Myślodsiewna Severusa Snape'a Prowadzi asystentka Snape'a Meg
Dzięki wybitnej znajomości czarów uzyskałam dostęp do osobistej myślodsiewni Mistrza Eliksirów. Teraz będziemy mieli pełen wgląd w jego wspomnienia z młodości, a także z lat późniejszych... poznamy też jego osobiste przemyślenia, kłopoty i problemy, troski i radości bez potrzeby odwoływania się do legilimencji. Zapraszam serdecznie do lektury ściśle tajnych odbić duszy profesora Severusa Snape’a!
Witajcie! Oto trochę długa, nie do końca udana notka ale mam nadzieję, że zyska Wasze uznanie! Zaskoczyliście mnie komentarzami, naprawdę, nie wiem, jak dziękować za tyle otuchy, wsparcia i pochwał! Serdeczne dziękuję dla wszystkich fanów, a szczególnie dla: Emisi, Mindi, Limonki, Pauliiny, Anonima, Aryi i Arweny Eowiny Black :* Zapraszam do czytania i życzę udanych ferii wszystkim tym, którzy- tak jak ja- zaczynają je praktycznie dziś
***
W połowie października rozpoczęły się ulewne deszcze. Pogoda zmieniła się gwałtownie, zmieniając jasny, ciepły, złoto-jesienny krajobraz za oknem w symfonię wszystkich odcieni szarości, która tylko o zmierzchu zbliżała się do granatu. Lało od rana do wieczora bez ustanku, dlatego też zamek był bez przerwy gwarny i zaludniony. Uczniowie nie pojawiali się na dworze za wyjątkiem tych krótkich chwil, gdy pod osłoną płaszczów i parasoli przebiegali pomiędzy kałużami w kierunku cieplarni na zajęcia zielarstwa. Były to jedyne zajęcia, które nie mogły odbywać się w zamku ze względu na brak możliwości zapewnienia w nim wymagań hodowanych roślin. Było to uciążliwe, zwłaszcza, że nawet najciaśniej i najwyżej zapięty płaszcz oraz najszerszy parasol nie chroniły całkowicie od kropel deszczu, zacinającego we wszystkich kierunkach.
Severus Snape, dokonawszy tego odkrycia, uznał, że skoro tak czy siak ma być mokry, to lepiej już zrezygnować z jakichkolwiek osłon, by mieć później pretekst do wzięcia gorącej kąpieli.
Nie należał do miłośników ablucji, nie był też najbardziej zadbanym z chłopców (z uczennicami w ogóle lepiej nie stawać w szranki), co niejednokroć było tematem drwin w środowisku Gryfonów, ale niedawno odkrył, że gorąca kąpiel w pachnącym płynie od czasu do czasu sprawia mu coś w rodzaju przyjemności. Rzecz jasna, nie obnosił się z tym, ale bardzo możliwe, że pragnienie zapewnienia sobie tejże małej rozkoszy było jedną z głównych przyczyn, dla której jako jedyny nigdy nie wychodził na dwór w płaszczu bądź z parasolem. Nauczycielka zielarstwa kiedyś zwróciła mu nawet uwagę, że jest kompletnie przemoczony, lecz na jej pytanie o powód tego niecodziennego i niezrozumiałego bądź co bądź zamiłowania do moknięcia odpowiedział cichym prychnięciem:
-Zdarza się.
Jednakowoż tamtego dnia zdawać by się mogło, że z zachmurzonego, nisko wiszącego nieba lecą nie strugi lecz całe kurtyny lodowatego deszczu. W dodatku po błoniach szalał niezwykle silny, mroźny wicher.
