Startuj z namiNapisz do nasDodaj do ulubionych
   
 

Myślodsiewna Severusa Snape'a
Prowadzi asystentka Snape'a Meg


Dzięki wybitnej znajomości czarów uzyskałam dostęp do osobistej myślodsiewni Mistrza Eliksirów. Teraz będziemy mieli pełen wgląd w jego wspomnienia z młodości, a także z lat późniejszych... poznamy też jego osobiste przemyślenia, kłopoty i problemy, troski i radości bez potrzeby odwoływania się do legilimencji. Zapraszam serdecznie do lektury ściśle tajnych odbić duszy profesora Severusa Snape’a!

[ Powrót ]

Środa, 16 Lipca, 2008, 20:30

Wspomnienie 44.

DZIĘKUJĘ! Wielkie, gorące "dziękuję" dla Was za tyle komentarzy, jestem naprawdę bardzo, bardzo szczęśliwa, że tak licznie odwiedzacie Myślodsiewnię i że tak chętnie ją komentujecie :) Bardzo dziękuję, a teraz mały odpis na Wasze komentarze:
1.Aśka, bardzo Ci dziękuję i cieszę się, że tak cenisz sobie pana S.S. albowiem jest tego godzien moim zdaniem ;-) Dziękuję też za sugestię, być może kiedyś napiszę specjalnie dla Ciebie jakiś wpis a'la Riddle, a tymczasem dajmy na wolę Joannie, która spisuje się naprawdę super, pozdrowienia w tym momencie dla Ciebie, Joanno :-)
2.Agusia, dziękuję Ci bardzo, starałam się dział uczynić jak najfajniejszym i najbardziej klimatycznym, na jaki było stac mnie i moją inwencję twórczą ;-) A przez takie hiperboliczne sugestie odnośnie mego talentu naprawdę zaczynam poważnie myśleć o stworzeniu czegoś poważniejszego ;-) P.S. Dzięki za wyjaśnienie Matixowi kwestii spornych.
3.Sol Angelika, dzięki, jak wydam jakąś, to napiszę Ci SMS-a, tylko daj mi zawczasu swój nr ;-)
4. <<3, dziękuję, masz rację co do błędów, moja nieuwaga. Starość nie radość^^ :-P Co do Twoich pytań: tak, nie spotkali się przez mniej więcej 10 lat a imiona rodziców są wymyślone (nie pamiętam, czy Rowling w ogóle o nich coś wspominała...?). Lilly nigdy nie wybrałaby Snape'a, chociaż była bardzo do niego przywiązana w przeszłości, ale ich drogi dawno się rozeszły i brak ich zejścia sprawiał, że Lilly nie mogłaby nawet gdyby kochała Severusa tak, jak Jamesa, związać się z nim, bo to, w co wierzyła, było czymś innym od tego, w co wierzył Severus a poza tym była świadoma, że nawet gdyby związała się z nim, to nie doprowadziłoby to do jego "nawrócenia się".
5.Matix, nie, nie przesadziłam z tym czasem, nie miała wcale 30 lat i wcale nie była w 4 miesiącu ciąży. Druga sprawa: na razie nic nie muszę... :-P pamiętam o tym, co się stało, ale dzięki za przypomnienie. Trzecia sprawa- jak wyżej a czwarta sprawa: to jest myślodsiewnia i już na początku było powiedziane, że wspomnienia nie są ułożone chronoligcznie i fakt, że to jest z grudnia a poprzednie z sierpnia nie oznacza, że między nimi nic nie było.
6. Laura, dziękuję Ci bardzo ;)
7. Ann Britt, faktycznie, dzięki za uwagę ;-)
8. Julicious, K@si@, Doo, Diana : nie no, powaliły mnie Wasze wpisy, naprawdę aż serce rośnie, jak się coś takiego czyta! Dziękuję Wam bardzo, bardzo! Jul, no, byłoby fajnie, jakbyś częściej pisała o Padmie, ale i tak wychodzi Ci to naprawdę bardzo fajnie ;-)
9. Matix, tak możliwe, jak to jest możliwe w świecie czarodziejów. Czyś Ty czytał kiedykolwiek u Rowling, żeby kupowano tam lekarstwa? Hm, ja nie czytałam... ale dobrze pamiętam, że w aptece kupowano środki do eliksirów, więc równie dobrze środki typu odżywka czy eliksir rozjaśniający mogły tam być, prawda?
10. Nutria, dziękuję;) Hm, powiem tak, nie była to miłośc, nie była to przyjaźń, lecz coś bardziej bolesnego:myślę, że była to pielęgnowana od lat nadzieja Lilly wraz z nutą dawnego sentymentu.
No i znowu się rozpisałam... och, ja niedobra^^ To teraz czytajcie, komentujcie i wpadajcie do Dracona, pozdrawiam i dzięki raz jeszcze, buziaki!


