|
Myślodsiewna Severusa Snape'a Prowadzi asystentka Snape'a Meg Dzięki wybitnej znajomości czarów uzyskałam dostęp do osobistej myślodsiewni Mistrza Eliksirów. Teraz będziemy mieli pełen wgląd w jego wspomnienia z młodości, a także z lat późniejszych... poznamy też jego osobiste przemyślenia, kłopoty i problemy, troski i radości bez potrzeby odwoływania się do legilimencji. Zapraszam serdecznie do lektury ściśle tajnych odbić duszy profesora Severusa Snape’a! [ Powrót ] Poniedziałek, 07 Lipca, 2008, 09:45 Wspomnienie 43. Wpis jest bardzo długi, siedemdziesiąt osiem cali albo sześć stóp albo osiem stron w Wordzie Mam nadzieję, że nie wzgardzicie nim, podobnie, jak by to uczynił prof. Snape, gdyby to było wypracowanie z eliksirów. Zapraszam też do pamiętnika Dracona Malfoya. * W tym samym czasie Severus przestawiał słoiki z maściami na zapleczu apteki. Pan Gothardy, właściciel, miał tu niezły bałagan i poprosił swojego nowego asystenta o zrobienie „malutkiego porządku”. Ponieważ „malutki porządek” zdaniem Snape’a i tak nie załatwiłby sprawy, postanowił zabrać się od razu do porządnego sprzątania, korzystając z nieobecności Gothardy’ego, który pojechał Brighton odebrać towar. Wybrał porę wczesnego popołudnia, gdy nastawała pora przerwy i zastoju w klienteli. O pierwszej wywiesił zapobiegawczo kartkę z napisem „PROSZĘ DZWONIĆ” i udał się na zaplecze. Można powiedzieć, że pracę w aptece dostał z marszu: przyszedł tylko porozmawiać z właścicielem, czy by nie potrzebował młodego, zdolnego człowieka zafascynowanego eliksirologią, a ten zgodził się właściwie natychmiast. Pewno, praca w małej aptece na Pokątnej nie była szczytem jego marzeń, niemniej, dawała mu możliwość pozostawania w kontakcie z tym, co lubił najbardziej i z czym chciał związać swoją przyszłość. Poza tym, wcale nie było tak niewielu klientów, jak można by było sądzić po wyglądzie apteki; przeciwnie, było sporo osób przypadkowych ale i stałych bywalców, którzy przychodzili bardzo często- w celu ucięcia sobie małej pogawędki z właścicielem i dokonania przy okazji ważnych zakupów. Jak na razie, nie było tak źle, a pracował tu już od dwóch miesięcy, Gothardy był z niego kontent więc wszystko szło po jego myśli. Od momentu zamknięcia sklepu Snape’owi udało się uporządkować trzy wielkie, dębowe regały i właśnie zabierał się do wielkiego kufra ze specjalnymi przegródkami na woreczki z proszkami, gdy usłyszał dzwonek do drzwi. Z lekkim niezadowoleniem odłożył szmatkę na wieko, wytarł starannie dłonie w czysty ręcznik (dzwonek rozległ się po raz kolejny) i, przyjmując na twarz nieco bardziej miły wyraz, udał się do sklepu. Okazało się, że niecierpliwą klientką była pani Fourcett, szacowna dama w wieku około czterdziestu lat, zajmująca się chemicznym czyszczeniem garderoby. Często zaglądała do apteki, aby kupić zapas właściwych eliksirów i pomad nabłyszczających (zawsze mówiła, że nie wierzy w wynalazki pani Skower i że nie ma to jak ręczne czyszczenie). Dziś też tak było. -Przyszłam, bo skończył mi się zapas eliksiru rozjaśniającego.