Właśnie dobiegła końca lekcja zielarstwa i grupa drugorocznych Ślizgonów i Krukonów zmierzała właśnie szybko do zamku, mijając pędzących w przeciwnym kierunku Gryfonów i Puchonów. Severus, zaciskając zęby z zimna, teraz walczył właśnie z uczuciem pogardy i wściekłości do samego siebie za kompletny brak pomyślunku. Było mu potwornie zimno i zaczął odczuwać już silne dreszcze; ponadto czuł się nie jak wyjątkowo zmoknięty człowiek, lecz jak rozpuszczający się człekopodobny lodowiec. Nie mógł jednak w swym mniemaniu pozwolić sobie na jakąkolwiek gorycz i użalanie się nad sobą po pierwsze, dlatego że nie było to w jego stylu, po drugie zaś udowodniłby sam sobie i, co gorsza chyba, innym, że brak mu hartu ducha i siły charakteru, co równoważy nadwyżka głupoty. Próbując więc zapomnieć o fizycznych odczuciach, biegł najszybciej jak mógł po śliskiej, błotnistej i pełnej kałuż ścieżce w stronę zamku.
Już prawie wbiegał na dziedziniec, gdy nagle runął jak długi prosto w zabłocony brzeg trawnika przy murze, okalającym niedawno opuszczony przez niego teren. Podniósł się błyskawicznie i z wściekłością: nie miał bowiem najmniejszych wątpliwości, co do autora tego głupiego żartu i, jak tylko się odwrócił, okazało się, że faktycznie intuicja go nie zwiodła.
Kilkanaście stóp dalej stali James Potter i Syriusz Black, zaśmiewając się do utraty tchu pod cienkimi, drżącymi pod biczami deszczu kroplami pelerynkami.
-Złapałeś zająca, Smarkerusie?- wołali drwiąco ale Severus nie zamierzał dać się sprowokować tak łatwo. Przeklinając w duchu mokre, zabłocone szaty, podszedł ciężkim, wolnym krokiem ku chłopakom, rozchlapując kałuże na ścieżce. Patrzył na nich, przechylając głowę i odgarniając nieznacznie kompletnie mokre, pozlepiane włosy, które sięgały mu prawie ramion. Potter i Black umilkli, poprzestając na kpiących uśmieszkach na zarumienionych od wiatru twarzach.
-Udało wam się, co? Lubicie robić takie durne kawały, nie?- zapytał bez urazy a potem, udając, że ma okropny atak kaszlu, zwijając się, chwycił ręką garść błota. Po kilku sekundach znów się wyprostował. Black, który chyba niczego nie spostrzegł, zapytał z udaną troskliwością:
-Ojojoj, mały Smarkerus nabawił się kaszelku… niedobrze, niedobrze, syropik trzeba brać!
-Mamusia ci nie powiedziała, że czapkę trzeba wkładać i płaszczyk wysoko zapinać? Oj, zły chłopczyk, mamusia będzie krzyczała na synka…- zawtórował mu Potter, pękając ze śmiechu. Snape skrzywił wargi w diabelskim uśmiechu i odpalił:
-Nie, ale za to mówiła, że ten się śmieje, kto się śmieje ostatni… - z tymi słowy cisnął celnie grudą błota idealnie w nos roześmianego Pottera. Nieoczekiwany ruch oszołomił go na ułamek sekundy a potem, ścierając błoto jednym szybkim ruchem, tym samym brudząc sobie rękaw szaty, ryknął z urażoną dumą:
-Zapłacisz mi za to, ty…
Black nawet wyjął różdżkę, ale Severus zdążył już czmychnąć. Gryfoni nie puścili się za nim w pogoń, ale ich wrzaski goniły go do samych drzwi zamku, których dopadł w naprawdę godnym pożałowania stanie. Wiedząc dobrze, że nie może się tak nigdzie pokazać, postanowił od razu ruszyć do łazienki, rezygnując z ciepłego posiłku.
Na co dzień uczniowie mieli przykazane korzystać z łaźni, które funkcjonowały w ich domach; Severus jednakże, jako wychowanek Slytherina, prawie wzdrygnął się na myśl o swojej łazience. Nie to, żeby przywykł do zbytku i kręcił nosem: każdy wiedział, że łazienki w Slytherinie umieszczone są w lochu i że panuje w nich zimno prawie takie, jak na zewnątrz. Rozgrzanie takiego przybytku zajmowało wiele godzin. Nie było żadnych okien, gdyż ewentualna para natychmiast znikała w zawilgoconych ścianach a woda też nie należała do przesadnie gorących, prawdę powiedziawszy. Kiedy człowiek dotykał kamiennych ścian, przechodził go dreszcz. Nawet lustra, wiszące na ścianach w brzydkich, drewnianych ramach zdawały się odbijać wszystko nieprzychylnie; tylko umywalki w kolorze zakurzonej bieli były znośne.