***

Jasnobrązowa, szeroka droga wiodła zakolami do widocznego na horyzoncie miasteczka. Złocące się zboże na leżących po bokach drogi polach falowało subtelnie, muskane podmuchami ciepłego wiatru, przynoszącego wprost od lasu słodkawy, zniewalający zapach dzikich kwiatów i mchów. Droga była nieco zapylona, zupełnie, jakby przed chwilą przejechał tamtędy powóz, ale dobrze wiedział, że od wielu lat nikt tamtędy nie jechał ani tym bardziej nie szedł. To on był tym pierwszym, który ośmielił się wejść na trakt od czasu, gdy zginął tam… no właśnie, kto?
Przekręcił się w pościeli, wygładzając przez sen zmiętą poduszkę i po omacku podsuwając pod policzek róg pasiastej kołdry. Nieczuły na pierwsze promienie słońca, wpadające do pomieszczenia poprzez zaczarowane okno oraz pochrapywanie kolegów, westchnął głęboko i zapadł ponownie w opary nieświadomości.
Szedł coraz dalej i dalej, stopy bolały już go od wędrówki lecz nie śmiał się zatrzymać ani na chwilę, mając niejasne wrażenie, że oni tylko na to czekają, że czają się za jego plecami, niewidzialni i okrutni, czyhając na sekundę słabości, by porwać go ze sobą gdzieś hen, ponad szczyty.
Przystanął jednak, bo w tej chwili usłyszał czyjś śmiech. Nie wiedział, czy to śmiech dziecka, czy dziewczyny, jednakże dochodził na pewno z nie bardzo oddalonego miejsca, bo był wyraźny i głośny. Ucichł jednak w chwili, gdy on znieruchomiał, nasłuchując uważnie.
Ciszę przerywał tylko melodyjny szum wiatru. Zapach kwiatów zdawał się być coraz mocniejszy, podmuchy wiatru, miast łagodzić strudzone oblicze podróżnika, zaczęły teraz zabierać mu oddech i niewolić jego serce oraz płuca, wsączając w nie słodką truciznę.
-Nie… Lilly, nie…- wyszeptał pobladłymi wargami, siniejąc z wolna na twarzy i osuwając się na kolana wprost na zapyloną drogę. Chabry i kąkole, jakimi przetkany był jasny dywan zboża, zaczęły chylić ku niemu swe główki i wymawiać tajemnicze słowa w nieznanym mu języku. Walczył do ostatniej chwili, próbując na próżno rozerwać szatę na piersiach i łapczywie łykać powietrze, lecz w końcu poddał się, niezdolny dalej się ratować. Spojrzał po raz ostatni na zamglony horyzont i jego powieki opadły po raz ostatni, by nie otworzyć się już nigdy.
-Hej, Snape, wstawaj, do diaska!- poczuł, że ktoś nim silnie potrząsa. -Daję słowo, może on naprawdę nie żyje?
Nie chciało mu się otwierać oczu, bo naraz przejął go zabobonny lęk, nie wiadomo skąd, że ujrzy przed sobą jakieś okrutne stworzenie, gorsze o wiele od florydenów, które śledziły go na tamtej drodze. Głos jednakże nie dawał za wygraną i ranił jego uszy dalej swym ostrym, przemądrzałym brzmieniem, nie zagłuszonym nawet przez jakieś inne głosy, cichsze lecz także bliskie.
-Snape, pora wstawać, pobudka! Chyba nie chcesz oberwać kolejnej lufy za spóźnienie, co?
-Dajcie mu spokój.- naraz w kakofoniczny jazgot wmieszał się inny głos, stonowany i spokojniejszy, lecz o wiele bardziej zróżnicowany pod względem dźwięczących w nim nut. Na pewno były w nim i sarkazm, i pogarda, śmiech i duma, pyszałkowatość i buta… a także cała moc pozostałych nut, ujawniających się tylko przy odpowiedniej okazji. -Jak chce spać, niechaj śpi…
Usłyszawszy to, wciąż nie otwierając oczu i pozostając w słodkim niebycie, zwinął się bardziej i ułożył wygodniej głowę, a na koniec westchnął głęboko i radośnie. Pokój zdawał się być pusty i cichy, drące się istoty znikły. To musiał być głos jakiegoś dobrego ducha, który…
- Aquamenti!
Zerwał się, jak oszalały, pod wpływem strumienia lodowatej wody, którą został oblany. Z dzikim dzwonieniem w uszach i głowie, rozejrzał się nerwowo i ujrzał przed sobą granitowo spokojnego, wysokiego, przystojnego, zgrabnego młodzieńca, odzianego w czarną, aksamitną szatę z wyłogami.
Młodzieniec ten miał twarz o iście greckim zarysie i z pewnością wyglądałby jak młody bóg albo raczej wysłannik Lucyfera, gdyby nie drwiący wyraz jego stalowych, zimnych oczu oraz sarkastycznie wygięte wargi. Patrząc na mokrego od stóp do głów czarnowłosego chłopaka w zszarzałych slipkach oraz luźnej koszulce, zdawał się naigrawać z niego w duchu, choć przeczyło temu jego zachowanie.
Odgarnął za ucho wyuczonym ruchem pasmo długich, bardzo jasnych, niemal srebrnych włosów i schował za pazuchę różdżkę.
-Wybacz mi tę drobną niegodziwość, ale jako twój przyjaciel czułem się w obowiązku dopilnować, abyś zdążył na egzamin z eliksirów, który zaczyna się w Wielkiej Sali za… - tu zerknął na drogo wyglądający zegarek, jaki zdobił jego lewy nadgarstek. -…dokładnie siedemnaście minut.
Severus znowu rzucił spojrzeniem na boki a w jego oczach zalśniły dzikie błyski. Przez chwilę sprawiał wrażenie obłąkanego, więc Lucjusz Malfoy pozwolił sobie na kpiący uśmieszek. Potem położył dłoń na ramieniu swojego przyjaciela i powiedział „życzliwie”:
-Uspokój się, Severusie. Czasu jest wystarczająco dość, byś zdążył porządnie się ubrać i rozładować przedowutemowy stres.
