|
Myślodsiewna Severusa Snape'a Prowadzi asystentka Snape'a Meg Dzięki wybitnej znajomości czarów uzyskałam dostęp do osobistej myślodsiewni Mistrza Eliksirów. Teraz będziemy mieli pełen wgląd w jego wspomnienia z młodości, a także z lat późniejszych... poznamy też jego osobiste przemyślenia, kłopoty i problemy, troski i radości bez potrzeby odwoływania się do legilimencji. Zapraszam serdecznie do lektury ściśle tajnych odbić duszy profesora Severusa Snape’a! [ Powrót ] Środa, 03 Września, 2008, 12:23 Wspomnienie 50. Witam! Zanim powiem coś więcej, najpierw chciałabym gorąco z całego ser ducha podziękować Związkowi Krytyków Pamiętników za przyznanie Myślodsiewni I miejsca. To dla mnie ogromny zaszczyt, wielka przyjemność i przemiłe zaskoczenie! Mam nadzieję, że zasługuję na takie wyróżnienie i cieszę się bardzo, że Myślodsiewnia została doceniona. Dziękuję także wszystkim za gratulacje :* Jestem bardzo wdzięczna i bardzo szczęśliwa, wszystko dzięki Wam DZIĘKUJĘ raz jeszcze! * -A więc to wszystko, co masz mi do powiedzenia na jej temat? Dziwię ci się, Severusie, pracujesz z nią bowiem od miesiąca, a nie jesteś w stanie powiedzieć o niej dwóch zdań! -Od miesiąca jest moją asystentką, pomaga mi w prowadzeniu zajęć. Jest dobra, ale nie najlepsza.- odpowiedział, obnażając zęby. -To są dwa zdania, wystarczą? -Doprawdy, bawisz mnie.- Dumbledore roześmiał się dobrodusznie. -Nie będę jednak wnikał w szczegóły… zastanawia mnie tylko fakt, iż powiedziałeś o pannie Smith „dobra, ale nie najlepsza”. -Chce pan przypomnieć mi o rezultatach egzaminu końcowego i rekomendacji z uczelni, dyrektorze?- zapytał zatrutym słodyczą głosem Snape, patrząc ze złością na siedzącego naprzeciwko czarodzieja. -Jeśli tak, to ja pozwolę sobie przypomnieć, że jesteśmy w Hogwarcie i panna Smith pracuje na moich warunkach i ma spełniać moje standardy, które najprawdopodobniej różnią się od standardów egzaminacyjnych. -To znaczy, że są o wiele ostrzejsze? -Na litość boską, chyba nie chce mi pan powiedzieć, że jestem zbyt wymagający?- Snape pochylił się nieco nad biurkiem, a jego oczy pojaśniały. -Skarżyła się na mnie?- zniżył głos. Dumbledore przez chwilę patrzył na niego przenikliwie a potem odpowiedział zagadkowo jak zwykle : -Obaj doskonale wiemy, że Meg Smith nie jest typem kobiety, która skarżyłaby się na swojego pracodawcę czy mentora. Odniosłem wrażenie podczas naszej pierwszej rozmowy, że jest jak stal. Stal… z kruchym rdzeniem…? -Będę wymagał od niej tego, czego wymagałbym od każdego, kto zdał egzaminy tak, jak ona.- powiedział przez zaciśnięte zęby i wstał. -Pan wybaczy, dyrektorze… dochodzi piąta, mam coś do zrobienia. Na pewno myśli, że się wymiguję od rozmowy. -Ależ idź, idź, Severusie… tylko nie zapomnij, że ona jest kobietą. -Oczywiście.