Nieważne zresztą, może to tylko moje fanaberie, myślał Severus, machinalnie opuściwszy swoje dormitorium z niezbędnym ekwipażem kąpielowym, ale gdyby tak móc wejść do ciepłej, porządnej łazienki z wielką wanną…
-Mydło i ha dwa o pilnie poszukiwane, co?- usłyszał nagle tuż nad swoim uchem. Podniósłszy wzrok, ujrzał Toma.
-Cześć.- powiedział ze zrezygnowaniem, którym zamaskował nagły cień niechęci w głosie.- Ty nie na lekcji?
-Nie.- odparł lekko Tom, wyraźnie rozbawiony niecodziennym wyglądem Severusa. –Wyglądasz nienadzwyczajnie, powiem ci szczerze. Masz ochotę na kąpiel?
-Raczej nie mogę się nikomu pokazać w takim stanie.- zauważył Severus, unosząc nogę i z obrzydzeniem patrząc na pozostawioną na wyblakłym dywanie plamę.- Słuchaj, jeśli chcesz pogadać, to…
-Nie krępuj się.- Tom błysnął okiem.- Możesz iść bez obaw, polecam łazienkę na piątym piętrze przy posągu tego świrusa Borysa, czy jak mu tam. Nie sądzę, by była zajęta. Chyba nie pogardzisz lepszymi warunkami choć raz, hm?
-Nie, jasne. Dzięki.-mruknął Severus i powlókł się na piąte piętro.
Łazienkę prefektów mijał zapewne wielekroć w ciągu swej dwuletniej nauki w szkole, biegnąc to tu, to tam na rozmaite zajęcia, ale nigdy jeszcze z niej nie korzystał. Zaskakująco dla samego siebie dobrą chwilę miał niezłą frajdę, wyobrażając sobie, jak wygląda ona w środku; okazuje się, że ta krótka swoboda jego wyobraźni wystarczyła, by Severus Snape kompletnie zapomniał o zasadach poruszania się na korytarzach i z całkowitą beztroską uderzył w osobę podążającą w przeciwnym kierunku. Osoba ta podążała w tempie dość żwawym a i Snape nie należał do najwolniejszych, w związku z czym zderzenie było na tyle silne, że oboje odrzuciło w tył, sadowiąc ich na podłodze w odległości dokładnie pięciu stóp.
-O czym ty myślisz, hę? Gdybym biegła, z pewnością przyprawiłbyś mnie o wstrząs mózgu…!- Lilly Evans wstała śpiesznie z podłogi, chwytając szybko torbę, obciągając spódniczkę i trąc czoło. Była lekko zarumieniona, zapewne od biegu, a włosy jak zwykle pozostawały nieposłuszne jej wysiłkom- wymykały się spod jasnozielonej opaski, ocieniając jej twarz lecz nie tłumiły żywego blasku jej oczu. Severus wstał także, lekko zamroczony po silnym uderzeniu i, błyskawicznie zebrawszy myśli, powiedział:
-Przepraszam, zamyśliłem się. Nic ci nie jest? Na pewno nie masz tego wstrząsu ?
-Gdybym go miała, nie mogłabym się podnieść i od razu zaczęłabym wymiotować.
Severus przełknął ślinę, szybko odganiając z umysłu wizję wymiotującej Gryfonki i , wzruszając ramionami, powiedział od niechcenia:
-Śpieszysz się gdzieś? Może mógłbym cię… no wiesz, powiedzmy… odprowadzić?
Lilly otworzyła szeroko oczy ale zaraz zreflektowała się i, patrząc z lekko zmarszczonym nosem na rzeczy, trzymane przez Ślizgona, odparła:
-No cóż, ja idę na zaklęcia, ale ty najwyraźniej już dotarłeś do swojego celu… co?