-Zaspałem… cholera jasna, nie zdążę!- Severus dojrzał w końcu w kącie swoją szatę, zwiniętą byle jak na kufrze i ruszył ku niej, lecz zaraz rymnął na dziób, potykając się o rozłożony na podłodze, wielki tom Podstaw eliksirologii dla klasy siódmej i boleśnie uderzając czołem w twardy rant łóżka. Wstał sprawnie przy pomocy Malfoya (który dokonał nadludzkiego wysiłku opanowania chęci do śmiechu) i otarł machinalnie czoło. Widząc na palcu krew, syknął cicho i wytarł ją niedbale w piżamę. Następnie zdarł z siebie koszulkę, ukazując wychudzoną, bladą klatkę piersiową i przyłożył zmięty materiał do czoła, biorąc do ręki szatę oraz rozglądając się za torbą.
- Lucillus! - mruknął, odejmując koszulkę od czoła i wskazując je różdżką. Rana przestała natychmiast krwawić, więc odrzucił koszulkę na bok i podniósł machinalnie Podstawy… . Lucjusz nie zamierzał dłużej się temu przyglądać.
-Nie będę ci asystował przy ubieraniu się, bo zanadto jestem estetą, Severusie, ale pozwól, że udzielę ci małej rady, zanim wyjdę: nie myśl o niej tyle, bo zawalisz egzamin.
Severus znieruchomiał w pozycji pół pochylonej nad rozrzuconą pościelą. Wyprostował się powoli i odwrócił, by spojrzeć na Malfoya. Ten uniósł lekko brwi i, rozłożywszy ręce, odpowiedział głosem doskonale niewinnym:
-Cóż, nie moja wina, że dotąd utajnione pokłady romantyzmu zaczynają nad tobą przejmować władzę, towarzyszu. Wołałeś ją przez sen, wszyscy to słyszeli.
-Przyśniła mi się Lilly Rose z piątego roku, jest wielce interesująca.- odparł błyskawicznie Snape i wrócił do pedantycznego poprawiania pościeli. Stojący za nim siódmoklasista parsknął śmiechem a potem bardzo cicho wyszedł z dormitorium. Dopiero wtedy Severus odważył się westchnąć głęboko i zamknąć na chwilę oczy dla uspokojenia ducha.
Pomogło, bo już niecałe dziesięć minut później zjawił się przed Wielką Salą z miną perfekcyjnie kamienną a kamienność ta jeszcze się wzmocniła, gdy wśród grupki „najwytrwalszych z wytrwałych”, jak określał często uczniów przygotowujących się do owutemu z eliksirów Slughorn, rudowłosą Gryfonkę o jasnozielonych oczach i promiennym uśmiechu (niestety, nie przeznaczony dla niego!), stojącą nieco w tyle za paczką Ślizgonów, a nieopodal dwóch Krukonek. Teraz zajęta była przeglądaniem jakichś notatek, ułożonych na kartach podręcznika. Bardzo jej było do twarzy z tym skupieniem.
-Cześć, Lilly.
-Cześć.- uniosła wzrok znad książki i przytrzymała go chwilę na jego twarzy. Zaskakujące, pomyślał, że z jej oczu nigdy nie da się wyczytać prawdziwych uczuć, zupełnie, jakby zakrywała je jakaś nieprzenikniona dla mnie mgła.
-I jak przed egzaminem?- zapytał zdawkowo. Lilly, cały czas na niego patrząc, teraz odpowiedziała spokojnie:
-W porządku. - i opuściła wzrok z powrotem na notatki. Rozmowa skończona, przemknęło mu przez głowę, audiencja dobiegła końca. Mimo woli przypomniał sobie, jak wyglądały zajęcia z eliksirów w tym roku: Lilly kompletnie go nie zauważała, a jeśli już, to li i jedynie zwracała się do niego z jakimś bardzo konkretnym pytaniem, ale najczęściej poprzestawała na ukradkowych spojrzeniach, pełnych ironii i wyższości na widok jego technik warzenia eliksirów.
Tak, zawsze pracowaliśmy w inny sposób, pomyślał, opierając się o chłodną ścianę obok niej, ale cel był ten sam: zwyciężyć. Lilly była doskonała w warzeniu eliksirów, podobnie jak w rzucaniu uroków, ale w odróżnieniu od Snape’a, zawsze trzymała się znanych jej zasad i instrukcji; on zaś zabawiał się w innowacje, podparte godzinami doświadczeń, symulacji oraz rachunków i obliczeń i, przyznać trzeba, wyniki osiągane przez nich były bardzo często tak samo dobre lecz nierzadko nieco lepsze.
Od początku się wyróżniali i on, i Lilly, a Slughorn widział to i kibicował im, mając co lekcję nadzieję na jakiś pojedynek między Gryfonką a Ślizgonem lecz w rzeczywistości nigdy nie było między nimi oczekiwanej przez niego rywalizacji. Gra toczyła się pozornie bez ich udziału w ich kociołkach: gra o wyższość przeszłości nad przyszłością. Slughorn był fanem kreatywności i eksperymentów, więc miał niezmierną rozkosz obserwować, jak uczeń z jego domu podejmuje ryzyko, a uczennica z domu Lwa stara się temu sprostać spokojnie, wydobywając za oręż nie kreatywność, lecz logikę, chłodne myślenie i szybkość kojarzenia faktów. W pewnym sensie można było określić ją naukowcem, a Severusa- badaczem o wielkim zapale.
Jak więc to już zostało powiedziane, pomiędzy Severusem a Lilly nigdy nie doszło do większych oznak przyjaźni podczas zajęć z eliksirów. Pod tym względem oboje zdawali się pamiętać o dzielącej ich ideologicznej różnicy, ale nie tylko, były bowiem też inne powody, o których dobrze oboje wiedzieli, które Lilly pamiętała wbrew swej silnej woli a których Severus wstydził się lecz niemoc naprawienia tego wżerała mu się w duszę i serce jak rozpalone do białości żelazo.
Teraz, gdy zamknął oczy, by na chwilę oderwać się od szeptów i szmerów powtarzających na ostatnią chwilę uczniów, przypomniała mu się scena, jaka miała miejsce dwa lata temu, pewnego ciepłego dnia nad jeziorem.
