Tkwiłem w miejscu i w ciszy obserwowałem całe to zajście, aż stało się to , czego sie cały czas w głębi duszy obawiałem. Skrzaty przypomniały sobie o moim istnieniu i jak na komendę wszystkie spoglądały to na mnie, to na Zyzka, to na wielkiego skrzata, który nagle przemówił. nie wiem o czym rozmawiali, gdyż odbywało sie to w języku niezrozumiałym dla mnie. Skąd Zyzek zna ten język? Czego oni chcą od niego? co będzie ze mną? Multum pytań kłębiło się w mojej głowie. Po skończonej rozmowie nic mi się nie stało, a wielki skrzat jakby wypłynął zza tronu i oddał Zyzkowi pokłon.
Gdy to sie stało skrzaty zaczęły się teleportować, a po jakiś pięciu minutach w komnacie byłem już tylko ja i Zyzek. Zbliżyłem się do niego, ale nim otworzyłem usta do on przemówił. Powiedział, że jesteśmy w prastarej skrzaciej krainie, w grocie tronowej. Na ścianie zapisane jest dawne proroctwo, które mówi, że królem skrzatów zostać może skrzat porzucony przez matkę i wychowany przez człowieka, który wyciągnie miecz pierwszego skrzaciego króla ze skały.
Ponieważ skrzacią krainę czeka wojna lud rozpoczął poszukiwania króla i znalazł go. To skrzaty aportowały nas sprzed mojego domu. miał zostać aportowany sam Zyzek, ale przez to, że wówczas dotykał mnie siłą zaklęcia przeniosła tu nas oboje. To on- mój Zyzek jest skrzatem z proroctwa i nowym królem.
Bardzo opornie docierał do mnie sens tych słów, ponieważ wiedziałem co one oznaczają dla mnie, a nie chciałem rozstawać się z Zyzkiem, który dalej snuł swoją opowieść. mówił, że przed chwilą byłem świadkiem Ceremonii Zaprzysiężenia oraz, że nikomu nie mogę powiedzieć o tym co widziałem. Mój kochany podopieczny powiedział mi także, że dziś wieczorem odbędzie się Ceremonia Koronacyjna na której zostać nie mogę i że wkrótce Duch Plemienia, czyli ów wielki skrzat odeśle mnie do domu.
I gdy tak to mówił dostrzegłem to, czego wcześniej nie chciałem widzieć. Że to nie jest już tylko dziecko, a dorosły, odpowiedzialny skrzat, którego spotkało straszne wyróżnienie i ma prawo zadecydować o swoim dalszym losie.