Severus spojrzała także na ręcznik oraz przybory toaletowe i zaczerwienił się odrobinę.
-Zaklęcia o tej porze? Nie sądziłem, że są jeszcze jakieś lekcje po obiedzie.- mówiąc to, sprawnie otworzył drzwi łazienki i , wrzuciwszy tam zawadzający mu ekwipaż, uniósł ręce.
-Może jednak moglibyśmy pójść chociaż ten kawałek?
-No dobrze.- Lilly uniosła nieco wyżej głowę, a kącikach jej ust czaił się uśmiech, co zdecydowanie podniosło go na duchu. Ruszyli razem korytarzem, potem poszli schodami na górę i skręcili w lewo, w wąski, wyłożony jasnym dywanem, niebywale długi korytarzyk, w którym mieściła się pracownia nauczyciela zaklęć i kilka innych klas, używanych do zajęć pozalekcyjnych. Korytarz był ciemny mimo trzech czy czterech maleńkich lampionów z magicznego, brzozowego drewna więc Severus oświetlił go przy pomocy różdżki. Na jego ścianach wisiały stare obrazy nieznanych magów. Większość z nich spała albo popatrywała na mijających ich uczniów spod powiek. W połowie przejścia była dość duża wnęka, na której znajdowało się witrażowe okno a po obu stronach dwa odświeżone portrety driad w nowych, lśniących ramach. Obie driady miały piękne, długie włosy koloru dojrzałej śliwki węgierki i zwiewne, wykończone złotymi nićmi błękitne szaty. Spały z głowami opartymi o konary rosochatych wierzb nad kryształowym źródłem. Lilly odezwała się dopiero, gdy stanęli w tej wnęce.
-Wiesz, miałeś rację z tymi zajęciami… to jest, nie mam teraz normalnych lekcji…- zarumieniwszy się nieznacznie, zagryzła dolną wargę i urwała.- Przyszłam na dodatkowe zajęcia … ale wcale nie dlatego, że coś zawaliłam… wręcz… wręcz przeciwnie.- znowu urwała. Severus spojrzała na nią i powiedział spokojnie:
-To bardzo dobrze, że jest taki przedmiot, który lubisz tak bardzo, że masz ochotę chodzić na dodatkowe godziny. Ja też mam taki przedmiot.
-Eliksiry, wiem.- odpowiedziała szybko, uśmiechając się mniej niepewnie.
-Taa…- Severus spojrzał w bok. Spojrzenie silnie zielonych oczu Lilly zaczynało go powoli deprymować. W końcu, po krótkiej chwili niezręcznego milczenia, powiedział cicho:
-Lilly… możemy porozmawiać?
Ponieważ ona jednak bez słowa patrzyła na niego z nagłą uwagą, kontynuował, starając się mówić składnie i bardzo jasno:
-Chodzi o to, że jest sprawa… dość istotna sprawa, o której chciałbym z tobą porozmawiać… najlepiej w cztery oczy… i nie na przerwie.- dorzucił po błyskawicznym namyśle i rzucił na nią okiem. Wziął głębszy oddech i mówił dalej. –Może spotkalibyśmy się o jakiejś dogodnej porze… nie wiem, na przykład…
-Nie sądzę, by to był dobry pomysł.
Severus musiał potrzasnąć głową, bo myślał, że się przesłyszał. Wybiło to go z rytmu. Urwał, a Lilly, spostrzegając jego konsternację, powtórzyła głośniej:
-To nie jest dobry pomysł.
-Dlaczego nie?
-Severusie, ja wiem, co chcesz mi powiedzieć.- teraz widać było, że patrzy mu w oczy z musu. Zerknęła w bok i kontynuowała prawie szeptem. –Przykro mi, ale… ale to nie jest możliwe. Jesteś… naprawdę myślę, że jesteś… utalentowany i w ogóle… ale zrozum, nie.