Egzamin SUM z obrony przed czarną magią miał się z wolna ku końcowi, ale on był o wiele bardziej skupiony na odpowiedzi na ostatnie dwa z czterdziestu pytań. Dotyczyły one prawa związanego z zaklęciami niewybaczalnymi oraz ich formy, działania a także możliwości przeciwdziałania im. W chwili, gdy zaczynał trzecie zdanie na temat działania zaklęcia Imperius, Flitwick zawołał, że zostało tylko pięć minut. Opanowując nerwy oraz emocje, zmusił umysł do wysiłku i nie przerwał pisania ani na chwilę.
-Czas minął! Proszę odłożyć pióra i pozostać na miejscach do czasu, jak zbiorę wasze arkusze.- zawołał nauczyciel kilka chwil później. Odłożył pióro i przebiegł oczyma swój pergamin. Wyraźnie usatysfakcjonowany, odczekał, aż chmara pergaminów pofrunie w stronę Flitwicka i ruszył za innymi do wyjścia, dzierżąc arkusz z pytaniami w dłoni. Chciał na spokojnie jeszcze raz przez nie przejść, by w pełni poczuć, że napisał wszystko, co chciał, więc większość uwagi skupił na kartce, a resztą kontrolował swoją drogę.
Dotarł do pytania dwudziestego, gdy pchnął machinalnie drzwi zamku i wyszedł na osłonecznione błonia. Wciąż z oczyma utkwionymi w tekście, skręcił w prawo i ruszył w stronę jeziora. Po niedługiej chwili znalazł się w pobliżu wielkich, rosochatych drzew i krzewów w pewnym oddaleniu od brzegu, przy którym siedziała grupka dziewcząt. Usiadł na trawie, składając torbę obok siebie i kontynuował czytanie. Przewrócił stronę i zagłębił się w pytaniu dwudziestym szóstym: „Uzurpacja władzy poprzez terror: wymień dwóch największych przywódców ruchów zagrażających jedności społeczeństwa czarodziejów w okresie średniowiecza na terenie Anglii, których główną strategią był terror i nadużywanie znajomości tajników sztuki czarnoksięskie”.
Z wolna zaczęło mu się robić chłodno w cieniu, więc postanowił przejść w cieplejsze miejsce i ogrzać się trochę przed powrotem do zamku na obiad, zwłaszcza że skończył właśnie czytać pytania. Wstał, założył torbę z powrotem na ramię i ruszył w kierunku trawnika. Pokiwał z zadowoleniem głową, złożył arkusz z pytaniami i właśnie miał go schować, gdy ktoś zawołał obrzydliwym, znajomym, aroganckim głosem:
-W porządku, Smarkerusie?
W ułamku sekundy rozpaliła go wściekłość. Ślepo rzucił torbę na ziemię i wyszarpnął zza pazuchy różdżkę w stronę, z której, jak mniemał, dochodził głos, ale czarnowłosy, przystojny próżniak był lepiej przygotowany i przy pomocy Expelliarmusa pozbawił go różdżki, na co Black parsknął śmiechem.
Rzucił się po nią, ogarnięty żądzą odpłacenia im w końcu za głupie żarty, naśmiewanie się i poniżanie na forum (w tym tygodniu to było czwarte ich spotkanie) lecz zaraz prawie upadł na trawę niczym worek kartofli, tknięty zaklęciem spowalniającym.
Zaskakujące, ale był tak ogarnięty wściekłością, że w pierwszej chwili nie poczuł okrutnego bólu w żebrach, dopiero parę sekund później, gdy usłyszał chrzęst trawy, zapowiadający niechybnie nadejście pary gogusiów z Gryffindoru; próbując oddychać z jak najmniejszą szkodą dla żeber, starał się opanować, ale na próżnio, bo łzy potwornego bólu mimo woli napłynęły mu do oczu. Niestety, czuł szóstym zmysłem, że to nie koniec cyrku z jego udziałem i, ogarnięty furią, leżał bez ruchu, czekając, aż ból nieco zelżeje a on będzie mógł wstać i wziąć odwet.
Tymczasem wokół niego zebrał się krąg gapiów, złożony głównie z młodszych uczniów, ale i rówieśników było sporo. Gapie, pomyślał z odrazą, zaciskając zęby i dysząc, najgorsza i najgłupsza hałastra świata, kto wie, czy nie gorsza od Pottera i Blacka razem wziętych.
-Jak ci poszedł egzamin, Smarku?- zapytał z obłudną życzliwością Potter. Snape poczuł, że go nienawidzi.
-Obserwowałem go, rył nosem po pergaminie.- zadrwił Black. -Na pewno tak go poplamił, że nie będą mogli odczytać ani słowa.
Jak zwykle, udało mu się rozbawić durną publiczność swoim „dowcipnym” tekstem. Snape uczynił ogromny wysiłek i rzucił się na trawie, chcąc wrócić do władz, ale Impedimento wciąż utrudniało mu ruch;, nie dość, że nie uwolnił się, to jeszcze ból w klatce piersiowej zaostrzył się tak, że musiał wbić twarz w trawę, by nie zawyć. Odporny na ból i cierpienie w imię prawdy, usłyszał głos w swojej głowie i odetchnął płytko. Odporny.
-Jeszcze… zobaczymy… tylko… tylko poczekajcie…- wydyszał, z trudem przekręcając głowę, by spojrzeć w twarz perfidnemu Potterowi, który teraz śmiał się szyderczo i patrzył na niego zarozumiale. Na dźwięk jego słów udał, że się przeraził i wymienił się spojrzeniem z Blackiem. Ten zaś spojrzał na niego z góry i wycedził lodowato:
-Na co mamy poczekać, Smarku? Na to, aż wydmuchasz sobie na nas nos?
Zagrzmiały śmiechy rozbawionych uczniów. Severus starał się ich zagłuszyć, przeklinając Pottera i Blacka i mieszając obelgi z najgorszymi zaklęciami, jakie tylko mógł sobie przypomnieć. Oczywiście, nie podziałały, bo nie miał w dłoni różdżki.