- odpowiedział i opuścił krągły gabinet. W głowie huczały mu słowa : „Nie zapomnij, że ona jest kobietą” i słyszał je tak, jakby zostały wypowiedziane w sposób: „Nie zapomnij, że ona jest k o b i e t ą ” * Szła szybko korytarzem, myśląc o tym, co powiedział jej Remus Lupin i zapalając różdżką zgaszone pochodnie. Najważniejsze, że przyznał, iż się znali… ale co do powodu ich niechęci skłamał, na pewno skłamał, to nie mogło chodzić o… Przystanęła, bo zdało jej się, że usłyszała jakiś hałas za rogiem. Nasłuchiwała chwilę, ale oczywiście, teraz zapadła cisza. To nie były zwidy… a jednak! Usłyszała jakieś stłumione śmiechy, jęki i przyciszone krzyki. -Nie, nie… zostawcie ją… -Zamknij się, szlamo… Dalej, szybko, zanim ktoś… -Nie, błagam… -Co tu się dzieje?- Meg z prędkością pioruna kulistego wypadła zza rogu, w samą porę, by ujrzeć, jak dwójka Ślizgonów męczy jakąś dziewczynkę, a druga próbuje ich odciągnąć. Poznała je natychmiast: siostry Collins, jedna z czwartej, druga z drugiej klasy. Wyróżniały się na zajęciach prof. Snape’a tym, że obie wszystko przyrządzały z drobiazgową dokładnością i otrzymywały wysokie oceny. Na dźwięk surowego głosu Ślizgoni odwrócili się jednocześnie i jednocześnie powiedzieli: -Nawiewamy! - Drętwota! - zanim zdążyła cokolwiek pomyśleć, przez jej głowę przemknęło pierwsze lepsze zaklęcie, a z jej różdżki wystrzelił czerwony promień. Usłyszała wrzask, huk i zamknęła oczy, padając na ziemię, odrzucona siłą zaklęcia. Oprzytomniała, gdy jakieś silne ramię poderwało ją do góry i odepchnęło na ścianę. -Thomas, Gordon, do mojego gabinetu. Poczekajcie tam na mnie, zaraz przyjdę. Powoli otworzyła oczy i odwróciła głowę w stronę, z której dochodził głos. Nie zdziwiła się, widząc swojego mentora. Jego twarz była blada a w oczach było o wiele więcej groźnych błysków, niż zazwyczaj. W jednej chwili zrozumiała, w jakie tarapaty wpadła. * Zastanawiające, wszyscy są przeciwko mnie, wszyscy uważają, że źle postępuję wobec niej, ale dlaczego, na litość boską? Kogo tu ogarnęło zaćmienie, spowodowane barwą jej głosu, blaskiem jej oczu czy figlarnym uśmiechem…? Przerwał swoje rozmyślania dość gwałtownie, bowiem usłyszał jakiś huk i krzyk, dochodzący zza rogu korytarza, którym spokojnie wracał do lochów. W ciągu sekundy znalazł się na miejscu i zobaczył tam dwójkę oszołomionych uczniów ze swojego domu oraz Smith z różdżką, leżącą obok. Ze schodów właśnie zbiegały dwie Gryfonki, najwyraźniej przerażone tym, co widziały. Jednym energicznym ruchem podniósł swoją asystentkę - najwyraźniej zaklęcie ją ogłuszyło - , ocucił jednym zaklęciem swoich podopiecznych i rozkazał im udać się do swojego gabinetu. Najważniejsze, żeby znikli… trzeba z nią porozmawiać, co ona odegrała?! Gdy Ślizgoni, zataczając się, znikli na schodach, obrócił się w stronę Meg, która stała, oparta mocno o ścianę i patrzyła na niego. Ach, tak, więc czekasz na mój wzrok i moje słowa? -Czy może mi pani wytłumaczyć, co tu się działo?- zapytał, siląc się na spokój. Podszedł bliżej i stanął przodem do niej, bo dziewczyna wyglądała, jakby miała zaraz zemdleć. Jej oczy były dziwnie matowe. -Zobaczyłam, że ci dwaj, których pan odesłał, znęcają się nad inną uczennicą… nazwali ją też szlamą.- powiedziała cicho. Wyglądała na osłabioną i jej głos też nie był tak mocny i hardy, jak do tego przywykł. Co, u licha… -I dlatego zaatakowała ich pani zaklęciem oszałamiającym?