Trudno opisać, co poczuł wówczas Severus, Zapewne on sam nie wiedział dokładnie, co czuje, gdyż w jego duszy powstała taka plątanina uczuć, z której nie potrafił się wyplątać za żadne skarby świata. Już nie czuł nawet, że na przemian blednie i czerwienieje. W głowie huczały mu słowa Lilly, zdawało się, że odbijają się od jego mięśni w każdej części ciała, nawet w przedramieniu, nawet w łydkach, wszędzie był ten upiorny, dzwoniący w uszach szept, wzrastający do rangi huku armatniego. Minęło dobre dziesięć sekund, nim ochłonął i odzyskał głos oraz władzę nad sobą.
-Lilly… ty nie wiesz, o czym chciałem z tobą porozmawiać.
Starał się mówić łagodnie, bo, nie wiedzieć czemu, wydawało mu się, że może ją urazić tymi słowami. Niemniej, Lilly nie pokazała po sobie żadnych uczuć. Potrząsnęła tylko głową, odgarnęła włosy z twarzy i uśmiechnęła się. Severus wyczuł, że nie jest to jednak uśmiech radosny i poczuł lekkie ukłucie w sercu. Chciał coś powiedzieć, może coś zrobić, ale nim zdążył cokolwiek zdziałać, Lilly powiedziała bardzo spokojnie, niemalże obojętnie:
-Rozumiem.
Stał i czekał, próbując przekazać jej w myślach, aby wybawiła go z kłopotu i sama zadała to pytanie. Tymczasem Lilly spojrzała w dal korytarza: w klasie na jego końcu, o kilkaset stóp dalej rozległ się hałas odsuwanych krzeseł, podczas gdy ponad nimi rozległ się gong, obwieszczający koniec zajęć. Nagły ruchem wyrwała Severusowi różdżkę i przy jej pomocy w mig ochlapała siebie, okno i portrety jakąś lepką, pomarańczową mazią. Driady obudziły się z krzykiem i w panice wskoczyły z pluskiem do wody. Snape nie zdążył ochłonąć z zaskoczenia, gdy ż wszystko potoczyło się w przeciągu zaledwie kilku sekund. Lilly zaczęła krzyczeć i atakować go pięściami. W pewnej chwili objęła go jedną ręką za szyję, drugą wpychając mu swoją torebkę w ramiona i szepcząc rozkazująco:
-Nic nie rób!
A w drugiej powaliła go na ziemię celnym kopniakiem i upuściła niepostrzeżenie jego różdżkę przy jego ramionach. Zwinął się z bólu, gdy uklękła przy nim, dalej go bijąc, szczypiąc i drapiąc, cały czas krzycząc:
-Ty podły, ślizgoński zdrajco! Chciałeś mnie wrobić, tak? Chciałeś mi zabrać torebkę? ! A masz, zasłużyłeś na to! Domericoacqamentus!
Severus o mało nie wrzasnął, gdy poczuł na swoich dłoniach strumień wrzątku. Sycząc niczym rozwścieczony wąż i na zmianę prężąc oraz rozluźniając palce, wypuścił torbę Lilly na ziemię. Wydawało mu się, że piekący ból trwa co najmniej połowę walk o dominację między czarodziejami a innymi magicznymi rasami ale właśnie wtedy poczuł, że zaklęcie przestało działać (cóż za niebiańska ulga!), usłyszał zduszony krzyk Lilly, czyjeś sapanie i ostry głos:
-Co tu się dzieje?!
Ktoś podniósł Severusa na nogi i postawił. Ciągle będący w szoku po nieoczekiwanym ataku Lilly i zetknięciu się z wrzątkiem, otworzył oczy z wysiłkiem. Przed nim stał nieznany mu nauczyciel, zasłaniając go przed Lilly, którą trzymał za ramię w żelaznym uścisku. Ta zaś cała drżała i patrzyła na Severusa wymownie z wypiekami na twarzy. Nie miał siły domyślać się, o co jej chodzi. Profesor spojrzał surowo na Lilly, na Severusa a potem jeszcze raz na Lilly.
-Panno Evans!- zagrzmiał.- Panie Snape… czy któreś z was ma mi coś do powiedzenia?