Potter i Black na użytek wiernych fanów i fanek postanowili jednakże dalej go gnębić, rzucając na niego czar Chłoszczyść. W jednej chwili zamilkł, bo w gardle zaczęła mu powstawać piana, jakby był jakąś pralką. Spróbował coś powiedzieć, ale to tylko poskutkowało wywołaniem chmary pięknych, różowych baniek mydlanych, na widok których Black zakrztusił się ze śmiechu a gapie zaczęli pokazywać na niego palcami i wołać: „Kto ma aparat?”. Snapem zawładnęła fala ogromnego poniżenia, szału i odrazy, jednocześnie zaś do walki stanęły coraz większe problemy z oddychaniem. Czuł, że jeszcze chwila tej idiotycznej zabawy, a się udusi, ale właśnie wtedy ktoś zawołał dziewczyńskim głosem:
-Zostawcie go!
-Co jest, Evans?- odkrzyknął Potter, mizdrząc się do niej. Snape zamknął oczy, nie mogąc znieść bólu w płucach i żebrach, a jednocześnie przed oczyma stanęła mu twarz Lilly.
-Zostawcie go! Co on wam zrobił?!
-No wiesz… to raczej kwestia tego, że on istnieje, jeśli wiesz, co mam na myśli…
Kolejna salwa śmiechu, tym razem ze strony Gryfonów. Snape otworzył rozpaczliwie usta i spróbował wciągnąć haust powietrza.
-Wydaje ci się, że jesteś bardzo zabawny, tak?- wydawało mu się, że usłyszał nutę pogardy w jej głosie i mimo słabości starał się skupić na jej słowach. -A jesteś tylko zarozumiałym, znęcającym się nad słabszymi szmatławcem, Potter. Zostaw go w spokoju.
-Zostawię, jak się ze mną umówisz, Evans.- błyskawicznie postawił warunek Potter a Snape jęknął głucho. O dziwo, udało mu się to. Poczuł, że mydliny w jego gardle znikają gdzieś a i ucisk w gardle zmalał. Leżał jednak wciąż cicho, nie chcąc zwracać na to zbytniej uwagi, bowiem dostrzegł w tym swoją szansę. Potter tymczasem cały czas szantażował Lilly, a ona opierała mu się, okraszając swą wypowiedź bardzo niepochlebnymi dla niego epitetami. Snape stłumił chęć do drwiącego śmiechu i odetchnął głębiej. Poruszył stopą, która zaczęła mu drętwieć i uświadomił sobie, że Impedimento przestaje działać. Cały czas zerkając na Pottera oraz Blacka, nasłuchując jego rozmowy z Lilly, ostrożnie podczołgał się stopę dalej, potem jeszcze kawałek dalej i jeszcze, aż wreszcie dotknął swojej różdżki. W tej samej chwili Black powiedział z udanym żalem:
-Nie masz szczęścia, Rogaczu…- i odwrócił się w stronę Snape’a lecz nim zdążył krzyknąć, Snape wycelował różdżkę w Pottera i pomyślał „Torvius!”. Błysk jasnego światła i Potter dotknął swojego policzka z sykiem, a gdy go odsłonił, wszyscy zebrani mogli zobaczyć, że ma paskudne rozcięcie, ciągnące się od końca brwi niemalże do kącika ust. Szczęki zadrgały mu wściekle i nim Severus zdążył zaatakować po raz drugi, sam zawisł w powietrzu, niczym nietoperzowaty latawiec, nakrywając się szatą. Huk śmiechu i drwin przez chwilę ogłuszył go totalnie.
-Puść go!- przedarła się przez rechot Lilly. Potter, o dziwo, usłuchał i już po chwili Severus spadł na ziemię na obolałe żebra. Musiał zacisnąć szczęki aż do bólu i także pięści, by nie ryknąć z wściekłości. Czuł się potwornie, cały dygotał i w tej chwili myślał tylko o jednym: zabić Pottera i Blacka, a potem oszołomić i przekląć cały tłum gapiów, wszystkich, bez wyjątku.
Zebrał się w sobie i wstał, dysząc i próbując poskromić cisnące się na usta ohydne zaklęcie, jednak nie docenił Blacka, który jednym ruchem różdżki spetryfikował go. Przeszło mu tylko przez myśl, że tym razem udało mu się upaść na plecy, ale zamiar ukatrupienia bestialskiego Pottera zaczął krystalizować się w jego opętanej żądzą zemsty głowie.
Tymczasem Lilly została wyprowadzona z równowagi i warknęła na chłopaków bardzo groźnie, żeby dali mu spokój i go uwolnili. Potter próbował się stawiać, jednakże chęć przypodobania się rudowłosej koleżance zwyciężyła w jego dumnej, butnej duszy i niechętnie, ale cofnął urok Blacka.
Snape wstał ociężale i obrzucił zgromadzonych nienawistnym, pogardliwym wzrokiem, które nie ominęło także Gryfonki, stojącej kilkanaście stóp od niego. Nie był sobą, czuł to.
-Masz szczęście, Smarkerusie, że Evans tu była…
-Nie potrzebuję pomocy tej małej, brudnej szlamy!- wrzasnął Snape, nim zdążył pomyśleć i spojrzał na Lilly, opamiętując się w ułamku sekundy, jakby wylano na niego kubeł zimnej wody. Ta jednakże zamrugała szybko i, patrząc na niego obco, odparła tchnącym mrozem głosem:
-Świetnie! W przyszłości nie będę sobie zawracać tobą głowy i na twoim miejscu wyprałabym gacie, Smarkerusie.
Poczuł, że słowa te wbijają się w jego serce niczym drzazgi, każde coraz mocniej i boleśniej… pęknięte żebra były niczym w porównaniu z tym, co poczuł teraz po jej słowach. Chciał coś powiedzieć, ale rozjuszony Potter wycelował w niego różdżkę i wrzasnął, by ją przeprosił. Lilly nie dała Severusowi dojść do słowa, ba, nawet na niego nie patrząc, dygocząc z gniewu zawołała wściekle:
-Nie zmuszaj go, żeby mnie przeprosił! Jesteś taki sam, jak on!
-Co? Ja nigdy bym cię nie nazwał… no wiesz, jak!
Severus czuł się, jakby zamienił się w kamienny słup, w którego wnętrzu rozniecono ognisko i wpuszczono tam stado ogniolubnych, okrutnych chochlików podobnych do florydenów...

