restauracja a wrodzone umiejętności nie są wcale ważniejsze od nabytych.
-Ho, ho! Bystrzak z ciebie, Potter… szybko się uczysz, byłbyś naprawdę dobrym czarodziejem… gdybyś stanął po naszej stronie.
-Wiesz, kim ty jesteś? Ty jesteś magicznym rasistą!
-Rasistą?- Riddle uniósł brwi i spojrzał na niego zimno. –Tak… to mugolskie pojęcie zapewne zaczerpnąłeś ze słownika tej małej szlamy Evans, tak?
-Nie nazywaj jej tak, ty szumowino!- Potter podniósł się i rzucił na Riddle’a, omal nie zbijając go z nóg: więzy, poluzowane na początku, teraz opadły zupełnie. Gryfon chciał się zamachnąć ale wtem złapało go dwóch żylastych Ślizgonów i powaliło na kolana, unieruchamiając go. Reszta aż huczała z oburzenia. Severus stał nieruchomo, próbując ogarnąć tajfun, jaki rozgrywał się w jego duszy.
-Impulsywny z ciebie chłopak… szkoda, że walczysz w niesłusznej sprawie, bo ona j e s t tylko szlamą.- syknął Riddle. –Nie zmieni tego, udowadniając bubkom waszego Ministerstwa, że potrafi poprawnie rzucić jakieś głupie zaklęcie ale może zejść na dobrą drogę, jeśli zrozumie, że możemy wspólnie zmienić ten świat na lepsze.
-I po co ten jad, hę?- warknął Potter, dysząc ciężko.- Sam miałeś ojca mugola, nie kryj się z tym!
-Owszem, mój ojciec był mugolem.- odpowiedział z przesadnym spokojem Riddle i tylko napięte palce, jakimi gładził różdżkę, świadczyły o jego emocjach. –Ale ty nadal nie chcesz zrozumieć, że mamy jeszcze szansę zasłużyć w pełni na miano czarodzieja. Daję wam tę szansę właśnie ja, ja sam, pochodzący z nieidealnej rodziny, wychowany w sierocińcu.
-Nigdy… nigdy nie podam ci ręki, nigdy nie przejdę na twoją stronę, ty… ty fanatyczny…ra…rasisto!- zawył, pomimo że trzymający go Ślizgoni zaczęli go bić. Na jedno skinienie puścili go a on, porwawszy się na nogi, rzucił się pędem do wyjścia, wołając:
-Zapłacisz za to, Riddle!
Nim jednak dotarł do drzwi, Riddle wycelował w niego różdżkę i strumień błękitnego światła pomknął w jego stronę. Potter zawył krótko, upadł i zaraz potem wstał i, wyrywając się spod zasięgu zaklęcia, w ułamku sekundy wydostał się poza boisko do quidditcha.
-Co mu zrobiłeś?- zainteresował się jeden z osiłków, który podtrzymywał Pottera a Tom odpowiedział oschle:
-Nic wielkiego… po prostu trochę go unieszkodliwiłem… .- zrobił grymas uśmiechopodobny.- Sami widzieliście, że nie zawsze jest łatwo przekonać kogoś, ale sądzę, że na twardszy orzech do zgryzienia niż ten tutaj przed chwilą nie traficie.
Skupieni wokół niego Ślizgoni patrzyli z szacunkiem na swojego wodza. Tom powiódł po niech wzrokiem, uniósł na chwilę dłoń, a opuściwszy ją, mruknął:
-Widzimy się za miesiąc. Dowiecie się we właściwym czasie, jak i gdzie. Nie zawiedźcie mnie.
Z tymi słowy spokojnie przemierzył boisko i opuścił je, odchodząc w mroczną noc, rozjaśnioną tylko blaskiem drobnych gwiazd, rozsianych po całym niebie nad Hogwartem.
Severus stał, nie widząc światła gwiazd. Nie bardzo umiał połapać się w swoich uczuciach. Z jednej strony podobało mu się, że Potter stanął w obronie Lilly a z drugiej trudno było zaprzeczać charyzmie Riddle’a, którą ujawnił przez ostatnie kilkanaście minut. Czuł się wewnętrznie rozdarty z powodu ostrych, nieprzychylnych słów Toma na temat Lilly- ale przecież czy powiedział coś, co n i e b y ł o prawdą? Wszak jej rodzice nie byli czarodziejami a już jej siostra była ideałem mugola zawziętego, upartego. Severus słyszał o niej kiedyś.
Wiedział, że postawić się nie mógł ale nie potrafił też przyznać Tomowi racji co do Lilly. Jakoś nie mógł wyzbyć się sentymentu do niej… może właśnie dlatego postanowił coś z tym zrobić, coś, co jednocześnie będzie spełnieniem zadania Toma i da mu zadowolenie.
-Twardy orzech do zgryzienia.- szepnął sam do siebie i, potrząsnąwszy głową, zobaczył, że czeka na niego Lucjusz. Wyminął go jednak, choć ten dogonił go w drzwiach.