-Profesorze, on mnie zaatakował i zabrudził obrazy! Chciał zabrać mi torebkę więc się broniłam!- zawołała Lilly. Nauczyciel spojrzał na Snape’a, ale nie zdążył zapytać, czy to prawda, bo sam Severus zawołał z rozdrażnieniem i złością:
-Wcale nie, przecież ty sama poprosiłaś, żebym…
-Tchórz!- zagłuszyła go Lilly. –Tchórz, uooo!- z jękiem wcisnąwszy sobie pięści do oczu, rozpłakała się. Zdezorientowany nauczyciel puścił jej ramię i spojrzał na Snape’a, tyle że on był nie mniej zbity z pantałyku. Lilly tarła niewielkimi piąstkami oczy, trzęsąc się trochę. Rude włosy opadły jej na ręce, gdy tak szlochała przed nauczycielem i Severusem.
-No już… proszę nie płakać, panno Evans, proszę…- niezdecydowanym ruchem podniósł leżącą wciąż na dywanie torebkę Lilly i podał jej. Chwyciwszy ją, przytuliła ją do serca i spojrzała ogromnie obrażona na Severusa. Na końcówkach jej rzęs wisiały łzy, nie zamazujące jednak lśnienia jej oczu.
-Co tu się dzieje? Dlaczego panna Evans pła… na brodę Merlina!
Te słowa wypowiedział nauczyciel zaklęć, który w tejże chwili wyszedł na korytarz z klasy na jego końcu. Zobaczywszy zniszczone obrazy we wnęce, chwycił się za głowę, podbiegł do nich i zaczął jęczeć:
-Taki skarb, najdroższe obrazy na Wyspach, przewiezione dla ochrony z dublińskiej Akademii…! W takim stanie, wszystko zbezczeszczone, co to ma być?!- dotknął nabrzmiałą dłonią płótna, które ,chyba na skutek czaru Lilly, wystrzępiło się i zmatowiało.- Gdzie się podziały driady? Gdzie one są?- wykrzyknął z rozpaczą i odwrócił się w stronę Lilly i Snape’a. –Co tu się dzieje, czy któreś z was ma coś z tym- wskazał dygocącą zapewne ze zdenerwowania dłonią wnękę w godnym pożałowania stanie.- wspólnego?
Severus i Lilly zaczęli wołać jednocześnie:
-To nie ja, panie profesorze, to on…
-Wcale nie, nieprawda, nie kł…
-To jego wina!- wrzasnęła Lilly strasznym głosem, wyślizgując się zza pleców nauczyciela i rzucając w stronę Snape’a. –To on, to on, sprawdźcie, to nie ja!
Mistrz zaklęć chwycił ją wpół i odciągnął od chłopaka.
-Spokój albo zaraz będę musiał wysłać was do dyrekcji!- powiedział ostro, na co dwójka uczniów umilkła natychmiast. Następnie kontynuował już łagodniej ale nadal oficjalnie:
-Macie tylko mówić „tak” albo „nie”, gdy udzielę wam głosu, zgoda? Pan Snape zaatakował pannę Evans w celu… w jakimże to celu?
-Chciał mi wyrwać torebkę!- zawołała Lilly ale Snape odpalił z irytacją:
-Mam gdzieś twoją torebkę, na co mi ona?! Co ty w ogóle mówisz, ja cię nie…
-Nienawidzisz mnie, bo jestem z Gryffindoru! Jesteś zazdrosny o Jamesa!- odparowała Lilly odważnie, na co Severusa zatkało. Dobrze, że pierwszy nauczyciel przyszedł mu w sukurs, uciszając Lilly gestem. Próbował nawet wtrącić:
-Nie możemy też zapominać, że panna Evans użyła zaklęcia na korytarzu przeciwko drugiemu uczniowi, profesorze.
-Sama mówi, że to była obrona! Właściwie chodzi głównie o to, że zostały zniszczone drogocenne malowidła, drogocenne, rozumiecie?! Panna Evans twierdzi, że to pan Snape, tak? A Pan Snape ma coś na ten temat do powiedzenia?