-Panie Snape? Czy pan mnie słyszy?
Potrząsnął głową i rozejrzał się przytomniej dookoła, ściągnięty gwałtownie na ziemię ostrym, surowym głosem, tak różnym od głosów ze wspomnienia. Ujrzał przed sobą gniewną twarz nauczycielki transmutacji.
-Co…?- bąknął, nie mogąc zupełnie pozbyć się wrażenia, że jest na błoniach a wokół stoją nabijający się z niego uczniowie. McGonnagall nie spodobał się jego ton.
-Czy pan się na pewno dobrze czuje?- spojrzała na niego podejrzliwie. Teraz dopiero uświadomił sobie, że stoi przed wielką Salą, czekając na egzamin z eliksirów i że jest jedynym uczniem, który nie wszedł do środka. -Wyczytałam pana dwukrotnie. Czy pan na pewno jest gotów stanąć do egzaminu?
-Tak, jestem… przepraszam, zamyśli…- zaczął wyjaśniać niechętnie, ale ona przerwała mu, popychając go w stronę otwartych drzwi Sali.
-No to proszę wejść do środka i przygotować się do egzaminu! Siedzi pan w czwartym rzędzie, w piątej ławce.
Bez słowa pretensji wszedł do środka, dotarł do wskazanego miejsca, usiadł i zapatrzył się w komisję, siedzącą za nakrytym zielonym suknem stołem. Skup się, pomyślał, to jest najważniejszy egzamin w twoim życiu, Snape!
W milczeniu wysłuchał krótkiej przemowy przewodniczącego z Ministerstwa, odczekał, aż dadzą mu kartę i spojrzał na pytania, starając się zapomnieć o Lilly Evans i wszystkim, co z nią się wiązało. Tak, to jest to, przemknęło mu przez myśli, gdy sięgnął po omacku po pióro i zamoczył je w kałamarzu, czytając pytanie pierwsze. Nie upłynęły trzy sekundy, jak był w połowie odpowiedzi na pytanie, jakie wpływ na barwę i konsystencję ma dodanie szczypty suszonego korzenia imbiru do eliksiru tojadowego.