- powiedziała na wstępie, gdy tylko Snape otworzył jej drzwi. -Akurat mam duże zamówienie, garderoba teatralna, a eliksiru brak. - Pięć galonów*? -Tak…- kobieta zawahała się. Severus czekał uprzejmie. -Nie, właściwie wolałabym dla świętego spokoju wziąć więcej. Niech będzie dziesięć galonów! Severus wprawnym ruchem wyjął spod lady stosownej wielkości buteleczkę, wlał do niej eliksir, zaczerpnięty chochlą z jednego ze szklanych gąsiorów stojących przy ladzie, nakleił nalepkę z nazwą, następnie zakorkował i postawił przed klientką. -To wszystko? -Poproszę jeszcze trochę tej pomady, którą dał mi pan ostatnio do spróbowania, wie pan, tej gęstej, z lawendą i korzonkami irysów. Ma piękny zapach i nie niszczy ubrań, miał pan rację: to świetny wybór. -Ile? -Trzydzieści uncji**. -Na życzenie.- Snape zapakował stosowną ilość pomady do słoiczka, zakręcił go i postawił obok butelki z eliksirem rozjaśniającym. Spojrzał wyczekująco na klientkę. -To wszystko. Ile płacę? -To będzie… - Severus dokonał szybkich obliczeń w bloczku. -Dwa galeony i trzynaście sykli za eliksir plus cztery galeony i dziewięć sykli za pomadę. Razem: siedem galeonów i pięć sykli. -Dziękuję panu bardzo.- pani Fourcett wyjęła elegancką portmonetkę, wysupłała z niej siedem złotych monet i pięć srebrnych, wręczyła je Severusowi, zabrała swoje zakupy a potem dystyngowanym krokiem wyszła ze sklepu. Snape ułożył monety w specjalnej kasetce, którą trzymano pod ladę i wrócił na zaplecze. Zanim jednak zdążył zajrzeć do kufra, dzwonek brzęknął po raz drugi. * Lilly szła spokojnym, równym krokiem ulicą Pokątną, rozglądając się na wszystkie strony i uśmiechając do mijanych ludzi, jak to miała w zwyczaju. W pięknej, uszytej kilka tygodni temu u Madame Malkin specjalnie na ten okres sukience czuła się świetnie i nawet nie dokuczało jej gorąco. Z czystym sumieniem mówiła mamie Jamesa, że nigdy nie czuła się lepiej i wiedziała, że to prawda. Minęła lodziarnię, przy której stał długi ogonek znużonych, spoconych czarodziejów w wieku mniej więcej od trzech do pięćdziesięciu lat i skręciła w małą uliczką tuż koło Gringotta, gdzie znajdowała się apteka oraz stragan z warzywami i owocami, który prowadziła sąsiadka państwa Potter - pani Willis. Lilly weszła w zacienioną, wąską uliczkę i chwilę napawała się chłodem tu panującym. Potem rozejrzała się i postanowiła najpierw zajrzeć do apteki po odżywkę dla begonii, a potem do pani Willis. Na drzwiach wisiała kartka „PROSZĘ DZWONIĆ”. Lilly nacisnęła więc dzwonek i czekała spokojnie. Po chwili ktoś jej otworzył, więc weszła do środka i spojrzała na tę osobę, chcąc jej podziękować, ale głos zamarł jej w gardle, bo przed sobą ujrzała Severusa Snape’a. * Snape tym razem szedł do drzwi z miną o wiele mniej uprzejmą. Nie znosił przerywać dopiero co zaczętych czynności, ale powtarzał sobie w duchu, że apteka żyje dzięki temu, że oderwie się od sprzątania zaplecza i wpuści do środka oraz obsłuży kolejnego klienta. Otworzył machinalnie drzwi i cofnął się, by go przepuścić. Zaraz potem poczuł się tak, jakby nogi przyrosły mu do podłogi a po całym ciele przebiegł dreszcz. Widok Lilly wstrząsnął nim