-Tak! To nie ja to zrobiłem, ona sama to zrobiła, wyrwała mi różdżkę…!
-Panna Evans panu?- zdziwił się drugi nauczyciel, mierząc wzrokiem najpierw Gryfonkę a potem niego. Gdyby postawiono obok Jamesa Pottera czy nawet Remusa Lupina, Severusa uniewinniono by pewnie z góry, ale w porównaniu z Lilly to on miał przewagę. –Hm, hm… no cóż, chyba nie obejdzie się bez…- spojrzał porozumiewawczo na pierwszego z nauczycieli, który kiwnął potakująco głową.-… musimy sprawdzić, czyja różdżką dokonała tego bestialskiego czynu.- wskazał raz jeszcze teatralnie puste portrety, ociekające pomarańczową substancją i poprosił o różdżki obydwojga uczniów. Potem we dwójkę oddali się wywoływaniu widm zaklęć; Lilly patrzyła na Snape’a tak niecierpliwie podczas, gdy tamci byli zajęci, że w końcu uniósł wzrok i spojrzał na nią. Pokazała mu na migi, żeby się nie przejmował i że wszystkim się zajmie. Niestety, jej krótkie i raczej mierne wyjaśnienie całej niespodziewanej sytuacji nie rozjaśniło Snape’owi w głowie zbytnio: owszem, domyślił się, że Lilly zrobiła to w jakimś celu, ale jak na razie, nie wiedział, w jakim konkretnie.
-Cóż, nie ulega wątpliwości, że to pańska różdżka, panie Snape, jest winowajczynią tego zamieszania.- nieznany nauczyciel oddał różdżkę Severusowi. Drugi tymczasem oddał się ponownym oględzinom płócien. –Próbował pan ratować się tym, jakoby to panna Evans wyrwała panu różdżkę i … ale sampan rozumie, już nie tylko logika ale i fakty świadczą przeciwko panu. Profesorze, co mam zrobić z tymi uczniami?
-Trzeba natychmiast zawiadomić Filcha… niech tu przyjdzie i obejrzy te obrazy, chociaż na moje oko nie powinny być potrzebne żadne skomplikowane uroki… no, ale to już zadanie dla tych dwojga urwipołciów w ramach szlabanu! Muszą ponieść karę, nawet jeśli był to tylko wybryk i ja sam tego osobiście dopilnuję….- odpowiedział nieuważnie profesor, rzucając tylko okiem przez ramię z widoczną antypatią na Snape’a.
-Ja też??- zawołała Lilly buntowniczo ale nauczyciel zgromił ją wzrokiem i huknął:
-Panno Evans, proszę bez sprzeciwów! Nawet gdyby to wszystko była wina pana Snape’a, to, jak słyszę, pani też złamała regulamin! A w ogóle dosyć tego, obrazy są najważniejsze! Wiecie, ile są warte? Hogwart ręczy za ich bezpieczeństwo a tymczasem banda pierwszo…- zaczął ale zreflektował się, gdy Lilly i Snape prychnęli z oburzeniem. Zadzwonił ponownie dzwonek. Nauczyciel zaklęć kiwnął na drugiego oraz na parę „winowajców”.
-Zapraszam do mojego gabinetu, napiszę notę do waszych wychowawców a pan Collins będzie tak uprzejmy i ją zaniesie… takie coś, żeby tak nie szanować… skaranie boskie z tymi dzieciakami…
Snape był do głębi przejęty. Niesłusznie zarobiony z winy Lilly szlaban nie był najwspanialszą perspektywą, ale gdy stali oboje przy biurku profesora zaklęć, podczas gdy ten wypisywał kartkę do opiekuna („Co też się porobiło z tymi dzieciakami, niczego toto nie potrafi docenić, zniszczą od razu i jeszcze a dlaczego, a bo to nie ja… sprawiedliwość musi być! Czwar… tek, godzina… ach, tak, mam wolną godzinę o 19:00, Rada powinna już skończyć posiedzenie… a więc tak? Tak, 19:00…”), Lilly musnęła przelotnie jego dłoń i szepnęła tak, by tylko on słyszał:
-Spotkamy się w czwartek o 19:00. Teraz już rozumiesz?