- zapytał. Ostre postawienie sprawy powinno ją przywrócić do pionu. Meg spojrzała na niego jakoś inaczej, jakby przenikliwie - niemiłe skojarzenie z oczyma Dumbledore’a - i odpowiedziała pytaniem na pytanie: -Miałam im na to pozwolić? -Nie, ale w tej szkole nie stosuje się zaklęć oszałamiających na uczniów, którzy łamią regulamin.- odpowiedział prawie łagodnie. Cholera jasna, na skrzydła smoka, dlaczego akurat ona… dlaczego nie ten przeklęty Lupin? -Sądziłem, że profesor Dumbledore zapoznał panią z zasadami karania uczniów… tak na wszelki wypadek. -Nic pan nie rozumie.- odpowiedziała. Głos jej się załamał. Zamknęła oczy i spuściła głowę. Czarna, jedwabista grzywka opadła jej na czoło. Nie chowaj się przede mną, bo to i tak nic nie da… o co ci chodzi, Meg? -Oni chcieli zrobić jej krzywdę… tylko dlatego, że nie jest czarownicą z krwi i kości! Tak nie może być… to… to niesprawiedliwe!- uniosła na niego twarz. Przeżył wstrząs, widząc na niej łzy, maleńki, srebrne łzy, tak przypominające łzy feniksa. W jej oczach czaiło się niezrozumienie, usta były na wpółotwarte i drżące… Była śliczna… ,ale musiał przejść ponad to. -Uspokój się.- nakazał, zniżając głos. Jak dobrze, że akurat nikt się tu nie pęta… -To się czasami zdarza, ale nie wolno ci tak reagować, rozumiesz? Nie wolno ci było rzucać na nich zaklęć… -Straciłam nad sobą panowanie! -…i za to możesz zostać wyrzucona stąd.- spokojnie dokończył swoje zdanie i zobaczył, że przestała płakać. Teraz, dla odmiany, wpatrywała się w niego w milczeniu, z zaskoczeniem. -Broniłam…- zaczęła, ale on potrząsnął głową, uciszając ją. -Wiem. Straciłaś panowanie nad sobą… muszę to zgłosić. Chodź. Poszła za nim, wciąż patrząc na niego nierozumiejąco. Ruszył przodem, nie chcąc na nią patrzeć dłużej. Obyś był równie wyrozumiały, Dumbledore, jak w przypadku Lilly… * To było zupełnie, jak zły sen, jak jakiś niezasłużony koszmar. To niemożliwe… nie mogą mnie stąd wyrzucić… jestem tu od miesiąca… straciłam panowanie nad różdżką, nie mogłam tego tak zostawić… Jej bladą twarz wygiął lekki grymas. Przypomniała jej się scena sprzed lat. -No i co nam teraz powiesz, Smith? Teraz już nie będziesz na nas donosić, co? Jasnowłosa nastolatka patrzyła rozszerzonymi z przerażenia oczyma na różdżkę, skierowaną prosto w jej serce. -Jesteście podlił… zasłużyliście na karę!- zawołała jednak, odrzucając głowę w tył i wybuchając płaczem. -Jesteście… jes… Nie! Dlaczego wtedy nie zdążyłam przybyć na czas? Dlaczego nie byłam z nią? , kołatało jej się w głowie. Ach, tak, to było wtedy, jak pokłóciłyśmy się o Garreta… nie chciałam, żeby się z nim spotykała… powiedziała, że jestem zazdrosna i że mam dać jej święty spokój… a potem trafiła na nich… Do dzisiaj pamiętała wykrzywione szyderstwem twarze najprzystojniejszych, a zarazem najbardziej podłych uczniów z równoległej klasy od prof. Ticksa. Słynęli w szkole chyba w równej mierze z urody, co z podłości i dręczenia uczniów, najczęściej młodszych. Marion była jej rówieśniczką lecz drobna sylwetka, jasne loki i szczupła, nieco dziecięca twarz sprawiały wrażenie, jakby miała pięć lat mniej. Najwidoczniej dlatego banda Leonarda odważyła się podnieść