na tyle, że przez chwilę nie był w stanie zamknąć drzwi a co dopiero- powiedzieć chociażby „dzień dobry”. Ona zresztą też wyglądała na zdziwioną, więc patrzyli na siebie przez chwilę bez słowa. Lilly wyglądała wyjątkowo kobieco i pięknie. Miała na sobie jakąś jasną sukienkę, trochę ją pogrubiającą z przodu, a swoje niezwykłe, puszyste włosy spięła z tyłu głowy klamrą. Z koszykiem w dłoni i pół rozwartymi ustami o kolorze malin wyglądała na tle osłonecznionej ulicy zjawiskowo. Pierwszy szok minął mu po pięciu sekundach. Zamknął mocno oczy i otworzył je ponownie, a widząc, że Lilly nie znikła, tylko nadal stoi w wejściu, wziął głęboki oddech i powiedział dziwnym głosem: -Wejdź, proszę. Weszła bez słowa krok dalej a on zamknął cicho drzwi. W przesyconej zapachami aptece zapadła cisza. Lilly już przyszła do siebie ale nadal nie mogła się chyba zebrać na to, by przemówić, Snape zrobił więc to za nią. -Co tu robisz? -Przyszłam… przyszłam po zakupy.- odpowiedziała, unosząc ciut wyżej głowę i próbując patrzeć mu prosto w oczy. -Przecież nie mieszkasz w Londynie. -Jestem z Jamesem u jego rodziców. Na dźwięk tego imienia twarz drgnęła mu silnie a on sam odwrócił wzrok w bok. -Ach, tak.- powiedział dziwnym głosem, starając się za wszelką cenę opanować, bo zawładnęło nim naraz zbyt wiele skomplikowanych uczuć, by ogarnąć je ot, zaraz. Nie wiedział, co go tak obezwładniło: fakt, że zobaczył Lilly w swojej aptece, choć mieszkała zupełnie gdzie indziej, czy fakt, że zobaczył ją po tak wielu latach. Dziewięć, dziesięć…? -Pracujesz tu? Potrząsnął głową, bo pomyślał, że się przesłyszał, ale jednak nie: Lilly odezwała się do niego, zapytała, czy tu pracuje. -Od dwóch miesięcy.- odpowiedział i mógłby przysiąc że jej twarz zmieniła się, jakby nieco rozjaśniła. Wahała się przez chwilę, otwierając i zamykając usta, ale w końcu wypowiedziała kolejne słowa, niemalże szeptem i każdy, nawet najbardziej nieczuły człowiek usłyszałby w tym głosie nadzieję na uzyskanie tej jednej odpowiedzi. -Nie jesteś już z nimi? Severus poczuł, jakby na serce zrzucono mu wielki kawał rozżarzonego metalu. Nie mógł jej okłamać, ale chyba jeszcze gorsze było wyznanie prawdy. Spojrzał jej prosto w oczy, pragnąc z całych sił zaprzeczyć, lecz ona już wiedziała. Rozchyliła usta w niemym zdziwieniu i powiedziała, przełykając ślinę: -Ach, tak. Oczywiście. Jak mogłam być taka głupia i sądzić, że praca w aptece koliduje z byciem po stronie Sam - Wiesz - Kogo?- zaśmiała się nieco wymuszonym śmiechem, od którego Severusowi ścierpła skóra. -Wybacz mi moją naiwność. Patrzył uparcie w bok, jak karcone dziecko, ale w duszy miał milion uczuć, których nie mógł okiełznać. Czuł, że popełnił największy błąd w swoim życiu, a jeszcze gorsza była świadomość, że właśnie za ten błąd płaci. Nie mogąc tego znieść, postanowił przyspieszyć to i spojrzał na nią, by zapytać, czego sobie życzy i zobaczył, że jej podbródek lekko drży a na rzęsach wiszą łzy. Jedna spłynęła właśnie po policzku, ale otarła ją błyskawicznie wierzchem dłoni. -Lilly… - powiedział schrypniętym głosem, chcąc wyciągnąć dłoń, lecz ona odsunęła się gwałtownie. -P- poproszę jakąś od-odżywkę do begonii. -Lilly.