cdn.

Komentarze:


longchamp pliage tour eiffel
Poniedziałek, 22 Września, 2014, 06:27

Whether our Derby comes too early in the season has always been a
longchamp pliage tour eiffel

 


gucci pochette
Sobota, 01 Listopada, 2014, 04:39

Several southeastern cities sprang up in the list this season. The southeastern coastal region has a number of pollinating trees, such as red cedar, hackberry, elm, willow, poplar, bald cypress, bayberry, wax myrtle, ash, birch, hickory, pecan, paper mulberry, sycamore, mulberry, oak and walnut, Waldron says.
gucci pochette

 


parfum gucci
Poniedziałek, 03 Listopada, 2014, 12:04

President Clinton ApologizesThe 25th anniversary of the public apology came and went without much notice. The government wishes people would just forget about this embarrassing and regrettable event in US history, but lucky for you, I'm here to tear off the scab.
parfum gucci

 


gucci nice
Piątek, 14 Listopada, 2014, 23:31

Get ready to follow New York Fashion Week directly from your mobile device or tablet in a whole new and exciting way.
gucci nice

 


mcm bags trend
Sobota, 20 Grudnia, 2014, 21:39

For all the racecourse rivalry, there is a constant symbiosis between the elite players. Magnier would prefer Montjeu, being groomed as a successor to his veteran nine times champion sire Sadler's Wells at Coolmore, to win today, but would not be suicidal if Sinndar emerged the victor; the dual Derby winner is a son of the Tipperary stud's most exciting young stallion, Grand Lodge. Last Tuesday at the Tattersalls yearling sales in Newmarket, Magnier outbid Mohammed at a European record of 3.4m guineas for a yearling colt by Sadler's Wells out of the Prix Vermeille winner Darara, sold by the Aga Khan for 470,000 guineas six years ago.
mcm bags trend