różdżkę na przewodniczącą piątej klasy prof. Gillis. Szlamowata znajda! , usłyszała w głowie ich krzyki i mimowolnie zakryła dłonią oczy. „Szlamowata znajda” to był jedyny powód, dla którego Marion, zaadaptowana przez rodziców Meg osierocona córka londyńskich aktorów, którzy zginęli w wypadku latającego dywanu, straciła wówczas pamięć, a tak niewiele brakowało, by straciła także i życie. To chyba strach, pomieszany z niewiedzą własnego losu, ze świadomością, na co stać jej oprawców, połączony z zabawnymi- lecz również niebezpiecznymi- zaklęciami wywołały u niej zanik pamięci. Wzywała mnie… zawsze byłam przy niej i pomagałam jej… a tamtego dnia trawiły mnie żal i złość za jej głupotę i niesprawiedliwe słowa… ta idiotyczna duma! Do dziś zapytywała siebie samą, czy jej obecność wtedy zmieniłaby bieg wydarzeń i do dzisiaj nie potrafiła normalnie reagować, widząc krzywdę słabszych, zwłaszcza na szkolnym korytarzu. -Czekolada marcepanowa.- usłyszała głos mentora i wróciła do rzeczywistości. Kamienna chimera odsunęła się, ukazując kręte schody. Severus ruszył nimi pierwszy, a ona za nim, z sercem w gardle i łzami pod powiekami. Jesteś silna, Meg, wytrzymaj! - powiedziała sobie, gdy stanęli przy znanych jej już drzwiach. * -Nie wiedziałem. -Skąd pan miał wiedzieć? Przecież pana obchodzi wyłącznie to, czy potrafię odróżnić menzurkę od pipety oraz jak sobie radzę z warzeniem eliksirów. Choć słowa, jakie wypowiedziała, były mocne, w jej głosie po raz pierwszy nie było hardości ani arogancji; przeciwnie, wypowiedziała je w sposób zaskakująco… łagodny. Stali w klasie od eliksirów. Na zewnątrz dzień chylił się ku końcowi, przez zaczarowane okno wpadał do środka pomarańczowy blask zachodzącego słońca i stawiał w ciepłej plamie ciemnowłosą asystentkę oraz jej nauczyciela. -Rozumiem cię. -Słucham? -Rozumiem, że masz do siebie żal, że nie byłaś wtedy z Marion. W jej oczach widoczne było zaskoczenie. Nie powiedziała nic, tylko patrzyła na niego, a jej usta były delikatnie rozchylone. -Też kiedyś… zawiodłem kogoś, kogo… kto był dla mnie bardzo ważny. Zupełnie nie wiedział, dlaczego jej o tym mówi, bo mimo wszystko podobieństwo obu sytuacji było znikome… Podszedł do blatu i dotknął jego brzegów dłońmi. Rękaw czarnej szaty zsunął się za nadgarstek. W oczach Mistrza Eliksirów błąkało się dawne wspomnienie. Zaczął mówić, bezbarwnym głosem człowieka, który przeżył zbyt wiele, aby nauczyć się żyć na nowo. -Severusie, błagam cię, daj sobie z tym wszystkim spokój, to są niebezpieczni ludzie, oni są ź l i! -Lilly, uwierz mi, to nie jest tak, jak myślisz, oni mają cel, chcą zbawić świat, mogę się przy nich wiele nauczyć! -Nauczyć jak zabijać niewinnych ludzi, tak? -Oni nie zabijają bez sensu i dla zabawy, media to tak ukazują, ale ja wiem, że jest inaczej! -Ach tak, więc to ja się mylę? -Nie, ale… -Severusie, jeszcze jest czas, jeszcze możesz od nich odejść, wróć na dobrą drogę, proszę cię, zaklinam w imię naszej przyjaźni, wróć! -Lilly… nie mogę i… nie chcę. Zrozum mnie, chcę wykorzystać szansę, jaką mi dają! Lilly! … -Masz szczęście, Smarkerusie, że Evans tu była… -Nie potrzebuję pomocy tej małej, brudnej szlamy!