Komentarze:
Arya (Tomuś) Sobota, 26 Stycznia;, 2008, 13:57
Świetna Chociaż jakoś ta sytuacja mi do Lily nie pasuje... Czemu nie mogli się spotkać normalnie? Chyba nie bała się, że ktoś ją z Snape'em zobaczy?
anonim Niedziela, 27 Stycznia;, 2008, 08:46
wiesz co zastanawiające jes zachowanie Lili nocia fajna
anonim Niedziela, 27 Stycznia;, 2008, 08:47
PS dzieki za pozdrowienie i tobie też życze wspaniałych ferii
Semley Niedziela, 27 Stycznia;, 2008, 17:07
Genialna nocia! Chociaż nie spodziewałam się czegoś takiego po Lilly.
Semley Niedziela, 27 Stycznia;, 2008, 17:09
No a Severus jest po prostu jak żywy!
Aśka Niedziela, 27 Stycznia;, 2008, 17:34
Wspaniale!
Chociaż zgadzam sie z poprzednikami,ta sytuacja nie pasuje do Lilly. Nie mogli się normalnie spotkać?
Mimo to notka genialna ;) Pozdrawiam
Ariana Moon Niedziela, 27 Stycznia;, 2008, 20:17
Swietna notka, zazdroszczę ci talentu! Miłych ferii, ja mam dopiero od 9 lutego ;( !
Bardzo ciekawa notka Meg chociaż, jak widzę, nie tylko mnie zadziwiło zachowanie Lily. To dość ... tajemnicze ;] Brak dwóch, czy trzech przecinków, ale to nic. Kilka małych błędzików. Ogółem opowiadanie dobre. Pozdrawiam Cię serdecznie
Julia Darkness
Emisia Wtorek, 29 Stycznia;, 2008, 20:52
Jakieś tam literówki znalazłam nie warte uwagi...
Notka jak zwykle - na W!
Pauliina Środa, 30 Stycznia;, 2008, 16:13
Hmm... Trudno mi opisać co sądzę o tej notce. Oczywiście jest jak zwykle genialna. Ale jak chyba wszystkich zdziwiło mnie to co zrobiła Lily. Jednak przyznam szczerze, że jestem pod wrażeniem. To był naprawdę niesamowity sposób, żeby umówić sie na spotkanie . Po raz kolejny gratuluj wspaniałej notki i życzę miłego wypoczynku (ja już jestem po feriach).
Magda Potter Czwartek, 31 Stycznia;, 2008, 19:22
Nie do wiary, jak Lilly potrafi się umówić na spotkanie... Najwyraźniej chciała mieć dobry pretekst, żeby się spotkać z Severusem i żeby James (tak mi się przynajmniej zdaje) nie był o nią zazdrosny dlatego, że się spotkała z S.S. Po prostu... BRAK SłóW NA POCHWAłY;))
Również życzę mile spędzonych ferii...
Luna Lovegood (Lavender i Lily) Wtorek, 03 Czerwca, 2008, 17:15
Chyba zgadzam się z Magdą Potter, co do tego spotkania... Fajnie opisałaś całe zdarzenie i zresztą jak zwykle notka: cud,miód,orzeszki
Sophie Rose Piątek, 04 Maja, 2012, 13:51
Na początku trudno zrozumieć zachowanie Lily.
Potem jest jeszcze dziwniej, a w końcu wszystko się wyjaśnia. Myślę, że Lily miała swoje powody co do takiego zachowania. Chciała spełnić oczekiwania Severusa, aby rozmowa odbyła się w cztery oczy, czyli bez świadków ( takich, jak Potter, Black, Lupin ). Chciała spokojnie porozmawiać. A może też miała coś ważnego do powiedzenia Severusowi? Nie wiem, czy moje myśli się sprawdzą, ale wiem, że niedługo się dowiem.
Uważam, że to wspomnienie wymaga dłuższego rozumowania, ale inne czekają... Jest bardziej tajemnicza od innych, oraz co mi się podoba - długa.
W