…- podszedł do niej i bez słowa, nie bardzo zdając sobie w pełni sprawę z tego, co robi, objął ją i przytulił do siebie. Z początku wyrywała mu się, ale po chwili poczuł jej głowę na swoim ramieniu i usłyszał jej ciche łkanie. Powoli wyciągnął dłoń i pogładził ją po włosach, delikatnie i ostrożnie, jakby kobieta, którą trzymał w ramionach, mogła rozpłynąć się w powietrzu pod wpływem jego dłoni. -Nie, dość tego.- stanowczo wysunęła się z jego objęć i otarła łzy, jakby ścierała ohydną maź. -Lilly, przepraszam… -Nie przepraszaj, za to, w co wierzysz i że ten, komu jesteś wierny, nie jest tym, którego ja popieram.- powiedziała zaskakująco twardym głosem. -To się nigdy nie zmieni. -Mogłoby, gdybyś…- zaczął, ale zaraz potem urwał, dochodząc do wniosku, że to i tak nie ma już sensu. Lilly patrzyła na niego bez cienia współczucia. -Gdybym wtedy zgodziła się na twoją propozycję?- spytała wyniośle. Ach, więc i ona pamiętała tamtą rozmowę. -Wiesz przecież, że to niemożliwe, a skoro ani ty, ani ja nigdy nie zmienimy poglądów, to znaczy, że najwyższy czas przestać mieć jakąkolwiek nadzieję. Te słowa zabolały go. Wiedział, że pewnie mówiła o sobie i swojej nadziei na to, że on się zmieni i odejdzie od Czarnego Pana, ale on odczuł to też jako koniec z nadzieją na poprawę ich stosunków. Teraz zrozumiał, jak wielka naprawdę była ta iskierka, którą piastował nieświadomie w głębi duszy i jak bolesna jest jej utrata. „Bolesna” to nawet nie było wystarczające słowo. -Jesteś tego pewna?- tylko tyle był w stanie powiedzieć. Lilly milczała, zaciskając wargi. -Wybacz, ale od stania bolą mnie już nogi.- powiedziała chłodnym, obcym tonem. -Daj mi tę odżywkę… a ja… a ja po prostu… wyjdę… i tak będzie najlepiej… dla nas… dla nas obojga… dla mnie… Jamesa… i Harry’ego. -Harry’ego?- powtórzył a Lilly w milczeniu odwróciła głowę. Severus zrozumiał w jednej chwili że to, co przedtem idiotycznym sposobem brał za pogrubienie było czymś zupełnie innym. -Jesteś… jesteś w ciąży?- wychrypiał, czując, że musi chwycić się blatu. Oblizał suche wargi. -Z… z nim? -Tak. Będę miała dziecko z Jamesem Potterem.- powiedziała, wypowiadając każde słowo wolno i wyraźnie a potem złapała się za bok i wzięła głęboki oddech. -Daj… daj mi już tę odżywkę… muszę wracać. Bez słowa odwrócił się i poszedł na zaplecze. Z pasją chwycił butelkę z czerwonym, opalizującym eliksirem, zrzucając przy okazji trzy szkła suszonych nóżek pajęczych. Kiedy wrócił, zobaczył, że Lilly jest bardzo blada i kuca pod ścianą, oddychając łapczywie. -Źle się czujesz?- zapytał, w mig znajdując się przy niej. -Trochę… trochę mi słabo… to minie… zaraz minie… -Chodź.