- wrzasnął Snape, nim zdążył pomyśleć i spojrzał na Lilly, opamiętując się w ułamku sekundy, jakby wylano na niego kubeł zimnej wody. Ta jednakże zamrugała szybko i, patrząc na niego obco, odparła tchnącym mrozem głosem: -Świetnie! W przyszłości nie będę sobie zawracać tobą głowy i na twoim miejscu wyprałabym gacie, Smarkerusie. Poczuł, że słowa te wbijają się w jego serce niczym drzazgi, każde coraz mocniej i boleśniej… pęknięte żebra były niczym w porównaniu z tym, co poczuł teraz po jej słowach. Chciał coś powiedzieć, ale rozjuszony Potter wycelował w niego różdżkę i wrzasnął, by ją przeprosił. Lilly nie dała Severusowi dojść do słowa, ba, nawet na niego nie patrząc, dygocząc z gniewu zawołała wściekle: -Nie zmuszaj go, żeby mnie przeprosił! Jesteś taki sam, jak on! -Co? Ja nigdy bym cię nie nazwał… no wiesz, jak! Severus czuł się, jakby zamienił się w kamienny słup, w którego wnętrzu rozniecono ognisko i wpuszczono tam stado ogniolubnych, okrutnych chochlików podobnych do florydenów… … -Lilly, przepraszam, wybacz mi, naprawdę nie… -Tylko mi nie mów, że nie chciałeś. Powiedziałeś to, co przyszło ci do głowy jako pierwsze… rozumiem to. -To nie jest tak, to wszystko… -A jak? Mógłbyś chociaż raz w życiu nie udawać, że żałujesz tego, iż jesteś z nimi, iż jesteś j e d n y m z n i c h! No i widzisz? Nawet nie możesz zaprzeczyć, że jesteś śmierciożercą. Dlaczego spuszczasz głowę? Nie masz odwagi spojrzeć szlamie w oczy, ty, pan nowego porządku? No, co, co tak patrzysz, czy to nie ty mówiłeś ostatnio, że chcecie zbawić świat? Więc idź i zbawiaj go razem z nimi, ale nie oczekuj, że ja powiem ci „Z Bogiem”! Zaledwie poczuł jej dłoń na swoim ramieniu, ale nie drgnął, odwracając się dopiero po chwili. Musiała zadrzeć nieco głowę, żeby spojrzeć na niego, zupełnie tak, jak Lilly, pewnie dlatego na początku wziął ją za hardą. W jej oczach lśniły łzy, a może to ostatnie promienie słoneczny odbijały się w tęczówkach. Nie opuściła ramienia, chociaż stali teraz twarzami do siebie. -Widziałam, że coś cię gnębi.- powiedziała cicho. Nawet nie zauważył, że powiedziała do niego na „ty”. Nie miał pojęcia, skąd wzięła się w nim ta nagła zagłada woli, stanowczości i dyscypliny, gdzie podziała się jego tarcza ochronna… przed oczyma widział tylko Lilly, a przed nim stała jej kopia… nie, co ja plotę, zganił się w duchu, przecież Lilly miała rude włosy i jasnozielone oczy, a to jest Meg, Meg Smith, ma zupełnie inną twarz, inne oczy, to zupełnie inna kobieta… lecz… * - Dwa razy Ognista Whisky z nutą kofeinową.- powiedział do Rosmerty, gdy przepchnęli się przez tłum do lady. Spojrzała na nich podejrzliwie, zwłaszcza na niego, jednakże widząc jego wzrok Nic nie mów , wstrzymała się od wszelkich komentarzy i podała im drinki. Meg wzięła swój równie posłusznie; w ogóle od chwili opuszczenia zamku nie poddała pod dyskusję ani jednego z jego niewielu słów. Pewnie dla postronnego obserwatora wyglądałoby co najmniej zabawnie, jeśli nie zastanawiająco lecz niewiele go to obchodziło w sumie. Usiedli przy jednym z wciśniętych w boczną salę stolików tuż przy zasnutym parą oraz kurzem oknie. Snape rozejrzał się dyskretnie po gospodzie, ale nie mylił się: nie było tu nikogo, kto mógłby sobie pozwolić na komfort wydania ich „górze”. Spojrzał na siedzącą naprzeciwko asystentkę: jej twarz była jak maska, oczy jednakże płonęły żywym ogniem. -Masz mnie już za obłąkanego, czy poczekasz z tym do piątej kolejki?