 


mcm clothing
Poniedziałek, 22 Grudnia, 2014, 17:27

Plus tôt, LiLo était arrivé a l'Ed Sullivan Theater pour le tournage de son apparition sur le Late Show avec David Letterman porter des pantalons noirs, une boule noire étranglée veste haut et blanc, accessoirisé avec un sac a bandouliere noir et bottines noires.
mcm clothing

 


gordon
Niedziela, 04 Stycznia;, 2015, 06:51

w40MOA http://www.QS3PE5ZGdxC9IoVKTAPT2DBYpPkMKqfz.com

 


gordon
Niedziela, 04 Stycznia;, 2015, 06:52

w40MOA http://www.QS3PE5ZGdxC9IoVKTAPT2DBYpPkMKqfz.com

 


Durga
Wtorek, 27 Stycznia;, 2015, 11:30

Dear Britta,When did you get the book? I got on the first day for a very good deal. I knew Snape loved Lily! My family all thgohut Snape was good. I only believed it 50% just to be on the safe side Yes i agree NOT MY DAUGHTER, YOU BITCH! was the best quote. I simply laughed at that part the whole time. Especially when she was fired up and fighting Bellatrix like no one had ever seen her fight. I was celebrating with joy when she beat Bellatrix. Good thing she was in the Order. the girl with the email,once again, a part hidden so no one else knows my email besides you.

 


hogan onlline shop
Piątek, 24 Kwietnia, 2015, 23:31

Les r?gles de baseLes pi?ges ? ?viter pour embrasser, Ce qu'il ne faut pas faire en embrassant Comment embrasser avec un appareil dentaire ? Comment embrasser avec des lunettes ? Assurer son premier baiserles risques du baiser, les dangers du french kiss, l'Herp?s, la Mononucl?oseT?moignages sur le French Kissfrench kiss baiser avec la langue baisers avec la langue flirt flirter flirt pouss?french kiss baiser avec la langue baisers avec la langue flirt flirter flirt pouss???omment embrasser
hogan onlline shop

« 1 2 

Twój komentarz:
Nick: E-mail lub strona www:  

| Script by Alex

 





  
Kolonie Harry Potter:
Kolonie Travelkids
  
Konkursy-archiwum

  

ŻONGLER
KSIĘGA HOGWARTU

Nasza strona JK Rowling
Nowości na stronie JKR!

Związek Krytyków ...!
Pamiętnik Miesiąca!
Konkurs ZKP

PAMIĘTNIKI : KANON


Albus Severus Potter
Nowa Księga Huncwotów
Lily i James Potter
Nowa Księga Huncwotów
Pamiętnik W. Kruma!
Pamiętnik R. Lupina!
Pamiętnik N. Tonks!
Elizabeth Rosemond

Pamiętnik Bellatrix Black
Pamiętnik Freda i Georga
Pamiętnik Hannah Abbott
Pamiętnik Harrego!
James Potter Junior!
Pamiętnik Lily Potter!
Pamiętnik Voldemorta
Pamiętnik Malfoy'a!
Lucius Malfoy
Pamiętnik Luny!
Pamiętnik Padmy Patil
Pamiętnik Petunii Ewans!
Pamiętnik Hagrida!
Pamiętnik Romildy Vane
Syriusz Black'a!
Pamiętnik Toma Riddle'a
Pamiętnik Lavender

PAMIĘTNIKI : FIKCJA

Aurora Silverstone
Mary Ann Lupin!
Elizabeth Lastrange
Nowa Julia Darkness!

Joanne Carter (Black)
Pamiętnik Laury Diggory
Pamiętnik Marty Pears
Madeleine Halliwell
Roxanne Weasley
Pamiętnik Wiktorii Fynn
Pamiętnik Dorcas Burska
Natasha Potter
Pamiętnik Jasminy!

INKUBATOR
Alicja Spinnet!
Pamiętnik J. Pottera
Cedrik Diggory
Pamiętnik Sarah Potter
Valerie & Charlotte
Pamiętnik Leiry Sanford
Neville Longbottom
Pamiętnik Fleur
Pamiętnik Cho
Pamiętnik Rona!

Pamiętniki do przejęcia

Pamiętniki archiwalne

  

CIEKAWE DZIAŁY
(Niektóre do przejęcia!)
>>Księgi Magii<<
Bestiarium HP!
Biografie HP!
Madame Malkin
W.E.S.Z.
Wmigurok
OPCM
Artykuły o HP
Chatka Hagrida!
Plotki z kuchni Hogwartu
Lekcje transmutacji
Lekcje: eliksiry
Kącik Cedrica
Nasze Gadżety
Poznaj sw�j HOROSKOP!
Zakon Feniksa


  
Co sądzisz o o zakończeniu sagi?
Rewelacyjne, jestem zachwycony/a!
Dobre, ale bez zachwytu
Średnie, mogłoby być lepsze
Kiepskie, bez wyrazu
Beznadziejne- nie dało się czytać!
  

 
© General Informatics - Wszystkie prawa zastrzeżone
linki