- ukucnął przy niej i chwycił ją za ramiona. -Pomogę ci wstać i położysz się. Trzymaj się mocno… tak… dobrze… bardzo dobrze… o… już stoisz. Teraz zaprowadzę cię na zaplecze i tam się położysz. -Nie… ja muszę wracać… daj mi… wody… tylko wody…- sapnęła, trzymając go kurczowo za ramię i chwiejąc się lekko na nogach. Severus, trzymając ją najpewniej jak tylko mógł, wyjął drugą ręką różdżkę i wyczarował szybko puchar z wodą. Lilly wypiła całą duszkiem i zaczęła lepiej oddychać, jednak nie odważyła się ruszyć. Severus nie myślał wtedy o niczym, w głowie miał chaos. Widział tylko bladą, lecz z wolna nabierającą zdrowych rumieńców Lilly a na swoim ramieniu czuł silny uścisk jej palców. Czekał w napięciu, nie męcząc jej mówieniem. Po pięciu minutach Lilly doszła do siebie na tyle, że postanowiła iść do domu, jednak Severus kategorycznie jej tego zabronił. -Nigdzie nie pójdziesz, a na pewno nie sama.- powiedział stanowczo, zupełnie, jakby wcześniej nie było między nimi pełnych zawodu i rozczarowania słów. Nie bacząc na jej protesty, zamknął aptekę i wolno ruszył z nią, podtrzymując ją, w stronę domu rodziców Pottera. W połowie drogi puściła jego ramię i wolno szła u jego boku, cały czas głęboko oddychając. W pewnej chwili spojrzała na koszyk i zdenerwowała się na nowo. -Miałam kupić warzywa… na śmierć zapomniałam! Muszę… -Daj sobie z tym spokój.- Severus zagrodził jej drogę. -Odprowadzę cię do domu i to jest teraz najważniejsze, a nie jakieś warzywa. W końcu udało mu się ją przekonać do swojego zdania i wolno kontynuowali swoją podróż. Dochodzili już do początku ulicy, na której zatrzymali się młodzi państwo Potter, gdy ujrzeli idącego z naprzeciwka w nerwowym pośpiechu Jamesa. Na ich widok stanął jak wryty a potem niemalże podbiegł do nich. Zatrzymał się przy Lilly i, obejmując ją opiekuńczo ramieniem, spojrzał na Snape’a, któremu nie udało się ukryć niechęci na twarzy. -Co ty tu robisz, Snape?! -Lilly zasłabła w moim sklepie.- odpowiedział podobnym tonem, łypiąc na niego spode łba. Z całą mocą wróciły do niego wspomnienia ze szkolnych lat i dawne utarczki z Potterem oraz jego przyjaciółmi, co wcale nie usposabiało go nader życzliwie. -Przyprowadziłem ją, bo chciała sama tu przyjść. -Co ci się stało? A mówiłem, nie idź sama, za gorąco! -Nic się nie stało, już wszystko w porządku.- powiedziała drżącym głosem Lilly, uśmiechając się słabo. -Po prostu… zrobiło mi się słabo… napiłam się wody… to wszystko. Czuję się już lepiej. To normalne w moim stanie. -I właśnie dlatego nie powinienem był się zgodzić na twoją samotna wycieczkę.- powiedział z nutą przygany Potter, patrząc na Lilly wzrokiem, z którego przede wszystkim wyczytać można było lęk, nie zaś gniew. Snape stał obok, nie będąc w stanie znieść tego dłużej ale jednocześnie nie mogąc zebrać się w sobie na tyle, by odejść. -A gdybyś straciła przytomność w jakimś zaułku, gdzie nikt by ci nie pomógł?! -Nic się nie stało, Severus… -Chodźmy do domu.- przerwał jej Potter, obejmując ją mocniej. -Odprowadzę cię, położysz się i nie będziesz wstawała do jutra. Odeszli w stronę domu, zostawiając Severusa samego. Lilly chciała się obejrzeć, ale Potter chyba ją cały czas zagadywał. Snape zaś stał i toczył ze sobą walkę. Gorycz, żal, wściekłość i wzruszenie kotłowały się w nim tak, że ledwo usłyszał, że ktoś go woła. Ocknął się i uświadomił sobie, że w dodatku jest już na głównej ulicy. -Snape! Hej, Snape! Zatrzymał się i odwrócił. W jego stronę biegł Potter, w biegu poprawiając sobie okulary. Severus z wysiłkiem stłumił cisnące się na usta przekleństwa. -Powinienem ci podziękować za to, że zająłeś się Lilly.