- mruknął, a ona roześmiała się. W pierwszej chwili myślał, że się przesłyszał, ale nie: ona naprawdę roześmiała się i to tak wdzięcznie, szczerze i zabawnie, jak nigdy dotąd. Czy ja słyszałem kiedykolwiek dotąd jej śmiech? , zastanowił się, przytykając kieliszek do warg i nie spuszczając z niej wzroku. Tak, jeden raz, gdy śmiała się przy Dumbledorze, ale nigdy nie wyłącznie w moim towarzystwie i z powodu moich słów. Meg podniosła kieliszek i powiedziała zagadkowym tonem, przypominający mu za każdym razem nutę wiolonczeli: -Twoje zdrowie, Mistrzu. … -… bardzo dobrze, Ruth, uważaj tylko na nalewkę jarzębinową, jest bardzo mocna i… -Pani asystent?- Jasnowłosa Puchonka uniosła niepewnie dłoń, patrząc z konsternacją na siedzącego przy biurku profesora Severusa Snape’a, sprawdzającego jakieś eseje (a raczej: wpatrującego się przez piętnaście sekund w jakieś wypracowanie, a potem przez dwie- w prowadzącą zajęcia asystentkę). -Tu nie ma nalewki jarzębinowej… tylko eliksir jarzębaty.- szepnęła wystraszonym głosem, teraz już prawie wcale nie patrząc na stojącą nad jej ławkę praktykantkę. Ta zaś rozchyliła nieco usta i obejrzała się na siedzącego kilka stóp dalej nauczyciela. Wyczuł chyba to, bo uniósł wzrok i, zmierzywszy ją krótkim spojrzeniem, przyjrzał się Puchonce. -Co mówiłaś, Torrell? -Powiedziałam, że w tym naparze nie ma nalewki jarzębinowej, tylko eliksir jarzębaty. -Bardzo dobrze.- odpowiedział i znowu przeniósł wzrok na esej, skrobiąc piórem kilka słów na jego prawym marginesie. Meg stłumiła uśmiech i spojrzała na Ruth Torrell. -A więc, eliksir jarzębaty… a co z twoim naparem, Andre?- podeszła do kolejnej ławki. Lekcja potoczyła się dalej normalnym trybem. Po skończonych zajęciach, gdy loch opustoszał, Snape podniósł się zza biurka i podszedł do Smith, porządkującej probówki w tyle klasy. -Gdyby nie nalewka jarzębinowa, dostałabyś dziesięć punktów. -No proszę! Jeszcze kilka dni temu byłeś skłonny dać mi zero… czyżby to wpływ wczorajszej wizyty w Trzech Miotłach?- odwróciła się do niego przodem, spoglądając na niego spod półprzymkniętych powiek. Jego twarz była tak niezgłębiona, jakby wyrzeźbiono ją w jakimś szlachetnym kamieniu… a jednocześnie dla niej była jeziorem, którego fale czasem odkrywają skarby głębin. -Nie.- odpowiedział poważnie. -Jesteś bardzo bystra, inteligentna i potrafisz logicznie myśleć nawet w sytuacjach kryzysowych… widzę w tobie godną następczynię. -Chyba powinnam to sobie gdzieś zapisać.