-Hej, stary… ja naprawdę nie chciałem cię urazić… po prostu czasem masz fochy… ale sam widzisz… nie tylko ja nie popieram twoich amorów do tego rudzielca.
-Zamknij się.- warknął Snape, obracając się w mig i chwytając go za gardło.- Zamknij się, dobrze ci radzę, bo ty nic nie rozumiesz!
Lucjusz odsunął się bez słowa z uniesionymi dłońmi a Severus wybiegł z boiska.
Komentarze:
Pauliina Poniedziałek, 31 Grudnia, 2007, 08:57
Jestem pod wielkim wrażeniem. Co tu dużo mówić. Notka jest zachwycająca. Wspaniały przebieg wydarzeń. A jak zwykle najlepszy jest koniec . W Twoich notkach najbardziej podoba mi się to, że potrafisz je doskonale zakończyć. Dzięki temu czytelnik nie może się doczekać następnej części wspomnień. Zresztą ja sama sprawdzam prawie codziennie czy jest nowa notka, tak mnie wciągnęło Twoje opowiadanie. A wracając do treści. Reakcja Severusa na to co powiedział Lucjusz na końcu jest doskonała. To idealnie pasuje do dorosłego Snape'a. Poza tym świetnie opisujesz co się dzieje w jego duszy. Szczerze mówiąc po części spodziewałam się, że Severus będzie planował przeciągnąć na ich stronę Lily . Na koniec powtórzę to co już kiedyś mówiłam: Masz ogromny talent i potrafisz z niego korzystać. Oby tak dalej. Nie mogę sie doczekać następnej notki
ta notka była super ale zakrutka ale koniec był ekstra. Snape jest natej notce dopasowany do dorosłego
Emisia Wtorek, 01 Stycznia;, 2008, 20:53
Na tej stronie jest wiele pamiętników, ale nie wszystkie wciągają. Z Twoim jest inaczej, zawsze z przyjemnością czytam notki. Podoba mi się, że teksty nie kręcą się jedynie wokół wątku miłosnego. Widać, że się przykładasz do pisania.
No i znowu nie mam do czego się przyczepić...
Mindi Czwartek, 03 Stycznia;, 2008, 00:14
No i kolejny świetny pomysł... te notki potrafią wciągać
Arya Czwartek, 03 Stycznia;, 2008, 22:15
Przeczytałam już wcześniej, ale dopiero teraz mam czas, żeby wysilić się na dłuższy komentarz, niż wcześniej Ostrzegam Cię, że niedługo będziesz miała mnie na sumieniu, jeżeli przyłączę sie do sił ciemności
" Otóż Salazar Slytherin dostrzegał w umiejętnościach magicznych prawdziwe, głębokie piękno, należące się czarodziejom (...)Zadziwia mnie to, jak wielu ludzi ominęło jego ideologię bez zagłębiania się w jej oczyszczającą wartość…"
to było świetne, zawykłą historię o konflikcie między Slitherinem, a Gryfindorem przerodbiłaś w coś pięknego. Masz świetne pomysły bardzo doby styl, widać, że dużo piszesz i to lubisz.
anonim Niedziela, 06 Stycznia;, 2008, 12:05
gdy zaczynam czytac Twoje notaki nie mogę się od nich oderwac/ to jest tak jakby czytal Kolejną częsc Harrweo Pottera!! Notki są coraz lepsze wiec nie ma takiej oceny jaką chciałbym postawic!! Szczęśliwego Nowego Roku. I owocnej pracy przy kolejnych wpisach
anonim Niedziela, 06 Stycznia;, 2008, 12:06
gdy zaczynam czytac Twoje notaki nie mogę się od nich oderwac/ to jest tak jakby czytal Kolejną częsc Harrweo Pottera!! Notki są coraz lepsze wiec nie ma takiej oceny jaką chciałbym postawic!! Szczęśliwego Nowego Roku. I owocnej pracy przy kolejnych wpisach
zuza Poniedziałek, 31 Marca, 2008, 11:13
twoje notki sa super i zgadzam sie z paulina .
A co do Severusa to swietnie go rozumiem i wiesz... lubie go! Chociaz przez ostatnie 6 czesci wcale go nie lubialam ale jak przeczytalam 7 i zobaczylam co bylo w myslodsiewni too polubialam go !
Luna Lovegood (Lavender i Lily) Wtorek, 03 Czerwca, 2008, 16:26
Ja już po porstu nie mam co pisać
Sophie Rose Czwartek, 03 Maja, 2012, 20:29
Cóż by tu dodać...
Zgadzam się z Pauliną, bo nie ma nic do dodania, czy na odwrót. To jest coś, co mnie wciągnęło bardziej niż inne "normalne" notki, książki. Pięknie pokazałaś złego Severusa, zachowującego się identycznie do tego dorosłego... Jego uczucia podobnie jak u starszego były pomieszane, był rozdarty, nieufny. Gdzieś w głębi serca odczuwał coś więcej do tej "dziewczyny Pottera". Świetnie, genialnie po prostu W!!!!!!!