- powiedział, gdy już stanął i złapał oddech. Patrzył na niego jakimś dziwnym, rozognionym wzrokiem. Severus wysłuchał go z najwyższym spokojem, chociaż w duszy aż mu się wszystko burzyło, żeby w końcu wyrzucić z siebie prawdę. -Ale tego nie zrobię… ze względu na to, kim jesteś. -Piękna ideologia: nie dziękować swojemu wrogowi za ocalenie jego… jego… -Myślisz, że jestem ślepy?- warknął cicho Potter, pochylając się w jego stronę. -Dobrze wiem, Snape, że wcale nie zrobiłeś tego, bo chciałeś jej pomóc. Zrobiłeś to ze względu na siebie, bo chciałeś, żeby wybrała ciebie, łudziłeś się, że to coś zmieni między tobą a nią i między mną a nią. Jesteś głupcem, Snape, głupcem, który nie potrafi nawet zdobyć się na to, żeby wypowiedzieć słowo „żona”. -Nic ci do tego- odwarknął Snape, mając ogromną ochotę wyjąć różdżkę. Potter spojrzał na niego z góry. -I w dodatku nie potrafisz przyznać się sam przed sobą. Wiesz, co ci powiem? Jesteś zerem. Zwyczajnym zerem, Sna… Nie zdążył dokończyć, bo Snape’owi puściły nerwy i wymierzył mu cios prosto w twarz. Teraz Potter odsunął się kawałek, zakrywając dłońmi nos, a kiedy odsunął je, po jego palcach pociekła krew. -Ty podły zdrajco!- syknął i wyjął różdżkę, ale w tej chwili na ulicy pojawił się Gothardy i, widząc, na co się zanosi, stanowczo położył dłoń na ramieniu swojego asystenta, i patrząc wymownie na jego przeciwnika, zaczął mówić dla niepoznaki: -Panie Snape, dlaczego zostawił pan aptekę? Przecież umówiliśmy się, że będzie pan czekał tam na mnie, aż wrócę z Brighton… ale właściwie, to lepiej się składa, pomoże mi pan…- odwrócił się w stronę stojących za nim czterech kufrów, kilkunastu pudeł i jednego kosza. W tym czasie Potter schował różdżkę i odszedł, mówiąc przez zaciśnięte zęby: -Pożałujesz, jeśli nie dasz nam spokoju. -… jest tego całkiem sporo, kilka kufrów nalewek ziołowych przyszło, świeża dostawa, będziemy je mieli jako pierwsi… panie Snape, słyszy mnie pan?- Gothardy wyprostował się znad kufra, nad którym się pochylił i spojrzał z niepokojem na Severusa, ale ten poczęstował go takim spojrzeniem, że stary aptekarz niemalże się zachłysnął. -Zostaw mnie pan w świętym spokoju!- krzyknął, odskakując od niego jak oparzony i rzucając się w stronę wylotu na główną ulicę w takim amoku, że potrącił kobietę, niosącą kosz jabłek. Po paru sekundach znikł i nie było go już widać w świetle popołudniowego słońca. Niczym błyskawica wpadł do „Dziurawego Kotła”, trzaskając drzwiami i warknął na właściciela, zajmując jedno z krzesełek przy barze w najciemniejszym kącie -Podwójną whisky, ale już! _ _ _ * galon - brytyjska miara objętości, odpowiadająca 4, 55 dm3 ** uncja (apteczna) - brytyjska miara masy, odpowiadająca 31 g Komentarze: gordon Poniedziałek, 05 Stycznia;, 2015, 23:29 utA3WS http://www.QS3PE5ZGdxC9IoVKTAPT2DBYpPkMKqfz.com gordon Poniedziałek, 05 Stycznia;, 2015, 23:29 utA3WS http://www.QS3PE5ZGdxC9IoVKTAPT2DBYpPkMKqfz.com Bradley Środa, 12 Sierpnia, 2015, 