- powiedziała, nie odrywając wzroku od jego oczu. W jej głosie wyczuć można było nutę żartu, kąciki jej ust drżały od tajonego uśmiechu. -Bardzo możliwe, że powiedziałem to pierwszy i ostatni raz w życiu. Nie mogła na niego nie patrzeć. Te czarne oczy ciągnęły ją o wiele mocniej, niż w świecie bez magii potarty bursztyn przyciąga skrawki papieru… swoją drogą, ma w sobie tyle tajemniczości i magii, co bursztyny, pomyślała. Czas się dla niej zatrzymał, pragnęła, by wreszcie mogła być z nim szczera, ale zaraz coś kazało jej się pohamować. Zamknęła usta i przymknęła oczy. Gdy otworzyła je ponownie, on stał już przy blacie. -Jak na pierwsze zajęcia, spisałaś się bardzo dobrze, Meg.- usłyszała jeszcze i stłumiła westchnięcie. Jesteś tylko praktykantką… nie zapominaj o tym. -Dziękuję za wszystko. -Nie ma za co, spełniałem tylko swoje obowiązki. Odwróciła wzrok. Trawa wokół Hogwartu zazieleniła się, ukwiecone błonia pachniały subtelnie i kusząco, taflę jeziora marszczył wieczorny wiatr. Słońce skryło się już za górami, ale wciąż było jasno. Niebo powoli upodabniało się do gigantycznego płatka chabru, robiło się nieco chłodniej… ostatecznie, choć kalendarzowa wiosna przyszła dwa miesiące temu, nadal czasami do tej angielskiej krainy witały chłody. Stali przed główną bramą Hogwartu, teraz zamkniętą. Kamienne, ociosane idealnie bloki chropowatego, białego marmuru nabierały intensywnej barwy trudnej do opisania. Sztachety kutej z żelaza bramy i łuku zlewały się w jedno z otoczeniem a skrzydlate dziki zdawały się być bezkształtnymi blokami. -Czy możesz powiedzieć, że… dobrze się nam pracowało? -Tak.- przytaknął, patrząc na nią, czuła to, chociaż jego twarz pozostawała w pół cieniu. Zapalona lampka naftowa, jaką wziął ze sobą, by oświetlić jej drogę w parku, stała koło jego nogi i rzucała światło tylko na kamienny podjazd. -Dobrze się nam pracowało, Meg. Spisałaś się świetnie. -Dziękuję. -Rzadko chwalę, ale jeśli już, to tylko najlepszych. -Dziękuję.- powtórzyła i zaśmiała się cicho, kryjąc fakt, że po policzkach płyną jej łzy a głos delikatnie zaczyna drżeć. Severus chyba jednak zauważył to, bo nieoczekiwanie podszedł bliżej o krok. -Dlaczego płaczesz?- zapytał. Nie wiedziała, co mu odpowiedzieć… może nadszedł czas naprawdę? Spojrzała na niego, przełykając łzy i modląc się, by nie pytał o nic więcej. Podszedł i przyciągnął ją do siebie jednym ramieniem. -Źle się stało, że cię poznałam.- powiedziała cicho, pociągając nosem i wtulając twarz w jego rękaw. Zimny posąg… nic bardziej mylnego… -Nie stało się źle.- odsunął ją od siebie i położył dłonie na jej ramionach. -Byłaś idealną asystentką, ale przecież wiesz, że możesz zostać. -Nie, nie mogę.- otarła łzy wierzchem dłoni, nakazując sobie spokój i wyzywając się w duszy od idiotek. -Możesz.- odparł spokojnie. Spojrzała mu w oczy, zaskoczona taką odpowiedzią. -Pamiętasz tamtą noc w Hogsmeade? Wiesz o mnie więcej, niż jakakolwiek żyjąca osoba na tej ziemi… to oczywiście może sprawić, że wkrótce cię znienawidzę, ale ja sądzę, że może stać się wręcz odwrotnie. Wysłuchała jego słów w spokoju, chociaż serce jej biło jak szalone. Poczuła nagle jakąś niebiańską radość, która spłynęła w nią równie miarowo, jak przedtem żal. -Zawsze możesz na mnie liczyć, Severusie.