17:34 INlQij http://www.FyLitCl7Pf7kjQdDUOLQOuaxTXbj5iNG.com Bradley Środa, 12 Sierpnia, 2015, 17:34 INlQij http://www.FyLitCl7Pf7kjQdDUOLQOuaxTXbj5iNG.com seo plugin Sobota, 19 Marca, 2016, 22:11 Hello Web Admin, I noticed that your On-Page SEO is is missing a few factors, for one you do not use all three H tags in your post, also I notice that you are not using bold or italics properly in your SEO optimization. On-Page SEO means more now than ever since the new Google update: Panda. No longer are backlinks and simply pinging or sending out a RSS feed the key to getting Google PageRank or Alexa Rankings, You now NEED On-Page SEO. So what is good On-Page SEO?First your keyword must appear in the title.Then it must appear in the URL.You have to optimize your keyword and make sure that it has a nice keyword density of 3-5% in your article with relevant LSI (Latent Semantic Indexing). Then you should spread all H1,H2,H3 tags in your article.Your Keyword should appear in your first paragraph and in the last sentence of the page. You should have relevant usage of Bold and italics of your keyword.There should be one internal link to a page on your blog and you should have one image with an alt tag that has your keyword....wait there's even more Now what if i told you there was a simple Wordpress plugin that does all the On-Page SEO, and automatically for you? That's right AUTOMATICALLY, just watch this 4minute video for more information at. <a href="http://www.SeoOptimizedRankings.com">Seo Plugin</a> | Script by Alex | Kolonie Harry Potter: Kolonie Travelkids Konkursy-archiwum ŻONGLER KSIĘGA HOGWARTU Nasza strona JK Rowling Nowości na stronie JKR! Związek Krytyków ...! Pamiętnik Miesiąca! Konkurs ZKP PAMIĘTNIKI : KANON Albus Severus Potter Nowa Księga Huncwotów Lily i James Potter Nowa Księga Huncwotów Pamiętnik W. Kruma! Pamiętnik R. Lupina! Pamiętnik N. Tonks! Elizabeth Rosemond Pamiętnik Bellatrix Black Pamiętnik Freda i Georga Pamiętnik Hannah Abbott Pamiętnik Harrego! James Potter Junior! Pamiętnik Lily Potter! Pamiętnik Voldemorta Pamiętnik Malfoy'a! Lucius Malfoy Pamiętnik Luny! Pamiętnik Padmy Patil Pamiętnik Petunii Ewans! Pamiętnik Hagrida! Pamiętnik Romildy Vane Syriusz Black'a! Pamiętnik Toma Riddle'a Pamiętnik Lavender PAMIĘTNIKI : FIKCJA Aurora Silverstone Mary Ann Lupin! Elizabeth Lastrange Nowa Julia Darkness! Joanne Carter (Black) Pamiętnik Laury Diggory Pamiętnik Marty Pears Madeleine Halliwell Roxanne Weasley Pamiętnik Wiktorii Fynn Pamiętnik Dorcas Burska Natasha Potter Pamiętnik Jasminy! INKUBATOR Alicja Spinnet! Pamiętnik J. Pottera Cedrik Diggory Pamiętnik Sarah Potter Valerie & Charlotte Pamiętnik Leiry Sanford Neville Longbottom Pamiętnik Fleur Pamiętnik Cho Pamiętnik Rona! Pamiętniki do przejęcia Pamiętniki archiwalne CIEKAWE DZIAŁY (Niektóre do przejęcia!) >>Księgi Magii<< Bestiarium HP! Biografie HP! Madame Malkin W.E.S.Z. Wmigurok OPCM Artykuły o HP Chatka Hagrida! Plotki z kuchni Hogwartu Lekcje transmutacji Lekcje: eliksiry Kącik Cedrica Nasze Gadżety Poznaj sw�j HOROSKOP! Zakon Feniksa
| ||||||
linki |