- powiedziała, kładąc dłoń na jego lewym ramieniu. -Lilly byłaby z ciebie dumna. Przez jego twarz nie przemknął ani jeden cień, który zwykł był się pojawiać za każdym razem, gdy o niej rozmawiali. -A ty zawsze otrzymasz moją pomoc. -Będę o tym pamiętać. -Dziękuję, Meg. Uścisnęli sobie dłonie. Te same dłonie, a uścisk zupełnie inny… Schyliła się i chwyciła swój kufer, a potem wsunęła go na podłogę powozu i znowu stanęła twarzą w twarz z Severusem. Nie powiem tego, nie powiem… nienawidzę tego słowa… -Powodzenia.- powiedziała, uśmiechając się samymi wargami. -Powodzenia.- skinął głową i spojrzał na powóz. Podeszła do otwartych drzwiczek i postawiła nogę na stopniu. W tej chwili poczuła jego dłoń na swojej. Obróciła głowę, patrząc na niego i uśmiechnęła się. Jego twarz rozjaśniła się. Nigdy nie potrafiłeś się uśmiechać… a jednak wtedy byłeś bliski tego! Weszła do powozu i puściła jego palce. Gdy usiadła, uśmiechnęła się doń po raz ostatni a on zamknął drzwiczki. Testrale ruszyły na ten dźwięk gwałtownie. Po sekundzie znikły w wieczornej mgle. Komentarze: Edwardger Niedziela, 18 Kwietnia, 2021, 09:26 <a href=https://sildenapik.us>cialis otc months</a> Kevinwhons Wtorek, 20 Kwietnia, 2021, 21:19 <a href=https://ciallispik.us>tablet viagra buying low cost</a> JerryCoasp Sobota, 24 Kwietnia, 2021, 20:09 <a href=https://azithromycin2021.us>generic name for azithromycin</a> Randysek Piątek, 18 Czerwca, 2021, 16:14 cialis online paypal <a href=https://cialiswebpills.us>cialis ebay</a> buy tadalafil online Freddieanole Czwartek, 01 Lipca, 2021, 11:58 acyclovir cream 50mg <a href=https://acyclovir22.us>acyclovir side effects</a> aciclovir | Script by Alex | Kolonie Harry Potter: Kolonie Travelkids Konkursy-archiwum ŻONGLER KSIĘGA HOGWARTU Nasza strona JK Rowling Nowości na stronie JKR! Związek Krytyków ...! Pamiętnik Miesiąca! Konkurs ZKP PAMIĘTNIKI : KANON Albus Severus Potter Nowa Księga Huncwotów Lily i James Potter Nowa Księga Huncwotów Pamiętnik W. Kruma! Pamiętnik R. Lupina! Pamiętnik N. Tonks! Elizabeth Rosemond Pamiętnik Bellatrix Black Pamiętnik Freda i Georga Pamiętnik Hannah Abbott Pamiętnik Harrego! James Potter Junior! Pamiętnik Lily Potter! Pamiętnik Voldemorta Pamiętnik Malfoy'a! Lucius Malfoy Pamiętnik Luny! Pamiętnik Padmy Patil Pamiętnik Petunii Ewans! Pamiętnik Hagrida! Pamiętnik Romildy Vane Syriusz Black'a! Pamiętnik Toma Riddle'a Pamiętnik Lavender PAMIĘTNIKI : FIKCJA Aurora Silverstone Mary Ann Lupin! Elizabeth Lastrange Nowa Julia Darkness! Joanne Carter (Black) Pamiętnik Laury Diggory Pamiętnik Marty Pears Madeleine Halliwell Roxanne Weasley Pamiętnik Wiktorii Fynn Pamiętnik Dorcas Burska Natasha Potter Pamiętnik Jasminy! INKUBATOR Alicja Spinnet! Pamiętnik J. Pottera Cedrik Diggory Pamiętnik Sarah Potter Valerie & Charlotte Pamiętnik Leiry Sanford Neville Longbottom Pamiętnik Fleur Pamiętnik Cho Pamiętnik Rona! Pamiętniki do przejęcia Pamiętniki archiwalne CIEKAWE DZIAŁY (Niektóre do przejęcia!) >>Księgi Magii<< Bestiarium HP! Biografie HP! Madame Malkin W.E.S.Z. Wmigurok OPCM Artykuły o HP Chatka Hagrida! Plotki z kuchni Hogwartu Lekcje transmutacji Lekcje: eliksiry Kącik Cedrica Nasze Gadżety Poznaj sw�j HOROSKOP! Zakon Feniksa
| ||||||
linki |